Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Hejka :3 to moje pierwsze opko w życiu. Postanowiłam spróbować, czytałam bardzo dużo blogów innych użytkowników i pomyślałam czemu nie. Nie znam się za bardzo na blogach, więc proszę o szczere komy, czy będą one pozytywne czy nie, przyjmę to na klatę XD. Chce uczyć się na swoich błędach. Od razu przepraszam za błędy ortograficzne jak i za interpunkcyjne. Co do rozdziałów, nie obiecuję że będą pojawiały się codziennie, bo wiecie szkoła i zajęcia po za szkolne SKS, kółko plastyczne i takie tam po za tym pierwsza gimnazjum robi swoje, ale postaram się wrzucać jak najczęściej tylko będę mogła :3. Jeśli moje opko nie przypadnie wam do gustu przestane pisać, a jeśli ktoś będzie miał pomysł na dalszą część po prostu przekaże mu bloga. Na koniec życzę miłego czytania !!!

Na początek kilka informacji:

Valka jest od samego początku.

Będą nowe postacie, a mianowicie siostra Czkawki Emma oraz siostra Astrid Suzi (i nie tylko).

Emma jest młodsza od Czkawki o rok.

Suzi jest młodsza od Astrid o 2 lata.

Pozostali (czyt. Czkawka, Astrid, Smark, Mieczyk, Śledzik i Szpadka) mają po 14 lat, przynajmniej na początku historii.

Akcja dzieje się po JWS w czasie serialu oraz później przed JWS2.

Na początku piszę jako narrator, a później będę pisała z różnych perspektyw.

Pogrubione czcionka to myśli.

Rozdziały będą różnych długości.

O Hiccstrid nie musicie się martwić, bo będzie, ale dopiero później (bardzo później niestety).

Na początku nie będę pisał za dużo o Emmie i Suzi (prawie w ogóle), dopiero później będą się więcej pojawiały.

Pojawi się jedno święto, które obchodzi się w dzisiejszych czasach (na razie nie zdradzę jakie to święto).

♦ Suzi ma Śmiertnika Zębacza (samice) w barwach niebiesko-różwych, która nazywa się Śnieżynka.

♦ Emma ma Zmiennoskrzydłego (samice), która nazywa się Asis.

Wstęp[]

Od czasu, gdy Czkawka pokazał wikingom, że smoki są potulnymi gadami na których można polegać oraz latać, życie na Berk zmieniło się o 180 stopni. Dzięki smokom wyspa Berk nie była już stertą szarych mokrych skał, nabrała barw, ale nie tylko ona, życie wikingów także. Smoki ułatwiały życie mieszkańcom pod każdym względem, pomagały im począwszy od różnych codziennych obowiązków do walki z wrogami lub obrony wioski. Po prostu jednym zdaniem mówiąc te wielkie gady i wikingowie rozumieli się jak jedna wielka rodzina, łączyła ich więź, której za nic nie dało się zniszczyć. Tak właśnie wyglądało życie na wyspie zwanej potocznie Berk.

Rozdział 1. Początek Historii.[]

Na wyspie Berk zapowiadał się piękny słoneczny dzień, słońce wschodziło bardzo powoli ogrzewając swoimi promieniami pokrytą rosą i szronem wioskę. Czkawka jak to Czkawka zawsze wstawał bardzo wcześnie, gdy całe Berk trwało jeszcze w bajkowym świecie snów.

Czkawka jak każdy nastolatek nie chciał za nic słuchać się swoich rodziców, zawsze wymykał się z domu jak najwcześniej tylko mógł i oczywiście jak najciszej tylko mógł, lecz dzisiaj nie udało mu się to.

Gdy był już gotowy do wyjścia, schodził właśnie po cichu ze schodów, co nie było łatwe, ponieważ jego proteza bardzo głośno stukała, niestety los chciał żeby Czkawka poślizgnął się na ostatnim stopniu schodów. Miał szczęście przynajmniej na początku tak myślał, gdy wstał i otrzepał się z kurzu, wyszeptał do siebie: „ Głupia proteza” i cicho zaczął kierować się w stronę drzwi, gdy chciał już otworzyć drzwi za swoimi plecami usłyszał bardzo znajomy mu głos, to był głos Valki.

Valka: Mogę wiedzieć, gdzie to się wybierasz o tej porze ? – powiedziała krzyżując ręce na swojej piersi.

Czkawka: No to pięknie, teraz zacznie się kazanie. – po czym odwrócił się w kierunku wkurzonej Valki – Serio mamo ? muszę odpowiadać, chyba dobrze wiemy oboje gdzie się wybieram. – odpowiedział znudzony i zirytowany pytaniem matki.

Valka: Chyba już rozmawialiśmy na ten temat, nie możesz tak cały czas wymykać się z domu. – powiedział rozprostowując ręce i kładąc je na biodra.

Czkawka: Wy rozmawialiście z ojcem, a ja słuchałem. – odpowiedział znudzony rozmową. – Ale czekaj chwilę, czy chcesz właśnie mi powiedzieć że nie mogę latać już na Szczerbatku, tak ? – zapytał z lekko złością w głosie.

Valka: Nie to miałam na myśli, po prostu mógłbyś zapytać mnie i ojca co sądzimy o tym twoim latani ze Szcarbatkie z samego rana. – powiedziała trochę zakłopotana pytaniem syna.

Czkawka: No to co o tym sądzicie ? – zapytał się z większą złością w głosie.

Valka: No więc, chcielibyśmy czasami zjeść z tobą śniadanie, od czasu gdy znalazłeś Szczerbatka i go oswoiłeś nie masz dla nas czasu, ciągle nie ma cię w domu, po prostu razem z ojcem, bardzo martwimy się o ciebie. – powiedziała z smutkiem i żalem w głosie.

Czkawka: Martwicie się o mnie, serio ? – zapytał nie dowierzając.

Valka: No w końcu jesteś naszym synem. – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, podchodząc do niego.

Czkawka: Nie miałem o tym pojęcia, ale gdyby się zastanowić faktycznie spędzam w domu coraz mniej czasu. – powiedział patrząc na matkę, w oczach miał wyraźnie widoczne poczucie winy. – przepraszam mamo, nie wiedziałem od teraz nie będę wymykał się z domu. Znaczy nie to, że w ogóle nie będę się wymykał, nie powiedziałem bardzo ważnego słowa, a mianowicie, że „obiecuje”.

Valka: Dziękuje syneczku, kocham cię. – powiedziała czochrając mu włosy swoją ręką.

Czkawka: Też cię kocham mamo, a teraz możesz przestać ! – powiedział lekko zirytowany – Mogę już iść ? Szczerbatek czeka na mnie przed domem. – zapytał się z nadzieją w głosie.

Valka: (westchnięcie) Tak możesz już iść. – powiedziała z uśmiechem.

Czkawka odwzajemnił uśmiech, po czym odwrócił się w stronę drzwi i ruszył przed siebie. Wychodząc rzucił jedno słowo przez ramię: „ Dziękuje”, po czym zniknął za wielkimi drewnianymi drzwiami.

Czkawka latał ze Szczerbatkiem jakieś 2 godziny. Gdy wrócił do wioski zorientował się, że za parę minut zaczynają się zajęcia a Smoczej Akademii , więc czym prędzej udał się wraz z Szczerbatkiem do Akademii. Gdy Czkawka wleciał byli już wszyscy oprócz Sączysmarka.

Tak jak zwykle musi się spóźniać – pomyślał Czkawka.

Czkawka: Witam kochania.

Wszyscy: Cześć Czkawka.

Śledzik: Co będziemy dzisiaj robić ? – zapytał się podchodząc do Czawki.

Mieczyk: Ja, ja mam pomysł ! – wykrzyczał.

Czkawka: To może nam go zdradzisz ? – powiedział pytając, chociaż wiedział, że zaraz usłyszy coś bardzo głupiego.

Mieczyk: Eee… Zapomniałem. – powiedział drapiąc się po głowie.

Szpadka: Ale ty głupi jesteś brat. – powiedziała waląc się ręką w czoło.

Mieczyk: Taa… czekaj coś ty powiedziała ? – zapytał podchodząc do siostry.

Szpadka: To co słyszałeś jaczy łbie ! – odpowiedziała prawie krzycząc.

Mieczyk: Tak myślisz? przemyśl to. – zapytał żeby rozwścieczyć  Szpadkę.

Szpadka: Tak, tak właśnie myślę ! – wykrzyczała to i rzuciła się na brata z pięściami.

Suzi: Uspokójcie się ! – próbowała przemówić im do rozumu, ale nic z tego.

Emma: Nie zadzieraj sobie gardła, wiesz jacy oni są. – powiedziała podchodząc do Suzi.

Bliźniaki nadal kontynuowały walkę, nie zwracając uwagi na pozostałych jeźdźców, którzy przypatrywali się całej sytuacji. W pewnym momecie do Smoczej Akademii wleciał zadowolony Smark na Hakokle.

Smark: Siemanko, coś przegapiłem ? – zapytał się z wyraźnym zadowoleniem na twarzy, zeskakując  z Hakokła.

Astrid: Tak, bójkę bliźniaków co w sumie nie jest żadną nowością – odpowiedziała kładąc ręce na biodrach – i jakieś 10 minut zajęć znowu ! – powiedziała prawie krzycząc, w jej oczach było widać dożo gniewu.

Smark: Już ok., nie denerwuj się kiciu, pamiętaj złość piękności szkodzi. – powiedział podchodząc do Astrid.

Gdy Smark chciał już dotknąć pięknych blond włosów Astrid, ta nie wytrzymała. Smark po jakiejś sekundzie leżał na ziemi, na twarzy miał szczupło nogę Astrid.

Astrid: Po pierwsze nie nazywaj mnie tak!!!, a po drugie jeszcze raz będziesz próbował mnie dotknąć, a stracisz wszystkie palce u rąk !!! – powiedział z ogromną wściekłością w głosie.

Czkawka: Ok, może proponuję się uspokoić. – powiedział patrząc na Astrid, która nadal trzymała nogę na twarzy Smarka.

Astrid z wielką niechęcia zabrała nogę.

Czkawka już nie pytając pozostałych postanowił, że dzisiaj będzie quiz. Smark, Mieczyk i Szpadka zaczeli jęczeć na tą wiadomość, natomiast Śledzik był w siódmym niebie, Astrid, Emma i Suzi natomiast było to obojętne. Czkawka podzielił ich na dwie grupy, w pierwszą wchodził taki skład: Smark, bliźniaki i Suzi, a w drugą taki: Astrid, Śledzik i Emma. Oczywiście druga drużyna wygrała z tym, że 50 do 30 ,ponieważ w pierwszej Suzi zdobyła 30 punktów ( Nie wiedziałam ile mam napisać, więc zmyśliłam sobie liczby.)

Po zajęciach Czkawka ogłosił, że dzisiaj wieczorem będzie patrol wyspy. Wszyscy zaczeli stękać i jękać oprócz Astrid, Śledzika, Emmy, Suzi no i oczywiście Czkawki. Gdy wszyscy jeźdźcy oprócz Astrid i Czkawki wylecieli z Akademii, Astrid podeszła do Czkawki, który chciał wsiąść już na Szczerbatka i dołączyć do pozostałych jeźdźców.

Astrid: Czkawka zaczekaj, mam pytanie.

Czkawka: A jakie ?

Astrid: Mogę dzisiaj z Wichurką odpuścić sobie patrol ? nie spałam w nocy dobrze i nie zbyt dobrze się czuję – tak naprawdę to była tylko wymówka, ponieważ Astrid miała swój mały sekret do którego  sama nie chciała się przyznać, właśnie dzisiaj chciała trochę nad nim pomyśleć w samotności i spokoju.

Czkawka: Jasne, nie chcę żebyś się rozchorował albo coś z tych rzeczy, lepiej odpoczywaj. – odpowiedział z uśmiechem wpatrując się w wielkie błękitne oczy Astrid.

Astrid: Dziękuje, jesteś bardzo miły. – po tych słowach pocałował Czkawkę w policzek, wsiadła na Wichurę i odleciał jak najdalej SA.

Czkawka stał tak 5 minut nie mógł uwierzyć co właśnie się stało, z tego transu wyrwało go lekkie uderzenie Szczerbatka w jego rękę. Czkawka jeszcze chwilę myślał.

Czkawka: Ma takie delikatne usta zupełnie jak piórko i jeszcze te jej wielkie błękitne oczy jak ocean, te jej piękne blond włosy, co się ze mną dziej, o matko Czkawka ogarnij się !

Gdy Czkawka przestał już myśleć, wsiadł na Szczerbatka i udał się do pozostałych jeźdźców.

-Tymczasem u Astrid-

Perspektywa Astrid:

Poleciała wraz z Wichurką na plażę Thora, to miejsce wydawało mi się najlepsze żeby pomyśleć w spokoju i samotności. No właśnie w samotności, Wyślę Wichurkę do domu, wrócę na piechotę. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Usiadłam na rozgrzaną od słońca skałę, wpatrywała się w właśnie zachodzące słońce, które jeszcze trochę ogrzewało swoimi promieniami mają skórę, Jest takie piękne, morze było dość spokojne fale nie były duże co pomagało skupić się na moim małym sekrecie do którego sam nie chciałam się przyznać, a mianowicie chodziło o Czkawkę, ta właśnie Czkawkę, w mojej głowie wirowało setki pytań na które nie miałam odpowiedzi lub nie potrafiłam odpowiedzieć: Czy on jest tylko przyjacielem ?, Czy mogę coś do niego czuć ? , Czy on czuje coś do mnie ? i wiele wiele różnych tego typu pytań. Zaczełam myśleć: Co się ze mną dzieje, ten pocałunek w Akademii, dlaczego to zrobiłam ? Czy ja się zakochałam ? Co ja w ogóle wygaduje, Astrid masz natychmiast wypluć to słow !!! Czy to możliwe, że nieustraszona Astrid Hofferson właśnie ma jakieś uczucia ? Nie dość, że może mieć to jeszcze do chłopaka ? O matko Astrid uspokój się !!! Natychmiast rozumiesz !!! Nie mogę te jego wielkie zielone oczy doprowadzają mnie do szaleństwa, ciągle to samo imię krąży mi po głowie: Czkawka, Czkawka i jeszcze raz Czkawka, O mój Thorze !!! Czkawka !!!.

Myślałam tak może jeszcze jakieś 10 minut, miałam właśnie wstać i zacząć podróż do domu. Niewiem co mogło się stać, ale nagle poczułam mocne uderzenie w tył głowy i okropny ból nie do zniesienia, dalej nic nie pamiętałam urwał mi się film…

Rozdział 2. Niemożliwe.[]

Obudziłam się prawdo podobnie na statku, sądziłąm tak, ponieważ czułam wyraźne kołysanie. Nie miałam pojęcia jak się tu znalazłam ostatnie co pamiętam, były to moje rozmyślenia na plaży. Siedziałam w małym ciemnym pomieszczeniu, pierwsze co ujżałam po przebudzeniu były to ogromne drewniane drzwi z małym okienkiem, siedziałam centralnie na przeciwko nich. Pierwsze uczucie jakie doznałam po przebudzenie był to niewyobrażalny ból, bolało mnie praktycznie wszystko od stóp po głowe. Nagle poczułam lepką ciepłą ciecz, która spływała mi po szyi, plecach i poczęści po rękach. Miałam związane ręce i nogi. W pewnym momęcie usłyszałam, że ktoś schodzi pod pokład. Nieznajoma mi osoba podeszła do okienka w drzwiach,na początku nie widziała jego twarzy, ponieważ było dość oddalony od okienka. Gdy podszedł bliżej ujżałam coś co zmrodziło mi krew w żyłach, a mianowicie ujżałam samego Dagura.

 

Dagur: O proszę, proszę nasza książniczka się obudziła - powiedział z nutką złowieszczego śmiechu w głosie.

Astrid: Czego odemnie chcesz ty podła żmijo! - wykrzyczałam te słowa w stronę Dagura, w moim głosie dało się usłyszeć ból, cierpienie oraz ogromną wściekłość.

Dagur: No proszę cie chyba nie muszę ci mówić czego chcę, pragne Nocnej Furii i dowiedzieć się jak tresujecie te swoje smoczki, tak jak zawsze. - powiedział patrząc na mnie przymkniętymi oczami.

Astrid: Dobrze wiesz że Czkawka nigdy nie odda Szczerbatka! - wykrzyczałam to z pewnością w głosie.

Dagur: Nie bądź taka pewna siebie, przeciesz mam ciebie, kochaniutka. Czkawka napewno nie będzie chciał stracić swojego najlepszego jeźdźca, noi przyjaciółki zarazem. - powiedział śmiejąc się już złowieszczym głosem.

Astrid: Porzałujeż tego! Słyszysz nie ujdzie ci to na sucho! - krzyczałam w stronę odchodzącego Dagura, który kierował sie na pokład statku.

 

Dagur wchodził już po schodach, gdy był już w połowie drogi na pokład rzucił przez ramię rozkaz strażnikowi, który mnie pilnował.

Dagur: Trzymaj mi ją przy życiu jest mi bardzo potrzebna. - po czym odwrócił się i poszedł dalej. Strażnik zdążł krzyknąć tylko: "Tak jest panie", do oddalającego się Dagura.

 

Zaczełam płakać. Płakałam cicho żeby nik mnie nie usłyszał, nie wiedziałam co teraz stanie się ze mną, z pozostałymi jeźdźcami, ze Sczerbatkiem, z Czkawką, a co najważniejsze z moim domem Berk. Zaczełam mówić do siebie w myślach : Co teraz będzie? A jeśli złapią Czkawkę i Szczerbatka albo gorzej...? Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła, no już dalej jesteś przeciesz nieustraszona Astrid Hofferson, no dalej dziewczyno wytrzymasz to jesteś nieugięta, zrób to dla Berk, Jeźdźców, Suzi, Wichury, a co najważniejsze dla Czkawki i Szczerbatka, nie możesz nic powiedzieć, zrób to dla nich wszystkich dla całego Berk. Nie możesz im zdradzic jak tresujemy smoki słuszysz? nie możesz. Dam radę, powtarzaj dam radę.

 

Myślałam jeszcze bardzo długo, przerobiłam chyba wszystkie najgorsze scenariusze z możliwych, ale zdarzały się też " Happy Endy". Z rozmyśleń wyrwał mnie niski głos strażnika, który przy mnie czuwał.

 

Strażnik: Zaraz dopłyniemy do wyspy, a tylko spróbuj coś kombinować. - powiedział z groźbą w głosie.

 

Nie odezwałam się. Siedziałam tak i czekałam aż przybijemy do portu. Zamknełam oczy i położyłam głowę na kolanach, siedziałam tak może jakieś 5 minut. Nagle usłyszałam dźwięk otwierania zamkniętych drzwi, podniosłam gwałtownie głowe. Przed moimi oczami stał strażnik Dagura. Podszedł do mnie szybkim krokiem, wyciągnoł mały nóż i przecioł linę na moich nogach, żebym mogła samodzielnie iść. Wzioł mnie za lewą rękę i gwałtownie pociągnoł w stronę drzwi celi, zaczełam wierzgać na wszystkie możliwe strony, lecz nic mi to niedało zmarnowałam tylko siłe, która wtedy była mi bardzo potrzebna, by przetrwać... .

Zeszliśmy z pokładu statku. Szliśmy tak może jakies 10 minut, niewiem gdzie, ponieważ strażnik Dagura zawiązał mi oczy. Gdy dotarliśmy na miejsce strażnik rozwiąłam mi oczy, byliśmy w lochach. Strażnik otworzył jedną z celi, rozwiązał mi ręce i gwałtownie wepchnoł do środka, na tyle gwałtownie że upadłam. Strażnik zamknoł drzwi od celi na klucz i udał się w kierunku wyjścia z lochów. Gdy odszedł z wielkim trudem podniosłam się z ziemi, otrzepałam się i usiadłam w najbardziej ciemnym miejscu w celi. Moje myśli gotowały mi się w głowie, nie miałam pojęcia jak się mama zachowywać czy płakać i rozpaczać, czy może być twarda, nieugięta i znosić wszystkie cierpienia nawet te najgorsze. Długo myślałam, który sposób mam wybrać, aż doszłam do wniosku że powinnam być twarda i nieugięta. Jak też pomyślałam tak też zrobiłam... .

 

-Rok później- 

U Astrid:

Przez cały rok znosiłam, tortury jakie Dagur mi przygotował. Codziennie miałam nowe rany, na moim ciele nie było praktycznie takiego miejsca gdzie nie było by jakiejś blizny lub rany. Cierpiałam tak dzień w dzień, ale przysiągłam sobie że nie zdradzę Dagurowi, naszych sekretów dotyczących smoków, a  ja zawsze dotszymuje obietnicy. Nadszedł następny dzień na początku myślałam że będzie jak pozostałe tortury,tortury i jeszcze raz tortury, lecz pomyliłam się. Niby jeden dzień a tak wiele może się wydarzyć, pojawia się nadzieja i w pewnym momęcie całe twoje życie zaczyna się walić, płonąć, rozpadać na kawałki podobnie jak twoje serce... .   

Rozdział 3. Wspomnienia powracają...[]

-Na Berk w tym samym czasie-

Minoł już rok odkąd Astrid znikneła w niewyjaśnonych okolicznościach. Wszyscy z wioski bardzo przeżywali jej nagłe zniknięcie, ale chyba najbardziej przyżyawła to jej siostra Suzi.

Dzień na Berk przemijał tak jak każdy inny. Nic ciekawego od ponad roku nie wydarzyło się w wiosce. Oprócz jednej rzeczy, a mionowicie jakieś 2 miesiące temu znikneła Wichura podobnie jak swoja pani. Dlaczego znikneła ? nikt tego nie wiedział, może z tęsknoty za Astrid ? może coś ją spłoszyło i poprostu odleciała, a jeśli nawet to dlaczego nie wróciła ? może, dlatego że Berk ciągle przypominałao jej o Astrid ? nie wiadomo.

Czkawka tak jak każdego dnia wyszedł dość wcześnie z domu by polatać na Szczerbatku i spędzić czas w samotności, w promieniach budzącego się słońca, które lekko ogrzewało jego ciut bladą cerę , gdy Astrid znikneła Czkawka tak jakby zamknoł się w sobie nie lubił towarzystwa innych wikingów, oprócz towarzystwa smoków i pozostałych jeźdźców z którymi mogł spędzić dnie i noce. Tak jak codzień nadszedł czas na zajęcia w Smoczej Akademii. Więc Czkawka pognał do pozostałych jeźdźców którzy zapewne z niecierpliowścią czekali na rozpoczęcie zajęć. Jednak Czkawka postanowił że dzisiaj zajęcia się nie odbędę, dlaczego ? ponieważ, dziś właśnie dokładnie w tym dniu miła rok odkąt ostatni raz widziano Astrid na Berk. Czkawka dotarł na miejsce spotkania jeźdźców, tak jak zwykle bliźniaki kłociły się po czym zaczeły się bić tak jak zwykłe, Śledzik zapisywał coś w somczej księdze, Suzi i Emma o czymś rozmawiały, a Smarka tak jak zwykle nie było, oczywiście zawsze musiał sie spóźniać.

-Perspektywa Czkawki-

Wleciałem do akademi, po czym przywitałem się z pozostałymi jeźdźcami, którzy z niecierpliwością (oprócz bliźniaków) czekali na rozpoczęcie lekcji.

Czkawka: Witam wszyskich.

Wszyscy: Cześć Czkawka.

Czkawka: Dzisiejsze zajęcia są odwołane z powodu... , chyba nie muszę mówić z jakiego. - powiedziałem z żalem i smutkiem w głosie, lekko spuszczając głowe ku dołowi.

Mieczyk: Ok, zaraz ja niewiem z jakiego powodu, możesz mnie oświecić ? - powiedział pół szeptem podchodząc do mnie, lekko drapiąc się po głowie.

Czkawka: Możesz nie tak głośno to trochę drażliwy temat - powiedziałem szeptem z miną mówiącą Możesz się już przymknąć.

Mieczyk: Dlaczego drażliwy ? ktoś dzisiaj zginoł czy coś - zapytał mówiąc to o wiele głośniej, na tyle że pozostali jeźdźcy to usłyszeli.

W tym momęcie zwróciłem swój wzrok na Suzi, miała widoczne łzy w oczach, dało się w nich ujżeć strach, smutek, rozpacz i wiele innych przygnębiających uczuć. Wiedziałem co się zaraz stanie. Tak jak przeczuwałem Suzi wskoczyła na swoją smoczyce i wyleciała jak najszybciej mogła z Akademii.

Czkawka: Zadowolony jesteś z siebie ! - mówiąc to zaczołem wymachiwać rękami.

Mieczyk: No sory Czkawka, samo jakoś tak wyszło. - powiedziła z wyraźnym zakłopotaniem w głosie.

Czkawka: Nie mnie powinieneś przepraszać tylko Suzi. - powiedziałem z lekko złością w głosie, wsiadając na Szczerbatka. - a Śledzik przekaż Smarkowi wiadomość o zajęciach jak się pojawi. - powiedziałem do Śledzika po czym wyleciałem a Akademii.

-Na plaży Thora-

-Perspektywa Suzi-

Gdy tylko wyleciałam z Akademii, odrazu udałam się tutaj na plażę Thora. Dokładnie rok temu tutaj Astrid była ostatni raz przed swoim zniknięciem. Wszystkie wspomnienia zaczeły do mnie wracać z zawrotną prędkością, nie miałamsiły nawet stać na nogach. Wzsystkie złe emocje powróciły rozpacz, strach, smutek, ból i cierpienie. W pewnym momęcie nogi się po demną tak jakby ugieły, usiadłam gwałownie na piasek, który był rozgrzany od znikającego już za choryzontem czerwono-pomarańczowego słońca. Wpatrywałam się tak w przępiękne błekitne morze, myśląc co mogło wydarzyć się rok temu. Usłyszałam kroki, lecz nie odwróciłam się miałam pewne przeczucia kto zmierza w moim kierunku. Po paru sekundach ktoś kołomnie usiadł był to Czkawka. Odezwałam się jako pierwsza.

Suzi: Czkawka dlaczego, akurat musiało przydarzyć się to Astrid dlaczego ? - zapytałam mając łzy w oczach.

Czkawka: Nie mam pojęcia Suzi - powiedział spuszczając lekko głowę ku dołowi.

Suzi: Tak bardzo mi jej brakuje, oddałabym wszystko żeby zobaczyć jej roześmiano twarz jeszcze raz - powiedziałam to już płacząc.

Czkawka: Wszystko się jakoś ułoży zobaczysz, potrzeba tylko czasu - powiedział z współczyciem w głosie, kładąc swoją rękę na moim prawym ramieniu.

Suzi: Obyś się nie pomylił - powiedziałam wycierając łzy które, sływały jak ten strumień po moich policzkach.

-Perspektywa Czkawki-

Dziwnie trochę się czuje, sam niewiem dlaczego. Czuje ostre kucie w sercu, jak być coś lub ktoś prubował mi je wyrwać z piersi. Nie jestem pewien, ale może czuje coś do Astrid, ta super rok po jej zniknięciu uświadamiam sobie że może ona była kimś więcej niż tylko przyjaciółką, o ile wogóle jeszcze żyje, Thorze ci ja wygaduje, oczywiście że ona żyje ! musi żtyć, przeciesz jest wojowniczką potrawi sobie radzić w takich sytuacjach po to się przecież szkoliła nie. Tak mi jej brakuje, teraz rozumiem jak czuje się osoba która traci kogoś bliskiego. Pierwszy raz w życiu mam takie dziwne uczycie. Brakuje mi Astrid i to bardzo, tych jej wielkich błękitnych oczy jak morze, tych pięknych bląd włosów jak piasek na plaży. Sam nie wieże w to co teraz powiem, ale cyba się zakochałem... chociaż mam takie uczycie w sercu jak coś by zaczewło w nim gasnąć... , źle się z tym czuje jak mam się tego pozbyć jak ?

-Perspektywa Suzi-

Siedzieliśmy tak jakieś 10 minut, popatrzyłam się na niego było widać że myśli o czymś bardzo intensywnie, postanowiłam przerwać to niezręczno ciszę.

Suzi: O czym tak myślisz ? - zapytałam z ciekawością w głosie.

Czkawka: Chcesz żebym powiedział prawde czy skłamał ? - zapytał, patrząc na mnie wzrokiem "Napewno chcesz wiedzieć?".

Suzi: Prawdę. - odpowiedziałam krótko, miałam pewne przeczucia co zaraz powie.

Czkawka: O Astrid - odpowiedział również krótko, po chwil zauważyłam jak jego oczy swypełniają się słonymi łzami.

Nie odezwałam się, odwruciłam wzrok z kierunku lekko wzburzonego morza, które lekko zmywało złoty piasek z brzegów plaży. Po dłuższej chwili milczenia odezwałam się pierwsza.

Suzi: Minoł już rok od zniknięcia Astrid - powiedziałam smutnym pełnym żalu głosem. - chyba najwyższa pora odprawić... sam wiesz co - nie dałem rady wypowiedzieć tego słowa na głos, coś nie pozwalało mi tego z siebie wydusić.

Czkawka: Tak masz rację najwyższa pora - powiedział ciągle patrząc na lekko wzburzone morze, od którego odbijało się już tylko połaowa czerwono-pomarańczowego słońca.

Znowu zapadła cisza. Po chwili Czkawka oderwał wzrok od morza i popatrzył się na mnie po czym zaczoł mówić.

Czkawka: Chyba powinniśmy już wracać zrobiło się późno.

Suzi: Tak masz rację, wracajmy już - odpowiedziałam po czym zawołaliśmy nasze smoki, które leżały kilka metrów za naszymi plecami.

Po 15 minutach, wolnego i spokojnego lotu dolecieliśmy do centrum wioski. Czkawka udał się w kierunku swojego domu a ja swojego. Gdy dotarłam na miejsce dałam jeść Śnieżynce, po czym poszłam do swojego pokoju, umyłm się i przebrałam w piżamę po czym walnełam się na łóżko. To był dla mnie bardzo ciężki dzień, za dużo wspomnień obudziło się we mnie... . Leżałam tak pare minut, po czym zasnełam otulona pieżyną rozgwieżdżonego nieba.   

Rozdział 4. Nadzieja, Strata, Rozpacz.  

Dedyk dla: Szczerbol123 i Cora20 za wymyślenie najlepszych imion :) Dziękuje i Pozdrawiam :)

-Wracamy do Astrid-

-Perspektywa Astrid-

Obudziłam się przez promienie słońca, które wpadały przez małe okienko do celi. Zdziwiłam się trochę, ponieważ jeszcze wczoraj wieczorem "po kolecji" że tak to ujmę, zasnełam centralnie nad nim, a teraz jestem na przeciwko niego, jakim cedem ? niewiem. Od kilku dni coś się ze mną dzieje, budzę się codziennie w innym miejscu celi, może lunatykuje ? chociaż nidgy nie miałam problemu z chodzeniem przez sen, no ale cóż poradzić rok w niewoli bardzo zmienia człowieka, wysysa z niego całą pozytywną energię, radość a nawet sens życia, każdego dnia jestem gotowa umrzeć lub walczyć o przetrwanie. Codzinne śniły i śnią mi się myśli zamobujcze, no wiecie: podcinanie żył, podcięcie gardła, powieszenie się, wbicie sobie czegoś ostrego prosto w serce i wiele innych tego typu sposobów na śmierć. Czasami mam takie dni w których wogóle żałuje że przyszłam na ten "koszmarny" świat, że Czkawka zaczoł trenować smoki i takie tam, po prostu czuję potrzebę wyrwania się z tej zakichane nory, którą zwą światem już na zawsze i wyrwać sie z tego ciała, mam potrzebę szybowania w powietrzu, ale nie na smoku. Czasami odpływam, myślę wtedy o tym że byłoby cudownie gdyby ludzie mieli skrzydła, pragnę poczuć ten żeźki wiatr, słońce które swoimi promieniami otula moją skórę na twrzy, ale to tylko marzenia, mój wymysł który i tak nigdy się nie spełni... . Myślałam że ten dzień będzie taki sam jak pozostałe, no wiecie tortury zmuszanie żebym wyjawiłą prawdę o smakach i takie tam, ale ten dzień był inny niż dotychczasowe, przysiusł nadziej, która została rozwiana jak liście przez niespokojny wiatr... . Ten dzień dzień był najgorszym dziem w moim życie, najwięcej żalu, smutku, rozpaczy... miałam nadziej że to nie wydarzył się naprawdę, lecz przyszłości nie dał się przewidzieć... . 

-W południe-

Byłąm już po porannych torturach, które oczywiście wymyślił sam Dagur Szalony. Miałam wiele ran ciętych, siniaki, blizny i rożne takie tego typu uszkodzenia, na miom ciele praktycznie nie było takiego miejsca gdzie nie miałambym jakiejś rany lub blizny. Gdy zwijałam się z bólu w najciemniejszym miejscu w celi, usłuszałam że ktoś zbilża się w kirunku moich drzwi od celi, po paru sekundach zobaczyłam zadowoloną gębę tej pijawki Dagura, wstałam z wielkim bólem i z wielkim trudem doczłapałam do drzwi. Odezwałam się pierwsza.

Astrid: Czego znowu chcesz ? jeżeli znowu przyszedłem mnie zmusić do wyjawienia sekretu o smokach to możesz odpuścić, nic ci nie powiem ani nie pokaże ! marnujesz tylko czas - powiedziałam z bóle i wściekłościa w głosie.

Dagur: Ależ nic z tych rzeczy, nie nie nie - powiedział z chytrym uśmieszkiem na gębie. - nie będę cię do nieczego zmuszał, bo zrobisz to z własnej woli kachaniutka - powiedział z zadowoleniem i radością w głosie.

Astrid: Do czego zmierzasz ? - zaptałam ze zdziwieniem i ciekawością w głosie, lecz to co usłyszałam zmroziło mi krew w żyłach, moje całe dotychczasowe życie mogło się zmienić już na zawsze, ale jeszcze nie wiedziałam czy na dobre czy na jeszcze gorsze niż wcześniej...

Dalszą część rozdzaiłu dedykuje: Tajemniczy Jeźdźec i Maciek Wyppler za odgadnięcie zagadki :) Gratuluje i pozdrawiam :)

Dagur: Do tego że mamy twoją najlepszą przyjaciółkę z Berk, Wichurka mówi ci to coś - powiedział z lekkim uśmiechm i zadowoleniem w głosie.

Astrid: Wichurka, coś ty jej zrobił masz ją wypuścić natychmiast, bo inaczej... - nie dokończyłam bo przerwał mi Dagur.

Dagur: Bo inaczej co, dziewczyno jesteś na mojej wyspiew mojej celi, mamy twojego smoka, teraz mogę zmusić cię do moich niecnych planów - powiedzaiła z dużą pewnością siebie.

Astrid: A jeżeli nie zgodzę się na twoje warunki ? - powiedzaiłam, lecz wiedziałam co zaraz usłyszę.

Dagur: A zapomniał bym, nie przedstawiłam ci jeszcze moich warunków, dzięki za przypomnienie - powiedział po czym dodał - no więc warynki wyglądają tak ty zgradzisz mi sekret o smoczkach i pokażesz jak się to robi, a ja wypuszczę twojego smoka i ciebie i będziesz znowu wolna całkiem jak ptak - powiedział chodząc w kóło przed dzwiami do celi - a jeżeli się niz zgodzisz zabije twojego smoczka, a ty nadal będziesz moją niewolnicą, radzę to przemyśleć.

Gdy powiedział ostatnie słowo odwrócił się do mnie plecami i ruszył w stronę schodów, był na 3 stopniu gdy odezwałam się.

Astrid: Zgadzam się - odpowiedziałam dość głośno aby mnie dobrze usłyszał, nie miałam ochoty tego powtarzać.

Dagur odwrócił się w stronę drzwi do celi i powiedział.

Dagur: Świetne wiedziałem, że się zgodzisz - odpowiedział.

Astrid: Kiedy możemy zacząć ? - zapytałam, czułam się jak zdrajczyni plemienia wandali, no ale co mogłam zrobić, kocham te jej wilką mordkę najbardziej na świecie, nie wybaczyłabym gdyby ciś jej się stało.

Dagur: Najlepiej od razu , a tak dokładnie to dzisiaj około 21, tylko pamiętaj blondi bez żadnych numerów, bo twój smoczek... wybierze się na tamten świat - powiedział z uśmiechem na twarzy.

Gdy wypowiedział ostanie słowo, odwrócił się i dalej kontynuował wchodzenie po schodach. Ja wróciłam do konta i zaczełam płakać nie tylko z bólu moich ran, ale też z tego że  dzisaj zdradziłąm swoje plemie, przyjaciół, a co najważniejsze swój jedyny dom...

Nadeszła pora, puntk 21. Usłyszałam jak ktoś zbiża się do mojej celi w pewnym momęcie usłyszałm otwierające się drzwi. Uniosłam lekkko głowę ku górze i ujżałam strażnika, który po chwili odezwał się do mnie.

Strażnik: Wstawaj idziemy na arenę już ! - powiedział twardo i stanowczo.

Nie odpowiedziałam, postanowiłam że nie będę stawiała oporó dlaczego ? przez ten cały rok męczęń udawałam że jestem twarda i nic mnie nie może złamać, a tak naprawdę w środku serca byłam jak bezbronna owieczka na wyspie spoków, cierpiałam okropnie lecz nie pokazywałam tego.

Weszliśmy na arenę Berserków, zobaczyłam tam związaną Wichurę przy której stał Dagur i jego dwóch strażników. Wszystkie wspomnienia z życia na Berk zaczeły do mnie wracać coraz szybciej i szybciej. Wszystko co wydarzyło się wtedy na Berk wszystkie uczucia miłość, przyjaźń, rodzina... . Gdy zobaczyłam związaną Wichurkę coś we mnie pękło chciałam podciec dni niej rozwiązać ją i odlecieć jak najdalej stąd, serce zaczeło mi się krajać, czułam się jakby w jednej chwili coś lub ktoś chciałby mi je wyrwać z piersi.Musiałam to zrobić, musiałam jeszcze przez chwilę być twarda... Musze to zrobić! Astrid zrób to dla Wichurki! Zrób to!.  W pewnej chwil odezwał się Dagur.

Dagur: No więc, znasz zasady, jeśli zaczniesz kombinować wiesz co się stanie - powiedział.

Astrid: Tak wiem, pokaże wam jak tresuje się smoki, ale musisz spełić mój jeden warunek - powiedziałam.

Dagur: A jakisz to warunek ? - zapytał z ciekawością w głosie.

Astrid: Taki, że rozwiązesz Wichure - odpowiedzaiłam stanowczo.

Dagur: Co to, to nie najwyżej mogę wyprosić z tąd moich ludzi - odpowiedział.

Astrid: Dobra też może być - powiedziałam.

Dagur kazał wyjść swoim ludziom z areny i udać się na spoczynek. Na arenie zostaliśmy tylko my: Ja,Dagur i Wichura. Stanełam w jednym miejscu i patrzyłam nie odrywając wrzoku nawet na sekundę co robi Dagur.W pewnym momęcie Dagur szybkim krokirm ruszył w stronę jednej z bram, zapewne tak właśnie Dagur trzymał smoka, którego miałam za chwilę wytresować: Dagur otworzył bramę, zaczełam się modlić Oby to był Śmiertnik, niech to będzie Śmiertnik, oczywiście na moję nieszczęście był to Koszmar Ponocnik, Nie no po prostu cudownie!, zdziwiło mnie to że był nadwyraz spokojny, coś mi tu nie grało, ale w sumie lepiej dla mnie, było widać że był to młoszy Ponocnik zaczełam iść powili w jego kierunku i zaczełąm mówić łagodnym głosem.

Astrid: Hej, maluchu co ty tutaj robisz ? Masz przępiękne barwy jeszcze takich nie widziałam - zaczełam komplementować. Podchodziłam do niego coraz bilżej, a on do mnie. Znowu się odezwałam - To co, jak damy ci na imię ? co ? może Płomień (nie wiedziałam jak go nazwać, więc poszperałam trochę w necie, noi wybrałam pierwsze lepsze), podoba ci się, jeśli tak to bardzo się cieszę.

Już miałam dotknąć ręką jego pyskagdy nagle, usłyszałam dźwiek rozrywających się lin i dźwięk wystrzelania kolców. Upadłam natychmiast na ziemię, nie wiedziałam co się dzieje.Gdy podniosłam głowę zobaczyłąm Wichurę, która jednym słowem oszalała, ziała i wyrzucała kolce w przypadkowe kierunka. Na arenę wbiegli strażnicy Dagura i razem z nim znowu próbowali związać Wichurkę, pomyślałam że to szansa na odzyskanie wolności. Szybko podnisłam się z ziemi i dołączyłam do Wichury, zabrałam jednemu strażnikowi broń, właśnie wtedy zaczeła się krwawa żeź... .

Walczyliśmy dość krótko może jakieś 10 minut. Gdy walczyłąm z ostatnim strażnikiem, Dagur który leżał jakieś 5 minut nieprzytomny na ziemi, nagle się ocknoł widziałam to lecz byłam zbyt zajęta walką ze strażnikiem żyby zaragować. Dagur z trudem wstał z ziemi, wzioł jakiś przypadkowy topór który leżał koło jego nóg, po czym wycelował w moim kierunku i mocno z całej siły życił, przynajmniej tak mi się wydawało bo nie widziałam całego zdarzenia. Topór laciał bardzo szybko w moją stronę. Skończyłam właśnie walkę z strażnikiem, odwróciłam sięw stronę lecącego toporu. Byłam gotowa odejść z tego świata, całe życie przeleciało mi przed oczami te dobre wspomnienia i te złe, wszystkie uczucia jakie miałam przez te 15 lat, byłam gotowa zginąć jako wojowniczka.Gdy topór był już jakieś 3 metry odemnie, zasłoniła mnie Wichura topór trafił ją prosto w serce, nie mogłam uweżyć co właśnie się stało. Podpiegłam jak najszybciej do Wichurki która leżała jakieś 3 metry na moje prawo, runełam na ziemię koło jej wielkiego łba, który leżał bezwadnie na ziemi. Zaczełam wymawiać jej imię.

Astrid: Wichurka, Wichurka proszę nie rób mi tego, nie możesz umrzeć ! Rozumiesz ! - powiedziałam z żalem w głosie, po moich policzkach łzy lały się strumieniami.

Umarła na moich rękach. Ona umarłą, to coś co próbowało wyrwać mi serce z piersi właśnie tego dokonało. Straciłam jedną z najważniejszych stworzeń w moim życiu. Nie miałam czasu na rozpaczanie po stracie, ponieważ w jednej chwili wzbiłam się w powietrze jak ? po paru sekundach dotarło do mnie, że jestem w pazurach Płomienia. Było mi już wszystko jedno co się teraz stanie, moje życie przed chwilą zastało pozbawione sensu. Lecieliśmy tak może jakąś godzinę, nie liczyłam tak dokładnie czasu, po prostu przez całą drogę płakałam i szlochałam, nie mogłam dopuścić do siebie myśli że już nigdy nie zobaczę Wichurki... . Wylądowałiśmy na dość dużej wyspie, zaczełem się rozglądać, w pewnym momęcie zobaczyłam jak Płomień odlatuje, zaczełam krzyczeć w jedo stronę.

Astrid: Dokąt lecisz ?! Nie zostawiaj mnie samej proszę !!! - krzyczałam w jego stronę ciągle płacząc, po czym wyszeptałam do siebie - proszę.

Zostałam sama. Zbliżała się noc, znalażłam jakąś jaskinie w sam raz, aby przenocować zrobiłam sobię posłanie z jakiś liści i małych gałęzi, żeby nie było za miękkie. Położyłam się, łzy ciągle spływały po moich lekko różowych policzkach, uświadomiłam sobie że wkońcu jestem wolna, że rozpoczyna się nowy rozdział w moim życiu, jeszcze nie wiedziałam czy dobry czy zły. Dłudo jeszcze płakałam, ale wkońcu zasnełam przy pięknym księżycu, który swoim niebieskawym odcieniem oświecał moją bladą cerę.

Rozdział 5. Wieniec zaczął płonąć...

INFO:

To będzie dość krótki rozdział, ponieważ on tylko ospisuje pogrzeb Astrid, nie lubie pisać o smutnych wydarzniach więc będzie tego nie zbyt dużo.

-Na Berk w tym samym czasie-

-Perspektywa Suzi-

Nadszedł, nadszedł ten dzień, którego tak bardzo nie chciałam, tak bardzo się bałam. Nie mogłam uwierzyć, dosuśćić żednej myśli że to już dzisiaj , że ten dzień zmieni całe moje dotychczasowe życie, dzień w którym miałam już na zawsze pożegnać się z swoją siostrą Astrid. Przez cały rok myślałam, miałam nadzieje że to tylko zły sen, że zaraz się odudzę, jednak miały dni, tygodnie, miesiące i nic, żadnego zanku życia. Inni mówią że nadzieja umiera ostatnia, mieli racje maja nadzieja o powrocia Astrid do domu właśnie umarła i już nigdy nie odżyje... , zostałam sama, sama jedyna z rodu Hoffersonów, po co mi takie życie bez rodziny, najbliższych. Czasami chciałabym zasnąć i już nigdy się nie obudzić... .

Tego dnia miałam pożegnać się z moją "nieżywą" siostrą Astrid. Nie mieliśmy ciała, w ogóle nie było wiadomo co się z nią dzieje czy jest martwa, czy może jeszcze żyje ? sama nie wieże że to powiem, ale zapewne jest martwa. Musiałam wejść do jej pokoju i zarbać jej bardzo bliskie rzeczy, no właśnie wejść. Nie było mnie tam ponad rok napewno jest cały w kurzu i pajęczynach już nie wspominając o pająkach, nie zdziwiło by mnie to przecież od ponad roku nikt tam nie mieszkał ani nie sprzątał. Ale i tak musiałam tak wejść , wiedziałam że zaleje mnie fala wspomnień a złe emocje do mnie powrucą, no ale czego nie robi sie dla najbliższych, nawet jeżeli ten tówj najbliższy nie jest już wśród żywych. Raz kozie śmierć.

Weszłam do pokoju Astrid, tak jak wcześniej myślałam był tak nieżły bałagan, ale żeby długo tam nie siedzieć wziełam szybko ulubiony topór Astrid, jej opskę i siodło Wichury, przecież Wichura też "znikneła" więc można uznać ją tak jakby za "martwą". Astrid i Wichura były dla siebie jak siostry rozumiały się nawet bez słów, za każdym razem jak którejś z nich było smutno ta druga zawsze wiedziała co się stało i jak ma ją pocieszyć, nie wiem co to takiego było, po prostu miałay między sobą bardzo silną więź, aż na tyle że jedna za drugą oddała by nawet życie. Nie przedłurzając zabrałam te 3 rzeczy i ruszyłam w kierunku portu, tam czekał statek na którym miała się odbyć ceremonia pożegnałan Astrid. Gdy dotarłąm do portu wszyscy z wioski już tam byli, czekali na rozpoczęcie ceremoni. Aby nie przedłużać od razu zaniosałam 3 rzeczy, które zabrałam z pokoju Astrid na statek, były tam ogromne wieńce z kwiatami Florencji i Tarenti (takie głupie wymyśliłam, nie miałąm pomysłów XD), były to ulubione kwiaty Astrid, no obu wieńcach były dwie długie białe wstęgi, przewiązane na skos, na których pisało: "Wojowniczka Astrid Hofferson" (pierwszy), "Niech spoczywa w spokoju" (drugi). Gdy to przeczytałam oczy natychmiast zaszły mi łzami, żeby nie rozpłakać się do końca , szybko zostawiłam te 3 rzeczy i uciekłam ze statku.

Tak jak tradycja wskazywała najbliższa osoby, która jest żegnana musi jako pierwsza wystrzelić płonącą strzałę w oddalający się statek z ciałem zmarłego lub zmarłej. Gdy statek był na odpowiedzienj już odległości, zapaliłam strzałę, napiełam łuk, moje serce zaczeło coraz wolniej bić tak jakby coś nie pozwalało mi jej wystrzelić, ale musiałam, musiałam to zrobić, zamknełam oczy, łzy zaczeły spłwać mi po policzkach i póściłam napięty łuk, strzała wystrzeliła, otworzyłam powoli oczy, po paru sekundach strzała była już na łodzi. Zaczoł płonąc pierwszy wieniec, po jakiejś minucie na niebie ujżałam setki takich płonących strzał, które leciały w stronę ciągle oddalającej się łodzi, nie wytrzymałam zaczełam płakać, serce zaczeło mnie kuć coraz mocniej i mocniejm jakby ktoś prubował mi je rozerwać, przekuć, wyrwać i nie wiem co jeszcze. Właśnie na zawsze straciłam ostatnią osobę którą tak bardzo kochałam... .

Staliśmy tak jakieś 10 minut, wszyscy zaczeli się rozchodzić, tylko ja i Czkawka zostaliśmy patrząc ciągle w kierunku odpływającego statku. Staliśmy tak jakieś kolejne 10 minut, aż po chwili odezwał się Czkawka.

Czkawka: Zobaczysz wszystko będzie dobrze, ułoży się jakoś może nie od razu , ale pamiętaj czas leczy rany - powiedział ze smutkiem w głosie i z łzami w oczach.

Suzi: Nic nie będzie dobrze, nic się nie ułoży, właśnie straciłam ostatną osobę którą tak bardzo kochałam, to jest taka rana że, nawet długi czas nie zdoła jej wyleczyć - powiedziałam z smutkiem, żalem i rozpaczą w głosie ciągle płacząc.

Gdy wypowiedziałam ostatnie słowo, odwróciłam się w stronę domu i zaczełam iść w jego kierunku szybkim krokirm.

-Perspektywa Czkawki-

Super, ależ żeś teraz dowalił chłopie "czas leczy rany" o matko ! jaki jestem głupi, właśnie straciła najbliższą osobę jej sercu, a ty wyjeżdżasz z tekstem "czas leczy rany" nie no po prostu świetne geniuszu !.

Po rozmyslaniu podobnie jak Suzi zaczołem kierować się w stronę mojego domu.

-Perspektywa Suzi-

Dotarłam właśnie do domu, szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju po czym zamknełam okno i dzwi, drzwi oczywiście na klucz, siedziałam w najciemniejszym miejscu mojego pokoju, ciągle płacząc. Płakałam tak do późna, zmęczona całym dniem płaczu, położywła się na łóżku i zwinełam w "kłębek", zamknełam oczy i wtedy przysięgłam sobie że już nigdy nie opuszczę tego pokoju już nigdy w życiu, po czym zasnełam otulona "rozpaczliwą" pierzyną nocy.

