Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

To jest opowiadanie na konkurs. Sporo jest tu zmienione... Znaczy charakter Stoika. Bo wszyscy go sobie inaczej wyobrażają, a ten konkurs zmusza, żeby wyobrazić sobie albo jego jako dobrego tatę, albo Czkawkę jako tatę.


0pxv/PVxqGYRjGwU1

 

"Światło księżyca oświetlało wioskę na wyspie Berk. Mogłoby się wydawać, że wikingowie pogrążeni będą w głębokim śnie, ale tak nie było. W łóżeczkach leżały tylko małe dzieci, chociaż i one raczej spały, ale nie w łóżkach, a w ramionach opiekuńczych matek lub silnych ojców. W nocy tej urodzić miał się syn wodza, toteż cała wioska czekała z niecierpliwością. W końcu nie co dzień zdarza się coś takiego, prawda? W końcu wikingowie się doczekali. Z domu wyszedł Stoik, Valka widocznie była zbyt wyczerpana. W ramionach trzymał małego, wątłego chłopca. Choć już na pierwszy rzut oka widać było, że jest on kompletnym przeciwieństwem swojego ojca, nikt nie śmiał kwestionować wyglądu malucha. Zwłaszcza gdy otworzył swoje zielone oczy, którymi rozejrzał się dookoła lekko przestraszony. Ale, choć jeszcze nic o świecie nie wiedział, czuł, że w ramionach ojca nic mu nie grozi, że póki z nim jest, jest bezpieczny. W istocie - taka była prawda. Wódz szepnął coś Pyskaczowi. Chyba nie chciał sam krzyczeć, żeby nie obudzić syna.

 

- Ludzie! - wykrzyknął kowal. - Świętujmy narodziny syna wodza, Czkawki, który w przyszłości z pewnością zostanie najsilniejszym i najpotężniejszym z wikingów i chodźmy do twierdzy świętować! - malec wrócił do mamy, a cała wioska udała się aby świętować, nie przejmując się późną porą - czy w końcu nocne uczty i imprezy nie są ciekawsze?

 

W tym samym czasie czarny, granatowooki smok imieniem Mortem chodził nerwowo po jaskini.

 

- Uspokój się - zachichotała żółtooka Saeva, co oznacza dzikuska od jej charakteru w młodości i dzisiaj w sumie również. - Nic mu nie będzie...

 

Alfa był jednak zaniepokojony. Wiadomo było powszechnie, że nocne furie znoszą tylko jedno jajo w ciągu życia, co oznaczało, że ma tylko jedną szansę, aby zyskać dziecko. Tymczasem z jaja nadal nic się nie wykluło, chociaż powinno.

 

- Twoja żona ma rację - mrukną Czaszkochrup, przyjaciel Mortema, który chciał zobaczyć jak syn jego przyjaciela się wykluwa. W końcu Mortem położył się na ziemi i wpatrywał w jajo, a jedyną oznaką jego zdenerwowania był tylko ogon, którym przywódca nocnych furii ruszał na boki.

 

W końcu doczekali się tej chwili - na jaju pojawiło się pęknięcie, najpierw tylko jedno, ale szybko pojawiały się następne, aż w końcu spora część jaja pokryła się siateczką pęknięć. Wreszcie coś odrzuciło te kawałeczki na bok i wytoczyło się na ziemię w jaskini. Smoczek otworzył swoje oczy, które okazały się w kolorze soczystej zieleni, z domieszką żółtego. Spojrzał nieco zdezorientowany na dwa inne, podobne do niego, choć większe smoki i poczuł, że może im zaufać. Instynktownie wiedział, że mama zawsze go pocieszy, ojciec zawsze go obroni i oboje zawsze go zrozumieją. Podszedł do mamy, która go polizała, a potem do ojca, który go przytulił i położył się obok. Wtedy malec zasnął. Chmuroskok, przyjaciel całej rodziny, wyszedł przed jaskinię, na skalną półkę i ogłosił:

 

- Możemy się radować! Przywódcy nocnych furii, Mortemowi, urodził się syn, Edentulus! - ryknął, a inne smoki poszły za jego przykładem.

