W poprzednim odcinku.
Stoick: Rozpoczynamy tydzień Borka.
Pyskacz: Masz tu wszystko co kiedykolwiek napisał Bork.
Czkawka: O rany, jest wyspa. Wyspa Nocnych Furii.
Sączysmark: Żeby znaleźć wyspę mamy szukać jakiejś jaskini?
Czkawka: To mapa. Mapa Wyspy Nocy. Bork pisał prawdę. Dawaj, Szczerbatek, biegnij! Szczerbatek, nie!
Pleśniak: Uwierzyłeś w nasze notatki, nabrałeś się na naszą mapę. Jak po maśle wleciałeś w nasze łapska.
Albrecht: Wracamy do domu! Na Wyspę Łupieżców.
Czkawka: Albrecht, gdzie jest mój smok? Gdzie Szczerbatek?
Albrecht: Niedługo się spotkacie. Nic się nie martw.
Czkawka: Ty wiesz, ten cały pomysł… Wyspa Nocy, notatki, jaskinia, mapa, sztuczny smok, trzeba przyznać… robi wrażenie.
Albrecht: Haha. „Robi wrażenie” powiedziało jednonogie chłopięcie w okowach.
Czkawka: Ale żeby przekabacić Pleśniaka? Podebrać nam starego dziada? To lekka przesada. Śliskie, podłe i perfidne. Nawet jak na ciebie.
Bestial: Hahaha. Nikogo to nie ubawiło. Żwawiej, ruszaj się!
Łupieżca: Poleciał? Gdzie jest ten smok? Aaa!
Czkawka: Ale ty wiesz, że on tak będzie zawsze? Sorry, ale to w końcu Szeptozgon. I Wrzeniec. Robi wrażenie. Ale proponuję mu ograniczyć dostęp do wody.
Albrecht: Ty, może lepiej spisuj.
Łupieżca: Hy. Patrz i znowu uciekł.
Czkawka: Nie, nie uciekł, za tobą stoi. Zmiennoskrzydły. Uf. Łał. Rzeczywiście, nie macie pojęcia jak sobie z nimi radzić.
Albrecht: I dlatego cię zaprosiliśmy. Powodzenia w nowej pracy, synku.
Czkawka: Ee, w pracy? Ja? Kusząca propozycja, bardzo, przyznaję. Ale chyba podziękuję.
Albrecht: Czkawka, Czkawka, Czkawka. Musisz? Czy ty naprawdę zawsze musisz utrudniać?
Czkawka: Co ciekawe, nie pierwszy zadajesz mi to pytanie. Szczerbatek! Spokojnie, jestem. Nie bój się. Wyciągnę cię.
Albrecht: Nie sądzę, by to było konieczne. Trochę tu sobie posiedzicie. Wytresujesz mi, synku, smoka, czy tego chcesz czy nie.
Czkawka: A jeśli nie chcę?
Albrecht: Hehe. Wtedy nie będziesz mi już potrzebny. Ani smoki. A tym bardziej Szczerbatek.
Bestial: Synku, życzysz sobie czegoś? Ciepłej strawy? Może przynieść kocyk? A może jaczego mleczka? Hahaha. Jaczego mleczka… Dobre. Hah.
Śledzik: Hoh. Ach, Wyspa Nocy. Lada chwila zobaczymy Nocne Furię w ich naturalnym środowisku! Zaraz chyba cały pęknę!
Sączysmark: Tylko się nie obśliń! Uważaj, za tobą jestem!
Stoick: Zalecimy z Pyskaczem o północy. Reszta od południa. Jeśli cokolwiek znajdziemy, Thornado da wam znać.
Astrid: Słuchajcie, za chwilę czeka nas cała masa Nocnych Furii. Lecimy nisko, trzeba najpierw ocenić smoczą sytuację. Aha i szukamy śladów Czkawki.
Pleśniak: Albrechcie, przecież dałem ci wszystko co chciałeś. A nasza umowa?
Albrecht: Jaka umowa, staruchu? Trochę ją przeformowałem.
Bestial: Ooo, z tego co wiem panowie już się poznali. Tylko bez poufałości. Godziny Pleśniaka są policzone. Tak jak twoje i twojego cudownego smoczka.
Pleśniak: Nie! Grzybek! Co zrobicie z Gdzybkiem?!
Albrecht: Przyrządzimy ci ostatnią wieczerzę. Jagnięcinkę.
