Jak Wytresować Smoka Wiki
Jak Wytresować Smoka Wiki
(Wpis na blogu utworzony lub zaktualizowany.)
(Wpis na blogu utworzony lub zaktualizowany.)
Linia 16: Linia 16:
   
 
Gdy on czytał krótki list Szczerbatek poszedł schodami na górę i po chwili chłopak usłyszał jego wołanie. Ruszył za smokiem i po chwili znalazł się na piętrze. Wyglądało to na sypialnię. Podwójną sypialnie. Piętrowe łóżko stało pod ścianą a przy ścianie tu obok stały dwa biurka. Było tam też okno zamykane klapą dość duże aby Szczerbatek mógł przez nie wylecieć. Nagle z dołu rozległo się skrzypnięcie drzwi. Zapewne wrócił właściciel i nie był by zbyt zadowolony gdyby odkrył  nieporszonych gości. Czkawka szybko dosiadł smoka i wylecieli przez otwarte okno. W pośpiechu nie zauważyli, że z belki pod sufitem przyglądałym im się bacznie dwie pary jasnobłękitnych oczu.
 
Gdy on czytał krótki list Szczerbatek poszedł schodami na górę i po chwili chłopak usłyszał jego wołanie. Ruszył za smokiem i po chwili znalazł się na piętrze. Wyglądało to na sypialnię. Podwójną sypialnie. Piętrowe łóżko stało pod ścianą a przy ścianie tu obok stały dwa biurka. Było tam też okno zamykane klapą dość duże aby Szczerbatek mógł przez nie wylecieć. Nagle z dołu rozległo się skrzypnięcie drzwi. Zapewne wrócił właściciel i nie był by zbyt zadowolony gdyby odkrył  nieporszonych gości. Czkawka szybko dosiadł smoka i wylecieli przez otwarte okno. W pośpiechu nie zauważyli, że z belki pod sufitem przyglądałym im się bacznie dwie pary jasnobłękitnych oczu.
  +
  +
  +
==Rozdział 1==
  +
Gdy Czkawka wrócił do wioski od razu zwrócił się do ojca w sprawie tego dziwnego domu stojącego, na drugim końcu wyspy. Stoick postanowił samodzielnie rozwiązać tę sprawę i tak też się stało. Wkrótce do wioski przybył nowy mieszkaniec który za namową wodza wikingów przeprowadził się tam wraz z rodziną. Wszyscy widzieli, że była to dziwna rodzina i wyraźnie nie pochodziła stąd. Mąż z żoną i dwójką dzieci zamieszkiwali dom na skraju osady. Mężczyzna był dość wysoki i szczupły, miał trochę przydługie czarne włosny przeplatane błękitnymi nitkami oraz zielone oczy. Kobieta wyglądała podobnie, również była czarnowłosa i wysoka lecz jej oczy były brązowe. Dzieciaków natomiast nikt jeszcze do tej pory nie widział. Gdy przybyły do wioski miały na sobie długie czarne płaszcze z kapturem, na których znajdował się symbol lisa. Kilka dni później podczas jednego z treningów w smoczej akademii na temat przybyszów nawiązała się rozmowa.
  +
  +
-Nie ufam im ani trochę.-rzekła Astrid
  +
  +
-A to ci niespodzianka....-rzekł Czkawka spodziewający się takiej rekacji. Astrid nie ufała nikomu z nowoprzybyłych.
  +
  +
-Mnie też się oni nie podobają...Są tacy dziwni i tajemniczy...To przerażające.- powiedział cicho Śledzik
  +
  +
-Przerażające? Raczej zabawne.- wyśmiał go Sączysmark - Zwłaszcza jak prawie wpadłeś na ścianę, podczas ucieczki gdy tem facet krzywo na ciebie spojrzał.
  +
  +
-Patrzcie na naszego smoka chyba mu odbiło. - powiedział Mieczyk wskazując na Wyma i Jota którzy warczeli na coś znajdującego się przy wejściu akademi
  +
  +
Reszta smoków natychmiast to podchywciła i również zaczęły się wrogo zachowywać. Przy jednym z łańcuchowych boków sufitu stały dwie drobne postacie w długich czarnych płaszczach a spod kapturów błyskały bystre błękitne oczy.
  +
  +
-Witajcie to wy jesteście ci nowi prawda? -spytał się Czkawka po czym zwrócił się do smoka któremu jak i pozostałym nie podobała się niespodziewana wizyta -Szczerbatek przestań przecież oni nic ci nie zrobią.
  +
  +
