Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

W poprzednim odcinku.

Stoick: Rozpoczynamy tydzień Borka.

Pyskacz: Masz tu wszystko co kiedykolwiek napisał Bork.

Czkawka: O rany, jest wyspa. Wyspa Nocnych Furii.

Sączysmark: Żeby znaleźć wyspę mamy szukać jakiejś jaskini?

Czkawka: To mapa. Mapa Wyspy Nocy. Bork pisał prawdę. Dawaj, Szczerbatek, biegnij! Szczerbatek, nie!

Pleśniak: Uwierzyłeś w nasze notatki, nabrałeś się na naszą mapę. Jak po maśle wleciałeś w nasze łapska.

Albrecht: Wracamy do domu! Na Wyspę Łupieżców.

Czkawka: Albrecht, gdzie jest mój smok? Gdzie Szczerbatek?

Albrecht: Niedługo się spotkacie. Nic się nie martw.

Czkawka: Ty wiesz, ten cały pomysł… Wyspa Nocy, notatki, jaskinia, mapa, sztuczny smok, trzeba przyznać… robi wrażenie.

Albrecht: Haha. „Robi wrażenie” powiedziało jednonogie chłopięcie w okowach.

Czkawka: Ale żeby przekabacić Pleśniaka? Podebrać nam starego dziada? To lekka przesada. Śliskie, podłe i perfidne. Nawet jak na ciebie.

Bestial: Hahaha. Nikogo to nie ubawiło. Żwawiej, ruszaj się!

Łupieżca: Poleciał? Gdzie jest ten smok? Aaa!

Czkawka: Ale ty wiesz, że on tak będzie zawsze? Sorry, ale to w końcu Szeptozgon. I Wrzeniec. Robi wrażenie. Ale proponuję mu ograniczyć dostęp do wody.

Albrecht: Ty, może lepiej spisuj.

Łupieżca: Hy. Patrz i znowu uciekł.

Czkawka: Nie, nie uciekł, za tobą stoi. Zmiennoskrzydły. Uf. Łał. Rzeczywiście, nie macie pojęcia jak sobie z nimi radzić.

Albrecht: I dlatego cię zaprosiliśmy. Powodzenia w nowej pracy, synku.

Czkawka: Ee, w pracy? Ja? Kusząca propozycja, bardzo, przyznaję. Ale chyba podziękuję.

Albrecht: Czkawka, Czkawka, Czkawka. Musisz? Czy ty naprawdę zawsze musisz utrudniać?

Czkawka: Co ciekawe, nie pierwszy zadajesz mi to pytanie. Szczerbatek! Spokojnie, jestem. Nie bój się. Wyciągnę cię.

Albrecht: Nie sądzę, by to było konieczne. Trochę tu sobie posiedzicie. Wytresujesz mi, synku, smoka, czy tego chcesz czy nie.

Czkawka: A jeśli nie chcę?

Albrecht: Hehe. Wtedy nie będziesz mi już potrzebny. Ani smoki. A tym bardziej Szczerbatek.

Bestial: Synku, życzysz sobie czegoś? Ciepłej strawy? Może przynieść kocyk? A może jaczego mleczka? Hahaha. Jaczego mleczka… Dobre. Hah.

Śledzik: Hoh. Ach, Wyspa Nocy. Lada chwila zobaczymy Nocne Furię w ich naturalnym środowisku! Zaraz chyba cały pęknę!

Sączysmark: Tylko się nie obśliń! Uważaj, za tobą jestem!

Stoick: Zalecimy z Pyskaczem o północy. Reszta od południa. Jeśli cokolwiek znajdziemy, Thornado da wam znać.

Astrid: Słuchajcie, za chwilę czeka nas cała masa Nocnych Furii. Lecimy nisko, trzeba najpierw ocenić smoczą sytuację. Aha i szukamy śladów Czkawki.

Pleśniak: Albrechcie, przecież dałem ci wszystko co chciałeś. A nasza umowa?

Albrecht: Jaka umowa, staruchu? Trochę ją przeformowałem.

Bestial: Ooo, z tego co wiem panowie już się poznali. Tylko bez poufałości. Godziny Pleśniaka są policzone. Tak jak twoje i twojego cudownego smoczka.

Pleśniak: Nie! Grzybek! Co zrobicie z Gdzybkiem?!

Albrecht: Przyrządzimy ci ostatnią wieczerzę. Jagnięcinkę.

