Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Przyszły wódz Berk leniwie otworzył oczy. Promienie słońca brutalnie wdarły się do jego królestwa i wyrwały go z objęć Morfeusza. Szybko się jednak pocieszył. Następnego dnia miało się odbywać na wyspie wyjątkowe święto, zwane Snoggletog.

Czkawka doskonale wiedział, że będzie to drugie w historii zimowe święto, w którym udział miały wziąć smoki. Pamiętał również, że rok wcześniej, delikatnie mówiąc, były drobne komplikacje.

Wstał powoli z łóżka i podszedł do okna.

Wszystko na zewnątrz było pokryte białym puchem, co bynajmniej dla wikingów nie było żadną nowością. Przyzwyczajeni byli do łamiących kości mrozów, choć owy poranek był nawet ciepły.

Nagle coś powaliło go z zaskoczenia na ziemię…, poczym zaczęło lizać.

- Szczerbatek! Proszę cię, przestań!

Kiedy już okiełznał swego smoka i podniósł się z ziemi, zrozumiał że natychmiastowa zmiana odzieży byłaby jak najbardziej wskazana.

- I tak miałem się przebrać.   

Smok czarny jak noc uśmiechnął się do swego właściciela. Chłopak uwielbiał oglądać tę uśmiechniętą mordkę.

Po porannej toalecie, zeszli na dół.

Ojca chłopaka nie było, w końcu bycie wodzem to masa obowiązków.

Zjedli śniadanie (dla smoka kosz ryb) i szybko wyszli na zewnątrz.

***

Szli przez wioskę.

Wszyscy jej mieszkańcy byli jak zwykle o tej porze roku szczęśliwi. Nie mogli się już doczekać święta.

- Cześć Czkawka!

Chłopak i jego Nocna Furia odwrócili się w stronę, z której dobiegał ten anielski głos.

Nie mógł on należeć do kogokolwiek innego. Astrid.

Za każdym razem, kiedy ta cudna blondynka czegoś od niego chciała, doznawał przyjemnych dreszczy.

Bardzo ją lubił.

No dobrze, czuł do niej coś więcej niż przyjaźń.

No dobra, podkochiwał się w niej. Od piątego roku życia.

Podeszła do nich razem ze swym smokiem, niebieskim Śmiertnikiem Zębaczem – Wichurą.

- Gotowy na jutrzejsze święto? – zapytała przyjaciela.

- Emm… tak – zaczął niepewnie Czkawka. – Ta wspaniała atmosfera i w ogóle.

Wojowniczka prychnęła:

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że dla reszty jeźdźców to tylko prezenty. Nie liczy się dla nich spotkanie z rodziną, świąteczna atmosfera. Gdy tylko się dorwą do prezentów pod choinką, cały świat przestaje dla nich istnieć.  

Jej wypowiedź zdziwiła trochę chłopaka.

- Chyba trochę przesadzasz.

- Tak sądzisz? – spytała Astrid. – No to chodźmy się przekonać.

- Już nie mogę się doczekać prezentów! – krzyknął Sączysmark. – Aż boję się myśleć, co dostanę.

Dziewczyna spojrzała na Czkawkę z uśmiechem.

- A nie mówiłam?

Chłopak był zszokowany. Śledzik, bliźniaki Mieczyk i Szpadka, a teraz Sączysmark rzeczywiście mieli piękno tego święta tam, gdzie słońce nie ma w zwyczaju dochodzić. Oprócz podarków nic ich nie obchodziło.

- No a nie wiem… - powiedział niby od niechcenia Czkawka – a na przykład wspólna kolacja w Twierdzy?

- E tam, gadanie starych babć i nudne przemowy – podsumował Mieczyk. – Ale przynajmniej jest wyżerka, nie siostra?

- Ta – odpowiedziała mu dziewczyna.

Po chwili o coś się pokłócili, po czym się pobili.

Dzień bez kłótni między nimi był uznawany za święto godne zapamiętania na kilka dekad.

Przyszłemu wodzowi opadły ręce.

Poczuł dotyk na ramieniu.

- Nie ma się co nimi przejmować, Czkawka – pocieszyła go wojowniczka. – Skoro nasze smoki poszły się gdzieś szwendać, to może przejdziemy się po plaży.

- Jasne, czemu nie?

***

- Nie rozumiem ich. Czy oni naprawdę nie szanują żadnej tradycji?!

- Cóż, niektórzy nigdy się nie zmieniają.

- Ale dlaczego?