 

Następnego dnia Stoik wziął Księgę Pokoleń i ręką synka pięknie, dbając o każą linię, napisał imię Czkawka. Następnie połączył linią prostą z imionami swoim i Valki. Wypełniona była tak cała księga, tworząc wielkie drzewo genealogiczne, a gdy miejsca na jedna stronie zabrakło, rysowało się po prostu dalszy ciąg na kolejnej.

 

Już następnego dnia Mortem zabrał syna pod Skałę Pokoleń, gdzie każdy kolejny potomek nocnych furii zostawiał jakiś ślad po sobie, zaznaczając czyim był synem. A raczej robił to ojciec łapą syna, gdyż malutkie smoczątko nie rozumie nawet co go otacza. Mortem złapał zatem za łapkę synka i zostawił nią piękny napis Edentulus, a następnie po lewej stronie imienia pięknie narysował Znaki Nocy jego i Saevy. Zniknęły one natychmiast, w końcu są widoczne tylko w świetle księżyca. Po prawej stronie imienia syna narysował natomiast, jego łapą, nowy znak - nie miał chwilę pomysłu, ale zaraz potem narysował symbol oznaczający w starożytności wiarę w siebie. Następnie dotknął go również własną łapą, co zmieniło symbol w Znak Nocy - widoczny tylko w świetle księżyca.

 

Dwa lata później zdarzyła się rzecz straszna. Mortem zaatakowany został przez innego smoka i zmarł przez odniesione rany. Skoro jednak jego żona zmarła przed rokiem, syn jego, Edentulus, zostałby sierotą... Na to nie mógł Mortem pozwolić, obiecał przecież Saevie, że zaopiekuje się nim i dopilnuje, żeby był bezpieczny. Powierzył więc wychowanie go swojemu przyjacielowi, Czaszkochrupowi. Chwilę potem zmarł. Czaszkochrup zaś zastąpił malcowi ojca i traktował go jak własnego syna, zapominając nieraz, że Edentulus nim nie jest. Mimo wszystko, bardzo się do siebie przywiązali, tak samo, jak wcześniej Edentulus związany był z Mortemem. Czasem też spędzał czas z Chmuroskokiem i zaczął traktować czteroskrzydłego jak wujka. Mimo wszystko pierwszy rok był niezwykle smutny. Mały Edentulus, w języku wikingów Szczerbatek, nie rozumiał dlaczego jego ojciec tak nagle zniknął. Nie wiedział co się stało. W końcu on pamięta tylko do momentu, kiedy jakiś smok wyskoczył spod ziemi. Potem stracił przytomność. Ale zapach zapamiętał. Kiedyś na pewno rozliczy się z tym, jak się później dowiedział, szeptozgonem...

 

5 lat później...

 

Stoik widział, że jego syn jest słaby i chudy, ale nadal go kochał i zachowywał tak, jak każdy ojciec powinien zachowywać. A co kilka dni zabiera syna na wycieczkę do lasu, a Valka, która zwykle opiekowała się synem, gdy Stoik zarządzał wioską, mogła chwilę odpocząć. Teraz też poszli na wycieczkę do lasu. Małego Czkawkę jak zwykle interesowało wszystko. Ale o ile na początku pytał o rzeczy łatwe, na przykład czemu mech roście tylko z jednej strony drzewa, czemu nie wszystkie grzyby można jeść albo czemu niektóre rzeczy są połamane, to później zaczął robić rzeczy, co od niektórych włos Stoikowi na głowie stawał dęba. Bo czasem tylko chłopiec został w tyle, a już, gdy Stoik się odwrócił, widział, że włazi na drzewo i głaszcze straszliwca, który go o dziwo nie atakował. Potem złaził trzymając smoczka na rękach i pokazywał ojcu, żeby też pogłaskał. Stoik jednak nie ufał smokom i był spokojniejszy dopiero, gdy taki odleciał. Doszli najpierw na plażę, gdzie urządzili sobie piknik. Czkawka siedząc na kolanach ojca z zachwytem patrzył na lecące w oddali wrzeńce, gromogrzmoty i inne smoki wodne. Stoik nie podzielał jego zachwytu, martwił się o Czkawkę.

 

- Synku, smoki są niebezpieczne i mogą zabić - wyjaśnił chłopcu.

