Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Hejka! Jest to moje pierwsze opowiadanie, które zamieszczam na tej wiki, więc proszę was o wyrozumiałość. Jeśli będziecie mieć jakiekolwiek uwagi, piszcie w komentarzach. Jestem na nie bardzo otwarty ;) Dodam tylko jeden mały spojler: Opowiadanie może czasem odbiegać od realiów z jak wytresować smoka :) A no i początek będzie pisany w pierwszej osobie, ale tylko początek.


POCZĄTEK:

Kiedyś, bardzo dawno temu, po tym świecie chodził niepokonany smoczy jeździec, przez niektórych zwany był nawet pod innym imieniem - smoczym mścicielem. Nie był zwany tak bez powodu. Tropił on łowców smoków i uwalniał smoki. Swego czasu siał on postrach w ich szeregach. Każdy łowca słysząc "Smoczy jeździec" dostawał gęsiej skórki. Dodatkowym powodem strachu przed nim było to, że latał on na najgroźniejszym gadzie, jaki kiedykolwiek stąpał po tej ziemi. Był on jeźdzcem Nocnej Furii. Jednak nic co dobre nie trwa wiecznie. W końcu znalazł się łowca, który miał dość odwagi by stanąć z mścicielem i jego bestią oko w oko. Wykorzystał on wtedy fakt, iż jeździec był już zmęczony ciągłą walką i podstarzały, jednak mimo to walka z nim sprawiła mu problem. Po wielu wymianach ciosów, smoczy jeździec poległ, a łowca zrzucił jego ciało w przepaść. 

Po tej porażce żaden smok nie był już bezpieczny. Zwłaszcza jeden gatunek. Obawiając się powrotu mściciela, łowcy zapolowali na Nocne Furie, diametralnie zmniejszając liczebność tegoż gatunku. Po wybiciu ostatniej nocnej furii, łowcy zamierzali wymordować pozostałe smoki. Jednak dlaczego ja wam o tym opowiadam? Otóż historia lubi się powtarzać i w niedalekiej przyszłości na świat znów przyjdzie kolejny smoczy jeździec, który będzie siał postrach wśród łowców smoków, na swej Nocnej Furii. 


Rozdział 1:

Wysoki brunet leżał na swoim niewygodnym łóżku. Miał on nieco zadziorne spojrzenie i szmaragdowe oczy. Miał on piętnaście lat i był synem wodza wyspy - Stoika. Brunet miał na imię Czkawka i daleko mu było do swego ojca. Chłopak miał charyzmę i nawet potrafił posługiwać się bronią, jednak było to za mało dla jego ojca, który chciał idealnego syna. Czkawce często to przeszkadzało i przez to często chodził krętymi ścieżkami, by zrobić ojcu na złość. Mieszkał on na wyspie Berk. Od ponad trzystu lat wyspę tą niemal co noc nawiedzają smoki, przez co wikingowie muszą je zabijać. Czkawka jednak był inny. Gdy wszyscy dostrzegali w gadach zagrożenie, on potrafił dostrzec w nic coś innego...piękno. Wiedział, że smoki to niezwykle majestatyczne stworzenia. Na codzień brunet pomagał w kuźni przyjaciela jego ojca - Pyskacza. Pyskacz jako jeden z niewielu dogadywał się z Czkawką. 

Chłopak w końcu wstał z łóżka i wyszedł z domu. Był już wieczór, a on szedł w stronę polany, na której miało się odbyć ognisko, które organizował właśnie Pyskacz. Mieli się na nim zjawić także Astrid, Sączysmark, Śledzik i Mieczyk oraz Szpadka, którzy byli bliźniakami. Wszyscy nie przepadali za Czkawką, natomiast on się tym nie przejmował. 

Gdy ognisko już przygasało, Pyskacz zaczął opowiadać hisotrię.

-A opowiadałem wam hisotrię o smoczym jeźdzcu?- zapytał mężczyzna.

-Nie.-odpowiedział Śledzik, który był chyba zaciekawiony.

-No to posłuchajcie.-zaczął przyjaciel Stoika.- Dawno temu żył pewien człowiek, zwany smoczym jeźdzcem. Był on niezwykle potężny, a latał na nocnej furii. Nikt nie wie jakim cudem udało mu się opanować takie bydle, jednak to pokazywało, jakim niebezpiecznym człowiekiem był. Siał on postrach wśród łowców smoków, których tropił i mordował bez żadnej litości. Nikt nie śmiał wyzwać go na pojedynek, aż do pewnego czasu. Pewnego dnia dorwał go jeden z łowców i zaatakował. Po wyczerpującej walce, smoczy jeździec został pokonany i zabity, a jego ciało zrzucone w przepaść. Wszystkie nocne furie wytępiono w nadzieji, że żaden smoczy jeździec już nie powróci. Od tamtej pory minęło z sto lat, więc chyba zadziałało.-powiedział Pyskacz.

...

Około północy ognisko zupełnie już wygasło i wszyscy ruszyli w swoją stronę. Czkawka przez całą drogę do domu rozmyślał nad opowieścią Pyskacza. Chłopaka zastanawiało to, że ktoś zdołał oswoić smoka i to takiego, jak Nocna Furia. Najgroźniejszy smok znany wikingom. Mimo że uważany był za wymarły gatunek, wciąż potrafił siać postrach. Nagle Czkawka zauważył latające kształty na niebie, które przysłaniały gwiazdy. Był to atak smoków. Po wiosce krzątali się już wikingowie, którzy biegli co sił do zbrojowni, by wziąć z tamtąd broń. Czkawka pobiegł jak najszybciej do kuźni Pyskacza. Gdy tylko dobiegł do celu, zobaczył mężczyznę naprawiającego miecze dla wikingów.

-Myślałem, że cię dopadły!-zawołał Pyskacz.

-Mnie? No coś ty, nie dałyby rady przecież.- odparł Czkawka.

-Śmiem wątpić. Dobra bierz się do roboty, młody.- rzekł Pyskacz, po czym dał brunetowi kilka mieczy i toporów do naprawienia. Czkawka był bardzo dobry, jeśli chodzi o kowalstwo. Czasem przyjaciel jego ojca myślał, by dać swoją kuźnię właśnie Czkawce, gdy Pyskacz przejdzie na emeryturę. 

Nagle na niebie rozległ się charakterystyczny świst i niebo przecięła kula plazmy, lecąca w stronę jednej z wież ostrzegawczych. 

-NOCNA FURIA!- krzyknął ktoś z tłumu. W Czkawce coś się odezwało. Postanowił zapolować na tego smoka. Oczywiście Pyskacz nigdy by go nie puścił na pewną śmierć, dlatego też chłopak musiał się wykazać niezłą pomysłowością.

-Pyskacz, muszę zabić tego smoka.- powiedział beztrosko Czkawka.

-Czy ci Thor rozum odebrał?!- krzyknął kowal.

-To moja jedyna szansa na zdobycie szacunku. Zrozum.