- Hm… bo to debile?

- Masz rację, to jest argument.

- Mówię ci, Czkawka, nie zwracaj na niech uwagi. Nie zmienisz tego świata.

- A szkoda. Niektóre rzeczy naprawdę przydałoby się poprawić.

- Tutaj się z tobą zgodzę. Swoją drogą, romantycznie jest tak czasem pospacerować samotnie po plaży.

- Emm… tak. He he. Masz rację… romantycznie.

- Czy ty się rumienisz?

- Ja?! Nie… chwila. Słyszałaś coś?

- Nie zmieniaj mi tu te… ty, faktycznie. Brzmi jak…

- …ryk smoków!

- O nie! Czkawka, TO się zaczęło!

- Tak wcześnie?! Tylko tego brakowało. Szybko! Do wioski.

***

Czkawka i Astrid wbiegli pędem do wioski.

Panował tam chaos.

Niektóre smoki dosłownie taranowały niektórych wikingów, po czym wzbijały się w powietrze.

Nie wiadomo skąd, obok chłopaka pojawił się jego smok.

- Szczerbatek! Jak dobrze, że chociaż ty nie lecisz.

Jak na ironię, Nocna Furia zebrała się do lotu.

Chłopak i wojowniczka wskoczyli na grzbiet smoka w ostatniej chwili.

Wzbili się w powietrze. Obok nich leciały setki innych smoków. Nagle spostrzegli wierzchowce swych przyjaciół. Co ciekawe, z jeźdźcami na grzbietach.

- Czkawka?! – krzyknął jak zwykle przestraszony Śledzik. – Co się tutaj na Thora wyprawia?

Astrid zirytowała się trochę głupotą kolegi:

- A jak myślisz, jaczy łbie?! Lecą składać jaja.

- Po co te nerwy? – zapytał Sączysmark, który ledwie utrzymując się na grzbiecie swego smoka – Hakokła, robił dobrą minę do złej gry.

- A ty jakbyś się czuł jakbyś nie mógł znaleźć swego smoka? – po czym zaczęła się nerwowo rozglądać w poszukiwaniu Wichury.

Niestety, smoczyca zniknęła bez śladu.

- Poradzi sobie – dodała sobie otuchy w myślach. – Przecież rok temu wróciła.

Przelatywali nad jakąś wyspą.

- Ej, długo tak będziemy lecieć? – spytał Mieczyk.

- Strasznie się ciężko lata dziś na tych smokach – dodała Szpadka.

- Chcą szybko złożyć jaja, dlatego tak lecą – wytłumaczył Czkawka.

Nagle usłyszeli w oddali jakiś ryk.

Brzmiał jak… ryk Nocnej Furii.

- A więc… - zaczął zszokowany chłopak – nie jesteś jedyną Nocną Furią, Szczerbatek!

Ale smok się go nie słuchał. W jednej chwili tak mocno przyspieszył, że zrzucił swych pasażerów ze swego grzbietu i poleciał w kierunku, z którego dobiegało ryczenie smoka.

- ASTRID!

Sytuacja była beznadziejna. Spadali na przykrytą śniegiem górę. Pozostali jeźdźcy próbowali ich ratować, ale próbując ogarnąć swoje smoki, sami pospadali. Na szczęście na miękkie zaspy śniegu.

Czkawka i Astrid niestety byli nieco wyżej.

Przygotowali się na twarde lądowanie.

***

Z impetem uderzyli w ścianę lodu. Była ona jednak na tyle cienka, że bez trudu się przez nią przebili.

Wylądowali w jakiejś jaskini.

Leżeli bezwładnie na śniegu.

Pierwszy doszedł do siebie Czkawka. Nie czuł większości kończyn.

Z wielkim trudem i bólem wstał na nogi.

Jedyne światło wpadało do środka przez wejście do groty. No i oczywiście przez dziury, które sami przed chwilą zrobili.

Zmartwiony podszedł do dziewczyny. Uklęknął przy niej.

- Astrid? – potrząsnął ją za ramię. – Proszę cię wstawaj.

Nie odpowiadała. Nie był nawet pewny, czy wojowniczka oddycha.

Do środka wbiegli pozostali jeźdźcy.

- Wszystkie smoki odleciały! – krzyknął na całe gardło spanikowany Sączysmark.

Dopiero gdy się uciszył, zrozumiał co się stało.

- Astrid.

***

Zapadł już wieczór. Pogodzili się z faktem, że w tym roku święta spędzą poza domem.