Rozdział 6. Nowa Wyspa, Nowe Życie.[]

Dedyk dla: Astrid77, Nika Hofferson, Nocny koszmar za odgadnięcie zagadki :) Gratuluje i pozdrawiam :) (Jeżeli o kimś zapomniałam proszę napisać w komie, ostatnio mam głowę w chmurach XD)

-Wracamy do Astrid-

-Perspektywa Astrid-

Obudziły mnie promienie właśnie wschodzącego słońca, które ukratkiem wpadały do mojej małej dość przytulnej jaskini. Gdy już do końca przebudziłam się wstałam niechętnie z dość dużym trudem, chociaż mięśnie bolały mnie coraz mniej, a rany zaczęły powoli się goić, lecz nie można było powiedzieć tego samego o moim sercu… . Wyszłam z jaskini, nad wodą i nie tylko unosiła się dość gęsta mgła, mogłam z tego wywnioskować, że jest może 6-7 rano. Odeszłam kilka kroków od jaskini, powolnym krokiem podeszłam do spokojnego morza i zaczęłam wpatrywać się w słońce, które już było nad horyzontem, jak dawno nie widziałam takiego pięknego widoku, jak dawno nie czułam się tak wolna i bezpieczna, jak dawno nie czułam na twarzy tego rzeźkiego wiatru, jak dawno tak bardzo nie cierpiałam po stracie ukochanej osoby, chociaż Wichurka była smokiem dla mnie była jak człowiek. Wpatrywałam się w słońce jakąś godzinę nie mogłam oderwać wzroku to takie piękny widok, zastanawiałam się również gdzie jestem ? próbowałam poskładać tą całą rosypankę w jedną sensowną całość, ale nie potrafiłam. Gdy już oderwałam wzrok od słońca pomyślałam Na to co Astrid czas zbadać tą całą „Tajemniczą Wyspę”. Chociaż bardzo się bałam musiałam się dowiedzieć gdzie jestem. Miałam tylko, nóż z 15 centymetrowym ostrzem, który wczoraj „pożyczyłam” od strażnika Dagura. Zaczełam kierować się na drugi koniec wyspy. Szłam tak może jakieś 4 godziny, aż postanowiłam odpocząć, zdałam sobię sprawę, że ta jaskinia w, której nocowałam jest tylko skrawkiem tak jakby tej całej wielkiej jaskini, Niewinem może jest nawet tych samych rozmiarów co Berk, a może nawet większa. W każdym razie musiałam odpocząć, podeszłam do ogromniej ściany tej właśnie wielkiej jaskini, była praktycznie cała pokryta lodem i jakimiś winoroślami czy coś w tym stylu. Podeszłam jeszcze bliżej ściany, nie zauwarzyłam winorośli które były za moimi plecami, oparłam się nieświadoma o ścianę z winorośli i nagle bęc ! zaczełam spadać, byłam w jakimś tunelu, ale nie potrafiłam go opisać, ze strachu zaczełam drzeć się w niebogłosy, zamknęłam oczy najmocniej jak tylko mogłam. Nie spadałam długo, nawet bardzo krótko, upadłam na twardą ziemię Nie no po prostu super noga mnie przestała boleć to teraz plecy zaczną za jakie grzech Thorze !!!. Podnisłam się z bóle namalowanym na twarzy, otrzepałam się z ziemi i zaczełam rozglądać się w wokół własnej osi, lecz nic nie zobaczyłam ponieważ było tak o wiele ciemniej niż na zewnątrz. Ruszyłam przed siebie co chwilę potykałam się o jakieś niewielkie skały albo na cos wpadałam. Szedłam tak Niewinem ile aż w pewnym momecię uderzyłam w ścianę  Serio jeszcze głowa i nos o matko !, mogłam polegać wtedy tylko na zmyśle dotyku, więc też tak zrobiłam, zaczełam kierować się w prawą stronę, nie przestając dotykać ściany, szedłam tak może jakieś 8-9 metrów, aż poczułam coś miękkiego mniej zimnego od ściany i trochę wilgotnego, miałam jedną myśl w głowie To na pewno znowu te winorośla, nie pomyliłam się, rozwarłam je na dwie strony moim oczom ukazała się tak jakby korytarz niewiem jak bardzo był długi, nie zastanawiając się dłużej ruszyłam przed siebie. Gdy byłam już jakieś 40 metrów dalej zaczęło robić się coraz jaśniej, po jakiś 5-10 minutach zobaczyłam winorośla znowu No ile można !, podeszłam bliżej moja prawą ręką lekko je rozwarłam, to co ujrzałam zaparło mi dech w piersiach, ujrzałam piękny świat smoków, gatunki których nigdy wcześniej nie widziałam, wszystko było pokryte lodem, roślinnością a gdzie nie gdzie było widać skały porośnięte intensywnie zielonym mchem.  Podeszłam bliżej, weszłam na lekko wysunięty klif, to co ujrzałam było jeszcze piękniejsze niż moje poprzednie widoki. Zobaczyłam gigantycznego białego smoka, który siedział lub leżał w jakby to ująć błękitno-kryształowym jeziorze, nad nim wirowały smoki jak już wcześniej wspomniałam były one z nieznanych mi dotąd gatunków. Potrzyłam, podziwiając jak promienie słońca podają na ogromne sople lodu lekko je roztapiając, patrzyłam tak a moje oczy nadal były spragnione pięknego widoku, więc nie przestawałam. Do czasu gdy usłuszałam za plecami nieznajomy mi głos.

Nieznajomy Głos: Ręce do góry ! odwróć się powoli – powiedział z pewnością siebie.

Nic nie odpowiedziałam zaczełam powoli odwracać się w stronę głosu, ujrzałam najprawdopodobniej  dziewczynę sądziłam tak po jej figurze, była chyba w moim wieku, nie byłam pewna ponieważ miała na sobie maskę i jakimś kombinezon.

Astrid: Kim jesteś ? słuchaj nie chce żadnych kłopotów znalazł… - powiedziałam, nie dokończyłam bo mi przerwała.

Nieznajoma: To chyba ja powinnam zapytać się kim ty jesteś ? – powiedziała ze złością i ciekawością w głosie.

Astrid: Ja, ja jestem Astrid Hofferson, słuchaj znalazłam się tu przez przypadek – powiedziałam w stronę nieznajomej.

Nieznajoma: Taaa, na pewno też przez przypadek znalezłaś tą wyspę – powiedziała.

Astrid: Tak to też przez przypadek, w sumie nie ja ją znalezłam tylko smok ze mną tu przyleciał – powiedziałam przekonującym głosem.

Nieznajoma: Nie wciskaj mi tu kitu ! – powiedziała prawie krzycząc podchodząc do mnie.

Astrid: Nie wciskam ci żadnego kitu ! – powiedziałam podnosząc głos, również zaczełam iść w kierunku nieznajomej – wikingowie nigdy nie kłamią przynajmniej ja – powiedziałam już normalnym głosem.

Nieznajoma: Dobrze dajmy na to że ci wierzę – powiedziała niepewnym głosem, chodząc dookoła mnie. – skąd mogę mieć pewność że nie jesteś jedną z poddanych Drago Krwawdonia ?

Astrid: Poddana Drago Krwawdo… co ? – zapytałam za zdziwieniem głosie – ja go nawet nie znam.

Nieznajoma: Naprawdę ? – zapytałam ze zdziwieniem.

Astrid: Tak, pierwszy raz w życiu o kimś takim słyszę – powiedziałam przekonującym głosem.

Nieznajoma: Niewiem dlaczego, ale mam wrażenie że mogę ci zaufać – powiedziała zdejmując maskę. Ujrzałam  wtedy piękną dziewczynę o ciemnych blond włosach, które były spięte w kok i brązowych oczach, miałam bladą cerę i trochę piegów na nosie i policzkach, miała piękny szczery uśmiech  – gdzie moje maniery nazywam się Sisi Nowerman – powiedziała lekko uśmiechając się w moja stronę.

Astrid: Miło mi cię poznać Sisi – powiedziałam również z uśmiechem.

Sisi: Jak się znalazłaś na tej wyspie ? znaczy to już wiem, ale w jaki sposób zabrał cie tu smok, przecież mamy wojnę ze smokami – zapytała z ciekawością.

Astrid: Wiesz to dośc długa, nawet bardzo długa historia – powiedziałam.

Sisi: No wiesz mam bardzo dużo wolnego czasu możesz mi ją opowiedzieć  ? – zapytała z nadzieją w głosie.

Astrid: Skoro prosisz nie wypada odmówić – powiedziałam z uśmiechem.

Sisi: Dziękuje – powiedziałam z szerokim uśmiechem – ale może nie tutaj, wiem chodź pokaże ci coś… - powiedziała.

Astrid: Ale… - nie dokończyłam, ponieważ Sisi złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę jakiejś lekko oświtlonej jaskini…

Sisi: I jak może być - zapytała czekając na odpowiedz - sama robiłam - dodała po chwili.

Astrid: Jest przepiękny - powiedziałam z zachwytem.

Byłyśmy w jakiejś jaskini była ona lekko oświtlona i co dziwnego udekorowana. Były drewniane meble obie jakimś materiałem, jakies rośliny, ozboby i duzo tego typu rzeczy. Zrozumiałam że był to "dom" Sisi , który sama znalazła i udekorowała, dopiero wtedy zrozumiałam że jesteśmy do siebie podobne jeżeli chodzi o styl i gust, nie miałam pojęcia że mamy także podobną przeszłość.

Sisi: Usiąć a ja zaparzę herbate - powiedziała kierując się w stronę kuchni, przynajmniej tak mi się wydawało.

Astrid: Tu masz tutaj herbatę ?! - zapytałam z dużym zdziwieniem.

Sisi: No tak w końcu mieszkam tu juz jakiś 6 miesięcy, czuję się tutaj jak w domu nawet lepiej - powiedziała z uśmiechem.

Sisi zaparzyła haebatę, po czym podała ją i usiadła kołomnie na kanapie.

Sisi: No więc słucham co się wydarzyło zanim tu trafiłaś - powiedziała.

Astrid: Opowiem ci ale pod jednym warunkiem - powiedziałam - ty też opowiesz mi swoją histrię.

Sisi: Muszę, no dobra niech ci będzie, ale ty najpierw - powiedziała z radością w głosie.

Astrid: No więc całe szaleństwo zaczelo się mniej więcej rok temu... - opowiedziałam jej całą historię, ze szczegółami oczywiście zajeło mi to jakieś 3-4 godziny - no właśnie trafiłam tutaj na to miejsce - powiedziałam śmiejąc się.

Sisi: Łał musi ci być ciężko, tyle smutku, rozczarowań wiem cos o tym - powiedziała smutno.

Astrid: No nie było mi lekko przez ten rok, ale musiałam to wytrzymać - powiedziałam smutnym głosem.

Sisi: Musisz cierpieć, wiesz podziwiam cię ja napewno załamałabym się, po stracie smoka - powiedziała jeszcze smutniej.

Astrid: Wiesz ciągle cierpię to fakt, ale zaczełam powoli godzić się z  faktem że już nigdy nie zobaczę Wichury - powiedziałam smutno - a właśnie miałaś mi opowiedzieć swoją historię - powiedziałam lekko się uśmiechając.

Sisi: Zapomniałabym, no więc wszystko zaczeło się na mojej rodzinnej wyspie Samer (wpadła na to gdy byłam z BFF na spacerze, miałyśmy lekko głupawkę i przekrecałyśmy słowa po angielsku i tak z summer powstał samer XD), mój tata jest na tej wyspie wodzem.  Gdy się urodziłam wtedy na wyspę zaczeły napadac smoki, atakowały tak co roku właśnie w dniu moich urodzin, mieszkańcy sodzili że to przezemnie smoki zaczeły atakować naszą wioskę, lecz mój ojceic nigdy w to nie wierzył dopiero po 16 latach, zaczoł wierzyć w tą historyjkę. I tu zaczyna się mój horror.Nadszedł dzien moich urodzin, kłociłam się z tatą że to nie moja wina że smoki atakują wioskę co roku w moje urodziny, powiedzieliśmy sobie trochę za dużo słów, uciekłam do lasu po tym co usłyszałam od ojca... chodziłam tak bez celu aż zobaczyłam smoka, zwisał do góry nogami na gałęzi i patrzył się na mnie tymi swoimi wielkimi żółtymi oczami. Bałam się bardzo zaczełam powoli się cofać aż wkońcu całkiem się odwróciłam i zaczełam biec przed siebie. Wtedy smok zerwał się z gałęzi złapał mnie w swoje szpony i przyleciał ze mną właśnie tutaj. Dopiero wtedy zrozumiałam że smoki są potule jak baranek, no i od tego się właśnie zaczeło, moja przygoda ze smokami. Siedziałam tutaj no nie wiem może jakieć 6 miecięcy, aż pewnego dnia ty się pojawiłaś, no to byłoby tyle - powiedziała z uśmiechem.

Astrid: Łał no nie wiem co powiedzieć, musiałaś mieć trudne dzieciństwo - powiedziałam z powagą w głosie.

Sisi: No trochę tak - powiedziała równiez z powagą w głosie.

Gadałyśmy tak i gadałyśmy. Czułam że mogę powiedzic jej wszystko, miałam bardzo ale też dziwne uczucie zaufania. I tak od słowa do słowa przyeszłyśmy na temat rodziny.

Sisi: Jeśli mogę zapytać, czy masz jakąś rodzinę, chyba że nie chcesz nic mówić na ten temat to ja to rozumiem - zapytała z ciekawością w głosie, czekając na odpowiedz.

Astrid: Nie możesz pytać - powiedziałam z uśmiechem.

Sisi: Serio, no dobra, no to może na początek masz jakieś rodzeństwo, kreswnych, rodziców - zapytała.

Astrid: Tak mam tylko siostrę, rodzice zgineli 10 lat temu podczas ataku smoków na moją wyspe, a po za siostrą nie mam nikogo bliskiego - odpowiedziałam - a ty masz rodzine ? - zapytałam.

Sisi: Mam brata i ojca, matka umarła przy porodzie, podobno - powiedziała, po czym dodała - przykro mi z powodu twoich rodziców.

Astrid: Musiało ci być ciężko wychowywać się tyle lat bez mamy - powiedziałam.

Sisi: No co ty, no to prawda było mi ciężko, ale ty miałaś gorzej, ty wychowywałaś się bez obojga rodziców - powiedziała.

Astrid: To fakty ale miałam jeszcze przy sobie moją ukochaną siostrzyczkę, to ona dawała mi radość życia - odpowiedziała.

Sisi: Astrid ? - zapytała.

Astrid: Tak - odpowiedziałam.

Sisi: Dlaczego nie wrócisz do domu na Berk, przecierz jesteś już wolna, Dagur cię nie więzi - powiedziała.

Astrid: Bo to skomplikowane, po prostu nie mam do czego wracać, zapewne wszyscy sądzą że nie żyję, nie mogę od tak wrócić, nie mogę spojrzeć w oczy swojej siostrze, przyjaciołom i powiedzieć: "Hej wróciłam, powstałam z zmarłych i jestem" po prostu nie mogę - powiedziałam.

Sisi: Czyli mam rozumieć że chcesz spędzic resztę swojego życia tutaj, sama ? - zapytała.

Astrid: Jaka sama, przecież ty tutaj jesteś - powiedziałam z uśmiechem.

Sisi: Ok dobrze wiedzieć - powiedziała z uśmiechem - no więc skoro chcemy tutaj zostać musimywymyśleć nazwę dla tego miejsca - dodała.

Astrid: Racja, to co proponujesz, współlokatorko - powiedziałam z uśmiechem.

Sisi: Hmmm... może Smocze... - powiedziała.

Astrid: Sanktuarium - dokończyłam.

Sisi: Smocze Sanktuarium nieźle brzmi - powiedziała z uśmiechem.

Astrid: No potwierdzam - powiedziałam z uśmiechem - to co teraz robimy ? - dodałam po chwili.

Sisi: No jak to co musimy zrobić ci pokuj - powiedziała z uśmiechem, po czym wzieła mnie za rękę i zaprowadziła do jakiejś pustej niewielkiej jaskini ( jakby co to wszystko dzieje się  w tej jaskini dużej którą nazwałam "domem" no niewiem jak mam wam to wytłumaczyć no nic lecimy dalej).

Dalsza część dnia mijała na dekorowaniu mojego pokoju, było prz tym bardzo dużo śmiechu i zabawy. Wieczorem wszystko było już gotowe,więc walnełam się na łóżko w moim nowym pokoju, Sisi poszła do swojego pokoju. Gdy już leżałam, myślałam intensywnie o dzisiejszym dniu, naprawdę był całkiem fajny. Sisi dała mi to co tak bardzo potrzebowałam i czego mi tak bardzo brakowało przez ten rok udręki, a mianowicie dała mi nadzieje na nowe lepsze życie, pocieszenie po stracie, ciepło, bezpieczeństwo, którego chyba najbardziej mi brakowało. Myślałam tak jeszcze chwilę po czym zasnełam otulonamyślami bezpiczeństwa i nowego lepszego życia.

Rozdział 7. Nowa Przyjaciółka.

Obudziłam się następnego dnia, trochę dziwnie się czułam, bo chyba po raz pierwszy od ponad roku obudziłam się szczęśliwa i wypoczęta. Wstałam ubrałam się i udałam się w kierunku kuchni, gdy przechodziłam na stoliku w głównej jaskini, leżała kartka była zaadresowana do mnie. „Hej Astrid postanowiłam cię nie budzić. Razem z Chmuroskokiem poleciałam załatwić jedną ważną sprawę. Nie przejmuj się będziemy pod wieczór. Do zobaczenia J Sisi”. Po przeczytaniu tej kartki, zaczęłam zastanawiać się kto to jest Chmuroskok. No nie ważne, Zapytam się jej jak wróci, odłożyłam kartkę na miejsce w którym stała. Udałam się do kuchni, zjadłam śniadanie, po czym zaczęłam kręcić się po Smoczym Sanktuarium. Łaziłam tak bez celu jakieś 2 no może 3 godziny. W pewnym momęcie zobaczyłam wysunięty klif, znajdywał się on po za SS (będę pisała w skrócie, bo nie chce mi się ciągle pisać Smoczym Sanktuarium XD), nie namyślając się, że może stać się coś złego weszłam na klif. To co tam zobaczyłam po prostu zapierało dech w piersiach, było tam tak cudownie i pięknie, był tam widok na ocean, ale nie byle jaki ocean przepiękny ocean, miał błękitno-granatowy odcień, promienie słońca odbijały się od tej ogromnej tafli wody. Rozkoszowałam się pięknym widokiem, gdy nagle usłyszałam nieznajome głosy.

Głos1: Przetrząśnijcie mi to wyspę milimetr po milimetrze, na pewno gdzieś tu jest ta bestia – powiedział krzycząc zimny nieznajomy mi głos.

Głos2: Skąd pewność, że właśnie tutaj przyleciała – powiedział drugi nieznajomy mi głos.

Głos1: Nie mam pewności, że to właśnie tutaj, ale mam coś innego przeczucie – powiedział.

Głos2: A jeżeli to twoje przeczucie się myli – powiedział.

Głos1: Moje przeczucie się nigdy nie myli, łowca smoków jest zawsze bezbłędny – powiedział po, czym dodał – no dobra nie gadać tylko do roboty ruchy, ruchy.

Więcej już nic nie słyszałam tak jakby rozpłynęli się w powietrze. Nie namyślając się pobiegła szybko do naszej jaskini zabrałam kij Sisi, którym walczyła do tej pory. Wybiegłam nie postrzeżenia z SS. Zaczęłam chodzić po wyspie, nie było ani jednego śladu po nieznajomych, szukałam ich może jakieś 3-4 godziny. Zaczęłam, myśleć Może ich w ogóle nie było, może mi się coś uroiło nie wiem tak czy inaczej wracam do domu (chodzi mi oczywiście o SS), miałam już wracać, gdy nagle w krzakach zaczęło coś się ruszać, ukryła się czym prędzej za dość dużą skałą która stała niedaleko mnie. Po paru sekundach z krzaków wyszli jacyś mężczyźni mieli mnóstwo sprzętów tylko nie wiedziałam, do czego one służą za wszelką cenę chciałam się tego dowiedzieć, lecz po chwili pożałowałam swojej decyzji.

Nieznajomy1: Cisza, słuszycie – powiedział jeden mężczyzna.

Nieznajomy2: Taaa, a co mamy niby słyszeć ? – powiedział zdezorientowany.      

Nieznajomy1: No właśnie nic, jest cicho za cicho – powiedział.

Mężczyźni stali tak obserwując otoczenie. Po paru sekundach z innych krzaków wyskoczył chyba ranny Śmiertnik Zębacz, nie miałam pewności czy jest ranny nie mogłam przyjrzeć mu się z bliska. Zanim zdążyłam zauważyć Śmiertnik leżał na ziemi z związanymi nogami i siecią, która przykrywała jego wielkie ciało. Po chwili podbiegli do niego ci właśnie mężczyźni. Zaczęli związywać mu skrzydła i chcieli unieruchomić jego ciało, lecz nie udało im się to, podbiegłam z tyłu do jednego z nich i uderzyłam go jak najmocniej tylko umiałam w głowę. Padł na ziemię bezwładnie, wszyscy spojrzeli się na mnie w tym samym czasie, wyjęli swoją broń i zaczęli iść w moim kierunku. Ja zaczęłam się cofać.

Astrid: Słuchajcie chłopaki ja nie chce kłopotów, ale nie możecie tak traktować tego smoka to przecież też żywe stworzenie – próbowałam przemówić im do rozsądku, ale najwyraźniej oni nie wiedzieli, co to rozsądek.

Nieznajomy1: Dlaczego, nie zabronisz nam dziewczynko – powiedział jeden.

Nieznajomy2: Taka mała, a już pakuje się w kłopoty – dodał drugi.

Nieznajomy3: Idź do mamuni potrzymać ją za kiecke – powiedział trzeci.

Nie wytrzymałam coś we mnie pękło. No przecież nie na darmo uczyłam się na wojowniczkę, a przez ten rok poznałam parę przydatnych chwytów, czas pokazać tym ciotom (sorry za te cioty XD tak wyszło), kto naprawdę rządzi na tej wyspie.

Astrid: Nikt nie będzie obrażał Astrid Hofferson, ani jej mamy !!!! – wykrzyczałam im to prosto w twarze.

Nieznajomy1: Już się boimy, proszę oszczędź nas – powiedział jeden z sarkazmem, po czym wszyscy zaczęli się śmiać (oprócz Astrid oczywiście).

Astrid: Macie puścić tego smoka liczę do trzech ! – powiedziałam już z groźną, pewną siebie.

Nieznajomy1: A to proszę możesz liczyć – powiedział z śmiechem w głosie.

Astrid: Dobrze skoro tego właśnie chcecie jeden, dwa, macie jeszcze szanse – powiedziałam gotowa żeby im trochę, co ja gadam bardzo im wpierdo*** (sorki za przekleństwo XD przynajmniej za jego pół).

Nieznajomy1: Nie skorzystamy – powiedział.

Astrid: Dobrze więc trzy !!! – powiedziałam po czym pomyślałam - Ooo już po was :).

No więc co tu dużo gadać dostali za nie posłuszeństwo, w łeb, brzuch a nawet zdarzyło się parę razy w krocze (sorki ale jakaś głupawka mnie bierze XD no dobra już nie będę przerywać). Zabrałam jednemu facetowi nóż i wtedy polało się trochę krwi, ale spokojnie nikt nie ucierpiał poważnie tylko mocno poobijani, było parę ran ciętych, ale po za tym to tyle. Przestraszyli się trochę Chłopcy. Uciekali aż się za nimi kurzyło. XD Jeden z nich uciekając krzyknął.

Nieznajomy1: Jeszcze się spotkamy, to jeszcze nie koniec – wykrzyczał po czym uciekał dalej.

No więc kłusownicy przepędzeni mogę zająć się Śmiertnikiem. Tak mogłabym gdyby nie dostała strzałkę usypiającą, no ale rozwiązać ją mogę nie zastanawiając się długo wziełam nóż i zaczełam przecinać liny, które związywały wielkie ciało smoczycy. No trudno, zaczełam myśleć jak mogę jej pomóc, przecież nie zaniosę śpiącego smoka do Sanktuarium, myślałam nad tym długo aż doszłam do wniosku że zostaną tutaj z nią dopóki Sisi nie wróci, a co będzie później z smokiem ? mam zamiar tak jakby przetransportować ją do SS, tylko jak no nic jeszcze pomyślę nad tym z Sisi. Czekałam na Sisi dość długo, w końcu po 3 godzinach oczekiwania doczekałam się. Zobaczyłam Sisi, która leciała na… smoku ?Czekaj co ona ma smoka !!! Czyli to jest zapewne ten Chmuroskok jaki on piękny pierwszy raz widzę takiego smoka muszę przyznać jestem pod wielkim wrażeniem. Przypatrywałam się tak Sisi i Chmuroskokowi, po paru sekundach byli już na ziemi jakieś 4 metry ode mnie. Sisi zeskoczyła z smoka i zaczęła kierować się w moją stronę dość szybkim krokiem, zapewne już zauważyła leżącego obok mnie Śmiertnika. W połowie drogi ode mnie zaczęła mówić.

Sisi: Co się tu stało ? – zapytała klękając koło śpiącego Śmiertnika.

Astrid: A tam długo by opowiadać – odpowiedziałam krótko.

Sisi: Jak on się tutaj znalazł i dlaczego jest ranny ? – zapytała głaszcząc Śmiertnika lekko po pysku.

Astrid: Po pierwsze to ona a nie on, a po drugie byli tutaj jacyś kłusownicy i oni jej to zrobili, ja jej tylko pomogłam – powiedziałam

Sisi: A jak oni… oj dobra nie ważne, co masz zamiar z nią teraz zrobić ?  – powiedział wstając z ziemi i lekko otrzepując się z piasku.

Astrid: Liczyłam na to, że mi pomożesz coś wymyśleć – powiedziałam.

Sisi: Oczywiście, że ci pomogę – powiedziała z uśmiechem.

Astrid: To co z nią zrobimy ? – zapytałam – nie możemy jej tutaj tak zostawić – dodałam

Sisi: I nie zostawimy – powiedziała z uśmiechem.

Astrid: Nie rozumiem możesz trochę jaśniej – powiedziałam zmieszana.

Sisi: No skoro nie możemy jej tutaj zostawić to zabierzemy ją do Sanktuarium – powiedziała.

Astrid: Taaa jestem ciekawa, jakim sposobem chcesz przetransportować tonową smoczyce (nie wiem dokładnie ile smoki ważą, więc zmyśliłam wagę), aż do Sanktuarium – powiedziałam.

Sisi: Normalnie w sieci z plączy – powiedziała twierdząco.

Astrid: Na czym słucham ? – zapytałam, pierwszy raz w życiu usłyszałam takie słowo.

Sisi: No na, no wiesz taka duża powierzchnia, którą można przenosić – powiedziała.

Astrid: Okejj, a jak chcesz ją zrobić ? – zapytałam.

Sisi: No z plączy wystarczy tylko dobrze je ze sobą spleść – powiedziała z lekkim uśmiechem.

Astrid: Ok. a jak chcesz przenieść na nią smoka hm ? – zapytałam z ciekawością.

Sisi: No wziąć parę plączy i zawiązać na niej w odpowiednie miejsce, a później Chmuroskok załatwi sprawę no i może jeszcze jakieś 2 lub 3 smoki mu w tym pomogą i będzie gitara :) (nwm czy oni w tych czasach wiedzieli co to gitara ale dobra XD) – powiedziała spokojnie.

Astrid: Niech ci będzie to może ja pójdę poszukać plączy a ty zostań z smokiem – powiedziałam, już chciałam ruszyć na poszukiwania plączy gdy nagle usłuszałam głos Sisi.

Sisi: Może lepiej ty zostań a ja ich poszukam, w końcu jestem tutaj dłużej od ciebie – powiedziała łapiąc mnie za rękę.

Astrid: No dobra zostanę – powiedziałam ze smutkiem.

Sisi: Nie smuć się za 15-30 min wracam – powiedziała, po czym wsiadła na Chmuroskoka i wzbiła się w powietrze.

Sisi wystartowała ja wróciła do smoka. Usiadła koło jej wielkiego łba, przypatrywałam się jej z ciekawością niewiem dlaczego, ale czułam do niej to samo co wcześniej do Wichurki. Patrzyłam na jej zamknięte oczy nie mogłam oderwać wzroku, miałam z nią tak jakby więź umysłową jak i fizyczną. Nawet nie zauważyłam, gdy Sisi wróciła z plączami.

Sisi: Jestem i mam plącza, no widzisz nie było mnie zaledwie 15 minut – powiedziała zeskakując z Chmuroskoka, zauważyła że intensywnie nad czymś myślę i wpatruję się leżącego naprzeciwko mnie Śmiertnika, zaczeła wymawiać moje imię – Astrid, Astrid !!! – krzyknęła, jej nawoływanie natychmiast wyrwało mnie z transu.

Astrid: Coo ? co się stało ? – zapytałam trochę zdezorintowana sytuacją.

Sisi: Nad czym tak myślałaś ? – zapytała podchodząc bliżej mnie.

Astrid: Ojj nie ważne, lepiej zacznijmy splatać zanim zastanie nas noc – powiedziałam wstając z ziemi.

Sisi: Ok. jak chcesz to do roboty – powiedziała, po czym wzięła plącza, podała mi kilka i zaczeła mnie uczyć ich splatania.

Bardzo szybko załapałam splatanie po 5 minutach, splatałyśmy je ze sobą jak dwie profesjonalistki. Po 1 h sieć była gotowa. Razem z Sisi rozłożyliśmy ją obok śpiącego Śmiertniaka. Zostało nam jeszcze kilka plączy, zaczęłyśmy wiązać je na smoku, zawiązałyśmy je na nogach, tułowiu, ogonie praktycznie rzecz biorąc na całym ciele Zębacza. Późnej było już tylko coraz lepiej i łatwiej, Chmuroskok z pomocą dwóch smoków z nieznanego mi gatunku przeniosły Smoczycę na uplecioną przez nas sieć. Smoki przetransportowały ją so Smoczego Sanktuarium, po wylądowani razem z Sisi zaczęłyśmy szukać na jej ciele jakiś poważniejszych ran, rozcięć a nawet złamań. Po oględzinach okazało się że ma złamane prawe skrzydło, dość dużą ranę cięto na lewej nodze i zacięcie przy oku tylko to zacięcie było już stare taka bliżna lub nawet znamię kto to wie. Nastawiłyśmy odpowiednio skrzydło i zawinełyśmy w bandaż jej ranę na nodze, zaszło nam na tym może jakoś 2 h, gdy komuś pomagasz nie liczy się czas liczy się skutek twojej pomocy. Wyczerpane dniem walnęłyśmy się na łóżko po czym zasnęłyśmy jak niemowlęcia.

-Dwa tygodnie później-

-Perspektywa Sisi-

Minęły już 2 tygodnie od czasu, gdy pomogłyśmy smoczycy, Astrid spędzała bardzo dużo czasu z nią na zabawach, pieszczochach, a nawet na rozmowach, jednym słowem bardzo się do siebie zbliżyły jak dwie rodzone siostry, są tak bardzo zgrane ze sobą. Skrzydło już zrosło się ponad tydzień temu, nie chciałam nic mówić Astrid, bo na pewno straciłaby humoru, od czasu, gdy tutaj się zjawiła nie wiedziałam jej tak wesołej jak teraz, nie miałam serca jej tego powiedzieć, ale minęło już 2 tygodnie czas wyjawić jej prawdę zrobię to dzisiaj muszę to zrobić nie mogę jej ciągle okłamywać nie mogę…

-Perspektywa Astrid-

Świetnie czuje się w towarzystwie tej słodkiej bestii, minęło już sporo czasu odkąd ją uratowałam przed tymi ciotami (sorry poraz drugi XD) ciężko będzie mi się z nią rozstać, wiem o tym że jej skrzydło zrosło się tydzień temu, Sisi myślała że się nie znam na smokach ani na złamaniach, naprawdę będzie mi jej brakowało przyzwyczaiłam się już do tego wstawania rano zabawny, pieszczot nawet naszych wspólnych rozmów chociaż i tak ja więcej nawijam to wkońcy smok nie potrawi mówić. Czasami w mojej głowie pojawia się myśl wytresowania jej, ale przyrzekłam sobie po śmierci Wichurki że już nigdy nie będę miała smoka nigdy nie zastopię jej innym smokiem, ale to dziwne uczucie nie daje mi dopuścić do siebie myśli że już niedługo będę musiała się z nią pożegnać już na zawsze…

Wstałam tak jak zwykle wzięłam szybki poranny prysznic, uczesałam włosy w mój ulubiony warkocz, ubrałam się w kombinezon, który dostałam od Sisi parę dni temu jest naprawdę wygodny i bardzo ciepły. Zjadłam śniadanie jak każdego poranka w domu nie było już Sisi, Dziwne zawsze wstawała po mnie, no nic wyszłam z jaskini nikogo na zewnątrz nie było to jest jeszcze bardziej dziwniejsze, nie zastanawiałam się długo zaczełam kierować się w stronę wyjścia z Sanktuarium. Po paru minutach byłam już na powierzchni powietrze było żeźkie, słońce grzało swoimi promieniami złoto-żółty piasek, ocean było spokojny jak zawsze, zaczełam się rozglądać po paru sekundach zobaczyłam w oddali Sisi razem z Chmuroskokiem i Śmiertnikiem, bez namusłu zaczęłam biec w ich kierunku. Po paru sekundach byłam już koło Sisi, odezwała się pierwsza.

Sisi: Astrid muszę ci coś powiedzieć, wiem że to może być dla ciebie duży cios, no więc skrzydło… - powiedziała, lecz nie dokończyłam ponieważ jej przerwałam.

Astrid: Skrzydło zrosło się tydzień temu, okłamywałaś mnie bo wiedziałaś że bardzo się do niej przywiązałam i chciałaś oszczędzić mi cierpienia – powiedziałam szybko patrząc w oczy Sisi.

Sisi: Skąd wiedziałaś ? – zapytała ze zdziwieniem.

Astrid: Przeczucie – powiedziałam z lekkim uśmiechem w jej stronę.

Sisi: Musimy dzisiaj zwrócić jej wolność, jej rany są już wyleczone, więc… przykro mi Astrid ona musi odejść – powiedziała kładąc swoją rękę na moim ramieniu.

Astrid: Rozumiem jest wolnym niewtresowanym smokiem musi odejść, trudno wszystko kiedyś musi się skończyć – powiedziałam z smutkiem w głosie – mam proźbę możesz nas zostawić same chcemy ostatni raz porozmawiać proszę – powiedziałam z nadzieją w głosie.

Sisi: Pewnie jak się już wygadasz to wróć do Sanktuarium, nie śpiesz się – powiedziała z lekkim uśmiechem, po czym wskoczyła na Chmuroskoka i odleciała.

Podeszłam powoli do smoczych która siedziała i prawdopodobnie wpatrywała się w horyzont gdzie ocean stykał się z błękiton-granatowym niebem, zaczełam do niej mówić.

Astrid: No to co czas się pożegnać, może jeszcze kiedyś się zobaczymy – powiedziałam po czym podeszłam do smoka i zaczełam rozwijać bandaże, gdy skończyłam zebrałam je wszystkie, smoczyca już patrzyła na mnie, stanęłam z bandażami w rękach, zdołałam tylko wydusić z siebie jedno słowo – żegnaj – powiedziałam cicho po czym odwróciłam się, już chciałam ruszyć gdy nagle usłuszałam ryk smoczycy.

Smoczyca: Wrrrrraaaaaa – warknęła przyjaznym głosem.

Nic z tego nie zrozumiałam, ale odwróciła m się w jej stronę, ta podbigła do mnie i zaczęła się łasić, zaczęłam płakać, przez łzy zaczęłam mówić.

Astrid: Wiem mała mi też jest ciężko się z tobą rozstać, ale tak będzie lepiej – powiedziałam płaczącym głosem.

W jednej chwili smoczyca przestała się łasić, za to zaczeła patrzeć mi głęboko w oczy. Zrobiłam to samo co ona, nie mogłam w to uwierzyć ona zaczeła płakać tak samo jak człowiek, coś we mnie wzdrygnęło zaczęłam rozumieć co mnie przy niej trzyma to więź, przyjaźń a nawet miłość, Nie mogę jej zostawić nie stracę kolejnej ważnej osoby dla mnie, ona jest moją bratnią duszą moją lepszą połową moją najlepszą przyjaciółką…, potrzebuje jej ona mnie też, przepraszam Wichurko muszę to zrobić czuje do niej to samo do ciebie, przepraszam…, przestałam myśleć wzięłam się do roboty.

Astrid: No dobra zaczynamy, wiem że nie chcesz się ze mną rozstawać ja też nie, wiem że mnie rozumiesz, muszę ci powiedzieć że naprawdę zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie, jesteś tak silna, odważna taka piękna, masz przepiękne barwy (zapomniałam napisać o barwach no więc jest w barwach niebiesko- białych coś podobnego do lodu na końcach kolcy mroźna biel zamienia się w czarną smołe, taka moja wizja), jak by cię tu nazwać może… hmmm… może Ice to po naszemu zanczy Lód, hm co ty na to podoba ci się – mówiłam miłym cichym głosem, czas na ostateczną część – tylko się nie bój okej – dodałam.

Zaczełam powoli wyciągać dłoń przed siebie schowałam głowę i zamknęłam oczy na wypadek gdyby coś poszło nie tak, lecz po paru sekundach mój zmysł dotyku zaczął reagować, poczułam lekko zimną łuskowatą skórę gada, otworzyłam oczy mój wzrok od razu powędrował na pyszczek mojej kochanej gadziny, zaczęłam głaskać ją już obiema rękami po pyszczku. Po czym po cichu powiedziałam.

Astrid: Już na zawsze razem – powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.

Błyskawica oderwała się odemnie, zrobiła bardzo gustowny ruch  wskazujący na to że chce gdzieś ze mną polecieć. Nie myślałam wtedy chyba w ogóle, miałam nadmiar szczęścia w swoim sercu a rozum zazwyczaj w takich chwilach wyłacza się. Wskoczyłam na grzbiet Ice, wzbiłyśmy się w powietrze mniczym fajerwerka, jak dawno tak nie szybowałam wśród chmur jak mi tego brakowło.

 Po jakiś 2-3 h zmęczone naprawdę długim przepięknym locie postanowiłyśmy wrócić do Sanktuarium, mina Sisi, gdy wylądowałam naprzeciwko jaskini była bezcenna :)

Sisi: Ale jak to ty i ona… ty na niej… jak ty to… nic nie rozumiem – powiedziała zaskoczona sytuacją.

Astrid: Długa historia opowiem ci ja później, ale wiesz mam nowego członka w naszym stadzie i to się tylko liczy – powiedziałam z wielkim uśmiechem, wskazując na bawiącą się z Chmuroskiem Ice.

Sisi: Wytresowałaś ją ? – zapytała nie dowierzając w to co widzi.

Astrid: Tak, a co w tym dziwnego – powiedziałam nadal uśmiechnieta.

Sisi: No nic ale przysięgałaś że już Nidy nie wyt… - nie dokończyła ponieważ jej przerwałam.

Astrid: Są na tym świcie osoby dla których, warto złamać obietnicę – powiedziałam.

Sisi: Dobrze skoro tak twierdzisz, chyba naprawdę jesteś bardzo szcęścliwa, no choć musisz mi wszystko opowiedzieć – powiedziała z uśmiechem.

Astrid: Wiesz chyba tak, no to na co jeszcze czekasz chodź żesz – powiedziałam ciągnąć ja za rękę w strone domu.

Opowiedziałam Sisi wszystko co się wydarzyło po jej odlocie oczywiście ze szczegółami, było przy tym trochę śmiechu, smutku i radości. Siedziałyśmy tak długo chyba do północy, wyczerpane dniem pełnych przygód zasnęłyśmy otulone pierzyną radości, szczęścia, przyjaźni i miłości :3

Rozdział. 8 Spotkanie po latach... , Wróć do domu proszę...

Dedyk dla Anamaria2002 za wymyślenie imienie dla smoczycy Astrid dziękuje :) i pozdrawiam :)

(INFORMACJA: Postacie wyglądają już tak jak w JWS2)

-Dwa lata później-

-Perspektywa Astrid-

Minęło już 3 lata odkąd ostatni raz widziano mnie na Berk. Teraz żyję razem z Sisi, Ice, Chmuroskokiem i kilkanaście innymi smokami, moje

Maska Astrid

Maska Astrid (trochę nie wyszła bo rysowałam ją w środku nocy)

życie bardzo się zmieniło, stałam się skrytka w sobie ale też przyjacielska, zmienił mi się charakter teraz ufam tylko Sisi i Ice, nie wiem dlaczego ale czyje coś dziwnego coś co nie pozwala mi zaufać światu. Przez te trzy lata wpoiłam sobie do mózgu samotność, nieufność i jeszcze inne różne uczucia. Zmieniłam się też pod względem wyglądu, teraz już nie czeszę włosów w warkocz z tyłu, lecz w warkocz na bok, nie noszę już spódnic noszę kombinezony, noszę też maskę nie wiem, dlaczego ale czuję się w nie o wiele lepiej. No i jeszcze ponad 3 lata temu ostatni raz widziałam swoją siostrę i przyjaciół, nie wiem co mam o tym myśleć ale z jednej strony chce, nawet bardzo chce ich zobaczyć a z drugiej strony nie chcę widzieć ich na oczy może dlatego że mam poczucie winy, że powinnam wrócić od razu gdy tylko uwolniłam się od Dagura ? bardzo chce ich zobaczyć, moich przyjaciół, nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, moje serce podzielone jest na dwie połowy jedna jest dobra i przyjacielska a druga zepsuta i pełna nienawiści.

Nadszedł kolejny dzień, na początku zaczynał się tak jak zwykle wstałam ogarnęłam się zjadłam śniadanie no i tak jak zwykle założyłam maskę wzięłam moją ukochaną broń (nwm jak to nazwać więc narysuję ją wam), wskoczyłam na Ice  i razem tak jak zwykle wzbiłyśmy się w przestworza miałam zamiar udać się na smoczą wyspę, lecz to co tam totalnie zszokowało mnie jak nigdy dotąd…

-Tymczasem na Berk-

-Perspektywa Czkawki-

Brakuje mi jej, chodzi mi o Astrid przez te 3 lata myślałam o niej praktycznie ciągle, myślałam że jeszcze ją zobaczę, ale z każdym dni, tygodniem a nawet mięszącej tracę nadzieję, kiedyś czułem coś do Astrid teraz nie czuje chyba już nic ani do niej ani do żadnej innej osoby. Na Berk po jej „pogrzebie” zapanowała ciemność każdy dzień jest ponury i szary, bez niej ta wyspa zaczyna umierać…

Wstałem tak jak zwykle ubrałem się, zjadłem śniadanie i tak jak zwykle poszedłem polatać razem z Mordką, lataliśmy bez celu nad wyspą aż postanowiliśmy przelecieć się na smoczą wyspę.

Lecieliśmy krótko w końcu Szczerbek jest nocną furią, gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyliśmy jakaś osobę siedzącą na Śmiertnkniku Zębaczu i wpatrywała się na wschód słońca, byłem ciekawy kto to, razem ze Szczerbatkiem postanowiliśmy się na razie nie ujawniać, ponad godzinę obserwowaliśmy nieznajomego, mieliśmy razem z szczerbkiem wracać już na Ber gdy nagle nieznajomy wraz z smokim wzbili się w powietrze, oczywiście polecieliśmy za nimi.

Lecieliśmy, lecieliśmy aż dolecieliśmy na jakąś wyspę… przępiękną wyspę było to jakaś wielka pokryta lodem i roślinami wyspa Nigdy takiej nie widziałem, jest po prostu przepiękna, nie mogłem za długo podziwiać widoków, nadal śledziliśmy nieznajomego.

-Perspektywa Astrid-

Jakiś koleś śledzi mnie od smoczej wyspy, najgorsze jest to że nie wiem kto to i na jakim smoku leci, no więc musimy się trochę z nim pobawić… wleciałam do ciemnej jaskini, do tej samej do której wpadłam przez te głupie winorośla ciekawe czy tutaj też mnie znajdzie, schowałam się za dużą skało razem z Ice.

Astrid: A teraz cisza nie może nas znaleźć – powiedziałam szeptem do mojej ukochanej smoczycy.

-Perspektywa Czkawki-

Ta wleciał do jaskini, myśli że mnie tym zmyli i tak go znajdę, postanowiłam za bardzo nie wrzucać się w  oczy, więc razem z Szczerbatkiem wylądowaliśmy w pobliskich krzakach wejścia do jaskini. Zacząłem mówić do smoka.

Czkawka: Słuchaj przyjacielu, ty tutaj zostaniesz żeby nie rzucać się w oczy, a ja pójdę sprawdzić gdzie on się schował ok. – powiedziałem do Mordki szeptem, ten zrobił te swoje piękne słodkie błagające oczka – nie Szczerbatku tu tutaj zostajesz nic mi nie będzie mam piekło – powiedziałem nadal szeptem głaskając, przyjaciela po jego wielkim czarnym łbie.

Nie zdejmowałem maski, tak jak wcześniej wspomniałam wziąłem piekło, z torby, która była przyczepiona do sidła Sczerbatka, po czym wyłoniłem się zza krzaków i ruszyłem w kierunku jaskini. Z każdym moim kolejnym krokiem robiłem się coraz bardziej niepewny, ale też ciekawy. Dobra jestem już w środku Nic nie widzę za ciemno tutaj, dobrze że wziąłem piekło, zapaliłem swój miecz, zacząłem rozglądać się po jaskini, nikogo tam nie było przynajmniej tak mi się wydawało. Odwróciłem się o 180 stopni, moim oczom ukazała się postać była ubrana w czarny kombinezon, miała maskę i broń dość dużą broń. Po chwili postać zaczęła mówić... .

Nieznajomy: Wynoś się stąd, i już nigdy nie wracaj – powiedział z groźbą w głosie.

Czkawka: Kim jesteś ? Jak udało ci się wytre… - nie dokończyłem, ponieważ postać rzuciła się na mnie z bronią.

Zaczęliśmy walczyć, chyba to jakiś facet walczy całkiem nieźle, ale nie tak dobrze jak ja :D. Robiłem uniki na każdy zadany przez mojego przeciwnika cios, lecz on robił to samo, dziwne całkiem tak jakbyśmy znali się już wcześniej, no nic nie przerywaliśmy walki. Ani ja ani, on nie odnieśliśmy żadnych ran, do czasu. Mój przeciwnik zagapił się, wykorzystałem tą okazje moim piekielnym mieczem rozciąłem mu lewe ramie (znaczy nie tak dosłownie lewe ramię trochę niżej nie mam pojęcie jak nazywa się ta część ciała XD) nieznajomy syknął głośno z bólu. Mój przeciwnik jednym ruchem zwinął i schowała swoją broń, trzymając się za ramię zaczął biec przed siebie, poszedłem w jego ślady również schowałem broń, po czym zacząłem biec za nim. Wbiegliśmy do jakiegoś tunelu, prawię go zgubiłem. Biegliśmy krótko, nieznajomy zniknął za ścianą z winorośli. Stanąłem zacząłem się wahać czy pójść za nim czy zawrócić się, ciekawość wygrała poszedłem w ślady postaci. Gdy rozchyliłem winorośla moim oczom ukazał się piękny świat, świat smoków,  pełno było smoków z nieznanych mi gatunków. Widok był przepiękny, wszystko było pokryte lodem, roślinami gdzie niegdzie były też skały porośnięte mchem, nie miałem dużo czasu na podziwianie pięknych widoków. Zauważyłem go, gdy wbiegał do jakiejś jaskini pobiegłem za nim. Gdy niepewnie wszedłem do jaskini zobaczyłem postać, czegoś szukała, zauważył mnie po paru sekundach, złapał nóż który leżał na stole i zaczął iść w moim kierunku. Zaczął mówić.

Nieznajomy: Po co za mną przyszedłeś, wynoś się stąd ! bo cię potne, czaisz ?! (sorry za to, ale jakoś tak wyszło XD) – powiedział z groźbą w głosie.

Czkawka: Łoo spokojnie, nic nie chcę ci zrobić, chcę pomóc mogę ? – powiedziałem spokojnie, zacząłem powoli wyciągać rękę do rany nieznajomego.

Nieznajomy: Nie dotykaj mnie ! Nie chcę twojej pomocy – powiedział wymachując nożem, dopiero wtedy zorientowałem się, że to dziewczyna, syknęła z bólu, odłożyła nóż i zaczęła czegoś gorączkowo szukać.

Czkawka: Czego szukasz może ci pomóc ? – zapytałem.

Nieznajoma: A co ja przed chwilą powiedziałam nie chcę twojej pomocy ! – wykrzyczała.

Czkawka: OK. jak chcesz – powiedziałem – sorry, nie chciałem cię skrzywdzić – powiedziałem z wyrzutem w głosie.

Nieznajoma: Trochę za późno na przeprosiny nie sądzisz – powiedziała, po czym wzięła z powrotem nóż, który odłożyła.

Czkawka: Możesz odłożyć ten nóż trochę mnie przerażasz – powiedziałem, powoli cofając się do tyłu.

Nic mi nie odpowiedziała, jednym ruchem rozcięła rękaw, po czym zaczęła owijać ją w bandaż, za wszelką cenę musiałem dowiedzieć  kim ona jest.

Czkawka: Skoro już tutaj jestem to może poznamy się bliżej, jak masz na imię ? – powiedziałem podchodząc do nieznajomej.

Nieznajoma odwróciła się gwałtownie, trzymała nóż tuż przy mojej szyji .

Nieznajoma: Nie twój interes kolego – powiedziała krótko, po czym odwróciła się do mnie plecami i kontynuowała owijanie.

Czkawka: Ok. to może ja zacznę mam na imię… - nie dokończyłem, ponieważ nieznajoma mi przeszkodziła.

Nieznajoma: Nie obchodzi mnie jak masz na imię, możesz się zamknąć przeszkadzasz mi trochę – powiedziała.

Czkawka: Już nic nie mówię – powiedziałem.

-Perspektywa Astrid-

O matko jak on mnie wkurza !!!. Nie może się zamknąć ciągle gada i gada i gada, przypomniał mi się Czkawka on też potrafił mówić tak bez końca brakuje mi go, tych jego kazań bez końca, paplania na zajęciach, no nic muszę zapomnieć o przeszłości i patrzeć w przyszłość, na sam początek pozbędę się tego gadulca.

No skończyłam teraz tylko muszę go jakoś stąd przepędzić, prościzna. Miałam już się odwrócić, lecz usłyszałam warkot smoka, a po chwili głos nieznajomego.

Czkawka: Szczerbatek, przecież miałeś poczekać na dole, och ty gadzie ty – powiedział pół głosem.

Coś stało się z moimi mięśniami, nie mogła się odwrócić, nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam, zamurowało mnie czy to prawda czy to ten szczęśliwy dzień, czy to ta wyjątkowa chwila, czy to prawda, czy to on, to chyba jakiś sen to nie może być rzeczywistość… . Odwróciła się powoli ujrzałam czarną jak noc Nocną Furie,  ujrzałam Sczerbatka, a przy nim głaskającą go osobę za którą tak bardzo tęskniłam. Nie dowierzałam musiała jeszcze raz to usłyszeć. On zaczął mówić pierwszy.

Czkawka: Tylko się nie bój on jest potulny – powiedział – Szczerbatek, spokój ! – powiedział lekko podnosząc głos, na warczącego smoka.

Astrid: Szczerbatek, to naprawdę ty – powiedziałam wesołym głosem – Czkawka, to ty – powiedziałam patrząc na niego.

Czkawka: Skąd wiesz jak mam na imię ? – powiedział po czym zdjął maskę, nie mogłam uwierzyć to on, ale się zmienił i to bardzo – Czy ja cię znam ? – zapytał patrząc na mnie pytającym wzrokiem.

Astrid: Tak, jestem tą samą osobą, która odleciała i już nigdy nie wróciła do domu… - powiedziałam spuszczając lekko głowę na dół.

Czkawka: Astrid ? – zapytał z niedowierzaniem w głosie.

-Perspektywa Czkawki-

Nie mogę w to uwierzyć czy to może być ona, czy to może być maja najlepsza kumpela. Nie mieści mi się to w głowie nie wiem czy mam się cieszyć czy nie, zamurowało mnie, to tylko sen to niemożliwe fizycznie i psychicznie. Czekałem na odpowiedź z niecierpliwością, po chwili usłyszałem łagodny głos dziewczyny.

