Jak Wytresować Smoka Wiki
Jak Wytresować Smoka Wiki
(Wpis na blogu utworzony lub zaktualizowany.)
(Wpis na blogu utworzony lub zaktualizowany.)
Linia 1: Linia 1:
<p style="text-align: justify;">To ostatnia część Trylogii. Poprzednie części możecie przeczytać [[Blog użytkownika:Pati10007/Urodzony w mroku|tu i]] [[Blog użytkownika:Pati10007/I mrok pochłonie ziemię|tu]]. Radzę nie czytać tego opka bez przeczytania poprzednich, bo mało się zrozumie C: Pierwszy rozdział dzieje się na Berk, ale akcja będzie rozgrywała się gdzieś indziej. Więcej możecie przeczytać [http://pl.i-mrok-pochlonie-ziemie.wikia.com/wiki/Blog_u%C5%BCytkownika:Pati10007/8._Mroki,_cienie,_noce tutaj]. Aby otrzymywać powiadomienia o nowym rozdziale kliknijcie obserwuj w tym [http://pl.i-mrok-pochlonie-ziemie.wikia.com/wiki/W%C4%85tek:2416 wątku]. Potem dopiszę tutaj jeszcze kilka informacji, ale teraz nie mam czasu. Nexty co pięć dni. Czemu tak rzadko? Wyjaśniłam to w powyższym blogu.</p>
+
<p style="text-align: justify;">[[Plik:Tenebris.png|thumb|342px]]To ostatnia część Trylogii. Poprzednie części możecie przeczytać [[Blog użytkownika:Pati10007/Urodzony w mroku|tu i]] [[Blog użytkownika:Pati10007/I mrok pochłonie ziemię|tu]]. Radzę nie czytać tego opka bez przeczytania poprzednich, bo mało się zrozumie C: Pierwszy rozdział dzieje się na Berk, ale akcja będzie rozgrywała się gdzieś indziej. Więcej możecie przeczytać [http://pl.i-mrok-pochlonie-ziemie.wikia.com/wiki/Blog_u%C5%BCytkownika:Pati10007/8._Mroki,_cienie,_noce tutaj]. Aby otrzymywać powiadomienia o nowym rozdziale kliknijcie obserwuj w tym [http://pl.i-mrok-pochlonie-ziemie.wikia.com/wiki/W%C4%85tek:2416 wątku]. Potem dopiszę tutaj jeszcze kilka informacji, ale teraz nie mam czasu. Nexty co pięć dni. Czemu tak rzadko? Wyjaśniłam to w powyższym blogu.</p>
   
 
<p style="text-align: justify;">'''Dedykuję to dla wszystkich których poznałam na tej Wikii. Dziękuję wam za wszystko ^^'''</p>
 
<p style="text-align: justify;">'''Dedykuję to dla wszystkich których poznałam na tej Wikii. Dziękuję wam za wszystko ^^'''</p>

Wersja z 11:33, 19 lip 2015

Tenebris

To ostatnia część Trylogii. Poprzednie części możecie przeczytać tu i tu. Radzę nie czytać tego opka bez przeczytania poprzednich, bo mało się zrozumie C: Pierwszy rozdział dzieje się na Berk, ale akcja będzie rozgrywała się gdzieś indziej. Więcej możecie przeczytać tutaj. Aby otrzymywać powiadomienia o nowym rozdziale kliknijcie obserwuj w tym wątku. Potem dopiszę tutaj jeszcze kilka informacji, ale teraz nie mam czasu. Nexty co pięć dni. Czemu tak rzadko? Wyjaśniłam to w powyższym blogu.

