Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Plik:OfficialTPBWGZ.jpg

Stworzone na potrzeby bloga.

Hejka smoczki, z tej strony AyumiMai!Jeśli by czegoś nie rozumieliście, proszę śmiało, piszcie, ja postaram się na nie odpowiedzieć. Oczywiście chodzi mi o komentarze o opowiadaniu, a nie, że wchodzę na Wikię, a tam pytanie, co to jest hemoglobina. :D Proszę także o wyrozumiałość, ponieważ jest to jak już, wspominałam mój pierwszy blog i dopiero się uczę. Będę wdzięczna za komentarze pełne uzasadnionej krytyki- co mogę zmienić w tym opowiadaniu.

 *** Kolejne rozdziały będą pojawiac się w poniedziałki! LUB WCZEŚNIEJ!!!***
                                                                                                                                         

​Prolog  

,,O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi."

,,Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść."

,,Wykonaj swą pracę z sercem - jakakolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu."

,,Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa."

,,Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu."

,,Przyjmij spokojnie co Ci lata doradzają z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości."

,,Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu."

,,Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj."

,,I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie - wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze."

,,Bądź pogodny. Dąż do szczęścia."

                                      

Od wielu pokoleń na całym świecie krążyła legenda, którą przekazywano z pokolenia na pokolenie. Dziś znamy ją jako opowiastkę, która przedstawiała losy dzielnego człowieka, który wraz ze swoim przyjacielem wyzwolą świat od tyranii smoków. Ta opowieść zmieniała się z biegiem czasu, każde z pokoleń dodawało od siebie coś innego. Przekształcali ją, żeby zaciekawić swoje pociechy, zmieniali, aby pamięć o niej zagasła. I udało im się. Nastąpiły takie czasy, że straciła ona swój pierwotny sens. Nikt nie wie jak, brzmiała jej dawna wersja oraz skąd pochodziła. Równie dobrze mogła być stworzona przez dzieci, które beztrosko hasały po łąkach, bawiąc się w wielkich wojowników. Może to tylko najzwyklejsza w świecie opowiastka, którą można pocieszyć, bądź rozbawić dzieci.

Jednakże ludzie lubią ją sobie przypisywać.  Mówią, że są wybrańcami losu i to oni nas wyzwolą! Oczywiście nie za darmo. A jakże! I tak jak zbawiciel pokazał się światu i dostał sakiewki pełne złota, tak jeszcze szybciej zniknął. Nie, nie po to, by walczyć, nie! Oni chyba się wszyscy znają osobiście, bo kończą tak samo, czyli bez złota, na plaży i całkiem upici. To chyba jakaś sekta. No nic, ale boję się, że gdy zjawi się ta prawdziwa osoba, nikt jej nie uwierzy. Wersją, która jest teraz znana i, którą wam przedstawiłam, nie jest prawdą. Ale skoro legendy mają ziarnko prawdy? Czy znajdzie się osobą, która znajdzie tę przeklęte leże i wytępi te potwory? Albo zrobi, coś, czego nikt się nie spodziewa? Kto to wie? Lecz strzeżcie się, bo on kiedyś nadejdzie, a będzie on z pewnością wielkim wikingiem, a z oczu będzie mu biła śmierć! Przynajmniej ja tak sądzę. Nigdy nic nie wiadomo, a los lubi płatać figle.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej wszystkim, którzy postanowili odwiedzic mojego bloga! Jest on bardzo dla mnie ważny i mam nadzieję, że wam się podoba. Komentujcie :D Prolog jest napisany z perspektywy osoby żyjącej w tamtych czasach.

 Rozdział 1

W niewielkiej wiosce na krańcach świata, gdzie panują prawdziwe spartańskie warunki, wszystko ociepliło się za sprawą narodzin długo oczekiwanego potomka wodza. W godzinach wieczornych cała wioska zebrała się pod domem małżeństwa, oczekując na ich przyjście. Wszystkim udzielał się niesamowity nastrój, ludzie pili, tańczyli, śpiewali, a to wszystko za sprawa niewielkiego chłopca, który za chwilę ujrzy po raz pierwszy ten wielki świat.