Astrid: Skąd wiedziałeś ? – powiedziała ściągając maskę z twarzy, gdy ją zobaczyłem gały oczne prawie wyleciały mi z orbit, tak to była ona strasznie się zmieniła jest bardzo piękna, nie to, że kiedyś nie była ładna ale teraz wygląda jak dojrzała dziewczyna, ma taki piękny szczery uśmiech – aż tak się zmieniłam ? – zapytała z rozbawieniem w głosie.

Nic nie odpowiedziałem. Po prostu jak staży dobrzy kumple wpadliśmy sobie w ramiona, no może kumple się nie przytulają na powitanie, ale ona jest jak najlepsza przyjaciółka, z którą latałeś po polach i łąkach (to o polach i łąkach wzięła mi się z lekcji geografii, dokładnie tak samo mówi moja nauczycielka XD) po tylu latach znowu jesteśmy blisko siebie, dosłownie też, nadal przytulaliśmy się tak jakby nie widzieliśmy się całe wieki. No ale kiedyś to się musiało skończyć, puściliśmy się nie chętnie. Zacząłem mówić pierwszy.

Czkawka:  Ale jak to możliwe ty żyjesz, przez tyle lat myślałem że cię już nigdy nie zobaczę – powiedziałem z radością w głosie.

Astrid: No widzisz pozory mylą – powiedziała uśmiechając się – wiesz zmieniłeś się i to bardzo, pamiętam cię jeszcze jako dzieciaka, a teraz jesteś już prawie dorosły – dodała.

Czkawka: Ty też się zmieniła, znaczy pod względem charakteru nic się u ciebie nie zmieniło, nadal masz nie wyparzoną gębę – powiedziałem śmiejąc się.

Astrid: Haha bardzo śmieszne – powiedziała, po czym dostałem od niej w ramię.

Czkawka: Właśnie o tym mówię – powiedziałem rozmasowując bolące ramie – Astrid, gdzie byłaś przez te 3 lata ? cała wioska myślała że nie żyjesz – powiedziałem już poważnym głosem.

Astrid: To długa i bardzo skąpi kowana historia, nie chcę o tym mówić – powiedziała z smutkiem.

Czkawka: Ale… - nie dokończyłem, ponieważ przerwała mi Astrid.

Astrid: Nie chcę o tym rozmawiać ! koniec tematu – powiedziała stanowczo.

Czkawka: Ok. nie chciałem się zdenerwować – powiedziałem.

Astrid: Jeśli nie chcesz mnie denerwować to już nigdy mnie o to nie pytaj – powiedziała – więc zmieniło się coś na Berk od mojego zniknięcia ? – zapytała z ciekawością.

Czkawka: I to nie jedna rzecz – powiedziałam – jeśli chcesz mogę ci wszystko opowiedzieć z szczegółami oczywiście – powiedziałem z uśmiechem.

Astrid: Ok. ale nie tutaj chodź do salonu – powiedziała, po czym złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić do jakiegoś pomieszczenia.

Astrid: Siadaj na kanapie, ja pójdę zaparzyć herbatę – powiedziała, wskazując palcem na miejsce, w którym mam usiąść, udała się do kuchni przynajmniej tak sądzę.

Nie było jej jakieś 5 minut, wróciła z tacą, na której stała jeszcze gorąca herbata, położyła ją na stoliku i usiadła obok mnie. Zaczęła mówić pierwsza.

Astrid: Słucham, teraz możesz mówić – powiedziała z uśmiechem na twarzy przysuwając się do mnie.

Czkawka: Ok. to może na sam początek powiem, co się zmieniło u jeźdźców, no więc nie uwierzysz ale Mieczyk i Szpadka zmądrzeli, teraz zachowują się jak normalni wikingowie, a co najlepsze zaczęli być bardziej rozumni i skończył się ich te zabawy i głupie niepotrzebne teksty – powiedziałem.

Astrid: Pfff, nabierasz mnie bliźniaki zmądrzały za Thora ci nie uwierzę – powiedziała, z miną mówiącą „Nie nabierzesz mnie nie ma mowy”.

Czkawka: Astrid proszę cię czy te oczy mogą kłamać – powiedziałem z uśmiechem.

Astrid: No wiesz, jak tak to ujmiesz no to chyba nie, ale w praktyce oczy nie potrafią mówić więc kłamać też nie – powiedziała z sarkazmem, śmiejąc się.

Czkawka: Haha, bardzo śmieszne wiesz – powiedziałem z uśmiechem.

Astrid: Wiem, bo ja jestem bardzo śmieszna – powiedziała, śmiejąc się – dobra dosyć tych śmiechów, mów dalej – powiedziała słuchając mnie uważnie.

Czkawka: Dobra, jakiś rok po twoim zniknięci na Berk pojawiła się taka dyscyplina sportowa – powiedziałem.

Astrid: Zapowiada się ciekawie, jaka to dyscyplina ? – zapytała z ciekawością.

Czkawka: Ogólne chodzi w niej o tym, że razem ze smokami, tak jakby zbieramy owce – powiedziałem.

Astrid: Thorze jak ja nienawidzę jak ty to robisz, możesz powiedzieć jaśniej, zachciało ci się szarad – powiedziała z uśmiechem.

Czkawka: No już, już tylko nie strzel mi tu focha jak Szczerbatek – powiedziałem śmiejąc się, właśnie wtedy dostałem od Astrid w ramię – czy ty zawsze musisz mnie bić ?  – powiedziałem rozbawiony, rozmasowując ramię.

Astrid: Nie, nie muszę tylko wtedy, kiedy mnie zdenerwujesz, będziesz za to obrywał – powiedziała z uśmiechem.

Czkawka: No dobra na czym to ja… , a tak no więc nazwaliśmy ten sport wyścigami smoków, chodzi w nim o zbieranie punktów i rozgrywa się on na zasadzie kto pierwszy tym lepszy, mamy jedną lub dwie wyrzutnię owiec, tak wiem głupia nazwa ale to nie ja wymyślałem – powiedziałem z uśmiechem.

Astrid: No faktycznie głupia – powiedziała, śmiejąc się – niech zgadnę Smark ją wymyślił ? – zapytała.

Czkawka: Bingo, no dobra, no więc ta nasza wyrzutnia owiec, wyrzuca białe i jedną czarną owcę, białe są za jeden punkt, a czarna aż za 10, co by tu jeszcze… a żeby wystartować w wyścigu musisz mieć własne barwy, chodzi o to że swoją twarz i smoka, teraz wrócimy do owiec czyli inaczej punktów, jeżeli przez wyścig złapiesz kila owiec białych, a twój przeciwnik złapie czarną chociaż przez cały wyścig nie złapał ani jednej białej to i tak on wygrywa, jednym zdanie to czarna owca bije wszystkich pozostałych na głowę, to by było tyle o wyścigach, jeszcze jedna sprawa wyścigi odbywają się co 1-2 miesiące – powiedziałem.

Astrid: Łał, super brzmi, napewno świetnie się przy tym bawicie - powiedziała.

Czkawka: No nawet, ale nie powiedziałam ci jeszcze jednej bardzo istotniej rzeczy... - powiedziałem.

Astrid: No jaka to rzecz, nie nawidze jak robisz takie pauzy - powiedziała z uśmiechem.

Czkawka: Chodzi o to że nasz Sarczek i Śledzik się zakochali - powiedziałam.

Astrid: Co? Śledzik rozumiem, ale nie sądziłam że Smark pokocha kogoś innego oprócz swoich bicepsów - powiedziała z uśmiechając się - co to za szczęściara ? - dodała z sarkazmem.

Czkawka: Trochę to dziwne, ale tą szczęściarą jest Szpadka - powiedziałem.

Astrid: No to faktycznie, szkoda trochę dziewczyny - powiedziała.

Czkawka: A mogła być szczęśliwa... - powiedziałem.

Astrid: Bez tych osłów - dokończyła za mnie, po czym oboje zaczeliśmy się śmiać jak psychopaci XD.

Gadaliśmy tak i gadaliśmy, było przy tym mnóstwo zabawnych tekstów i śmiechu, którego brakowało mi przez już długi czas. Niestety nastał wieczór, a wieczór plus obca wyspa równa się niebezpieczeństwo jak to mówi mój kochany tatuś, a co najgorsze musiałem szybko wracać do domu.

Czkawka: Astrid muszę wracać, trochę się zasiedziałem - powiedziałem.

Astrid: Dobrze skoro musisz, ale jutro jeszcze do mnie przylecisz prawda ? - zapytała robiąc błagające oczy Szczerbatka.

Czkawka: Oczywiście że przylecę dla ciebie wszystko - powiedziałem z uśmiechem.

Razem z Astrid wylecieliśmy z Smoczego Sanktuarium. Wylądowaliśmy na plaży, księżyc świecił swym niebiesko-granatowym światłem. Zeszliśmy z smoków staneliśmy przed sobą w dość małej odległości, w blasku księżyca zaczeliśmy przeprowadzać krótką rozmowę pożegnalną.

Czkawka: No to, co tu dużo gadać, nie lubię takich pożegnań - powiedział.

Astrid: Tak, a myślałam że tylko ja ich nie lubię - powiedziała z uśmiechem.

-Perspektywa Astrid-

Odruchowo podaliśmy sobie rękę, lecz już po chwili znalazłam się w objęciach Czkawki, przyklejiłam się rękami do jego szyji, on swoimi do mojej tali.

Astrid: Misiak na pożegnacie co ? - powiedziałam z uśmiechem, ciągle przytulając się do Czkawki.

Czawka: Bez misia się nie obejdzie - powiedział.

Astrid: Leć ostrożnie - powiedziałam z smutkiem.

Czkawka: Dla ciebie wszystko - powiedział.

Oderwaliśmy się od siebie. Po paru sekundach byliśmy już na swoich smokach, staneliśmy obok siebie, on w stronę morza ja w stronę Sanktuarium.

Astrid: Widzimy się jutro, trzymam cię za słowo - powiedziałam z uśmiechem.

Czkawka: Ja zawsze słowa dotrzymuje, co ty mnie nie znasz - powiedziała równiż z uśmiechem.

Nie odpowiedziałam nic. Załorzył swoję maskę, po paru sekundach był już w powietrzu, poszłam w jego ślady, po minucie byłam w Sanktuarium. Dałam jeść Ice, sama zjadłam kolację, umłam się, przebrałam się w piżamę. Oparzona rana nadal mnie berdzo piekła, lecz nie zważałam na to. Walnełam się na łóżko po czym zasnełam, wyczerpana dniem pełnym przygód, następny dzień zapowiadał się zajeb***** (sorki za przekleństwo, nie chciałam po prostu tak mi podpowiedział mózg).

Rozdział 9. Wróć do domu... Proszę.

Dedyk dla I-love-astrid-199911 za podniesienie mnie na duchu :33 Dziękuje i Pozdrawiam :))

-Perspektywa Astrid-

Nadszedł kolejny dzień. Wstałam tak jak zwykle, całkiem zaspana ruszyłam w kierunku łazienki. Po długiej przyjemnej kąpieli, ubrałam się w czyste ubranie. Zeszłam na dół, zjadłam szybkie śniadanie, Sisi jeszcze nie było zawsze, gdy odleci gdzieś daleko z Chmuroskokiem może jej nawet nie być 2 tygodnie ona wszędzie wejdzie, cała Sisi. Dałam jeść Ice, gdy uzupełniła swój „słupek energii” wybrałyśmy się na długi lot w promieniach jasno pomarańczowego słońca. Wspaniałe uczucie czuć te promienie słońca na swojej twarzy, rzeźki wiatr we włosach kocham to. Najchętniej nigdy nie zeszłabym na ziemię. Niestety kiedyś ta przyjemność musiała się skończyć, a właśnie znalazły się dwa powody. Ice ledwo już co dawała radę chyba w ogóle nie spała w nocy, a drugi to odwiedziny najlepszego kumpla, może nie tylko kumpla… nie mam czasu teraz nad tym myśleć. Wylądowałyśmy na plaży, zeskoczyłam z Ice, odrazy położyła się i zaczeła chrapać przynajmniej tak mi się wydawało. Usiadłam na ciepłym żółtym piasku, słońce było w samym centrum była godzina 12 po południu, a słońce w centrum oznacza odwiedziny pewnej wyjątkowej osoby. Wpatrywałam się w horyzont tam gdzie niebo stykało się z morzem Czy to możliwe że gdzieś tam daleko na świecie niebo faktycznie styka się z morzem ? Niewiem chyba nigdy nie poznam odpowiedzi na tą zagadkę.  Siedziałam tak i siedziałam, wpatrując się ciągle w horyzont, aż nagle poczułam ciepły dotyk na moich ramionach, chyba wiedziałam czyj to dotyk.

Astrid: Myślałam, że już nie przylecisz – powiedziałam z uśmiechem.

Czkawka: Co ja ? Gdzie tam, zawsze dotrzymuję słowa – powiedział, siadając obok mnie.

Astrid: Dziękuje – powiedziałam.

Czkawka: Za co ? – zapytał ze zdziwieniem.

Astrid: Za to, że jesteś – powiedziałam, po czym wpadłam mu w ramiona.

Czkawka: Nie ma za co – wyszeptał mi do ucha.

Po minucie oderwaliśmy się od siebie, on wstał pierwszy i pomógł mi.

Astrid: Dzięki – powiedziałam – To co będziemy dzisiaj robić ? – zapytałam.

Czkawka: Wiesz postanowiłem zrobić zajęcia – powiedział – dawno nie słyszałaś mojego narzekania – dodał z uśmiechem.

Astrid: Mogę się założyć że niewiele się zmieniło – powiedziałam również z uśmiechem – dobra a po co ci ta skrzynia ? – zapytałam, wskazując na skrzynie, która leżała obok Szczerbatka.

Czkawka: A to właśnie moja niespodzianka – powiedział, podchodząc do skrzyni.

Astrid: Ok. mam się bać ? – zapytałam.

Czkawka: Nie, no chyba, że nie potrafisz strzelać z łuku – powiedział.

Astrid: Czekaj, czekaj chcesz mi powiedzieć że zrobisz zajęcia ze strzelania z łuku ? – zapytałam.

Czkawka: Dokładnie – powiedział.

Astrid: Tylko, że ja potrafię strzelać z łuku i to nawet nieźle – powiedziałam.

Czkawka: Serio ? ty i łuk, no już chyba bardziej nierealnego duetu nie mogę sobię wyobrazić – powiedział.

Astrid: Co chcesz przez to powiedzieć ? – zapytałam.

Czkawka: Sorry że tak mówię ale nie mogę sobie wyobrazić ciebie z łukiem, ty jesteś taka no… - powiedział.

Astrid: No jaka ? – zapytałam.

Czkawka: Agresywna, Brutalna – powiedział.

Astrid: Wcale nie prawda, tak się komunikuje – powiedziałam.

Czkawka: Dobra dajmy na, że jesteś nawet dobra – powiedział – ale skoro już się przechwalamy muszę ci powiedzieć że ja też całkiem nieźle strzelam z łuku nawet może lepiej od ciebie – dodał.   

Astrid: Taa, na pewno jesteś lepszy odemnie – powiedziałam.

Czkawka: Nie wierzysz mi ? – zapytał, po czym zaczęliśmy powoli kierować się w soją stronę.

Astrid: No wiesz nie za bardzo – powiedziałam – mogę się założyć, że przegrałbyś zemną w konkursie strzałów – dodałam z pewnością siebie.

Czkawka: Dobra , jeśli chcesz możemy sobie taki konkurs urządzić – powiedział.

Astrid: Serio ? jest taki konkurs ? – zapytałam.

Czkawka: Jest, ale trochę trudny i niebezpieczny – powiedział.

Astrid: Jaki są zasady ? – zapytałam stanowczo.

Czkawka: Są trzy etapy konkursy, pierwszy to strzelanie do tarczy, drugi strzelanie do jabłko na głowie człowieka, a trzeci strzelanie do wychuchanych piłek – powiedział.

Astrid: Prostszego się nie dało – powiedziałam z pewnością siebię.

Czkawka: A zapomniałbym, każdy z etapów musi odbyć się w odpowiedniej odległości – powiedział.

Astrid: A jaka jest ta odpowiednia długość ? – zapytałam z ciekawością.

Czkawka: No więc, pierwszy etap odbywa się na odległości 15 metrów, drugi 25 metrów i ostatni z 35 metrów – powiedział, stał 2 metry odemnie.

Astrid: Yyy, no będzie ciężko – powiedziałam.

Czkawka: To jak wchodzisz czy się cykasz ? – zapytał.

Astrid: Oczywiście, że wchodzę – powiedziałam, staliśmy od siebie zaledwie metr.

Przygotowania pola do „bitwy” trwały jakieś 1-2 godziny. Zeszło jeszcze jakieś 30 minut na rozgrzewkę. Po oficjalnych przygotowaniach zaczęliśmy wojnę.

-ETAP PIERWSZY-

 Czkawka: Zasad etapu są proste, stajesz na białej linii i jak najlepiej potrafisz strzelasz do tarczy – powiedział.

Astrid: Ok. to kto zacznie ? – zapytałam.

Czkawka: Panie przodem – powiedział z uśmiechem.

Astrid: Patrz i się ucz – powiedziałam, na jego twarzy zagościł uśmiech.

Tak jak wcześniej powiedział Czkawka, stanęłam na białej linii w lekkim rozkroku, napięłam łuk jak najmocniej tylko mogłam, puściłam strzałę, po paru sekundach była wbita centralnie w sam środek tarczy.

Czkawka: No, no nieźle – powiedział.

Astrid: Astrid 1, Czkawka 0 – powiedziałam – spróbuj to pobić – dodałam.

Czkawka nic nie powiedział, przyjął podobną pozycję do mojej, napiął łuk i wypuścił strzałę. Zamurowało mnie jego strzała przedzieliła na dwie połówki moją, starałam się ukryć zaskoczenie.

Astrid: No musze przyznać zainponowałeś mi – powiedziałam.

Czkawka: Dziękuje – powiedział z uśmiechem.

Odwrócił się i zaczął szykować się do następnego etapu. Miałam zrobić to samo, ale w ostatniej chwili usłyszałam męski głos.

Czkawka: Jeszcze jedno Astrid 1, Czkawka 1 – powiedział z uśmiechem.

Astrid: Haha, bardzo śmieszne wiesz – powiedziałam.

Oboje zaczęliśmy szykować się do następnego etapu.

-ETAP DRUGI-

Astrid: Czkawka jest problem – powiedziałam – nie mamy trzeciej osoby, która posłużyłaby za żywą tarczę.

Czkawka: Wiesz jest nas dwójka, więc jakoś sobie poradzimy – powiedział z uśmiechem – oto twoje jabłko – dodał dając mi do ręki czerwone jak ogień jabłko.

Astrid: Oooo na pewno nie, po moim trupie – powiedziałam.

Czkawka: A to akurat da się załatwić – powiedział.

Astrid: Haha wiesz bardzo śmieszne – powiedziałam - nigdy w życiu tam nie stanę – dodałam.

Czkawka: No wiesz ja cię nie zmuszam, ale skoro nie chcesz tam stanąć to wychodzi na to, że tak jakbyś stchórzyła i się poddała – powiedział.

Astrid: Pff Astrid Hofferson nigdy nie tchórzy ani się nie poddaje – powiedziałam z pewnością siebie.

Czkawka: Skoro jesteś tak twarda to zapraszam na tamtą biało linie – powiedział wskazując linię.

Astrid: A żebyś wiedział, że tam stanę – powiedziałam odchodząc od Czkawki.

Stanęłam na białej linii, położyłam jabłko na głowie. Serce przyspieszyło rytm, bałam się i to bardzo, zamknęłam oczy. Po kilku sekundach coś strąciło mi je z głowy. Otworzyłam powoli oczy, odwróciłam się, ujrzałam czerwone jabłko przebite na wylot przez strzałę. Zaczęłam iść w stronę Czkawki.

Czkawka: No, no twarda jesteś jak na dziewczynę – powiedział.

Astrid: Bo ja nie jestem typową dziewczyną – powiedziałam – ja jestem prawdziwą wojowniczką – dodałam biorąc łuk w prawą rękę.

Astrid: To co teraz twoja kolej – powiedziałam – masz to twoje jabłko – dodałam wręczając mu  jabłko.

Czkawka: Muszę, serio ? – zapytał.

Astrid: A co wymiękasz – powiedziałam.

Czkawka: Co ja ? – powiedział – wytresowałem nocną furię, pogodziłem świat ludzi i smoków, takie coś to dla mnie pestka – dodał.

Astrid: No to na co czekasz wypad na biało linię – powiedziałam.

Czkawka: Zanim pójdę mogę ci poprosić o jedną rzecz ? – zapytał.

Astrid: Słucham – powiedziałam.

Czkawka: Możesz celować w jabłko – powiedział – lubię, a nawet kocham swoją głowę – dodał.

Astrid: Ciężko będzie, ale spróbuje – powiedziałam z chytrym uśmiechem.

Czkawka: Wiesz dzięki, uspokoiłam mnie – powiedział sarkastycznie, zaczął iść w stronę lini.

Astrid: Nie ma za co -  powiedziałam krzycząc w stronę Czkawki.

Czkawka stanął na lini, położył jabłko na swoich brązowych włosach, widać był jego stres, niepewność, strach. Napięłam łuk, skupiłam się tylko i wyłącznie na jabłku, co było ciężki Czkawka wyprzystojniał i to bardzo, dobra skupiłam się na jabłku, puściłam strzałę. Po kilku sekundach na głowie Czkawki nie było już jabłka, widać było że odetchnął z ulgą. Omotany zaczął iść w moją stronę.

Astrid: I co nie było tak źle – powiedziałam.

Czkawka: Już nigdy więcej nie będę żywą tarczą – powiedział.

Astrid: No to wygląda na to, że mamy wspólne postanowienie – powiedziałam z uśmiechem.

Czkawka nic nie odpowiedział tylko wysłał mi szczery piękny uśmiech :).

-ETAP TRZECI-

Czkawka: No, więc trzeci i ostatni etap – powiedział – jak na razie był remis, teraz zostanie rozstrzygnięty konkurs –dodał.

Astrid: Dobra nie gadaj tak dużo tylko bierz się do roboty – powiedziałam.

Czkawka: Dobra, w tej konkurencji musisz zestrzelić trzy piłeczki w powietrzu z odległości 35 metrów – powiedział.

Astrid: Ok. to może najpierw ty – powiedziałam.

Czkawka: Dobrze skoro będzie ci lepiej – powiedział.

W rękach trzymałam trzy brązowe piłeczki, Czkawka był oddalony odemnie o 35 metrów.

Astrid: Gotowy ? – zapytałam.

Czkawka: Już od dawna – powiedział.

On nigdy nie przestnie mnie wkurzać.

Nie przedłużając, podrzuciłam trzy piłeczki jak najwyżej tylko mogłam. Po chwili wszystkie spadły nie ziemię z wbitą na wylot strzałą, zaczęłam iść w stronę Czkawki.

Czkawka: I jaki wynik ? – zapytał.

Astrid: Trzy trafione – powiedziałam – brawo – dodałam.

Czkawka: Teraz ty – powiedział – tylko się nie stresuj, skup się na piłeczkach – dodał.

Astrid: Dzięki za radę – powiedziałam z uśmiechem.

Czkawka: Nie ma za co – powiedział, również z uśmiechem.

Nie przeciągając Czkawka udał się na biało linie oddaloną o 35 metrów. Miałam tylko trzy strzały, musiałam się skupić, stres zżerał mnie od środka.

Czkawka: Gotowa ? – zapytał krzycząc.

Astrid: Gotowa – odpowiedziałam krzycząc.

Czkawka wyrzucił piłeczki do góry, usiłowałam jak najlepiej w nie pocerować. Oddałam trzy strzały, piłeczki spadły na ziemię, zaraz wszystko miało się okazać, kto wygrał. Zobaczyłam idącego w moją stronę Czkawkę.

Astrid: I co jaki wynik ? – zapytałam z ciekawością.

Czkawka: Dwie zestrzelone, trzecie nie – powiedział.

Astrid: No trudno – powiedziałam.

Czkawka: I tak dobrze jak na pierwszy raz – powiedział z  uśmiechem.

Astrid: Zobaczysz za drugim razem wygram – powiedziałam również z uśmiechem.

Czkawka: Jeszcze zobaczymy – powiedział.

Astrid: No to co teraz robimy ? – zapytałam.

Czkawka: No niewiem, może spacer – zaproponował.

Astrid: Ale wzdłuż plaży – powiedziałam z uśmiechem.

Czkawka: Ok. kobiecie się nie odmawia – powiedział również z uśmiechem.

Wybraliśmy się na długgii spacer. Gadaliśmy o zmianach na Berk, o ludziach z Berk, było przy tym dużo śmiechu. Po 2 godzinach cudownego spaceru, Czkawka zadał mi pytanie, na to pytanie nie potrafiłam odpowiedzieć.

Czkawka: Astrid, dlaczego nie chcesz wrócić ? – zapytał – wiem miałem nie pytać, ale nie mogę wytrzymać muszę poznać odpowiedz – dodał.

Astrid: Ja sam niewiem, dlaczego nie chce wrócić – powiedziałam – może przyzwyczaiłam się do samotnego życia niewiem, tutaj jest mój dom – dodałam.

Czkawka: Na Berk jest twoja rodzina, przyjaciele – powiedział – a twoim jedynym domem jest Berk zawsze było i zawsze będzie- dodał.

Astrid: Nie potrafiłabym spojrzeć przyjaciołom w oczy, a już na pewno nie Sisi – powiedziałam.

Czkawka: Nie gadaj głupot – powiedział – mi mogłaś spojrzeć w oczy, nawet nie wiesz jak Sisi tęskni za tobą, codzienni chodzi na plaże Thora w nadzieji, że kiedyś dostanie od ciebie jakiś znak – dodał.

Astrid: Też tęsknie, ale wole być sama – powiedziałam.

Wtedy Czkawka zaszedł mi drogę, staliśmy metr od siebie, złapał mnie za ręce i zaczął mówić.

Czkawka: Astrid proszę wróć do domu, wszyscy tęsknią za tobą – powiedział – nie chce znowu cię stracić, jesteś dla mnie bardzo ważna, Astrid proszę – dodał.

O matko, czy on musi tak czarować tymi swoimi oczami, ale w sumie dobrze, że czaruje. Teraz wiem co tak w sobie dusiłam to pragnienie bycia z bliskimi, a teraz mam szansę ich zobaczyć.

Astrid: Dziękuje Czkawka – powiedziałam – właśnie uświadomiłeś mi bardzo istotną rzecz w moim życiu – dodałam, po czym przytuliłam się do Czkawki.

Czkawka: Czyli ze mną wrócisz ? – zapytał.

Astrid: Oczywiście, że tak – powiedziałam.

Czkawka: Dziękuj Astrid – wyszeptał.

Oderwaliśmy się od siebie. Wymieniliśmy między sobą ostatnie zdania.

Astrid: Dzisiaj jeszcze nie chce wracać – powiedziałam – przeleć do mnie jutro, na pewno będę gotowa obiecuje – dodałam.

Czkawka: Dobra będę się już zbierał – powiedział – do zobaczenie jutro – dodał.

Czkawka założył to swoją maskę wskoczył na Szczerbatka i wzbił się w powietrze. Długo odprowadzałam go wzrokiem. Wróciłam do SS z Ice, dałam jej jeść, a raszta dnia minęła mi na myśleniu o jutrzejszym wydarzeniu. Gdy zapadła noc, ogarnęłam się, przebrałam się w piżamę i położyłam się spać, ciągle myślałam o jutrze.

Rozdział 10. Witaj w domu, wielkie powitanie.[]

Powoli zaczęłam otwierać oczy. Nastał kolejny mam nadzieje, że piękny dzień. Wstałam niechętnie, doczłapałam półprzytomna do łazienki. Po 30 minutach wyszłam z łazienki jak nowo narodzona, udałam się do kuchni. Zjadłam szybkie smaczne śniadanie, Sisi ciągle nie było w domu zaczęłam się martwić Może coś jej się stało ? Może powinnam jej poszukać ? ale z drugiej strony nie mogę jej szukać niedługo przyleci Czkawka i polecimy na Berk, proszę Thorze oby nic jej się nie stało.

-Tymczasem u Sisi-

-Perspektywa Sisi-

Trzy dni leciałam na tą wyspę, czekałam z niecierpliwością na reakcje moich bliskich. Wylądowałam tuż przez twierdzą wyspy, strażnicy mojego brata zamknęli Chmuroskoka żeby nie uciekł. Weszłam do twierdzy ujrzałam siedzącego przy nim mojego bliskiego, podeszłam bliżej, usiadłam koło mojego brata Dagura.

Sisi: Witaj bracie jak się miewasz – powiedziałam.

Dagur: A dobrze siostrzyczko, dzięki że pytasz – powiedział.

Sisi: I co wszystko załatwione ? – zapytałam.

Dagur: Tak, wszystkie wyspy zawarły z nami pokój – powiedział – a jak się ma moja dawna znajoma ? – zapytał.

Sisi: Dobrze, nawet bardzo dobrze – powiedziałam – z drugiej strony nie wiedziałam, że jesteś aż taki okrutny – dodałam.

Dagur: Do czego zmierzasz, siostrzyczko ? – zapytał.

Sisi: Astrid pokazała mi wszystkie rany i blizny, które jej zrobiłeś – powiedziałam – nawet nie będę mówiła co o tobie mi powiedziała – dodałam.

Dagur: I dobrze niech czuje ten lęk – powiedział z złowieszczym uśmiechem.

Sisi: Podziwiam cię wiesz – powiedziałam – jak ty to robisz, że wszyscy się ciebie boją – dodałam.

Dagur: Właśnie to mój mały sekret – powiedział – dobra mam nadziej, że nic jej nie powiedziałaś o naszym planie – dodał z groźną miną.

Sisi: Nigdy w życiu – powiedziałam – ja nie zdradzam swojego plemienia – dodałam.

Dagur: I dobrze trzymaj tak dalej, a daleko zajedziesz – powiedział – a jak działa ta moja hipnoza ? – zapytał z ciekawością.

Sisi: No wiesz szału nie ma, dupy nie urywa (przepraszam XD) – powiedziałam – hipnoza działa tylko bardzo krótko zaledwie 2 godziny – dodałam.

Dagur: Nie dobrze tak wojen nie wygramy, musimy za wszelką cenę mieć to dziewczynę albo tego chłopaka – powiedział.

Sisi: Próbowałam ją ulepszać, ale nic z tego – powiedziałam.

Dagur: Kiedy do niej wracasz ? – zapytał.

Sisi: Jak najszybciej tylko będę mogła – powiedziałam – jeszcze zacznie mnie szukać albo coś podejrzewać – dodałam.

Dagur: Zostaniesz na noc ? – zapytał.

Sisi: Nie wylecę jeszcze przed zmrokiem – powiedziałam – kiedy zaczynamy nasz plan ? – dodałam.

Dagur: Cierpliwości, wszystko w swoim czasie… - powiedział z uśmiechem.

-Wracamy do Astrid-

-Perspektywa Astrid-

Czekam właśnie na Czkawkę, nie mogę usiedzieć w miejscu już skakałam, biegałam, stałam na rękach, latałam na Ice bardzo długooooooo i nic. Nie mogę rozładować tej energii, która we mnie jest. Ciągle do czegoś mnie ciągnie. Teraz chodziłam w kółko jak debil, no ale co ja ci poradzę taka już jestem. Nagle usłyszałam męski głos.

Czkawka: Nie chódz tak w kółko, bo zrobisz dziurę – powiedział – albo jeszcze lepiej wkopiesz się, ja na pewno nie będę cię wyciągał z piasku – dodał.

Astrid: No wkońcu ile można – powiedziałam wsiadając na Ice – zjawił się szlachcic, a ze sobą wziął poczucie humoru – dodałam wkładając maskę.

Czkawka: Musisz zakładać tą maskę – powiedział – znacznie ładniej ci bez niej- dodał.

Astrid: Ja cię ciebie nie czepiam – powiedziałam – lecimy ? - zapytałam

Czkawka: Tak, kto ostatni na Berk ten usługuje temu drugiemu przez 2 dni ! – krzyknął po czym wzbił się w powietrze.

Po chwili byłam koło niego. Lecieliśmy szybkim tempem jakieś 10 minut, później oboje zwolniliśmy zaczęliśmy rozmowę.

Astrid: Jak myślisz, co powiedzą jak mnie zobaczą ? – zapytałam.

Czkawka: Nie mam pojęcia – powiedział – ale jestem pewien jednego, na pewno będę zszokowani – dodał.

Astrid: A co powie na to Suzi ? – zapytałam.

Czkawka: Na pewno będzie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie – powiedział.

Astrid: Mieczyk i Szpadka mówiłeś mi wcześniej że zmądrzeli – powiedziała – a właśnie i co kogo wybrała Szpadka ? – zapytałam z ciekawością.

Czkawka: Na razie nikogo – powiedział – coś tak czuje że niedługo będzie poważna bijatyka – dodał.

Astrid: A co z Mieczykiem co on na te zaloty chłopaków ? – zapytałam – nie udusił ich jeszcze – dodałam.

Czkawka: Nie jeszcze nie, ale ja chyba to niedługo zrobię – powiedział.

Astrid: Ale za co chcesz udusić Śledzika i Smarka ? – zapytałam.

Czkawka: Nie mówię teraz o Smarku i Śledziku – powiedział.

Astrid: A o kim ? – zapytałam.

Czkawka: O Mieczyku – powiedział.

Astrid: Za co chcesz go udusić ? – zapytałam.

Czkawka: To dość drażliwy temat przynajmniej dla mnie – powiedział – chodzi o to, że Mieczyk zaczął przystawia się do Emmy – dodał.

Astrid: Za to chcesz go udusić ? – zapytałam – za to że ma uczucia wobec Emmy – dodałam.

Czkawka: Nie zapominaj, że Emma jest moją siostrą – powiedział.

Astrid: Aaaa już wiem co ci leży na wątrobie – powiedziałam – jesteś zazdrosny o Emme, boisz się że ją stracisz – dodałam.

Czkawka: Ja o Emme ? chyba żartujesz – powiedział.

Astrid: Na pewno przemyśl to – powiedziała.

Czkawka: No dobra masz racje jestem zazdrosny – powiedział.

Astrid: Dobra koniec o tej miłość – powiedziałam –  kiedy będziemy na Berk ? – zapytałam.

Czkawka: Za jakoś godzinę – powiedział – no może 50 minut – dodał.

Dalsza droga podróży minęła bez rozmowy. Myślałam dużo nad reakcją ludzi z Berk, nad tym jak bardzo zmieniła się wyspa i ogólnie o całym życiu, jakie tam było.

Czkawka leżał na Szczerbatku plackiem, gdy wylecieliśmy z chmur zauważyłam piękną zielona wyspę to właśnie było mój ukochany dom Berk.

Astrid: Czkawka wstawaj już jesteśmy – powiedział.

Czkawka: Już, jakoś szybko zleciał ten czas na podróż – powiedział, podnosząc się – i jak ci się podoba ? – zapytał.

Astrid: Jest cudowna – powiedział – zupełnie jakby to nie była ona – dodałam.

Czkawka: No to teraz czas zmierzyć się z lękiem – powiedział – czas lądować- dodał.

Nic nie odpowiedziała. Zżerał mnie stres, co powiedzą mieszkańcy na mój widok, nie pozostało mi nic innego jak tylko wziąć się w garść. Zaczęliśmy zniżać się do lądowania… .

-W tym samym czasie na dole- (jak coś na dole byli Śledzik, Mieczyk i Smark, dziewczyn nie było.)

Mieczyk: Ej chłopaki kto to leci ? – zapytał.

Śledzik: A to nie przypadkiem Czkawka – powiedział.

Mieczyk: Ale mi chodzi o tego drugiego – powiedział.

-Tymczasem w miedzy przestworzach-

Zbliżaliśmy się do centrum wioski. Byliśmy coraz bliżej, zauważyłam trzech chłopaków nie poprowka mężczyzn, wiedziałam już, kto to jest.

Razem z Czkawką wylądowaliśmy na środku wyspy, przed nami jakieś 5 metrów stali nasi przyjaciele.

Mieczyk: Czkawka, kto to jest ? – zapytał.

Czkawka: Człowiek nie widzisz – powiedział, po czym zeskoczył z Szczerbatka, Ach ten Czkawka i to jego poczucie humoru.

Mieczyk: A tak dokładniej ? – zapytał – skąd ty go wytrzasnąłeś ? – dodał.

Czkawka: Po pierwsze to jest dziewczyna – powiedział – a po drugie nie musi ci się przedstawiać – dodał.

Mieczyk: Dlaczego ? – zapytał.

Astrid: Ponieważ znasz mnie od małego – powiedziałam.

Zapadła cisza, nadszedł ten momęt muszę się w końcu ujawnić No dalej Astrid dasz radę. Jednym ruchem ręki ściągnęłam maskę z twarzy ich miny po zobaczeniu mnie były bezcenne.

Astrid: No co nikt się za mną nie stęsknił ? – zapytałam.

Chłopaki jak chłopaki nie potrafią po ludzku się przywitać tylko, że tak to ujmę huzia na juźa, wszyscy oprócz Czkawki oczywiście rzucili się na mnie z uściskami.

Gdy już skończył się ten akt przyjaźni i stęsknienia zaczęły się pytania. Acha teraz się zacznie.

Śledzik: Ale jak to możliwe ? – zapytał – wszyscy myśleliśmy że nie żyjesz – dodał.

Astrid: Jak widzisz, wyglądam i czuje się świetnie nie wybieram się jeszcze na tamten świat – powiedziałam.

Gadałam z chłopakami trochę długo, Czkawka odszedł na bok usiadł na kamieniu i czekała aż się wygadamy.

-Perspektywa Czkawki-

Współczuję Astrid, tyle pytań na raz jak ona dociągnie do dzisiejszej imprezy powitalnej, o Torze prawie bym zapomniał, musimy jeszcze iść do mojego ojca, no świtnie jeszcze tylko dziewczyn tutaj brakowało.

Czkawka: Gdzie byłyście ? – zapytałem.

Emma: A po co ci to wiedzieć – powiedziała – jeśli o to ci chodzi to nie byłam nigdzie z Mieczykiem – dodała.

Czkawka: I dobrze – powiedziałem – wiesz jak nie lubię kiedy on się koło ciebie kręci – dodałem.

Emma: Serio ? Ooo dzięki za informację już wiem jak cię wkurzać – powiedziała z uśmiechem.

Czkawka: Haha, bardzo śmieszne siostrzyczko – powiedziałem.

Suzi: Czkawka co oni tam znaleźli ? – zapytała wskazując na gromadkę chłopaków.

Szpadka: Właśnie nad czym oni się tak modlą ? – zapytała.

Czkawka: Nie nad czym tylko nad kim – powiedział – podejdźcie, a się dowiecie – dodał.

-Perspektywa Suzi-

O czy mówi Czkawka ? Pogrzało go od tego słońca ? Co on taki tajemniczy ? Zaczynam się bać, no ale trudno raz kozie śmierć.

Razem z dziewczynami zaczęłyśmy niepewnie iść w stronę chłopaków, z każdym krokiem słyszeliśmy coraz lepiej ich rozmowę. Byłyśmy już za chłopakami, magle odezwała się nieznajoma, nie mogłam w to uwierzyć… .

Astrid: A wtedy… - powiedziała, lecz nie dokończyła, przerwałam jej.

Suzi: Astrid ? – zapytałam – to naprawdę ty ? – dodałam. (Oni stali w takim kółeczku, zasłaniali Astrid tak że dziewczyny jej nie widziały, to dla tych niekumanych, dobra lecimy dalej)

Chłopcy rąstompili się przede mną stała piękna niebiesko-oka blondynka, ubrana w czarny jak noc kombinezon, nie mogłam uwierzyć to ona to naprawdę ona moja kochana siostrzyczka, nie zostało mi nic innego jak tylko rzucić się jej w ramiona. Podbiegłam do niej, przez chwilę stałyśmy tak patrząc sobie w oczy, potem wpadłyśmy sobie w ramiona. Nie wytrzymałam zaczęłam płakać.

Suzi: Astrid nawet nie wiesz jak tęskniłam – powiedziała – wiedziałam że żyjesz nigdy nie zwątpiłam – dodała przez łzy.

Astrid: Też tęskniłam – powiedziałam – bardzo tęskniłam – dodałam półszeptem.

Suzi: Proszę już nigdy mnie nie opuszczaj – powiedziała nadal płacząc.

Astrid: Nie opuszczę – powiedziałam – już nigdy obiecuję, już zawszę będę przy tobie, kocham cię siostrzyczko – dodałam również przez łzy.

Suzi: Też cię kocham – powiedziała.

-Perspektywa Astrid-

Stałyśmy tak długo, oderwałyśmy się, przywitałam się z Emmą i Szpadką, powitania mogły trwać w nieskończoność, lecz w końcu wyrwał nas z tego Czkawka.

Czkawka: Sorry, że przerywam ,ale musimy iść do mojego ojca – powiedział – teraz – dodał.

Suzi: Ok. idźcie nie zatrzymuję już dłużej – powiedziała.

Astrid: Pogadamy wieczorem – powiedziałam.

Czkawka złapał mnie za rękę i zaczęliśmy iść w stronę twierdzy. Spotkałam się już z przyjaciółmi jeszcze został wódz i cała wioska.

Czkawka: Poczekaj tutaj – powiedział – zaraz wracam – dodał.

Astrid: Ok. – powiedziałam.

-Perspektywa Czkawki-

Czkawka: Tato, muszę coś ci powiedzieć – powiedziałem.

Stoick: Jeżeli znowu chcesz mnie prosić o to żebyś nie był jeszcze wodzem to nic z tego marnujesz tylko swój cenny czas – powiedział.

Czkawka: Nie, nie chodzi o to, o to będę cię jutro prosił – powiedziałem – chodzi mi o pewną osobę – dodałem.

Stoick: A mianowicie jaką ? – zapytał.

Czkawka: Chodź ze mną – powiedziałem.

Zaprowadziłem ojca przed twierdzę, tam właśnie czekała na mnie Astrid.

Czkawka: O nią mi chodziło – powiedziałem, podchodząc do Astrid i ją obejmując w ramionach.

Stoick: Astrid ? – zapytał nie dowierzając – to ty ? – dodał.

Astrid: Aż tak się zmieniłam – powiedziała z uśmiechem.

Tak jak to ludzie na Berk, bardzo cenimy sobie przytulanki, tradycyjnie tak jak przystało na prawdziwego wikinga mój ojciec również ja przytulił Oby jej nie połamał, niedawno ją odnalazłem.

Astrid: Nie mogę oddychać wodzu – powiedziała ledwie co.

-Perspektywa Astrid-

Wódz wypuścił mnie z objęć.

Stoick: Więc nie zostało nam nic innego jak tylko świętować – powiedział.- Czkawka zajmij się Astrid, za dwie godziny widzę was tutaj całą ósemkę.

Czkawka: Wodzu się nie odmawia – powiedział.

Udaliśmy się do pozostałych, wybraliśmy się na długi spacer do lasu, dość dużo gadaliśmy. Czkawka parę razy chciał przywalić Mieczykowi i kłócił się z Emmą, ja najwięcej gadałam z Suzi. Tyle lat jej nie wiedziałam, po dwóch godzinach śmiechu, rozmów i zabawy wróciliśmy do wioski. Od razu udaliśmy się do twierdzy.

Czkawka: No już jesteśmy – powiedział.

Stoick: Punktualnie – powiedział – jakoś nowość – dodał.

Czkawka: No tato, jak ktoś pójdzie ze mną zawsze jest punktualnie – powiedział.

Stoick: Tobie syneczku, to zdarzyło się pierwszy raz – powiedział.

Czkawka: Wiesz dzięki tato –powiedział sarkastycznie.

Stoick: Ależ nie ma sprawy syneczku – powiedziała, czochrając mu włosy.

Czkawka: Serio tato ? jak miałam 15 lat to jeszcze rozumiem – powiedziała- ale bez przesady mam już 20 lat – dodał.

Stoick: Tak, tak wiem – powiedział – mój dorosły synek – dodał.

Czkawka: Mam cię dosyć idę stąd – powiedział.

Astrid: Oni tak zawsze ? – zapytałam, szeptem Emme.

Emma: Oczywiście, że tak – powiedziała również szeptem – ojciec zawsze wkurza Czkawkę jak wróci późno, ostatnio wymyślił że ma nową dziewczynę, wiesz w sumie to by się zgadzało Astrid– dodała.

Astrid: Ale wy macie pomysły – powiedziałam, po czym poszłam w ślady Czkawki.

Zabawa była na całego, ja głównie stałam pod ścianą razem z Czkawką. Dużooo gadaliśmy, w końcu byłam już trochę zmęczona żeby tańczyć.

Astrid: Wiesz ja chyba będę się już zmywać – powiedziałam.

Czkawka: Zostań jeszcze trochę – powiedział.

Astrid: Nie, nie mam już siły – powiedziałam – jestem całkiem, skonana – dodałam, odwróciłam się w stronę wyjścia, już chciałam ruszyć, ale ktoś mi w tym przeszkodził, Czkawka złapał mnie za rękę. 

Czkawka: Poczekaj, odprowadzę cię – powiedział z uśmiechem.

Wyszliśmy z twierdzy, zaczęliśmy kierować się w stronę mojego domu. Nie trwało to długo, po paru minutach byliśmy już pod jego drzwiami.

Astrid: Więc, co będziemy jutro robić ? – zapytałam z ciekawością.

Czkawka: Nie mogę powiedzieć, to niespodzianka – powiedział.

Astrid: Ty ciągle masz jakieś niespodzianki – powiedziałam z uśmiechem.

Czkawka: Cóż poradzić taki już jestem – powiedział.

Astrid: Dobra chyba pora się zbierać – powiedziałam.

Czkawka: Chyba tak – powiedział.

Przytuliliśmy się, jak ja lubię to robić.

Astrid: Dziękuje – wyszeptałam.

Czkawka: Za co ? – zapytał.

Astrid: Za przekonanie mnie do powrotu – powiedziałam, po czym odkleiłam się od niego nie chętnie.

Czkawka: Nie ma za co  - powiedział.

No, co poradzić, mam lekko słabość do niego. Na pożegnanie dostał ode mnie całusa w policzek. Po tym powiedziałam tylko:

Astrid: Dobranoc – po czym otworzyłam powoli drzwi, weszłam do środka, stojąc w drzwiach usłuszałam jedno słowo.

Czkawka: Dobranoc.

Zamknęłam drzwi, Chyba się zakochałam, pobiegłam przeszczęśliwa na górę. Nic się nie zmieniło w moim pokoju od czasu zniknięcia, tylko Suzi zapewne go posprzątała, na „skrzydłach” poleciałam do łazienki. Ogarnęłam się, przebrałam w piżamę i położyłam do łóżka. Byłam bardzo ciekawa co przyniesie mi kolejny dzień… .

Rozdział 11. Kto to jest ? Dedyk dla: DragonsLove i Nocny koszmar za odgadnięcie w połowie zagadki :3 Gratuluje i pozdrawiam :))[]

Nadszedł kolejny przepiękny dzień. Obudziły mnie promienie słońca, wpadające ukratkiem do mojego pokoju. Powoli otworzyłam zaspane oczy, z pozycji leżącej podniosłam się na siedząco. Wstałam z łóżka „Pijanym” krokiem ruszyłam do łazienki. Po pół godzinie byłam gotowa, na kolejny pełen przygód dzień. Gdy wyszłam z łazienki, dopiero wtedy zauważyłam czyste ubrania, które leżały na krześle przy łóżku. Podeszłam do krzesła, na ubraniach była karteczka  : „Mam nadzieje że będą na ciebie pasować :). Suzi” Ach ta moja kochana siostrzyczka. Przebrałam się w ubrania przygotowane przez Suzi, to było dziwne, ale faktycznie leżały na mnie jak ulał była to bordowa bluzka, brązowa spódnica przed kolano, legginsy koloru granatowo-fioletowego, kaptur cały z futra oraz kozaki sięgające mi do kolan. Zeszłam na dół. Przy kuchni stała już moja siostra.

Astrid: Hej, co ty tak wcześnie ? – zapytałam – kiedyś potrafiłaś spać do południa – powiedziałam podchodząc do Suzi.

Suzi: Wiesz kiedyś, wkońcu trzeba zmienić nawyki – powiedziała z uśmiechem.

Astrid: Co tak pięknie pachnie ? – zapytałam.

Suzi: Zupa z ziół – powiedziała.

Astrid: Skądś znam ten zapach – powiedziałam.

Suzi: Oczywiście, że znasz – powiedziała – mama kiedyś nam takie gotowała – dodała.

Astrid: Pomóc ci ? – zapytałam.

Suzi: Nie trzeba za 10 minut, będzie gotowa – powiedziała.

Astrid: No więc co będziemy dzisiaj robić ? – zapytałam.

Suzi: Czkawka wspominał ci coś o niespodziance ? – zapytałam.

Astrid: Tak, mówił coś o niej – powiedziałam – ale nie powiedział mi o co chodzi – dodałam.

Suzi: Jak by ci powiedział, to nie byłaby już niespodziana – powiedziała.

Astrid: A ty wiesz coś o niej ? – zapytałam.

Suzi: Wiem, ale nie powiem – powiedziała z uśmiechem.

Astrid: No proszę cię – powiedziałam – wiesz jak bardzo nie lubię być trzymana w niepewności – dodałam.

Suzi: To nie do mnie z pretensjami – powiedziała – idź do Czkawki – dodałam.

Astrid: A żebyś wiedziała, że pójdę – powiedziałam z uśmiechem – a on wogóle jeszcze śpi – dodałam.

Suzi: Żartujesz sobie on – powiedziała – mogę się założyć, że już był ze Szczerbatkiem na porannym patrolu – dodałam.

 Astrid: Jak to porannym patrolu ? – zapytałam – to raczej należy do obowiązków wodza – dodałam.

Suzi: No wiesz Czkawka tak jakby po części jest już wodzem –powiedziała.

Astrid: Jak to ? – zapytałam – nic o tym nie wiedziałam – dodałam.

Suzi: Chodzi o to że zmieniły się zasady przekazywania wodzowania – powiedziała – teraz wódz może oddać stanowisko swojemu synowi lub córce gdy skończy on ona 18 lat – dodałam.

Astrid: Ale Czkawka ma już 18 lat – powiedziałam.

Suzi: No tak, ale nie ma żony, narzeczonej a nawet dziewczyny – powiedziała – w takiej sytuacji musi znaleźdz żonę albo przynajmniej dziewczynę do 20 roku życia, jeżeli tego nie zrobi posada automatycznie przechodzi na kogoś z jego rodziny – dodała.

Astrid: Chwila, chwila – powiedziałam – ale jeszcze nigdy w tradycji Berk nie zdarzyło się żeby kobieta dowodziła cało osadą – dodałam.

Suzi: No właśnie – powiedziała.

Astrid: Czyli to znaczy że tytuł wodza przejdzie automatycznie na…  Sączysmarka – powiedziałam.

Suzi: Bingo – powiedziała.

Astrid: Ale Smark nie ma pojęcia o wodzowaniu – powiedziałam – ma same głupie pomysły – dodałam.

Suzi: Bez przesady, nie ma takich bardzo głupich pomysłów – powiedziała.

Astrid: Dobra myśl jak chcesz – powiedziałam – ale ja muszę pogadać z Czkawką – dodałam.

Po ostatnich swoich słowach, dosłownie wybiegłam z domu. Biegiem ruszyłam w kierunku domu Czkawki. Gdy byłam w połowie drobi zatrzymał mnie męski głos.

Czkawka: A gdzie to się wybierasz tak wcześnie ? – zapytał, natychmiast stanęłam i odwróciłam się to był Czkawka.