Pleśniak: Och… Gdzybku! Nieeee!
Albrecht: Śmieszne. Ci z Berk, niczego się te naiwniaki nie nauczyły.
Pleśniak: Ach… To… Co też ja zrobiłem.
Astrid: Nocna Furia. Chodźcie, podlecimy. Eee… Eee, wiecie co? To wcale nie jest…
Mieczyk: Nocna Furia!
Śledzik: Wręcz niesłychanie wierna kopia.
Mieczyk: Ło, macie szczęście, żeśmy byli, bo inaczej…
Astrid: Odbiło wam, czy co? A gdyby to był Szczerbatek?! Zabilibyście go!
Mieczyk: Ta, a gdyby kurczak miał rogi to byłby jakiem.
Szpadka: A gdybym ja była dziewczyńska, to byłabym swoim bratem.
Mieczyk: Właśnie. Chwila… co?
Stoick: Widzieliśmy ogień i słyszeliśmy ryki. Znaleźliście coś?
Astrid: A i owszem. Drewnianą Nocną Furię.
Stoick: I gdzie jest?
Śledzik: Eee, nie ma. A dokładnie jest, ale w szczątkach.
Pyskacz: Hę? No proszę, a co my tu mamy? Powąchaj.
Śledzik: Ooo…
Pyskacz: Obrzydlistwo jakich mało.
Mieczyk: Daj, ja chcę wąchnąć. Tu w nos mi włóż.
Pyskacz: Jak widać obciągnęli głowę prawdziwą skórą i usmarowali popiołem z drzewa Loki.
Sączysmark: Drzewa Loki? Nie znam takiego drzewa.
Stoick: A to dlatego, że rośnie w jednym jedynym miejscu.
Pyskacz: Na Wyspie Łupieżców.
Śledzik: O nie. Czkawka na Wyspie Łupieżców?
Pleśniak: Smutny widok, nie da się na to patrzeć.
Czkawka: Co znowu?
Pleśniak: A nic, myślałem tylko, że Stoick ma bardziej rozgarniętego syna. He, nie uratujesz smoka jak będziesz tu sobie siedział i babrał w ziemi. Lepiej byś się po niego ruszył i to prędko.
Czkawka: A niby jak, panie geniuszu, mam to zrobić?
Pleśniak: Daj Albrechtowi czego chce, proste.
Bestial: Wstawiliśmy mu tutaj żelazne bele. A ten tu dostaje tyle wody, żeby nie zdechł.
Albrecht: Och, chłopak nie jest taki znowu do niczego.
Bestial: Ooo, już widzę, panie, jak będziesz się prezentował na jego Nocnej Furii.
Albrecht: Imponująco, prawda? Sprawię sobie nowy przydomek. Co brzmi straszliwiej od „perfidny”, hę? A co się dzieje z tym smokiem.
Łupieżca: Ani jeść, ani pić nie chce. Od wielu godzin się nie rusza.
Albrecht: Trzymać go przy życiu, bo jak zdechnie, chłopak nam już nigdy nie pomoże.
Czkawka: Yy, strażnik! Strażnik! Ja już nie mogę! Na pomoc! Powiem waszemu Albrechtowi wszystko co wiem, tylko mnie wypuść, błagam. Ee, w myślach to jakoś lepiej wyglądało. Nieźle. Dzięki.
Pleśniak: Stój! Weź mnie ze sobą.
Czkawka: Ty chyba sobie żartujesz.
Pleśniak: Nie. Dzieciaku, znam tę wyspę na pamięć. Przysięgam, chcę ci pomóc. Proszę. Pozwól staremu odkupić winy.
Czkawka: Ech… Tylko żebym potem tego nie żałował.
Łupieżca 1: Ty, może dorsza?
Łupieżca 2: On w ogóle oddycha?
Łupieżca 1: Ale… Ale, że ryba?
Łupieżca 2: Nie, ty rogaty móżdżku. Smok przecież. Szkoda czasu. Pomóż z kagańcem. Musimy zdjąć żeby jadł. Jeśli on zdechnie to my też.
Czkawka: No dobra. Gadaj. Jak najszybciej dostać się do Szczerbatka?
Pleśniak: Przez tę lawę, obawiam się.
Czkawka: No to już.
Pleśniak: Głupi, stój. Ty zdajesz sobie sprawę, że tu roi się od dzikich smoków?
Czkawka: Owszem.