Tymczasem w domu panował wielki chaos, Gothi razem z panią Hofferson próbowały odebrać poród, trwało to już ponad 2 godziny. Tymczasem Pyskacz próbował jakoś im pomóc, ale zdenerwowane kobiety tylko go pośpieszały, prosząc ciągle o inną rzecz, więc w końcu zrezygnowany pyskacz skapitulował, co wywarło jeszcze większy krzyk ze strony kobiet. Przestraszony Gbur wziął wszystko, co miał pod ręką i przyniósł tempem ekspresowym kobietą, co wyglądało komicznie z jego drewnianą nogą. Gdy postawił wszystko, co miał w rękach przy niewiastach, odsuną się na bezpieczną odległość i pobiegł, nie reagując na krzyki białogłów. Zbiegł ze schodów i wykonał wtedy najszybszy sprint w jego życiu, zdruzgotany kowal rozpoczął poszukiwania Stoika. Nie trwało zbyt długo, ponieważ dom był niewielki. Wódz siedział przy kominku kompletnie blady, zdenerwowany i trząsł się jakby, to on rodził, mamrotał coś niezrozumiałego o dziecku.

Pewnie błaga Thora o to by był to chłopiec- dumał kowal.

Pyskacz przez chwile stanął w miejscu i zastanawiał się, czy podejść do przyjaciela, ponieważ bał się, że kolejna osoba naskoczy na niego, że nie pomaga przy porodzie. Po długim namyśle zdecydował, że lepiej się wycofać, odwrócił się i cichutko przeszedł kilka kroków, by bezpiecznie i niezauważalnie wyjść się z tego domu szaleńców. Już był przy drzwiach, już miał złapać za klamkę, ale...

-PYSKAAAACZ!! Gdzie ty złodupcu jeden dałeś te pieluchy!!!-ten krzyk był przepełniony taką złością i zdenerwowaniem, że kowala oblał zimny pot.

Wszystkie jego plany Thor trafił piorunem, a potem jeszcze raz, gdy zobaczył wpatrującego się w niego z wielkimi oczami Stoika.

-Pyskacz!! Co ty tu jaczy łbie robisz! Miałeś im pomagać, a nie szwendać się mi tu po domu! Won na górę ty jaczy łbie!!- krzyknął zdenerwowany Stoik.

Pyskacz wykonał drugi w życiu najszybszy sprint, w mgnieniu oka znajdował się przy kobietach, szukać tych przeklętych pieluch.

-Gdzie one są... Gdzie one są na Thora...- mamrotał jeszcze bardziej zdenerwowany kowal, z każdą sekundą wiedział, że zbliża się do niechybnej śmierci z rąk kobiet. Odwrócił się w ich stronę, Aurorę patrzyła na niego zabójczym spojrzeniem.

-Nie wiem! Nie pamiętam! - krzyknął, czując, że jego serce przyśpiesza. Nie wiedział co się dzieje, przecież wikingi nigdy się nie boją niczego, co prawda ich spojrzenie mówiło, że dla swojego dobra niech znajdzie tę pieluchy, albo niech zacznie szukać łodzi na swój pogrzeb. Wybrał pierwszą opcję, co jak co, ale wiedział, że z kobietami się nie zadziera, a już szczególnie z Aurorę Hofferson. Spuścił głowę. I wtedy je zauważył. Zbawienie jego — pieluchy leżały pod nogami Gothi i matki Astrid!

-Przecież ja z nimi oszaleje.- zanalizował Gbur.

-Macie je pod nogami wariatki!- powiedział, a jemu samemu zbierało się na płacz. Liczył, że teraz dadzą mu spokój, ale to był początek burzy, którą rozpętał nazywając je wariatkami.