Postacie przez chwilę przyglądały im się ciekawskim wzrokiem po czym ruszyły do wejścia na arenę. Gdy znaleźli się już na niej zdjęli kaptury z głów. Okazało się że byli to na oko czternastoletni bliźniacy, chłopiec i dziewczynka. Mieli takie same drobne twarze, krótkie jasne niemal złote włosy i oczywiście duże jasnobłękitne oczy.
  +
  +
-Tak...Jesteśmy nowi...Mam nadzieje że ja i moja siostra nie przeszkadzamy.-powiedział chłopiec, od siostry odróżniały go włosy związane w kucyk.
  +
  +
-Nie, nie przeszkadzacie. W zasadzie rozmawialiśmy o was.-  Astrid nie ukrywała swojej nieufności
  +
  +
-Tak słyszeliśmy...- odpowiedziała wyzywająco dziewczyna, o ile Astrid była nieufna wobec nowych bliźniaków to było nic w porównaniu z podejrzliwością młodej złotowłosej.
  +
  +
-Więc tak ja jestem Allen...-przedstawił się chłopak- A to moja siostra Rillian. Pochodzimy  z bardzo daleka i przylecie....znaczy przypłynęliśmy, tak przypłęnyliśmy tu z rodzicami. -rzekł szybko się poprawiając i szybko zmienił temat- Tresujecie tutaj smoki?
  +
  +
-Tak tresujemy smoki właśnie na tej arenie. To Szczerbatek, Wichura, Hakokieł, Szukamięs oraz Wym i Jot.- przedstawił smoki Czkawka
  +
  +
- A jak....jak zaczął się wasz sojusz ze smokami?- chłopak był wyraźnie zainteresowany natomiast jego siostra z lekkim zdziwieniem na twarzy szybko przeliczała coś na palcach.
  +
  +
Chwilę to trwało ale w końcu Czkawka opowiedział im wszystkko o tym jak poznał Szczerbatka, jak Astrid odkryła jego sekret i jak wraz z resztą przyjaciół pokonał Czerwoną Śmierć.
  +
  +
-Tak teraz wiecie już wszystko o nas...Teraz wy musicie opowiedzieć o sobie...-Astrid wyraźnie położyła nacisk na słowo musicie
  +
  +
-No więc tak...Urodziliśmy się daleko stąd w zupełnie innym archipelagu...około 3 lata żeglugi stąd....Tak żeglowaliśmy aż trzy lata. Odpłynęliśmy z naszego domowego lądu gdyż nieustanie toczyły się tam wojny...Ludzie walczyli ze smokami albo ze sobą w nieustannej przepychance o dominację. Ojciec uznał że tak będzie dla nas lepiej z dala od walk i tak dalej...-opowiadał to chłopak gdyż dziewczyna zajęła się szkicowaniem smoków, które teraz spokojne, przyglądały się im z zainteresowaniem
  +
  +
-Wtrące się ci wasz ojciec i matka nie są do was podobni a raczej wy do nich nie jesteście więc...Czy aby na pewno jesteście spokrewnieni?- Czkawka wydał się zainteresowany rozmową.
  +
  +
- W zasadzie to nie...Nasi prawdziwi rodzice zginęli dawno temu...nie pamiętamy ich prawie wcale...Ale wracając do mojej opowieści gdyż nie jest ona zbyt długa. Podczas tej monotonnej żeglugi w końcu trafiliśmy na waszą wyspę. Matka w raz z ojcem postanowili, że tu zamieszkamy. I to by było na tyle...Dobra siostra zwijamy się bo jeszcze zaczną nas szukać.
  +
  +
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko skinęła głową kończąc rysunek w oprawionym skórą dzienniku. Po czym oboje znów zarzucili kaptury na głowę i ruszyli do wyjścia.
  +
  +
-W zasadzie....wydają się być nawet w porządku.- rzekła w końcu Astrid gdy nowi zniknęli im z oczu.
  +
  +
Wszyscy przytaknęli, wszyscy z wyjątkiem Czkawki który nadal się zastanawiał czy to mu się tylko wydawało. Bo mógłby przysiąc, że gdy bliźniacy odchodzili spod ich płaszczy wystawały fragmenty smoczego ogona.
  +
  +
  +
  +
Była późna noc i wszyscy mieszkańcy Berk już spali nie wyłączając smoków. Nik więc nie mógł zauważyć dwóch ciemnych kształtów przelatująych na tle księżyca w pełni.
 
[[Kategoria:Wpisy na blogach]]
 
[[Kategoria:Wpisy na blogach]]
 
[[Kategoria:Opowiadania]]
 
[[Kategoria:Opowiadania]]

Wersja z 20:24, 27 maj 2014

Na wstępie...

Proszę o zbytnie nie hejtowanie....Wiem że wielu moje opowiadanie może się nie spodobać lecz proszę nie wzywać na nie zbytnio.