Dedykuję to dla wszystkich których poznałam na tej Wikii. Dziękuję wam za wszystko ^^

Rozdział I

Czarny smok, alfa wszystkich smoków. Najpotężniejszy ze wszystkich istnień na tej ziemi leżał. Tylko, że leżał od kilku godzin, a może to miesiące lub lata. Odkąd Dagur został ostatecznie pokonany Szczerbatek załamał się. Może i wygrali, ale strachu kogoś kto był sensem jego życia. Czkawka, wielki wódz Berk poległ. Smok doskonale pamiętał ten dzień. Była burza. tak, ogromna burza jakiej nie było od wieków. Dagur właśnie wtedy zorganizował atak. Bitwa była długa i zacięta, ale wreszcie Czkawka stanął twarzą w twarz ze swoim wrogiem. Zakazał Szczerbatkowi wtrącać się do walki. To miała być czysta walka. Warunki były trudne, walczyli na środku oceanu, więc statek bez przerwy się kołysał w rytm sztormu. Słone krople ciągle wpadały do oczu zmuszając do ich przymknięcia. Czkawka był już górą gdy nagle na pokładzie pojawiła się Astrid. Spadła ona z Wichury mając strzałę w ramieniu z którego obficie ciekła krew. Ta chwila wystarczyła by Dagur przewrócił przeciwnika. Czkawka upadając zniszczył burtę, więc wystarczyło kilka centymetrów żeby wypadł. Ostatkiem sił dosięgnął miecza i wbił go głęboko w serce wroga. Dagur zaczął wpadać do wody jednak przedtem pociągnął za sobą Czkawkę i razem utonęli w czarnej wodzie. Szczerbatek w pierwszej chwili chciał wskoczyć za nim, ale tuż przed nim upadł płonący maszt. Astrid potrzebowała pomocy. Czkawka na pewno chciałby żeby ona żyła. Chwycił dziewczynę w szpony i wzbił się w powietrze ciesząc się, że ma automatyczny ogon. Będąc w bezpiecznej odległości spojrzał w wodę. Słońce zaczynało wchodzić, więc była coraz jaśniejsza. Gdzieś tam leżał jego przyjaciel, lecz nie mógł już go uratować. Powoli wrócił do domu. Domu? Tam już nie ma domu, jego dom to Czkawka.
Pięć lat. Przez pięć lat ani raz nie wzbił się w powietrze ścigając wiatr. Przez pięć lat leży i nic nie robi. Przecież jest alfą. Przecież powinien dawać przykład innym. To juz bez znaczenia. W tym stanie nie uda mu się zapanować nad tymi wszystkimi młodymi, nieokiełznanymi smokami.
Usłyszał otwierające się drzwi i położył uszy zdenerwowany, że ktoś mu przeszkadza w rozmyślaniach. Warknął cicho gdy postać zaczęła się do niego zbliżać:
- Przepraszam Furio, ale chcę rozpalić ogień - Michael, jedenastoletni syn Czkawki nie pamiętał swego ojca. Miał sześć lat gdy ostatni raz go widział. Nie pamiętał też o tym jak bawił się ze Szczerbatkiem i ufał mu bezgranicznie. Teraz już nie było Szczerbatka, teraz wszyscy na niego mówili Furia.
Smok wstał powoli i przestawił się w spokojniejsze miejsce. Przyglądał się drobnemu  blondynowi o wielkich, zielonych oczach które od zawsze są smutne. Nigdy nie czerpał radości życia. Przez całe życie był popychadłem. Zupełnie jak ojciec. To musi się zmienić. On będzie wodzem! Potrzebuje wzorca! Może i ma matkę, ale ona nie zastąpi ojca.  Nawet ognia dobrze rozpalić nie umie. Szczerbatek podniósł głowę i zamruczał cicho:
- O co chodzi smoku? - Gad poruszył głową pokazując żeby się odsunął. Chłopak odszedł trochę w bok, a wtedy wypuścił pierwszy raz od dawna siłę która zalegała mu w gardle. Przez chwilę było widoczne fioletowe światło, a zaraz potem ognisko paliło się radosnym ogniem. - Czemu mi pomogłeś? - Smok prychnął wracając do poprzedniej pozycji.
Chłopiec popatrzył przez chwilę na niego zdziwiony, ale poszedł do swojego pokoju by jak zwykle pławić się w samotności.
Szczerbatek leżał przez chwilę, lecz coś go ciągnęło byt wyjść na zewnątrz. Wstał ciężko i wyszedł. Minęło pięć lat odkąd ostatnio był na świeżym powietrzu. Wieczorne powietrze pachniało znakomicie. Takie mroźne, orzeźwiające. Jak mógł bez tego żyć? Jednak coś mu nie pasowało. Zawarczał cicho słysząc są sobą kroki:
- O, nasza mała Furia wstała z łóżeczka. Podobno jest alfą, ale prędzej ślimak wygra wyścig niż on będzie wydawał rozkazy innym - Smok obrócił się z gracją i zobaczył Miłosmarka który jest tłustym synem Sączysmarka. Koło niego stali Magnus i Arya. Często te trójka była w jego domu, bo Astrid musiała ich nieco przywołać do porządku. Odwrócił się chcąc żeby zostawili go w spokoju, ale drogę zatamował mu Ponocnik Miłosmarka o imieniu Ognisty - Czekaj, czekaj panie Furio. Mam dla ciebie propozycje. Jeśli będziesz grzeczny i dasz mi wejść sobie na grzbiet to będziesz miał zaszczyt zostania moim smokiem. Jeśli nie to no cóż, zginiesz.
- A jak zginiesz to zrobimy z ciebie obiadek, no nie Smark? - Zaśmiał się Magnus.
- Hyhyhy, jak fajnie, że robisz sobie spacerki gdy twoja pani jest daleko. - Ciągnął dalej grubas. - A teraz to ja będę twoim panem i to ja będę rządził Berk! - Popatrzył w oczy Furii - Brać go koledzy!
Nie miał szans. Trzech ludzi i trzy smoki rzuciły się na niego przygniatając go do ziemi. Na początku próbował walczyć, ale był są słaby. Nie miał tej woli walki co kiedyś. Teraz był alfą który został nikim.
Założyli mu kaganiec i zaciągnęli do zagrody gdzie przyzwyczajano młode smoki do ciężaru siodła, a potem i ludzkiego. Miłosmark popatrzył na niego z chytrym uśmiechem:
- I co teraz zrobisz wielka alfo? Jak możesz chronić innych gdy ty nie umiesz obronić samego siebie? - Zaczął zataczać wokół niego niezgrabne kręgi - Jesteś niczym więcej od pasożyta. Głupim robakiem bez honoru. Ognisty powinien być alfą, a nie ty. Twój ojciec na pewno się ciebie wstydzi, dlatego jesteś sam jak palec.
Niektórzy mówią, że słowa ranią głębiej niż miecze. To co się działo w sercu Szczerbatka trudno jest opisać. Ten ból przez stratę bliskich. Ten ból przez poniżanie. Ile tego może znieść tak dumny gatunek jak Nocne Furie? Nagle poczuł ciężar na grzbiecie. Ten durny chłopak próbuje go ujarzmić! Podporządkować jak jakąś durną kozę! Sekundę później przeturlał się zrzucając go z grzbietu:
- Ty nędzny robaku! Gdybyś chociaż spróbował! Rządziliśmy światem, ty i ja, razem, a ty wybierasz śmierć.
- Nie ważne co mi obiecasz - Pomyślał czarny smok - I tak nigdy za tobą nie pójdę. Wolę zginąć niż żyć przy kimś takim jak ty.
- Ognisty, podejdź tutaj - Niebieski smok spokojnie podszedł do swojego pana - Ten kto zabije alfę sam nim zostaje. Od dzisiaj to ty będziesz alfą. Zabij go!
Ponocnikowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaatakował szybko i zwinnie. Szczerbatek nawet nie próbował się bronić. Czasy jego świetności minęły. Ktoś inny powinien zająć jego miejsce. Drugi smok przygwoździł go pazurami do ziemi. Przypomniał sobie jak wiele lat wcześniej był w podobnej sytuacji. Jednak wtedy był w pełni sił. Był pełen nadziei. Pełen niepokoju o swojego przyjaciela który poświęcił wszystko by zmienić świat. Zamknął oczy próbując przypomnieć sobie tą twarz... Te rozczochrane brązowe włosy, radosne zielone oczy. Twarz która mu przypominała, że jest w domu. Słyszał jak przeciwnik bierze oddech by zadać ostateczny cios. Słyszał wołania o pomoc. Zaraz! Wołanie o pomoc?! Michael! Nie może zostawić to samego! Najpierw to uratować, potem śmierć. Otworzył oczy i wydał dźwięk wściekłości. Ci głupcy chcieli go zabić! Skoczył do gardła ognistemu i ryknął mu prosto w pysk, że nie ma szans na zostanie alfą. Warcząc podszedł do Miłosmarka:
- Jak to możliwe?! Tytyty popowinieeeneś niee żyyć.
- Ja mam po co żyć. Muszę go chronić - Odparł wiedząc, że i tak go nie rozumie i pognał w las.