-Rozumiem aż za dobrze, Czkawka. Nie pójdziesz na pewną śmierć. Zostaniesz tutaj i naostrzysz bronie. Ja idę pomóc w wiosce.- oznajmił Pyskacz po czym wybiegł z okrzykiem bojowym, by pomóc walczącym wikingom. Tymczasem brunet spojrzał w stronę swojej wyrzutni sieci. To moja jedyna okazja, pomyślał. Gdy nikt go nie widział, wybiegł z wyrzutnią, na najbliższe wzgórze, wycelował i...czekał. Czekał, aż nadarzy się okazja, by się wreszcie wykazać. Nagle chłopak znów usłyszał świst Nocnej Furii, a gdy tylko zobaczył jej zarys na niebie, strzelił. Gad wydał okrzyk bólu, po czy spadł bezwładnie do lasu. 

Czkawka był przepełniony radością. Nawet nie brał ze sobą swojej wyrzutni sieci. Poprostu pobiegł jak najszybciej do wioski, by podzielić się nowinami z swoim ojcem. Gdy dobiegł do twierdzy, wszystkie nie schwytanie smoki odleciały pozostawiając swoich braci w sieciach. Wiele z tych smoków nie przeżyje, a te które przetrwają...skończą na arenie. Czkawka czym prędzej podbiegł do Stoika, który sprawdzał stan wioski.

-Tato! Musimy pogadać!- wołał chłopak.

-Nie teraz, Czkawka. Jestem zajęty.- odpowiedział oschle wódz wioski. 

-To ważne!

-No to proszę bardzo, mów.

-Zestrzeliłem Nocną Furię!- zawołał Czkawka, po czym wszyscy wikingowie, którzy go słyszeli, parsknęli śmiechem. Nikt nie wierzył, że takiej fajtłapie udało się zestrzelić tak groźnego smoka. 

-Zjeżdżaj młody i nie marnuj mojego czasu!- warknął Stoik. 

-Jak sobie chcesz...- odpowiedział smutno Czkawka, po czym powlekł się do domu. Gdy przechodził obok bandy Sączysmarka wszyscy się z niego śmiali, oprócz jednej osoby. Astrid stała w milczeniu i przyglądała się całej tej sytuacji. Było jej szkoda Czkawki. Sama nie chciałaby znaleźć się w jego skórze. 

Tymczasem Czkawka leżał w swoim łóżku i myślał. Bolało go to, że nikt nie chciał mu uwierzyć. Zamierzał on jutro z samego rana odnaleźć zestrzelonego smoka i własnoręcznie zabić, by wikingowie uwierzyli w jego słowa. Nagle do pokoju bruneta wszedł Stoik.

-Czkawka, musimy sobie coś wyjaśnić, chłopcze.- zaczął wódz.

-O co chodzi?- zapytał Czkawka.

-Postanowiłem, że od jutra pójdziesz na smocze szkolenie. Dziękuj za to Pyskaczowi, który mnie do tego namawiał od dłuższego czasu. 

-Jasne.

Czkawka nie zamierzał chodzić na smocze szkolenie. Nie chciał on robić tego, co chce jego ojciec. Chciał mu się w końcu postawić. No i chodzi tam też Sączysmark. Jednak wiedział on, że nie ma wyboru. Jutro z samego rana musiał pójść na to szkolenie, cokolwiek by go tam nie czekało. Długo nad tym rozważał i w końcu poszedł spać z tą myślą.

Następnego dnia, Czkawka zamierzał najpierw odszukać Nocną Furię. Wziął tylko swój notes, gdzie wyrysował mapę prawdopodobnego miejsca upadku smoka i swój podręczny nóż. 

Błądził po lesie już od godziny i nie mógł znaleźć Nocnej Furii, aż nagle zobaczył połamane drzewo. To było dla niego wskazówką. Na ziemi odnalazł ślady, prowadzące w dół, gdzie leżała Nocna Furia. Czkawka był zdeterminowany. Podbiegł do smoka i wyciągnął swój nóż. Zamierzał go zabić. Jednak gdy tylko podszedł bliżej, zobaczył, że smok jest przytomny. Wpatrywal się w niego swoimi wielkimi, zielonymi oczami, oczekując na śmierć. Czkawka widząc w oczach smoka strach, miał wątpliwości. Próbował się przełamać, jednak nie mógł. 

-Co ja zrobiłem?- zapytał sam siebie.Postanowił wykonać odważny krok. Rozciął liny, wiążące Nocną Furię, by ta mogła w spokoju odlecieć. Gdy tylko smok poczuł, że jest wolny, stanął na swoje łapy i powalił Czkawkę. Swoimi wąskimi szparkami w oczach wpatrywał się w bezbronnego bruneta. Chłopak mógł już tylko liczyć na łaskę smoka. Ten wysilił się na taki sam gest, jak Czkawka i tylko wydał ostrzegawczy ryk, po czym odszedł. 

Tymczasem na arenie trening trwał w najlepsze. Pyskacz instruował swoich podopiecznych o róznych klasach smoków i o tym jakie to niebezpieczne bestie. Gdy tylko zjawił się Czkawka, przeszedł do niebezpieczniejszych prób. Z jednej z klatek uwolnił Gronkla. Ten był niezwykle rozjuszony i rzucił się od razu na Czkawkę. Ten nawet nie unikał smoka. Przygwożdżony do ściany ciężarem gada, znów czekał na łaskę smoka. Na szczęście w porę interweniował Pyskacz, który zaciągnął smoka z powrotem do swojej klatki.

-Coś ty sobie myślał, Czkawka?!- zawołał kowal, gdy tylko zamknął smoka. Chłopak jednak nic nie odpowiedział tylko wyszedł bez słowa, po czym udał się do domu. Tam rozważał, czy wrócić do Nocnej Furii w lesie, czy nie. W końcu nie wiedział on nawet o tym czy smok tam jeszcze będzie, czy może już odleci. Zamierzał on jednak zaryzykować. 

Wieczorem wziął swój notes i rysik, po czym udał się na poszukiwania smoka. Następnie wyszedł z domu, uprzednio sprawdzając, czy nikt za nim nie idzie. Gdy był pewny, że nikt go nie śledzi, udał się do lasu na poszukiwania. Krążył po nim długie godziny i gdy już myślał, że smok odleciał, od strony Kruczego urwiska rozległ się ryk Nocnej Furii.

...

Jak najszybciej zbiegł do kotliny, gdzie znajdował się smok. Chłopak ukrył się za wysokim kamieniem, skąd obserwował Nocną Furią oraz dokładnie ją narysował w swoim notesie. Zauważył wtedy, że smok nie mógł latać, co spowodowane było brakiem jednej lotki w jego ogonie. Nagle Czkawkę dopadły wyrzuty sumienia, bo to w końcu przez niego Nocna Furia nie mogła odlecieć. Chłopak postanowił zaryzykować i zejść do smoka. Na jego nieszczęście, gad zdołał go zobaczyć. 

-Spokojnie, nic ci nie zrobię.- Czkawka uspokajał smoka, gdy tylko ten szykował się do strzału. Nocna Furia nieco złagodniała, ale ciągle zachowywała ostrożność. Gad podszedł do pobliskiego jeziorka, by z tamtąd złowić rybę, jednak nic z tego nie wyszło. Czkawka postanowił pomóc i złowił dla smoka rybę rękoma. Gdy chciał ją podać smokowi, zauważył, że nie ma on zębów. Jak wielkie było jego zdziwienie gdy okazało się, że gad miał wysuwane zęby. 

