Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Na początek informacje:

♦ Historia dzieje się w świecie współczesnym.

♦ Będę pisała z paru perspektyw.

Pogrubiona czcionka to myśli.

To tyle, życzę miłego czytania.


Część mam na imię Astrid, mam 15 lat i mieszkam w sierocińcu, tak dobrze myślicie jestem sierotą, jakoś od 3 lat. Trzy lata temu, podczas Świat Bożego Narodzenia, razem z rodzicami jechałam do babci, mieszkała jakieś 30 kilometrów od nas, jechaliśmy wieczorem, padał śnieg ulica była bardzo śliska, nagle znikąd na pasie pojawił się tir. Prowadził mój ojciec, nie zdarzył wyhamować, uderzyliśmy w drzewo, tylko ja przeżyłam. Od tamtego czasu mam problemu z pamięcią, podczas operacji coś poszło nie tak mogłam być kaleką do końca życia... ale skończyło się tylko na częściowej utracie pamięci. Nie pamiętam jak wyglądali moi bliscy, nie pamiętam wszystkich szczegółów z mojego dzieciństwa. Rok temu dowiedziałem się że moja babcia umarła, nie mogłam u niej mieszkać, ponieważ miała Alzheimera, choroba zaczęła postępować aż wkońcu doprowadziła ją do śmierci... . Od trzech lat nie miałam normalnych Świąt Bożego Narodzenia. W tym roku wszystko potoczyło się zupełnie inaczej...

-23 Grudnia-

Siedziałam sama w pokoju, patrzyłam na padające za oknem biały puch. Usłyszałam pukanie do drzwi, po chwili odezwał się znajomy głos.

- Astrid, jesteś w pokoju? Mogę wejście? - zapytała pani Valka. Pani Valka to moja wychowawczyni, przez te 3 lata samotności, tylko ona była blisko mnie.

- Tak proszę - odpowiedziałem, odchodząc od okna.

Skrzypiące drewniane, średniej wielkości drzwi otworzyły się.

- Część, Astrid jak się czujesz? Wszystko w porządku? - zapytała z troską.

- Tak wszystko dobrze - odpowiedziałem, podchodząc do pani Valki.

- Mam do ciebie prośbę, mogłabyś pojechać ze mną do centrum handlowego? Po ozdoby choinkowe- zapytała.

- Tak, jasne i tak nie mam nic ciekawego do roboty - odpowiedziałam.

- Świetnie, ubierz się ciepło za 10 minut wyjeżdżamy - powiedział, wychodząc z mojego pokoju.

To już tradycja, co roku od trzech lat jeżdżę z panią Valką, po prezenty dla dzieciaków z sierocińca. Czasami jeździmy też po ozdoby. To tylko dzieci już nie raz zbiły przez przypadek bombki przy ubieraniu choinki. Zawsze jeździmy do jednego sklepiku, który znajduje się w centrum handlowym, co roku, gdy moi rodzice jeszcze żyli jeździliśmy po zakupy świąteczne do "Gwiazdki" tak właśnie nazywa się ten mój ukochany sklep. Po 10 minutach udałam się na dół, tam czekała na mnie moja wychowawczyni.

- Gotowa? - zapytała.

- Tak możemy ruszać - odpowiedziałem.

Z sierocińca do "Gwiazdki" można jechać około 1-2 godzin. Wszystko zależy od prędkości z jaką się poruszamy i jaką jest pogoda. Miałyśmy szczęście po 1 godzinie byłyśmy już w "Gwiazdce", właśnie wchodziłyśmy do sklepu, gdy zobaczyłam wysoką kobietę z długimi blond włosami, miałam dziwne wrażenie, że ja znam, że kiedyś ją już widziałam, ale jestem chora, więc prawie codziennie mam takie wrażenie. Razem z panią Valką wybierałyśmy ozdoby na choinkę w dziale świątecznym, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje...

--2 godziny później--

Właśnie skończyliśmy zakupy, razem z panią Valką pakowałyśmy je do bagażnika samochodu. Znowu wiedzę to kobietę, czy ona mnie śledzi? Z rozmyślania, wyrwał mnie łagodny głos mojej wychowawczyni.

- Astrid, wszystko w porządku? - zapytała z troską.