Dalszą część rozdziału dedykuję:  Adve i Vanessa i MaddyM, za wymyślenie najlepszych nazw wysp (Senja oraz Ambrella) :) Dziękuje i Pozdrawiam :33

Astrid: O dobrze, że cię widzę – powiedziałam.

Czkawka: Ja też się cieszę – powiedział z uśmiechem.

Astrid: Musimy pogadać – powiedziałam – teraz – dodałam.

Czkawka: Ok. – powiedział – o co chodzi ? – zapytał.

Astrid: Czy to prawda, że miałeś zostać wodzem, ale nie możesz bo nie masz żony ani dziewczyny ? – zapytałam.

Czkawka: Kto ci powiedział ? – zapytał.

Astrid: Suzi – powiedziałam – powiedziała mi też o zmianach w zasadach przekazania wodzowania – dodałam.

Czkawka: To nie jest takie łatwe jak ci się wydaje – powiedział.

Astrid: Wiem – powiedziałam – ale musisz coś zrobić, chyba nie chcesz żeby Smark był wodzem – dodałam.

Czkawka: Oczywiście, że nie chcę – powiedział – ale ja też nie chcę być wodzem – dodał.

Astrid: Dlaczego ? – zapytałam, podchodząc do niego.

Czkawka: To całe planowania, zarządzanie wioską to nie dla mnie Astrid – powiedział – to działka mojego ojca - dodał.

Astrid: Coś ci uciekło – powiedziałam – być wodzem to wielki zaszczyt – dodałam.

Czkawka: Ja nie jestem taki jak mój ojciec – powiedział – czasami żałuję, że jestem już dorosły, chciałbym być jeszcze dzieciakiem – dodał.

Astrid: Czkawka przed przeznaczeniem nie da się uciec – powiedziałam – prędzej czy później i tak cię dopadnie – dodałam.

Czkawka: Wiem, właśnie tego najbardziej się boję – powiedział.

Astrid: Przestaniesz się bać, gdy zajrzysz w głąb swojego serca – powiedziałam – tam na pewno znajdziesz odpowiedz na wszystkie swoje leki – dodałam z uśmiechem.

Czkawka: Dziękuje Astrid – powiedział.

Astrid: Za co ? – zapytałam.

Czkawka: Za to, że właśnie uświadomiłaś mi coś bardzo ważnego – powiedział.

Astrid: Tak ? no to wychodzi na to, że jesteśmy kwita – powiedziałam z uśmiechem.

Staliśmy tak przez chwilę w milczeniu, aż podbiegł do nas zdyszany Śledzik.

Śledzik: Czkawka wkońcu cię znalazłem – powiedział ledwo co.

Czkawka: Co się stało ?  Szeptozgon cię gonił czy co ? – zapytał.

Śledzik: Nie, nie chodzi o to, ojciec cię wzywa – powiedział – teraz – dodał.

Czkawka popatrzył się na mnie niepewnym wzrokiem, później na Śledzika i znowu na mnie.

Astrid: No leć – powiedziałam – musi to być coś ważnego – dodałam.

Czkawka: Za 30 minut widzimy się w Akademii – powiedział – zbierzcie wszystkich jeźdźców –dodał.

Czkawka po tych słowach wsiadł, czym prędzej na Mordkę i poleciał w kierunku swojego domu.

-Perspektywa Czkawki-

No po prostu super już chyba, wiem co mnie czeka. Wylądowałam tuż przed domem, kazałem Szczerbatkowi zostać, ja niepewnie wszedłem do domu. Ujrzałam ojca siedzącego przy stole.

Czkawka: Wzywałeś mnie, coś się stało ? – zapytałem.

Stoick: Musimy porozmawiać synu – powiedział – i to bardzo poważnie – dodał.

Czkawka: Słucham – powiedziałem.

Stoick: Usiądź – powiedział, wykonałem polecenie mojego ojca.

Stoick: Wiesz, że niedługo będę musiał przejść na emeryturę – powiedział – dlatego postanowiłem… - nie dokończył, ponieważ się wtrąciłem.

Czkawka: Nawet nie kończ – powiedziałem – wiem, co chcesz powiedzieć – dodałem.

Stoick: Dlatego postanowiłem, że zostaniesz…  - nie dokończył.

Czkawka: Tak, tak wiem wodzem – powiedziałem znudzony.

Stoick: Proszę synu to poważny temat – powiedział – daj mi dokończyć – dodał.

Czkawka: Ok. już siedzę ciszo – powiedziałem.

Stoick: No więc, skoro zostaniesz wodzem musimy znaleźdź ci żonę, no przynajmniej dziewczynę – powiedział.

Czkawka: Jest problem na Berk nie ma takiej dziewczyny – powiedziałem.

Stoick: Wiem – powiedział – dlatego dzisiaj płyniesz na wyspę Senji , tam znajdziesz swoją przyszło miłość – dodał.

Czkawka: A nie przyszło ci do głowy, że może ja chciałbym zakochać się z miłości, a nie z przymusu – powiedziałem lekko wkurzony.

Stoick: Gdy do gry wchodzi posada wodza, musisz zrobić wszystko żeby ją zdobyć – powiedział – ludzie liczą na ciebie, pamiętaj synu – dodał.

Czkawka: Czyli mam rozumieć, że mam żyć z kobietą którą nawet nie kocham ? – zapytałem – mam z nią mieć dzieci ? – dodałem już na maksa wkurzony.

Stoick: Powtarzam ci jeszcze raz, jeżeli chodzi o twój lud musisz zrobić wszystko – powiedział.

Czkawka: Tylko jest pewien problem, to nie jest mój lud to jest twój lud – powiedziałem, po czym wstałem, mój ojciec również wstał.

Stoick: Popłyniesz na tą wyspę – powiedział – nawet nie próbuj mi się sprzeciwiać – dodał.

Czkawka: Dobra popłynę na to wyspę – powiedziałem – i udowodnię ci, że bez miłości nie ma związku – dodałem, ruszyłem energicznym krokiem w stronę drzwi.

Stoick: Powiedz Śledzikowi i Suzi że płyną z tobą – powiedział – a reszta poleci ze mną na wyspę Ambrelli (pierwsza lepsza myśl ) podpisać pokuj, oprócz Astrid – dodał.

Nie odezwałem się. Otworzyłem drzwi i wyszedłem trzaskając jak najmocniej tylko mogłem.

Ale żeś sobie teraz wymyślił. Podeszłem do leżącego niedaleko Szczerbatka, gdy tylko mnie zobaczył poderwał się jak na baczność.

Czkawka: Chodź mordko lecimy do Akademii – powiedziałem, wsiadając na Szczerbatka.    

Parę minut później byłem już w Akademii. Byli tam już wszyscy jeźdźcy.

Czkawka: Witajcie kochani – powiedziałem – zmieniły się trochę plany na dzisiejszy dzień, nawet bardzo – dodałem.

Smark: Możesz trochę jaśniej ? – zapytał.

Czkawka: Ok. no więc, muszę płynąć na wyspę Senji  razem z Śledzikiem i Suzi – powiedziałem – a reszta, oprócz Astrid leci z moim ojcem na wyspę Ambreli podpisać pokuj – dodałem.

Suzi: Ok. a po co mamy lecieć z tobą na wyspę … ? – zapytała.

Czkawka: Mój ojciec zadecydował, że mam znaleźć sobie dziewczynę albo żonę na wyspie … - powiedział – a wy macie mnie „przypilnować” jak to ujął mój ojciec – dodałem.

Czkawka: Dobra ludziska, więc Śledzik i Suzi idźcie się przygotować do podróży, za godzinę widzimy się przy porcie – powiedziałem – Bliźniaki, Sączysmark i Emma idźcie do mojego ojca, on powie wam co i jak – dodałem.

Wszyscy oprócz mnie i Astrid wyszli z Areny. Zaczeliśmy rozmowę.

Astrid: Kiedy wrócicie ? – zapytała.

Czkawka: Prawdopodobnie za 2 dni –powiedziałem.

Astrid: Wiesz może aż tak strasznie to tam nie będzie – powiedziała – może znajdziesz swoją drugą połowę – dodała.

Czkawka: Wątpię w to – powiedziałem – ale spróbuję – dodałem.

Astrid: Dlaczego twój ojciec nie przydzielił mnie do żadnego z tych dwóch zadań ? – zapytała.

Czkawka: Niewiem, może chce żebyś odpoczęła – powiedziałem – przez te 3 lata mogę się założyć, że w ogóle nie odpoczywałaś – dodał.

Astrid: Masz rację nie odpoczywałam – powiedziała – będę już iść, uważajcie na siebie – dodała.

Czkawka: Będziemy, obiecuję – powiedziałem.

Spojrzeliśmy na siebie ostatni raz. Astrid ruszyła w stronę wyjścia. Zostałem sam na arenie, wsiadłem na Szczerbatka. Ruszyliśmy w stronę domu, przecież musiałam przygotować się do podróży.  

Po godzinie byłem już w porcie, 5 minut po mnie przyszli Śledzik i Suzi. Do portu przyszła też Astrid pożegnać się z nami, mojego ojca i pozostałych już nie było. Astrid miała zająć się smokami do naszego powrotu, zaczęliśmy żegnać się z skrzydlatymi przyjacielami.

Czkawka: No mordko słuchaj się Astrid – powiedziałem – i nie rozrabiaj, wrócę za 2 dni, trzymaj się – dodałem, przytuliłem się do Szczerbatka.

Suzi i Śledzik podobnie jak ja pożegnali się z Sztukamięs i Śnieżynką. Pożegnali się również z Astrid, po czym weszli na pokład ja podeszłem jeszcze na chwilę do Astrid.

Czkawka: Na pewno dasz sobie radę ze smokami ? – zapytałem.

Astrid: Przez ostatnie 2 lata żyłam wśród smoków – powiedziała – nie przejmuj się dam radę – dodała.

Czkawka: Dobra, no to widzimy się za dwa dni – powiedziałem.

Astrid: Płyńcie ostrożnie – powiedziała, po czym przytuliła mnie.

Czkawka: Wrócimy cali i zdrowi – powiedziałem.

Staliśmy tak jeszcze minutę. Oderwaliśmy się od siebie. Weszłem na pokład statku, odbiliśmy od portu. Przez 5 minut razem z Suzi i Śledzikiem machaliśmy do Astrid. Gdy skończyliśmy udałem się pod pokład, w moje ślady poszli moi towarzysze.

-Perspektywa Astrid-

Stałem tak i odprowadzałam statek wzrokiem, dopóki nie zniknął za horyzont. Razem z smoczkami wróciliśmy do wioski, wyglądały na głodne więc, dałam każdemu z osobna po jednym koszu pełnych ryb.

Astrid: Smacznego łakomczuchy – powiedziałam z uśmiechem.

Gdy smoki nadal jadły, postanowiłam przejść się na długi spacer. Wzięłam ze sobą topór i ruszyłam w stronę plaży Thora.

Po jakiejś godzinie byłam na miejscu. Postanowiłam zrobić sobie mały trening. Zaczęłam rzucać toporem w pobliskie drzewa.

-Tymczasem u Sisi-

-Perspektywa Sisi-    

Byłam już w Smoczym Sanktuarium na Smoczej wyspie i nic nigdzie jej nie ma. Teraz lecę na Berk to chyba ostatnie miejsce, do którego, mogła polecieć, dobrze, że wiem gdzie ono jest.

Właśnie przelatywałam koło jednej z plaż Berk, zauważyłam jakoś postać, chyba była ona z toporem. Podleciałam bliżej tak to byłą Astrid.

Wylądowałam tuż za jej plecami jak najciszej tylko mogłam.

Sisi: A ja cię szukam, a ty sobie toporem w drzewa rzucasz – powiedziałam.

-Perspektywa Astrid-

Znam ten głos, powoli odwróciłam się w stronę jego źródła, była to Sisi.

Astrid: Sisi, skąd ty się tu wzięłaś ? – zapytałam.

Sisi: Byłam w Smoczym Sanktuarium i w smoczym leżu – powiedziała – nigdzie cię nie mogłam znaleźdz, więc przyleciałam tutaj, na Berk – dodała, zeskakując z Chmuroskoka.

Astrid: Cieszę się, że cię widzę – powiedziałam, po czym przytuliłam się do Sisi – przepraszam, że nie zostawiłam ci żadnej kartki, ale byłam tak podekscytowana, że nie miałam do tego głowy – dodałam, odrywając się od Sisi.

Sisi: Nie ma sprawy – powiedziała – to jak wracamy do domu ? – zapytała.

Astrid: No właśnie muszę ci coś powiedzieć – powiedziałam – teraz tu jest mój dom, przeprowadziłam się na Berk już na stałe – dodałam.

Sisi: Czyli już ze mną nie wrócisz do Sanktuarium ? – zapytała ze smutkiem.

Astrid: Przepraszam Sisi, ale nie mogę – powiedziałam – teraz tu mam swój dom, tutaj mam rodzinę, przyjaciół nie mogę ich znowu zostawić – dodałam.

Sisi: Rozumiem cię, rodzina jest najważniejsza – powiedziała z uśmiechem – no nic wrócę sama, odwiedź mnie kiedyś, pa Astrid – dodała, już chciała wsiąść na Chmuroskoka, gdy ją zatrzymałam.

Astrid: Sisi stój ! – krzyknęłam do niej- byłaś ze mną w trudnych dla mnie chwilach, nie odlecisz nie będziesz mieszkać sama – dodałam.

Sisi: Astrid nie mogę cie zmusić żebyś ze mną wróciła – powiedziała – nie rób tego z przymusu – dodała.

Astrid: Ja nigdzie się nie wybieram, ty też nie – powiedziałam z uśmiechem.

Sisi: Jak to ? – zapytała.

Astrid: Normalnie zostajesz tutaj, na Berk – powiedziałam.

Sisi: Nie mogę tutaj zostać – powiedziała – wódz może tylko decydować czy jego plemię powiększy się czy nie – dodała.

Astrid: Tak się składa, że tak jakby znam wodza bardzo dobrze – powiedziałam – mój przyjaciel jest tak po części wodzem – dodałam – ale prawowitym wodzem jest jego ojciec, znam go od małego na pewno pozwoli ci zostać.

Sisi: Dziękuj Astrid – powiedziała.

Astrid: Nie ma za co – powiedziałam – no chodź muszę pokazać ci twój dom – dodałam, łapiąc Sisi za rękę i kierując się w stronę centrum wioski.

Wciągu godziny byłyśmy już niedaleko centrum wioski. Właśnie chciałyśmy udać się w stronę domu wodza, gdy zauważyliśmy pewne postacie stojące w centrum.Podeszłyśmy bliżej, był to wódz z pozostałymi jeźdźcami.

Astrid: Wodzu możemy, porozmawiać na osobności ? – zapytałam.

Stoick: Jasne – odpowiedział, odeszliśmy kawałek od pozostałych – o co chodzi Astrid ? widzę że w odwiedziny przyleciała do ciebie kuzynka –zapytał.

Astrid: Nie, to nie jest moja kuzynka – powiedziałam – to jest moja przyjaciółka, razem przez te 3 lata mieszkałyśmy w Smoczym Sanktuarium – dodałam.

Stoick: Dobrze, więc o co chciałaś mnie poprosić Astrid ? – zapytał ponownie wódz.

Astrid: Bo jest taka mała sprawa – powiedziałam – czy Sisi mogłaby, zamieszkać na Berk już na zawsze ? – zapytałam z niepewnością.

Stoick: Ależ, oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie – powiedział z uśmiechem.

Astrid: Ja wiem że ona jest całkiem obca, ale wkoń… - powiedziałam, to co wódz powiedział wryło nie w ziemię, Aż tak szybko się zgodził, jestem niezła w przekonywaniu ludzi – Ale jak to ? czy wódz powiedział to o czym ja myślę ? – zapytałam niedowierzając.

Stoick: Jeżeli, myślisz o tym że Sisi może u nas zamieszkać nawet do końca życia, to tak dobrze myślisz – powiedział z uśmiechem.

Astrid: O łał dzięki wodzu – powiedziałam – na pewno nigdy ci tego nie zapomnę – dodałam.

Stoick: Nie ma za co – powiedział – a teraz przepraszam obowiązki wzywają – dodał, po czym oddalił się.

Sisi: Co ty taka zaskoczona ? – zapytała.

Astrid: Zapamiętałam wodza zupełnie innego – powiedziałam – 3 lata temu nie był taki wyrozumiały i miły – dodałam – aż takich zmian się nie spodziewałam.

Sisi: No wiesz czas, zmienia ludzi nie do poznania – powiedziała.

Astrid: Dobra nie ważne – powiedziałam – chodź pokażę ci mój rodzinny dom, a przy okazji twój nowy pokój – dodałam, łapiąc Sisi za rękę i ciągnąc w stronę mojego domu.

Po paru minutach byłyśmy na miejscu. Właśnie wchodziłyśmy do domu.

Sisi: Łał, jak tutaj pieknie – powiedziała – i przytulnie – dodała.

Astrid: Podoba ci się ? – zapytałam – jak tak to bardzo się cieszę – dodałam.

Sisi: Żartujesz sobie – powiedziała – to najbardziej piękne miejsce w jakim była przez całe moje życie – dodała.

Astrid: O chodź na górę pokażę ci twój nowy pokuj – powiedziałam z uśmiechem.

Kilka schodków do góry i już byłyśmy na górze. Zaprowadziłam Sisi do gościnnego pokoju, był już urządzony, więc nie musiałyśmy się za bardo męczyć.

Astrid: I jak ? – zapytałam – może być – dodałam.

Sisi: Nie uwierzysz mi, ale właśnie o takim marzyłam – powiedziała – serio od kilku lat taki mi się właśnie marzył – dodała z uśmiechem.

Sisi rzuciła mi się na szyję, jak ja lubię się przytulać :)

Sisi: Dziękuj Astrid – powiedziała szeptem.

Astrid: Za co ? – zapytałam.

Sisi: Za to że jesteś taka wyrozumiała – powiedziała szeptem.

Astrid: Nie ma za co – powiedziałam – to co zapewne jesteś głodna ? – zapytałam gdy odkleiłyśmy się od siebie.

Sisi: No muszę przyznać, że trochę tak – powiedziała.

Astrid: To dobrze, bo zbliża się pora kolacji – powiedziałam z uśmiechem.

Sisi: A twoja siostra co na to, że będę z wami mieszkać ? –zapytała.

Astrid: Na pewno nie będzie miała nic przeciwko – powiedziałam – a zresztą jest teraz na wyprawie, długo by gadać – dodałam – to co idziemy ? – zapytałam.

Sisi: No, oczywiście – powiedziała z uśmiechem.

Cały, no prawie cały dzień zeszedł nam w kuchni. Zrobiłyśmy przepyszną kolacje, palce lizać. Później nic ciekawego się nie działo, oprócz tego, że siedziałyśmy przy herbacie i opowiadałam mój wielki powrót na Berk, a i jeszcze wytłumaczyłam jej gdzie się podziała Suzi. Około godziny 23 poszłyśmy na górę, tylko jakoś tak się złożyło, że zostałyśmy w moim pokoju. „Impreza” ,że tak to ujmę trwała jakieś 2 godziny, Sisi nie miała już siły wrócić do swojego pokoju, wywnioskowałam to z tego że zasnęła na łóżku centralnie obok mnie. Nie miałam już z kim gadać więc, też postanowiłam uderzyć w kimke (niewiem czy oni znali takie słowa, ale dobra XD). Po 30 minutach udało mi się wkońcu zasnąć i tak o to właśnie Minoł mi kolejny przepiękny dzień na wyspie Berk, w moim prawdziwym domu… .  

Rozdział. 12 Rozmowa i Wielka Tajemnica.[]

Dedykuje ten rozdział moim wszystkim czytelnikom za wsparcie i pocieszenie w trudnych dla mnie chwilach :) Teraz wiem że zawszę mogę na nich liczyć :3 Dziękuje i pozdrawiam :**

Obudziłam się następnego dnia o chyba 5 rano. Sisi jeszcze spała więc postanowiłam jej nie budzić. Wstałam najciszej jak tylko mogłam, opusiłam pokuj. Postanowiłam że dzisiaj doprowadzę się do ładu w łazience Suzi. Po 20 minutach wyszedłam z łazienki Suzi jak nowo narodzona. Udałam się w kierunku kuchni, nic nie zjadałam napisłam się jedynie soku z smoczych jagód (niewiem nawet jak wpadłam na taki głupi pomysł XD). W pewnej chwili usłyszałam stukanie, drapanie, bieganie dookoła domu. Postanowiłam to sprawdzić. Stanełam przed drzwiami domu, zaczełam się oglądąc nic nie zauwarzyłam. Już chciałam wracać gdy za popliskiego drzewa wyskoczyła moja kochana skrzydlata przyjaciółka Ice.

Astrid: To ty tak chałasujesz - powiedziałam z uśmiechem - ty gadzie ty mój - dodałam drapiąc ją po głowie.

Ice zaczełam się łasić i to bardzo. Wiedziałam o co jej już chodzi. Na dodatek zrobiła te swoje piękne, smutne błagające oczęta.

Astrid: O nie mała wiem co kombinujesz - powiedziałam, Ice spojrzała na mnie załamanym wzrokiem, spuściła ogon i łeb na dół, zrobiło mi się jej szkoda - no dobra niech ci będzie Sisi napewno się nie pogniewa - dodałam z uśmiechem, wsiadając na zadowoloną smoczycę.

Astrid: Ice tylko pamiętaj musimy wrócić jeszcze zamin Sisi się obudzi - powiedziałam - no dobra lecimy maluchu - dodałam.

Na początku latałuśmy tylko nad Berk, byłyśmy na kruczym urwisku, podleciałyśmy do domu Gothi i Pleśniaka. Później nawet nie zauwarzyłam jak znalezłyśmy się na smoczej wyspie. Latałyśmy może 2, no góra 3 godziny. Po jakimś czasie postanowiłyśmy wkońcu wrócić.

Po kolejnych 30 miuntach bardzo powolnego lotu byłyśmy już n Berk. Wylądowałyśmy centralnie na przeciwko mojego domu. Zaprowadziłam Ice do "stajni" że tak to ujmę, dałam jeść jej i Chmuroskokowi, który już nie spał.

Astrid: Smacznego maluchy - powiedziałam, po czym udałam się w kierunku mojego domu.

Gdy otworzyłam drzwi ujżałam Sisi, krzątającą się po kuchni. Chyba robiła śniadanie.

Astrid: Sisi ty już nie śpisz ? - zapytałam ze zdziwieniem.

Sisi: Wiesz ciężko trochę spać o 12 po południu - powiedziała z uśmiechem.

Astrid: Że co słucham ? - zapytałam - już 12 po południu ? - zapytałam jeszcze bardziej zdzwiona, podchodząc powoli do Sisi.

Sisi: Co taka zdziwiona ? - zapytała.

Astrid: To trochę dziwne, ale jak wstawałam była 5 rano - mówiłam, lekko oparłam się o blad - myślałam że latałam z Ice jakieś no niewiem 2-3 godziny - dodałam - a tu się okazuje że nie było mnie przez 7 godzin - powiedziałam.

Sisi: Nie zapominaj że czas leci szybciej gdy robisz coś przyjemnego - powiedziała.

Astrid: Masz rację - powiedziałam - dlaczego zaczełaś robić śniadanie ? było poczekać na mnie - zapytałam.

Sisi: Po pierwsze jest już 12 więc to tak jakby nie jest śniadanie tylko obiad - powiedziała z uśmiechem - a po drugie skoro ja mam tutaj mieszkać muszę jakoś wam pomagać - dodała.

Astrid: Naprawdę nie musisz - powiedziałam.

Sisi: Nie ma nawet o czym mówić - powiedziała - ja to robię bo chce - dodała.

Astrid: Jesteś kochana - powiedziałam.

Sisi: Nie ty jesteś kochana - powiedziała - niekt jeszcze nie był aż tak bardzo wyrozumiały dla mnie - dodała.

Nic nie powiedziałam wysłałam jej tylko wielki szczery piękny uśmieche, Sisi jak to Sisi odesłała mi go :).

Sisi: Tooo kiedy wracają twoi przyjaciele ? - zapytała.

Astrid: Za jakieś 2-3 dni - powiedziałam.

Sisi: Jak myślisz Czkawka znajdzie swoją wybrankę ? - zapytała.

Astrid: Niewiem może - powiedziałam - on nie jest zdolny do związku bez miłości - dodałam.

Sisi: Astrid czy ty napewno nic do niego nie czujesz ? - zapytała.

Właśnie takie samo pytanie zadała mi wczoraj przy najszej naprawdę długiej rozmowie. Czy ja czuję coś do Czkawki ? Niewiem chyba nie ale może jednak... nie Czkawka jest tylko moim przyjacielem.

Astrid: Chyba sobie żartujesz - powiedziałam - Czkawk jest tylko moim przyjacielem, tylko przyjacielem i nikim więcej - dodałam - dlaczego wogóle myślisz że jest inaczej ? - zapytałam.

Sisi: Ja nic nie chcę mówić ale za każdym razem jak tylko o nim wspomnisz, albo ktoś inny wspomni twoje oczy zaczynają ci się świecić - powiedziała.

Astrid: Nie, to nie prawda - powiedziałam - może światło się od nich odbija skąd wiesz - dodałam z uśmiechem.

Sisi: Taaa ty i to twoje poczucie chumoru - powiedziała - dobra myśl jak chcesz ja i tak wiem swoje - dodała.

Astrid: Pani wszystko więdząca - powiedziałam z uśmiechem, po czym obie wpadłyśmy w naprawdę głupkowaty śmiech. Zjadłyśmy śnidanie przygotowana przez Sisi, było naprawdę dobre. Reszta dnia mineła nam leniwie nic ciekawego się nia działo, byłyśmy na scaperze, późnej dość dużo gadałyśmy i jeszcze latałyśmy na smoczkach. Pod wieczórznowu zaczełyśmy gadać jak najęte, tylko że teraz uruchomiła nam się głupawka XD. Lecz dzisiaj nie spałyśmy już w jednym łóżku, każda poszła do swojego pokoju, ja zasnełam około 23. Nie wiedziałam co mnie jeszcze czeka następnego dnia, lecz to co się wydarzyło zmieniło moje życie, nie spodziwałam się takiego obrotu sprawy.

-Następnego dnia-

Wstałam tak jak zwykle. Wszystko było na swoim miejscu. Rutynowo udałam się u kierunku łazienki. Wszystko było tak samo jak poprzedniego dnia, lecz miłam dziwne przeczucia, dziwne uczucia i wrażenie że ten dzień zmieni całe moje życie, moje wszystkie uczucia...

Gdy ogarnełam się już do końca, ubrałam się w czyste pachnące ubrania. Dzisiaj wyjątkowo uczesałam włosy w koka, niewiem dlaczego to zrobiłam zresztą nie ważne. Zeszłam na dół, po całym domu roznosił się piękny zapach. Weszłam do kuchni, na stole stało śniadanie, a stół był pięknie nakryty. Dostrzegłam pusty wazon stojącyna środku, nie było w nim kwiatów, po chwili usłyszałam otwieranie drzwi. Ujrzałam kobietę w pelerynie, miała kaptur na głowie zasłaniający prawie całoł twarz, zapewne była to Sisi. Kobieta jednym ruchem sciągneła kaptur, moje przeczucie mnie nie zawiodło to była Sisi.

Astrid: Hej co ty tak wcześnie dzisiaj ? - zapytałam.

Sisi: Wiesz jakoś nie mogłam spać - powiedziała - dlatego poszłam na krótki spacer, przy okazji zebrałam twoje ulubione kwiatki - dodała z uśmiechem, wyjmując z kosza kwiaty Florencji i Tarenti.

Astrid: Zapamiętałaś moje ulubione kwiaty ? - zapytałam - wiesz zaczynam się ciebie bać - dodałam z uśmiechem.

Sisi: Wiesz przyjaciółki wiedzą o sobie wszystko - powiedziała, podchodząc do stołu.

Astrid: To ty zrobiłaś śniadanie, prawda ? - zapytałam, siadając do stołu.

Sisi: Nie, sama go nie zrobiłam - powiedziała, biorąc wazon do ręki - gnomy i trole mi pomagały - dodała z uśmiechem, wlewając wodę do wazonu.

Astrid: Ty i twoje poczucie chumoru - powiedziałam.

Sisi: Wiem, jestem bardzo zabawna - powiedziała, wstawiając kwiaty do wazonu.

Po minuci zaczełyśmy jeść śniadanie. Było naprawdę przepyszne. Zaczełam rozmowę.

Astrid: Musisz mnie nauczyć gotować - powiedziałam.

Sisi: Mogę się założyć że gotujesz o wiele lepiej odemnie - powiedziała.

Astrid: Jesteś tego pewna, wiesz zawszę mogę ugotować ci jaknog - powiedziałam.

Sisi: Co to jest ten jagnok ? - zapytała niepewnie.

Astrid: Jeżeli miewasz odruchy wyminotne i chcesz dokończyć śniadanie, to lepiej nie będę ci mówić - powiedziałam.

Sisi: Ok teraz nie, ale później musisz mi powiedzieć co to jest - powiedziała.

Astrid: Ja tego nie potrafię opisać więc lepiej będzie jak powie ci co to jest ktoś z moich przyjaciół - powiedziałam z uśmiechem.

Sisi: Czyli mam się bać ? - zapytała niepewnie.

Astrid: Tak jakby - powiedziałam - najlepiej zapytaj Czkawki albo Sączysmarka oni chyba tylko go spróbowali - dodałam z uśmiechem.

Sisi: Dobra już nie chcę słuchać o ty jaknogu - powiedziała - dokończmy śniadanie w ciszy - dodała.

Astrid: Jak chcesz - powiedziałam z uśmiechem skierowanym do Sisi, ona jak to ona musiała mi go odesłać.

Po śniadaniu postanowiłyśmy pójść na spacer, musiałymy trochę wyprostować nogi. Z 2 godziny chodziłyśmy po wiosce, aż wkońcu udałyśmy się w kierunku lasu.

-Perspektywa Czkawki-

O matko jak ja się cieszę że znowu jesteśmy na Berk. Tam nie miałem ani chwili spokoju. Wiem że jestem przystojny, ale bez przesady. Tak jakby specjalnie się namnie wszystkie uwzieły, co ja im zrobiłem Thorze. Zresztą nie ważne nie zakochałem się w żadnej z nich, nie obchodzi mnie co będzie sądził o tym mój ojciec. Jak ja dawno nie wiedziałem Szczerbatka, wiem że to tylko 2 dni ale czuję się jakbym nie wiedziała go z jakiś miesiąc. No nic najważniejsze że niedługo go zobaczę, nawet zaraz właśnie dobiliśmy do portu.

Gdy tylko zszedłem z pokładu odrazu chciałem udać się do Astrid, ale przypomniałem sobie że Szczerbatek miał spać u mnie w domu, więc zmieniłem kierunek na swój dom.

Byłem w połowie drogi, gdy zobaczyłem Pyskacza był w kuźni coś robił.

Czkawka: Pyskacz, nawet nie wiesz jak się cieszę że cię widzę - powiedziałem.

Pyskacz: Też się cieszę - powiedział - ale teraz pomóż mi trochę z tą robotą - dodał.

Czkawka: Wiesz może trochę później muszę iść do Mordki, ogarnąć się trochę - powiedziałem - a później do Astrid, podziekowac jej za opiękę - dodałem, cofając się w stronę wyjścia - więc do zobaczenia później.

Chciałem już zacząc biec, lecz Pyskacz mnie powstrzymał.

Pyskacz: Czekaj młody - powiedział - do Astrid nawet nie masz po co iść - dodał.

Czkawka: Jak to coś jej się stało ? - zapytałem z strachem.

Pyskacz: Nie wszystko dobrze - powiedział - tylko że poszła z Sisi do lasu, niewiem po co - dodał.

Czkawka: Z jaką Sisi ? - zapytałem - nie znam żadnej Sisi - dodałem.

Pyskacz: To przyjaciólka Astrid była z nią przez te 2 lata - powiedział - mieszkały razem w Sanktuarium - dodał.

Czkawka: Dobra dzieki za informacje - powiedziałem - narazie - dodałem, po czym ruszyłem biegem w stronę domu.

Pyskacz: Ta narazie - powiedział - taki sam jak jego matka - dodał, szeptem do siebie.

Po 2 minutach byłem pod drzwiami domu, bez zastanawienia wsarowałem do środka. Nikogo nie było przynajmniej tak mi się wydawało. Szybkim krokiem ruszyłem na górę. Gdy byłem w połowie drogi usłyszałem niski męski głos. No to pięknie zacznie się kazani .

Stoick: Może byś się przywitał - powiedział.

Czkawka: Witaj ojcze - powiedziałem sarkastycznie - może być jak tak to ja spadam - dodałem.

Stoick: Stój ! - powiedział, po czym wstał z fotela.

Czkawka: O co znowu chodzi - zapytałem.

Stoick: Po pierwsze więcej szacunku - powiedział - po drugie znalezłeś dziewczynę ? - zapytał - a po trzecie gdzie znowu się wybierasz - dodał.

Czkawka: Nie znalazełem dziewczyny - powiedziałem - żadna nawet do mnie nie podeszła - skłamałem.

Stoick: Nie kłam wiem że laciały do ciebie jak to ćmy do światła - powiedział.

Czkawka: Skąd ty wiesz co ja robiłem na tej wyspie ? - zapytałem ze zdziwieniem.

Stoick: Mam swoje tajemnice -powiedział - dlaczego z żadną nawet się nie spotkałeś - dodał.

Czkawka: Ciągle się z nimi spotykałem, one były jak ten wrzod na ty... - nie dokończyłem.

Stoick: Czkawka proszę cie przestań - powiedział.

Czkawka: Tato ja nie będę z dziewczyną pod przymusem - powiedział - ja taki nie jestem, może ty masz taki charakter ja jestem inny - dodałem, po czym odwróciłem się do ojca plecami i ruszyłem w strone pokoju.

Stoick: Co ja mam z tobą zrobic Czkawka - powiedział szeptem do siebie.

Wszedłem do pokoju zobaczyłem śpiącego Szczerbatka. Na sam jego widok poprowił mi sie chumor, postanowiłem go nie budzić niech śpi ja pójdę poszukać Astrid. Nie chciałem widzieć narazie ojca więc postanowiłem wymknoć się przez okno. Po minucie byłem już pod swoim oknem. Ruszyłem w stonę lasu.

-Perspektywa Astrid-

Chodziłyśmy tak bez końca. Gadałyśmy o różnych rzeczach. Wtedy przypomniałam sobie że Czkawka, Suzi i Śledzik dzisiaj wracają.

Astrid: Sisi musimy wracać do Berk - powiedziałem.

Sisi: Dlaczego, coś się stało ? - zapytała.

Astrid: Tak dzisiaj wracają pozostali - powiedziałam, kierując się placami w stronę wioski.

Sisi: To dzisiaj ?! - zapytała z niedowirzaniem - myślałam że to jutro - dodała.

Astrid: To wychodzi na to że myślimy podobnie - powiedziałam - chodź musimy wracać - dodałam.

Wtedy wpadłam na drzewno, przynajmniej na początku tak myślałam. Zamiast na drzewno wpadłam na Czkawkę.

Czkawka: Nie musicie wracać - powiedział z uśmiechem.

Astrid: Czkawka co ty tutaj robisz ? - zapytałam, bardzo cieszyłam się na jego widok.

Czkawka: Pyskacz powiedział mi że ty i Sisi poszłyście do lasu - powiedział - więc jestem - dodał, odruchowo już tak mam przytuliłam się do niego.

Staliśmy tak krótko przypomniałam sobie że ktoś na nas patrzy.

Astrid: Zapomniałabym to jest Sisi - powiedziałam - twój ojciec pozwolił jej zamieszkać na zawsze na Berk - dodałam.

Czkawka: To ty jesteś Sisi - powiedział - jesteś jeszcze bardziej ładna niż przypuszczałem - dodałem.

Sisi: Naprawdę, w takim razie bardzo mi miło - powiedziała z uśmiechem, podając rękę Czkawce.

Czkawka: Więc to ty musiałaś znosić 2 lata narzekanie Astrid - powiedział z uśmiechem.

Astrid: Przestań wcale nie narzekam - poiwedziałam robiąc minę odrażonej.

Czkawka: Dobrze, już dobrze nich ci będzie - powiedział, lekko szturchając mnie łokciem w ramie.

Właśnie wtedy dostało odemnie pięścia w bark.

Czkawka: Chyba nigdy ci się to nie znudzi - powiedział rozmasowując bolące ramie - co ty się tak nademną ciągne znęcasz ? - zapytał sarkastycznie.

Astrid: Ja ?! ja się nie znęcam - powiedziałam - ja się tak komunikuje - dodałam z uśmiechem, kierując sie w strone Berk.

Sisi: Ona tak zawsze ? - zapytała.

Czkawka: Odkąd pamiętam ciągle mnie bije - powiedział.

Astrid: Wszystko słyszę - powiedziałam lekko krzycząc - no chodźcie idziemy - dodałam.

Gdy Czkawka i Sisi dołączyli do mnie, odrazu udaliśmy sie w stronę domu… .

Mam nadzieje że nie zbyt krótki ;) Miłego czytania :33 Mam nadzieje że się spodoba :*

Szliśmy jakieś 30 minut, gadało nam się bardzo dobrze na tyle że myślałam że szedliśmy do centrum wioski jakieś 5 minut. Staneliśmy na środku placu, nasze drogi się tutaj rozchodziły on szedł w prawą mu w lewą. Zaczeliśmy wymienieć ostatnie myśli między sobą.

Astrid: Czkawka miałeś dla mnie jakoś niespodziankę – powiedziałam – kiedy się dowiem co to było ? – zapytałam z ciekawością.

Czkawka: Nadal mam, ale nie mogę ci powiedzieć – powiedział – dowiesz się w swoim czasie – dodał po chwili.

Miałam dziwne wrażenie że Sisi i Czkawka robią do siebie maślane oczy.

Astrid: To co jutro zajęcia w Akademii jak zwykle ? – zapytałam, jakoś dziwnie się czułam coś mi tu niegrało.

Czkawka: Tak wszystko po staremu – powiedział.

Sisi: Mam pytanie mogłabym też przychodzić na wasze zajęcia ? – zapytała, chyba skierowała się z tym do mnie – chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o tych tajemniczych stworzeniach – dodała.

Astrid: Wiesz ja za bardzo nie mam dużo do gadania – powiedziałam – ale jeśli Czkawka się zgodzi –dodałam z uśmiechem.

Czkawka: No jasne - powiedział - miło będzie mieć kolejnego jeźdźca w zespole - dodał z uśmiechem.

Sisi: Naprawdę ? dziękuję - po tych słowach rzuciła się na Czkawke z uściskami, była taka ucieszona że zapomniała chyba o mojej obecności.

Stałam tak i patrzyłam się na nich z sympatią "Tworzyliby naprawdę dobra parę" pomyślałam po czym szeroko się uśmiechnęłam. Po 1-2 minutach oderwali się od siebie, Sisi się zarumieniła podobnie jak nasz Czkawuś XD Coś zaczynam tu wyczuwać, wydaje mi się że będzie się niedługo działo. Niezreczną ciszę przerwał Czkawka.

Czkawka: No dobra to ja, ja będę już leciał - powiedział nieśmiało - do zobaczenie jutro tylko nie spóźnijcie się na zajęcia - dodał uśmiechnął się do mnie i Sisi po czym odwrócił się i udał w kierunku swojego domu.

Astrid: To co my chyba też już pójdziemy - powiedziałam.

Sisi: Tak, tak jasne idziemy - powiedziała, tak jakby pół obecna.

Zaczełyśmy iść w stronę naszego domu, po drodze zaczęliśmy rozmowę.

Astrid: Wiesz wkońcu poznasz moją siostrę - powiedziałam.

Sisi: Długo na to czekałam - powiedziała - myślisz że mnie polubi? - zapytała niepewnie.

Astrid: Ona jest tak jakby sobowtórką mnie - powiedziałam - oczywiście nie chodzi o wygląd tylko o charakter - dodałam - napewno będziecie najlepszymi przyjaciółkami czuje to w serduchu, a ono mnie jeszcze nigdy nie zawiodło.

Sisi: Jeśli jest tak jak mówisz, to warto spróbować - powiedziała - raz kozie śmierć - dodała.

Byłyśmy już pod domem, teraz najtrudniejszy moment przydarzył się Sisi. Widać było ze była zdenerwowana, po chwili niepewności otworzyła drzwi, moja siostra robiła coś w kuchni. Nie zauważyła nawet czy jestem sama czy z kim obrazu zaczęła mówić.

Suzi: Hej, Astrid - powiedziała, nieprzestawajac wykonywać czynności - gdzie ty byłaś?  Matwiłam się o ciebie - dodała.

Astrid: Zawsze miło cię widzieć siostrzyczko - powiedziałam - byłam na spacerze, a pozatym nie jestem już dzieckiem nawet powiem ci że jestem starsza od ciebie, więc to ja powinnam się martwić o ciebie - dodałam.

Suzi: No wiem ale tamten incydent 3 lata temu nauczył mnie być zawsze bardzo czujnym - mówiła ciągle, nie patrząc na mnie.

Razem z Sisi poszłyśmy bliżej, wkoncu Suzi odwróciła się w naszą stronę.

Suzi: Astrid nie mówiłam że będziemy mili gości - powiedziała.

Astrid: Wiem bo to nie jest gość to moja przyjaciółka - powiedziałam.

Suzi: Serio, gdzie się poznawanie? - zapytała z ciekawością.

Astrid: No widzisz to bardzo długa i skomplikowana historia - powiedziałam - opowiem ci ja w mega skrócie, no więc przez te 2 pozostałe lata mieszkałam z nią w Smoczym Sanktuarium, niedawno przyleciała tak jakby w odwiedziny no i tak się stało że zamieszkała z nami na Berk - dodałam.

Suzi: Naprawdę to cudownie - powiedziała z uśmiechem podchodząc do nas.

Astrid: A i jeszcze jedno ona zamieszkała u nas w pokoju gościnnym - powiedziałam - mam nadzieje że nie jesteś zła - dodałam.

Suzi: Wprost przeciwnie jestem bardzo zadowolona - powiedziała - Nowy mieszkaniec to zawsze więcej radości - dodała z uśmiechem.

Astrid: Tak no to to jest Sisi - powiedziałam do Suzi - Sisi to jest Suzi - dodałam.

Sisi: Bardzo miło mi cię poznać - powiedziała - Astrid dużo o tobie mówiła - dodała.

Suzi: Mnie ciebie również miło - powiedziała - serio dużo mówiła w sumie to by się zgadzało ona potrafi mówić bez przerwy - powiedziała z uśmiechem.

Astrid: No wiesz co chyba się obraże - powiedziałam sarkastycznie.

Suzi: No już dobrze nic nie mówię - powiedziała - bardzo miło było ale muszę lecieć - dodała.

Astrid: Że co do kąd? -zapytałam.

Suzi: Do... Później pogadamy paaa - powiedziała po czym szybko się ulotniła.

Sisi: Ona tak zawsze? - zapytała.

Astrid: Nie, czasami się tak zachowuje jak ma coś do ukrycia - powiedziałam, lekko zamyślona.

Sisi: Może ma jakieś tajemnice - powiedziała.

Astrid: Nawet jeśli to niedługo bede wiedzieć o co chodzi - powiedziałam - przedemną nic się nie da ukryć - dodałam.

Sisi: Wiesz tutaj się zgodzę nic nie umknie twojej uwadze - powiedziała z uśmiechem - chcesz herbaty? - zapytała.

Astrid: Tak poproszę - powiedziałam.

Podeszlysmy do kuchni, Sisi zaczęła przygotowywać herbatę.

Astrid: Skoro mówimy o uwadze - powiedziałam - wiesz ją już wszystko wiem - dodałam, opierając się lekko o blad.

Sisi: Nierozumiem o czym mówisz - powiedziała.

Astrid: No jak to o czym o tobie i Czkawce - powiedziałam.

Sisi: Cooooo?  Nic między nami nie jest - powiedziala.

Astrid: Tak to powtórz to patrząc mi prosto w oczy - powiedziałam.

Sisi patrzyła prosto w moje oczy, zauważyłam e nich strach i zakłopotanie.

Sisi: No dobra wygrałaś - powiedziała - Czkawka jest nawet przystojny - dodała.

Astrid: Sisi nawet przystojny ?- zapytałam.

Sisi: No dobra bardzo przystojny - powiedziała - ale to tak jakby po części twoja wina bo nie powiedziałaś mi że on jest aż tak przystojny - dodała.

Astrid: A co ma piernik do wiatraka - powiedziałam.

Sisi: No nic - powiedziała.

Astrid: Właśnie nie pytałam się o jego urodę, więc nic ci nie mówiłam - powiedziałam.

Sisi: Dobra nieważne zakończymy jego temat - powiedziała.

Astrid: Ok jak chcesz - powiedziałam.

Wypilysmy zaparzoną herbatę, reszta dnia minęła nam bez żadnych niespodzianek około 23 położyłam się spać. Suzi chyba nie wróci na noc jeszcze jej nie ma dziwne nawet bardzo, gdzie ona może być?  No trudno jutro jej się zapytam, czyje w kościach ze jutro będzie wyjątkowy dzień, ale nie dla mnie...

-Perspektywa Czkawki-

Jest już po 23 i to grubo, a ja ciągle nie mogę spać co się ze mną dzieje wogole nie mogę spać, normalnie już bym spał jakoś godzinę temu. Dziwne to wszystko, ale muszę przyznać że Sisi jest bardzo ładna, dziwne zawsze lubiłem bardziej blondynki teraz chyba brunetki co mnie tak zmieniło?  Sam siebie nie poznaje może to ta wyspa, a może właśnie znalazłem miłość swojego życia?  Niewiem nie chce już myśleć mam dość swojego życia!  Dlaczego zawsze mi to się przydarza, Bogowie się na mnie uwzieli. Najchętniej uciekłbym z tej wyspy Ale nie mogę coś lub ktoś mnie na niej trzyma i nie chce póścić...

-Następnego Dnia-

-Perspektywa Astrid-

Obudziłam się. Była chyba jakoś 6 nad ranem, przynajmniej tak wywnioskować z wysokości słońca. Rutynowo udałam się pół energiczny krokiem w stronę łazienki. Po ogarnięciu się udałam się do Sisi chciałam sprawdzić czy jeszcze śpi.

I rzeczywiście spała, postanowiłam zostawia ją w spokoju. Odrazu udałam się do kuchni. Nic nie jadłam, nie byłam bardzo głodna. Wyszłam na dwór, była przepiękna pogoda, a skoro ładna pogoda to znaczy latanie z Ice, ta smoczych tak jakby czytała mi w myślach. Zamień zdążyłam dojść do stajni, Ice była przedemna, cieszyła się jak nigdy do tąd.

Astrid: To co mała przylecimy się gdzieś? - zapytałam.

Ice: Wrrraaaa - mrukneła.

Astrid: To chyba znaczyło tak - powiedziałam z uśmiechem.

Wskoczylam energicznie na moją skrzydlatą przyjaciółkę, po chwili szybowałyśmy wśród chmur. Nawet nie liczyłam ile byłam z Ice na lataniu.

-Perspektywa Czkawki-

Obudziłem się nie chętnie. Chyba jeszcze nigdy tak długo nie spałem, wczoraj dużo myślałem nie mogłem zasnąć ale jakoś mi się udało. Spałem jakieś 3-4 godziny, dzisiaj zapowiada się pół przytomny dzień no po prostu cudownie. Zwlekłem się z łóżka niechętnie, siedziałem chwilę na łóżku aż wkoncu wstałem i udałem się do łazienki. Po parunastu minutach wyszedłem z.łazienki, zorientowałem się że za 5 minut zaczynają się zajęcia w Akademii. Jak poparzony wybiegłem z pokoju, na dole siedzieli moi rodzice właśnie jedli śniadanie.

Valka: Wkoncu się obudziłeś - powiedziała - co tak długo wczoraj robiłeś że dzisiaj nie mogłeś wstać? - zapytała z.ciekawością.

Czkawka: Sorry mamo, ale nie mogę gadać - powiedziałem, idąc w stronę drzwi - pogadamy wieczorem pa - dodałem.

Przed domem stał Szczerbatek był gotowy do lotu.

Czkawka: Przepraszam Szczerbek, ale dzisiaj nie polatamy - powiedziałem - może jutro - dodałem wsiadajac na smoka - a teraz mały lecimy do Akademii pędem.

Wystartowalismy, po 2 minutach byliśmy w Akademii. Wkońcu Szczerbatek to nocna furia.

Czkawka: Witam wszystkich - powiedziałem zaskakując z Mordki - sorry za spóźnienie ale trochę mi się zaspało - dodałem.

Śledzik: Jak widzisz nie tylko tobie - powiedział.

Czkawka: Gdzie są pozostali ?- zapytałem.

Śledzik: Smark i bliźniaki zapewne znowu się gdzieś biją - powiedział - albo znowu wymyślili coś głupiego - dodał.

Czkawka: Ok bliźniaki i smark rozumiem - powiedziałem - ale co z Astrid? - zapytałem.

Sisi: Niewiadomo wczoraj ostatni raz ją widziałam - powiedziała - dzisiaj rano już jej nie było - dodała.

Suzi: Ja nic niewiem nie spałam dzisiaj w domu - powiedziała - a co z Emmą? - zapytała.

Czkawka: Emma się źle czuje prawdopodobnie będzie chora - powiedziałem.

Sisi: To ci robimy nie ma połowy jeźdźców?  - zapytała.

Czkawka: W takim razie zajęć dzisiaj nie będzie - powiedziałem - ale lecimy szukać Astrid i bliźniaki - dodałem.

Suzi: Ok tylko że wyspa jest bardzo duża zejdzie nam do wieczora zanim znajdziemy cało 4 - powiedziała.

Czkawka: Wiem dlatego podzielimy się na zespoły - powiedziałem - Suzi ty i Śledzik polecacie na południe i zachód wyspy ja i Sisi polecimy na północ i wschód - dodałem.

Suzi: Ok gdzie i o której się spotykamy? - zapytała.

Czkawka: Może o 19 w tym samym miejscu co teraz - powiedział - no dobra kochani lecimy - dodałem, wszyscy jeźdźcy dosiedli swoich smoków. Po chwili każda z drużyn udała się w swoje wyznaczone kierunki.

-Perspektywa Astrid-

Niedługo będę musiała wracać zajęcia zaczynają się za jakoś godzinę jeśli dobrze obliczylam, ciężko jest ocenić w jakim położeniu jest słońce skoro jesteś przy jakimś stawie wśród drzew za 30 minut będę wracać, a teraz odpoczynek jeszcze przed dzisiejszym "wycisku". Położyłam się na miękkiej zielonej trawie, było tak przyjemnie że zasnelam. Nic dookoła mnie nie obchodziło mnie, kilka metrów odemnie wypoczywać moją smocza towarzyszka Ice. Teraz kompletnie straciłyśmy poczucie czasu.

-Tymczasem u Czkawki i Sisi-

-Perspektywa Czkawki-

Latalismy już dobre 2 godziny a jeśli ona znowu zaginęła?  Jeżeli znowu to sprawka Dagru, nie tylko nie Dagur. Może po prostu straciła poczucie czasu?  Kogo ja chcę oszukać już dawno wróciłaby gdyby jej nic nie było. Pozostało mi tylko szukać jej dalej i prosić Thora o łaskę dla niej. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Sisi.

Sisi: Czkawka!  czy ty mnie wogóle słuchasz?  - zapytała.

Czkawka: Tak przepraszam Sisi - powiedziałem - zamyśliłem się - dodałem.

Sisi: Co robimy nigdy jej nie ma? - zapytała.

Czkawka: Niewiem mam pustą głowę - powiedziałem - może odpoczniemy będzie nam się lepiej myśleć, przy okazji odpoczną też smoki - dodałem.