Po godzinie siedzenia w kotlinie, Czkawka musiał już wracać do wioski, by żaden wiking nie nabrał podejrzeń. Choć brunet załorzyłby się, że nikt oprócz Pyskacza nie zauważyłby jego zniknięcia. Wróciwszy do wioski od razu poszedł do swojego domu, gdzie jak zwykle nie było Stoika, który zajmował się wioską. Tam Czkawka do późna sporządzał plany nowego ogona dla Nocnej Furii. Skończył późną nocą i od razu skierował się do kuźni by zacząć. Kiedyś często przychodził nocą do kuźni. W końcu to wtedy zrobił swoją wyrzutnię sieci. Szybko napalił w piecu i wziął się do pracy. Na początku zamierzał zrobić stalowy szkielet, na którym zamierzał rozwinąć wytrzymały materiał. Ogon został przez niego skończony dopiero wczesnym rankiem. Musiał szybko posprzątać kuźnię i zabrać protezę ogona, by żaden wiking nie zauważył go niosącego stalowy smoczy ogon. 

Późnym rankiem zaczęło się smocze szkolenie. Jak zwykle, Czkawce poszło najgorzej z całej grupy. W końcu kto nie mógłby się tego nie spodziewać? Byłoby zaskoczeniem gdyby ten chłopak był najlepszy. Po zakończonym treningu, Czkawka poszedł do smoka, by zanieść mu coś do jedzenia. W tym celu wziął z sobą kosz pełen ryb.

...

Całą drogę przeszedł dość szybko, gdyż na miejscu był w mgnieniu oka. Gdy doszedł do Kruczego urwiska, zobaczył Nocną Furię zwisającą na gałęzi drzewa niczym nietoperz. Czkawka niepewnie podszedł do smoka, gdyż wciąż bał się, że ten go zaatakuje. Gad był wyraźnie zaciekawiony zawartością kosza, który przyniósł ze sobą brunet i gdy tylko młody wiking kopnął kosz, by wyleciały z niego ryby, Nocna Furia zeszła z drzewa i zaczęła jeść. Nagle smok zaczął się dziwnie zachowywać. Brunet nie wiedział czym było to spowodowane, aż nagle zobaczył węgorza, który widocznie przestraszył Nocną Furię. Po skończonym posiłku, Czkawka zdecydował się na odwarzny krok. Zamierzał on dotknąć smoka. Powili zbliżał się on do niego z wyciągniętą ręką, jednak gad wyczuł jego intencje, warcząc złowrogo. 

-To nie mogło być takie proste...- powiedział Czkawka. 

Wieczorem brunet musiał wrócić do wioski. W domu już czekał na niego Stoik, który miał mu coś do przekazania. Gdy tylko zobaczył swojego syna, który próbował przekraść się do swojego pokoju, wódz zawołał go.

-Czkawka!- zawołał.

-Tak, tato?- zapytał Czkawka.

-Ostatnio zachowujesz się podejrzanie. Na całe dnie znikasz w lesie, nie pokazujesz się w kuźni. Czy ty masz coś do ukrycia?

-Ja? Czemu miałbym mieć coś do ukrycia? Przecież zachowuję się tak jak zwykle.- plątał się brunet.

-Jutro z samego rana wypływam z wikingami na poszukiwania smoczego gniazda. Postaraj się nie puścić wioski z dymem, chłopcze!- zagroził Stoik.

-Oczywiście.- Odparł Czkawka, po czym udał się do swojego pokoju. Tam wziął się za plany siodła i linki, którą mógłby sterować ogonem Nocnej Furii. W końcu smok sam nie mógł latać.

Następnego dnia, Czkawka jak zwykle udał się najpierw na smocze szkolenie. Tam byli już wszyscy i gdy tylko zjawił się brunet, Pyskacz rozpoczął szkolenie. Dzisiaj ćwiczyli w parach walkę z Zębirogiem. Niestety Czkawce do pary przypadł...Sączysmark, który cały czas się z niego nabijał.

-Lepiej wracaj do domu, Czkawuś. To miejsce dla prawdziwych wikingów!- prowokował go Sączysmark. Czkawka jednak nie odpowiadał, tylko skupiał się na przeżyciu. Tak naprawdę miał w głębokim poważaniu to, co sądził o nim Sączysmark. Brunet ciągle miał jednak asa w rękawie, a był to...węgorz. Chłopak postanowił zaryzykować, bo w końcu wczoraj Nocna Furia przed nim uciekała, to i dlaczego Zębiróg miał się go nie bać? Gdy tylko gaz wydzielany przez jedną z głów smoka opadł, do akcji wkroczył Czkawka zaganiając gada do klatki. Nikt nie mógł się nadziwić, że to Czkawce udało się poskromić smoka. Jakże wielkie było zdziwienie zebranych, gdy chłopak tak poprostu wyszedł z areny. Pyskacz i reszta próbowali za nim pobiec, lecz gdy tylko wyszli z areny, bruneta już nie było.

Późnym wieczorem Czkawka zawitał w kuźni, by tam stworzyć siodło i linkę do ogona. Jednak postanowił zrobić to z czarnego materiału, który zlewałby się z łuskami smoka, dzięki czemu trudnieł byłoby to zauważyć. Pracę udało mu się dość szybko skończyć, dzięki czemu na spokojnie posprzątał kuźnię i ruszył do domu. Zdołał jeszcze nawet pójść spać na dwie godziny. Z samego rana zebrał ogon, siodło oraz kosz pełen ryb na plecy i szybkim krokiem poszedł w stronę Kruczego urwiska. Tam zobaczył smoka.

-Smoku!- zawołał. Nocna Furia skierowała na niego swoje podejżliwe spojrzenie. Czkawka postawił przed nim kosz ryb, który zajął jego uwagę i wziął się za zamocowywanie ogona. Było to nie lada wysiłkiem, by smok nie poczuł na swojej kończynie człowieka, jednak brunetowi się udało. Jednak żeby zamocować siodło, Czkawka musiał oswoić gada. To było dla niego prawdziwym wyzwaniem. Gdy tylko Nocna Furia skończyła swoje śniadanie, chłopak po raz kolejny postanowił zbliżyć się do smoka z wyciągniętą ręką. Smok się trochę wachał, czy zaufać człowiekowi, jednak po dłuższej chwili dał się dotknąć, a co za tym idzie- także oswoić.

-Jakby cię tu nazwać? Może Szczerbatek?- zaproponował Czkawka, na co smok z radością kiwnął głową.- Chcesz znów latać?- brunet znów zapytał, na co Nocna Furia kiwnęła twierdząco głową. Czkawka pokazał siodło smokowi,który je obwąchał. Nie widząc sprzeciwu, Czkawka przystąpił do łączenia siodła z ogonem. Po skończonej pracy, dosiadł smoka. Ten czując ciężar na swoich plecach, wzniósł się w powietrze. Jednak przez brak zrozumienia i doświadczenia Czkawki, wraz z smokiem szybko runęli na ziemię.