- Sama już niewiem, od początku naszych zakupów mam wrażenie, że tamta kobieta nas śledzi - odpowiedziałem z podejrzeniem, patrząc w kierunku nieznajomej.

- Tylko ci się wydaje, twoja pamięć szwankuje, a po za tym w sklepie było naprawdę dużo ludzi, mogłaś ją z kimś pomylić - uspokajała mnie.

- Pewne ma pani racje - powiedziałam.

- Dobrze wracajmy już do sierocińca - orzełka pani Valka.

Przez cało drogę powrotną, ktoś w białym BMW nas śledził ktoś. Byłam już tego pewna to nie mógł być żaden przypadek. Zaczynam coraz bardziej się bać...

Dojechałyśmy do sierocińca wyciągu jakiejś godziny. Wypakowując towar, zauważyłam, że ta kobieta obserwuje nas z samochodu. Patrzyłam ciągle w jej stronę, pani Valka zauważyła to, dała mi dwie siatki zakupów, po czym kazała mi wejść do środka. Sama udała się w kierunku obcej kobiety.

- Perspektywa Valki-

Skądś znam tą kobietę, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd. Pójdę z nią porozmawiać, może dowiem się czegoś więcej. Wyszłam z terenu sierocińca kobieta, gdy mnie zobaczyła, wysiada z samochodu. Obrazu podeszła do mnie.

- Dzień dobry, mogę w czymś pani pomóc? - zapytałam.

- Dzień dobry, czy to jest sierociniec św. Ludwika? - zapytała nieznajoma.

- Tak, a pani w jakiej sprawie? – zapytałam.

- Ja nazywam się Phlegma Okrutna- odpowiedziała - kiedyś moja siostra zostawiła tutaj swoją córkę - dodała.

- A jak nazywa się pani siostra? – zapytałam nieznajomą.

- Ack, Ack Okrutna-Hofferson - odpowiedziała.

- Hofferson... Hofferson, już wiem to mama Astrid Hofferson, 3 lata temu oddała ją do naszego domu, po czym razem z mężem wyjechała za granicę - powiedziałam.

- Obrazu po tym jak oddała Astrid? – zapytała, mnie kobieta z niedowierzaniem.

- Tak, obrazu po oddaniu Astrid - powiedziałam.

- Wiedziałam że, Astrid jest w domu dziecka, ale nie wiedziałam że, po oddaniu jej od razu wyjechała - powiedziała - widzi pani ja nie mieszkam w Krakowie, przeprowadziłem się do niego jakieś 5 miesięcy temu, do tej pory mieszkałam w Gdańsku - dodała.

- Nigdy pani nie próbowała szukać siostrzenicy? - zapytałam.

- Nie, jej matka, czyli moja siostra zabroniła mi jej szukać, chciałam znaleźć Astrid, ale nie mogłam działać wbrew woli mojej siostry - oznajmiła.

- Dlaczego, teraz pani postanowiła to zmienić? - zapytałam, nieznajomą.

- Niedawno, skontaktował się z siostra, przekonałam ją żeby wyjawiła mi tajemnice pobytu Astrid - powiedziała - mam do pani prośbę, jeśli pani pozwoli chciałam porozmawiać z Astrid - dodałam.

- No niewiem czy to dobry pomysł. - odpowiedziałam niepewnie.

- Proszę, Astrid musi poznać prawdę, musi wiedzieć, że nie została sama na tym świecie - powiedziała.

- Hyymmm... No niech będzie, ale jutro, dzisiaj Astrid miał naprawdę ciężki dzień, nie chce jej dokładać zmartwień - oznajmiłam.

- Dziękuję pani bardzo, ma pani szczerozłote serce - powiedziała – o której mogę się pojawić? - zapytała.

- Jeśli ma pani czas to o 13 - odpowiedziałem.

- Dobrze będę napewno, nie zawiodę Astrid - powiedziała - Dowidzenia, miłego dnia - dodała, wsiadając do samochodu.

- Dowidzenia, nawzajem - odpowiedziałam.