Siedzieli przy ognisku i czekali.

Astrid nadal się nie obudziła. Co prawda oddychała, ale to w każdej chwili mogło się zmienić.

Smutni, zapatrzyli się w ogień.

- Trochę szkoda tych wszystkich prezentów – podsumował Mieczyk.

W przyszłym wodzu wyspy Berk coś pękło.

- Czy wy nigdy się nie nauczycie?! Nie nauczycie się myśleć, okazywać jakieś współczucie? Astrid może nie dożyć jutra, a wy martwicie się, że nie dostaniecie prezentów na czas?! To nie o to w tym wszystkim chodzi. W to święto wszyscy mamy się spotkać. Spędzić ze sobą czas. Razem!

Zamilkł.

- Astrid chciała, abyście to zrozumieli. Chyba nie będzie jej dane.

Spuścił zrezygnowany głowę.

Zapadła niezręczna cisza.

- Przepraszam, brat!

Wszyscy z ożywieniem spojrzeli na Szpadkę. Z Mieczykiem włącznie.

- Ale za co? – spytał ze zdziwieniem.

- Za wszystko – odpowiedziała mu siostra, po czym z lekkim uśmiechem dodała. – W końcu, o to w tym święcie chodzi.

Ku zdziwieniu wszystkich pozostałych, bliźniaki się przytuliły. Z taką braterską miłością. Nie kłócili się. Przynajmniej raz w roku.

- Ja też przepraszam – powiedział Sączysmark – wszystkich. Za każdą głupotę jaką zrobiłem.

Czkawka nie mógł w to uwierzyć. W to święto oni naprawdę się zmienili.

Spojrzał na Astrid.

- Gdybyś to widziała – pomyślał.

Zauważył jednak, że jej twarz nabrała rumieńców. Może dlatego, że leżała blisko ognia.

On też otrzymał w tym momencie coś, czego mu wcześniej brakowało.

Nadzieję.

**

Promienie słońca jak zwykle w pierwszej kolejności padły na jego twarz. Los chyba nigdy nie przestanie mu dokuczać.

Czkawka spojrzał na swoich przyjaciół.

Wszyscy spali.

Niestety wojowniczka, pomimo nabrania rumieńców, wciąż się nie przebudziła.

Czuł, że wracają w nią siły, ale wciąż się o nią bał.

- Gdybyś widziała… – szepnął pod nosem.

Wyszedł na zewnątrz.

***

Słońce świeciło tego dnia wyjątkowo pięknie, stanowiąc wspaniały kontrast do wszechobecnego śniegu. Ten widok zapierał dech w piersiach.

Czkawka podszedł nad skraj klifu.

Widział teraz prawie całą wyspę.

Przykryta śniegiem wyglądała majestatycznie.

Usiadł na ziemi.

Chłód mu nie przeszkadzał, w końcu był ciepło ubrany. Poza tym, był wikingiem.

Patrzył na horyzont jak w transie. Mimowolnie pomyślał o Astrid. O jej pięknych blond włosach i niebieskich oczach, w których nieraz tonął. Oczywiście patrzył na nie ukradkiem, nigdy się nie odważył spojrzeć jej w oczy na dłuższy czas.

Nie wiedział, że dziewczyna miała tak samo.

Po policzku spłynęła mu łza.

- Odynie, Thorze i wszyscy bogowie tego świata. Proszę, nie pozwólcie jej umrzeć.

Nagle ktoś zarzucił mu delikatnie ręce za szyję i wtulił się w jego ramię.

- Czkawka, w taki dzień nie wypada być smutnym.

Wszędzie potrafił poznać ten anielski głos.

Odruchowo przytulił się do jego właścicielki. Ta po chwili szoku odwzajemniła uścisk.

- Jak się cieszę, że nic ci nie jest.

Kiedy już wytulali się po wsze czasy, wojowniczka zaciekawiona spytała co się działo, gdy była nieobecna.

Kiedy się dowiedziała, nie mogła wyjść z podziwu.

- Udało ci się, Czkawka – powiedziała z cudownym uśmiechem. – Naprawdę to zrobiłeś.

Nie wierzyła, że można ich zmienić, a temu cud chłopakowi się udało. Podziwiała go za to.

Zapatrzyli się w słońce.

Przysunęła się do niego bardzo blisko i złapała go za rękę.

On się nie opierał.

- Wesołych świąt, Czkawka.

- Wesołych świąt, Astrid.

Advertisement