Prolog

Na Berk było ostanio dość spokojnie. Żadnych ataków...Ani Berserków, ani Łupieżców ani nawet dzikich smoków. Jednak sielankowy nastrój nie może trwać wiecznie.Wszystko zaczęło się od niepozornych mały pożarów domów, potem zaczęły znikać zapasy, aż w końcu z zbrojowni zniknęły dość duże zapasy broni. Najdziwniejsze było że nigdzie nie było widać żadnych śladów, do pewnego czasu. Znaleziono ślady wielu smoków, które naturalnie nie żyły na wyspie takich jak Sidlarz czy Zmiennoskrzydły. Próbowano rozwikłać zagadkę jednak nikomu się nie udało. Kilka dni później wszystko ustało tak jak się nagle zaczęło. Czkawka wraz z Szczerbatkiem wyruszyli na rutynowy patrol. Zapuścili się przy tym aż na drugą stronę wyspy i tam znaleźli coś nowego, coś czego wcześniej tam nie było. A chodziło o dom. Dość duży lecz widać było, że został postawiony niedawno. Chłopak wraz z swoim smokiem ostrożnie weszli do środka. Pomieszczenie w którym się znaleźli było duże, stał tam stół, kilka szafek i było nawet palenisko oraz schody wyraźnie prowadzące na górę. Wyglądało na to, iż ktoś tu mieszkał.  Na stole leżały zapisane kartki i niedawno używane naczynia, a w domowym ognisku dogasał żar. Czkawka przejrzał kartki leżące na stole i znalazł taką, która wyglądała na najnowszą. Był to list a treść miał następującą:

"Rillian i Allen

Razem z matką musimy się gdzieś wybrać, więc zostaniecie na trochę sami.

Macie być grzeczni i pod żadnym ale to żadnym pozorem nie zbliżać się do wioski.

Nie zwracajcie na siebie uwagi.

Ojciec"

Gdy on czytał krótki list Szczerbatek poszedł schodami na górę i po chwili chłopak usłyszał jego wołanie. Ruszył za smokiem i po chwili znalazł się na piętrze. Wyglądało to na sypialnię. Podwójną sypialnie. Piętrowe łóżko stało pod ścianą a przy ścianie tu obok stały dwa biurka. Było tam też okno zamykane klapą dość duże aby Szczerbatek mógł przez nie wylecieć. Nagle z dołu rozległo się skrzypnięcie drzwi. Zapewne wrócił właściciel i nie był by zbyt zadowolony gdyby odkrył  nieporszonych gości. Czkawka szybko dosiadł smoka i wylecieli przez otwarte okno. W pośpiechu nie zauważyli, że z belki pod sufitem przyglądałym im się bacznie dwie pary jasnobłękitnych oczu.


Rozdział 1

Gdy Czkawka wrócił do wioski od razu zwrócił się do ojca w sprawie tego dziwnego domu stojącego, na drugim końcu wyspy. Stoick postanowił samodzielnie rozwiązać tę sprawę i tak też się stało. Wkrótce do wioski przybył nowy mieszkaniec który za namową wodza wikingów przeprowadził się tam wraz z rodziną. Wszyscy widzieli, że była to dziwna rodzina i wyraźnie nie pochodziła stąd. Mąż z żoną i dwójką dzieci zamieszkiwali dom na skraju osady. Mężczyzna był dość wysoki i szczupły, miał trochę przydługie czarne włosny przeplatane błękitnymi nitkami oraz zielone oczy. Kobieta wyglądała podobnie, również była czarnowłosa i wysoka lecz jej oczy były brązowe. Dzieciaków natomiast nikt jeszcze do tej pory nie widział. Gdy przybyły do wioski miały na sobie długie czarne płaszcze z kapturem, na których znajdował się symbol lisa. Kilka dni później podczas jednego z treningów w smoczej akademii na temat przybyszów nawiązała się rozmowa.

-Nie ufam im ani trochę.-rzekła Astrid

-A to ci niespodzianka....-rzekł Czkawka spodziewający się takiej rekacji. Astrid nie ufała nikomu z nowoprzybyłych.

-Mnie też się oni nie podobają...Są tacy dziwni i tajemniczy...To przerażające.- powiedział cicho Śledzik

-Przerażające? Raczej zabawne.- wyśmiał go Sączysmark - Zwłaszcza jak prawie wpadłeś na ścianę, podczas ucieczki gdy tem facet krzywo na ciebie spojrzał.

-Patrzcie na naszego smoka chyba mu odbiło. - powiedział Mieczyk wskazując na Wyma i Jota którzy warczeli na coś znajdującego się przy wejściu akademi

Reszta smoków natychmiast to podchywciła i również zaczęły się wrogo zachowywać. Przy jednym z łańcuchowych boków sufitu stały dwie drobne postacie w długich czarnych płaszczach a spod kapturów błyskały bystre błękitne oczy.