Pleśniak: Ech, co za dzieciak. Ej… A niech mnie.
Czkawka: No co jest? Idziemy.
Pleśniak: Może lepiej nie.
Czkawka: Nie bój się, naprawdę wiem co robię. Chodź, tylko trzymaj się blisko.
Pleśniak: No pięknie. Czterdziestokilowe pachole będzie mnie pouczać. Nigdzie się nie… Łohoho! No pięknie.
Łupieżcy: Jest! Tam jest smok! Aaa! Aaa!
Pleśniak: Ach… Och…
Czkawka: Pleśniak, nie. Ee, m-mówię ci. Nie drażnij go. Nie opłaca się.
Pleśniak: Ja? Jego drażnię?!
Czkawka: Trzeba mu pokazać, że może nam ufać. Nie bój się. Nie chcemy cię skrzywdzić. Ślicznie, dobry smoczek.
Pleśniak: Robi wrażenie. Łoo! Aaa…
Czkawka: Nic się nie bój. Tylko obwąchuje. Wyczuwa strach, także odpręż się.
Pleśniak: Odprężyłem się? Aaa.
Czkawka: Widzisz? Chce się zaprzyjaźnić. Prawda, że miło?
Pleśniak: Mam już przyjaciół.
Czkawka: Trzeba jakoś wykombinować jak ominąć tych strażników przy smokach. Ty wiesz, chyba już wiem.
Pleśniak: Ee, co? Ooo…
Astrid: Jaki jest plan?
Stoick: Albrecht na pewno spodziewa się nas z powietrza, dlatego trzeba zaatakować wyspę od innej strony.
Pyskacz: Stoick!
Stoick: Czy to…?
Pyskacz: No, myślę, że tak.
Łupieżca 1: Nocna Furia. Na własne oczy widzę… Aaa!
Łupieżca 2: Ej, no nareszcie Johan!
Łupieżca 3: Johan Kupczy! Aaa!
Łupieżca 2: Ile można było czekać?
Johan: Ach, Łupieżcy. Witajcie mieszkańcy mojej ulubionej wyspy. Proszę, proszę, rozglądajcie się. Mam tu broń, co przechodzi ludzkie pojęcie. I małą niespodziankę dla mojego przyjaciela Albrechta.
Mieczyk: Łał. To sto razy lepsze niż po prostu walnąć.
Śledzik: Aaa! Ahaha. Nareszcie czuję, że żyję. To bardzo źle?
Stoick: Ach. Gadaj, gdzie mój syn i gdzie smok?
Czkawka: Zapamiętaj, jeśli chodzi o smoki, najważniejsze jest zaufanie. Ty ufasz jemu, on tobie.
Pleśniak: Tak, tak, dobry smok.
Czkawka: Dobrze, wskakuj.
Pleśniak: Co? Ee, no do czego to doszło? Ech, miły i śliczny smoczek. Ach, wreszcie…
Czkawka: Łał, Pleśniak na smoku. Ta, trochę minie za nim się przyzwyczaję.
Pleśniak: Ach… Co… Co się dzieję?
Czkawka: Spokojnie, już, już, w porządku. Po prostu nikt na nim jeszcze nie siedział. Bo smoki mają strasznie suchą skórę. Wystarczy posmarować, zaraz się uspokoi.
Pleśniak: Co jest?! Aaa!
Czkawka: Yyy, aaa… Bo… hyhyhy… okej. Wiesz, bo… sporo tu smoków, może sobie wybierzesz jakiegoś swojego, co?
Pleśniak: Hę? Jest dobrze, dobrze jest.
Czkawka: Patrz, tam trzymają Szczerbatka.
Pleśniak: Łooo… Dobry smoczek.
Czkawka: A gdzie Szczerbatek?
Pleśniak: Ee, pewnie go gdzieś przenieśli.
Albrecht: No to zobaczymy jak sobie poradzisz ze smoczkami, panie pogromco.
Czkawka: Pleśniak. Cokolwiek by się zaraz nie działo, rób dokładnie… dokładnie to co ci powiem.
Pleśniak: A, bo… Aha… Dokładnie co powiesz.
Albrecht: Hehehehehe.
Pleśniak: Przynajmniej o jednego mniej.
Czkawka: Ta… eee… No, niestety, nie na długo. Yy, Zmiennoskrzydłe plują kwasem, Wrzeńce atakują wrzącą wodą, a Szeptozgony polują sobie spod ziemi.