 

- Kiedy one są bardzo przyjazne - Czkawka niezwykle szybko nauczył się mówić i nie seplenił już jak inne dzieciaki. Jakby dla potwierdzenia jego słów, dwa małe gromogrzmoty zaczęły się bawić na drugim końcu plaży, a chwilę potem znów odleciały. Stoik tylko westchnął w myślach, ale pogłaskał syna po głowie.

 

Niedługo później spakowali się i ruszyli dalej. Znów szli przez las, tak bliki sercu Czkawki. Zresztą widać było, że ożywia się gdy wchodzi między drzewa, że czuje się jak u siebie w domu. Stoik z uśmiechem obserwował poczynania malca. Przeraził się gdy usłyszał ryk smoka, a potem zobaczył Czkawkę ze śmiechem uciekającego przed ogniem małego ponocnika. Chwilę później smoczek przycisnął Czkawkę do ziemi. Stoik już miał się rzucić na gada, kiedy tym razem to Czkawka przewalił malucha. Zabrał więc tylko syna, a na smoka spojrzał przepełnionym wrogością wzrokiem. Doszli nad Krucze Urwisko. Usiedli pod skalną ścianą. Czkawka był już nieco znużony długą wędrówką, więc usiadł na kolanach taty, który go przytulił.

 

- Kocham Cię tatusiu, wiesz? - spytał.

 

- Ja ciebie też kocham synku

 

- Wszystkiego najlepszego z okazji Viking Farsdag - uśmiechnął się chłopiec, czym zatkał Stoika, który nie miał pojęcia, że jego syn wie, kiedy jest Wikiński Dzień Ojca, czyli Viking Farsdag. Przytulił syna. Ich radość nie trwała jednak długo. Usłyszeli coś niepokojącego w krzakach po drugiej stronie kotliny. Stoik zostawił Czkawkę upominając, aby ten nie ruszał się z miejsca i zaczął podchodzić. W tej samej chwili, kiedy wziął do ręki topór, wyskoczył na niego smok. Był masywnie zbudowany, miał pancerz, krótkie łapy, małe oczy i krótką, silną szczękę. Kolor miał zielono-czerwony. Smok ryknął na Stoika, który postanowił sobie, że zrobi wszystko, aby ocalić syna i w drugiej kolejności siebie. Zerknął szybko na siedzącego niedaleko za nim Czkawkę, który po raz pierwszy w życiu miał otwarte z przerażenia oczy na widok smoka. Nie namyślając się długo, rzucił się na smoka, który odwzajemnił atak. Mieli podobne charaktery i sposób myślenia, więc widać było, że walka będzie trwać długo.

 

Nagle jednak coś sprawiło, że smok przestał walczyć.

 

Z tego samego powodu Stoik odłożył topór.

 

Nieco zmieszani na siebie spojrzeli, a potem na przyczynę zaprzestania walki. Czyli na małego, czarnego smoka i Czkawkę, którzy bawili się razem. Walczyli na niby, a potem zaczęli się ganiać. Stoik i stojący obok smok patrzyli na to w osłupieniu.

 

- Trochę głupio... - Stoik zdębiał słysząc głos smoka.

 

- Ty umiesz mówić?

 

- Się odezwał ten inteligentny. Każdy smok umie mówić. A to, że z nami walczycie zamiast słuchać, to inna sprawa. Chociaż mamy także nasz własny język - teraz Stoik poczuł się znacznie bardziej głupio.

 

- Czkawka, chodź tu - zawołał.

 

- Tato, to jest Szczerbatek - pokazał na czarnego smoczka.

 

- Po naszemu Edentulus, po waszemu dosłownie to Bezzębny, więc wychodzi Szczerbatek - sprostował smok. Ten większy.

 

- A ty jesteś...? - zainteresował się Czkawka

 

- Czaszkochrup - powiedział smok.

 

- Jesteś tatą Szczerbatka?

 

- Prawie. Można tak powiedzieć - wtedy Czkawka szturchnął czarnego smoka i coś szepnął.

 

- Kiedy ja nie wiem co to jest Viking Farsdag. A poza tym u smoków byłoby to Drage Farsdag - nadąsał się.

 

- No to Drage Farsdag. Ale musisz złożyć tatusiowi życzenia. Na tym polega to święto - ze śmiertelnie poważną miną wyjaśnił Czkawka, a Stoik i Czaszkochrup poczuli, że nie są w stanie dłużej być poważni i zaczęli się śmiać.