Rozdział 2:

Najbliższe dni, Czkawka spędzał w kuźni, na smoczym szkoleniu i trenując latanie wraz z Szczerbatkiem. Dzięki czasie spędzonym z smokiem, na smoczym szkoleniu brunet był najlepszy, co zdziwiło chyba każdego. Nikt nie wiedział, co było przyczyną tak nagłego postępu tego chłopaka, jednak przez to zyskał wiele w oczach wikingów. Jednak zbliżał się koniec szkolenia i najlepszy miał okazję zabicia pierwszego smoka. Kandydatów było dwóch. Astrid i Czkawka. Mimo to to nie najlepsza wojowniczka była faworytem, tylko Czkawka. 

Brunet właśnie kierował się do Szczerbatka, by z nim trochę potrenować, ale nie wiedział, że po drodze śledziła go Astrid. Na miejscu wojowniczka zobaczyła widok, który zmroził krew w jej żyłach. Zobaczyła bowiem jak Czkawka rozmawia z smokiem! I to Nocną Furią! Był to dla niej szok. Jak najszybciej pobiegła do wioski, by o wszystkim poinformować wodza, któy niedawno wrócił z wyprawy. Nie wspomniała jednak, że widziała Czkawkę. Nie wiedziała dlaczego, ale było w nim coś, co ją przyciągało do niego niczym magnes. W Kruczym urwisku smok został uwięziony przez kilkunastu wikingów. Miał być atrakcją na jutrzejszym ostatnim dniu smoczego szkolenia. Wieczorem miał zostać wyłoniony kandydat do zamordowania Nocnej Furii. 

Dwójka kandydatów stała na przeciw siebie. Jedno z nich miało zostać wybrane do zamordowania smoka. Miejscowa szamanka Gothi miała wybrać osobę, która dostąpi tego zaszczytu. Na arenie zapadła cisza. Szamanka długo nie wybierała kandydata, aż w końcu zdecydowała...wybrała Czkawkę. Chłopak starał się udawać radość. Nie cieszył się ze względu na czas spędzony wraz z Szczerbatkiem. Dzięki niemu dostrzegł, że smoki nie są groźne. Niestety nie mógł nic zrobić. 

Następnego dnia, Czkawka poszedł na arenę. Na trybunach już siedzieli prawie wszyscy wikingowie z wioski. Brunet stał przed wrotami do areny. Nie wiedział jeszcze, że będzie walczył przeciwko Szczerbatkowi. Przed walką, podszedł do niego Stoik.

-Synu, jestem z ciebie dumny.-rzekł wódz.

-Dzięki...tato.- odpowiedział Czkawka, po czym wybrał sobie broń, był to nóż, a następnie wszedł na arenę. Tam Stoik wygłosił przemowę, której Czkawka w ogóle nie słuchał. Skupiał się na swoim zadaniu. Nagle klatka się otworzyła, a z niej wyszedł Szczerbatek. W brunecie się zagotowało, widząc spętanego przyjaciela. Ruszył do niego, biegnąc i rozciął krępujące go liny. Na szczęście wikingowie nie zauważyli siodła, co znaczy, że zadziałało. Widzowie byli zdziwieni poczynaniami Czkawki, który nie zamierzał zabić smoka.

-DOŚĆ TEGO!- krzyknął Czkawka.

-Zabij go!- krzyknął ktoś z tłumu.

-Dzisiaj nie zginie żaden smok.- mówiąc to, zasłonił smoka swoim ciałem.

-Co ty wyprawiasz, Czkawka?!- krzyknął Stoik.

-To, co widzisz!

-Złapać go! Natychmiast!- rozkazał wódz. Czkawka wskoczył na siodło Szczerbatka, zaś smok od razu zerwał się w powietrze, zataczając koło w powietrzu. Wszystkiemu wpatrywała się zdezorientowana Astrid, która szybko pobiegła za Czkawką, który nie odleciał jeszcze z wyspy. Domyślała się, dokąd może się kierować, więc pobiegła do kruczego urwiska. Intuicja jej nie okłamała, gdyż Czkawka rzeczywiście tam był.

-Czego chcesz?- zapytał brunet nie odwracając się.

-Co ty robisz?- zapytała Astrid.

-Ratuję przyjaciela.

-Nie musisz uciekać.

-Nie znasz mojego ojca. On zaraz tu przybiegnie i zabije go.- wskazał na smoka.- A mnie wyrzuci z wyspy. Lepiej żebym uciekł.

-Odwrócę ich uwagę.- zaproponowała Astrid.

-Nie ma sensu. Za dużo ryzykujesz. Powiedz, że próbowałaś mnie powstrzymać, ale nie dałaś rady Nocnej Furii. Być może kiedyś wrócę.- powiedział Czkawka, po czym wzbił się na Szczerbatku w powietrze. 

...

Chwilę po tym, jak Czkawka odleciał, w Kruczym urwisku zjawił się Stoik, a z nim dwunastu wikingów z Sączyśłinem na czele. Wódz od razu zauważył Astrid, która wpatrywała się w niebo. Pełen złości, Stoik cisnął swoim toporem o ziemię.

-Próbowałam go powstrzymać, wodzu, ale jego Nocna Furia mnie zaatakowała i ledwo zdołałam uniknąć śmierci.- powiedziała Astrid, jak kazał jej Czkawka.

-Zebrać wszystkich w twierdzy!- rozkazał wódz.

Godzinę później wszyscy wikingowie zebrani w twierdzy czekali na przemowę wodza, który bacznie obserwował wszystkich zebranych. W końcu wstąpił na podest i zaczął przemowę.

-Z pewnością wiecie, że Czkawka uciekł z wyspy na Nocnej Furii.- zaczął Stoik.

-Co zamierzasz z tym zrobić?!- krzyknął któryś z wikingów.

-Jutro wyruszymy z wyprawą i odnajdziemy Czkawkę. Następnie zabijemy jego smoka, zaś jego samego...oskarżymy o zdradę i skażemy na...śmierć.- powiedział Stoik. Na te słowa Astrid zamarła. Pyskacz również się tym bardzo przejął. Gdy tylko Stoik wyszedł z twierdzy, kowal pobiegł za nim.

-Czy tobie rozum odjęło?! Chcesz skazać na śmierć swojego jedynego syna?!- Pyskacz próbował przemówić do rozsądku swojemu przyjacielowi. 

-On nigdy nie był moim synem, Pyskacz. Ja go nigdy nie chciałem. Słaby, wątły...to miał być przyszły wódz Berk?- zapytał Stoik.

-Opanuj się! Valka nigdy by ci tego nie wybaczyła!- krzyknął rozwścieczony Pyskacz.

-Jej tu nie ma! Smoki ją zabiły!- wódz wioski odpowiedział krzykiem. Kowal wiedział, że teraz nie zdoła przemówić do rozsądku Stoikowi, więc poszedł do kuźni. Tam zajął się swoją pracą.

Tymczasem Astrid trenowała w lesie. Cały czas myślała nad słowami wodza. Czkawka nie mógł wrócić, a ona nie wiedziała jak go ostrzec. Przecież musiał być jakiś sposób by się z nim skontaktować.