Rozdział II

- Złaź ze mnie Spero! - Nebula walnęła wściekle ogonem - Nie mam czasu na zabawę z tobą.
- Co tam Lux, chodźmy się pobawić! - Pięcioletni smoczek zaatakował ucho starszej siostry.
- Nie! Tato weź go ode mnie!
- Dopiero co mówiłaś, że masz już trzydzieści kilka lat i nie potrzebujesz ochrony - Tenebris leniwie przewrócił się na grzbiet - Tu jest mi dobrze, sama się nim zajmij.
- Już za niedługo to się skończy staruszku, zobaczysz.- Staruszku? Od piętnastu lat odrzucasz zaloty każdego poznanego smoka. Ja chociaż korzystałem z życia. Sądziłem, że nigdy nie wyjdziesz za mąż.
- Uwolnię się wreszcie od tego domu - Opowiedziała z uśmiechem.
- Ode mnie też uciekasz? - Spytał Spero.
- Od ciebie bardziej niż od niego potworku.
- Jak śmiesz mnie obrażać, jestem wodzem!
- Kiedyś będziesz wodzem braciszku - Liznęła go po pysku - Dla mnie na zawsze zostaniesz małym białym smoczkiem.
- Za niedługo będziesz miała dość białasów - Ktoś odezwał się za nią.
- Lux! - Obróciła się promieniejąc z radości - Spodziewałam się ciebie później.
- Nudziło mi się bez ciebie.
Chciał ją liznąć, lecz rozległ się głos:
- Oszczędźcie mi i Sperowi tych widoków, błagam was - Teneb zasłonił sobie oczy łapą - To jest nie do zniesienie.
- Spokojnie tato, już idziemy.
- Nie!
- Tato? Co się stało?
- Chcę najpierw pogadać z twoim kochasiem - Wstał ziewając - Chodź Lux, a wy tu zostańcie.
Lux poszedł za nim lekko onieśmielony. Jeszcze się nie zdarzyło by sam wódz chciał z nim porozmawiać. Teneb wyglądał na leniwego smoka, ale wiedział, że to tylko pozory. Pewnego dnia jakiś smok chciał skrzywdzić Nebulę, wódz z kogoś spokojnego stał się prawdziwą maszyną do zabijania. W dodatku ten kolor - niesamowity błękit który przenikał przez czarne łuski. Lodowobłękitne oczy były nieprzeniknione, trudno było odczytać z nich uczucia.
Nie wiedział gdzie go prowadzi, jednak musiał mu zaufać. Szli jeszcze w milczeniu przez kilka minut. Wreszcie doszli do  polany, na jej środku lśniło błękitne jezioro. Były akurat dość ciepłe tygodnie, więc trawa lśniła zielenią, lecz Lux coś wyczuł:
- Co to za miejsce? Czuję śmierć - Spojrzał są zdziwieniem na wodza - Nigdy tu nie byłem.
- Spero jest jeszcze bardzo młody, to ty będziesz musiał go pilnować.
- Ja? Ale czemu? Ci to ma wspólnego z tym miejscem?
- Gdy mnie tu zabraknie on będzie nadal młody, ktoś musi mu doradzać. Musisz go ostrzec przed czymś takim.
- Co tu się stało? - Młodzieniec był zaciekawiony.
- Mój ojciec był potworem, ja też nim byłem, ale to inna historia.
- Ty? Przecież... - Teneb mu przerwał
