Jak Wytresować Smoka Wiki
Jak Wytresować Smoka Wiki
(Wpis na blogu utworzony lub zaktualizowany.)
(Wpis na blogu utworzony lub zaktualizowany.)
Linia 12: Linia 12:
 
~*~*~
 
~*~*~
   
Obudziło ją coś co skapło jej na głowę. Potem jeszcze raz. Potrząsnęła łbem by zrzucić z siebie dziwną substancję. Substancja ta zgromadzona w kałużach leżała też na dnie szczeliny skalnej do której wpadła młoda. Była czerwona, lepka i dziwnie pachniała. Smoczyca spojrzała na swojego brata, który leżał obok. Budził się powoli. Gdy doszedł do siebie postanowili wydostać się z skalnej rozpadliny. Ona wdrapała się swojemu bratu na grzbiet i wyskoczyła po czym on również wdrapał się na górę trzymając jej ogon. Rozejrzała się w okół. Wszędzie leżały smoki w kałużach tej dziwnej czerwonej substancji. Były to smoki dorosłe ale także i całkiem młode zupełnie jak ona. Żaden się nie ruszał...Wyczuła że coś za nią stoi więc błyskawicznie się odwróciła, a jej brat schował się za nią. Stało tam dwoje ludzi, młodych, można powiedzieć że mieli z 20 lat. Mieli czarne włosy przeplatane niebieskimi nitkami. Zasyczała na nich w strachu. Jeden z ludzi przykucnął, była to kobieta o delikatnym głosie.
+
Obudziło ją coś co skapło jej na głowę. Potem jeszcze raz. Potrząsnęła łbem by zrzucić z siebie dziwną substancję. Substancja ta zgromadzona w kałużach leżała też na dnie szczeliny skalnej do której wpadła młoda. Była czerwona, lepka i dziwnie pachniała. Smoczyca spojrzała na swojego brata, który leżał obok. Budził się powoli. Gdy doszedł do siebie postanowili wydostać się z skalnej rozpadliny. Ona wdrapała się swojemu bratu na grzbiet i wyskoczyła po czym on również wdrapał się na górę trzymając jej ogon. Rozejrzała się w okół. Wszędzie leżały smoki w kałużach tej dziwnej czerwonej substancji. Były to smoki dorosłe ale także i całkiem młode zupełnie jak ona. Żaden się nie ruszał...Wyczuła że coś za nią stoi więc błyskawicznie się odwróciła, a jej brat schował się za nią. Stało tam dwoje ludzi, młodych, można powiedzieć że mieli z 20 lat. Mieli czarne włosy przeplatane niebieskimi nitkami. Zasyczała na nich w strachu. Jeden z ludzi przykucnął, była to kobieta o delikatnym głosie.
  +
 
-Chodź...Nie skrzywdzę cię.
 
-Chodź...Nie skrzywdzę cię.
Po czym powoli podeszła do smoczycy i wzięła ją na ramiona. Ona wtuliła się w tę kobietę. Była miła i ciepła, czuła się przy niej bezpiecznie. Jak przy matce. Drugi człowiek, mężczyzna wziął na ręce jej brata.
+
Po czym powoli podeszła do smoczycy i wzięła ją na ramiona. Ona wtuliła się w tę kobietę. Była miła i ciepła, czuła się przy niej bezpiecznie. Jak przy matce. Drugi człowiek, mężczyzna wziął na ręce jej brata.
  +
 
-Trzeba ich stąd zabrać. Nie mogą tu zostać to zbyt niebezpieczne...Są młode i zapewne ostatnie z gatunku. - powiedział mężczyzna
 
-Trzeba ich stąd zabrać. Nie mogą tu zostać to zbyt niebezpieczne...Są młode i zapewne ostatnie z gatunku. - powiedział mężczyzna
 
Po czym ruszyli w kierunku nadbrzeża gdzie stał teraz tylko jeden statek. Młoda smoczyca nie wiedziała że została sama. Nie wiedziała, że ta czerwona substancja to krew jej zamordowanych pobratymców. Nie wiedziała, że ona i jej brat już nigdy nie ujrzą domu. Nie świadoma tego wszystkiego zapadła w głęboki sen wtulona w niosącą ją kobietę.
 