Pleśniak: Och… Gdzybku! Nieeee!

Albrecht: Śmieszne. Ci z Berk, niczego się te naiwniaki nie nauczyły.

Pleśniak: Ach… To… Co też ja zrobiłem.

Astrid: Nocna Furia. Chodźcie, podlecimy. Eee… Eee, wiecie co? To wcale nie jest…

Mieczyk: Nocna Furia!

Śledzik: Wręcz niesłychanie wierna kopia.

Mieczyk: Ło, macie szczęście, żeśmy byli, bo inaczej…

Astrid: Odbiło wam, czy co? A gdyby to był Szczerbatek?! Zabilibyście go!

Mieczyk: Ta, a gdyby kurczak miał rogi to byłby jakiem.

Szpadka: A gdybym ja była dziewczyńska, to byłabym swoim bratem.

Mieczyk: Właśnie. Chwila… co?

Stoick: Widzieliśmy ogień i słyszeliśmy ryki. Znaleźliście coś?

Astrid: A i owszem. Drewnianą Nocną Furię.

Stoick: I gdzie jest?

Śledzik: Eee, nie ma. A dokładnie jest, ale w szczątkach.

Pyskacz: Hę? No proszę, a co my tu mamy? Powąchaj.

Śledzik: Ooo…

Pyskacz: Obrzydlistwo jakich mało.

Mieczyk: Daj, ja chcę wąchnąć. Tu w nos mi włóż.

Pyskacz: Jak widać obciągnęli głowę prawdziwą skórą i usmarowali popiołem z drzewa Loki.

Sączysmark: Drzewa Loki? Nie znam takiego drzewa.

Stoick: A to dlatego, że rośnie w jednym jedynym miejscu.

Pyskacz: Na Wyspie Łupieżców.

Śledzik: O nie. Czkawka na Wyspie Łupieżców?

Pleśniak: Smutny widok, nie da się na to patrzeć.

Czkawka: Co znowu?

Pleśniak: A nic, myślałem tylko, że Stoick ma bardziej rozgarniętego syna. He, nie uratujesz smoka jak będziesz tu sobie siedział i babrał w ziemi. Lepiej byś się po niego ruszył i to prędko.

Czkawka: A niby jak, panie geniuszu, mam to zrobić?

Pleśniak: Daj Albrechtowi czego chce, proste.

Bestial: Wstawiliśmy mu tutaj żelazne bele. A ten tu dostaje tyle wody, żeby nie zdechł.

Albrecht: Och, chłopak nie jest taki znowu do niczego.

Bestial: Ooo, już widzę, panie, jak będziesz się prezentował na jego Nocnej Furii.

Albrecht: Imponująco, prawda? Sprawię sobie nowy przydomek. Co brzmi straszliwiej od „perfidny”, hę? A co się dzieje z tym smokiem.

Łupieżca: Ani jeść, ani pić nie chce. Od wielu godzin się nie rusza.

Albrecht: Trzymać go przy życiu, bo jak zdechnie, chłopak nam już nigdy nie pomoże.

Czkawka: Yy, strażnik! Strażnik! Ja już nie mogę! Na pomoc! Powiem waszemu Albrechtowi wszystko co wiem, tylko mnie wypuść, błagam. Ee, w myślach to jakoś lepiej wyglądało. Nieźle. Dzięki.

Pleśniak: Stój! Weź mnie ze sobą.

Czkawka: Ty chyba sobie żartujesz.

Pleśniak: Nie. Dzieciaku, znam tę wyspę na pamięć. Przysięgam, chcę ci pomóc. Proszę. Pozwól staremu odkupić winy.

Czkawka: Ech… Tylko żebym potem tego nie żałował.

Łupieżca 1: Ty, może dorsza?

Łupieżca 2: On w ogóle oddycha?

Łupieżca 1: Ale… Ale, że ryba?

Łupieżca 2: Nie, ty rogaty móżdżku. Smok przecież. Szkoda czasu. Pomóż z kagańcem. Musimy zdjąć żeby jadł. Jeśli on zdechnie to my też.

Czkawka: No dobra. Gadaj. Jak najszybciej dostać się do Szczerbatka?

Pleśniak: Przez tę lawę, obawiam się.

Czkawka: No to już.

Pleśniak: Głupi, stój. Ty zdajesz sobie sprawę, że tu roi się od dzikich smoków?

Czkawka: Owszem.