- Nie znasz mnie, nigdy nie dowiesz się o co mi chodzi, powiedziałem o tym tylko dwóm osobom. Jednak ty dołączysz do tej rodziny, więc musisz wiedzieć choć trochę - Błękitnooki milczał przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć, w końcu zaczął - To był carcel. Miejsce pełne złości i gniewu. Tod uważał, że zdoła podbić świat armią która go nienawidzi. Zbyt dużo krwi przelało się przez te miejsce.
- A co jeśli nie posłucha się mnie? Co jeśli to miejsce odrodzi się?
- Właśnie temu masz zapobiec Luxie. Nie możesz przegrać.
- A jaka będzie nagroda? - Zapytał z uśmiechem.
- Nebula jest piękną i mądrą smoczycą, choć brakuje jej trochę do matki. Jeżeli przegrasz to ona sama od ciebie odejdzie.
- To chyba muszę się postarać.
- A tak w ogóle to jak ci się udało zdobyć jej serce? Od piętnastu lat odrzucała zaloty każdego po kolei.
- Eee ja nie wiem... tak po prostu - Jego pomarańczowe oczy były zakłopotane
- Eh, idź do niej.
- A ty?
- No tak, na pewno się zgubię w drodze do domu - Odparł z sarkazmem Teneb.
Patrzył przez chwilę na odlatującego Luxa. Będzie dobrym doradcą. Musi być. Carcel nie może się odnowić. Sprawa inaczej miała się ze Spero. Ci jeśli go tu zabraknie, a ten dzieciak będzie zmuszony rządzić? On przecież  tak naprawdę nigdy nie żył na własną łapę. Nie można zapomnieć o:
- Co tu robisz Tenebie? - Umbra przerwała jego smutne rozmyślenia. Była piękna jak zawsze, a może i jeszcze bardziej. Jej niebieskie oczy piękniały z dnia na dzień.
- Stoję i myślę o przyszłości. Boję się, że Spero sobie nie poradzi.
- Jest twoim synem, na pewno sobie poradzi.
- Ale nie moim jedynym synem - Dodał cicho spuszczając pysk - To nie on powinien rządzić.
- Ale już nigdy nie spotkasz swojego pierworodnego. Musisz zacząć żyć z tym co masz.
- Wiem, że ty też za nim tęsknisz Umbro i nie próbuj mi wmówić, że jest inaczej. Nie uwierzę ci jeśli tak powiesz.
- I dlatego nic takiego nie mówię. Oczywiście, że za nim tęsknię. Jest moim synem i zawsze będę go kochać. - Popatrzyła w smutne oczy męża - Chodź, wróćmy do domu.
- Mój dom jest tam gdzie ty jesteś. Czyli jestem w domu - W jego oczach pojawiły się iskierki radości.
- Czyli co? Zostajemy tu po kres świata? - Uśmiechnęła się smoczyca.
- Dobry pomysł - Zaśmiał się - Tylko, a nasza córka weźmie ślub bez nas. To całkiem mądre. Zero tych nudnych przygotowań
- Ufasz mu? - Umbra nagle spoważniała.
- Komu? - Teneb popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Luxowi
- Wydaje mi się, że jest dobrym smokiem, odpowiednim dla Nebuli. Ona mu ufa.
- Nie o to się pytałam, pytałam się czy ty mu ufasz.
- Hmm myślę, że tak, ale jeszcze nie musiałem mu zaufać, więc mogę się mylić.
- Ostrożny jak zawsze - Posłała mu promienny uśmiech - Chodźmy do dzieci.
- Chodźmy? Mam inny pomysł... Ścigajmy się!