Po czym ruszyli w kierunku nadbrzeża gdzie stał teraz tylko jeden statek. Młoda smoczyca nie wiedziała że została sama. Nie wiedziała, że ta czerwona substancja to krew jej zamordowanych pobratymców. Nie wiedziała, że ona i jej brat już nigdy nie ujrzą domu. Nie świadoma tego wszystkiego zapadła w głęboki sen wtulona w niosącą ją kobietę.

Wersja z 18:50, 10 cze 2014

Mam wenę na nowe opowiadanie...Więc je napiszę. Proszę o szczere, konstruktywne komentarze, a nie o bezpodstawny hejt. Jest to historia o moich wymyślonych smokach ( piszę o nich też inne opowiadanie), które opisuje jak wyglądało ich życie przed przybyciem na Berk. Zapraszam do czytania ;3.

Prolog

Siedziała na ziemi przypatrując się wysokiej skalnej ścianie, która stała jej na drodze. Czekała na niego cierpliwie, nigdzie się jej nie śpieszyło. On przyjdzie, jest jednym z tych którzy zawsze przychodzą. Po czym wygodnie ułożyła się na ziemi i zamknęła oczy. Wydawało się, że śpi lecz to tylko pozór. Tak naprawdę była czujna w swym oczekiwaniu. Po dłuższej chwili on przyszedł. Nie usłyszała go ani nie zobaczyła lecz wyczuła silne drgania ziemi gdy zeskoczył z wyższej skałki, których było tam pełno. Ona jednak nawet się nie poruszyła, ignorowała go. Nie usłyszała świstu lecz wyczuła zmiany w powietrzu. Od niechcenia machnęła ogonem odrzucając lecący w jej stronę nóż, po czym otworzyła jedno błękitne oko. Chłopak nie wyglądał inaczej niż zwykle. Jak co dzień na jego twarzy widniał wyraz gniewu. Otworzyła drugie oko i wstała niby od niechcenia. W oczach stojących na przeciw siebie istot widniała nienawiść i gotowość do walki. Chłopak zaatakował, ona uskoczyła i wyprowadziła kontratak. I rozpoczęła się walka, która wyglądała niczym taniec ognia, miecza i pazurów. Był to dla przeciętnego obserwatora niezwykły widok, mrożący krew w żyłach. Lecz walczący już przywykli, bo ten codzienny waleczny rytuał był dla nich zwyczajny. Przecież ich wojna trwała od tak dawna...Od tak wielu lat.

Rozdział 1 - Jak to się zaczęło

Wylądowała plackiem na ziemi. Przez chwilę się nie ruszała by zaraz potem pierwszy raz otworzyć błękitne oczka i podjąć próbę podniesienia się z ziemi. Gdy się rozejrzała zobaczyła potężną istotę, smoka który przyglądał jej się z troską. Położyła łapkę na jej nosie, a smok pomógł jej wstać podpierając ją głową. Ona rozejrzała się ciekawsko jak to młode istoty mają w zwyczaju. Na ziemi tuż obok skorupek jej własnego jajka leżało jeszcze jedno czarno-czerwone. Podeszła do niego i obwąchała je. Nagle jajo pękło a z niego wyleciał mały smok barwy jaja. Młode zaczęły bawić się ze sobą goniąc własne długie ogony. Do gniazda przyleciał drugi dorosły smok, młoda nie wiedziała kim jest lecz czuła z nim silną więź. To był jej ojciec a drugi smok, a raczej smoczyca siedząca w gnieździe była jej matką. Młoda wyjrzała poza granice gniazda. Znajdowało się na niedużym podwyższeniu skalnym. W okół było dużo skalnych półek na których również znajdowały się gniazda. Ojciec przyniósł ryby dla młodych które szybko je pochłonęły mimo dość słabo jeszcze wykształconych zębów. Później młoda wróciła do zabawy ze swoim trochę młodszym braciszkiem. Dochodził już wieczór, poczuła się bardzo zmęczona ułożyła się obok matki, która nakryła ją i jej brata skrzydłem, po czym świeżo wykluta smoczyca zapadła w głęboki sen.

