Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Kilka informacji

  • ====Jak w tytule: Wszystko opisywane jest w trzeciej osobie, ale tak jakby z perspektywy Szczerbatka. ====
  • ====Niektóre wydarzenia będą trochę zmienione, ale postaram się to ograniczyć. ====
  • ====Początek będzie trochę nudny i bez sensu, ale wszystko później się rozkręci. ====

Prolog

Niewielkie stado nocnych furii szykowało się do lotu. Smoki kręciły się w kółko co jakiś czas coś pomrukując do siebie. Duży, czarny samiec o zielonych oczach kontrolował, czy żadna z młodych furii nigdzie się nie oddaliła. Każdego takiego urwisa uderzał ogonem w głowę. 

Alfa stada ogłosił start. Samiec rozpostarł skrzydła i zachęcając do lotu młode smoki, wzbił się w powietrze. Zawisł kilkanaście metrów na ziemią i patrzył, jak jego rodzina i przyjaciele kierują się w stronę morza. Gdy upewnił się, że nikt nie został na ziemi, uderzył skrzydłami powietrze i ruszył za stadem. 

Po kilku minutach lotu, smoki zaskoczył porywisty wicher. Samiec starał się pomagać młodym furiom jak tylko mógł, ale maluchy ledwo utrzymywały się w powietrzu. Zastanawiał się, dlaczego tylko on tak się o nie troszczył. Pozostałe smoki zupełnie nie zwracały na to uwagi. 

Wichura przyciągnęła za sobą wielkie ciemne chmury, które całkiem przysłoniły niebo. Gdzieś w oddali rozległy się grzmoty. Smoki zaczęły się niepokoić. Deszcz mocno uderzał o ich skrzydła, a wiatr zmiatał ich z drogi. Kilometr przed nimi niebo przecięła błyskawica. 

Czarny samiec przycisnął uszy do ciała. Płetwy na ogonie i skrzydła potwornie łopotały mu na wietrze. Pogoda pogarszała się coraz bardziej. Nad wodą unosiła się gęsta mgła, a silny wiatr zmiatał ich prosto w nią. Nim smok się obejrzał, stracił z oczu stado. Słyszał wokół łopot skrzydeł i piski furiątek przy każdym grzmocie, ale nic nie widział. Po jakimś czasie i pomruki smoków ucichły. W oddali znów huknął grzmot. 

Smok ryknął nawołując rodzinę. Nikt nie odpowiedział. Serce biło mu szybko. Ryczał żałośnie. Stado zniknęło na zawsze... Samiec nie miał jednak czasu użalać się nad sobą. Jasny piorun uderzył tuż obok niego. Ryknął przerażony, po czym mocno uderzając skrzydłami umknął w przeciwną stronę. Leciał zupełnie na oślep. Warknął nastawiając uszu. Gdy upewnił się, że przed nim nie znajduje się żadna przeszkoda, przyśpieszył zniżając lot. Czuł pod łapami krople wody, które podnosił wiatr spod jego skrzydeł. Niestety nie miał teraz czasu się nimi cieszyć. Musiał uciekać. Błyskawicie uderzały tuż za nim. Miał wrażenie, że go goniły. Możliwe jednak, że to tylko panika po utracie stada tworzyła takie wrażenie. 

Nagle usłyszał świst i trzask, a jego prawe skrzydło przeszył ból. Uderzył w skalny posąg. Rycząc przeraźliwie runął w kierunku ziemi. Panicznie machał zdrowym skrzydłem. Obrócił się, po czym z impetem runął w piasek. Głową trafił w spory kamień. Przed oczami zamrugały mu białe plamki. Poczuł nagły atak senności, więc zamknął oczy by odpocząć...

Rozdział 1

Samiec otworzył oczy. Przed sobą ujrzał gramolącego się po piasku kraba. Zamrugał oczami, po czym dźwignął się z ziemi. Prawe skrzydło zwisało mu bezwładnie. Powoli szedł przed siebie ciągnąc je za sobą. Zapewnie było złamane. 

Po burzliwej nocy, nastał ciepły, słoneczny dzień. Morze delikatnie falowało na wietrze. Gdzieś na czubkach drzew rozśpiewały się ptaki. Co jakiś czas ich melodię przerywały skrzeki straszliwców. 

Furia z trudem wdrapała się na klif, po czym ruszyła w kierunku lasu. Samiec starał się nie zachaczyć skrzydłem i nie zranić go jeszcze bardziej. Natrafił na małe jeziorko. Po jego drugiej stronie siedziały dwa koszmary ponocniki. Wyglądało na to, że coś ze sobą uzgadniają. 

Czarny samiec nachylił się i zaczął chłeptać wodę z jeziorka. Nastawił uszy nasłuchując rozmowę koszmarów. Z tego co usłyszał, zrozumiał, że smoki wraz ze stadem planują zaatakować Berk za jakiś czas. Postanowił do nich dołączyć. I tak nie miał nic lepszego do roboty.

* * *

 

Advertisement