Astrid ma rodzinę w Polsce, to świetna wiadomość!. Wkońcu nie będzie samotna, na jej twarzy zagości uśmiech, ale czy napewno wszystko potoczy się dobrze? Może Astrid, nie będzie chciał jej znać, te 3 lata zmieniały ją i to bardzo, kiedyś była promienna wesoło dziewczyna, a teraz, widzi świat w czarnych barwach, prawie nie wychodzi z pokoju. Mam pewne obawy, oby duch świat pomógł jej wybrać tą odpowiednią drogę, drogę do wiecznego szczęścia...

Wróciłam do sierocińca, dzieci biegały dookoła zielonej choinki, tylko Astrid siedział smutna na schodach.

- Pani Valko, możemy zacząć już ubierać choinkę? - zapytała Szpadka, to jedna z wychowanek domu dziecka.

- Tak, zaraz zaczniemy, tylko pójdę po Pana Pyskacz, trochę nam pomoże - odpowiedziałam, pan Pyskacz to nasz konserwator.

Dzieci ciągle biegały, skakały, śmiały się i że tak to nieładnie powiem wygłupiały się, ach te nasze urwisy. Podeszłam do siedzącej na schodach Astrid.

- Może pomożesz nam ubrać choinkę? - zaproponowałam.

- Nie jestem już zmęczona, pójdę się położyć - odpowiedziała.

-Perspektywa Astrid-

Nie lubię ubierać choinkę, znaczy kiedyś lubiła teraz nie źle mi się to kojarzy... Wolę położyć się już spać i tak nic ciekawego się nie stanie, zapewne ktoś z naszego sierocińca znajdę swój prawdziwy dom, w święta najbardziej jest to możliwe, ale napewno nie będę to ja... Młode małżeństw, które nie mogą mieć dzieci, zazwyczaj wybierają 5 - 8- latki, po co im taka 15 -latka jak ja? Chciałabym znaleźć kogoś z swojej rodziny nawet najdalsza osobę, ale najważniejsze żeby była z moje rodziny, ale to nie możliwe… cuda na tym świecie nie występują... Ja już nigdy nie będę kochana, nigdy nie znajdę swojej rodziny, już nigdy nie będę szczęśliwa...

Położyłam się spać, następny dzień zapowiadał się jak każdy zwykły, ale pomyliłam się...

-24 Grudnia-

Zaczęłam powoli otwierać oczy, za oknem padał biały puch. Była 10.30, nigdy tak długo nie spałam, ale dzisiaj jest Wigilia i tak obojętne mi czy jest czy jej nie ma, bez rodziny nie da się obchodzić tak ważnych świąt.

Niechętnie wstałam. Rutynowo po umyciu się i ubraniu w czyste ubranie, podeszłam do mojego ulubionego okna, wyglądałam przez nie, robiła tak dzień po dniu w nadziej, że kiedyś zobaczę jakiś znak od Boga, znak, który potwierdzi, że nie zostałam sama na tym świecie.

Ktoś zaczął pukać do moich drzwi, zapewne to znowu pani Val.

- Proszę - powiedział, dość głośno.

- Część, Astrid nie śpisz już długo? - zapytała wchodząc do pokoju.

- Nie dopiero, co wstałam - odpowiedział - coś się stało? - zapytałam, patrząc nadal za okno.

- Widzisz niewiem jak ci to powiedzieć, ale dzisiaj o 13 będziesz miała gościa - powiedziała.

Niewierze, czy ona powiedział gościa ?!!

- Ale jak to gościa? - zapytałam, podchodząc energicznie do pani Valki, chyba pierwszy raz od długiego czasu uśmiechnęłam się.

- Dowiesz się w swoim czasie - odpowiedziała tajemniczo - będę już iść, wpadła ci tylko to powiedzieć, dozobaczenia - powiedział, wychodząc z mojego pokoju.

Będę miał gościa, to jakiś cud, nie ma słów, które opisałyby moja radość. Pierwszy raz od trzech lat będę miał gościa. Przepraszam, że wstąpiła w świąteczny czar, już nigdy tego nie zrobię, nigdy.

Zastanawiałam się kin może być mój tajemniczy gości tan właśnie minęło 2 godziny.

--2 godziny później--

Pani Valka, przyszła do mnie poinformować mnie o przybyciu gościa. Razem z nią udałam się do pokoju rozmów.