W tym samym czasie Czkawka leciał na Szczerbatku przed siebie. Obaj szukali jakiejś wyspy, niedaleko domu, by się na niej ukryć. Czemu niedaleko Berk? Chłopak sam nie mógł sobie odpowiedzieć na to pytanie. Poprostu czuł, że musi być w miarę blisko domu, ale nie za blisko, by w razie potrzeby wrócić. Brunet domyślał się, co go będzie czekało po jego powrocie. Wiedział, że Stoik był wybuchowy pod wpływem chwili. 

Lecieli tak przez dłuższy czas, aż nagle znaleźli wyspę idealną. Była ona dość mała, jednak z powietrza udało się dostrzec pozostałości po jakiejść zrujnowanej osadzie. Właśnie tam Czkawka kazał wylądować Szczerbatkowi. Po wylądowaniu zszedł z siodła i rozejrzał się po ruinach wioski. Na jego szczeście, znalazł kuźnię zdatną do pracy i nie uszkodzoną chatę. W środku przeważał zapach stęchlizny. Chłopak zachowując ostrożność, wszedł w głąb chaty, w celu jej przeszukania. Znalazł tam miecz z dziwnie lekkiej stali. Był on niezwykle wytrzymały, bardziej niż miecz z normalnej stali. Oprócz tego, znalazł też sporo skór zwierząt domowych, a także czarny materiał. Postanowił to wszystko wziąć i zrobić z tego strój do latania, bo w normalnych ubraniach szybko marzł na tak dużych wysokościach. 

Rozdział 3:

Od ucieczki Czkawki z Berk minęły trzy miesiące. Dotychczasowe próby odnalezienia bruneta kończyły się niepowodzeniem. Mimo to Stoik się nie poddawał. Zamierzał znaleźć i ukarać swojego syna. Oprócz tego, rózni kupcy dostarczali na Berk niepokojące informacje. Ponoć na południowych wodach, łowcy smoków zostali zaatakowani przez zamaskowanego jeźdzca Nocnej Furii. Wiadomość ta mocno zaniepokoiła wikingów, a najbardziej Stoika, któy domyślała się kto jest nowym smoczym jeźdzcem. 

Tymczasem Czkawka siedział w kuźni na swojej wyspie. Planował on atak na konwój łowców smoków. Jednak to musiało na niego poczekać. Jego priorytetem było odzyskanie swoich notatek z Berk. W tym celu musiał on wrócić tam w przebraniu i skontaktować się z zaufaną osobą. Brunet liczył, że będzie to Astrid, która chciała mu pomóc przy ucieczce. Szybko założył strój wikinga, zamiast swojego stroju do latania i wskoczył na siodło Szczerbatka, który od razu poleciał na Berk. 

-Jak myśłisz mordko, zgodzi się nam pomóc, czy nas wwyda?- zapytał Czkawka. Smok spojrzał się na niego, jakby chciał go podnieść na duchu.-Nie chcę by stała ci się krzywda.- dodał Czkawka.

Po trzech godzinach lotu, wylądowali w Kruczym urwisku. Tam brunet zostawił smoka, a sam poszedł do wioski. Zatrzymał się dopiero pod domem Astrid, na którą czekał. Nagle Czkawce stanęło serce, gdy przeszedł koło niego jego ojciec, który na szczęście go nie poznał. W końcu było o to trudno. Przez te trzy miesiące chłopak dorobił się paru blizn i ściął włosy na krótsze, dzięki czemu zmienił się nie do poznania. W końcu zobaczył Astrid, która wracała z areny. Ona również nie poznała Czkawki.

-Astrid, poczekaj chwilę.- rzekł brunet. Dziewczyna się zatrzymała i zamarła, słysząc głos Czkawki.

-Co ty tu robisz?!- zapytała prawie krzycząc.

-Lepiej nie tutaj. Chcę ci przekazać, byś się ze mną spotkała tego wieczoru w Kruczym urwisku. Pilnie potrzebuję twojej pomocy.- powiedział Czkawka, po czym odszedł. 

Właśnie nastał wieczór. Czkawka czekał na Astrid w nadzieji, że ta go nie wyda wodzowi. Nie chciał ryzykować śmierci Szczerbatka. Nagle zobaczył Astrid. Była sama i nie miała przy sobie nawet broni. Ucieszyło to Czkawkę, któremu kamień spadł z serca.

-Nikt cię nie śledził?- zapytał Czkawka. Zza jego plecy wyszedł Szczerbatek, który do tej pory spał. Chciał on bronić swojego przyjaciela, w razie jakby Astrid go zaatakowała.

-Nikt mnie nie śledził.- odparła blondynka, kierując wzrok na smoka. Patrzyła na niego z strachem oraz podziwem. W końcu była to Nocna Furia.

-To dobrze. Chcę cię prosić o przysługę. Wkradnij się do mojego pokoju i zabierz moje notatki oraz notes. Ja w tym czasie polecę po swój strój i uwolnię smoki. Ale masz czekać na mój sygnał. Gdy usłyszysz świst smoka, wtedy wikingowie będą zajęci walką ze mną, a ty wkradniesz się.

-Za dużo ryzykujesz, Czkawka.

-Dam sobie radę.

-Nic nie rozumiesz. Twój ojciec chce zabić twojego smoka, a ciebie skazać na śmierć.- powiedziała przejęta Astrid.

-Domyślam się. Dam sobie radę, nie takie rzeczy już robiłem.- Czkawka uspokajał Astrid. Czym prędzej wskoczył na siodło smoka i odleciał na swoją wyspę, aby się przebrać. Tam wziął jeszcze swój miecz, który znalazł w chacie i przypiął Szczerbatkowi do siodła. 

-No mordko, gotów znów zaryzykować?- smok odpowieciał wesołym ryknięciem, co oznaczało tak. Razem wzbili się w powietrze i ruszyli na Berk. Tam niedaleko domu wodza czekała Astrid na sygnał Czkawki. Była już dość późna noc, co dodatkowo sprzyjało Czkawce, który był prawie niewidoczny. Nad centrum wioski, Szczerbatek wydał charakterystyczny dźwięk Nocnej Furii, co postawiło na nogi wszystkich wikingów. Przy arenie, Czkawka zeskoczył z siodła Szczerbatka, a następnie wbiegł do areny. Smok pobiegł za nim. Jeszcze przed uwolnieniem smoków, brunet przełączył tryb ogonu smoka na automatyczny, by w razie niebezpieczeństwa Szczerbatek odleciał bez jeźdzca. Smokowi to się nie spodobało, ale dobrze znał Czkawkę i wiedział, że ma plan. 

-Strzel w kraty i uwolnij smoki.- rozkazał Czkawka. Nocna Furia wykonała polecenie i uwolniła wszystkie gady. Dzięki temu, udało się zrobic zamieszanie w wiosce. Jeździec czym prędzej wybiegł z areny, a tam czekało na niego dwudziestu wikingów, z Stoikiem na Czele. Reszta wioski zajmowała się pokonaniem smoków z areny. 

-Leć Szczerbatku!- krzyknął Czkawka, wyciągając swój miecz. Smok bardzo niechętnie, ale wykonał polecenie swojego przyjaciela, tym samym zostawiając go samego.