 

- Okej - Szczerbatek ustąpił. - Wszystkiego najlepszego tatusiu z okaz... Z czego się śmiejesz? - i Szczerbatek, i Czkawka spojrzeli na swoich ojców jak na wariatów.

 

- To chyba wyjątkowy dzień - zauważył Czaszkochrup, kiedy ochłonął. - Zobacz Stoik, nasi synowie doprowadzili do tego, że najprawdopodobniej smoki i wikingowie przestaną walczyć...

 

- Rzeczywiście wyjątkowy dzień. Lepszego dnia ojca wymarzyć sobie nie mogłem - uśmiechnął się wódz myśląc o tym, czemu jeszcze wczoraj tak zawzięcie zabijał smoki.

 

- Podrzucić was?

 

- Tak... Przy okazji wytłumaczymy parę rzeczy mieszkańcom wioski - uśmiechnął się Stoik.

 

Kilka sieci zostało wystrzelonych kiedy zobaczono nadlatującego smoka, jednak Czaszkochrupowi udało się ominąć wszystkie. Nikt już nie próbował rzucić się na smoka, gdy zobaczono, że na jego grzbiecie siedzi wódz z synem i jeszcze jednym smoczkiem. Ta ostatnia dwójka od razu po wylądowaniu zeskoczyła i wróciła do zabawy w ganianego. Wszyscy patrzyli na to osłupiali, a kiedy wódz zszedł ze smoka, chciano od razu się na niego rzucić i wioskę ogarnęło jeszcze większe zdziwienie, kiedy złapał za topór. Raczej nie po to, żeby się bronić przed smokiem. Na którym zresztą przyleciał.

 

- Przysięgam, że nie ręczę za siebie, jeśli ktokolwiek tknie tego smoka! - te słowa jeszcze bardziej zdezorientowały wikingów. Jednak to one powstrzymały ludzi. Wszystko sobie wyjaśniono i w ciągu zaledwie tygodnia smoki zamieszkały na Berk. Najlepsze relacje mieli z nimi Czkawka w Stoik - ojciec i syn, którzy doprowadzili do pokoju ze smokami."

 

- Czy to tak właśnie było tato? - spytał mały, blondwłosy chłopiec o zielonych oczach.

 

- Tak, dokładnie tak było - trzydziestolatek uśmiechnął się najpierw do syna, a potem do siedzącego obok, również trzydziestoletniego, czarnego smoka.

 

- A czemu jak byłeś mały to lubiłeś smoki? - spytał nagle chłopiec.

 

- Wiesz... Nie pamiętam... - wyznał szczerze Czkawka.

 

- Ja się domyślam - uśmiechnął się chłopiec.

 

- Ja też - młody, czarny smoczek jak zwykle nie chciał grzecznie leżeć w legowisku.

 

- No, mówcie - uśmiechnął się Czkawka.

 

- To dlatego, że one nie zjadały ciebie, a one nie zjadały ciebie, bo byłeś zbyt chudy i...

 

- Ale smoki nie jedzą mięsa - zaprotestował Natt, mały smoczek podobny do Szczerbatka jak dwie krople wody.

 

- No pewnie. Co by miały jeść, skoro mój tata był chudy. Dziadek mówił - Fide wzruszył ramionami.

 

- Gotowy? - szepnął na ucho Nattowi. Ten puścił chłopcu oko.

 

- Trzy, czte-ry! I... 

 

Tato!

 

Kocham ja Cię bardzo

 

Takim tatą nie pogardzą,

 

I koledzy, oraz smoki,

 

Przyznają mi to bez zwłoki,

 

Że bez taty żyć się nie da,

 

Bo gdy jakaś jest potrzeba,

 

Czy przytulić, czy pogłaskać,

 

Czy upomnieć, czy zaklaskać,

 

Kiedy coś mi wyjdzie świetnie,

 

A gdy czasem wyjdzie szpetnie,

 

To pocieszać, ściskać, chwalić,

 

Aż się można z nóg wnet zwalić,

 

Uczysz mnie też wielu rzeczy,

 

Jak poradzić w życiu sobie,

 

Czy jak walczyć, by nie beczeć,

 

Akrobacje, te w przestworzach,

 

Lub te tuż nad tonią morza.