Pleśniak: Ech, co za dzieciak. Ej… A niech mnie.

Czkawka: No co jest? Idziemy.

Pleśniak: Może lepiej nie.

Czkawka: Nie bój się, naprawdę wiem co robię. Chodź, tylko trzymaj się blisko.

Pleśniak: No pięknie. Czterdziestokilowe pachole będzie mnie pouczać. Nigdzie się nie… Łohoho! No pięknie.

Łupieżcy: Jest! Tam jest smok! Aaa! Aaa!

Pleśniak: Ach… Och…

Czkawka: Pleśniak, nie. Ee, m-mówię ci. Nie drażnij go. Nie opłaca się.

Pleśniak: Ja? Jego drażnię?!

Czkawka: Trzeba mu pokazać, że może nam ufać. Nie bój się. Nie chcemy cię skrzywdzić. Ślicznie, dobry smoczek.

Pleśniak: Robi wrażenie. Łoo! Aaa…

Czkawka: Nic się nie bój. Tylko obwąchuje. Wyczuwa strach, także odpręż się.

Pleśniak: Odprężyłem się? Aaa.

Czkawka: Widzisz? Chce się zaprzyjaźnić. Prawda, że miło?

Pleśniak: Mam już przyjaciół.

Czkawka: Trzeba jakoś wykombinować jak ominąć tych strażników przy smokach. Ty wiesz, chyba już wiem.

Pleśniak: Ee, co? Ooo…

Astrid: Jaki jest plan?

Stoick: Albrecht na pewno spodziewa się nas z powietrza, dlatego trzeba zaatakować wyspę od innej strony.

Pyskacz: Stoick!

Stoick: Czy to…?

Pyskacz: No, myślę, że tak.

Łupieżca 1: Nocna Furia. Na własne oczy widzę… Aaa!

Łupieżca 2: Ej, no nareszcie Johan!

Łupieżca 3: Johan Kupczy! Aaa!

Łupieżca 2: Ile można było czekać?

Johan: Ach, Łupieżcy. Witajcie mieszkańcy mojej ulubionej wyspy. Proszę, proszę, rozglądajcie się. Mam tu broń, co przechodzi ludzkie pojęcie. I małą niespodziankę dla mojego przyjaciela Albrechta.

Mieczyk: Łał. To sto razy lepsze niż po prostu walnąć.

Śledzik: Aaa! Ahaha. Nareszcie czuję, że żyję. To bardzo źle?

Stoick: Ach. Gadaj, gdzie mój syn i gdzie smok?

Czkawka: Zapamiętaj, jeśli chodzi o smoki, najważniejsze jest zaufanie. Ty ufasz jemu, on tobie.

Pleśniak: Tak, tak, dobry smok.

Czkawka: Dobrze, wskakuj.

Pleśniak: Co? Ee, no do czego to doszło? Ech, miły i śliczny smoczek. Ach, wreszcie…

Czkawka: Łał, Pleśniak na smoku. Ta, trochę minie za nim się przyzwyczaję.

Pleśniak: Ach… Co… Co się dzieję?

Czkawka: Spokojnie, już, już, w porządku. Po prostu nikt na nim jeszcze nie siedział. Bo smoki mają strasznie suchą skórę. Wystarczy posmarować, zaraz się uspokoi.

Pleśniak: Co jest?! Aaa!

Czkawka: Yyy, aaa… Bo… hyhyhy… okej. Wiesz, bo… sporo tu smoków, może sobie wybierzesz jakiegoś swojego, co?

Pleśniak: Hę? Jest dobrze, dobrze jest.

Czkawka: Patrz, tam trzymają Szczerbatka.

Pleśniak: Łooo… Dobry smoczek.

Czkawka: A gdzie Szczerbatek?

Pleśniak: Ee, pewnie go gdzieś przenieśli.

Albrecht: No to zobaczymy jak sobie poradzisz ze smoczkami, panie pogromco.

Czkawka: Pleśniak. Cokolwiek by się zaraz nie działo, rób dokładnie… dokładnie to co ci powiem.

Pleśniak: A, bo… Aha… Dokładnie co powiesz.

Albrecht: Hehehehehe.

Pleśniak: Przynajmniej o jednego mniej.

Czkawka: Ta… eee… No, niestety, nie na długo. Yy, Zmiennoskrzydłe plują kwasem, Wrzeńce atakują wrzącą wodą, a Szeptozgony polują sobie spod ziemi.