-A więc jednak wróciłeś.- powiedział powoli Stoik.

-Zostawiłem tutaj parę rzeczy, które są mi niezbędne.- powiedział spokojnie Czkawka.

-Poddaj się, synu.

-Nigdy!- krzyknął brunet po czym rzucił się z krzykiem na wikingów. Wiedział, że nie ma szans. Mimo to walczył do samego końca, aż jakiś wiking nie uderzył go w potylicę. 

Tymczasem Astrid wybiegła z domu wodza i zobaczyła smoka Czawki, który na nią czekał. Ten wskazał na siodło, dając do zrozumienia, żeby wojowniczka na nim poleciała. Ta pomimo lęku zaryzykowała i razem polecieli po wsparcie innych smoków. Astrid wiedziała, że smok Czkawki nie zrobi jej krzywdy.

Czkawka obudził się następnego dnia w lochu. Trafiła mu się najgorsza cela. Było w niej zimno, ciemno i mokro. Pilnowało go dwóch strażników. Brunet liczył, że Szczerbatek przyleci jak najszybciej. Nagle do jego celi wszedł Stoik, który bez słowa postawił go na nogi siłą i związał mu ręce liną.

-Czkawko Haddocku, za swą zdradę zostajesz skazany na karę śmierci. Wyrok zostanie wykonany poprzez zepchnięcie cię z klifu na skały.- oznajmił Stoik, ciągnąc go za sobą na klif, z którego miał skoczyć. Czas dłużył mu się niemiłosiernie. Zaczynał tracić nadzieję, gdy już dochodził do klifu. Mimo wszystko, chłopak nie żałował niczego. Przez ostatnie tzry miesiące żył pełnią życia. W końcu doszli do celu. Przy klifie stał Sączyślin, Pyskacz oraz Gothi. Kowal nawet nie chciał aptrzeć na to co się zaraz stanie. Miał za złe przyjacielowi, że skazał na śmierć swojego syna. 

-Czy przyznajesz się do zdrady?- zapytał Sączyślin. Nagle w oddali Czkawka zobaczył wiele dziwnych kształtów. Szybko się zorientował, że leci odsiecz.

-Czy przyznaję się, że zdradziłem? Robiłem to co musiałem, by chronić przyjaciela. Chcecie wiedzieć kto zdradził? Mój ojciec. Skazał na śmierć syna. Za to spotka cię zemsta Odyna, tato.- powiedział Czkawka, po czym sam skoczył z klifu. Pyskacz szybko spojżał w dół i...nie wierzył. Czkawka leciał na Nocnej Furii wraz z Astrid. To jeszcze bardziej zdenerwowało Stoika. 

-Dzięki mordko.- powiedział Czkawka do Szczerbatka.

-Jesteś szalony.- powiedziała Astrid.

-Być może, ale to jeszcze nie koniec. Szczerbatku zabierz Astrid na naszą wyspę. Tu chyba nie będzie już mile widziana.- rozkazał Czkawka, po czym przeskoczył na jakiegoś Śmiertnika Zębacza.

-No dobrze smoki!- zaczął Czkawka.- Spalić!- wydał rozkaz, po czym wszystkie smoki zabrały się do palenia budynków na Berk. Czkawka sam spalił zbrojownię oraz dom swojego ojca. Nalot smoków nie trwał jednak długo, gdyż Czkawka rozkazał szybko się wycofać, a sam poleciał na Śmierniku do domu, na swojej wyspie. Tam już czekał Szczerbatek, a z nim Astrid.

...

Czkawka spokojnie rozkazał Śmiertnikowi wylądować obok Szczerbatka. Następnie zszedł z niego i skierował się do Astrid.

-Mogę zadać ci pytanie?- zapytał.

-Jasne.- odpowiedziała dziweczyna.

-Czemu mi pomogłaś? Przeze mnie nie możesz nawet wrócić do wioski, bo spotka cię ten sam los, co mnie. Warto było ryzykować?- Czkawka tym pytaniem wprawił Astrid w osłupienie. W końcu jak miała mu powiedzieć, że na parę tygodni pzred jego ucieczką zaczęła coś do niego czuć. 

-Ja...nie wiem...poprostu czułam, że musiałam.- odpowiedziała po chwili.

-Dziękuję.- powiedział po chwili milczenia brunet.- Za to, że mnie nie wydałaś.- dodał.

-Nie ma sprawy.

-Skoro już tu jesteś, to chyba będziesz potrzebowała smoka, a tak się składa, że ten Śmiertnik Zębacz chyba cię polubił.- rzekł Czkawka, wskazując na smoka, który łasił się do Astrid.

-No nie wiem...

-Dosiadłaś Nocną Furię. Dasz sobie radę. 

-No dobrze.- powiedziała Astrid. Czkawka instruował Astrid, jak oswoić smoka. Mimo uczuciu strachu, udało jej się oswoić Śmiertnika, którą nazwała Wichura. Wieczorem, gdy Czkawka siedział przy swoich notatkach, w kuźni, przyszła do niego Astrid, któa trzymała w ręku jego notes i różne notatki, które miała wykraść z jego pokoju. 

-Dlaczego tak dużo siedziałeś nad tą legendą o smoczym jeźdzcu?- zapytała blondynka.

-Bo widzisz...Odkąd poznałem Szczerbatka zastanawiam się nad tym, czy będę kolejnym smoczym jeźdzcem. W końcu każdy latał na Nocnej Furii. A Szczerbek jest prawdopodobnie ostatnim przedstawicielem tej rasy.

-Życia nie oszukasz, Czkawka. Na Berk słyszałam od kupców, że ciebie już nazywają smoczym jeźdzcem. Na południowych wodach jesteś utrapieniem łowców.

-Zaatakowałem ich jeden konwój smoków. To były te smoki, z którymi po mnie przyleciał Szczerbatek.

-Czy chcesz, czy nie...ty już jesteś smoczym jeźdzcem.- powiedziała Astrid, na co Czkawka się uśmiechnął pod nosem. 

Następnego dnia, z samego rana, brunet wyleciał wraz z Szczerbatkiem, by zaatakować konwój, który miał za niedługo przepływać tymi wodami. Jak na zawołanie, Czkawka w oddali zobaczył łódź łowców. Jak najszybciej do niej podleciał. W locie założył swoją maskę z kilkoma kolcami po środku, by łowcy nie zobaczyli jego twarzy. Jeszcze zanim wróg zauważył jeźdzca, ten zdołał zniszczyć maszt, przez co statek stanął na wodzie. Łowcy zaczęłi do niego strzelać z kusz, jednak ten ominął wszystkie bełty, oprócz jednego, który trafił go w obojczyk. Nie poddając się jednak niszczył dalej statek łowców, przypadkowo robiąc dziurę, przez którą wyleciały wszystkie smoki. Misja Czkawki została zakończona i wydał Szczerbatkowi rozkaz powrotu do domu.