Sisi: Dobra, ale gdzie? - zapytała.

Czkawka: Chodzy tam jest cień i chyba staw jeśli się nie mylę - powiedziałem, wskazując na staw ukryty pośród drzew.

Sisi: Okej no to lądujemy - powiedziała.

Wylądowaliśmy kilkanaście metrów od jeziora, zaczęliśmy iść w jego stronę. Z każdym krokiem wydawało mi się że ktoś jest przy stawie, nie pomyliłem się jakoś postać leżała obok niego albo już nie żyła albo tylko spała.

Czkawka: Sisi spójrz ktoś tam jest - powiedziałem, wskazując na postać.

Razem z Sisi ukleknelismu obok jakiegoś kamienia, zaczęliśmy szarpać.

Sisi: Kto to może być? - zapytała.

Czkawka: Niewiem ale to zapewni nikt z naszej wioski - powiedziałem.

Sisi: Myślisz że to ktoś od Dagura? - zapytała.

Czkawka: Zaraz się przekonamy - powiedziałem, chciałem wstać i podejść do postaci ale Sisi pociągnęła mnie za rękę.

Sisi: Proszę nie idź - powiedziała - a jeżeli on jest niebezpieczny?  Może ci coś zrobić - dodała.

Czkawka: Spokojnie nic mi nie będzie mam piekło i Szczerbatka - powiedziałem - zresztą już nie z takim ludźmi się walczyło - dodałem - zostań tu za momecik wracam.

Sisi: Uważaj na siebie - powiedziała.

Nie odpowiedziałem, zacząłem iść e kierunku postaci. Gdy byłem już bardzo blisko, zauważyłem że ma ona założony kaptur. Musiałem go jakoś zdjąć, zauważyłem leżący niedaleko patyk dość długi i mocy.  Nie chciałem ryzykować więc powoli zdjolem postaci kaptur. Znalazła się nasza zguba, to była Astrid.

Czkawka: Sisi chodź tutaj - powiedziałem szeptem.

Sisi odrazy zaczęła iść w moim kierunku. Gdy dotarła była w takim samym szoku jak ja.

Sisi: Ona przez cały czas spała przy jeziorze ?!- zapytała.

Czkawka: Najwyraźniej - powiedziałem - to jak budzimy ją? - zapytałem.

Sisi: Dobra tylko nie gwałtownie - powiedziała.

Oczywiście musiałem jej nie posłuchać, Astrid chyba się przestraszył i tak o to właśnie z lewej strony przeniosłem się na prawą stronę, a wszystko zawdzięczam Astrid.

Astrid: Czkawa, Sisi ?! Co wy tu robicie?!  - zapytała.

Czkawka: Ja usilowalem cię obudzić - powiedziałem - jak niespokojnie umiem ale jaj widać nic to nie dało i tak oberwałem - dodałem z uśmiechem, rozmasowujac bolącą rękę.

Astrid: No sorry Ale tak już jestem - powiedziała również z uśmiechem.

Sisi: Mówilam żebyś obudził ją delikatnie - powiedziała - teraz masz za swoje - dodała z uśmiechem.

Astrid: Właśnie Czkawka na przyszłość słuchaj kobiet - powiedziala.

Czkawka: Tak jaj zwykle zawsze muszę być poszkodowany - powiedziałem sarkastycznie, udając się w stronę Mordki.

Astrid: Dlaczego mnie szukaliscie? - zapytała.

Czkawka: No wiesz nie zjawiłaś się na zajęciach, Sisi nic niewidziała zaczęliśmy się martwić - powiedziałem.

Sisi: Ja się obudziłam ciebie już nie było - powiedziała.

Astrid: Przeciesz zajęcia zaczynają się dopiero za jakieś 10 minut - powiedziała.

Czkawka: Serio Astrid? Za 10 minut - powiedziałem - zajęcia zaczęły i skończyła jakieś 2-3 godziny temu - dodałem.

Astrid: Upsss - powiedziała - straciłam poczucie czasu - dodała.

Czkawka: Nic się nie stało - powiedziałem - i tak zajęcia nieodbylby się nie było smarka, bliźniaków i Emmy - dodałem.

Astrid: Dobrze wiedzieć że to nie twoja wina ze zajęcia zostały wstrzymane bo się nie pojawilaś - powiedziała.

Sisi: No dobra wracamy do domu? - zapytała.

Czkawka: Skoro zguba się znalazła to możemy wracać - powiedziałem z uśmiechem.

Astrid: Haha bardzo śmieszne - powiedział.

Sisi: Oj chodzie już wy i to wasze poczucie humoru - powiedziała.

Wsiadlismy na smoki podczas naszej korespondencji wypoczeły. Po chwili byliśmy w drodze do domu.

-Perspektywa Astrid-

Dotarliśmy do Berk, byliśmy w centrum wioski. Znowu zaczęła się nasz rozmowa.

Czkawka: Mam dla ciebie druga niespodziankę - powiedział z uśmiechem.

Astrid: Serio? Jaką - zapytałam z ciekawością.

Czkawka: Za 4 dni organizujemy wyścigi smoków - powiedział - jeżeli będziesz miała ochotę możesz wziąść udział - dodał.

Astrid: Naprawdę - powiedziałam - w takim razie szykuj się na porażkę - dodałem z uśmiechem.

Czkawka: Jeszcze zobaczymy kochana - powiedział - a ty Sisi weźmiesz udział ? - zapytał.

Sisi: Nie raczej nie - powiedziała - nie lubię rywalizacji - dodała.

Czkawka: Czyli jednak jest między wami jedną różnicą - powiedział - Astrid kocha rywalizować od.kiedy pamiętam ciągle się i coś zakładała - dodał.

Astrid: Zauwarz że zawsze wygrywałam - powiedziałam.

Czkawka: Nie zawsze - powiedział.

Astrid: Raz się tylko zdarzyło mi przegrać - powiedziałam.

Sisi: Skoro chcesz wygrać z Nocna Furia musisz dużo trenować - powiedziała.

Astrid: Masz rację - powiedziałam - dlatego pomożesz mi w tym - dodałam.

Czkawka: Życzę powodzenia - powiedział, wsiadajac na Mordke.

Astrid: Nie będzie nam potrzebne - powiedziałem.

Czkawka: Ok jak chcesz przygotuj się na porażkę - powiedział, zakładając maskę.

Astrid: Jeszcze zobaczymy kto będzie góra - powiedziałem.

Czkawka razem z Szczerbatkiem wzbil się w powietrze, zapewne poleciał trenować postanowiłam zrobić to samo. Była dopiero 14 około 20 zaczynało się ściemniać, wszystko mogłam jeszcze dokonać.

Razem z Sisi, udaliśmy się na arenę. Gdy chciałam zacząć trening, Sisi wydawała mi się jakąś nieobecna. Postanowiła z nią porozmawiać.

Astrid: Sisi co się dzieje? - zapytałam.

Sisi: Co??? Nic się nie dzieje wszystko okej - powiedziała.

Astrid: Nie odszukasz mnie bardzo cię znam - powiedziałam - mów co się stało - dodałam.

Sisi: Niewiem co mam o tym myśleć ale chyba się zakochałam - powiedziała.

Astrid: Wiedziałam że coś się między tobą a Czkawka kroi - powiedziałam - moje przeczucie mnie nie zawiodło - dodałam.

Sisi: Skąd wiesz że chodzi mi o Czkawkę?  - zapytała.

Astrid: Widzę jak na siebie patrzycie wiem jak patrzy na niego zakochana dziewczyna - powiedziałam.

Sisi: A skąd wiesz jak patrzy? - zapytała.

Astrid: Yyyy... Nie było tematu o patrzeniu - powiedziałam, chciałam się jakoś wykręcić.

Sisi: Nawet nie próbuj zmieniać tematu - powiedziała - ci było między tobą a Czkawką? - zapytała.

Astrid: No dobra - powiedziałem - kiedyś byłam w nim zakochana i chyba z wzajemnością - dodałam - ale to było dawno temu, to jest nieważne teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi

Sisi: Napewno? - zapytała - jeśli jeszcze coś do niego czujesz to ja się wycofam - dodała.

Astrid: Nie, masz prawo byś szczęśliwa - powiedziałam - a ja i Czkawka to już przeszłość teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi - dodałam - to jak ci mogę pomóc?  - zapytałam z uśmiechem.

Sisi: Dobra mam pewien Ale to dość głupi pomysł - powiedziała.

Astrid: Kocham głupie pomysły - powiedziałam - jedziesz z tym koksem (niewiem czy oni znali takie wyrazy, ale dobra XD).

Sisi opowiedziała mi swój plan, wszystko mi wyjaśniła musieliśmy się spieszyć żeby jeszcze dzisiaj Sisi pogadała z Czkawka o swoich uczuciach…

Sorry że takie krótkie, ale postanowiłam że będę pisać krótsze nexty ale za to będę je dodawać jak najczęściej :3 Wszyscy mnie proszą żebym nie niszczyła Hiccstrid, moja odpowiedź brzmi : Oczywiście że go nie zniszczę za żadne SKARBY za bardzo je kocham <33 !!!!! No mam nadzieje że uspokoiłam was trochę XD Hiccstrid będzie lecz później, muszę trochę między nimi namieszać bo co to za miłość bez przeszkut ? Zobaczycie że wszystko potoczy się zupełnie inaczej niż myślicie :33 To tyle miłego czytania, a co do nexta to jeśli dam radę jeszcze może dzisiaj, jutro, w niedzielę lub we wtorek :***

No więc musiałyśmy się śpieszyć i to bardzo zanim zapadnie zmrok. Musiałyśmy odpuścić dzisiejszy trening, gdy do gry wchodzą uczucia nic innego się nie liczy. Po przełożeniu treningu na jutro udałam się do na Ice do domu Czkawki. Sisi za to udała się na plażę Thora, chciała wyznać właśnie tam uczucie do Czkawki, powiedziała że to miejsce jest dla niej szczególnie ważne, niewiem co chciała mi przez to powiedzieć. Zastanawiałam się nad tym całą drogę do Czkawki, gdy dotarłam na miejsce postanowiłam że później jeszcze nad tym pogłówkuję. Wylądowałam przed domem Czkawki od razu zapukałam do drzwi. Po chwili usłyszałam kroki otworzyła mi Valka.

Valka: Astrid czym zawdzięczam twoją wizytę ? – zapytała.

Astrid: Dzień dobry ja do Czkawki – powiedziałam – jest w domu ? – dodałam po chwili.

Valka: Tak jest, może wejdziesz ? – zaproponowała mi.

Astrid: Nie, nie dziękuje – powiedziałam – muszę iść tam… tam… nie ważne – powiedziałam z zakłopotaniem kompletnie nie wiedziałam co jej mogę powiedzieć – może zawołać pani syna – dodałam.

Valka: Jasne, Czkawka Astrid do ciebie przyszła ! – krzyknęła.

Astrid: Dziękuje – powiedziałam.

Po chwili zobaczyłam Czkawkę schodzącego ze schodów, od razu do nas podszedł.

Czkawka: Już jestem możesz iść mamo – powiedział.

Valka: Okej zostawię was samych – powiedziała, oddalając się od nas.

Czkawka: O co chodzi ? – zapytał.

Astrid: Czy zawsze jak przychodzę do ciebie to muszę mieć jakoś sprawę ? – zapytałam.

Czkawka tylko popatrzyła na mnie wzrokiem mówiącym :” Tak zawszę „.

Astrid: No dobra niech ci będzie – powiedziałam – mam pewien problem , chodzi o to że… - nie skończyłam, ponieważ przypomniałam sobie że Sisi prosiła mnie abym ściągnęła go tam potajemnie, musiałam szybko coś wymyślić – chodzi o to że przy ćwiczeniach do wyścigu zgubiłam swój szczęśliwy… talizman ? aaa tak talizman, już sobie przypomniałam – dodałam, o matko gorszego nie mogłam wymyślić, no to się wkopałam.

Czkawka: A gdzie go zgubiłaś ? – zapytał.

Astrid: Na plaży Thora – powiedziałam, dziwne coś za łatwo poszło – to jak pomożesz mi go szukać ? – dodałam.

Czkawka: Jasne będziesz go potrzebować – powiedział – ze mną nie masz szans na wyścigu – dodała, kierując się w Stern śpiącego nieopodal Szczerbatka.

Astrid: Nie bądź taki hop do przodu – powiedziałam – jeszcze zobaczysz to ja wygram ten wyścig – dodałam wsiadając na Ice.

Czkawka: Pożyjemy, zobaczymy – powiedział, zakładając maskę.

Wzbiliśmy się w powietrze, nie rozmawialiśmy przez całą drogę. Szybko dotarliśmy na miejsce wkońcu Szczerbatek to Nocna Furia a Ice nawet nadarza za nim. Zauwałyłam Sisi skoro ja ją już widziałam to zapewne Czkawka też. Wylądowaliśmy niedaleko jej, Czkawka zaczął mówić.

Czkawka: No dobra co się tu dzieje ? – zapytał.

Astrid: No mówiłam ci – powiedziała – zgubiłam talizman – dodałam.

Czkawka: Astrid nie okłamiesz mnie – powiedział – bardzo dobrze wiem że nie nosiłaś ani nie nosisz żadnego talizmanu, ty w ogóle nie lubisz wisiorków – dodał.

Astrid: Szlak by to wziął – powiedziałam.

Czkawka: To jak będzie powiecie mi co tu się dzieje – powiedział, schodząc z Mordki.

Sisi: To ja kazałam Astrid cię tu sprowadzić – powiedziała – musimy porozmawiać cztery oczy – dodała.

Czkawka: Nie możemy zrobić tego jutro ? – zapytał.

Sisi: Nie to zbyt poważna sprawa- powiedziała.

Astrid: Dobra to ja się ulotnie – powiedziałam, po czym odeszłam na bok razem z Ice.

-Perspektywa Czkawki-

O co w tym wszystkim chodzi ?! Najpierw Astrid teraz Sisi, coś zrobiłem to jakaś zemsta ? Mam się bać ? Niewiem i chce się dowiedzieć jak najszybciej co tu jest grane.

Proszę o to wyczekiwany next :3 Sorry za błędy ale pisałam na telefonie i sorki że taki krótki ale muszę się uczyć do sprawdzianów :( Mam nadzieje że będzie się podobał :) Miłego czytania :***

Czkawka: No dobra Sisi mów chciałaś ze mną porozmawiać prawda? - zapytałem.

Sisi: Tak no więc... To trudne, ale... Yhh nie wiem od czego zacząć - powiedział, wyglądała na nieźle rozbitą.

Czkawka: Spokoje weź głęboki oddech poczujesz się lepiej - powiedziałem, wciągnęła nosem sporo ilość powietrza - a teraz na spokojnie powiedz co się stało - dodałem.

Sisi: No okej - powiedziała - niewiem czy to jest to o czym myślę ale... Chyba... Się zakochałam... W tobie, wiem że to dziwne ale czuje coś dziwnego w sercu gdy jestem blisko ciebie, wiem że to głupie ale wogóle nie mogę przestać o tobie myśleć, ciągle coś pcha mnie do ciebie - dodała - jeżeli nie czujesz tego samego to spróbuję zapomnieć, wyrzucić ciebie z mojego serca, tak zapewne będzie lepiej.

Czkawka: Na serio? Zakochałaś się wemnie - powiedziałem - to dziwne bo chyba ja też czuje coś do ciebie, coś czym nie da się obdarować przyjaciółkę tylko osobę którą kochasz to tak zwana miłość - dodałem, uśmiechnęła się do mnie szczerze zaczęliśmy się do siebie zbliżać.

-Perspektywa Astrid-

Co oni tak tam długo robią? Nie wytrzymam jak nie sprawdzę akurat niedaleko wyrastał krzak dość duży na tyle że mogłam się za nim ukryć, teraz byłam jak szpieg. Chyba Sisi i Czkawka powiedzieli sobie co mieli powiedzieć, bo zaraz będą się całować! Myślałam że gdy to zrobią będę się cieszyć podskakiwać z radości, ale z jednej strony jest mi wesoło że moją przyjaciółką wkońcu znalazła tego jedynego Ale z drugiej chcę mi się płakać, dlaczego?  Niewiem przeciesz Czkawka to tylko przyjaciel?  Dlaczego jest mi tak źle, czuje się jakby Sisi całował mojego chłopaka, jak by coś przekroiło mi serce na dwie połowy nie mogę na to patrzeć. Chyba już skończyli, tak Okej teraz tam wyjdziesz i udasz że nic ci się nie stało że się cieszysz, no dalej dasz radę.

Astrid: No wiedziałam że kiedyś ten dzień musi nadejść - powiedziałam wychodząc z ukrycia.

Czkawka: O co ci chodzi? - zapytał z uśmiechem.

Astrid: No ten feralny dzień w którym pocałujesz swoją dziewczynę - powiedziałam.

Czkawka: Haha wiesz tobie to chyba nigdy się tę teksty nie skończą - powiedział.

Astrid: No widzisz jestem niezniszczalna - powiedziałam.

Czkawka: Może w tekstach nie - powiedział - ale w wyścigu polegniesz - dodał.

Astrid: Taaa jeszcze zobaczymy - powiedziałam, wsiadajac na Ice - dobrze zostawię was samych gołąbeczki - dodałam.

Czkawka: Astrid mam prośbę możesz nie mówić mojemu ojcu że ja i Sisi... - powiedział.

Astrid: Że jesteście razem? - zapytałam

Czkawka: Dokładnie zaraz zrobi święto na cało wioskę - powiedział.

Astrid: No jasne - powiedziałam - nie mam czas na imprezy muszę trenować żeby cię roznieść na wyścigu - dodałam.

Czkawka: Wybij to sobie z głowy kochana - powiedział.

Astrid: Za 4 dni się przekonamy - powiedziałam - dobra lecę do zobaczenia paaa - dodałam po czym wzbiłam się w przestrzeń.

-Perspektywa Sisi-

Sisi: Masz świetną przyjaciółkę i jeźdźca - powiedziałam.

Czkawka: Tak, tylko nie zapomnij że to też twoją przyjaciółka - powiedział.

Sisi: Wiem ciągle mnie zadziwia - powiedziałam - jest jak ten niezniszczalny mur nic jej nie ruszy nawet najcięższy cios prosto w serce - dodałam.

Czkawka: Uwierz mi nie tylko ciebie - powiedział - to co teraz? Idziemy gdzieś? - zaproponował.

Sisi: Tak może na krótki spacer? Zaraz zapadnie zmrok - powiedziała.

Czkawka: Okej musisz mi opowiedzieć jak poznałyście się z Astrid - powiedział.

Sisi: No dobra więc wszystko zaczęło się od trafienie Astrid na wyspę... - zaczęłam opowiadać Czkawce naprawdę długo historię naszego Poznania się.

-Tymczasem u Astrid-

-Perspektywa Astrid-

Razem z Ice dotarliśmy na miejsce, nie miałam już siły na nic czułam się trochę rozbita dlaczego się tak czuje? Przeciesz Czkawka to tylko przyjaciel, nawet niewiem dlaczego Ale chcę mi się okropnie płakać. Nic z tego nie rozumiem. No nic powoli dojdę dlaczego tak źle mi z tym. Zaprowadziłam Ice do "stajni", dałam jej jeść, po czym udałam się do domu.

Gdy weszłam do środka obrazu udałam się do swojego pokoju po koc, wyjęłam jeden z szafy po czym zeszłam spowrotem na dół. Ułożyłam się wygodnie na kanapie przykryłam kocem, czekałam na Sisi, ale byłam wykończona nawet nie zauważyłam jak zasnełam.

--3 godziny później--

Obudziły mnie skrzypiące drzwi, ktoś wchodzi do domu, na początku myślałam że to Suzi ale przypomniałam sobie że razem z Phlegmą ( niewiem czy dobrze napisałam XD no dobra lecimy dalej) miała polecieć na Rubinową Wyspę po jakieś zioła mówiła że raczej dopiero jutro wróci, więc to mogła być tylko i wyłącznie jedną osobą Sisi.

Astrid: Gdzie byłaś tak długo? Już prawie po 22 - zapytałam.

Sisi: Wiem przepraszam ale z Czkawka jakoś tak miło się spędza czas - powiedziała.

Astrid: No dobra rozumiem że jesteście parą - powiedziałam - ale mogła byś wracać do domu wcześniej, niektórzy chcą może następnego dnia wcześnie wstać! - powiedziałem zdenerwowana.

Sisi: Okej przepraszam jakbym wiedziała że aż tak się zdenerwujesz wróciłabym wcześnie - powiedziała.

Astrid: Nie, nie przepraszam nie powinnam tak na ciebie naskakiwać - powiedziałam - źle spałam, niewiem co we mnie wystąpiło przepraszam - dodałam.

Sisi: To może na przyszłość zastanów się co powiesz - powiedziała, obrażona - idę spać do jutra pa - dodała obojętnie, po czym udała się na górę.

Sisi ma rację co się ze mną dzieje o matko co to jakiś zły czar? Dlaczego się tak zachowuje ? Na początku bardzo chciałam żeby Sisi i Czkawka zostali parą jak się właśnie tak stało to mam jakieś dziwne huśtawki nastrojów, chyba dla wszystkich będzie dobrze jak pójdę wkońcu spać.

Jak pomyślałam tak właśnie zrobiłam. Po około 30 minutach zasnełam, co dziwne całkiem spokojnie, gdy Sisi wróciła do domu jakoś się uspokoiłam. Dziwne jest to wszystko.

-Perspektywa Sisi-

No wszystko układa się według mojego planu etap pierwszy wykonany, Jestem z Czkawka, a Astrid jest o nas zazdrosna wszystko idzie jako po maśle. Zostało jeszcze tylko dwa etapy z zazdrością Astrid dokonam je bez problemu, chyba wiem dlaczego ona taka jest, Czkawka nawet nieźle całuje. A znając go zrobi wszystko dla swojej dziewczyny, już nikt mi nie przeszkodzi w dokonaniu mojego planu. Ojj strzeż się Astrid dobrze ci radzę. Jak ja kocham niszczyć innym życie, teraz czuje że żyje. No w takim razie mogę spokojnie spać.

Jeszcze jakieś 20 minut myślałam nad swoim planem, po czym zasnełam. Księżyc świeciło swoim niebieskim blaskiem, kolejny dzień zapowiadał się świetnie, przynajmniej dla mnie...

Rozdział 13. Wyścig, Zabijesz mnie, Cała prawda.

Niestety nikt nie odgat zagadki. Przepraszam za to co wydarzy się w tym rozdziale nie będzie to żadna tragedia ale dla fanów Hiccstrid może się to nie spodobać sama jestem ich wilką fanką, wieć z trudem mi się pisało ten next ale mam poprostu taką wizję. Teraz mogę was zagwarantować że będzie lepiej, tylko że nie do końca opko, bo dla mnie historia bez przeszkud, wpadek i kłótni to nie historia. Mam nadzieje że przynjmnej po części spodoba wam się next. Kolejna część prawdopodobnie jutro lub w któryś dzień weekendu. Papa :*** A i przepraszam za błędy ortograficzne, pisałam go na telefonie w pośpiechu.

--4 dni przed wyścigiem--

Przez te 4 dni niewiem dlaczego Ale spałam tylko i wyłącznie na kanapie e salonie. Przez te 4 dni nie odzywałam się  praktycznie do nikogo, po każdym treningu byłam wypompowana z energii. W przed dzień wyścigu naprawdę dałam do pieca, miałam już dzisiaj spać w swoim łóżku ale znowu zasnelam na niewygodnej kanapie.

--Dzień Wyścigu--

Obudziłam się nad samym rankiem, słońce leniwie wyłaniało się zza horyzontu. Byłam w połowie obolała Już nigdy nie będę spała na tej zakichanej kanapie, prawie wszystko mnie bolało ale chyba najbardziej kark. Usiadłam z bólem na krawędzi kanapy, prawą ręką zaczęłam masować lekko obolały kark. Od niechcenia udałam się na górę do łazienki trochę się ogarnąć. Po kilkunastu minutach wyszłam z łazienki, trochę lepiej już się czułam ale nadal mnie wszystko bolało. Dzisiaj wyjątkowo zczepiłam włosy w wysoki kucyk, byłam gotowa do wyścigu do pokazania innym kto tu tak naprawdę rządzi. Obrazu po wyjściu z domu udałam się do SA musiał jeszcze trochę poćwiczyć, ale nie spodziewałam się że kogoś tam zostanę...

Gdy wyleciała do Akademii zauważyłam Czkawkę coś robił przy siodle Szczerbatka, wylądowałam obok niego.

Astrid: Ostanie poprawki przed porażką - powiedziałam, schodząc z Ice.

Czkawka: Tak chciałabyś wygrać - powiedział - nie ma mowy kochana już prędzej stracę drugą nogę - dodał.

Astrid: Wiesz wystarczy że dasz mi topór, a wtedy to załatwie - powiedziałam.

Czkawka: Dlaczego ty zawsze masz takie cięte riposty? - zapytał.

Astrid: Lubię dogryzać innym - powiedziałam - tylko że myśl sobie że jestem jakąś wredna wiedźma - dodałam.

Czkawka: Wiesz niewiem jak ty to robisz - powiedział.

Astrid: Ale co? - zapytałam z zdziwieniem.

Czkawka: Jesteś tak poukładane - powiedział - ty zawsze wiedziałeś kim chcesz być zawsze wiedziała jak sobie poradzić a teraz tak na poważnie podziwiam cię - dodał - powodzenie w wyścigu - podał mi rękę.

Nic nie powiedziałem podałam mu rękę, przyciągnął mnie do siebie, przytuliliśmy się, nie dałam rady nic innego wymusić z siebie jak jedno słowo dziękuję.

Po minucie odsuneliśmy się od siebie, rzucił na mnie swoje spojrzenie i uśmiechnoł się, po czym zawołał Szczerbatka i wyszedł z Akademii.

Astrid: Chciałabym być tak poukładane jak ty to powiedziałeś - powiedziałam do siebie, spuszczajac głowę w dół, do oczu zaczęły napływać mi łzy. Szybko je wytarłam, wsiadłam na Ice po czym udałam się do kuźni Pyskacza.

Gdy dotarłam na miejsce, zobaczyłam kowala właśnie wyrabiajańcego miecz. Podeszłam do niego.

Astrid: Część Pyskacz - powiedziałam - mam kilka pytań dotyczących wyścigu - dodałam.

Pyskacz: Części Astrid - powiedział - a jakie to pytania? - zapytał.

Astrid: No więc kiedy się zaczyna? Kto bierze udział? I czy długo będzie trwał? Ile okrążeń będzie ? - zapytałam.

Pyskacz: Zaczyna się o 18, ty Czkawka, bliźniaki, Saczysmark i Śledzik, niewiem to zależy tylko i wyłącznie od was ile będzie trwał i będzie jakieś 7-10 okrążeń - powiedział.

Astrid: A dzięki za pomoc - powiedziałam - muszę lecieć, idę się przygotować - dodałam - do zobaczenia na torze.

Pyskacz: Zawsze do usług - powiedział - do zobaczenia - dodał po czym wrócił do swojej pracy, ja za to poleciała dokonać ostatnich poprawek przy siodle Ice.

--8 godzin później --

Siedziałam właśnie przed lustrem w swoim pokoju, właśnie napisałam twarz na niebiesko-pomarańczowo na kolory do wyścigu. Ice odpoczywają przed wyścigiem, Pyskacz już jakoś godzinne temu pomalować smoki które biorą udział w wyścigach. Dokonywałam ostatnich poprawek gdy do pokoju weszła Sisi.

Sisi: Hej, Astrid - powiedziała - przyszłam ci powiedzieć że wyścig rozpoczyna się za 10 minut - dodała - to tyle, to ja może już pójdę.

Astrid: Sisi poczekaj - powiedziałam, wstając z krzesła - chciałam cię przeprosić za to wczorajsze, niewiem co we mnie wystąpiło, przepraszam - dodałam.

Sisi: Ja też chcę cię przeprosić - powiedziała - nie powinnam tak się do ciebie odzywać, miałaś prawo być wkurzona to twój dom i ty ustalasz zasady - dodała.

Astrid: Zgoda? - zapytałam.

Sisi: No jasne - powiedziała z uśmiechem. Oczywiście nie obejdzie się bez miśka ;3. Gdy oderwałyśmy się od siebie, Sisi zaczęła mówić

Sisi: To ja będę lecieć - powiedział - widzimy się na wyścigu połamania nóg, paaa - dodała.

Astrid: Okej paaa - powiedziałam, Sisi wyszła z mojego pokoju.

No to teraz Astrid wszystko zależy od ciebie.

--10 minut później--

Byłam już z resztą jeźdźców na starcie. Właśnie wódz zaczął swoje przemówienie.

Stoick: Witam wszystkich zebranych na smoczych wyścigach - powiedział, po czym przez tłum przeszła fala oklasków oraz dopingujacych słów - to już 5 taki wyścig, tylko tym razem nasz skład zawodników trochę się zmienił, a mianowicie dołączyła do nas Astrid - dodał - co tu dużo mówić, Pyskacz przedstawi wam zasady i uczestników wyścigu.

Pyskacz: Zasady są proste zbieranie jak najwięcej owiec tylko można, przypominam białe są za 1 punkt, a czara nasza wyjątkowa owieczka aż za 10 punktów - powiedział - w skład zawodników wchodzi:

Astrid z swoim śmietnikiem Ice startuje w kolorach niebiesko-pomarańczowych.

Bliźniaki z swoim zębirogiem Jotem i Wymen w barwach czarno-żółto-niebieskich.

Saczysmark z swoim ponocnikiem Hakokłem w kolorach żółty-czerwony.

Śledzik z swoim gronklem Sztukamies w barwach pomarańczowo-zielonym oraz nasz lider wyścigów Czkawka z swoją furią Szczerbatkiem w barwie czerwonej. Dobrze jeźdźcy, wikingowie czas na wyścig. Gotowi do startu? - zapytał.

Wszyscy pokiwali głową na znak "Tak".

Pyskacz: Dobrze 3,2,1 start!!! - krzyknął.

Ja i Czkawka wystartowliśmy w równym tempie, za nami lecieli Smarka, Śledzik a na koniec bliźniaki. Czkawka oczywiście musiał mnie wyprzedzić, ciągle sprzątał mi z przed nosa jedną owce. Po 4 okrążeniach wkońcu udało zdobyć mi się jedną owce. Przy dziewiątym okrążeniu punktacja wyglądała tak Czkawka 4, Ja 3, Bliźniaki 2, natomiast Smark i Śledzik zero. Okrążenie 10 usłyszeliśmy róg, ostatnie okrążenie i co najważniejsze czara owca.

Astrid: Dawaj mała ostatnie okrążenie - powiedziałam - czara owca możemy jeszcze wygrać - dodałam.

Czkawka: Lecimy Mordko, czara owca czeka - powiedział.

Zblizaliśmy się do punktu wypuszczenia owcy w górę, zauważyłam Czkawke, leciał przedemna. Czarna owca już leciała, kto ja złapał ? oczywiście że ja, powiedziałam że to ja będę góra. Lecz już niedaleko koszy, wpadłam na pewien pomysł, był trochę szalony i ryzykowny, no ale raz się żyje. Gdy odleciałam do koszy zamiast do swojego kosza, czara owca wylądowała w koszu Czkawki, wszyscy byli zaskoczeni moim zachowaniem, po części o to mi właśnie chodziło. Już wam tłumacze dlaczego tak zrobiła skoro zależało mi na wygranej. Obrazu po tym wylądowałam obok wodza, zeskoczylam z Ice i zaczęłam przemowę.

Astrid: Mogę prosić i chwilę ciszy - powiedziałam, tłum jak na znak umilkł - dziękuję, chciałam ogłosić ważną rzecz - w tym momencie mój wzrok powędrował na Czkawkę który razem z jeźdźcami wylądował niedaleko mnie - przepraszam Czkawka, no więc chodzi o to że nasz przyszły wódz znalazł swoją drugą połowę - dodałam, Stoick gdy tylko to usłyszał zerwał się ne równe nogi - to druga połowa i szczęściarą jest niedawno przybyła na wyspę dziewczyną, powiem wprost Czkawka i Sisi zostali parą - przez chwile była cisza jak makiem zasiał, lecz po chwili rozległy się gromkie brawa i okrzyki na cześć naszej pary.

Obok mnie stanoł Stoick, teraz on zaczą przemowę.

Stoick: Dobrze pierwsza sprawa dzisiejszy wyścig wygrywa duma Berk mój syn Czkawka - powiedział - a druga z okazji szczęścia mojego syna dzisiaj o 20 w twierdzy odbędzie sie przyjęcie - dodał - możecie udać się do swoich domów.

Zeszłam z miejsca wodza do swoich przyjaciół, usłyszałam kawałek ich rozmowy.

Smark: No Czkawuś wkońcu znalazłeś dziewczynę - powiedział - więc skoro ty masz dziewczynę to Astrid zostanie sama - dodał.

Czkawka: O czym ty wogóle mówisz?! - zapytał - przeciesz ja i Astrid nigdy nie byliśmy parą - dodał.

Smark: Ja tam twierdzę inaczej ale dobra każdy ma swoje zdanie - powiedział - ja spadam - dodał.

Bliźniaki: My też - powiedzieli razem.

Śledzik: To ja też będę leciał.

Wszyscy momentalnie się ulotnili, zostaliśmy tylko we dwoje, chyba Czkawka był trochę wkurzony już po mnie...

Astrid: Gniewasz się na mnie? - zapytałam.

Czkawka: Obiecałaś że nikomu nie powiesz, a tu proszę nagle cala wioska się o nas dowiaduje - powiedział.

Astrid: Chciałam tylko zrobić wam przysługę - powiedziałam.

Czkawka: A na przykład nie pomyślałaś, że narazie chcieliśmy to ukryć - powiedział.

Astrid: Dlaczego miłość to piękne uczucie nie powinno się jeh ukrywać - powiedziałam.

Czkawka: Niczego nie rozumiesz to skomplikowane - powiedział.

Astrid: Jak to bycie razem może być skomplikowane?! - zapytałam, byłam już trochę wpieniona.

Czkawka: Niewiem zresztą czy ja cię prosiłem o pomoc! - powiedział zdenerwowany.

Astrid: Rozumiem - powiedziałam - skoro tak mi się odpłaca za pomoc, nawet nie próbuj prosić mnie o pomoc, nienawidzę cię! - wykrzyczałam.

Czkawka: Astrid poczekaj - powiedział, chwycił mnie za nadgarstek.

Ja tylko odwróciła się  w jedno stronę popatrzyła mu w oczy, słone łzy zaczęły napływać mi do oczu. Po chwili pościł mnie. Jak on mógł myślałam że inaczej na to zareaguje, myślałam że go bardzo dobrze znam jednak myliłam się. Wsiadłam na Ice i odleciałam w kierunku swojego domu.

-Perspektywa Czkawki-

No i co ? Zadowolony jesteś z siebie, zamiast jej podziękować jeszcze na nią nakazujesz, dlaczego zawsze muszę ranić osoby na których mi zależy? Chyba coś ze mną jest nie tak, ona chciał tylko ci pomóc. Muszę to odkręcić jak najszybciej. Wsiadłem na Szczerbatka i udałam się do... Miałem już plan jak mogę to odkręcić...

Proszę oto next :33 sorry że krótki ale wiecie początek weekendu prawie nic się nie chce XD Sorki za błędy ortograficzne pisałam to naprawdę szybko XD Dalsza część zapewne jutro albo w niedziele, a może jeszcze dzisiaj, no nwm jak będę miała czas i ochotę to napiszę, jak nie no to sorki ale dopiero jutro lub w niedzielę :) To tyle miłego weekendu paaaa :***

Udałem się czym prędzej do Sisi, miałem nadzieję że pomoże mi przeprosić Astrid. Naszczęście nie odeszła daleko od miejsca wyścigu. Wylądowałam niedaleko jej, obrazu do niej podbiegłem.

Czkawka: Sisi musisz mi pomóc - powiedziałem.

Sisi: Co zrobiłeś Astrid? - zapytała.

Czkawka: A skąd wiesz że chodzi mi o As? - zapytałem.

Sisi: Widziałem ją jak leciała na Ice do domu chyba płakała ale nie jestem pewna - powiedziała.

Czkawka: No właśnie o to chodzi powiedziałem trochę za dużo, i teraz prośba do ciebie - powiedziałem - proszę przekonaj ją żeby przyszła na przyjęcie do twierdzy o 20 - dodałem.

Sisi: Spróbuję, ale nic nie obiecuje - powiedziała.

Czkawka: Wielkie dzięki, to ja będę już leciał muszę zrobić kilka innych rzeczy pa - powiedziałem, wsiadłem na Szczerbka i udaliśmy się w stronę twierdzy.

-Perspektywa Sisi-

Muszę iść do Astrid, chociaż mi się nie chce i to bardzo, dobrze że się pokłócili tylko szkoda że nie na dłużej, wsumie nie muszę iść do niej... ale lepiej pójdę nie chce wzbudzać podejrzeń no bo wkońcu jesteśmy "najlepszymi przyjaciółkami" no dobra idę do niej.

-Perspektywa Astrid-

Jak on mógł mi coś takiego powiedzieć ?! Myślałam że znam go bardzo dobrze, no jak widać lata zrobiły swoje. Czuje tak jakby to nie był on, jakby to był jego spoboftur oczywiście ten zły. Nie chce go już nigdy widzieć na oczy, skoro tak się odwdzięcza to ja pasuje, nie mam zamiaru wyprówać sobie dla niego żył, nie będę płatać mam już dość, czasmi żałuje że wróciłam na Berk...

Siedziałam w swoim pokoju, wyglądałam przez okno, Berk o tej porze roku jest szczególnie wyjątkowe, żeby życie było takie łatwe i kolorowe. Po kilku minutach usłyszałam że ktoś zbliża się do mojego pokoju po chwili drzwi otworzyły się, za nimi stała Sisi.

Sisi: Wiem co się stało, strasznie mi przykro - powiedziała.

Astrid: To nie twoja wina - powiedziałam - najwyraźniej zdaniem Czkawki zasłurzyłam sobie na to - dodałam.

Sisi: Co ty wogóle wygadujesz ? - zapytała - to jego wina, nie powinien się tak do ciebie odzywać - dodała.

Astrid: Dziękuje przynajmniej ty mnie rozumiesz - przytuliłyśmy się do siebie.

Sisi: No dobra jest pewna prośba - powiedziała.

Astrid: Jaka ?

Sisi: Wiem że napewno nie chcesz widzieć Czkawki na oczy, ale przyjdz na dzisiejsze przyjęcie do twierdzy - powiedziała.

Astrid: Nie ma mowy - powiedziałam - nie rusze się z domu za żadne skarby - dodałam.

Sisi: Proszę cię As (będę pisała w skrócie), zrób to dla mnie proszę - powiedziała.

Astrid: No dobra - powiedziałam, nie potrafię odmawiać innym - ale robie to tylko i wyłącznie dla ciebie - dodałam.

Sisi: Okej to co wychodzimy czy jeszcze nie ? - zapytała.

Astrid: Może jeszcze nie, ogarnę się trochę - powiedziałam - muszę przynajmniej trochę przyzwoicie wyglądać - dodałam.

Sisi: Dobra to ja też pójdę się ogarnoć - powiedziała - to za godzine na dole ? - zapytała.

Astrid: Tak raczej zdąże - powiedziałm.

Sisi wyszła z mojego pokoju, ja jeszcze chwilę podziwiałam widoki po czym udałam się do łazienki, musiałam wziąść bardzo długą kąmpiel...

Proszę oto obiecany next :3 Dalsza część może jutro ale nic nie obiecuje :) Miłego czytania i sobotniego wieczorku ;) papatki :****

Po jakiś 30 minutach byłam już po relaksujące kompieli, skoro miało to być przyjęcie z cało wioska i wodzem musiałam jakoś wyglądać więc zamiast związać włosy w warkocz, rozpuściłam je. Zamiast opaski na głowę zrobiłam sobie wianek z białych kwiatów zioła Riki ( szybka nazwa XD wiem głupkowata, jak coś są to kwiaty podobne do dzisiejszych róż tylko że białe i trochę złotawe na końcówkach płatek), nawet ładnie wyglądały na moich blond włosach. Założyłam kozaki na małym koturnie i biało-czarno sukienkę. Po godzinie zeszłam na dół, tam czekała już na mnie Sisi.

Sisi: Łał Astrid ślicznie wyglądasz - powiedziała.

Astrid: Dziękuję ty też - powiedziałam. Sisi była ubrana w podobną sukienkę co moja tylko że ona miała ramiączka, włosy miała upiete w koka.

Sukienka Astrid

Sukienka Astrid, wiem nie wyszła mi XD

Sisi: To co wychodzimy ? Jesteśmy już trochę spóźnione - powiedziała.

Astrid: Tak już idziemy.

Droga do twierdzy minęła spokojnie nic specjalnego się nie wydarzyło. Byłyśmy już przy samych drzwiach, gdy je otworzyłyśmy naszym oczom ukazała się naprawdę wielka impreza. Prawie wszyscy tańczyli do muzyki granej przez Pyskacza i paru innych mieszkańców Berk. Razem z Sisi podeszłyśmy do reszty jeźdźców, rozmawiali o jakimś wyzwaniu.

Smark: Mogę się założyć ze tego nie zrobić Śledziu - powiedział śmiejąc się.

Astrid: O czym gadacie? - zapytałam z ciekawością.

Smark: Założyłem się z Śledzikiem, że zamiast picia naleje wodzu jadalną czarna farbę (niewiem czy oni w tamtych czasach wiedzieli co to farba jadalna, no ale nic w moim opku wszystko jest możliwe XD) - powiedział - ale najwyraźniej pęka - dodał.

Astrid: Wiecie, że ta farba trzyma się parę dni na zębach? - zapytałam.

Smark: No właśnie o to chodzi - powiedział śmiejąc się.

Czkawka:  Jeśli nie chcecie sprzątać Akademii przez cały miesiąc lepiej tego nie róbcie - powiedział, podchodząc do nas. Łałł Astrid to ona?  Ślicznie wygląda *.* nie wiedziałem że jest taka piękna, w sumie zawsze była śliczna ale dzisiaj jest przepiękna, nie mogę uwierzyć że to ta sama dziewczyna, z którą przyjaźniłem się tyle lat a nawet nie zauważyłem jej urody ( jak coś to myśli Czkawki)

Astrid: To ja będę lecieć - powiedziałam, po czym odwróciła się do nich plecami i zaczęłam iść w kierunku przeciwnym.

Czkawka: Astrid poczekaj - zawołał.

Podbieg do mnie, byliśmy już trochę dalej od grupy jeźdźców. Złapał mnie za rękę.

Astrid: Puść mnie - powiedziałam nerwowo, uwalniając się z uścisku Czkawki.

Czkawka: Astrid chciałem cię przeprosić - powiedziała.

Astrid: Nie uważasz że trochę za późno - powiedziałam, zaczęłam iść. On szedł przedemna (wiecie szedł do tyłu, twarzą do Astrid).

Czkawka: Wiem zachowałem się jak ostatni palant - powiedział - naprawdę nie chciałem tego powiedzieć to z nerwów - dodał.

Astrid: Ale powiedziałeś - stanęła.

Czkawka: Wiem, nie wiedziałem, że aż tak to ciebie zaboli, przepraszam - powiedział - chciałaś mi tylko pomóc a ja tylko na ciebie naskoczyłem, przepraszam wybaczysz mi - dodał.

Yhhhh, dlaczego ja na niego nie potrafię się długo gniewać?!!  Może, dlatego że jest moim przyjaciele, nigdy nie pokłóciłam się z nim tak na poważnie, niewiem dlaczego Ale czuje się tak jakby był dla mnie bardzo blisko osobą. Dlaczego taka jestem ze nie mogę być obrażona na innych.

Astrid: No dobra, wybaczam ci - powiedziałam.

Czkawka: Serio, nawet nie wiesz jak się cieszę - powiedział po czym mnie przytulił :3, gdy oderwaliśmy się od siebie zaczął mówić - a i jeszcze jedno pięknie wyglądasz - dodał z uśmiechem.

Astrid: Dziękuję - powiedziałem - idziemy do reszty ? - zaproponowałam.

Czkawka: Tak chodź - powiedział.

Dołączyliśmy do reszty naszej drużyny, dużo gadalismy przy czym było naprawdę dużoooo śmiechu, impreza była przednia już dawno tak dobrze się nie bawiłam. Jakoś o 23 postanowiłam wrócić do domu, Sisi wróciła już do domu o 21 ma strasznie słabo głowę. Byliśmy w centrum Berk, Czkawka zaczął mówić.

Czkawka: No to tutaj nasze drogi się rozchodzą - powiedział.

Astrid: Napewno dasz radę dojścia do domu? - zapytałam.

Czkawka: A czego niby nie ? - zapytał, udawał urażonego.

Astrid: Strasznie się rozmywasz - powiedziałam z uśmiechem ( jak coś to oni są już pełnoletni więc mogą pić alkohol)

Czkawka: Że co ja jestem trzeźwy - powiedział - to ty się rozmywasz - dodał również z uśmiechem.

Astrid: Mogę się założyć, że padłbyś na twarz - powiedziałam.

Czkawka: Spokojnie zdałbym test na trzeźwości - powiedział. ( Ten fragment zaczerpnęłam z filmu pt. Pitch Perfect, jak coś :3)

Astrid: Będę już lecieć - powiedziałam.

Czkawka: No ja też - powiedział - to do jutro - dodał.

Astrid: Poczekaj - przytuliłam się do niego, lubię to bardzo on chyba też :) - Dziękuję za super imprezę - dodałam.

Czkawka: Nie ma za co - powiedział.

Odsuneliśmy się od siebie, ale nie do końca, moje ręce byli nadal na jego ramionach a jego ręce na mojej tali, nasze tułowia były nadal ze sobą "sklejone". Miałam ochotę go pocałować, zaczęliśmy zbliżać się do siebie, ale w ostatniej chwili dałam mu całusa w policzek, on tylko się uśmiechnoł.

Astrid: Do jutra - powiedziałam odrywając się już całkiem od niego, zaczęłam iść w stronę swojego domu.

Czkawka: Do jutra - powiedział, chyba chwilę się na mnie patrzył, bo miałam uczucie ze ktoś odprowadza mnie wzrokiem.

-Perspektywa Czkawki-

Ona jest taka śliczna, niewiem, dlaczego ale gdy tak staliśmy miałem ochotę ją pocałować, O Thorze o czym ja w ogóle myślę?! Przecież mam dziewczynę, chyba faktycznie za dużo wypiłem. No nic mam nadziej, że spodoba się jej mój plan na jutrzejszy dzień, oby tylko wszystko wypalił.

Po przemyśleniach zwróciłem się i ruszyłem w kierunku swojego domu.

-Perspektywa Astrid-

On jest taki cudowny po prostu ideał, Boże, dlaczego ja tak myślę o swoim przyjacielu?  Przecież to chłopak mojej najlepszej przyjaciółki. Chyba za dużo wypiłam, najlepiej będzie jak pójdę już spać. Przebrałam się w piżamie, ogarnęła się trochę i położyłam spać. Miałam dziwne przeczucia co do jutrzejszego dnia...

Rozdział 14. Wyprawa w nieznane.[]

Hejka :3 mam dla was mało informacje jednak będę tworzyła dialogi starym sposobem, ponieważ wam to nie przypadło go gustu i jeśli mam byc szczera mi też zabardzo to nie leży więc wszystko po staremu dziękuje za uwagę :3 Życzę miłego czytania ;3 papatki :****

Obudziłam się następnego dnia, niewiem dlaczego ale czułam się jak cała w skowronkach mimo tego że wczoraj naprawdę się nastukałam, łeb mnie bolał niemiłosiernie. Wstałam z chęcią i niechęcią, jeszcze trochę pijanym krokiem ruszyłam w kierunku łazienki. Musiałam trochę się ogarnąć, za 1 godzinę zaczynał się zajęcia w Akademii, weszłam pół przytomna do łazienki, musiałam wziąść prysznic. Naprawdę wczoraj dużo się działo, prawie pocałowałam swojego przyjaciela i chłopaka mojej przyjaciółki. Po 40 minutach wyszłam z łazienki. Ubrałam się w to ci zwykle podobnie zrobiłam z włosami. Po wyjściu z pokoju, obrazu zeszłam na dół do kuchni. Tam czekała na mnie Sisi, obrazu gdy tylko zobaczyła mnie na schodach zaczęła mówić.

Sisi: O Hej Astrid wkońcu wstałaś - powiedziała.

Astrid: Aż tak długo spałam? - zapytałam ze zdziwieniem.

Sisi: No trochę, próbowałam o 7 cię budzić, ale tylko usłyszałam " Jeszcze 5 minut obiecuje" - powiedziała z uśmiechem.

Astrid: Sorry, Ale wczoraj trochę odpłynełam - złapałam się za bolacą wciąż mnie głowę, podeszłam do Sisi która była lekko oparta o blad.

Sisi: Właśnie słyszałam o 23 chyba to było, coś spadło ze schodów - podała mi gorącą herbatę i zaczęła się śmieć.

Astrid: Aaa to dlatego tak mnie boli całe ciało - powiedziałam, odbierając herbatę od Sisi - chyba spadłam z połowy schodów, ale nie jestem pewna - dodałam.

Sisi: Nie wiedziałam że z ciebie aż taka imprezowiczka - zaczęła znowu się śmiać.

Astrid: Ja sama o tym nie wiedziałam - teraz już razem zaczełyśmy się śmiać.

Sisi: Wiesz mam prośbę możesz powiedzieć Czkawce że na 2 dni wyjeżdżam?  - zapytała.

Astrid: Mogę, a gdzie wogóle lecisz? - zapytałam z ciekawością.

Sisi: A w odwiedziny do cioci dawno u niej nie byłam - powiedziała.

Astrid: O której wylatujesz? - zapytałam.

Sisi: Nawet zaraz, w sumie to już muszę lecieć minie trochę czasu zanim dotrę na miejsce.

Astrid: Dobrze uważaj na siebie - powiedziałam, przytulając Sisi.

Sisi: Będę obiecuje - oderwała się odemnie.

Astrid: Do zobaczenia paa - powiedziałam do wychodzącej z domu Sisi.

Sisi: Paa As - odpowiedziała i zniknęła za wielkimi drewnianymi drzwiami.

Jeszcze przez 5 minut siedziałem w domu. Wypiłam herbatę do końca, po czym udałam się do swojej kochanej smoczycy Ice.

Astrid: Hej malutka to co lecimy na zajęcia? - zapytałam.

Smoczyca pokiwała swoją wielką głową na tak, wsiadłam na nią po czym wzbiłyśmy się w powietrze, obrałyśmy kierunek Smocza Akademia. Po niecałych 2-3 minutach byłyśmy na miejscu byli już wszyscy oprócz Smarka. Wylądowałam po czym zaczęłam mówić.

Astrid: Sorki za spóźnienie, coś mnie ominęło ? - zapytałam zsiadajac z Ice.

Czkawka: Nic specjalnego dopiero zaczynamy - powiedział.

Śledzik: Nie czekamy na Smarka ? - zapytał.

Czkawka: Wątpię żeby zjawił się na dzisiejszych zajęciach - powiedział z uśmiechem.

Astrid: Czego się tak śmiejecie coś się stało? - zapytałam z ciekawością, pochodząc do reszty drużyny.

Śledzik: Pamiętasz wczorajszą rozmowę z Smarkiem? - zapytał rozbawiony Śledzik.

Astrid: Coś mi świata, Smark chciał się z tobą założyć ze nie nalejesz wodzu jadalna farbę tak? - zapytałam.

Czkawka: Tak, mój ojciec wszystko słyszał, dzisiaj Smark ma zajęcie na cały dzień no przynajmniej do wieczora - powiedział rozbawiony Czkawka.