-Jak śmiesz!! Ja mogę zapomnieć gdzie je położyłam!! Poza tym podłoga była zimna! A ty się na mnie grzesz jak jakiś opętany! Nie widzisz, że poród jest, powinna być cisza dla rodzącej! Widzisz, żebyśmy się darły!- powiedziała z podniesionym tonem blond włosa przyjaciółka Valki, odwracając się w stronę Pyskacza.

To był ten moment, moment, w którym Pyskacz postanowił się poddać. W tle słychać było straszny krzyk, który z pewnością wydała przyszłą matką, i płacz..?

-Przecież ja z nimi zwariuje- powiedział, siadają na krześle i chwytając swoją twarz w dłonie.

-Pyskacz nie mazgaj się! Popatrz!- powiedziała spokojnie blond włosa niewiasta.

Kowal wziął dłonie z twarzy i ze zdumieniem wpatrywał się dziecko trzymane w objęciach blondynki.

-Valka to chłopiec.-powiedziała Hofferson z uśmiechem.

-Pójdę po Stoika- wymamrotał mężczyzna i zbiegł na dół. Po chwili było słychać stukoty na dole.

-Aaa!- krzyknęła Valka próbując złapać oddech.

-Spokojnie Valka, spokojnie. Pamiętaj wdech, wydech, wdech...-powiedziała Aurorę, po chwili dodając.- Gothi czy wszystko z nią w porządku?

Po chwili szamanka zaczęła pisać swoim kijem na wysypany wcześniej piasku.

W tym czasie do pokoju, w którym odbył się cud narodzin, wparowało dwóch wikingów.

-PYSKAAAACZ!- Krzyknęła, lecz ciszej by nie przestraszyć dziecka.

-Stoję koło ciebie nie musisz się drzeć. -powiedział zirytowany kowal.

-O! Już tu jesteś, no dobrze tłumacz.-odpowiedziała, blondynka uśmiechając się zwycięsko.

Pyskacz tylko przetarł czoło i już miał zacząć mówić, gdy...

-Długo będę czekać!- krzyknął Stoik, podchodzą do łóżka i biorąc Valkę w swe ramiona.

Krzyk był tak donośny, że przestraszył noworodka, który zaczął szlochać.

-Pyskacz! To wszystko przez ciebie!- krzyknęła blondynka z oczami ja ocean i próbowała uspokoić dziecko.

-Jak przez mnie?! Przecież to Stoik krzy..- w dokończeniu zdania przerwała mu szamanka, waląc go kijem w głowę. Pyskacz tylko zaklął pod nosem i zaczął tłumaczyć.

-Piszę, że to normalne po płocie.- szamanka kolejny raz uderzyła kowala swoją laską tylko tym razem mocniej.

-Au! Po porodzie! Porodzie! Nie płocie!- krzyknął Pyskacz, czuł, że dłużej z nimi nie pociągnie.

-Uff!- wypuściła powietrze blondynka, po czym zwróciła się do świeżo upieczonych rodziców-Jak go nazwiecie?

-Czkawka.- odpowiedziała Valka spoglądając na swojego syna, który usnął w objęciach Aurorę.

-Ładnie.- powiedziała blondynka, kładąc Czkawkę do rąk kobiety-Jak się czujesz kochana?- zapytała ciszej ze względu na śpiące dziecko.

-Teraz lepiej.- powiedziała zmęczona Valka, po chwili dodając- Jak u Astrid?

-Dobrze, powinna teraz spać.- powiedziała Aurorę, przytulając delikatnie brunetkę.

Dziękuje wam.- powiedziała zmęczona Valka.- Za wszystko.- dodała.

- Nie ma za co- oznajmiła blondynka- Ja, Gothi i Stoik z przyjemnością ci pomogliśmy.