~*~*~

Obudziła się w środku nocy. Sama nie wiedziała dlaczego. Leżała wtulona w brata, matki nie było przy nich. Stała obok ojca na krawędzi gniazda rozglądając się nerwowo i uważnie nasłuchując mimo przeciętnego na ich gatunek słuchu. Ojciec też był zaniepokojony młoda to widziała, gdyż miał zwężone źrenice i nerwowo reagował na każdy ruch. Po chwili obok gniazda przeleciały inne smoki, ich rodzice polecieli za nimi. Ona została sama z bratem. Podeszła do krawędzi gniazda ostrożnie patrząc gdzie polecieli jej rodzice. Wiele smoków siedziało w pobliżu nabrzeża i obserwowało morze. Coś się zbliżało do wyspy, najpierw jedno się zza horyzontu wyłoniło potem następne. Najdziwniejsze rzeczy jakie jednodniowy smok może ujrzeć. A były to statki, statki ludzi cała flota. Przerażone smoki wzbiły się chmarą znad nadbrzeże byle uciec jak najdalej, w locie zabierając swoje młode z gniazd. Jednak nie zdążyły uciec... Ludzie dobili do brzegu i tak zaczął się początek końca istnienia smoków na tej wyspie. Młoda smoczyca przyglądała się wszystkiemu przerażona póki jej matka nie zabrała jej i brata z gniazda, nie odlecieli daleko. Skrzydła dorosłej smoczycy zostały złapane w liny i spadła na ziemie a jej młode wpadły do szczeliny ziemnej. Mała smoczyca straciła przytomność.

~*~*~

Obudziło ją coś co skapło jej na głowę. Potem jeszcze raz. Potrząsnęła łbem by zrzucić z siebie dziwną substancję. Substancja ta zgromadzona w kałużach leżała też na dnie szczeliny skalnej do której wpadła młoda. Była czerwona, lepka i dziwnie pachniała. Smoczyca spojrzała na swojego brata, który leżał obok. Budził się powoli. Gdy doszedł do siebie postanowili wydostać się z skalnej rozpadliny. Ona wdrapała się swojemu bratu na grzbiet i wyskoczyła po czym on również wdrapał się na górę trzymając jej ogon. Rozejrzała się w okół. Wszędzie leżały smoki w kałużach tej dziwnej czerwonej substancji. Były to smoki dorosłe ale także i całkiem młode zupełnie jak ona. Żaden się nie ruszał...Wyczuła że coś za nią stoi więc błyskawicznie się odwróciła, a jej brat schował się za nią. Stało tam dwoje ludzi, młodych, można powiedzieć że mieli z 20 lat. Mieli czarne włosy przeplatane niebieskimi nitkami. Zasyczała na nich w strachu. Jeden z ludzi przykucnął, była to kobieta o delikatnym głosie.

-Chodź...Nie skrzywdzę cię. Po czym powoli podeszła do smoczycy i wzięła ją na ramiona. Ona wtuliła się w tę kobietę. Była miła i ciepła, czuła się przy niej bezpiecznie. Jak przy matce. Drugi człowiek, mężczyzna wziął na ręce jej brata.

-Trzeba ich stąd zabrać. Nie mogą tu zostać to zbyt niebezpieczne...Są młode i zapewne ostatnie z gatunku. - powiedział mężczyzna Po czym ruszyli w kierunku nadbrzeża gdzie stał teraz tylko jeden statek. Młoda smoczyca nie wiedziała że została sama. Nie wiedziała, że ta czerwona substancja to krew jej zamordowanych pobratymców. Nie wiedziała, że ona i jej brat już nigdy nie ujrzą domu. Nie świadoma tego wszystkiego zapadła w głęboki sen wtulona w niosącą ją kobietę.