Astrid: A to co on robi takiego że zejdzie mu do wieczora? - zapytałam.

Śledzik: Ogólnie to sprząta cało stajnie dla smoków później ma jeszcze jakieś zajęcia - wtrącił się.

Astrid: Okej to co dzisiaj robimy? - zapytałam.

Czkawka: Dzisiaj nadszedł czas na obiecano niespodziankę - powiedział.

Astrid: Jaką? No powiedz Czkawka proszę - powiedziałam.

Czkawka: Niedawno razem z Szczerbatkiem znaleźliśmy nową wyspę - powiedział tajemniczo.

Astrid: Czekaj, czekaj czy ja dobrze rozumiem chcesz powiedzieć że dzisiaj lecimy na tą wyspę? - zapytałam.

Czkawka: Nie tylko lecimy urządzimy sobie na niej biwak - powiedział idąc w stronę Mordki.

Astrid: Serio, o której wylatujemy? - zapytałam z ciekawością.

Czkawka: Jakoś około 15 w Akademii żeby dolecieć, rozbić namioty, rozpalić ognisko w sumie nie będzie z tym problemu - powiedział.

Astrid: Coś jeszcze zaplanowałeś? - zapytałam.

Czkawka: Wiem że napewno będzie niezła zabawa - powiedział, po czym założył maskę i wybił się w powietrze.

Astrid: Co on taki tajemniczy? - zapytałam Śledzika.

Śledzik: Niewiem od samego rana jakiś taki jest - odpowiedział.

Astrid: Ukrywa coś przed nami? - znowu zapytałam.

Śledzik: Zazwyczaj nie jest taki tajemniczy, może o czymś zapomniał - powiedział.

Astrid: O kurczę zapomniałam powiedzieć coś bardzo ważnego Czkawce - powiedziałam, podbiegłam do Ice, wsiadłam na nią jeszcze zdarzyłam pożegnać się z Śledzikiem, bo bliźniaki gdzieś zniknęły - do zobaczenia później - dodałam, wzbiłam się w powietrze. Leciałam w kierunku domu Czkawki.

Zdążyłam Czkawka jeszcze nie za zaczol się pakować, złapałam go tuż przed wejściem do jego domu.

Astrid: Czkawka poczekaj - krzyknęłam, zsiadając z Ice.

Czkawka: Astrid co się stało? - zapytał.

Astrid: Zapomnialm ci coś przekazać - powiedziałam, podchodząc do Czkawki. Szczerbatek dziwnie się na mnie patrzył - Sisi poleciała w odwiedziny do swojej cioci nie będzie jej 2 dni - dodałam.

Czkawka: Dzięki że powiedziałeś czyli nie poleci z nami na biwak - powiedział.

Astrid: Właśnie a co do biwaku, na jaką wyspę wogóle lecimy? - zapytałam.

Czkawka: Razem z Szczerbatkiem nazwaliśmy ją Wyspa Rubinów, jest tam naprawdę dużo kamieni podobnych do szlachetnych kamieni - powiedział.

Astrid: Musi to pięknie wyglądać - powiedziałam po chwili. Już win dlaczego Szczerbatek tak na mnie się patrzył, przed chwilą popchnoł mnie na Czkawkę. Teraz leżymy razem na ziemi, w sumie to on leży na ziemi a ja na nim.

Czkawka: No wiedziałem że jesteśmy sobie bliscy, ale nie wiedziałem że aż tak - powiedział śmiejąc się.

Astrid: Ja sama nie miałam o tym pojęcia - teraz razem zaczęliśmy się śmiać. Chwilę później podniosła się z ziemi i pomogła wstać Czkawce. Nasz kochane smoczki chyba się z nas śmiały.

Czkawka: Dobre Szczerbatek, ale uważaj jeszcze się zemszcze - powiedział wskazując na swojego smoka.

Astrid: Wiesz chciałam cię przeprosić za to co wydarzyło się wczoraj, nie powinnam być tak blisko ciebie - powiedziałam.

Czkawka: Mi to wcale nie przeszkadzało - powiedział - a tak na poważnie to ja przepraszam, nie powinienem trzymać ciebie tak blisko siebie - dodał po chwili.

Astrid: Wychodzi na to że wina leży po obu stronach - powiedziałam.

Czkawka: Na to wygląda - odpowiedział.

Astrid: To ja będę lecieć do zobaczenia w Akademii, pa - rzuciłam przez ramię po czym wsiadłam na Ice.

Czkawka: Do zobaczenia, a pamiętaj zabierz tylko najpotrzebniejsze rzeczy - powiedział.

Astrid: Jasne tylko najpotrzebniejsze - wzbiłam się w powietrze, obrałam kurs na swój dom.

Już jest next ;3 Przepraszam że taki krótki, ale nie mam zabardzo czasu nawet w piątki :/ No nic miłego czytania :33 i udanego weekendu !!! ;))

Odrazu po rozstaniu z Czkawką poleciałam do domu. Musiałam się spakować, nakarmić Ice i zrobić jeszcze kilka innych rzeczy. Wylądowałam przed domem, chyba Suzi była w środku coś mi mółwiło że nie była sama. Zaprowadziłam Ice do "stajni" nakarmiłam ją i Śnieżynkę. Odrazu po tym udałam się w kierunku swojego domu. Gdy otworzyłam drzwi, ogarneło mnie totalnie zaskoczenie. Suzi razem z Smarkiem siedziałam przy stole, najwyraźniej o czym rozmawiali. Naprawdę byłam w szoku, zazwyczaj oni się cieli jak dwie przczły, a teraz siedzą spokojnie i gadają, dziwne to wszystko.

Gdy tylko mnie zobaczyli momętalnie, wstali i zaczeli się tłumaczyć.

Smark:Yyyyy... to może... ja już... pójdę, narazie - powiedział, zdenerwowany.

Astrid: Nie zostań, ja pójdę do siebie a wy dalej będziecie gadali - powiedziałam zatrzymując Sączysmarka - spokojnie przede mną nie musicie mieć tajemnic XD

Suzi: Astrid my tylko gadamy, nic wiecej - powiedziała.

Astrid: Yhhmmm, bo już ci uwierze, ale dobra myśl jak chcesz ja i tak wiem swoje - powiedziałam - a i jeszczego jedno zbyt długo to nie gadajcie, bo wiecie niedługo lecimy na tą wyspę - dodałam.

Suzi: O której tak wogóle będzie zbiórka ? I gdzie ? - zapytała.

Astrid: Czkawka mówił że o 15 w Akademii - powiedziałam - tylko się nie spóźnijcie - dodałam, wchodząc po schodach na górę.

Byłam już w swoim pokoju, wyciągnełam z szafy niedużo walizkę, zaczełam się pakować. Po około godzinie byłam już gotowa. Gdy zeszłam na dół spotkałam Suzi, która właśnie też wychodziła z domu. Więc razem wyruszyłyśmy do Akademii. Gdy dotarłyśmy na miejsce byli już wszyscy oprócz Smarka, jak zwykle.

Czkawka: Świetnie są już prawie wszyscy - powiedział - dobra to może, sprawdźmy czy wszystko wzieliśmy - dodał - namioty są ? - zapytał.

Bliźniaki: Są - odpowiedzili razem.

Czkawka: Okej. Każdy ma swój śpiwór ? - zapytał po chwili.

Wszyscy: Mamy - odpowiedzieliśmy chórem.

Czkawka: Dobra, co tam jeszcze... Aaa już mam - powiedział szeptem do siebie - woda jest ? - zapytał.

Emma i Suzi: Jest - odpowiedziały synchronicznie.

Właśnie w tym momęcie do Smoczej Akademi wleciał Smark. Miał jakoś skrzynie, nikt nie wiedział co tam jest....

Czkawka: Noo jest i ostatni członek ekipy - powiedział - dobra ostatni raz sprawdzie czy wszystko macie - dodał, podszedł do Smarka i zaczeli "tajemniczą" rozmowę.

-Perspektywa Czkawki-

Czkawka: Masz to co chciałem ? - zapytałem szeptem.

Smark: No jasne - powiedział - nawet z bonusem - dodał rówinież szeptem.

Czkawka: Dobra, nie traćmy czasu - powiedziałem już do wszystkich - wsiadajcie na smoki lecimy - dodałem.

Wszyscy posłusznie wykonali moje polecienie. Po chwili scała nasza ekipa szybowała w przestworzach.

--2 godziny lotu później--

Lot był spokojni i stablilny, raczej przebiegał w ciszy do czasu.

Astrid: Czkawka mam pytanie - powiedziała.

Czkawka: Słucham - odpowiedziałem.

Astrid: Powiesz mi co jest w skrzyni Smarka ? - zapytała - wszyscy jesteśmy ciekawi - dodała.

Czkawka: Dowiesz się w swoim czasie - powiedziałem z uśmiechem - inni też - dodał.

Astrid: Czasmi mnie wkurzasz, ale w tym dobrym znaczeniu - odpowiedziała również z uśmiechem.

Dalsza droga, mineła bez zadawanie pytań co Smark ma w skrzyni. To niespodzianka, oczywiście na specialną okazję, na bardzo wyjątkową okazje, powtarza ona się co rok, ale więcej nie powiem. Zaczeliśmy zniżać lot. Na horyzoncie pojawiła się Rubinowa Wyspa.

 Dalszą Część rozdziału dedykuje Astriś111 za odgadnięcie zagadki :33 Gratuluje i Pozdrawiam :)

Przepraszam że taki krótki, ale ledwo żyję. Cały dzień, coś robiłam nie miałam ani chwili dla siebie. No nic życzę miłego czytania i miłego sobotniego wieczoru :)) :** <33

Czkawka: No kochani już niedaleko - krzyknołem aby wszyscy mnie usłyszeli.

Lecieliśmy spokojnie, nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Po 10 minutach wylądowaliśmy na stały ląd, byliśmy na wybrzerzach Rubinowej Wyspy. Wszyscy zaczeli się rozglądać i podziwiać.

Astrid: Łał, tu jest niesamowicie - powiedziała, rozglądając się.

Czkawka: Serio ? Podoba ci się ? - zapytałem, podchodząc do niej.

Astrid: Chyba sobie żartujesz - powiedziała - to najpiękniejsze miejsce jakie kolwiek w życiu widziałam - dodała.

Czkawka: W takim razie, cieszę się - powiedziałem - dobra nie możemy marnować czasu - powiedziałem już do wszystkich.

Mieczyk: No to co robimy ? - zapytał.

Czkawka: Może podzielimy się na zspoły - powiedziałem.

Emma: Dobry pomysł - powiedziała - no więc jakie są składy ? - zapytała.

Czkawka: To tak może ja i Smark rozbijemy namiotu, Emma, Astrid i Suzi pójdą po wodę - powiedziałem - Śledzik razem z bliźniakami znajdzie miejsce na ognisko w pobliżu namionów najlepiej i nazbiera drewna - dodałem - no dobra do roboty niedługo się ściemnie.

Każdy posłusznie wykonał moje polecenia. Ja razem z Smarkiem zaczeliśmy rozbijać namioty, dziewczyny poszłu poszukać wody, a reszta szukała drewna. Wszystko narazie szło tak jak trzeba.

-Perspektywa Astrid-

Razem z dziewczynami szukałyśmy jakiegoś czystego żródła wody. Niedaleko namiotów nawet blisko była woda ale nie nadawała się do picia. Chodziłyśmy tak bez celu, szukając igły w stogu siana, dość ciężko było, ponieważ było tak naprawdę dużo drzew. Więc mogłyśmy polegać na zmyśle słuchu.

Suzi: My nigdy nie znajdziemy tej wody - powiedziała.

Emma: Suzi ma rację - przytakneła - Astrid wracajmy do obozu - dodała.

Astrid: Nie, teraz chciecie zawrócić, doszłyśmy już naprawdę daleko - powiedziałam.

Emma: To jest jak szukanie czegoś nieistniejącego - powiedziała.

Suzi: Astrid to nie ma sensu ja wracam - powiedziała.

Emma: Idę z tobą - oznajmiła.

Astrid: Cśśś... poczekajcie - powiedziałam - słuszycie ? - zapytałam.

Emma: Ja nic nie słysze - odpowiedziała.

Astrid: Pszysłuchajcie się - powiedziałam.

Chwilę stałyśmy w ciszy nasłuchując, po chwili odezwała się Suzi.

Suzi: Ja słyszę... Słyszę tak jakby szum wodospadu - powiedziała.

Emma: Waktycznie tam coś jest - dodała.

Astrid: Chodźcie - powiedziałam.

Przedarłyśmy się przez mur krzaków, drzew jakiś roślin i mchu, ale było warto naszym oczom ukazał się wielki błękitny wodospad, gdzieniegdzie mienił się czerwonym odcieniem to zapewne od tych rubinów o których mówił Czkawka.

Astrid: Mówiłam że jesteśmy blisko - powiedziałam.

Suzi: Dobra miałaś rację - powiedziała - chodźcie po wodę i wracamy do chłopaków - dodała.

Nabrałyśmy wodę. Odrazu po tym udałyśmy się w stronę namiotów. Po 30 minutach byłyśmy już na miejscu. Zobaczyłyśmy chłopaków ustawiających bale dookoła ogniska.

Astrid: Mamy wodę - powiedziałam szczęśliwa.

Czkawka: Świetnie - powiedział - siadajcie, zaczynamy biwak - dodał.

Posłusznie usiadłyśmy na ustawionych balach. Reszta ekipy zrobiła to samo. To był dopiero początek szalonej nocy...

Oto obiecany next ;33 Dobrze się go czyta słuchając tego utworu Taylor Switf "Blank Space" <33 a oto link: https://www.youtube.com/watch?v=e-ORhEE9VVg Jest to moja ulubiona piosenka i świetnie pasuje do mojego nextu <33 (przynajmniej ja tak myślę XD)

Ognisko paliło się swoim czerwono-żółtym odcieniem, dawało przyjemnie uczucie i dużo ciepła. Ciemne granatowe niebo rozświetlały srebrne gwiazdy i okrągły księżyc. Czkawka otworzył swoją "tajemnicza skrzynię" a co w niej było oczywiście alkohol. No bo co to za impra bez piwka :33 XD

Czkawka: Teraz możemy zaczynać - powiedział z uśmiechem, wynajmując z skrzyni dwa piwa.

Astrid: Od kiedy ty tak szalejesz? - zapytałam.

Czkawka: Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz - posłał mi ten swój chytry uśmieszek, podając mi piwko ;)

Mieczyk: No nareście impreza zaczyna się rozkręcać - powiedział.

Czkawka: To dopiero początek - powiedział.

Po 2 godzinach byłam na totalnym haju, chyba trochę za dużo wypiłam. Na dodatek zaczęła się gra... Gra w butelkę.

Czkawka: No dobra a teraz zagramy sobie... - zaczął stopniowo budować napięcie - w butelkę - dodał.

Emma: No to teraz zacznie się dziać - powiedziała.

No co tu dużo gadać usiedliśmy w kółku, a na sam środek położyliśmy butelkę.

Czkawka: Panie mają pierwszeństwo - powiedział, podając butelkę Szpadce.

Szpadka wzięła ją tylko, położyła na środek i zakręciła. Wypadło na Smarka.

Szpadka: Pytanie czy Wyzwanie - powiedziała.

Smark: Wyzwanie - powiedział pewny siebie.

Szpadka: To może... O już mam! - powiedziała - wskocz do tamtego jeziora na dech z tamtego czubka drzewa - dodała wskazując na drzewno.

Smark: Nie mogłaś chyba wymyśleć łatwiejszego - powiedział.

Szpadka: Tak myślisz, w takim razie masz z stamtąd skoczyć ale w samych gaciach - powiedziała, wszyscy wpadli w niepochamowany śmiech ale chyba najbardziej dziewczyny.

Smarka: Dobra niech wam będzie - powiedział zdejmując koszule i spodnie.

Żeby było szybciej Hakokiel pomógł mu wejść na to nieszczęsne drzewo i rzeczywiście skoczył. Po chwili wynurzył się z jeziora i krzyknął.

Smark: O takkkk!!!!

Czkawka: Dobra chodź tu bohaterze - powiedział śmiejąc się.

Teraz kolej Smarka wypadło na Emme.

Smark: No wyzwanie czy pytanie - powiedział.

Emma: Pytanie - oznajmiła.

Smark: Który z chłopaków tutaj obecnych najbardziej ci się podoba? - zapytał.

Emma: Mieczyk - powiedziała puszczając do niego oko.

Czkawka tylko popatrzył na niego wzrokiem "Już po tobie". Musiałam coś zrobić żeby nie doszło do bujki.

Astrid: Dobra lecimy dalej - powiedziałam.

Emma zakręciła butelka wypadło na Suzi.

Emma: Pytanko czy Wyzwanko - powiedziała.

Suzi: Wyzwanie - oznajmiłam.

Emma: Usiądź na kolanach... Chłopakowi z którym najwięcej ostatnio gadałaś - powiedziała.

Na jakich kolanach usiadła Suzi? Oczywiście na kolanach Smarka.

Teraz Suzi kręci wypadło na Czkawke. Obrazu jej wzrok powędrował na mnie.

Suzi: Pytanie czy Wyzwanie - powiedziała.

Czkawka: Wyzwanie - oznajmił.

Suzi: Pocałuj dziewczynę która ci się najbardziej podoba, obojętnie czy w usta czy w policzek - powiedziała.

(Ten momęt najlepiej się czyta podczas refrenu tej piosenki :33)

Czkawka podszedł do mnie, objął mnie w talii. Powoli zaczęliśmy się do siebie zbliżać, nasze usta dzieliły milimetry, położyłam swoje ręce na jego szyi. Wkońcu to się stało pocałowaliśmy się <33, to było najbardziej przyjemne uczucie EVER!!! :*** Nie chcieliśmy przestać, pocałunek z każdą sekunda stawało sie coraz bardziej namiętny i chaotyczny. Wokół siebie zaczęliśmy słyszeć oznaki dopingu ( wiecie takie uuuuu coś w tym stylu XD) niechętnie obserwowaliśmy się od siebie, ale nie na długo. Przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy, w tle brzmiały oklaski.

Astrid: Chodź - powiedziałam, ciągnąć go za rekę na bok. Ktoś z naszej ekipy się odezwał

Smark: Tylko nie zchszań tego chłopie - krzyknął, nagle zaczęły się oklaski i okrzyki typu " goszko" "uuuu" "oooo" dawaj,dawaj" i wiele innych.

Suzi: Dobra dajcie im spokoju - powiedziała - kto kręci za Czkawka? - dodała po chwili.

Śledzik: Ja mogę - zgłosił się.

Gra trwała dalej tylko, że bez nas, a my mieliśmy trochę do pogadania i nie tylko...

Przepraszam was za dalszą części tego opka. Wiem że znowu to robię ale to wina mojego mózgu to ona wymyślił taki scenariusz, ale obiecuje że po tym będzie coraz lepiej i lepiej tylko się nie zapomnijcie, naprawdę obiecuje będzie dobrze. Ja nie znam prawdziwej miłości bez przeszkód zawsze muszą jakieś być. Jeszcze raz przepraszam.

--Tymczasem u nas--

Astrid: Nie wiedziałam że potrafisz aż tak dobrze całować - powiedziałam oplatając rękami jego szyję.

Czkawka: Tobie też całkiem nieźle idzie - powiedział z uśmiechem, kładąc ręce na mojej tali.

Znowu zaczęliśmy się całować to jest jak nałóg jak najgorszy narkotyk. Ciągle całowaliśmy się aż do utraty tchu, odrywaliśmy się od siebie tylko na chwile, aby zaczerpnąć tlenu, Czkawka posadził mnie na kamieniu. Nie mogliśmy przestać niewiem, dlaczego, ale czułam się naprawdę szczęśliwa. Po 30 minutach miałam wrażenie, że upłynęło dopiero 5, oczywiście szczęście nie trwa długo. Usłyszeliśmy znajomy głos.

Emma: Chodźcie już, idziemy spać - oznajmiła.

Astrid: Dobra już idziemy - zeszłam z kamienie, zaczęłam iść za Emmą, a Czkawka szedł za mną. Trochę dziwnie się czuje po tym co zaszło między mną a Czkawka, to chłopak mojej przyjaciółki i mój najlepszy przyjaciel, czuje że popełniłam błąd. Muszę go przeprosić za to co się stało, to mój przyjaciel nie powinnam tego ciągnąć. Wiem gra w butelkę i alkohol to nie zbyt najlepsze połączenie, to nigdy nie powinno się wydarzyć.

Staliśmy przed namiotami, Emma weszła już do swojego, ona spała z Szpadka, Czkawka spał z Saczysmarkiem, Śledzik z Mieczykiem a ja z Suzi. Zaczęłam rozmowę, dość poważną rozmowę.

Astrid: Czkawka musimy pogadać - powiedziałam.

Czkawka: Słucham - odpowiedział, stając przedemną.

Astrid: Słuchaj przepraszam za to wiesz co - powiedziałam - nie powinnam tego jeszcze ciągnąć, jesteś moim przyjacielem, tylko przyjacielem - dodała, patrząc na niego smutnym wzrokiem.

Czkawka: Nie masz za co mnie przepraszać - powiedział - to moja wina nie powinienem cię całować, chodzby ze względu na to że mam dziewczynę - dodał.

Zrobiło się trochę niezręcznie.

Astrid: Czyli wszystko jak dawnej? Starzy dobrzy kumple - wyciągnęłam do niego rękę.

Czkawka: Taa starzy kumple i nikt więcej - powiedział smetnie podając mi rękę, widać było ze był przybity.

Ją nie czuje się inaczej też mam wyrzuty sumienie, ale z dwóch powodów jeden to ten że całowałam się z moim najlepszym przyjaciele, a ten drugi to taki że tak jakby coś do niego czuje ale nadal niewiem jakie to uczucie.

Astrid: To ja pójdę już spać - powiedział, cofajac się - dobranoc - dodałam wchodząc do namiotu.

Czkawka: Dobranoc - odpowiedział, po czym poszedł w moje ślady.

Suzi już spała, ja też położyłam się. Chwilę myślałam co teraz będzie między mną a Czkawka, bo napewno nie będziemy parą skoro on ma dziewczynę zresztą dziwnie bym się czuła będąc jego dziewczyną wkońcu to mój kumpel którego znam od małego, a już napewno nie będziemy mieć takich dobrych relacji jak mieliśmy kiedyś, wszystko w moim życiu znowu zaczęło się komplikować... Po rozmyślaniu zasnełam, niewiem którą mogła być godziną napewno było bardzo późno...

Rozdział 15. Powrót do domu, Czy ty mnie śledzisz ?

Oto obiecanu next :) Jak widzicie trochę wcześnie ;33 Co tu dużo gadać życzę miłego czytania :) Najlepiej czyta się go podczas słuchania tego : https://www.youtube.com/watch?v=bbSS8-Qje7U Właśnie tego słuchałam jak pisałam rozdział 15 ;33 Mam nadzieje że zrewanżowałam wam się tym nextem za cały tydzień ;33 To tyle miłego weekendu :33 Pappatki :**** <33

Obudziłam się następnego dnia, trochę obolała, zmęczona i z totalnie bolała mnie bania XD to jakoś koszmar. Suzi już nie było zapewne wstała wcześnie ode mnie, wyszłam z namiotu i zaczęłam się rozciągać. Niedaleko stała Suzi, stała przy jeziorze, powoli ruszyłam w jej kierunku.

Astrid: Hej już nie śpisz – powiedziałam stając obok niej.

Suzi: Nie jakoś nie mogę, trochę dziwnie się czuje – powiedziała.

Astrid: Coś cię boli ? – zapytałam z troską.

Suzi: Jeśli mam być szczera tak, łeb mi zaraz pęknie – odpowiedziała śmiejąc się. Chwilę później nie śmiała się tylko ona, też się do niej przyłączyłam.

Astrid: A Emma i Szpadka jeszcze śpią ? – zapytałam po dłuższej chwili.

Suzi: Nie poszły nad wodospad – odpowiedziała.

Stałyśmy przez chwilę w milczeniu. Zaczęłam rozglądać się po namiotach chłopaków, a te panienki jeszcze śpią, a gdyby tak…  Wpadłam na głupi ale tez i zabawny pomysł.

Astrid: Suzi chłopcy jeszcze śpią prawda ? – zapytałam podejrzliwym głosem.

Suzi: Tak a coś chciałaś od nich ? – zapytała.

Astrid: Nie, nie niech sobie śpią – powiedziałam – ale mam pewien pomysł – dodałam po chwili.

Suzi: Jaki ? głupi jakiś ? – zapytała z nadzieją i z chytrym uśmieszkiem.

Astrid: Tak jakby – odpowiedziałam.

Suzi: To jaki jest ten plan – zapytała.

Astrid: Chłopcom może się nie spodobać, ale nam na pewno się spodoba – oznajmiłam – no więc, na początek musimy się dowiedzieć kto najwięcej wypił – dodałam.

Suzi: Hmmm… chyba Czkawka i Mieczyk – powiedziała.

Astrid: Więc to oni będą naszą ofiarą – powiedziałam – no plan jest takie że, jest nasz cztery co nie, zrobimy taki trik ja na przykład razem z tobą wyniosę Czkawkę, a Emma i Szpadka Mieczyka – powiedziałam.

Suzi: Ale po co będziemy ich wynosiły z namiotu ? – zapytała.

Astrid: No weź zastanów się – powiedziałam – oni śpią jak zabici, a niedługo musimy wracać na Berk jest jezioro nie jest zbyt głębokie – dodałam – teraz już kumasz.

Suzi: Aaa, na pewno nic nam nie zrobią ? – powiedziała.

Astrid: Wątpię, ani Mieczyk ani Czkawka nie są zdolni do głupiej rzeczy skierowanej w naszą stronę – oznajmiłam. 

Suzi: No dobra to co dalej robimy ? – zapytała.

Astrid: Skoro mamy już plan musimy wtajemniczyć do niego Emmę i Szpadkę – powiedziałam.

Suzi: Idziemy je szukać ? – zapytała.

Astrid: Nie mamy innego wyjścia chłopaki mogą obudzić się w każdej chwili – oznajmiłam.

Zaczełyśmy szukać dziewczyn, dobrze że wiedziałyśmy jak dojść do wodospadu. Gdy doszłyśmy na miejsce, zobaczyłyśmy jak siedzą na trawie i o czymś gadają.

Suzi: Hej długo już tu siedzicie ? – zapytała.

Emma: Nie dopiero co przyszłyśmy – powiedziała.

Astrid: To teraz znowu będziecie iść – powiedziałam – wracamy do obozu – dodałam.

Emma: Ale po co ? – zapytała.

Szpadka: Właśnie gdzie wam tak się śpieszy ? – zapytała.

Astrid: Do chłopaków chodźcie – powiedziałam, powoli cofając się.

Emma: Aaaa, już rozumiem – powiedziała wstając.

Szpadka: Astrid spokojnie nigdzie ci nie ucieknie – dodała, również wstając.

Astrid: O matko nie chodzi mi o Czkawkę  - powiedziałam – jest jedna rzecz, którą chce zrobić chłopakom, na przebudzenie się – dodałam.

Emma: Nic nie kapuje, no ale dobra chodźmy – powiedziała idąc w moja stronę.

Astrid: Chodźmy wszystko wytłumaczę wam podczas drogi – powiedziałam.

Posłusznie ruszyłyśmy w stronę obozowiska. Przez cało drogę powrotna opowiadałam dziewczynom mój „zamach”  przygotowany na naszych chłopców.     Obudziłam się następnego dnia, trochę obolała, zmęczona i z totalnie bolała mnie bania XD to jakoś koszmar. Suzi już nie było zapewne wstała wcześnie ode mnie, wyszłam z namiotu i zaczęłam się rozciągać. Niedaleko stała Suzi, stała przy jeziorze, powoli ruszyłam w jej kierunku.

Astrid: Hej już nie śpisz – powiedziałam stając obok niej.

Suzi: Nie jakoś nie mogę, trochę dziwnie się czuje – powiedziała.

Astrid: Coś cię boli ? – zapytałam z troską.

Suzi: Jeśli mam być szczera tak, łeb mi zaraz pęknie – odpowiedziała śmiejąc się. Chwilę później nie śmiała się tylko ona, też się do niej przyłączyłam.

Astrid: A Emma i Szpadka jeszcze śpią ? – zapytałam po dłuższej chwili.

Suzi: Nie poszły nad wodospad – odpowiedziała.

Stałyśmy przez chwilę w milczeniu. Zaczęłam rozglądać się po namiotach chłopaków, a te panienki jeszcze śpią, a gdyby tak…  Wpadłam na głupi ale tez i zabawny pomysł.

Astrid: Suzi chłopcy jeszcze śpią prawda ? – zapytałam podejrzliwym głosem.

Suzi: Tak a coś chciałaś od nich ? – zapytała.

Astrid: Nie, nie niech sobie śpią – powiedziałam – ale mam pewien pomysł – dodałam po chwili.

Suzi: Jaki ? głupi jakiś ? – zapytała z nadzieją i z chytrym uśmieszkiem.

Astrid: Tak jakby – odpowiedziałam.

Suzi: To jaki jest ten plan – zapytała.

Astrid: Chłopcom może się nie spodobać, ale nam na pewno się spodoba – oznajmiłam – no więc, na początek musimy się dowiedzieć kto najwięcej wypił – dodałam.

Suzi: Hmmm… chyba Czkawka i Mieczyk – powiedziała.

Astrid: Więc to oni będą naszą ofiarą – powiedziałam – no plan jest takie że, jest nasz cztery co nie, zrobimy taki trik ja na przykład razem z tobą wyniosę Czkawkę, a Emma i Szpadka Mieczyka – powiedziałam.

Suzi: Ale po co będziemy ich wynosiły z namiotu ? – zapytała.

Astrid: No weź zastanów się – powiedziałam – oni śpią jak zabici, a niedługo musimy wracać na Berk jest jezioro nie jest zbyt głębokie – dodałam – teraz już kumasz.

Suzi: Aaa, na pewno nic nam nie zrobią ? – powiedziała.

Astrid: Wątpię, ani Mieczyk ani Czkawka nie są zdolni do głupiej rzeczy skierowanej w naszą stronę – oznajmiłam. 

Suzi: No dobra to co dalej robimy ? – zapytała.

Astrid: Skoro mamy już plan musimy wtajemniczyć do niego Emmę i Szpadkę – powiedziałam.

Suzi: Idziemy je szukać ? – zapytała.

Astrid: Nie mamy innego wyjścia chłopaki mogą obudzić się w każdej chwili – oznajmiłam.

Zaczełyśmy szukać dziewczyn, dobrze że wiedziałyśmy jak dojść do wodospadu. Gdy doszłyśmy na miejsce, zobaczyłyśmy jak siedzą na trawie i o czymś gadają.

Suzi: Hej długo już tu siedzicie ? – zapytała.

Emma: Nie dopiero co przyszłyśmy – powiedziała.

Astrid: To teraz znowu będziecie iść – powiedziałam – wracamy do obozu – dodałam.

Emma: Ale po co ? – zapytała.

Szpadka: Właśnie gdzie wam tak się śpieszy ? – zapytała.

Astrid: Do chłopaków chodźcie – powiedziałam, powoli cofając się.

Emma: Aaaa, już rozumiem – powiedziała wstając.

Szpadka: Astrid spokojnie nigdzie ci nie ucieknie – dodała, również wstając.

Astrid: O matko nie chodzi mi o Czkawkę  - powiedziałam – jest jedna rzecz, którą chce zrobić chłopakom, na przebudzenie się – dodałam.

Emma: Nic nie kapuje, no ale dobra chodźmy – powiedziała idąc w moja stronę.

Astrid: Chodźmy wszystko wytłumaczę wam podczas drogi – powiedziałam.

Posłusznie ruszyłyśmy w stronę obozowiska. Przez cało drogę powrotna opowiadałam dziewczynom mój „zamach”  przygotowany na naszych chłopców.

Dotarłyśmy na miejsce, chłopcy jeszcze spali no i bardzo dobrze pomyślałam. Przystąpiliśmy do naszego planu.

Astrid: Dobra dziewczyny teraz, tak ja z Suzi idziemy po Czkawkę - powiedziałam - a wy idziecie po Mieczyka - dodałam - za chwilę spotykamy się przy jeziorze - oznajmiłam.

Emma: Już wyobrażam sobie ich minę po przebudzeniu - powiedział cicho śmiejąc się.

Razem z Suzi poszłyśmy do namiotu Czkawki i Smarka. Ostrożnie i cicho rozpiełam namiot na ościesz. Jak oni słodko śpią razem z Suzi delikatnie podniosłyśmy śpiwór w którym spał Czkawka i równie cicho wyszliśmy z namiotu. Udaliśmy się na sam brzeg jeziora, tam czekały na nas Emma i Szpadka oraz Mieczyk.

Emma: Ja niewiem czy to dobry pomysły - powiedziała wynając się.

Astrid: Dlaczego? Cykasz się? - zapytałam żartobliwie - oni zrobiliby to bez wahania - dodałam.

Emma: W sumie jak się tak zastanowić - powiedziała - Masz rację - dodał już pewna siebie.

Astrid: No dobra dawajcie podnieście ich - powiedział biorąc jeden koniec śpiwora Czkawki - na 3,2,1 teraz - dodałam głośniej.

Nagle rozległ się dość duży dźwięk hlupnięcia wody, przez chwile było cicho aż nagle z jeziora wyruszyły się nasze całe mokre ofiary XD. Czkawka wynurzył się i wypluł z buzi mały strumień wody (wiecie taki strumyk jak leci z fontanny XD tylko że mniejszy XD)

Czkawka: Serio? Za co? - zapytał rozkładają ręce na bok.

Astrid: Za niewinność - powiedziałam śmiejąc się.

Odwróciłam się do niego plecami, ale już po chwili tego pożałowałam. Dlaczego? Na przykład dlatego że Czkawka zaszedł mnie od tylu, złapał w pasie i wrzucił do wody. No pięknie teraz to i ja jestem cała mokra.

Astrid: Za co? - zapytałam.

Czkawka: Za niewinność - powiedział z uśmiechem.

Astrid: Haha, stary tekst - powiedziałam chlapiąc Czkawkę wodą.

Dziewczyny śmiały się ze mnie, ale one też po chwili wylądowały w wodzie, ale z winy innych chłopaków miedzy innymi dzięki Smarkowi i Śledzikowi. Mieliśmy niezło bekę (niewiem czy oni znali takie słowo jak "beka" ale dobra).

Po jakiś 2-3 minutach znudziliśmy się. Po kolei zaczęliśmy wychodzić z jeziora. Czkawka wyszedł przedena, gdy wyszedł, a ja jeszcze byłam w jeziorze, powiedział.

Czkawka: Pomóc ci ? - zapytał wyciągając do mnie rękę.

No oczywiście nie wypada odmawiać pomocy, chwiciłam jego rękę bardzo mocno. On bardzo mocno pociągnął mnie w swoją stronę, na tyle, że nasze ciała przez przypadek przylegały do siebie. A nasze usta dzieliły milimetry, już myślałam, że ulegną, zaczęliśmy się tak jakby do siebie zbliżać w ostatniej chwili uratował nas głos Suzi.

Suzi: No chodźcie niedługo musimy już wracać - zawołała, odsuneliśmy się od siebie.

Astrid: Dzięki - powiedziałam dochodząc od niego. Dlaczego tak źle mi z tym jak po raz pierwszy pocałowaliśmy się czułam przepełniająco mnie radość, ale też smutek, a teraz rozczarowanie i tak jakby miała złamane serce i nieszczęśliwie zakochana... Sama już niewiem, czego chcę i czego pragnę...

Po naszym "zbliżeniu" nie odzywaliśmy się do siebie. Gdy wszystko było już spakowane i gotowe do powrotu, wsiedliśmy na smoki i ruszyliśmy w stronę naszego ukochanego domu. Przez cało drogę nikt się nie odzywał, bardzo nas zbliżył do siebie ten biwak, a szczególnie ta gra w butelkę. Teraz jakoś dziwnie czułam się w naszej ekipie, wszystko zmieniło się, ale nasze relacje chyba najbardziej.

--3 godziny później--

Po trzech godzinach bezsłownego lotu dotarliśmy na miejsce. Nasza wioska wyglądała normalnie, co jest dziwnie zazwyczaj jak nas nie ma panuje tutaj dość duży chaos. Wylądowaliśmy w Akademii, Czkawka wkońcu się odezwał.

Czkawka: No dobrze kochani, biwak był udany nawet bardzo - powiedział patrząc na mnie z lekkim uśmiechem - za 2 godziny spotykamy się tutaj w Akademii - dodał.

Suzi: Ale po co? - zapytała.

Czkawka: No jak to, dzisiaj są zajęcia - powiedział - wiem że wróciliśmy z biwaku i jesteście zmęczeni, ale lekcje muszę się odbyć - dodał.

Smark: O matko, dobra niech ci będzie - powiedział - ja spadam do zobaczenia - dodał. W jego ślady poszła cała nasza ekipa, w SA zostałam tylko ja i Czkawuś XD

Astrid: To przezemnie prawda? - zapytałam.

Czkawka: Co przez ciebie? - zapytał ze zdziwieniem podchodząc do mnie.

Astrid: Gniewasz się jeszcze za to jezioro dzisiaj rano, dlatego zrobiłeś nam zajęcia - powiedziałam.

Czkawka: Nie, jeśli bym się gniewał kara spotkałaby tylko ciebie - powiedział.

Astrid: Ale jesteś okrutny - powiedziałam udając urażoną.

Czkawka: Tylko mi tutaj nie płacz - powiedział z uśmiechem.

Astrid: Nie spokojnie nie jestem tobą - powiedziałam śmiejąc się.

Czkawka: Zobaczysz jeszcze się zemszczę - powiedział wsiadajac na Szczerbka.

Astrid: Mam się bać? - zapytałam.

Czkawka: Wiesz trochę możesz - powiedział zakładając maskę - trochę straszu jeszcze nikomu nie zaszkodziło - dodał.

Astrid: Nie lubię jak tak mówisz - powiedziałam.

Czkawka: Tak ? To już wiem jak cię wkurzać - powiedział - a i jeszcze jedno, pamiętaj złość piękności szkodzi - dodał, po czym wyleciał z Akademii.

Ahhh on się nigdy nie zmieni. Wsiadłam na Ice, po czym udałam się w ślady Czkawki. Poleciałam do domu, nakarmiłam Ice i poszłam trochę odpocząć, na początku chciałam tylko sobie poleżeć, no ale tak jak zwykle musiałam przysnąć...

--2 godziny później--

Obudziłam się, nieświadoma, która jest godziną, leżałam bezwładnie nie łóżku, dopiero po jakiś 10 minutach zachciało mi się spojrzeć na godzinę.

Coo?!! Już po 16 !!! Zajęcia się już zaczęły! Teraz oczywiście zaczęłam lecieć jak potłuczona do Smocze Akademii. Na szczęście mam Ice, szybko dostałam się miejsce.

Astrid: Już jestem - powiedział, zsiadajac z Ice - sorki za spóźnienie - dodałam podchodząc do grupy.

Czkawka: No świetnie wszyscy już są, dzisiaj będziemy...

Sisi: Hej, wszystkim - powiedziała, przerywając Czkawce.

Astrid: Sisi? Co ty tutaj robisz? Miałaś wrócić jutro - powiedziałam.

Sisi: Chyba nie muszę ci się ze wszystkiego tłumaczyć - oznajmiła, całując Czkawke w policzek. Normalnie myślałam je ją udusze albo wydrapię oczy! Jak ona się do mnie odzywa!.

Astrid: Dobrze ją już nic nie mówię - powiedziałam, nie chciała brnąć w tą kłótnię bo wiem do czego one prowadzą.

Sisi: Czkawka pójdziemy na spacer? - zapytała.

Czkawka: Wiesz, no mieliśmy właśnie zacz...

Sisi: Proszęę - powiedziała z tym swoim smutnym głosem.

Czkawka: No dobra - powiedział - dzisiaj zajęcia są odwołane - dodał - możecie wracać do domu.

Czkawka i ta Sisi, wsiedli na Szczerbatka wystartowali zostaliśmy sami w SA.

Smark: No zawaliście, zmarnowałem tylko swój cenny czas - powiedział - spadam na chatę - dodał.

Wszyscy: My też - dołączyli się do Smarka. No tak oni polecieli i znowu zostałem sam. Skoro zajęć dzisiaj nie będzie, sama sobie je zorganizuje. Wsiadłam na Ice, poleciałam do domu. Ogarnełam się trochę zjadła obiad, naostrzyłam topór i po 30 minutach udałam się na Krucze Urwisko. Gdy miałam już lądować zauważyłam, że Czkawka jest tam z swoją " dziewczyną" chciała już zawrócić i polecieć na plażę Thora, ale zauważyłam coś ciekawego w krzakach niedaleko naszej parki. A kto to był? Smark i Śledzik, jak najciszej mogłam wylądowałam niedaleko nich.

Astrid: Co wy tutaj robicie? - zapytał szeptem.

Smark: No nie wiedać szpiegujemy naszych zakochanych - powiedział również szeptem.

Astrid: Wy jacze łby, a jak was zobaczy? Wiecie że nie lubi jak ktoś go śledzi - powiedziałam - a tu Smarka miałeś siedzieć w domu - dodałam.

Smark: Nudziło mi się, a po za tym nie zobaczy nas - powiedział - najwyżej zaczniemy uciekać - dodał.

Astrid: O matko wracajcie do domu - krzyknęłam. Upss Czkawka napewno to słyszał, już po mnie.

Czkawka: Astrid ? - zapytał, podchodząc do krzaków.

Astrid: Oo Czkawka część - powiedziałam, stając było mnie widać od góry do pasa - to ja będę lecieć - dodałam.

Czkawka: Poczekaj, chodź tu - powiedział, wyszłam już całkiem z krzaków - czy ty mnie śledziłaś? - zapytał.

Astrid: Ja nigdy w życiu - powiedziałam - ja tylko chciał żeby Smarka i Śledzik wróciło do wioski, to oni was śledzili - dodałam.

Czkawka: Jakoś ich nie wiedzę - powiedział.

Astrid: To, dlatego że uciekli - powiedziałam - przysięgam oni tutaj by...

Czkawka: Dość Astrid! - krzyknął, natychmiast przestałam - nie będziesz mnie robić w konia, wystarczy, że wrzuciłam mnie do tego jeziora - dodał.

Astrid: Ale, ja mówię prawdę to nie ja cię śledziłam - powiedziałam.

Czkawka: Astrid, co się z tobą dzieje? Nigdy taka nie byłaś? Może to przez te lata samotności? - powiedział - wracaj do wioski teraz - dodał. Nie wytrzymałem, krew mnie zalała.

Astrid: Powiedzieć ci, co się ze mną dzieje? Proszę, twoja dziewczyną wpada na zajęcia i nam je rozpiepsza, mało tego odzywa się do mnie jak do służącej...

Czkawka: Astrid, wystarczy - powiedział.

Astrid: Ja ci nie przerywałam! - krzyknęłam - odzywa się do mnie jak do służącej, a ty nawet nic jej nie powiesz wystarczy, że strzeli palcami, a ty już za nią lecisz! Stoi zawsze po jej stronie! - dodałam, krzycząc.

Czkawka: Ty tak na serio?! Wiesz czasami żałuję że wróciłaś na Berk! - krzyknął.

Astrid: Dobrze wiedzieć... Nie spodziewałam się po tobie takiego czegoś, myślałam że jesteś innym, najwyraźniej się pomyślałam - powiedział, prawie płacząc.

Czkawka: Astrid, przepraszam nie to chciałem powiedzieć...

Astrid: A co?! – krzyknęłam, przez łzy - nie martw się jutro mnie już nie będzie - dodałam, odwracając się i idąc przed siebie.

Czkawka: Poczekaj - złapał mnie za nadgarstek, ja stanęła odwróciłam się w jego stronę i patrzyłam na niego moimi czerwonymi od płaczu oczami. Po kilku sekundach pościł mnie, ja pobiegłem przed siebie, wsiadłam na Ice i poleciałam...

-Perspektywa Czkawki-

No i co żeś najlepszego zrobił. Nie chce żeby odchodziła, ona jest dla mnie bardzo ważna... Nie przeżyje bez niej, już raz ją straciłem, jestem skończonym idiotą... Najchętniej rzuciłbym się z urwiska... Nienawidzę siebie za to.

Sisi: Wszystko okej? - zapytała.

Czkawka: Teraz już nic nie jest okej - powiedziałem smutnie, wsiadłem na Mordke i podobnie jak As, poleciałam gdzieś, bez celu...

-Perspektywa Sisi-

Jak się cieszę. Kolejna części mojego planu wykonana, Czkawka jest załamany, a Astrid go znienawidziła, teraz już tylko ostatnia część mojego planu... Czuje, że pójdzie jak po maśle...

-Perspektywa Astrid-

Wpadłam do swojego pokoju miałam, że sobą nóż. Zaczęłam wyrzywać się na meblach, nożem rozdarłam poduszkę zaczęłam nią rzucać po całym pokoju, zrzuciłam jednym ruchem wszystko z komody, wszystko szklane rzeczy potłukłam. Na koniec zaczęłam walić pięściami w drzwi, gdy zabrakło mi sił, oparłam się o drzwi i zsunełam się na pozycje siedząca. Zaczęłam od nowa płakać, zauważyłam, że z nosa zaczęła lecieć mi krew, a ręce miałam całe pozdzierane, w małych siniakach i gdzie niegdzie, leciała mi z kostek krew. Nie przejmowałam się tym, byłam zbyt zraniona, nie fizycznie, ale psychicznie. Miałam złamane serce i zraniona dusze... To był mój najgorszy dzień w życiu...

Musiałam wyładować jeszcze resztki siły, które mi zostały, w tym celu wzięłam topór i udałam się na plażę Thora bez Ice, chciałam pobyć sama.

--Tymczasem w wiosce--

-Perspektywa Suzi-

Właśnie rozmawiałem z Emmą, gdy nagle obok nas wylągował sam przyszły wódz Berk.

Suzi: I w tedy... - niedokończyłam, obrazy gdy tylko wylądował zadał pytanie.

Czkawka: Widziałyście gdzieś Astrid? - zapytał, wyglądał na totalnie przygnębionego.

Suzi: Nie, mam jej coś przekazać? - zapytałam.

Czkawka: Nie tylko jak ja gdzieś zobaczysz, daj mi znać - powiedział, po czym wzbił się w powietrze.

Emma: Co on? Nigdy tak się nie zachowywał - powiedziała.

Suzi: No właśnie - powiedziałam - i po ci szukał Astrid? - zapytałam.

Emma: Wiem tylko jedno o swoim bracie - powiedziała - jeśli jest taki zdenerwowany, to może znaczyć tylko jedno - dodała.

Suzi: Że kogoś... - powiedziałam.

Emma: Dokładnie - powiedziała - musimy znaleźć As, jak najszybciej - dodała.

Suzi: Chyba wiem gdzie może być - powiedziałam - lecimy na plażę Thora.

Odrazu wsiedliśmy na nasze skrzydlate przyjaciółki, były blisko więc poszło to bardzo sprawnie. Obrałyśmy kurs Plaża Thora. Lot przebiegał w milczeniu, po 10 minutach doleciałyśmy na miejsce. Wylądowaliśmy niedaleko As, płakała, a toporem rzucała w pobliskie drzewa, gdy nas zobaczyła obrazu się odezwała.

Astrid: Czkawka was przysłał - powiedziała.

Suzi: Nie - oznajmiłam - As co się stało? - zapytałam.

Astrid: Nie ważne - odpowiedziała.

Suzi: Dla mnie ważne - powiedziałam.

Emma: Dla mnie też - dodała.

Astrid: Pokłóciłam się z Czkawka - powiedziała - i powiedział... Nie, nie powiem wam tego - dodała.

Emma: As jeśli powiedziało się a trzeba powiedzieć b - powiedziała.

Astrid: Okej, no więc puściły mi i jemu nerwy, ja powiedziałem że Sisi rozpiepsza nam zajęcia - powiedziałam - a on w rewanżu powiedział że czasami żałuje że wróciłam na Berk - dodałam, płacząc.

Emma: A to gnuj (sorki za tego gnoja XD lepsze to niż hu..i tak dalej XD)

Suzi: Pamiętaj cokolwiek byś nie zrobiła ją będę z tobą - powiedziałam.

Emma: Ja też - dodała.

Astrid: Jesteście najlepsze, - powiedziałam - jutro mnie już tutaj nie będzie - powiedziała.

Suzi: Skoro ty odchodzisz ja też - oznajmiła - nie chce znowu cię stracić - dodała.

Emma: To co wy to i ja - powiedziała z lekkim uśmiechem.

Przytuliśmy się. Niestety nie trwało to długo. Po chwili usłyszałam bardzo znajomy mi głos.

Dagur: Wylecisz z tej wyspy jeszcze szybciej niż myślisz - powiedział, trzymając kamień.

Astrid: Dagur... - nieskończyła, Dagur uderzył ją mocno w głowę kamieniem, straciła przytomność.

Po chwili miałam przed oczami ciemność, podobnie jak moja siostra upadłam bezwładnie na ziemię. To jest jakiś jeden wielki koszmar...

Rozdział 16. Powtórka z rozrywki...

Chcę podziękowac wszystkim czytelnikom za czytanie tego szajsu XD ;33 Dlatego ten rozdział dedykuje właśnie wam ;)) A i dziękuje za pozytywne, motywujące mnie do dalszej pracy komy, nie marzyłam nawet o tym że pod opowiadaniem mojego autorstwa będzie aż 500 komentarzy dziękuje wam jeszcze raz z całego serduszka ;33 Życzę miłego czytania :*** <3

-Perspektywa Astrid-

Obudziłam się z bolącą głową na mokrej podłodze byłam związana, moje ręce było przywiązane do mojego ciała. Mogłam, co najwyżej tylko usiąść, tym razem nie byłam pod podkładem, lecz na pokładzie. Zmieniłam pozycje na siedzącą obok mnie leżały Suzi i Emma, dziwne, ale nikogo nie było na statku. Statek był chyba do czegoś przyczepiony, ale napewno nie do mostku portu Berk. Byłbyś w jakiejś pół jaskini. Wszystko mnie bolało a najbardziej głowa. Deżawi, postanowiłam obudzić Suzi i Emme może damy radę uciec.

Astrid: Suzi, Emma, obudźcie się - krzyczałam cicho, niestety nic to nie dawało, na szczęście moje nogi były tylko po części ograniczone ruchowo. Były związane do siebie, ale mogłam nimi ruszać. Zaczęłam szturchać Suzi, coraz mocniej aż wkońcu powoli zaczęła otwierać oczy.

Astrid: Suzi, obudź się - krzyknęłam - może uda nam się uciec - dodałam, rozpaczliwie.

Suzi: Nic już nie da się zrobić - powiedziała ostatkami sił, po czym znowu zamknęła oczy. Zauważyłam, że z głowy Suzi, leci krew, podobnie jak z mojej. Zaczęłam znowu krzyczeć.

Astrid: Suzi, nie proszę nie zasypiaj - krzyknęłam przez łzy, ona już nie miała siły podobnie jak ja - jeszcze nam się uda... - dodałam, do oczu zaczęły napływać mi słone łzy, po chwili usłyszałam dwa znajome głosy.

Valka: Astrid, Suzi, Emma... - powiedziała, była ranna w twarz, miała dość duże rozcięcie na prawym policzku.

Dagur: Zamknij się i siadaj obok nich - powiedział, rzucając ją na mokrą podłogę pokładu.

Astrid: Znowu zaczynasz kozaczyć - powiedziałam - może zmierz się z kim kto dorównuje tobie, kobiecy bokserze!  - krzyknęłam.