Ułamek sekundy później był już w powietrzu, a zaraz za nim roześmiana Umbra. Mieli już po pięćdziesiąt lat, ale nic się nie zmienili. Smoki dożywają nawet dwieście lat, więc długie życie przed nimi. Poddani z radością patrzyli na wodza który niósł radość wszędzie za sobą. To są złote czasy dla Dunkel.
Wylądowali przed jaskinią i popatrzyli na bawiącego się Spero. Był sto metrów dalej, ale dzięki nieprzeciętnemu wzrokowi doskonale go widzieli. Przez moment błysnęły jego niezwykle pomarańczowe oczy. Teneb spuścił wzrok co nie umknęło uwadze Umbrze:
- Co się stało? - Spytała zaniepokojona.
- Wiesz, że kocham nasze dzieci, powiedz, ze wiesz o tym - Tenebris spojrzał jej prosto w oczy.
- Wiem o tym. Jesteś wspaniałym ojcem. O co chodzi? - Spytała znów.
- Jednak nie mogę znieść widoku jego oczu. Takie same miał mój ojciec.
- Pamiętaj, że nie jesteś swoim ojcem. Jesteś zupełnie innym smokiem. Masz inny sposób myślenia. On nie był tak sprawiedliwy i wspaniałomyślny jak ty.
- Może i jestem całkowicie inny, ale jego cząstka ciągle żyje we mnie. Noszę głęboko w sobie jego oczy. - Błękitnooki spojrzał w ziemię tak jakby były tam wszystkie odpowiedzi - Ta cząstka nigdy nie umrze.
- Tenebie,  masz racje, to nigdy nie umrze. Jednak pamiętaj, grzechy ojca nie przechodzą na syna. Nie można oceniać nikogo po tym kim był jego ojciec.
- Wiem... Teraz po wielu latach mam do niego tyle pytań...
- Pytań? Czego chciałbyś się dowiedzieć? - Umbra popatrzyła na niego zdziwiona.
- Wtedy gdy ostatni raz widzieliśmy się przemawiał za mnie gniew. Nie mam odpowiedzi na tyle pytań które są ważne. Jest różnica jeśli chce mnie pozbawić uczuć, bo mnie nienawidzi, a może po prostu zależało mu na mnie i nie chciał żebym cierpiał po stracie bliskich.
- Nie zmienisz przeszłości. Musisz patrzeć na wprost.
- Jak mogę iść dalej nie znając do końca drogi którą już przebyłem? Nie da się iść naprzód nie stając twarzą w twarz z przeszłością. Nawet nie wiem dokąd zmierzam.
- Niewielu zna cel swojej drogi dopóki nie staną u jej kresu. Pamiętaj o tym.
- Muszę poznać choć kilka odpowiedzi.
- Co zamierzasz zrobić? - Umbra była mocno zaniepokojona.
- Polecę do alfy. On zna odpowiedzi na wiele pytań.
- Nie możesz tak po prostu tam polecieć sam. Lecę z tobą.
- Nie, Nebula cię potrzebuje. Za niedługo zmieni się jej życie. Przygotuj ją na to. Wrócę zanim się obejrzysz.
- Nie polecisz sam!
- Eh... polecę po drodze do Noctisa. - Odparł patrząc w jej niebieskie oczy.
-  Wolałabym żebym to była ja. - Przytuliła się do niego - Wróć jak najszybciej.
- Wrócę, obiecuję.
Liznął ją po pysku i wzbił się wysoko w błękitne niebo.

Drugi rozdział za nami C:

Chciałabym podziękować każdemu kogo znam z tej Wikii, bo udało mi się dobić do 1000 edycji C: Niesamowitą radość sprawia mi znanie tylu wspaniałych ludzi.

Aby dostawać powiadomienia o rozdziale kliknij obserwuj w tym wątku.