Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Prolog[]

Dawno temu na wyspie Berk urodziło się dziecko syn Stoika Ważkiego i jego żony Valki.Było to dziwne dziecko pół smocze,pół ludzkie.Rodzice dali mu naimie Czkawka bo był mały i bardzo chudy.Valka bardzo się cieszyła czego nie można powiedzieć o wodzu Wandali,udawał,że się cieszy ale w duchu trząsł się z obrzydzenia i wstydu postanowił,że jeszcze tej nocy pozbędzie sie tego,,potworajak nazywał dziecko w myślach.Wieczorem gdy wszyscy spali rudobrody wiking wstał tak aby nie obudzić kobiety i podszedł do kołyski,wziął syna na ręce poczym udał się z nim do portu tam do jednej z łodzi włożył wiosła i Czkawke a następnie do dzioba przywiązał drudą łódź następnie sam wskoczył do tej ,w której był jego syn i odbił od brzegu.Kierowali sie w stronę Skał Śmierci były one wiecznie przykryte mgłą  nawe Albreht Perwidny się tam niezapuszczał bo jak mówił ,,broda i skóra jeszcze mi miłe natomiast Dagur głosił wszędzie,że ,,tak szalony to ja niejestem''.'Ale Stoik wiedział ,że kto raz tam wpłynie nie wyplynie zpowrotem dlatego tam postanowił pozbyć sie syna.Kiedy byli juz na tyle blisko by szara mgła zaczęła głaskać dzub tej łodzi,w której obaj byli rudo brody wzioł małego na rece i dość niedelikatnie wsadził czy raczej wzucił pół smoka do drugiej łódki odwiązał line poczym odezwał się do małego:

-Płyń stad potworze,nie jesteś moim synem pszypłynąłem tu z tobą bo nie chce aby przypływ przyniusł cie z powrotem na Berk-to powiedziawszy odepchnął łudź i patrzył jak odpływa przez chwile wydawało mu się,że zobaczył cień smoka,któwy zanurkował i zabrał małego,ale nie przejoł się tym i wrucił na Berk.Po powrocie upozorował atak Koszmara Ponocnika i poszedł spać.Rano wszystkich mieszkańców obudził raban robiony przez Valke.Takiej awantury na tej wyspie nie widziano i slyszano od 1000 lat.Każdy się ukrywał gdzie popadnie bo żona wodza wyżucała dosłownie ludzi przez okno.Wojownicy w tym Stoik i Sączyślin schowali się w twierdzy,Pyskacz,który niezdążył sprubował schować się w zbrojowni co przypłacił trzystopniowym spotkaniem z kilkunastoma ostrzami ale przynajmniej oszczędził sobie widoku  rozwalanej kuźni i czarnej od popiołu i sadzy żony wodza(która szukała syna nawet w miechu)  ale też przez to nikt nie usłyszał ryku cztero skrzydłego smoka,który złapał kobietę w szpony i odleciał. Tak zaczęła się ta dziwna historia.

Rozdział I ,,Początki[]

Perspektywa Valki

Smok niusł mnie dość długo nie bałam się nie czułam nic poza pustką,naglę zauważyłam,że gad obniża lot na jakąś skałe postawił mnie i sam wylądował  tuż obok.Zauważyłam,że miał rozszeżone źrenice i co najbardziej mnie zdziwiło to to,że patrzył z ciekawością i nie warczał.Spojżałam w jego oczy i nie zobaczyłam tam potwora a inteligętną piękną istotę a jego dusza była odbiciem mojej,nieswiadomie wyciągnęłam przedsiebie rękę i spuściłam wzrok aby pomarańczowy gad nie myślał,że chcę go zaatakować .Niewiem ile tak stałam ale naglę pod moją dłonią poczułam łuski podniosłam wzrok.Czteroskrzydły smok miał nos wetknięty w moją dłoń miał przymknięte oczy

-Bądź mym przyjacielem-powiedziałam ze ściśniętym gardłem

-Wrra uu(A ty mym jeźdźcem)

-Rozumiem,że to znaczy tak-gad pokiwał głową twierdząco poczym ustawił się do mnie bokirm i znacząco wskazał głową na swój grzbiet.Nogi miałam jak z waty niepew nie podeszłam a on położył skrzydła tak abym mogła wsiąść.Kiedy już znalazłam się pomiędzi jego łopatkami ten odbił się od ziemi przerażon aobiełam jego szyję i zamknęłam oczy.Smok zaczą naglę mruczeć ale nie groźnie a uspakajająco ośmielona uniosłam głowę i spojżałam na to co przedemną.Widok oceanu z góry był tak nie samowity,że podniosłam się i patrzyłam nareszcie czułam się wolna,gad nagle zaczął obniżać lot to zwruciło moją uwagę lecieliśmy w kierunku olbrzymiego lodowca przelenielismy pod łukiem utworzonym z lodu i śniegu ale kierowaliśmy się w kierunku góry z samego lodu w kolorach niebieski,zielonkawy i biały.Wlecieliśmy do sirodka przez jeden z otworów w skale przez jakiś czas lecieliśmy długim korytarzem aż wylecieliśmy na olbrzymią zieloną od trawy polane w samym jej centrum znajdowało się olbrzymie jezioro a w nim zanużony biały olbrzym oprzepięknych ciosachmiał zamknięte oczy zaóważyłam,że wszystkie smoki mu się kłaniają zrozumiałam,że on musi nimi żądzić.Biały gad zauważył nas i wstał popatrzył na mnie i dmuchnął dziwnym niebieskawym puchem wtedy usłyszałam głosy należały do...SMOKÓW

-Teraz rozumiesz naszą mowę i nie martw się o syna jest bezpieczny w innym leżu-tu pokazał na fioletowego Śmiertnika wskazany zbliżył się i powiedział:

-Jest w leżu Czerwonej Śmierci na Smoczej Wyspie opiekują się nim wszystkie smoki w tym i nasza królowa i pani leża  nie martw się powiemy mu o tym kto jest jego matką-poczym odleciał chciałam za nim pobiec ale nie mogłam bo wczoraj urodziłam zrobiłam kilka chwiejnch kroków.Nagle wszystko pochłonęła ciemność,zemdlałam.Kiedy odzyskałam przytomnośćto pierwsze co poczułam to to,że było mi ciepło i,że jestem przykryta smoczymi skrzydłami

-Dobrze,że się obudziłaś-usłyszałam i drgnęłam na sekundę wytrącona z równowagi alę szybko wruciły wspomnienia wczorajszego wydażenia,odwruciłam głowę w kierunku smoka i zapytałam:

-Jak masz naimie?

-Chmuroskok a ty?-

-Valka i miło mi cię poznać,ale martwię się o syna-powiedziałam i obiełam się ramionami

-Nie masz powodu Czerwona Śmierć dotrzymuje raz danego słowa-to muwiąc otulił mnie skrzydłami i ogonem-choć pokażę ci Sanktuarium.

-Dobrze-odparłam poczym wyszliśmy z jaskini,w której dotychczas byliśmy.Kiedy chodziliśmy po Sanktuarium czułam,że zaczynam nowe lepsze życie.

Perspektywa Szczerbatka

Podziwiałem noc mimo,że wszędzie była mgła ja obserwowałem gwiazdy.Moją uwagę rozproszył odgłos wioseł i skrzypienie drewna ,,To chyba jakiś samobójca''pomyślałem i wtedy usłyszałe to co ta bestia mówiła:

Advertisement