Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Witam ;)

Otóż powstałem z martwych xD No i po paru dniach jak wróciłem do tej świetnej ekipy jaka jest na wiki zachciało mi się napisać kolejne opko, jako że wena mnie nieźle uderzyła to napisałem :). Jak narazie będzie prolog później z czasem gdy dojdą "wspomnienia" będą one wyróżnione innym drukiem a mianowicie będą pogrubione "coś takiego". 

Jest to historia pewnego czternastolatka który wraca do przeszłości dzięki wspomnieniom przypadkowo spotkanego starca, który opowiada mu dawne wspanialsze dzieje, w erze ludzkości. Jak się później dowiecie ich spotkanie nie było przypadkowe ale to w następnych rozdziałach nie będe spoilerował C: 

Miłej lekturki, po przeczytaniu proszę o SZCZERĄ ocenę, jeśli uważasz ze słabe to pisz tak nawet lepiej jak napiszesz co twoim zdaniem jest złe możliwe że to mi pomoże :)


Era Smoków

 

 

-Dobra idę po owoce, masz 10 minut przez ten czas możesz robić co zechcesz. Tylko nie odejdź zbyt daleko od bazaru! – Ostrzegła matka swoją pociechę. Był to jej syn, czternastoletni brunet średniego wzrostu i o szczupłej sylwetce. Oczy miał koloru intensywnego szmaragdu.

-Dobrze mamo, a dasz coś miedziaków? Proszę, proszę, proszę! – Młody zrobił błagalna minę, wiedział że w ten sposób namówi matkę. Jego mama była wzrostu młodzieńca, czyli około 160 cm. Miała blond włosy splecione w dwa warkocze.

-Pewnie synku. Tylko nie wydaj na głupoty! I pamiętaj trzymaj się z dala od obcych panów.

 Od razu gdy młody dostał pieniądze czyli 5 miedzianych monet, popędził wzdłuż uliczki, na której znajdował się bazar. Więc gdy jego matka mówiła ostatnie słowa, musiała je wykrzyczeć żeby ją dobrze usłyszał. Młodzik szukał straganu Bospera, był to łuczarz który produkuje łuki i strzały. Młodzieniec ma już łuk od paru lat i zawsze ćwiczy, jednak ostatnio skończyły mu się strzały. Jednak tym razem, straganu Bospera nie było. Załamany usiadł na krawężniku,  jego uwagę przykuł starzec siedzący nieopodal niego, tuż pod budynkiem w którym były sprzedawane ryby. Był on już w niezwykle podeszłym wieku, o siwych włosach i siwej brodzie. Miał on na sobie starą podartą kurtkę z ćwiekami, pomimo jednak że miał tak nędzne ubranie, na jego nadgarstku znajdowała się długa złota bransoleta z wizerunkiem uskrzydlonego stworzenia. Starzec dostrzegł zainteresowanie chłopca jego osobą. Gestykulując więc ręką, zaprosił do siebie młodzieńca. Przyjmując zaproszenie podszedł do starca;

-Dzień dobry Panu, w czymś pomóc? – Młody nie był jakiś skryty w sobie, lubił poznawać nowych ludzi.

-Możesz dotrzymać mi towarzystwa, nie mam z kim porozmawiać, wszyscy tutaj uważają mnie za świra.

-A jest pan? – Zapytał z uśmiechem na twarzy.

-Widzisz, człowiek z reguły myśli że jeśli ludzie o nim źle mówią to jest jego błąd, jednak jest zupełnie na odwrót. To Ci którzy tak Myśla, robią błąd, oceniając człowieka po wyglądzie jak książkę po okładce.

-Czyli jest Pan. Mogę zadać pytanie? Skoro chodzi Pan w tak obdartych rzeczach, czemu Pan nie sprzeda tej ładnej świecącej bransoletki?

-Chociaż bym chodził głodny, a nawet i goły, tej cennej rzeczy nie sprzedam. Przypomina mi ona o dawnych świetnych czasach. – Starzec wypowiadając te słowa zamyślał się, a jego oczy zaczęły błyszczeć tak jakby zbierał się na płacz, który jednak tłumił wewnątrz.

-Co to były za czasy? – Chłopiec niezwykle się zaciekawił, co to musiały być za czasy i jak bardzo ważna musi być ta bransoleta? Starzec zamyślał się i zamknął oczy, jak gdyby zaczynał sobie przypominać. W ten zaczął mówić;

-Kiedyś w nieodległej przeszłości był okres, który ludzkość całkowicie zapomniała. Wszyscy myślą że opowieści które ode mnie słyszą są tylko mitami i legendami. Lecz powiem Ci sekret, młody chłopcze. Ta epoka istniała naprawdę. Wszystko, ale to wszystko było prawdziwe…

-Co masz na myśli starcze?

-Gady ogromnej postury, z wielkimi skrzydłami które unosiły je aż za chmury, a z pyska wydobywał się ogień, gorący niczym lawa. Potężne a zarazem piękne stworzenia, honorowe i inteligentne, jednak przede wszystkim oddane. Jestem przepełniony smutkiem że te czasy już przeminęły. A ludzkość nie wierzy w to że to wszystko się działo. Jednak bez znaczenia co mówią, ja nigdy nie zapomnę o Erze Smoków!

-Smoki? A więc to smok widnieje na Pańskiej bransolecie? – Starzec kiwnął głową gestykulując że chłopiec ma rację. – Opowie mi Pan więcej? Jakie były te czasy?

-Może kiedy indziej smarku, widzę że mama Cię szuka, następnym razem gdy się spotkamy opowiem Ci wszystko. Tak w ogóle to jestem Yagroth.

-Ani tutaj jesteś! A ja Cie szukałam! Chodź szybko, nie zaczepiaj Pana. Idziemy do domu już! – Mama chłopca nie była zadowolona że rozmawia on z włóczęgą. Mama złapała syna za rekę, ten musiał posłuchać matki. Jednak zanim odszedł spojrzał na starca  i zapytał.

-Gdzie będę mógł Pana znaleźć?

-Zawsze popołudniu kręcę się po targowisku. Tu mnie znajdziesz.

-Dobrze, Anakin, mam na imię Anakin. – Matka nie móc znieść tego dłużej szarpnęła chłopca i poprowadziła go w drugą stronę.

 

Advertisement