Gdy do niego weszłam, zobaczyłam tą samą kobietę, którą widział w sklepie, nie wiedziałam o co chodzi...

- To ja was zostanie same - oznajmiła moją wychowawczyni.

- Cześć, mam na imię Phlegma - powiedziała nieznajoma - a ty zapewne jesteś Astrid? - zapytała.

- Tak skąd znasz moje imię? - zapytałam ze zdziwieniem.

- Wiem, że zapewne mi w to nie uwierzysz, ale… jestem twoją ciocia - powiedziała.

- Coo??!! Ja nie mam rodziny, jestem sierotą, moi rodzice nie żyją, moja babcia też - powiedziałam.

- Może to będzie dla ciebie trudne, ale najwyższa pora żebyś poznała prawdę...

- Jaką prawdę? O czym pani mówi? - zapytałam, byłam kompletnie zmieszana.

- No dobrze, więc twoi rodzice tak naprawdę żyją, ale są za granicą, wyjechali obrazu po tym jak oddali cię do Domu Dziecka- powiedziała - gdy byłaś w szpitalu dowiedzieli się, że możesz w przyszłości być kaleką, więc zostawili się tutaj i wyjechali do Hiszpanii - dodała.

- Nie to nie prawda, pani kłamie! - krzyknęłam.

- Nigdy bym nie okłamała swojej siostrzenicy - powiedziała.

Nagle zrobiło mi się trochę słabo, gdy tylko powiedziała słowo "siostrzenicy", niewiem skąd, ale nagle zaczęłam wszystko sobie przypominać, całe wydarzenia z dzieciństwa, rodzina od strony mamy i od strony taty. Moi rodzice nie umarli przecież nie byłam nawet na ich pogrzebie, przez tyle lat żyłam w błędzie, przez tyle lat byłam okłamywana...

- Pani jest moja ciocia?? Nie wierzę pani - oznajmiłam.

- Wiedział, że tak powiesz, dlatego mam dowody, ale musisz pojechać ze mną do mojego domu - powiedziała.

A jeżeli to prawda, jeżeli ona jest moja ciocia, muszę z nią pojechać chcę wiedzieć, chcę poznać cało prawdę o swojej przeszłości...

- Pojadę, chcę dowiedzieć się całej prawdy - odpowiedziałam.

- Więc, chodźmy - powiedziała.

Wyszłyśmy z pokoju rozmów, przed nią stała pani Valką. Pani Phlegma kazała mi się ubrać, sama została. Zaczęła rozmowę z Valką.

-Perspektywa Phlegmy-

- Pani Valko, mam do pani prośbę, mogę zabrać Astrid do siebie ? Tylko na jeden dzień - zapytałam.

- Tak oczywiście, Astrid musi poznać prawdę, jeśli będzie to konieczne może zostać u pani nawet na noc, nikt się nie dowie - oznajmiła.

- Dziękuje pani, napewno nie zapomnę tego pani do końca życia - odpowiedziałam.

- Jaka tam pani, Valka jestem - powiedziała, z lekkim uśmiechem.

- Phlegma - odwzajemniłam uśmiech.

Astrid była już gotowa do drogi. Pożegnała się jeszcze z Val i wyruszyłyśmy do mojego domu.

Podróż minęła nawet przyjemnie, około 15 byłyśmy już u mnie w domu.

- Rozgość się - powiedziałam - ja za chwilę wracam - dodałam, wchodząc na górę po schodach.

-Perspektywa Astrid-

Ma naprawdę śliczny dom. Usiadł na kanapie, ogień w kominku jeszcze się tlił. Rozglądałam się po salonie, był naprawdę przytulny i pięknie umeblowany. Przez przypadek zobaczyłam zieloną choinkę, stojącą w szary koncie, nie była jeszcze ubrana. Po chwili z góry, zeszła pani Phlegma. Usiadła obok mnie na kanapie. Trzymała w ręku niebiesko-różowy album.

- Proszę oto mój dowód – podała mi album.

 Popatrzyłam na nią nie pewnie, wzięłam od niej album. Otworzyłam go i zaczęłam oglądać zdjęcia.

- To ja? - zapytałam nieśmiało.