Pleśniak: Aaa! Czyż ty kompletnie oszalał?!

Albrecht: Eech… Ech!

Czkawka: Uf.

Pleśniak: Uf. Znasz się na smokach, trzeba ci to przyznać.

Stoick: Czkawka. Na łaskę Thora, nic ci nie jest?

Czkawka: No ni, ale Szczerbatek… Nie jest dobrze.

Mieczyk: Ej, stary, na twoim smoku siedzi Pleśniak.

Czkawka: No wiem.

Mieczyk: Dziwne.

Pleśniak: Dziwne, nie dziw…

Pyskacz: Już ja ci tak zaraz skórę wygarbuję!

Czkawka: Pyskacz, nie! Nie, czekaj. Zostaw go, pomógł mi uciec. Tato, zawdzięczam Pleśniakowi życie.

Mieczyk: Coraz dziwniej.

Czkawka: Później wam opowiem. Słuchajcie, trzeba koniecznie znaleźć Szczerbatka.

Astrid: A może byś go przywołał?

Czkawka: Ałuuuu! Widzę go! Szczerbate…! Hahaha! Cały jesteś. Przepraszam, przyjacielu, wybacz. To wszystko moja wina. Ej… Co się dzieje?

Albrecht: Dzińdoberek! Ty… Coś mi się wydaję, że chciałeś sobie odlecieć bez pożegnania. Ta, ale czego by się tu spodziewać po kulawym pomiocie Stoicka?!

Pyskacz: No świetnie.

Stoick: Czkawka!

Albrecht: Hihihi…

Stoick: Synu, nie! Nie daj się prowokować.

Albrecht: Chodź, chodź, mały. Czekam na ciebie. Hehehe! Hahaha! Teraz!

Pyskacz: Mają go!

Astrid: Pędem, na smoki!

Mieczyk: Yyy, bardzo chętnie, ale… Jak pewnie sama widzisz…

Pleśniak: Ta, ufaj smokom… I gdzie to cię zaprowadzi?

Astrid: Chwila! Patrzcie!

Mieczyk: Pięknie! Tak jak uczyliśmy! Co nie, że uczyliśmy? A może i nie…

Łupieżca: Patrz! Co jest?! Ucieka!

Czkawka: Matko… Co to było?

Śledzik: Smoki cię uratowały, same z siebie.

Astrid: Ty wiesz, może to jakiś kolejny stopień wtajemniczenia.

Stoick: Potem przedyskutujecie, zabierajmy się stąd czym prędzej.

Pleśniak: Łołoło…

Czkawka: Pleśniak!

Pyskacz: No na miłość Thora wielkiego, Pleśniak, wracaj tu do mnie. Tylko nie waż się puszczać staruchu.

Pleśniak: Powiedz małemu, że strasznie przepraszam. Łoo!

Czkawka: Pleśniak!

Pleśniak: Nie, Czkawka! Zostaw mnie tutaj.

Stoick: Synu, on ma rację. Teraz mu nie pomożemy.

Pleśniak: Heh…

Albrecht: Proszę, proszę…

Pleśniak: Prawda, że nieźle?

Albrecht: Zupełnie nieźle. A teraz słucham uważnie. Czego to się nauczyłeś o smoczkach od naszego dzielnego chłoptasia?

Pleśniak: Och, nie mało… nie mało się nauczyłem. Będziesz, panie, zachwycony. Ooo, tu jest mój słodki Grzybek. Jak ja się stęskniłem. Pięknie zagrałeś swoją rolę.

Albrecht: Obaj graliście wcale przednio. Jutro będzie piękny dzień, niech żyją Łupieżcy.

Czkawka: Strasznie mi przykro, że nic z tego nie wyszło. No ale… wiesz… Jesteś jedyny w swoim rodzaju.

Astrid: Ach, weź się trochę pośpiesz. Tydzień Borka. Parada smoków.

Czkawka: Rodzina to wcale nie jest to kwestia jakiejś tam krwi. To przyjaciele, na których zawsze możesz liczyć. Przyjaciele, którzy walczą u twojego boku.

Sączysmark: Łoo… Łoo… Aaa!

Czkawka: I chociaż przed wami jeszcze masa wojen i wojenek, wiesz, że oni nigdy cię nie opuszczą.

Albrecht: Hehehahahaha…!

Bestial: Hahaha…!

Advertisement