-Dobrze się spisałeś, mordko.- pochwalił smoka. Brunet trzymał się w siodle ostatnimi siłami i gdy tylko wylądowali, ten zsunął się z siodła. Na szczęście zobaczyła go Astrid, która natychmiast do niego podbiegła. Szybko zdjęła górną część kombinezonu, by opatrzeć jego ranę. Na nieszczęście nie znała się ona na opatrywaniu ran. Nie miała jednak już czasu. Wyjęła bełt, który tkwił w Czkawce, przez co rana jeszcze bardziej krwawiła. Szybko przyłożyła opatrunek do rany i uciskała tak długo, aż przestała krwawić. Po jakimś czasie, Czkawka odzyskał przytomność. Leżał on w łóżku, w chacie. Obok niego siedziała Astrid, któa co jakiś czas przemywała mu rozpalone czoło. 

-Co się stało?- zapytał chłopak.

-Żyjesz! Trafił cię bełt i ledwo przeżyłeś.- powiedziała zmartwiona.- Niestety masz bardzo wysoką gorączkę.

-Dzięki.

-Nie ma za co. Masz u mnie dług.- powiedziała z uśmiechem Astrid.

-Najwyraźniej.

...

Czkawka nie mógł długo leżeć w jednym miejscu. Pomimo sprzeciwów Astrid, jeździec poszedł do kuźni. Zamierzał on wymyślić plan, jak uprzykrzyć łowcą żyia. W końcu nie mogli tak bezkarnie porywać smoki. W tym celu, wyciągnął swoje notatki i je analizował. Przez ostatnie dwa miesiące prowadził obserwację pobliskiej bazy łowców, jednak było ich za dużo, by przeprowadzić samotny atak. Sam też niepotrzebnie nie chciał narażać Astrid, w której od dziecka był zakochany, jednak tego nie okazywał. Wiedział, że nie ma najmniejszych szans u niej, więc nawet się tym nie przejmował. Nagle jego pracę przerwała Astrid.

-Widzę, że jesteś zajęty.- zaczęła.

-Tak trochę.- odparł Czkawka, wpatrując się w mapę bazy łowców.

-Co to?- wojowniczka wskazała na mapę.

-Plan bazy łowców smoków. Mam zamiar ich jutro zaatakować. Jest ich tam jednak zbyt dużo.

-Przyda ci się chyba moja pomoc.

-Nie chciałbym niepotrzebnie ryzykować czyimś życiem. Mam dla ciebie inne zadanie. Potrzebuję kogoś na Berk, żeby mnie na bieżąco informował. Gdy uporam się z tutejszymi łowcami, postaram się przemówić do rozumu ojca.

-Czyli chcesz żebym tam poleciała? Za ciepło to mnie nie przyjmą...

-Powiesz, że groziłem zrównaniem wioski z ziemią, jeśli mi nie pomożesz. To powinno przekonać mojego ojca.- powiedział Czkawka.

-Jak mnie tam przetransportujesz?

-Niedługo będzie przepływał Johan. Powiem mu o moim planie, a on cię zabierze na Berk.

-Myślisz, że to zadziała?- zapytała z niedowierzeniem w oczach Astrid.

-Mam taką nadzieję.- powiedział Czkawka. 

Wieczorem przepływał Johan, który zawsze lubił Czkawkę. Jeździec wytłumaczył swój plan kupcowi, który się zgodził przewieźć Astrid na Berk. Miał on powiedzieć, że znalazł ją nieprzytomną na małej łódce. Po wytłumaczeniu planu, chłopak pożegnał się z kupcem oraz blondynką, a sam poleciał do bazy łowców. Musiał działać niepostrzeżenie, więc zostałwił Szczerbatka w lesie. Smok nie chciał zostawiać swojego przyjaciela bez opieki, ale Czkawka doskonale wiedział, co robi. Poza tym nie chciał narażać przyjaciela. Gdy wyszedł z lasu, zwabił jednego z łowców, który poszedł za brunetem. W bezpiecznej odległości, Czkawka ogłuszył przeciwnika, zabierając jego strój. Dzięki temu mógł niepostrzeżenie dostać się do bazy łowców i sabotować ich działania.

Czkawka spokojnie rozglądał się po całym kompleksie, gdy nagle zobaczył jak wszyscy zbierają się na jakimś placu, więc postanowił, że i on tam pójdzie. Niestety szybko tego pożałował. Zobaczył bowiem, jak jeden z łowców zabija nieposłusznego smoka. Ten widok rozdrażnił Czkawkę, który chciał się rzucić na łowcę, jednak nie mógł wzbudzać podejrzeń. Wiedział tylko jedno. Wiedział, że spali tą bazę w cholere. A każdego łowcę, który zabił smoka, zabije własnoręcznie. Nagle Czkawka wpadł na jakiegoś łowcę, przez co jego chełm spadł mu z głowy. Chłopak dziękował w tym momencie samemu Odynowi, że w trakcie nalotów na łowców nosił swoją maskę.

...

Tymczasem Johan dopłynął do wyspy. Z pokładu statku wyszła Astrid. Wikingowie wlepiali w nią spojrzenia z niedowierzeniem. Na jej nieszczęście w pobliżu znajdował się Stoik, który od razu podszedł do wojowniczki, która myślała, co powiedzieć wodzowi. 

-Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie, dlaczego pomagałaś mojemu synowi.- powiedział wódz, groźnym tonem.

-Wodzu...on groził, że zrówna wioskę z ziemią, jeśli mu nie pomogę. Nie miałam wyboru.- kłamała Astrid. Dziewczyna miała nadzieję, że Stoik jej uwierzy, bo inaczej słono mogła zapłacić za pomoc Czkawce. 

-Skoro pomagałaś mu nie z swojej woli...możesz czuć się już spokojnie. W końcu jesteś wśród swoich.- wojowczniczce kamień spadł z serca. Na szczęście Stoik jej uwierzył. Dziewczyna jak najszybciej ruszyła do swojego domu. 

Tymczasem u Czkawki sprawy miały się nieco gorzej. Chłopak cały czas obawiał się o to, że ktoś znajdzie Szczerbatka, albo odkryje jego tożsamość. Na nieszczęście nie udało mu się jeszcze wybadać zamiarów łowców. Nagle do bazy wbiegł łowca, który został ogłuszony przez Czkawkę. Jeździec nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Mężczyzna od razu wydał, że został ogłuszony przez smoczego jeźdzca. Następnie wskazał na postać Czkawki. Nagle zobaczył, jak przez drugą bramę, łowcy prowadzą Szczerbatka w klatce. 

-Poddaj się, albo twój smok zginie.- rozkazał jeden z łowców. Nagle na dachach pojawili się kusznicy, celujący do Nocnej Furii. Na ziemi także do klatki smoka zbliżali się łowcy z mieczami. Czkawka nie mógł naraż przyjaciela, więc nie mając wyboru...poddał się łowcom. Jeden z mężczyzn zakuł jego dłonie w kajdany, a następnie zaprowadził do celi. Było tam pusto, ciemno, a w okół roznosił się smród stęchlizny. Jeździec mógł liczyć tylko na siebie. Nagle łowca otworzył kraty celi i dosłownie wrzucił tam bruneta. Chłopak padł z hukiem na ziemię. Czuł przeszywający ból w prawej ręce i wiedział, że musiała się złamać, pod wpływem upadku. Szybko usiadł, oparł się o ścianę i...czekał. Na co? Tego jeszcze nie wiedział, ale starał się utworzyć jakiś w miarę sensowny plan ucieczki. Miał on tylko nadzieję, że łowcy nie zdążyli zrobić Szczerbatkowi krzywdy. Chłopak rozejrzał się po swojej celi i w ciemnym rogu zobaczył zarys postaci. Był to młody mężczyzna, w wieku zbliżonym do Czkawki. Miał krótkie, siwe włosy, co wydało się Czkawce dziwne, pomimo młodego wieku. Oczy miał koloru szarego. Siedział skulony, jakby się czegoś bał.