Dagur klęknął naprzeciwko mnie, prawa ręką złapią mnie za oba policzki (chyba wiecie o co mi chodzi).

Dagur: Boisz się śmierci? - zapytał.

Astrid: Nie, a ciebie tym bardziej! - krzyknęłam, po czym plunęłam mu prosto w jego zakazany ryj.

Dagur: Wiesz muszę przyznać że trochę się zmieniała - powiedział, wycierając twarz - ale nigdy się tak do mnie masz nie odzywać - dodał.

Astrid: Nikt nie będzie kierował moim życiem, a już napewno nie taki śmieć jak ty - powiedziałam.

Dagur tylko się skrzywił, walnął mnie w policzek kastetem, którego miał założonego na prawej ręce (niewiem czy oni wiedzieli, co to kastet, ale dobra)

Dagur: Jeśli chcesz mieć śliczną buźkę, zastanów się co mówisz - powiedział, odchodząc odemnie.

Valka: Astrid nic ci nie jest? - zapytała z troską.

Astrid: Poza tym, że dowiedziałam się dzisiaj sporo rzeczy o sobie, zostałam znowu porwana przez tego pół główka i już rozwalił mi twarz to jest okej - powiedziałam, sarkastycznie.

Dagur: Milczeć, nie mam zamiaru wysłuchać waszych rozmów! - krzyknął - płyniemy do domu, teraz - powiedział, do swojego sługusa.

Valka: Nie martw się, wszystko będzie dobrze - uspokajała mnie.

Astrid: Teraz już nic nie będzie dobrze... Znowu moje życie zaczęło się komplikować... - odpowiedziałam smutnym i zawiedziony głosem.

Hejkaaa XD ;33 oto wasz naxcik, ponieważ więcej głosów było za tym żebym wstawiała krótsze nexty (niewiem czy było tak dokładnie bo nie liczyłam, ale tak mi się wydawałoXD), od dzisiaj nexty postaram wstawiać 2-3 razy w tygodniu ;3 ale jeśli coś mi wypadnie poinformuje was o tym i jak coś to nie obiecuje że będą pojawiać się w wyznaczonym przezemnie czasie ;3 a tym czasem życzę miłego czytania ;3 mam nadzieje że przynajmniej w 1/4 wam się to spodoba ;) To tyle miłych ostatnich dni w sql. :*** <33 

--Tymczasem na Berk--

-Perspektywa Czkawki-

Zaczyna zapadać zmrok, lepiej wrócę już do domu. Jutro poszukam Astrid, muszę to odkręcić. Zależy mi na niej, nie chce znowu jej stracić. Wylądowałam przed domem, Szczerbatek już ledwo dawał radę, musiał odpocząć. Weszliśmy do domu, mojego ojca jeszcze nie było. Mordka była aż tak zmęczona, że nawet nie chciał nic jeść.

Czkawka: Dobra przyjacielu, idź na górę odpocznij - powiedziałam, drapiąc go za uchem - spisałeś się dzisiaj, należy ci się odpoczynek, dziwi mnie to, że ty zemna wytrzymujesz - dodałem. Szczerbatek posłusznie udał się na górę. Ja udałem się jeszcze do kuchni, chciałam się napić. Gdy miałam już iść na górę, zauważyłem kartkę. Leżała na stole w salonie, zdziwiło mnie to zazwyczaj jak ojciec albo mama chcą mi coś powiedzieć mówią to wprost. Podeszłam do stolika, wziąłem kartę i zacząłem czytać.

" Witaj Czkawuś, dawno już cię nie widziałem, ale niedługo się zobaczymy. Mam twoją siostrę, twoją dziewczynę Astrid, jej siostrę i co najważniejsze twoją mamusie. Jeśli chcesz je jeszcze zobaczyć, radzę ci się pospieszyć. Jutro o 12 na mojej wyspie, inaczej wiesz, co się stanie, radzę ci się pojawić sam albo, jeśli chcesz może zabrać ze sobą jeźdźców, ale nikogo więcej. Tylko spróbuj pojawić się z flotą, wtedy będzie po twoich dziewczynkach, mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. Żegnam i pozdrawiam Dagur"

Gdy tylko to przeczytałam puściły mi nerwy, rzuciłem kartkę i kopnąłem w fotel, stojący obok mnie.

Wtedy ktoś wyszedł do domu, to był mój ojciec.

Stoick: Hej, spokojnie tylko nie rozwal tu niczego - powiedziała, wchodząc.

Czkawka: Mam swój powód - oznajmiłem, lekko wściekły.

Stoick: A jaki to powód? Jeśli może wiedzieć? - zapytał z ciekawością.

Czkawka: Dagur, porwał Astrid, Suzi, Emme i mamę - odpowiedziałem.

Stoick: Jak to?! – zapytał, zdezorientowany - przecież zauważyłbym, gdyby pojawił się jakiś obcy statek - powiedział.

Czkawka: Najwyraźniej zaatakował na drugiej stronie wyspy - powiedziałam.

Stoick: Jakie ma warunki? - zapytał.

Czkawka: Niewiem, chcę żebym jutro przyleciał na jego wyspę punkt 12 - oznajmiłem - sam albo z jeźdźcami, ale bez floty inaczej... Chyba wiesz, co po inaczej - dodałem.

Stoick: Jaki masz plan? - zapytał.

Czkawka: Polecę na to wyspę z jeźdźcami - oznajmiłem.

Stoick: O nie, bez floty nie polecicie - powiedział, trochę głośno - zbyt duże ryzyko

Czkawka: Wolisz żeby Dagur, je zabił! - krzyknąłem - zbyt duże ryzyko będzie jak polecę z flotą - dodałem już spokojniej.

Stoick: Dobrze, zrób jak uważasz - powiedział - tylko uważaj na siebie, proszę - dodał.

Czkawka: Będę obiecuje - oznajmiłem - jutro o 10 wylatujemy z Berk, idę już spać, do jutro - dodałem, kierując się na górę.

Stoick: Dobranoc - powiedział.

Nic nie odpowiedziałem. Odrazu po wejściu do mojego pokoju, udałem się do łazienki, trochę się ograrnąć. W mojej głowie ciągle miałem słowa Astrid, a przed oczami jej łzy, jej rozczarowanie, jej złamane serce, jej zawód. Do tego doszedł ten list od Dagura, moje życie to jedna wielka masakra... Przebrałem się w piżamie, połorzyłem się. Leżałem i wpatrywałem się w sufit. Po mojej głowie krążyło tysiące myśli, tysiące słów i tysiąc uczuć... Oby następny dzień był lepszy niż ten...

--Następnego dnia--

Obudziłem się o 6 rano. Ciężko śpi się z myślą, że dzieją możesz stracić, dwie a nawet cztery bardzo bliskie ci osoby. Rutynowo wstałem, po czym udałem się do łazienki. Gdy się ogarnąłem zszedłem na dół, do jadalni. Tam usiadłem na krześle i zacząłem układać sobie plan, plan odzyskania dziewczyn.

--U berserków--

-Perspektywa Astrid-

Obudziłam się po naprawdę źle przespanej nocy. Znowu w tym samym miejscu, w tym samym lochu, znowu historia zaczyna się powtarzać. Tylko ze teraz mam towarzyszki, reszta dziewczyn jeszcze spała. Co teraz będzie? Znowu tortury? Mam dosyć swojego życia, nikomu nie jestem potrzebna. Nie mam przyjaciół, no oprócz dziewczyn i Ice mojej ukochanej smoczycy. Z rozmyśleń wyrwały mnie jęki Suzi, którą właśnie się budziła.

Astrid: Jak się czujesz? - zapytałam - wiem głupie pytanie - dodałam.

Suzi: Wiesz bywało lepiej - powiedziała, krzywiąc się z bólu - najważniejsze że jesteśmy razem - dodała - a ciebie coś boli? - zapytała.

Astrid: Ja już nic nie czuje... Przyzwyczaiłam się do bólu fizycznego i do tego że ciągle mnie ktoś rani, ale uczuciowo... - powiedziałam, miałam na myśli Czkawkę.

Suzi: Wszystko się ułoży - powiedziała, chciała mnie pocieszyć.

Astrid: Wątpię, od zawsze mam strasznie dużego pecha w życiu - odpowiedziała z łzami w oczach. Usłyszałam kroki, ktoś zbliżał się do naszej celi.

Dagur: Witam dziewczynki - powiedziała, stając na przeciwko mnie - jak się spało? - zapytał.

Astrid: Nie masz zbyt wygodnych tych cel - powiedziałam.

Dagur: Zadziorna jak zawsze - powiedziała z chytrym uśmiechem - chyba wiesz co teraz zrobię - dodał, otwierając celę.

Astrid: Szczerze to mam to w d**ie! - krzyknęłam.

Dagur: No dobrze, więc która idzie na tortury - powiedział - a może ty jesteś taka śliczna - dodał, podchodząc do Suzi - chyba muszę zmienić twoją urodę - oznajmił.

Astrid: Stara fujaro, może byś wzięło mnie, jako twój stały gość - powiedziałam, chciałam go trochę wkurzyć. Nie chce żeby Suzi cierpiała tak jakby przez moje błędy.

Dagur: Skoro nalegasz - odpowiedział, podchodząc do mnie. Wzięło mnie za prawą rękę i zaczął prowadzić do sali tortur.

-Perspektywa Suzi-

Ja nigdy bym tak nie zrobiła, naprawdę podziwiam ją, jej odwagę. Przez tyle lat znosiła cierpienie. Nie wiedziała jak to jest być kochanym, przez tyle lat była samotna, bez ciepła bliskiej osoby, którą by ją przytuliła powiedziała, że kocha. Nie mogę uwierzyć, że to moja siostra. Kocham ją, jest dla mnie najważniejsza, tylko ona min została na tym świecie... Jeśli ona odejdzie, ja zrobię to samo... Już zawsze razem, już nigdy jej nie zostanie...

--1 godzinę później--

-Perspektywa Astrid-

Właśnie wróciłam z tortur, jak zwykle nic się nie zmieniło. Wszystkie tortury były takie same jak kiedyś. Nie było nic nowego. Gdy tylko znalazłam się w celi zaczęłam mówić.

Dagur: Następnym razem pójdzie twoja siostrzyczka - powiedział.

Astrid: Na więcej cię nie stać - stałam przy nim twarzą w twarz. Wtedy znowu dostałam kastetem. Mój policzek był cały we krwi, a z buzi leciał strumień czerwonej jak róża krwi.

Astrid: Ciota! - krzyknęłam i oplułam go moją czerwoną od krwi śliną.

On tylko mnie popchnął. Upadła na plecy, strasznie mnie zaczęły boleć. Nie odzywając się już wyszedł z lochów, oczywiście zamknął naszą celę.

Suzi: Astrid, dlaczego to robisz? Dlaczego go prowokuje? - zapytała z troską o mnie.

Astrid: Już ci mówiłam ją nic nie czuje, to prawie mnie nie boli - powiedziałam - im bardziej skupi się na mnie tym mniej krzywdy wam wyrządzić - dodałam.

Suzi: Nie musisz tego robić - powiedziała - sama mogę przyjąć swoją karę - dodała.

Astrid: Wiem, że nie muszę, ale chcę i będę to robić dopóki jesteśmy na tej wyspie - powiedziałam - nie zastawia się rodziny i przyjaciół w potrzebie - dodałam.

Suzi: Jesteś nie możliwa, jak ty to robisz - powiedziała - od dzisiaj już nigdy nie będę odmawiać nikomu pomocy, chcę być taka jak ty - dodała.

Astrid: W takim razie bardzo mi miło, że chce brać ze mnie przykład - powiedziałam z lekkim uśmiechem, być może to nasza ostatnia rozmowa. Nauczyłam się w życiu, żeby cieszyć się chwilami, bo być może to ostania chwila w naszym życiu? Kto wie...

--Tymczasem na Berk--

--4 godziny później (10.00)--

-Perspektywa Czkawki-

Wybiła punkt 10. Wszyscy jeźdźcy byli już w Akademii. Musieliśmy się spieszyć żeby zdążyć na wyspę Berserków, mieliśmy jeszcze dwie godziny. Nie przedłużając wystartowaliśmy.

--Tymczasme na Berk (w kuźni Pyskacza)--

-Perspektywa Pyskacza-

Pyskacz: Jak myślisz poradzą sobie? Może jednak wyślemy to flotę? - zapytałem.

Stoick: Nie, poradzą sobie, czyje to - oznajmił - mój syn jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, tym razem będzie tak samo - dodał, patrzył się ciągle w kierunku jeźdźców, którzy stopniowo znikali za horyzontem....

Hejj oto oniecanu next :3 Przynajmniej wy macie dobry chumor :/ Przepraszam że taki krótki, ale właśnie dzisja dowiedziałam się że jutro mam sprawdzian z historii z 9 działów i jeszcze z dat :/ No nic życzę miłego czytania, kiedy next jeszcze nwm, jak coś to dzień przed napiszę w komie. To tyle papapa :***

--W przestworzach--

-Perspektywa Czkawki-

Wybiła punkt 10. Wszyscy jeźdźcy byli już w Akademii. Musieliśmy się spieszyć żeby zdążyć na wyspę Berserków, mieliśmy jeszcze dwie godziny. Nie przedłużając wystartowaliśmy.

--Tymczasme na Berk (w kuźni Pyskacza)--

-Perspektywa Pyskacza-

Pyskacz: Jak myślisz poradzą sobie? Może jednak wyślemy to flotę? - zapytałem.

Stoick: Nie, poradzą sobie, czuje to - oznajmił - mój syn jeszcze nigdy mnie nie zawiód, tym razem będzie tak samo - dodał, patrzył się ciągle w kierunku jeźdźców, którzy stopniowo znikali za horyzontem.

--W przestworzach--

-Perspektywa Czkawki-

Czkawka: Dobra już wiecie, co i jak? - zapytałem.

Mieczyk: Ja nie za bardzo - oznajmił.

Smark: Właśnie też się dołączam - dodał.

Czkawka: No dobra, więc tak, nic nie robimy lądujemy na ich arenie i tylko tyle ani nie strzelamy ani nie robimy rozróby- powiedziałem - czy aż tak ciężko wam to pojąć?! - zapytałem.

Smark: I to ma być plan? - zapytał.

Czkawka: Tak, nie chce żeby skrzywdził Astrid, zależy mi na niej - powiedziałem.

Mieczyk: Ooo nasz Czkawuś się zakochał - powiedział.

Czkawka: A nawet, jeśli to masz z tym jakiś problem?!- zapytałem.

Mieczk: Nie, nie skąd - odpowiedział.

Czkawka: To się ciesz - powiedziałem.

Dalszy lot upłynął bez niepotrzebnych komentarzy. Lecieliśmy spokojnie, morze było raczej spokojne. Słońce świeciło, na niebie nie było ani jednej chmurki, ogólnie było spokojnie.

Dotarliśmy na miejsce, na wyspie Berserków, było jakoś wyjątkowo spokojnie. Wylądowali na środku areny Dagura. Było bardzo spokojnie do czasu.

Strażnik: Nie ruszać się! - krzyknął.

Dagur: Czyli jednak jesteś punktualnie - powiedział z tym swoim uśmiechem.

Proszę to obiecany nexcik :3 Życzę miłego czytania i życzę wszystkicm moim czytelnikom wesołych świąt !!! :*** <33 A i przepraszam za błędy znowu pisałam na telefonie XD

Czkawka: Wiesz, że ja zawsze dotrzymuje obietnicy – powiedziałem, zsiadając z Mordki.

Dagur: Od kiedy to ty jesteś taki poważny ? – zapytał podchodząc do mnie.

Czkawka: Dobra nie gadaj tylko przejdźmy do twoich „zachcianek” – oznajmiłem.

Dagur: A czy ja zawsze muszę cos chcieć ? – zapytał.

Popatrzyłem na niego wzrokiem „Tak, zawsze” reszta zebranych zrobiła to samo.

Dagur: No niech wam będzie – powiedział.

Czkawka: Więc co chcesz ? – zapytałem.

Dagur: Wymiana – powiedział jak najkrócej.

Czkawka: Możesz trochę jaśniej ? – zapytałem.

Dagur: Twoje dziewczynki za ciebie – powiedział z uśmiechem.

Śledzik: Czkawka nie rób te… - nie dokończył, ponieważ mu przerwałem.

Czkawka: Zgoda – powiedziałem.

Dagur: No i świetnie – ucieszył się – straże iść po nie! – krzyknął, po chwili.

Smark: Stary na pewno wiesz co robisz ? – zapytał szeptem, podchodząc do mnie.

Czkawka: Nie, ale jeśli to ma uratować Astrid i resztę dziewczyny, zrobię to z przyjemnością – powiedziałem, już całkowicie pewien siebie.

-Perspektywa Astrid-

Siedziałam ze spuszczoną głową na kolanach, Suzi tak samo nie miałam za bardzo ochoty z nią rozmawiać, znowu jestem w tym samym szambie. Nagle usłyszałam kroki to był jedne ze strażników Dagura.

Strażnik: Wstawać! – krzyknął, otwierając drzwi od celi.

Astrid: I co się drzesz, chyba mam jeszcze dobry słuch – powiedziałam, wstając.

Suzi: Dokładnie, głośniej się nie da – dodała.

Strażnik: Ruchy, nie mamy całej wieczności! – krzyknął, ponownie.

Emma: No już, już – wyszła z celi za Suzi.

Teraz wszystkie rzedłyśmy w jednym rzędzie. Ja byłam tuż za strażnikiem, za mną Suzi, później Emma, Szpadka no i mama Czkawki. Na początku szłyśmy nawet wolno, dopiero później przyśpieszyłyśmy. Weszłyśmy na arenę Dagura. A na niej już byli jeźdźcy, prawie wszyscy strażnicy Dagura, oczywiście Dagur we własnej osobie i Czkawka.

Stanęłyśmy w rzędzie tylko, że teraz przodem do naszej ekipy z Berk.

Dagur: Proszę oto one całe i zdrowe – powiedział, patrząc na nas – no może nie do końca całe i zdrowe – popatrzył w moim kierunku.

No najpiękniej to ja nie wyglądałam, miałam prawie cało zmasakrowaną twarz, a o rękach i nogach to już nawet nie wspomnę. Z niektórych ran na różnych części ciała leciała mi ciemno-czerwona, lepka, ciepła krew.

Czkawka: Astrid – powiedział prawie szeptem, zauważyłam, że zbierało mu się na płacz – to w zamian chcesz za ich wolność? – zapytał stanowczo.

Dagur: Za smoczego jeźdźca jednego z najlepszych, władcę smoków mogę oddać te cztery – pokazał na Suzi, Valke, Emme i Szpadke.

Czkawka: A za tą ostatnią ? – zapytał.

Dagur: Aaa za tą ostatnią chce jeszcze Nocną Furię – podszedł do mnie, wyjął sztylet i zaczął nim wymachiwać.

Astrid: Czkawka nie rób tego – patrzyłam prosto w jego wielkie zielone oczy, prawie wszystko mnie bolało.

Czkawka: Zgadzam się – oznajmił po chwili, ciągle się na mnie patrzył.

Astrid: Dlaczego, się zgodziłeś ?! – zapytałam zdziwiona.

Czkawka: Ponieważ, bardzo mi na tobie zależy, martwię się o ciebie, jesteś dla mnie bardzo ważna – patrzyła na mnie z wyraźnie przepraszającymi oczami, chyba chciał mnie przeprosić za to co powiedział jeszcze na Berk.

Dagur: Skończyliście już ? – zapytał znudzony.

Astrid: A jeśli nie ? to co mi zrobisz ?! – zapytałam krzycząc mu prosto w twarz. Wtedy Dagur wziął zamach i uderzył mnie chyba z całej siły w mój już lekko posiniaczony prawy policzek. Moja głowa momętalnie powędrowała ku dołu. Czkawka chciał do mnie podbiec, ale zatrzymała go straż Dagura, chyb był nieźle wkurzony skoro dwóch strażników ledwo co dawało sobie z nim radę.

Dagur: Nigdy nie podnoś na mnie głosu ! – krzyknął.

Podniosłam lekko głowę ku górze, znowu patrzyłam w oczy Dagura, które były przepełnione złością i nienawiścią.

Czkawka: Może spróbujesz z kimś kto może dorównać tobie ?! – krzyknął, wyrywając się z uścisku straży.

Dagur: A kto niby może mi dor… - zaczął iść w stronę Czkawki, nie dokończył, przerwałam mu.

Astrid: On lubi bić kobiety, wtedy czuje się tak męsko – skierowałam to do Czkawki.

Dagur: To miało być o mnie ? – zapytał, podchodząc do mnie.

Astrid: A do kogo, w okolicy jakoś nie widzę więcej s**********w jak ty (chyba wiecie o jaki słowo mi chodzi XD) – patrzyłam w jego czarne jak mrok oczy.

Dagur: Jesteś bardzo odważna, że tak mówisz – oznajmił.

Zebrałam w buzi dość dużo śliny, oczywiście była ona cała czerwona od krwi. Najprawdopodobniej Dagur, rościoł mi ścine policzka. Odwróciłam lekko głowę i wyplułam ją.

Astrid: Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz – nie bałam się jego wzroku, patrzyłam w jego oczy.

Dagur: Dobrze nie przedłużając, czas na wymianę – z tym już skierował się w stronę Czkawki.

Oto next, przepraszam żę tak długo nie wstawiałam, ale nie miałam do tego głowy. Musiałam trochę przemyśleć dalsze losy bohaterów, ale teraz wracam z mnóstwem pomysłów :3 No dobra życzę miłego czytania :33

-Perspektywa Czkawki-

Stałem tak i patrzyłem się, co zrobi Dagur. Od niego mogłem spodziewać się wszystkiego, przeszedł za rzędem, który utworzył dziewczyny, stanął po prawej stronie. Po chwili odezwał się swoim chrapowatym głosem.

Dagur: Tylko bez żadnych numerów zrozumiano ? – popatrzył się na mnie i Astrid.

Czkawka: Taaa wszystko jasne – odrzekłem.

Dagur: Dobrze, więc teraz bez żadnych numerów, panie przejdą na stronę swojego wybawcy a nasz wybawca przejdzie na moją stronę - tłumaczył chodząc w kółko, pokazując rękoma - wszystko jasne? - zapytał, stojąc już w miejscu.

Zapadł cisza jak makiem zasiał, patrzyłem na Astrid, a ona na mnie. W jej oczach było coś dziwnego, tak jakby chciała mi coś powiedzieć, przedstawić jakiś plan. W mojej głowie krążyło tysiąc myśli, czułem, że zaraz zrobi się gorąco.

Dagur: No dalej nie mamy całego dnia - przerwał tą niezręczną głuchą ciszę.

Po kolei zaczęły przechodzić na moją stronę, najpierw maja mama, później Emma, Suzi, Szpadka. Gdy nadeszła kolej Astrid, Dagur ja przytrzymał i powiedział.

Dagur: Bez żadnych numerów kochana - trzymał ją za prawy nadgarstek, w pewnej chwili wyrwała się z jego uścisku. Teraz miałem pewność, Astrid miała plan. Za każdym razem, gdy jej oczy robią się granatowe ma coś na myśli, albo coś ją gryzie czasami, gdy ma jakiś plan. Astrid zrobiła zaledwie 2 kroki w moją stronę, gdy nagle krzyknęła.

Astrid: Teraz! - szybkim ruchem odwróciła się w stronę Dagura - niespodzianka - dostał od niej prosto w nos, chyba się tego nie spodziewał. Upadł na ziemię bezwładnie, a my, no cóż my musieliśmy zająć się jego strażą. Na arenie Berserków rozpętało się prawdziwe piekło. Dagur nie jest taki głupi, kazał przygotować swojej staży dzikie smoki wrazie, gdybyśmy mieli jakiś plan. Oczywiście smoczki zostały wypuszczone z klatek, teraz musieliśmy włączyć do walki również swoich skrzydlatych przyjaciół.

-Perspektywa Astrid-

Dagur po moim ciosie, padł na ziemię. Chyba był nieprzytomny, gdy miałam dołączyć do swoich przyjaciół, usłyszałam za swoimi plecami znajomy głos.

Sisi: Stój! - krzyknęła.

Astrid: Czego ja?! Dlaczego mi to robisz?! Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką! – musiałam wkońcu to z siebie wyrzucić, za wiele osób mnie już zraniło.

Sisi: Bo jesteś jedną z najlepszych jeźdźców smoków, tylko ciebie mogłam łatwo do siebie przekonać - podchodziła do mnie.

Astrid: Dlaczego chcieliśmy mnie a nie Czkawkę?!  Przecież to on jest smoczym panem - nie mogłam jej zrozumieć, wiele pytań kręciło mi się bez celu po głowie.

Sisi: Bo on ciebie kocha, oddałby wszystko żeby cię tylko nie stracić - cała układanka zaczęła mieć wkońcu jakiś sens.

Astrid: Czkawka mnie nie kocha, on jest tylko moim przyjacielem - nie byłam już pewna, co do swoich uczuć.

Sisi: Uważaj sobie jak chcesz, ja wiem jedno napewno gdybyś miała stracić życie z ręki Dagura, on oddałby swoje za ciebie - to zaczęło być jeszcze bardziej skomplikowane niż mi się wydawało - ale teraz to już koniec, pożegnaj się ze swoim życie - wyjęła sztylet, zaczęła zmierzać z nim w moim kierunku. Zaczęłam się cofać, robiłam to dopóki nie wpadłam na ścianę, byłam kompletnie sparaliżowana, dzieliły mnie zaledwie 2 mety od niej. Nagle w Sisi trafiła fioletowa plazma, to Szczerbatek i Czkawka. Sisi upadła na ziemię, z jej ręki wyleciał sztylet. Obok mnie wylądowali moi wybawiciele.

Czkawka: Wszystko w porządku? - zapytał, zatroskany głosem.

Astrid: Nie ma czasu na pogaduszki – rzuciłam, po czym odrazu udałam się w przeciwną stronę. Wiem uratował mi życie, jestem mu za to bardzo wdzięczna, ale nie wybaczy mu tego, co powiedział na Berk, za bardzo mnie to zraniło.

Walka trwał dalej, ale mieliśmy wyraźną przewagę. Po 5 minutach, wszyscy, którzy mieszkali na Berk lecieli już do domu. Oczywiście, każdy leciał na swoim smoku. Droga minęła bez rozmów. Coś czuje, że Dagura za szybko to nie przypływie z wizytą na Berk. Zerkałam czasami na Czkawkę, a on czasem na mnie. Niewiem, co mam o tym myśleć, nie jestem pewna swoich uczuć, ale wiem jedno, gdy tylko wylądujemy idę się spakować i odlatuje z tej przeklętej wyspy.

Po kolejnych 30 minutach ciszy byliśmy już na Berk, wylądowaliśmy w samym centrum wioski. Dookoła nas zebrało się dużo ludzi, każdy chciał się przywitać z swoimi sąsiadami. Ja ukradkiem po cichu, usiłowałam przecisnąć się przez ten okrąg. Lecz ktoś musiał mnie zobaczyć.

Czkawka: Astrid, poczekaj - podbiegł do mnie, byliśmy trochę oddalenie od zbiegowiska - możemy pogadać? - zapytał.

Astrid: Nie mamy, o czym - byłam na niego wkurzona, nie chciało mi się z nim gadać.

Czkawka: Astrid, proszę zostań na Berk, wiem zachowałem się jak dupek, ale uwierz mi nie chciałem, to wszystko przez te emocje, trochę wkurzyłem się na ciebie - prosił mnie jak nigdy dotąd.

Astrid: Może i nie chciałeś, ale to zrobiłeś - nie potrafię mu wybaczyć od tak.

Czkawka: Może i tak powiedziałem, ale nigdy tak nie myślałem, gdy cię znalazłem obiecałem sobie, że już nigdy nikt mi ciebie nie zabierze - mówił to tak przekonująco i jeszcze tym swoim łagodnym głosem - proszę cię As nie rób mi tego bardzo mi na tobie zależy, nie odchodź... proszę... - był zdenerwowany i totalnie rozbity.

Astrid: No dobrze zostanę, ale robię to tylko i wyłącznie dla swojej siostry - miałam chwile zawachania, ale postanowiłam zostać, ze względu na swoją siostrę tylko ona mi została, nie mogę znowu jej zostawić to moja jedyna rodzina, no może nie do końca dla niej.

Czkawka: Dziękuję - odetchnął z ulgą.

Astrid: Tylko, że od dzisiaj nie należę już do smoczej akademii to, że zostaje nie znaczy, że wszystko będzie jak dawniej - musiałam postawić sobie jakiś warunek - od dzisiaj nie należę do waszej drużyny, wypisuje się z niej - oznajmiłam, popatrzyłam ostatni raz w jego po części zawieszone zielone oczy, odwróciłam się i odeszłam.

Od zawsze byłam konsekwentna, gdy robiłam coś wbrew swojemu postanowieniom, musiał postawić sobie jakieś warunki. Po naszej rozmowie udałam się obrazu do domu. Gdy tylko do niego weszłam położyłam się na kanapie w salonie, nie miałam już siły nic robić, chociaż było jeszcze wcześnie, mój organizm nie wytrzymał, potrzebował solidnego długiego snu. Po kilku minutach spałam jak niemowlę, moje życie od teraz zmieni się, czas porzucić stare nawyki, czas rozpocząć całkiem inne nowe życie...

I tym smuto-wesołym akcentm kończymy rozdział 16. Jeszcze niewiem kiedy napiszę dalszą część, mam sporo roboty w domu przed świętami :/ Jak znajdę przynajmnije 1 godzinkę wolnego napewno coś napiszę i odrazu wstawię :33 To tyle miłego dnia i wesołych świąt ;*** <33 Papatki do zobaczenia ;3

Rozdział 17. Kilka miesięcy w przyszłość, Przeprosiny, To tajemnica...

Z okazji tak ważnego święta, wczoraj o 23 usiadłam i zaczęłam pisać next nie spałam do 1 w nocy, ale się chyba opłacało :3 Ten rozdział będzie krótszy niż inne i trochę nudny. Więc oto mój prezent dla was po choinkę XD A i przepraszam za błędy, pisałam to na komórce, a ona sam poprawia nieznane słowa na te które już kiedyś używałam, więc jak będzie coś głupiego w zdania to sorry, ale to wina mojej komórki XD Życzę miłego czytania i wesołych świąt już tak oficjalnie ;3 Do zobaczenia, papatki :*** <33

--3 miesiące później--

-Perspektywa Astrid-

Minęło już trzy miesiące odkąd ostatni raz rozmawiałam z Czkawką, widziałem Dagura i miałam dobre samopoczucie. Od czasu, gdy przestałam uczęszczać na zajęcia do Smoczej Akademii wszystko się zmieniło, bardzo oddaliłam się od swoich przyjaciół, nie chciałam żeby tak było, ale sama zgotowałam sobie taki los. Już dawno nie robiłam czegoś z kimś, od trzech miesięcy stałam się typem samotca, prawie wcale nie rozmawiam już ze swoją siostrą, oddaliśmy się od siebie. Teraz zaczynam czuć się jak wtedy, gdy byłam samotna przez te trzy lata. Czasami żałuję, że postanowiłam odejść z SA, chciałabym żeby wszystko była jak dawniej, ale wątpię że kiedyś będzie tak samo, to raczej niemożliwe.

Nadszedł kolejny dzień, smutny i taki sam od trzech miesięcy. Wstałam około 8 rano, już tak wcześnie nie wstaje jak kiedyś, udałam się do łazienki, gdy się ogarnęłam zeszłam na dół na śniadanie. Nikogo nie było w kuchni "tak ja zwykle" pomyślałam. Zjadłam szybkie śniadanie, ukarano się ciepło, bo na zewnątrz ostatnio zrobiło się zimno, nawet bardzo zimno. Wyszłam na dwór, było całkiem spokojnie, tak jak zawsze o poranku. Jeźdźcy zapewne ćwiczą na zbliżające wyścigi, a ja, nie będę brała w nich udziału, obiecałam sobie, że już nigdy nie będę spędzać czasu z jeźdźcami. Ja zawsze dotrzymuje obietnicy.

Odrazu po wyjściu z domu, udałam się do stajni. Ice jeszcze spała, postanowiła jej nie budzić, przynajmniej ona jeszcze nie ma mnie dość. Nie będę jej przeszkadzać, niech ona się wyśpi. Po cichu wyszłam z stajni, żeby jej nie obudzić. Postanowiłam pójść na spacer, jeszcze niewiem czy długi czy krótko w każdym razie wiedziałam, że napewno będzie samotny.

--Tymczasem w SA--

-Perspektywa Suzi-

Czekaliśmy na Czkawkę, no kto jak kto ale nie spodziewałam się kiedykolwiek że to on się spóźni na własne zajęcia. Lecz od razu, gdy przyleciał, poznałam odpowiedź na jego nieobecność.

Czkawka: Witam kochani, przepraszam, że się spóźniłem - zsiadł z swojego skrzydlatego przyjaciela.

Smark: To, co dzieją robimy? - skierował się z tym w stronę Czkawki.

Czkawka: Dzisiaj nic, właśnie to moje usprawiedliwienie na spóźnienie - oznajmił podchodząc do naszej ekipy.

Mieczyk: Czekaj, możesz jaśniej? Nic z tego nie rozumiem - był trochę zmieszany.

Czkawka: Chodzi o to, że dzisiaj zajęcia są odwołane - wytłumaczył - więc możecie już iść do domu - dodał.

Emma: To po ci ja dzisiaj wogóle wstawałam - rzuciła, wsiadajac na swoją smoczycę.

Szpadka: Popieram Emme - wsiadłam razem z bratem na smoka, po czym wylecieli z Akademii.

Chciałam też się już zbierać, bo miałam pewien plan na dzisiejszy dzień... Gdy już chciałam wylecieć z SA, w ostatniej chwili zatrzymał mnie Czkawka.

Czkawka: Suzi poczekaj - podszedł do mnie - mam prośbę, możesz powiedzieć Astrid żeby była dzisiaj na Kruczym Urwisku o 11 ? - zapytał.

Suzi: No mogę, a co chcesz zrobić? - byłam ciekaw, co on znowu kombinuj.

Czkawka: Jeśli się uda, poznasz odpowiedź jakoś po 12 - jakoś dziwnie się zachowywał, znaczy inaczej niż zwykle.

Suzi: Okej, tylko nie zrób kolejnej głupoty - ostrzegałam go.

Czkawka: Nie martwa się już nigdy nie popełnię żadnego błędu, ani nie walne żadnej głupoty - mówił to bardzo przekonująco, wsiadając na Szczerbka.

Nic już nie mówiąc wyleciałam z Akademii, obrazu udałam się do naszego domu. Musiałam powiedzieć Astrid o jej spotkania z Czkawką.

--W lesie--

-Perspektywa Astrid-

Po kilku minutach byłam już w lesie, kopałam małe kamienie, które leżały na mojej drodze, szłam gdzieś bez celu. Spuściłam, lekko głowę na dół, nagle usłyszałem ryk smoka, ryk, który był mi znany. Była to Suzi ze swoim smokiem.

Suzi: Szukałam cię wszędzie - wylądowała tuż przedemną.

Astrid: Wioska się pali? Czy coś się stało? - nie miałam pojęcia, co się dzieje.

Suzi: Ma ci przekazać jedną rzecz i już mnie nie ma - mówiła bardzo szybko, chyba gdzieś się śpieszyła.

Astrid: No słucham - byłam ciekawa, co to za rzecz.

Suzi: Dzisiaj o 11 masz być na Kruczym Urwisku - oznajmiła.

Astrid: Ale dlaczego? Po co? - byłam zaskoczona, po co mam iść na Urwisko o 11 ?!.

Suzi: Niewiem ja miałam ci tylko to przekazać, już muszę spadać do wieczora - wystartowała, tyle ją widziałam.

Nie zdarzyłam jej się nawet zapytać, kto mnie tam wzywa. No nic stawia się tam, zobaczymy czy to coś poważnego.

--11.00--

Byłam już niedaleko Urwiska. Gdy doszłam na miejsce, zobaczyłam bardzo znaną mi osobę. Oczywiście to był Czkawka, jestem ciekawa, co ma mi do powiedzenia.

Czkawka: Myślałem, że już nie przejdziesz - odwrócił się w moją stronę.

Astrid: Streszczaj się nie mam czasu - chociaż minęło już 3 miesiące, ale i tak moje rany są nadal świeże.

Czkawka: Dobra powiem to, co mi leży na sercu - wzięło głęboki oddech - Astrid ja już tak nie potrafię, nie rozmawiamy ze sobą już dobre trzy miesiące, unikasz mnie, nie potrafię tak żyć, zależy mi na tobie, proszę wybacz mi to co ci powiedziałem, nie chciałem tego powiedzieć, uwierz mi, żałuj tego, bardzo, nie chce cię stracić, ty też zapewne nie chcesz, wybacz mi, proszę...

Astrid: To nie takie łatwe - byłam trochę rozbita po tym, co usłyszałam od Czkawki.

Czkawka: Skoro nie chcesz mi wybaczyć, to nie mam już, po co żyć - mówił to tak jakby chciał się zabić.

Astrid: Proszę cię nie mów tak - on chce się zabić przezmnie.

Czkawka: Zależy mi na tobie, jesteś mają przyjaciółka, znam cie od małego, jeśli nie masz mnie ochoty już widzieć, nie będę ci się naprzykszać - mówił to naprawdę smutnym głosem, jak to słuchałam myślami ze zaraz pęknie mi serce.

Astrid: Też mi na tobie zależy... – musiałam, mu wkońcu to wyznać, ja nie mogę tak dalej żyć - przepraszam i wybaczam ci - dodałam.

Czkawka: Naprawdę? – nie dowierzał, co się dzieje.

Astrid: Naprawdę - rzuciłam mu sie w ramiona, on jest jednak ta wyjątkowo osoba, oczywiście, jako przyjaciel.

Czkawka: Wiesz powinniśmy częściej się przytulać - przytulił mnie mocniej.

Astrid: To dziwne, ale to popieram - uśmiechnęłam się :).

Czkawka: Wracamy? - zaproponował, już wypuszczając mnie z uścisku.

Astrid: Tak, chodźmy - oznajmiłam.

Szliśmy razem przez las, opowiadaliśmy sobie różnie rzeczy, które się wydarzyły. Nagle usłyszeliśmy jakieś szmery w pobliskich krzakach. Podeszliśmy bliżej, normalnie myślałam, że źle widzę na oczy. Tam stali Suzi i Smark, nie dość, że byli razem to się jeszcze całowali?!! WTF?!

Astrid: Ty też to widzisz?! – zamurowało mnie.

Czkawka: Ychy - on chyba bardziej był w szoku XD.

Astrid: Wyjdziemy tam? - zapytałam.

Czkawka: I co chcesz im powiedzieć? - jaki on jest ciekawski.

Astrid: Jeszcze, niewiem coś wymyśle w między czasie - tak naprawdę już miałam odpowiedni tekst.

Czkawka: No to idziemy - po tych słowach, szybko wyszliśmy z ukrycia. Gdy tylko Suzi nas zobaczyła oderwała się od Smark.

Astrid: Oj nie ładnie siostrzyczko, to tutaj tak ci się śpieszyło - chciałam jej trochę pograć na nerwach.

Czkawka: Już wiem, dlaczego ci się dzisiaj tak śpieszyło na zajęciach - on natomiast skierował to do Smarka.

Suzi: Proszę As nie mów nikomu o nas, nie będziemy mieć życia w wiosce - prosiła mnie.

Czkawka: No wiesz ciężko będzie, Astrid często wyjawia tajemnice - miał na myśli to sytuacje z Sisi.

Astrid: Oj weź się zamknij - uśmiechnęłam się do niego i lekko walnęłam go w ramie.

Smark: Ale wiecie że ja i Suzi, znamy tak jakby wasza tajemnicę - popatrzył na mnie i Czkawkę.

Czkawka: Jaką?? - zapytał zdziwiony, też jestem trochę zmieszana.

Suzi: A taka, że naprawdę namiętnie całowaliście się na rubinowej wyspie - kurcze myślałam, że już o tym zapomnieli.

Popatrzyłam się na Czkawkę, nie musieliśmy nawet odzywać sie do siebie. Już wiedzieliśmy, co z tym zrobić.

Czkawka: Okej, wy nie powiecie nic o nas - oznajmił.

Astrid: A my nie piśniemy słówka o was - dokończyłam.

Czkawka: To my już pójdziemy - rzucił, jedną ręką położył mi na plecy i zaczął iść (chyba wiecie o co mi chodzi ;3). Czułam się dziwnie, ale było mi całkiem przyjemnie. Jego dotyk była taki czuły, delikatny i bardzo przyjemny, gdy jestem przy nim czuje sie taka bezpieczna. Taki facet to ideał dla kobiety :).

Razem z Czkawką, poszliśmy jeszcze na długiiii spacer. Mieliśmy dużo tematów do omówienie, czasami robiło się smutno, a czasami śmiałam się tak, że nie mogłam dalej iść.

Wróciłam do domu około 23, ojjj wiem długo mi to zeszło, ale z nim jakoś strasznie szybko leci czas. Może, dlatego, że bardzo dobrze sie rozumiemy, znamy się od małego wszystko o sobie wiemy. Gdy dzieją rano budziłam się nienawidziłam jeszcze Czkawki, a teraz po prostu nie wyobrażałam sobie, chociaż jednego dnia bez niego. Byłam w świetnym nastroju, nawet nie chciała mi się spać. Czkawka zapewne oberwał od rodziców, jeśli tak to przepraszam cię w myślach.

-Perspektywa Czkawki-

Wszedłem jak najciszej tylko mogłem do domu, moi rodzice chyba spali. Zacząłem cicho wchodzić po schodach. Oczywiście tak jak zwykle musiały mnie wykopać, zaczęły skrzypiec no to pięknie. Po chwili usłyszałem głos mamy.

Valka: A gdzie to się włóczysz po nocy? - była lekko wkurzona.

Czkawka: Dobra nie będę kłamać, byłem z Astrid - rozłożyłem ręce.

Valka: Jak to przecież ona się do ciebie nie odzywa? - była zaskoczona, tym, co powiedziałem.

Czkawka: Ale już się odzywa, przeprosiłem ją po raz kolejny - oznajmiłem.

Valka: Dobrze syneczku, już nie wnikam - uśmiechnęła się do mnie.

Czkawka: Co znowu zrobiłem? - zawsze jak się do mnie uśmiecha to znaczy coś złego.

Valka: No już nie ukrywaj się z tym - podeszła bliżej schodów.

Czkawka: Ale z czym ma się nie ukrywać? Mamo możesz jaśniej? - byłem zdziwiony.

Valka: No możesz się przyznać, że ty i Astrid jesteście razem - była uradowana.

Czkawka: Ja i Astrid? Kto ci tak powiedział? A zresztą jestem zmęczony, idę spać - rzuciłem, odwróciłem się i udałem w kierunku swojego pokoju.

-Perspektywa Valki-

Valka: Może jeszcze nie jesteście razem, ale to się zamieni już niedługo - mówiłam sama do siebie.

Udałam się do swojej sypialni, myślałam trochę o Czkawce i Astrid, po czym zasnęłam. Jeszcze nie wiedziałam, co wydarzy się jutro...

Rozdział 18. Puszczona farba, 20 lat razem, Duże święto, Totalne zalanie...

-Perspektywa Czkawki-

Spałem sobie spokojnie, było mi tak ciepło do czasu. Szczerbatek jeszcze spał, była chyba 5 rano. Nie spodziewałem się takiej pobudki.

Stoick: Synek wstawaj - zaczęło szturchać mnie w prawe ramię.

Czkawka: Jeszcze 5 minut Amando, ten żyrandol jest zdecydowanie za duży - nie wiedziałem, co mówię.

Stoick: O czym ty gadasz?! Czkawka wstawaj - powiedział głośniej, coraz bardzie zaczął mnie szturchać.

Wtedy dzięki mojemu kochanemu tatusiowi zwaliłem się z łóżka. No pięknie teraz łeb i plecy mnie bolą.

Czkawka: Nie mogłeś poczekać do 8 ? - podniosłem się z podłogi, byłem jeszcze na pół śpiący.

Stoick: Nie mogłem, słuchaj Czkawka mam pewną sprawę - był trochę zdenerwowany.

Czkawka: No skoro już tutaj jesteś to słucham, co to za ważna sprawa? - mówiłem idąc do łazienki.

Stoick: Jak wiesz ja i twoja mama, jesteśmy ze sobą już bardzo długo - mówił chodząc za mną.

Czkawka: No tak to chyba będzie już dobre 20 lat - mówiłem, w między czasie obmywając twarz wodą.

Stoick: No właśnie, to właśnie dzisiaj mija te 20 lat - oznajmił.

Czkawka: To już dzisiaj?! Jakoś szybko zleciało - mówiłem, idąc do szafy - powinieneś się cieszyć, wkońcu prawie bez kłótni przeżyliście razem 20 lat i wychowaliście 2 dzieci - dodałem.

Stoick: Wiem cieszę się, tylko mam do ciebie prośbę, możesz razem z swoimi przyjaciółmi przygotować twierdzę do uroczystości? - zapytał z nadzieją.

Czkawka: Dlaczego tego sam nie zrobisz? Z pozostałymi mieszkańcami? – specjalnie zadałem mu to pytanie, musiał o czymś zapomnieć skoro prosi mnie o pomoc.

Stoick: No, bo no tego... Nie interesuj się - za nic nie chciał mi powiedzieć, o co chodzi.

Czkawka: Dobra już nie wnikam - podniosłem ręce na znak, że się poddaje.

Stoick: To mogę na ciebie liczyć? - zapytał.

Czkawka: Dla ojca wszystko - nie chciałem się już z nim kłócić.

Stoick: Dzięki, synek - uśmiechnął się - będę już iść, do zobaczenia wieczorem - rzucił przez ramię po, czym wyszedł z mojego pokoju.

Ubrałem się w kombinezon, przez ten czas zdarzył obudzić się Szczerbek.

Czkawka: Cześć przyjacielu lecimy gdzieś? - zapytałem budzącego się smoka. Ten obrazy, gdy usłyszał słowo "lecimy" zerwał się na równe nogi, w sumie to łapy. Szczerbatek chciał już iść no, co zrobić smokowi nie odmówisz. Na dole po kuchni krzątała się moja mama.

Valka: A gdzie to znowu tak wcześnie lecisz? - zapytała z ciekawością.

Czkawka: Tata jest jeszcze w domu? - zadałem pytanie.

Valka: No jest, ale co mu do tego? - zapytała ze zdziwieniem.

Czkawka: A on ci wszystko wyjaśni - rzuciłem przez ramię - do wieczora paa - dodałem i zamknąłem drzwi.

-Perspektywa Valki-

Nie wiem, o co mu chodziło, dziwienie się zachowywał i o co mu chodziło ze Stoickiem ?. Z naszej sypialni wyszedł Stoick, on też obrazu udał się w stronę drzwi.

Valka: Wytłumaczysz mi, o co chodziło naszemu synowi? - zapytałam.

Stoick: A co znowu się stało? - był tak samo zdziwiony jak ja.

Valka: Zapytałam się jego, gdzie się wybiera, a on tylko powiedział żebym zapytała się ciebie, więc słucham - wyjaśniłam mu w skrócie, rozmowę moją i Czkawki.

Stoick: Aaa to, opowiem ci później muszę lecieć, wioska wzywa pa kochanie - i wyszedł. Achhh z żadnym z nich nie mogę się dogadać, już wiem, po kim Czkawka ma to ucieknie z domu wczesnym rankiem.

--Tymczasme w przestworzach--

-Perspektywa Czkawki-

Latałem sobie z Mordko nad wioską. Było spokojnie, pogoda była 10 razy lepsza niż wczoraj. Gdy leciałem nad plażą Thora, zobaczyłem postać, która siedziała albo leżała na piasku, niedaleko jej siedział Śmiertnik Zębacz. No to już miałem pewność, że to Astrid.

Podleciałem bliżej. Niedaleko jej wylądowałem, zsiadłem ze Szczerbatka. Podeszłam do niej, ona siedziała i ciągle patrzyła się w horyzont. Usiadłem obok niej i zacząłem rozmowę.

Czkawka: Długo tutaj siedzisz? - zapytałem.

Astrid: Nie, niedawno przyleciałam, lubię sobie posiedzieć w ciszy i samotności - mówiła bardzo spokojnie.

Czkawka: To ten dzień nie zbyt ci się spodoba - oznajmiłem, patrząc na nią.

Astrid: Jak to? - zapytała, również zaczęła patrzyć na mnie.

Czkawka: Dzisiaj moi rodzice obchodzą 20 rocznicę ślubu, a mój ojciec, oczywiście musiał zapomnieć o przygotowaniu twierdzy, dzisiaj rano wpadł mi do pokoju i urządził pobudkę - mówiłem ciągle - później poprosili mnie żebym razem z wami urządził twierdzę - dodałem.

Astrid: No jak mus to mus, a Czkawka oberwało ci się wczoraj, że tak późno wróciłeś? - zapytała.

Czkawka: No można tak to powiedzieć - mówiłem trochę rozbawiony.

Astrid: Naprawdę? w takim razie przepraszam, że tak długo cię trzymałam - uśmiechnęła się.

Czkawka: Było warto - odwzajemniłem uśmiech.

Astrid: To, co lecimy po resztę? Im wcześniej zaczniemy zdobić to twierdzę tym więcej będziemy mieli wolnego czasu - mówiła ciągle patrząc na mnie.

Czkawka: Masz rację - wstałem i pomogłem Astrid.

Udaliśmy się do swoich smoków. Obrazu skierowaliśmy się do centrum wioski, w sumie to polecieliśmy do Smoczej Akademii. Po 10 minutach byliśmy w Akademii, dziwne, ale nasza ekipa już tam na nas czekała.

Czkawka: Witam kochani - powiedziałem, zsiadając z Mordki.

Emma: Gdzie byliście? - zapytała moja ciekawska siostra.

Czkawka: Daleko, zresztą dzisiaj znowu nie będzie zajęć - oznajmiłem.

Smark: Niech zgadnę możemy iść do domu - mówił pewien siebie.

Astrid: Rozczaruje cie, ale nie możecie - dodała po chwili.

Czkawka: Astrid ma rację, no, więc chodzi o to że mój ojciec poprosił nas o przygotowanie twierdzy - zacząłem tłumaczyć.

Suzi: A na jaką okazję? - wtrąciła się.

Czkawka: Na 20 rocznicę ślubu mojego ojca i matki - dokończyłem.

Mieczyk: No dobra, to zabierajmy się do roboty - powiedział idąc w stronę swojego smoka.

Astrid: Okej to lecimy - dodała.

Wszyscy jeźdźcy posłusznie dosiedli swoich skrzydlatych przyjaciół, a już po chwili byliśmy przy twierdzy. Zacząłem rozdzielać zadania.

Czkawka: No, więc, żeby była jakaś organizacja, dziewczyna zajmują się kwiatami, napisami i ogóle przyozdobieniem sali - oznajmiłem - a my zajmiemy się ustawieniem sceny, stołów, krzeseł i tak dalej, wszystko jasne? - zapytałem na koniec "przemowy".

Wszyscy: Tak - odpowiedzieli chórem.

Czkawka: No dobra do roboty - wszyscy udali się w swoje strony, tylko Astrid została chciała mi coś powiedzieć.

Astrid: Będziesz świetnym wodzem - oznajmiła z uśmiechem.

Czkawka: No niewiem, ale dzięki za komplement - rozbawiło mnie to trochę - Astrid mam do ciebie prośbę, pomożesz mi dobrać garnitur? - zapytałem.

Astrid: A Emma, nie może ci pomóc? - zapytała, chyba robi to specjalnie.