Pleśniak: Aaa! Czyż ty kompletnie oszalał?!
Albrecht: Eech… Ech!
Czkawka: Uf.
Pleśniak: Uf. Znasz się na smokach, trzeba ci to przyznać.
Stoick: Czkawka. Na łaskę Thora, nic ci nie jest?
Czkawka: No ni, ale Szczerbatek… Nie jest dobrze.
Mieczyk: Ej, stary, na twoim smoku siedzi Pleśniak.
Czkawka: No wiem.
Mieczyk: Dziwne.
Pleśniak: Dziwne, nie dziw…
Pyskacz: Już ja ci tak zaraz skórę wygarbuję!
Czkawka: Pyskacz, nie! Nie, czekaj. Zostaw go, pomógł mi uciec. Tato, zawdzięczam Pleśniakowi życie.
Mieczyk: Coraz dziwniej.
Czkawka: Później wam opowiem. Słuchajcie, trzeba koniecznie znaleźć Szczerbatka.
Astrid: A może byś go przywołał?
Czkawka: Ałuuuu! Widzę go! Szczerbate…! Hahaha! Cały jesteś. Przepraszam, przyjacielu, wybacz. To wszystko moja wina. Ej… Co się dzieje?
Albrecht: Dzińdoberek! Ty… Coś mi się wydaję, że chciałeś sobie odlecieć bez pożegnania. Ta, ale czego by się tu spodziewać po kulawym pomiocie Stoicka?!
Pyskacz: No świetnie.
Stoick: Czkawka!
Albrecht: Hihihi…
Stoick: Synu, nie! Nie daj się prowokować.
Albrecht: Chodź, chodź, mały. Czekam na ciebie. Hehehe! Hahaha! Teraz!
Pyskacz: Mają go!
Astrid: Pędem, na smoki!
Mieczyk: Yyy, bardzo chętnie, ale… Jak pewnie sama widzisz…
Pleśniak: Ta, ufaj smokom… I gdzie to cię zaprowadzi?
Astrid: Chwila! Patrzcie!
Mieczyk: Pięknie! Tak jak uczyliśmy! Co nie, że uczyliśmy? A może i nie…
Łupieżca: Patrz! Co jest?! Ucieka!
Czkawka: Matko… Co to było?
Śledzik: Smoki cię uratowały, same z siebie.
Astrid: Ty wiesz, może to jakiś kolejny stopień wtajemniczenia.
Stoick: Potem przedyskutujecie, zabierajmy się stąd czym prędzej.
Pleśniak: Łołoło…
Czkawka: Pleśniak!
Pyskacz: No na miłość Thora wielkiego, Pleśniak, wracaj tu do mnie. Tylko nie waż się puszczać staruchu.
Pleśniak: Powiedz małemu, że strasznie przepraszam. Łoo!
Czkawka: Pleśniak!
Pleśniak: Nie, Czkawka! Zostaw mnie tutaj.
Stoick: Synu, on ma rację. Teraz mu nie pomożemy.
Pleśniak: Heh…
Albrecht: Proszę, proszę…
Pleśniak: Prawda, że nieźle?
Albrecht: Zupełnie nieźle. A teraz słucham uważnie. Czego to się nauczyłeś o smoczkach od naszego dzielnego chłoptasia?
Pleśniak: Och, nie mało… nie mało się nauczyłem. Będziesz, panie, zachwycony. Ooo, tu jest mój słodki Grzybek. Jak ja się stęskniłem. Pięknie zagrałeś swoją rolę.
Albrecht: Obaj graliście wcale przednio. Jutro będzie piękny dzień, niech żyją Łupieżcy.
Czkawka: Strasznie mi przykro, że nic z tego nie wyszło. No ale… wiesz… Jesteś jedyny w swoim rodzaju.
Astrid: Ach, weź się trochę pośpiesz. Tydzień Borka. Parada smoków.
Czkawka: Rodzina to wcale nie jest to kwestia jakiejś tam krwi. To przyjaciele, na których zawsze możesz liczyć. Przyjaciele, którzy walczą u twojego boku.
Sączysmark: Łoo… Łoo… Aaa!
Czkawka: I chociaż przed wami jeszcze masa wojen i wojenek, wiesz, że oni nigdy cię nie opuszczą.
Albrecht: Hehehahahaha…!
Bestial: Hahaha…!