-Witajcie to wy jesteście ci nowi prawda? -spytał się Czkawka po czym zwrócił się do smoka któremu jak i pozostałym nie podobała się niespodziewana wizyta -Szczerbatek przestań przecież oni nic ci nie zrobią.

Postacie przez chwilę przyglądały im się ciekawskim wzrokiem po czym ruszyły do wejścia na arenę. Gdy znaleźli się już na niej zdjęli kaptury z głów. Okazało się że byli to na oko czternastoletni bliźniacy, chłopiec i dziewczynka. Mieli takie same drobne twarze, krótkie jasne niemal złote włosy i oczywiście duże jasnobłękitne oczy.

-Tak...Jesteśmy nowi...Mam nadzieje że ja i moja siostra nie przeszkadzamy.-powiedział chłopiec, od siostry odróżniały go włosy związane w kucyk.

-Nie, nie przeszkadzacie. W zasadzie rozmawialiśmy o was.-  Astrid nie ukrywała swojej nieufności

-Tak słyszeliśmy...- odpowiedziała wyzywająco dziewczyna, o ile Astrid była nieufna wobec nowych bliźniaków to było nic w porównaniu z podejrzliwością młodej złotowłosej.

-Więc tak ja jestem Allen...-przedstawił się chłopak- A to moja siostra Rillian. Pochodzimy  z bardzo daleka i przylecie....znaczy przypłynęliśmy, tak przypłęnyliśmy tu z rodzicami. -rzekł szybko się poprawiając i szybko zmienił temat- Tresujecie tutaj smoki?

-Tak tresujemy smoki właśnie na tej arenie. To Szczerbatek, Wichura, Hakokieł, Szukamięs oraz Wym i Jot.- przedstawił smoki Czkawka

- A jak....jak zaczął się wasz sojusz ze smokami?- chłopak był wyraźnie zainteresowany natomiast jego siostra z lekkim zdziwieniem na twarzy szybko przeliczała coś na palcach.

Chwilę to trwało ale w końcu Czkawka opowiedział im wszystkko o tym jak poznał Szczerbatka, jak Astrid odkryła jego sekret i jak wraz z resztą przyjaciół pokonał Czerwoną Śmierć.

-Tak teraz wiecie już wszystko o nas...Teraz wy musicie opowiedzieć o sobie...-Astrid wyraźnie położyła nacisk na słowo musicie

-No więc tak...Urodziliśmy się daleko stąd w zupełnie innym archipelagu...około 3 lata żeglugi stąd....Tak żeglowaliśmy aż trzy lata. Odpłynęliśmy z naszego domowego lądu gdyż nieustanie toczyły się tam wojny...Ludzie walczyli ze smokami albo ze sobą w nieustannej przepychance o dominację. Ojciec uznał że tak będzie dla nas lepiej z dala od walk i tak dalej...-opowiadał to chłopak gdyż dziewczyna zajęła się szkicowaniem smoków, które teraz spokojne, przyglądały się im z zainteresowaniem

-Wtrące się ci wasz ojciec i matka nie są do was podobni a raczej wy do nich nie jesteście więc...Czy aby na pewno jesteście spokrewnieni?- Czkawka wydał się zainteresowany rozmową.

- W zasadzie to nie...Nasi prawdziwi rodzice zginęli dawno temu...nie pamiętamy ich prawie wcale...Ale wracając do mojej opowieści gdyż nie jest ona zbyt długa. Podczas tej monotonnej żeglugi w końcu trafiliśmy na waszą wyspę. Matka w raz z ojcem postanowili, że tu zamieszkamy. I to by było na tyle...Dobra siostra zwijamy się bo jeszcze zaczną nas szukać.

Dziewczyna nie odpowiedziała tylko skinęła głową kończąc rysunek w oprawionym skórą dzienniku. Po czym oboje znów zarzucili kaptury na głowę i ruszyli do wyjścia.

-W zasadzie....wydają się być nawet w porządku.- rzekła w końcu Astrid gdy nowi zniknęli im z oczu.

Wszyscy przytaknęli, wszyscy z wyjątkiem Czkawki który nadal się zastanawiał czy to mu się tylko wydawało. Bo mógłby przysiąc, że gdy bliźniacy odchodzili spod ich płaszczy wystawały fragmenty smoczego ogona.


Była późna noc i wszyscy mieszkańcy Berk już spali nie wyłączając smoków. Nik więc nie mógł zauważyć dwóch ciemnych kształtów przelatująych na tle księżyca w pełni.