-Jak się nazywasz?- zapytał po chwili brunet.

-Jestem Rengar.- odparł bez namysłu więzień.

-Miło mi...ja jestem Czkawka.

-Czy ty...jesteś smoczym jeźdzcem?- zapytał Rengar, który słyszał, co działo się na placu.

-Tak.

-Mam dla ciebie radę. Nie próbuj uciekać. Łowcy zabiją i ciebie i twojego smoka.

-Dzięki za ostrzeżenie.

...

Tymczasem na Berk życie toczyło się jak zwykle, czyli spokojnie. Każdy wiking zajmował się swoją pracą. Na wyspie trwały ostatnie dni, przed wielkimi zbiorami zapasów przed zimą. Mieszkańcy cieszyli się ostatnimi pogodnymi dniami, jednocześnie pracując ciężko. Stoik przechadzał się po wiosce, jednocześnie robiąc spis wszystkich zapasów, jakich udało się do tej pory zebrać. 

W międzyczasie Astrid siedziała w lesie i rzucała swoim toporem w drzewa. Wojowniczka czekała, aż przybędzie Czkawka, który nie dawał znaku życia od tygodnia. Blondynka zastanawiała się, co musiało przydarzyć się jej przyjacielowi. Zmęczona po długim treningu i oczekiwaniu na bruneta, Astrid poszła w końcu do swojej chaty, gdzie poszła spać.

W tym samym czasie, Czkawka siedział na przesłuchaniu u jednego z łowców. Był dowódca ich bazy. Nazywał się Viggo i z postury przypominał bardziej Czkawkę, niż normalnego łowcę smoków. 

-To może zaczniemy jeszcze raz.- zaproponował łowca, uderzając Czkawkę pięścią w twarz. Brunet tylko wypluł krew na podłogę i nic nie odpowiedział.

-Nic ode mnie nie wyciągniesz.- powiedział związany jeździec po chwili.

-Może jednak mi się uda.- rzekł mężczyzna i ruchem ręki kazał wprowadzić smoka Czkawki do pomieszczenia.- To może zawrzemy taki układ: ty mi powiesz, gdzie ukryłeś smocze oko, a ja oszczędzę twojego smoka. Nagle Czkawka sobie przypomniał o co chodzi Viggo. Kiedy pierwszy raz dokonał nalotu na łowców, wkradł się do kajuty kapitana, a tam znalazł dziwną podłużną rzecz, która na końcu miała wyrzeźbiony łeb smoka. Brunet zabrał to w bezpieczne miejsce i schował tak, by żaden łowca tego nie odnalazł. 

-Nie zabijesz go. Dobrze wiesz, że za tego smoka dostaniesz tyle pieniędzy, że będziesz jednym z bogatszych ludzi.- powiedział Czkawka.

-Może i tak, a może nie.- powiedział łowca, który po raz kolejny uderzył chłopaka, tym razem w brzuch. Czkawka przez chwilę nie mógł złapać oddechu, przez co zaczął się dusić, jednak szybko zdołał złapać trochę powietrza. Po chwili Viggo kazał odprowadzić Czkawkę do lochu. Chłopak nie wiedział ile przetrzymóją go łowcy. Może tydzień, może miesiąc. Brunet stracił już rachubę czasu. Przez ostatni czas, Czkawka był bity na przesłuchaniach. Jego złamana ręka wyglądała...bardzo źle. Wiedział, że ktoś musi mu ją opatrzeć.Mimo to, bardziej przejmował się o Szczerbatka. Czkawka wiedział, że musi jak najszybciej znaleźć drogę ucieczki i postanowił uciec właśnie dzisiaj w nocy. Miał już nawet plan.

Gdy księżyc był już w zenicie, Czkawka postanowił zasymulować chorobę, by zwabić do siebie jedynego strażnika. Gdy jego plan zadziałał, a łowca podszedł, by sprawdzić co się dzieje z Czkawką, ten szybko ogłuszył mężczyznę kamieniem, a następnie wybiegł z więzienia. Rozejrzał się po placu, gdy nagle zobaczył Szczerbatka, który był na samym środku. Jeździec szybko podbiegł do jego klatki i otworzył ją najciszej, jak potrafił. Gdy tylko otworzył klatkę, Nocna Furia polizała swojego jeźdzca po twarzy, w ramach podziękowania.

-Nie mamy czasu, Szczerbatku.- powiedział Czkawka ostatkami sił. Był on zupełnie wykończony. Szybko wskoczył na siodło smoka, a ten od razu wzbił się w powietrze. Brunet zdał się na smoka i dał mu wybrać kierunek lotu. Lecieli na północ, na swoją wyspę. Gdy tylko do niej dolecieli, Czkawka zsunął się z siodła. Zaklnął lekko pod nosem, że nie było tu Astrid, którą przecież Czkawka wysłał na Berk. Mimo to, chłopak ostatkiem sił ruszył do chaty, skąd wyjął opatrunki i opatrzył najpierw swoją rękę, a potem resztę ciała. Potem padł na łóżko i...zasnął. A przy nim leżał Szczerbatek. Czkawka obudził się następnego dnia. Wstał on dość późno, gdyż dopiero po południu.

Gdy brunet się ubrał, postanowił polecieć na Berk, by tam Astrid mogła mu powiedzieć, co dzieje się na wyspie. Po dwóch godzinach lotu, chłopak wraz z smokiem wylądowali w lesie. Tam Czkawka bawił się z Szczerbatkiem do czasu, aż nie zobaczył w lesie Astrid. Z początku przyglądał się jej z ukrycia, jednak w końcu postanowił z nią pogadać.

-Masz jakieś wiadomości dla mnie?- zapytał jeździec

-Nie działo się nic ciekawego. Bliźniaki jak zwykle coś spaliły, Stoik wyruszył z wyprawą, by odnaleźć smocze leże, a przy okazji i ciebie pewnie.- odpowiedziała Astrid.

-Czyli nic ciekawego. 

-Jak tam radzi sobie Wichura.- Astrid zapytała o swoją smoczycę.

-Czasem bawi się ze Szczerbatkiem, jednak ostatnio jej nie widziałem.- odpowiedział szczerze Czkawka.- Jednak na pewno jest na wyspie. Poprostu przez ostatni tydzień łowcy...trochę mnie poobijali.- rzekł jeździec, pokazując lekko spuchniętą rękę.

-W coś ty się znowu wpakował?

-Byłem trochę nieuważny i mnie złapali. Miałem nawet okazję porozmawiać z tamtejszym przywódcą.- pochwalił się jeździec. 

-Uważaj na siebie.- powiedziała Astrid, lekko uderzając go w ramię. 

...

Advertisement