 

Zawsze przy mnie jesteś tato,

 

Byłeś od najmłodszych lat,

 

Więc Ci sto lat dzisiaj życzą,

 

Czkawce Fide, Szczerbie Natt!

 

Oboje skończyli recytację, a Czkawce i Szczerbatkowi zebrało się na łzy. Szczerbatek zaś niemal padł na zawał, kiedy Czkawka złapał jego skrzydło i...

 

- Buuu... - nocna furia spojrzała na przyjaciela jak na chorego psychicznie.

 

- Dobrze się czujesz? Chociaż... Potraktuj to jako pytanie retoryczne, na które odpowiedź jest oczywista...

 

- Żartowałem! - zaśmiał się mężczyzna. - Serio myślisz, że wysmarkałbym nos w twoje skrzydło? Fide, nie wiem co powiedzieć... - Czkawka przytulił syna.

 

- Natt, naprawdę nie musieliście aż tak się starać... - Szczerbatek przytulił syna po smoczemu.

 

- Co ja tu słyszę? - do pokoju wszedł Stoik. - O widzę, obchodzicie Farsdag - po ustanowieniu pokoju ze smokami nazwa została zmieniona z Viking Farsdag na po prostu Farsdag - z pełną pompą - uśmiechnął się dawny wódz.

 

- Owszem - odparł jego syn. - Fide i Natt wyrecytowali mi i Szczerbatkowi piękny wiersz z tej okazji - przytulił syna jeszcze mocniej.

 

- Tato... Dusisz... - wychrypiał Fide. Czkawka go puścił.

 

- Pójdziesz już spać? - uśmiechnął się. Będziesz jutro zmęczony, a ja jeszcze muszę porozmawiać z kimś - pogłaskał syna po głowie i razem ze Szczerbatkiem wyszli, kiedy Natt okrył Fide'a skrzydłem. Zamknął drzwi do pokoju dzieciaków.

 

- Tato? - spytali równocześnie Czkawka i Szczerbatek, bo Stoik był z Czaszkochrupem.

 

- Możemy polecieć na wspólny lot? - dokończył Szczerbatek.

 

- Wiecie, uważam, że jest to doskonały pomysł - powiedział Stoik. Poszedł w ślady syna i po wskoczeniu na smoka wzbił się w powietrze.

 

- Pamiętasz jak to było jeszcze dwadzieścia pięć lat temu? - spytał Stoika Czkawka.

 

- Chodzi ci o ustanowienie pokoju ze smokami?

 

- Nie... Jeszcze o czasy, kiedy walczyliśmy. Pamiętam, że zawsze wychodziłem na dach domu i wcale się nie bałem i patrzyłem na ogień smoków jak zaczarowany i zachwycałem się ich pięknem... Bo nigdy nic się nie działo. Pierwszy raz w życiu gdy się przestraszyłem smoka, był to Czaszkochrup... Bałem się, że może się to źle skończyć... A czemu odpuściliście tak właściwie?

 

- Ja odpuściłem dlatego, że zobaczyłem, że twój ojciec też chce bronić syna... - powiedział Czaszkochrup.

 

- Ja tak samo. Czaszkochrup chciał bronić Szczerbatka tak samo jak ja ciebie. A poza tym...

 

- Poza tym?

 

- Poza tym sami zaczęliście się bawić ze sobą i głupio byłoby walczyć, skoro wy się ze sobą bawicie, prawda? - Czkawka musiał przyznać Stoikowi rację.

 

Polecieli nad Krucze Urwisko. Spędzili tam noc, w ulubionym miejscu całej czwórki - w końcu tam doszło do tak ważnego momentu. Kotlinka była osłonięta od wiatru ze wszystkich czterech stron i szum gałęzi drzew rosnących wyżej podziałał na całą czwórkę jak kołysanka, więc prędko usnęli. Ciekawe, co mogło im się śnić w tak piękny dla wikingów i smoków dzień?

Mam nadzieję, że wszystkim przypadło do gustu. A jak nie, to OK, bo w końcu nie wiadomo jaka jest droga do sukcesu, ale pewne jest, że najlepsza droga do porażki to próbować zadowloić wszystkich wokół :P

Czez
Advertisement