- Tak to ty, chyba miałaś wtedy jakieś 5-6 miesięcy - odpowiedziała.

W tym momencie natknęłam się na zdjęcie kobiety i małej dziewczynki.

- Czy to ja i ty? - zapytałam.

- Tak, miałaś wtedy roczek, twój tata przestraszył cię, że jeśli nie będziesz grzeczna, Mikołaj nie przyjdzie do ciebie i nie przyniesie ci prezentów - powiedziała - wtedy usiadłaś mi na kolanach i nie chciała zejść, powiedziałaś że mam cię pilnować żebyś nie rozrabiała- dodała z uśmiechem.

- Czyli to prawda, jesteś moją ciocia - oznajmiła - tylko moją rodzina wiedziała o tym Mikołaju, pamiętam jak kiedyś mama opowiadał mi o tym, a te zdjęcia mówią same za siebie - dodałam.

Oglądałam dalej, napotykają się na zdjęcie zrobione jakieś 5 lat temu, to nie byłam ja, więc kto ?

- A na tym zdjęcie, kto jest? - zapytałam z ciekawością.

- To moja córeczka miała na imię Heathera, na tym zdjęciu miała 10, ale 4 lata temu umarła na raka płuc, a mój mąż po śmierci Heathery odszedł ode mnie, od tamtej pory jestem sama - powiedziała już smutnej.

Teraz do mnie to dotarło, ona była tak samo samotna jak ja... Przez te lata musiała znosić tą ciszę wokół siebie, nie miała osobę, która by ją przytuliła, powiedziała, że kocha i nie opuści jej do końca życia... Ja i ona zostałyśmy same, nasz rodzina odwróciła się od nas, mamy dość życia, jesteśmy jak te dwie krople wody. Takie same z charakteru, nasz losy splotły się po przez cierpienie i pustkę w sercu… Najwyraźniej ktoś na górze tak chciał…

- Ma Pani ozdoby na choinkę? – zapytałam, odkładają album na stół.

- Mam, ale po co ci one są?- zapytała.

- Widzę, że masz nie ubraną choinkę, chyba trzeba to zmienić - powiedziałam z uśmiechem - to co idziemy po nie? - zapytałam.

- Skoro chcesz to chodź pomożesz mi je zmieść, że strychu - odpowiedziała.

Razem z panią Phlegmą, poszłyśmy po ozdoby. Po 10 minutach, zaczęliśmy ją ubierać. Naprawdę świetnie się przy tym bawiliśmy, nigdy nie czułam takiego wewnętrznego szczęścia. Po raz kolejny pokochałam ubieranie choinkę. Gdy była już gotowa, stanęliśmy przed nią dumnie, brakowało tylko jednego zapalić łańcuch z żaróweczek.

Phlegma trzymała kabel wychodzący z kontaktu i kabel z łańcuszków.

- Masz ochotę zapalić? - zapytała mnie.

- Nie wypada odmówić - powiedziałam, wzięłam kable od Phlegmy i zapaliłam je. W pokoju zaczęło mienić się różnymi pięknymi kolorami.

- Wesołych świąt ciociu - powiedziałam z uśmiechem.

- Wesołych świąt kochanie - odwzajemniła uśmiech. Przytuliliśmy się.

 Od tylu lat święta Bożego Narodzenia były dla mnie udręką, a teraz czuje się cudownie, jestem z moją rodziną, jest wigilia, czego więcej mogę chcieć. Kocham swoją ciocię, chociaż niedawno ja poznałam, ale rodzina to rodzina, wiesz, że zawsze będzie z tobą, a szczególnie w takie wyjątkowy dzień jak ten. Moja mama zawsze mi wmawiała żebym nigdy nie wątpiła w ducha świąt. Dzięki świątecznej magii, cudy w Boże Narodzenie, zawsze są możliwe.

THE END

Jeśli jeszcze nie czytałeś mojego 2 bloga to zapraszam serdecznie : http://jakwytresowacsmoka.wikia.com/wiki/Blog_u%C5%BCytkownika:789Queen789/Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87,_Smoki,_Przyja%C5%BA%C5%84_czyli_%C5%BCycie_na_wyspie_zwanej_Berk_:3 Miłego dnia :3

Advertisement