-Ej! A ja to co?!- uniósł głos zdenerwowany Pyskacz, dziś w nim kłębiło się tyle emocji, że myślał, że zaraz wybuchnie, ale powstrzymał się ze względu na dziecko.

-Co ty? Co ty niby zrobiłeś?- powiedział pół żartem pół serio Aurorę Hofferson, po chwili dodając.- Jak chcesz się do czegoś przydać to posprzątaj piasek Gothi!- powiedziała, wskazując palcem na rozsypany piach, po którym wcześniej pisała szamanka.- Pośpiesz się lepiej, bo Valka musi odpocząć!- powiedziała ze zwycięskim uśmiechem Aurorę.- Dziękuje Gothi, możesz już iść Pyskacz przyniesie twój piasek do domu.

Gothi posłała uśmiech kobietą, następnie wyszła, przy okazji uderzając po raz ostatni Pyskacza w głowę.

-Auu! A to za co?!- powiedział z wyrzutem Pyskacz.

-Za to, że jeszcze tu sterczysz, zamiast zbierać ten piach!- wykrzyknęła mu w twarz z uśmiechem na ustach Aurorę.

-No dobra, dobra!- to powiedziawszy Pyskacz zaczął zbierać piach do skórzanego worka, to widząc Gothi wyszła z domu małżeństwa z uśmiechem na ustach, a ona często się nie uśmiecha.

-Kochanie ja i Aurora pójdziemy pokazać ludowi Czkawkę- powiedział całując swoją żonę w czoło, a następnie zabierając jej dziecko.

-A ja?!- zapytał Pyskacz z wyrzutem, jak on mógł o nim zapomnieć, rozumiem, że wszyscy są zdenerwowani, ale to już przesada.

-Ty zbieraj ten przeklęty piach- powiedział żartobliwie Stoik, by następnie wyjść z pokoju, wzrok Gbura skierował się na blondynkę, która uśmiechała się szatańsko, następnie wybiegła z pokoju.

-Stoik! Miałam zamiar też to mu powiedzieć.- powiedziała Aurorę z głębi domu, chociaż Pyskacz jej nie widział to wiedział, że na jej twarzy maluję się uśmiech.

-Nic się nie zmienili, przez te wszystkie lata. Nic nie spoważnieli.- powiedział kowal z uśmiechem na ustach, na wspomnienie o nim i trójce jego przyjaciół, którzy wyruszali razem na przygody.-Nic.-dodał biorąc do ręki ostanie drobinki piasku.

Spojrzał na już śpiąca Valkę i wyszedł z domu małżeństwa, przy okazji załapując się na bufet, który przygotowała pani Jorgenson z okazji narodzin. Był on oczywiście dla całej wioski.

Gdy wchodził na wzgórze, prowadzące do domu szamanki, obrócił się w stronę wioski, pokrytej w kompletnej ciemności, jedyne światło dawało dziesiątki pochodni przy domu wodza.

- Więc jeszcze nie poszli- pomyślał kowal.

Spojrzał w na piękne nocne niebo nad chatą wodzą świeciła pierwsza gwiazdka, na twarzy kowala pojawił się ledwo zauważalny uśmiech.

-To dobry znak.- to powiedziawszy odwrócił się, by kontynuować dalszą wędrówkę.

Nie zauważył, że gwiazdkę po chwili zakryły ciemne chmury. Świadczące tylko o jednym..

              "Czy gwiazdy świecą tylko po to, aby każdy mógł znaleźć swoją?

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! Tak się prezentuję pierwszy rozdział! Mam nadzieje, że wam sie podoba! Komentujcie!!

PRZEPRASZAM NIE WIEM CO SIĘ DZIEJĘ Z TĄ CZCIĄNKĄ!!

Na potrzebę opowiadania mamę Astrid nazwałam Aurore!

P'''''odoba się wam postać Aurorę? Ja ją wręcz kocham <3''''' 

#TeamAurore

#TeamBiednyPyskacz

Advertisement