Czkawka: Wiesz, jaka ona jest - uśmiechnęłam się - to jak pomożesz mi? - zapytałem ponownie.

Astrid: Dla kumpla wszystko - powiedziała, waląc mnie w ramie.

Czkawka: Dzięki - uśmiechnęłam się. Po chwili Astrid, odwróciła się i poszła w swoją stronę. Odprowadzałem ja wzrokiem przez chwile, po czym podobnie jak ona udałem się w swoim kierunku.

--4 godziny później--

Po 4 godzinach cała twierdza była gotowa do świętowania. Została nam jeszcze jakaś godzina na przygotowanie się do uroczystości, więc każdy jeździec udał się do swojego domu, aby się przygotować, musieliśmy jakoś wyglądać. Wkońcu będzie tam cała wioska, a 20 rocznica ślubu to nie jest byle, jaka okazja. Razem z Astrid szliśmy do centrum wioski, tam nasze drogi się rozchodzą.

Astrid: Przyjdę do ciebie za pół godziny okej? - zapytała.

Czkawka: Dobra będę czekać, do zobaczenia - rzuciłem i zacząłem iść powoli w kierunku swojego domu, szedłem przodem do As.

Astrid: Paa - odpowiedziała, po czym również udała się do swojego domu.

Już całkiem zwróciłem się w stronę mojego domu. Po 3 minutach byłem przed wejściowymi drzwiami. Gdy weszłam do środka zobaczyłem mamę, która stała przy lustrze, szykował się do wyjścia.

Valka: O już jesteś - przywitała mnie.

Czkawka: Taa, wychodzisz już? - zapytałem, podchodząc do niej.

Valka: Tak zaraz wychodzimy, twój ojciec jeszcze jest w łazience - oznajmiła - a ty kiedy do nas dołączysz? - dodała po chwili.

Czkawka: Za jakieś pół godziny, niedługo przyjedzie Astrid i pomoże mi wybrać garnitur - mówiłem do lekko roztrzepanej mamy.

Valka: Jesteś dokładnie taki sam jak twój ojciec, też kiedyś pomagałam mu z garniturem, a teraz proszę za kilka minut odbędzie się nasze 20-lecie - mówiła do mnie z uśmiechem.

Stoick: Już jestem gotowy, możemy iść - wyszedł z łazienki, był zdenerwowany.

Valka: Dobrze, tylko się nie spóźnił - skierowała się do mnie.

Czkawka: Nie martw się przyjdę jeszcze przed czasem - odpowiedziałem, spokojnie.

Valka: No mam nadzieję - rzuciła prze ramię, po czym razem z moim ojcem zniknęła za wielkim drewnianymi drzwiami.

Udałem się na górę, do łazienki. Postanowiłem wsiąść jeszcze prysznic, rano mi się nie udało. Po 20 minutach wyszedłem z łazienki, nawet nie zdążyłem założyć koszulki, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Zapewne to Astrid.

-Perspektywa Astrid-

Stałem pod drzwiami domu Czkawki. Po chwil od zapukania, usłyszałam schodzenie po schodach, to zapewne Czkawka. Miałam rację drzwi otworzył mi Czkawki, byłam w lekkim szoku, gdy go zobaczyłam, ale byłam też mile zaskoczona. Zobaczyłam swojego przyjaciela w samych spodenkach. Nawet nieźle wyglądał, no dziwię się że on nie ma jeszcze dziewczyny.

Astrid: No cześć, jestem za wcześnie - uśmiechnęłam się do niego szeroko.

Czkawka: Nie, wejdź - zaprosił mnie do środka - sorry, że w takim stanie mnie widzisz, ale dopiero, co wyszedłem spod prysznica - dodał trochę rozbawiony.

Astrid: Ale wiesz mi to wogóle nie przeszkadza - mówiłam śmiejąc się. Czkawka: Skoro tak to bardzo się cieszę - mówił to śmiejąc się - chodź na górę - dodał, po czym zaczął iść. Posłusznie poszłam za nim. Po chwili byliśmy w jego pokoju.

Czkawka: Usiądź ja zaraz wracam - oznajmił, po czym wyszedł z pokoju. Po 5 minutach wrócił, ale był już ubrany. Szkoda jestem trochę zawiedziona, bez koszulki wyglądał bardzo przystojnie XD.

Czkawka: I jak? - zapytał.

Astrid: Łał, no świetnie - powiedziałam - jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam - dodałam, po chwili.

Czkawka: Czyli może być? - zapytał.

Astrid: No ten garnitur jest magiczny - chcę się z nim podrażnić.

Czkawka: W jakim sensie magiczny? - zapytał zdziwiony.

Astrid: Z wyluzowanego gościa zrobił z ciebie nudną łajzę - zaczęłam się śmiać.

Czkawka: Serio? – zapytał, rozbawiony.

Astrid: Tylko żartuje, jest świetny, muszę przyznać, że całkiem przystojnie w nim wyglądasz - pierwszy raz powiedziałam coś takiego do chłopaka.

Czkawka: Tak, na ile przystojnie? - zapytał, robi to specjalnie, za tą łajzę.

Astrid: Na tyle, że żadna ci się nie oprze - mówiłam z uśmiechem.

Czkawka: A ty? - zapytał, po chwili.

Astrid: Pożyjemy zobaczymy - uśmiechnęłam sie do niego.

Czkawka: Dobra, idziemy obiecałem mamie ze będę jeszcze przed rozpoczęciem - mówił już trochę poważnie.

Astrid: Skoro obiecałeś, to nie możesz tej obietnicy złamać - oznajmiłam, wystając z łóżka i wychodząc z pokoju Czkawki. On wyszedł za mną. Byliśmy już w drodze do twierdzy. Później było już coraz zabawniej.

Nexcik trochę wcześniej XD niektórzy chcą żeby Czkawka też kręcił z Astrid, a inni chcą żeby Astrid nie przesadzała, a jeszcze inni chcą żeby robiła to na trzeźwo, więc połączyłam to wszystko w wyszło to, zresztą ocenicie sami, a i przepraszam za błędy XD ;33 miłego czytania, do zobaczenia papatki :*** <33

Weszliśmy do twierdzy, była tam prawie już cała wioska. Wszyscy jeźdźcy łącznie ze mną i Czkawką także byli. Podeszliśmy do nich.

Astrid: Kiedy się zaczyna? - zapytałam.

Suzi: Za 5 minut, przynajmniej tak mówił Pyskacz - odpowiedziała.

Czkawka: Zaraz wracam, idę na chwilę pogadać ojca - powiedział, jego ojciec wychodził z twierdzy.

-Perspektywa Czkawki-

Szybkim krokiem ruszyłem za ojcem. Dlaczego wychodzi z twierdzy 5 minut przed rozpoczęciem uroczystości? Miałem zamiar poznać odpowiedź na to pytanie. Wyszedłem z twierdzy, na schodach siedział mój ojciec, chyba nad czymś myślał.

Czkawka: Dlaczego, wyszedłeś? - zapytałem, siadając obok niego.

Stoick: Musze pomyśleć - był zdenerwowany.

Czkawka: Nad czym, chcesz myśleć? - nie rozumiałem go.

Stoick: Nad przysięgą - mówił roztrzęsiony.

Czkawka: Nie musisz nad nią myśleć, jesteś z mamą już dobre 20 lat, nie mów z głowy mów prosto z serca - powiedziałem, wstałem i zacząłem iść w stronę drzwi do twierdzy.

Stoick: Czkawka, czekaj - siedział nadal na schodach - dziękuję za radę - dodał po chwili.

Czkawka: Podziękujesz, gdy znajdziesz to uczucie, którym darzyłeś mamę przez 20 lat - odwróciłem się i wszedłem do twierdzy. Moim przyjaciele nadal stali w tym samym miejscu. Podeszłam do nich.

Czkawka: Już jestem - oznajmiłem.

Emma: A gdzie ojciec? – zapytała, moja siostra.

Czkawka: Zaraz przyjdzie - odpowiedziałem.

Po chwili na scenę wszedł Pyskacz. Zaczął przemowę.

Pyskacz: Witam wszystkich zebranych, przybyliśmy dzisiaj tu, aby uczcić 20 lat małżeństwa naszego wodza i jego małżonki - mówił do ludu - a teraz oficjalna część, nasi jubilaci złoża przysięgę - dodał. Na scenę weszli moi rodzice i zajęli swoje miejsce – dobrze, więc teraz krótka przysięga.

Moja mama zaczęła, jej przemowa była piękna, teraz czas na mojego ojca.

Stoick: No dobrze, więc Valko, dziękuję ci za te 20 lat, zdarzały się momenty smutne i wesołe, ale wiem jedno bez ciebie nie istnieje, jesteś moją drugą połową, kocham cię i chcę przeżyć z tobą drugie 20 lat - mówił patrząc na moją matkę.

Pyskacz: Były przysięgi, dwie bardzo romantyczne przysięgi, teraz możecie się pocałować - tak jak Pyskacz powiedział, tak właśnie się stało. Na cześć moich rodziców zaczęły się okrzyki i oklaski.

Pyskacz: No dobra już po części oficjalnej, więc teraz zaczynamy zabawę! - krzyknął, cały lud cieszył sie z szczęścia moich rodziców.

Astrid: Twoi rodzice są bardzo szczęśliwi - podeszła do mnie bliżej.

Czkawka: Wiem - patrzyłem ciągle na rodziców - za parę lat będziemy tak samo szczęśliwi jak oni - teraz mój wzrok powędrował na As.

Astrid: Nie zaprzeczę, ale też nie potwierdzę - uśmiechnęła się - ale to bardzo możliwe - dodałam.

Czkawka: Przynajmniej potrafię cie rozbawić - odwzajemniłem uśmiech.

"Kapela", że się tak wyrażę, zaczęła grać do wolnego tańca. Prawie wszyscy byli na parkiecie, nasza ekipa w całym składzie próbowała go podbić. Oprócz mnie i As, postanowiłem to zmienić.

Czkawka: Zatańczysz? - zapytałem, wystawiając swoją rękę.

Astrid: Tobie nie wypada odmówić - uśmiechnęła się, położyła swoją delikatną dłoń na mojej.

Tańczyliśmy powoli i spokojnie, nie patrzyliśmy się na siebie. Astrid wtuliła się w moje ramię. Nie przeszkadzało mi to wprost przeciwnie bardzo lubię jak ona to robi. Impreza trwała dalej, po 2 godzinach, prawie każdy był po jednym piwie. Nasz ekipa podzieliła się na dwie grupy, chłopaki i dziewczyny. Niewiem jak one to zrobiły, ale jak narazie wypiły trochę więcej od nas.

-Perspektywa Astrid-

My z dziewczynami gadałyśmy osobno, a chłopaki osobno. Miałam pewien plan, ale musiałam uśpić czujność naszych chłopców.

Astrid: Suzi, Emma chodźcie na słowo - złapałam je za ręce i lekko odciągnęłam od grupy - mam plan, dzisiaj jest pełnia, chcę zabrać was w piękne miejsce, a w pełnię jest najbardziej piękne, tylko, że to jest na drugim końcu wyspy - tłumaczyłam.

Emma: Nawet, jeśli, to chłopaki napewno nas nie puszczą, a szczególnie Czkawka - powiedziała.

Astrid: Właśnie, dlatego mam to - wyjęłam z buta sakiewkę.

Suzi: Masz sakiewkę? - zapytała zdziwiona.

Astrid: Mam zioła, które ich uśpią na dobre 3 godziny - uśmiechnęłam się.

Emma: Od, kiedy jesteś taką niegrzeczna? - zapytała rozbawiona.

Astrid: To wszystko dzięki twojemu bratu - zaczełyśmy się wszystkie śmiać.

Suzi: Dobra mamy plan, ale jak im to podamy? - zapytała z ciekawością.

Astrid: Normalnie, każda z nas zaproponuje im drinka - odpowiedziałam.

Emma: A w drinki będą nasze magiczne zioła - dokończyła.

Suzi: To do roboty - skierowała to do mnie i Emmy.

Astrid: Okej zanim zaczniemy, Emma ty dasz napój Mieczykowi, Suzi Smarkowi, a ja idę na Czkawkę - mówiłam, gdy podeszłyśmy do stołu z napojami.

Każda z nas dodała do ich napojów zioło. Całe szczęście zdobyłam takie, które się rozpuszcza, nie było ani śladu po obcym składaniu.

Astrid: To zaczyna działać dopiero po 2 godzinach, więc musimy grać na zwłokę - mówiłam do dziewczyn idąc w stronę chłopców.

Emma: Damy radę - odpowiedziała. Po chwili staliśmy już przy chłopakach.

Astrid: Napijesz się? – podałam, mu mój "magiczny" napój.

Czkawka: Z tobą zawsze - nie świadomy niczego wziął odemnie szklankę - za co pijemy? - zapytał, po chwili.

Astrid: Za nas - uśmiechnęłam się. Czkawka tylko na mnie popatrzył i lekko uśmiechnoł się do mnie, po czym napił się, już niedługo będziesz spał jak niemowlę - no to, co teraz robimy? - zapytałam z ciekawością.

Czkawka: Może pójdziemy się przewietrzyć? - zaproponował.

Astrid: Jasne, chodźmy - chwyciłam jego rękę. Po chwili byliśmy na świeżym powietrzu. Musiałam grać na zwłokę - nie ma to jak postać na dworze w ciepło gwiaździstą noc - uśmiechnęłam się do niego - pięknie wyglądają te gwiazdy na czarnym niebie, nie prawda? - zapytałam.

Czkawka: Jedyne gwiazdy, jakie widzę i mam w głowie to twoje oczy - nie powiem, że nie podobał mi się ten komplement.

Astrid: Tak - odpowiedziałam krótko.

Czkawka: Co tak? - był zaskoczony moją odpowiedzią.

Astrid: Pamiętasz dzisiaj w twoim pokoju, powiedziałam, że żadna ci się nie opsze, a ty zapytałeś czy ja też, więc odpowiadam oprę ci się - mówiłam to spokojnie, łagodnym głosem, chciałam go trochę wkurzyć.

Czkawka: Nawet po tym - zbliżył się do mnie, położył swoje ręce na mojej tali, nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać, a później było już tylko coraz bardziej pięknie, znowu zaczęliśmy całować się tak jak wtedy na rubinowej wyspie. Tylko, że ten pocałunek był inny bardziej przyjemny. Po dłuższej chwili, odsuneliśmy sie od siebie.

Astrid: No dobra przyznaje, było całkiem miło - uśmiechnęłam się do niego.

Czkawka: Mówiłem - oboje zaczęliśmy się śmiać. Po chwili wielkie drzwi od twierdzy otworzył się, a w nich stał nasz przyjaciel z ekipy, Śledzik.

Śledzik: Czkawka chodź twój ojciec cię wzywa - wychylił się lekko zza połowy wielkich drzwi.

Czkawka: Serio teraz? No dobra już idę - skierował to do Śledzika - później jeszcze pogadamy - to już powiedział do mnie, po czym wszedł do twierdzy.

Astrid: Później będziesz spał, kochany - mówiłam do siebie. Postawiłam na zewnątrz jeszcze z 5 minut, po czy również weszłam do środka. Zabawa trwała dalej, większość ludu poszła już do domu, ale reszta została, najwyraźniej oni mają twardsze głowy od innych. Podeszłam do dziewczyn, nagle Pyskacz zaczął zabierać głos.

Pyskacza: Mogę prosić o ciszę! – po chwili tłum ucichł - jak wiecie, co rok zostaje wybrana parą miesiąca (dodałam nowe święto, trochę głupie XD) a w tym roku zostają nimi Suzi i Sączysmark - rozległy się brawa i okrzyki, Suzi popatrzyła na mnie.

Astrid: Przyrzekam to nie ja - skąd Pyskacza o tym wiedział.

Suzi: Jak to możliwe, tylko ja, ty, Saczysmark i Czkawka o tym wiedzieliśmy - była zaskoczona, popatrzyłam na Czkawkę jego miną mówiła sama za siebie.

Astrid: To nie możliwe, skoro ani ja mu nie powiedziałam, ani ty ani Czkawka to, kto? - byłam zdziwiona.

Pyskacz: Zapewne chcecie wiedzieć skąd wiem? Prawda Astrid - zapytał rozbawiony, zawsze musi mi to robić, aż taka ciekawska to nie jestem - otuż informacja pochodzi od samego Sączysmarka - WTF?! to on?! po, prostu zamurowało mnie.

Next ;33 Udało mi się napisać już do końca rozdziału ^.^ Miłego czytania ;**A i jeszcze przepraszam za błędy ;3

Suzi: Przepraszam na chwilę, ale muszę z nim pogadać – widać, że była wkurzona.

Astrid: Uuuu, już po Smarku - powiedziałam żartobliwie do Emmy i Szpadki.

Szpadka: Ja już będę spadać, głowa mi zaraz pęknie - mówiła z bólem, trzymając się za głowę, chciała już zacząć iść.

Astrid: Poczekaj nie pójdziesz sama - zatrzymałem ją.

Emma: Ale ty musisz zostać, wiesz o ci mi chodzi - pokazała oczami na Czkawkę.

Astrid: Wiem - myślałam chwilę - o mam - dodałam, szukałam wzrokiem Śledzika - jest, zaraz wracam - zaczęłam iść w kierunku mojego przyjaciela - Śledzik mam sprawę - oznajmiłam.

Śledzik: Słucham - był wyluzowany i nie aż tak pijany.

Astrid: Szpadkę boli głowa, no nic dziwnego, trochę za dużo wypiłam - zaczęłam tłumaczyć - nie chcę jej puścić samej do domu, a ja nie mogę z nią pójść - mój wzrok tylko, na chwile powędrował na Czkawkę.

Śledzik: Dlaczego, nie możesz z nią pój... aaa już rozumiem - no wkońcu, to chyba, oczywiste, że chce zostać z... no wiecie z kim :3

Astrid: Mogę na ciebie liczyć? – zapytałam, na koniec.

Śledzik: Jasne - uśmiechnął się - to gdzie jest Szpadka? - zapytał.

Astrid: Chodź ze mną - zaczęłam iść. Śledzik razem z Szpadką, powoli wyszli z twierdzy, a ja z Emmą, jak, narazie kontynuowałyśmy nasz plan.

Astrid: Można, można - uśmiechnęłam się do Emmy.

Emma: Dla ciebie jednak nie ma rzeczy niemożliwych - mówiła rozbawiona.

Suzi jeszcze gadała ze Smarkiem, ale chyba coś się stało. Skąd takie podejrzenia? Bo widzę jak kłóci się z nim, pod drzwiami. Oj, nie dobrze. Świetnie, Smark odszedł, a ona wyszła z twierdzy.

Astrid: Zaraz wracam, idę pogadać z Suzi - mówiłam, odchodząc.

Emma: Iść z tobą? - zapytała, wyglądała na stroskaną.

Astrid: Nie zostań - rzuciłam, po czym szybko wyszła. Na schodach siedział, cała zapłakana Suzi. Matko, co on jej zrobił. Podeszłam, cicho i powoli, ukucnęłam na przeciwko niej.

Astrid: Suzi, co się stało? – była, załamana.

Suzi: Pokłóciłam się z Saczysmarkiem - mówiła przez łzy - i nie wytrzymałam, zerwałam z n... - nie dokończyła, jeszcze gorzej zaczęła płakać.

Astrid: Spokojnie, wszystko będzie dobrze - przytuliłam ją do piersi, jak najmocniej tylko mogłam - jeśli cię kocha, naprawi to zobaczysz, jesteś świetną dziewczyną, ja na jego miejscu walczyłabym o ciebie - mówiłam, ciągle ją przytulając.

Suzi: Dziękuję Astrid, ty zawsze wiedziałaś jak mnie pocieszyć - mówiła już trochę spokojnie. Spędziłyśmy tak jakieś 5 minut, Suzi uspokoiła się, to teraz było najważniejsze. W pewnej chwili, delikatnie wyrwała się z mojego uścisku.

Suzi: To, o której idziemy do tego miejsca? - zapytała, przecierając zimną ręką, słone łzy, które spływały po jej różowych policzkach.

Astrid: Na pewno, chcesz tam iść? - zapytałam, niepewnie – wiesz, że nie musisz - dodałam, po chwili.

Suzi: Wiem, ale ja chcę, jeśli ma to zrobić mu na złość z wielko chcecie tam pójdę - mówiła, bardzo pewnie siebie.

Astrid: Dobrze, przecież nie zatrzymam pędzącego huraganu - uśmiechnęła się, do jej lekko czerwonej twarzy.

Suzi: Jak ty to robisz? – zapytała, również z uśmiechem.

Astrid: Ale co? – ona zadaje tysiące pytań, cała Suzi.

Suzi: Rozbawiasz najbardziej przygnębionych ludzi - odpowiedziała.

Astrid: Mam to po tobie - razem zaczęłyśmy się śmiać - chodź do środka, trochę tutaj zimno - dodałam.

Suzi: Masz rację, chodźmy - wstała, złapała mnie lekko za rękę i razem weszłyśmy do środka. Obrazu skierowałyśmy się do czekające na nas Emmy.

Emma: Suzi, już okej? – zapytała, zatroskany głosem.

Suzi: Tak już w porządku, dziękuję, że pytasz - uśmiechnęła się do niej lekko.

Astrid: I jak, nasi chłopcy się trzymają? – zapytałam, już Emmę.

Emma: No całkiem nieźle i to mnie martwi - mówiła, patrząc w ich kierunku - oni nie powinni robić się już senni? - zapytała, po chwili.

Astrid: Nie jeszcze trochę, jest dopiero wpół do 11 (oczywiście wieczorem XD), za jakoś godzinkę, powinni odlecieć - mówiłam spokojnie.

Emma: No dobra to czekamy - oznajmiła. Później gadałyśmy o innych tematach, czasami były smutne, a czasami doprowadzały mnie do łez, oczywiście tych pozytywnych. Jakoś szybko mi zleciła czas, po 40 minutach rozmowy wydawało mi się ze minęło najwyżej 7-8, no w dobrym towarzystwie czas zawsze szybko leci. Sala zaczęła powoli pustnieć. Oby impreza nie skończyła się zaraz, tylko za jakieś 10-20 minut, oczywiście na moje nieszczęście, skończyła się teraz, tak właśnie teraz.

Pyskacz: Dobra, dzieciaki ja już idę, a wy zaraz macie kończyć, jasne? – zmarszczył czoło na znak czy, zrozumiemy.

Astrid: No oczywiście, że tak, aż tak pijana to nie jestem - mówiła, kiwając głową na nie.

Czkawka: Spokojnie Pyskacz, my je przypilnujemy - skierował to do kowala.

Astrid: Co, słucham?! - udawałam urażoną - już to widzę - mruknęłam do siebie.

Czkawka: Coś mówiłaś? - zapytał.

Astrid: Ja?! Chyba ci się przesłyszało - mówiłam tak specjalnie.

Pyskacz: Dobra, bez numerów niedługo to macie kończyć - rzucił, wychodząc z twierdzy. No to pięknie, jak my ich mamy tutaj zatrzymać, myślałam przez dłuższą chwilę, ale wymyśliłam. Ojjj strzeż się Czkawusiu.

Nasze ekipa gadał jeszcze przez jakieś 10 minut, aż Czkawka się odezwał.

Czkawka: No dobra, zbieramy się - ojj nie dobrze nie dobrze, co robić, acha wiem! Mam koncepcje, muszę grać na czas, więc to zrobię.

Prawie wszyscy jeźdźcy wyszli zostaliśmy jeszcze tylko ja, Emma, Suzi i Czkawka.

Astrid: Dobra teraz słuchajcie, spotykamy się przed wejściem na arenę - mówiła szeptem.

Suzi: A ty nie idziesz, później uda ci się uciec - powiedział również szeptem.

Astrid: Muszę grać na czas, idźcie spotkamy sie przy wyjściu - tłumaczyłam im.

Czkawka: Dziewczyny idziecie? - zapytał.

Emma: Tak, tak momęcik - krzyknęła.

-Perspektywa Czkawki-

Czkawka: Przypilnujcie je żeby im nic się nie stało i żeby doszły do domu, okej? - zapytałem.

Mieczyk: Jasne - odpowiedział.

Czkawka: Ty pójdziesz z Emmą, Sączysmark z Suzi - rozdzieliłem, kogo mają pilnować - a Mieczyk, jeszcze jedno, tylko spróbujesz ją dotknąć, obiecuje połamie ci obie ręce - zazwyczaj taki nie jestem, ale jeśli chodź o moją siostrę, jestem w stanie zrobić wszystko.

Emma: Już, możemy iść ? - zapytała się mnie.

Czkawka: Tak, ale pójdzie z tobą Mieczyk - oznajmiłem.

Emma: Okej - skierował to do mnie - chodź - uśmiechnęła się do Mieczyka, złapał go za rękę i pociągnęła. Ona robi to specjalnie, wie jak to mnie wkurza. No nie ważne, dziewczyny już wyszły, no prawie wszystkie, została jeszcze Astrid…

Czkawka: Astrid, chodź idziemy? – podszedł, do mnie, wyciągnął w moją stronę rękę.

Astrid: A kto powiedział, że ja chcę już iść? – musiałam, jakoś go jeszcze przytrzymać.

Czkawka: Astrid, proszę, obiecałem Pyskaczowi, że skończymy jeszcze przed 23.30 - mówił, stojąc przedemną.

Astrid: Ja nigdzie nie idę, nie zmusisz mnie - stanęłam, skrzyżowałam ręce na piersi.

Czkawka: Jeśli, sama nie pójdziesz, to będę musiał cię zmusić - mówił tak jakby chciał to zrobić, ale wątpię, że tak zrobi, znam go za dobrze.

Astrid: Taa, napewno - nie wierzyłam mu.

Czkawka: Sama tego chciałaś - po chwili, przewiesił mnie przez ramię, no wiecie jak mój brzuch był na jego ramieniu, a ręką trzymał mnie za uda. Zaczął iść, ja zaczęłam się na niego wydzierać.

Astrid: Masz mnie odłożyć na ziemię! - krzyczałam, ale on szedł dalej przed siebie.

Czkawka: Jak cię puszczę, wtedy nie będziesz chciała iść do domu - mówił bardzo spokojnie.

Astrid: Masz przes***e! Gdy mnie tylko mnie odłożysz zemszczę się! - krzyczałam, waląc go nie, aż tak mocno pięściami w plecy.

Przez resztę drogi już nie odzywaliśmy się do siebie. Po dłuższej chwili, byliśmy już w moim domu. Po czym odrazu Czkawka zaniósł mnie do mojego pokoju.

Odłożył mnie ostrożnie, ja walnęłam go w prawie ramię.

Czkawka: Za co? - nie bolało go, aż tak bardzo.

Astrid: Mówiłam, że się zemszczę - uśmiechnęłam się słodko do niego.

Czkawka: Idź już spać - powiedział spokojnie.

Zbliżyłam się do niego, byłam naprawdę bardzo blisko niego. Nasze ciała w połowie się stykały, nie wspomnę już o naszych ustach.

Astrid: Nie czujesz się sennie? - zapytałam, szeptem.

Czkawka: Co? - zapytał, jego powieki zasłoniły piękne zielone oczy, poleciła na mnie, w ostatniej chwili uratowałam go przed upadkiem na podłogę.

Astrid: O matko, ale jesteś ciężki - mówiłam, próbując utrzymać jego ciężar. Położyłam go delikatnie przy moim łóżku, zdjęłam mu krawat, musiałam go związać, wiem, że to nie jest konieczne, ale on jest zdolny do wielu rzeczy. Zawiązałam mu ręce za plecami, nie trwało to długo. Oczywiście na mój pech musiał na chwilę się przebudzić, a ja siedziałam przodem do jego twarzy w dodatku na jego kolanach.

Czkawka: As, co ty robisz? - zapytał, pół przytomny.

Astrid: Przepraszam, ale nie zepsujesz mi tego wieczoru - mówiłam, znowu byłam bardzo bliskooo niego - śpij dalej - pocałowałam go delikatnie w usta i tak jutro nic nie będę pamiętać, więc co mi tam. Po chwili znowu zasnął, musiałam się zbierać, dziewczyny na mnie już zapewne czekały. Szybko wybiegłam z domu, odrazu skierowałem się na arenę. Nie pomyliłam się, przed wejściem czekały Emma i Suzi.

Astrid: No hej, sorki za spóźnienie - mówiłam lekko zdyszana - musiałam jeszcze trochę pogadać z Czkawką - dodałam.

Suzi: No dobra to którędy teraz idziemy? - zapytała z ciekawością.

Astrid: Najszybciej będzie przez las - wskazałam drogę.

Emma: Ruszajmy, noc nie będzie trwała wiecznie - złapała nas za ręce.

Szłyśmy przez las, nagle zobaczyłam drzewo, wpadłam na bardzo głupi pomysł.

Astrid: Wy też zawsze chciałyście zobaczyć jak to jest łazić po drzewach? Nigdy tego jeszcze nie robiłam - zapytałam, stając.

Suzi: Kiedyś tak, a co? – również, stanęła.

Astrid: Mam pomysł, widzicie tamtą gałąź - pokazałam na dość gruba gałąź.

Emma: No... zaraz ty chcesz tam wejść ? - zapytała rozbawiona.

Astrid: A czego niby nie, idziecie ze mną? - zapytałam na koniec.

Suzi: No jasne, że tak z tobą wszędzie - uśmiechnęła się do mnie.

Emma: No dobra skoro wy idziecie to ja idę z wami nie chcę zostać sama na ziemi - powiedziała.

Weszłyśmy ostrożnie na gałąź, na dole wyglądała bardzo solidnie, ale po chwili od naszego wejścia zaczęło coś pękać.

Astrid: Słuszycie to? – mówiłam, zaniepokojonym głosem.

Emma: To chyba gał... - nie dokończyła, wszystkie zaczęłyśmy krzyczeć, gałąź się złamała, a my spadłyśmy z 5 metrów.

Astrid: Ałłł, żyjecie ? - zapytałam, powoli się podnosząc.

Emma: Ja tak, ale boli mnie noga - mówiła z bólem.

Suzi: U mnie też okej - podniosła się. We dwie podeszłyśmy do jeszcze leżącej Emmy, zaczęłam oglądać jej nogę. Gdy zaczęłam lekko kręcić jej kostką, syknęła z bólu.

Emma: Tutaj boli najbardziej - mówiła, skrzywiona z bólu.

Astrid: Najwyraźniej skręciłaś kostkę - powiedziałam - wracamy do wioski - oznajmiłam, razem z Suzi, lekko za ręce podniosłyśmy ja z ziemi. Zawiesiła swoje ręce na ramionach moich i Suzi.

Emma: Nie chodźmy dalej, nic mi nie będzie – za nic nie chciała wracać.

Astrid: Nie idziemy do domu nie chce cię narażać, gdyby Czkawka się dowiedział było by źle – tłumaczyłam – to wszystko moja wina, wracamy – dodałam.

Szłyśmy w stronę wioski, ale nagle wpadłyśmy do jakiejś zamaskowanej dziury. Dalej, niewiem, co się działo, najwyraźniej zemdlałam, spędziłyśmy w tej dziurze najprawdopodobniej cało noc...

Rozdział 19. Następny dzień, Rana, Nic nie pamiętam...

Next trochę krótki, ale nie miałam Dzisna czasu napisać dłuższego :( A skoro next to rozstrzygnięcie konkursu, po części, więc tak za zgadnięcie w połowie wydarzeń z rozdziału 19, Dedyk otrzymują : DragonsLove, Domi06, Użytkownik Wikii 87.206.73.136 oraz MaddyM, jeśli o kimś zapomniałam to przepraszam bardzo, ale jakaś dzisiaj roztrzepana jestem XD No więc Gratuluje :33 A na koniec życzę, Miłego czytania ;33

-Perspektywa Czkawki-

Prawie nic nie pamiętam z wczorajszego wieczoru, przebieg zdarzeń w mojej głowie wyglądam mniej więcej tak, początek imprezy, pocałunek mój i Astrid i wisienka na torcie zaniesienie As do domu, tutaj właśnie urywa mi się film. Następnego dnia rano, ktoś zaczął mnie szturchać i wymawiać moje imię, na tyle głośno, że zacząłem powoli otwierać oczy.

Mieczyk: Czkawka, Czkawka słyszysz mnie? – szturchał mnie w ramie, ciągle powtarzając moje imię.

Czkawka: Co się stało? Gdzie jestem? - odrazu po przebudzeniu, no w połowie przebudzeniu zadałem dwa pytania, strasznie bolała mnie głową i plecy.

Mieczyk: Astrid była dość okrutna - lekko uśmiechnął się pod nosem.

Czkawka: A co Astrid ma z tym wspólnego? - byłem zaskoczony, ale po chwili "poczułem" swoją odpowiedź, byłem związany.

Mieczyk: Wogóle pamiętasz coś, cokolwiek z wczoraj? - wyjął swój podręczny nóż, uwolnił mnie, rozcinając węzeł na moich rękach.

Czkawka: Szczerze, nie zbyt dużo - rozmasowałem swoje bolące nadgarstki.

Mieczyk: Właśnie mam podobnie, a Czkawka jest jeszcze jedna sprawa, dość poważna... - był chyba trochę zdenerwowany.

Czkawka: Czy mi się wydaje czy się denerwujesz? - wstałem z podłogi.

Mieczyk: Ja nie no co ty... - mówił tak jakbym miał go zaraz udusić.

Czkawka: No wal, chyba już nic gorszego nie mogę od ciebie usłyszeć - byłem ciekawy co znowu zrobił.

Mieczyk: Chodzi o Emme, widzisz wczoraj jak wracałem z nią przez pewien czas szła za mną i... - zawahał się.

Czkawka: I co? - zapytałem poważnie.

Mieczyk: I... ona uciekał, zorientowałem się dopiero przy wejściu do waszego domu - widziałem w jego oczach strach.

Czkawka: Jak to ci uciekła?! No zawaliście, budzę się w domu Astrid cały związany, nic nie pamiętam z wczoraj, dowiaduje się, że moja siostra gdzieś uciekła, może być jeszcze gorzej... - i po co to mówiłem.

Nagle do pokoju Astrid wpadł Smark, był nierozgarnięty, nie miał zbyt miłych wieści...

Smark: Słuchaj Czkawka dziewczyn nie ma w wiosce, gdzieś zniknęły - był totalnie zagubiony.

Czkawka: No pewnie, czego jeszcze dzisiaj sie dowiem?! – wszystkie najgorsze wiadomości na raz, świetnie po prostu... - dobra, więc tak przeszukujemy cało wyspę, ale dosłownie cało, jeśli ich nie będzie lecimy do Berserków, Łupieżców i tak dalej, rozumiecie? - musiałem zacząć działać, jeśli coś stało się dziewczynom, nigdy sobie tego nie wybaczę. Wyszliśmy z pokoju Astrid, każdy z nas, udaliśmy się do swoich domów po skrzydlate wsparcie. Po 5 minutach wszedłem do domu, oczywiście mój tata musiał usłyszeć jak wchodziłem. Odrazu zaczął mnie zagadywać.

Stoick: Czkawka gdzieś ty był? - zapytał od razu, gdy zobaczył mnie w progu domu.

Czkawka: Tato nie mogę gadać mam problem, nie mam czasu sorry - mówiłem ciągle idąc w kierunku pokoju.

Stoick: Co się znowu stało? - wstał z fotela.

Czkawka: Później ci opowiem, a teraz muszę już naprawdę iść - stanąłem na chwilę na schodach, po czym znowu ruszyłem. Gdy wszedłem do pokoju, zobaczyłem leżącego Szczerbatka chyba już dłuższy czas nie śpi, odrazu gdy mnie zobaczył, zaczął dookoła mnie skakać.

Czkawka: Też cieszę się ze cię widzę - uśmiechnęłam się do niego, podrapałem go po pyszczku - musisz mi pomóc, to dość poważna sprawa - powiedziałem już trochę poważnie, Szczerbek zrobił minę, która mówiła sama za siebie - chodźmy już - otworzyłem drzwi, mój przyjaciel wyszedł pierwszy, a ja za nim. Odrazu, gdy tylko zamknąłem wejściowe drzwi, wsiadłem na Mordkę.

Czkawka: No Szczerbek, lecimy szukać dziewczyn - dodałem, klepiąc go po jego wielkim czarnym łbie. Wystartowaliśmy, razem z moim przyjaciele udaliśmy się do centrum wioski, tam miałem spotkać się z Mieczykim i Sączysmarkiem. Gdy tam dotarłem, oni już na mnie czekali. Po wylądowaniu przedstawiłem im plan.

Czkawka: Dobra, więc zrobimy tak, Smark ty polecisz na zachód wyspy, Mieczyk ty na wschód, a ja na północ i południe, rozumiecie? - zapytałem na koniec, oni pokiwali głową na tak. Każdy z nas poleciał w swoje strony, zaczęliśmy misję poszukiwawczą.

Next jest z okazji Sylwestera ;33 Miłego czytania i udanego sylwka ;33 <33 :**

-Perspektywa Astrid-

Leżałam na plecach, której bardzo mnie bolały podobnie jak głowa, ale najbardziej odczuwałam ból w prawej nodze, a tak dokładnie to na udzie. Zaczęłam powoli otwierać oczy, skrzywiłam się z bólu, gdy otworzyłam już w połowie oczy ujrzałam ranę, ciągnęła się prawie przez całe udo. Gdzie niegdzie z rany wyciekała ciemno-czerwona lepka krew. Zaczęłam się rozglądać, byłam w dziurze, do której wpadłam wczoraj wieczorem, tylko tyle pamiętałam z wczoraj, miałam kompletną pustkę w głowie. Obok mnie leżała Emma, a na przeciwko mnie leżała, w sumie spała Suzi. Postanowiłam j obudzić i spróbować jakoś wyjść z tej nieszczęsnej pułapki.

Astrid: Suzi wstawaj, musimy iść - szturchałam ją lekko w ramie, nie mogłam wytrzymać z bólu, miałam uczucie jakby coś albo ktoś ciągnął mnie za nogę gdzie mam ranę.

Suzi: Astrid, gdzie my jesteśmy ? - wkońcu się obudziła, chyba nic nie pamięta z wczoraj, przynajmniej nie jestem sama.

Astrid: W jakiejś dziurze - trzymałam się za nogę, nie miałam już siły, chociaż przed chwilą się obudziłam.

Suzi: Co się wczoraj działo ? Co ci się stało w nogę ? - klęknęła naprzeciwko mnie, przypatrywała się mojej zranionej nodze - nic nie pamiętam, wogóle czy my jesteśmy na Berk ? - mówiła lekko zaniepokojonym głosem, rozglądając się wokół siebie.

Astrid: Jesteśmy na Berk, pamiętam tylko tyle, że wczoraj wieczorem gdzieś szłyśmy i nagle wpadłyśmy do tej dziury, a później sama ciemność - streściłam jej wydarzenia z wczorajszego wieczoru.

Suzi: Jak wogóle, rozcięłaś sobie to nogę ? - w jej oczach widziałam, że chciała mi pomóc, ale nie wiedziała jak.

Astrid: Ja sama tego niewiem, dzisiaj rano dopiero ją zobaczyłam - mówiłam z lekkim grymasem na twarzy.

Suzi: Zapewne rościęłaś ją sobie jak wpadłyśmy tutaj - nadal patrzyła na ranę.

Astrid: Niewiem jak to się stało, ale wiem, że musimy szybko wracać do domu - popatrzyłam się jeszcze na Emmę, postanowiłam ją obudzić - Emma wstawaj - mówiłam głośno, lekko szturchając ją. Po dłuższej chwili, wkońcu udało mi się ją obudzić. Miała jakoś dziwnie zasinianą kostkę, co się wczoraj wydarzył ? to jakaś masakra.

Emma: Gdzie ja jestem ? - zaczęła lekko otwierać oczy.

Suzi: Jesteśmy na Berk, w dziurze - tym razem Suzi klęknęła przed Emmą.

Astrid: Jak się czujesz, twoja kostka jest strasznie opuchnięta i sina ? - miałam obawy, że Emmie mogło się coś stać przeze mnie.

Emma: Niewiem strasznie mnie boli, nie mogę nią poruszać i prawie nie mam w niej czucia - kręciła głowo na wszystkie strony, było z nią źle.

Astrid: Musimy się stąd wydostać - zaczęłam myśleć, po chwili wpadłam na pomysł - dobra mam pewien plan, więc tak podniosę Suzi tak żeby mogła stąd wyjść, później spróbuje podnieść Emmę, a ty ją jakoś wyciągniesz - tłumaczyłam - na sam koniec, Suzi pomoże mi wyjść - dodałam na koniec.

Suzi: Astrid jesteś ranna, napewno dasz radę ? - zapytała z troską.

Astrid: Jestem ranna w nogę, a nie w ręce - podniosłam się powoli z ziemi - im szybciej zaczniemy tym szybciej dotrzemy do wioski - podałam rękę Suzi. Suzi położyła prawą nogę na moich dłoniach, z których utworzyłam "koszyczek" (wiecie mniej więcej jak to wygląda), Suzi wybiła się z lewej nogi, ja jak najmocniej tylko mogłam pomagałam jej wyjść na powierzchnię. Po chwili Suzi była obok dziury. Podeszłam powoli do Emmy, pomogłam jej wstać. Ją musiałam już inaczej podnieść, miała skręconą prawo kostkę. Objęłam ją w pasie, podniosłam ją do góry. Suzi złapała ją za ręce, zaczęła ją powoli ciągnąć w swoją stronę, a ja pomagałam jej podtrzymując Emmę za lewą nogę. Po trochej dłuższej chwili, udało nam się wspólnymi siłami, wyciągnąć Emmę na powierzchnie. Zostałam tylko ja, Suzi wyciągnęła w moją stronę rękę, chwyciłam ją jak najmocniej mogłam. Po chwili, byłam już obok Emmy i Suzi.

Suzi: No dobra, chodźmy do wioski, Emma zaczyna się gorzej czuć - skierowała to do mnie. Emma obieła mnie i Suzi, teraz powoli zaczęłyśmy iść do centrum wioski.

Szłyśmy jakieś 5-10 minut, po chwili ujrzałyśmy wioskę, naszą ukochaną wioskę. Ja ledwo dawałam radę, cała moja noga była w krwi, było kilka miejsc na mojej nodze, gdzie jeszcze nie było mojej lepkiej krwi, ale wiedziałam, że z Emmą jest o wiele gorzej. Ogólnie wszystkie wyglądałyśmy jak po bitwie, jakieś zadrapania, siniaki i tak dalej. Gdy pochodziłyśmy do centrum wioski, zobaczyłyśmy chłopaków. Oj będzie się działo.

Kochani, proszę oto next ;3 Chciałam podziękować wszystkim swoim wiernym czytelnikom, jesteście najlepsi !!! Kocham was <33 Dlatego dedykuje ten nexcik wam wszystkim :*** Na koniec miłego czytania i bardzo przepraszam za błędy ;3 Pozdrawiam 789Queen789

-Perspektywa Czkawki-

Razem z chłopakami, wróciliśmy już z patrolu, kompletnie nic nie znaleźliśmy. Ani śladu po dziewczynach, tak jakby zapadły się pod ziemię. Nie miałam już żadnych pomysłów, teraz czekałem tylko i wyłącznie na cud. Po krótszej chwili usłyszałam za moimi plecami, jęki i kroki. Gdy odwróciłem się ujrzałem As, Emmę i Suzi, bardzo się ucieszyłem, ale byłej już mniej szczęśliwy, gdy zobaczyłem, w jakim są stanie. Razem z Smarkiem i Mieczykiem, podbiegliśmy do nich, były bardzo wyczerpane.

Czkawka: Thorze, gdzie wy byłyście ? Od samego rana was szukamy  - podszedłem do Astrid, Mieczyk zajął się Emmą, a Smark próbował pomóc Suzi.

Astrid: Później ci wyjaśnię, Emma ma skręcono kostkę, nie ma w niej czucia - wskazałem na siną i opuchnięto, kostkę Emmy. Przez chwile przyglądałem się kostce Emmy, później zacząłem rozglądać się po pozostałych jeźdźcach. Po dłuższej chwili odezwałem się.

Czkawka: Dobra zrobimy tak, Mieczyk zabierz Emmę do Gothi, ona będzie wiedzieć, co robić - rozkazałem Mieczykowi - tylko szybko - dodałem. Mieczyk razem z Emmą wyruszyli do Gothi, gdy dość daleko oddalili się już, wydałem kolejne polecenie.

Czkawka: Smarka, zabierz Suzi do domu - skierowałem w jego stronę.

Suzi: Ja z nim nigdzie nie idę - jest strasznie uparta tak jak jej siostra.

Czkawka: Suzi to dla twojego dobra, nie puszczę cię samej - tłumaczyłem jej.

-Perspektywa Astrid-

Astrid: Czkawka ma rację, niewiemy czy coś tobie też się nie stało - w pewnej chwili, noga zaczęła mnie tak boleć, że prawie upadłam, pomógł mi Czkawka. Wzięła moją prawa rękę i przełożył przez swoją szyje, teraz moja ręka była przewieszona przez jego szyji.

Czkawka: Idźcie już, ja pomogę Astrid - skierował to do Suzi i Smarka, później popatrzył się na mnie. Zaczęliśmy iść w stronę mojego domu, ale bardzo powoli, noga odmawiała mi posłuszeństwa. Po długiej trochę wyczerpującej drodze, wkońcu dotarliśmy przed drzwi wejściowe mojego domu. Czkawka powoli je otworzy, po czym razem weszliśmy do środka. Po kilku krokach, przed nami znalazły się schody.

Czkawka: Tylko się nie bój - popatrzył na mnie. Po chwili wziął mnie na ręce. Sama nie dałabym rady wejść po schodach, to prawdziwe szczęście mieć takiego przyjaciela, może to ktoś więcej niż tylko przyjaciel. Po krótkiej chwili byliśmy już przed wejściem do mojego pokoju. Czkawka delikatnie postawił mnie na podłogę, z jego pomocą weszliśmy do środka. Powoli usiadłam na łóżku, Czkawka klęknął przede mną, uważnie zaczął oglądać moje rozcięte udo. Gdy skończył wstał.

Czkawka: Gdzie trzymacie apteczkę? - zapytał (niewiem czy oni znali pojęcie apteczka, ale w moim opku wszystko jest możliwe XD)

Astrid: W łazience, obok lustra jest taka skrzynka, tam powinna być - mówiłam z trudem.

Czkawka: Zaraz jestem spowrotem  - wyszedł z pokoju, zapewne poszedł po apteczkę. Po około 2 minutach wrócił, miał apteczkę. Wziął krzesło od mojego biurka, usiadł na przeciwko mnie.

Czkawka: Mogę? - zapytał, kiwnęłam głową na tak, on za łydkę, lekko uniósł moje nogę do góry, położył ją na swojej prawej nodze. Wyjął z apteczki wodę utlenioną i chusteczkę higieniczną, woda zmoczył chustkę. Lekko zaczął przemywać mi ranę.

Astrid: Jak na chłopaka, bardzo delikatnie to robisz - uśmiechnęłam się lekko.

Czkawka: Jeśli to komplement to dziękuję - popatrzył na mnie i również się uśmiechnął. W pewnym momencie syknęłam z bólu.

Czkawka: Przepraszam, chyba aż taki delikatny to nie jestem - mówił trochę rozbawiony.

Astrid: Mogę się założyć, że większość facetów z Berk, nie potrafiłoby, delikatnie opatrzeć ranę - patrzyłam ciągle na niego. On spojrzał także na mnie, uśmiechnął sie, jak ja lubię, jak on się tak uśmiecha :). Gdy skończył przemywać ranę, wziął bandaż, zaczął powoli owijać, moje udo. Przerwałam ciszę.

Astrid: Czkawka mam pytanie, pamiętasz cokolwiek z wczoraj? - zapytałam z ciekawością.

Czkawka: Nie wszystko, ale mało części tak - mówił z tym swoim uśmieszkiem pod nosem.

Astrid: Robiłam coś głupiego ? - znowu zapytałam.

Czkawka: Chyba nie, no może kilka razy - odpowiedział, po chwili namysłu.

Astrid: A to było coś bardzo głupiego ? - zaczęłam trochę się śmiać.

Czkawka: Oprócz tego, że odstawiłaś scenę, jak mieliśmy już iść do domu to, chyba nie - również zaczął się trochę śmiać.

Astrid: Ojoj, aż się boję zapytać, co takiego zrobiłam - patrzyłam jak Czkawka owija mi udo.

Czkawka: Powiedziałaś, że nigdzie nie idziesz, no musiałem użyć siły, nie wierzyłaś mi, wziąłem cię na ręce i przyniosłem do domu - opowiedział mi to w skrócie.

Astrid: O mój Thorze! - walnęłam się ręką w czoło.

Czkawka: Gotowe - oznajmił, zdejmując moją nogę z jego nogi.

Astrid: Dziękuję, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - Czkawka wstał z krzesła, nagle spojrzał na mnie i zrobił bardzo przerażająca minę - co się stało?! – byłam bardzo przestraszona.

Czkawka: Astrid nie ruszaj się, zachowaj spokój - wyciągnął rękę, przede mnie, żebym była spokojna.

Astrid: Thorze jak mam zachować spokój!!! - byłam przerażona.

Czkawka: Nie chce cię straszyć, ale masz li... - nie dokończył, zaczęłam skakać jak głupia, oczywiście na jednej nodze, później wskoczyłam na niego. Wtuliłam się w jego lewe ramię, a nogi były zaplecione na jego biodrach.

Czkawka: Astrid - szepnął, po czym wyjął mi coś z włosów, ja nadal byłam w niego wtulona.  Po chwili odchyliłam się lekko, w prawej ręce trzymał liścia, no nie zabije go!

Czkawka: Spokojnie, nie może wyczuć strachu - patrzył na liścia, później na mnie.

Astrid: Haha bardzo śmieszne - przestałam się już do niego przytulać – myślałam, że chcesz powiedzieć, że mam liszaja na głowie -patrzyłam w jego zielone oczy.

Czkawka: Gdybym, wiedział jak zareagujesz, robiłbym takie akcje częściej - zaczął się śmiać. Walnęłam go w bark, zaczął rozmasowywać ramię.

Czkawka: Za co? - udawał zaskoczonego.

Astrid: Dobrze wiesz, za co - uśmiechnęłam się do niego, dałam mu małego całusa w policzek :* - a to za to, że mi pomogłeś - dodałam, uśmiechając się.

Czkawka: Jeśli ma być tak zawsze, to jakoś będę musiał się przyzwyczaić – powiedział z lekkim uśmiechem - muszę już iść, chce zobaczyć jak z Emmą- zacząłem iść powoli w stronę wyjścia.

Astrid: Czkawka, dziękuję jeszcze raz - popatrzyłam na niego swoimi niebieskimi oczami.

Czkawka: Zawsze do usług, a Astrid, jutro opowiesz mi jak Emma skręciła kostkę dobra? – zapytał.

Astrid: Jasne, spróbuje coś sobie do jutra przypomnieć – niewiem czy sobie coś przypomnę postaram się.

Czkawka: Jeszcze jedno – stanął w progu wejścia do mojego pokoju – pytałaś się mnie czy robiłaś wczoraj coś głupiego, więc przypomniałem sobie jeszcze jedną rzecz – oparł się prawym ramieniem o futrynę.

Astrid: Serio ? no mów chce mieć to już za sobą – aha zaraz chyba dowiem się czegoś bardzo ciekawego.

Czkawka: W sumie, dla mnie to nie było głupie, ale ty możesz sądzić inaczej – mówił, ciągle przeciągał sprawę, jak ja nie lubię, gdy on to robi - wczoraj dwa razy mnie pocałowałaś - uśmiechnął się.

Astrid: Powinnam takie rzeczy pamiętać – odpowiedziałam.

Czkawka: Nieźle wczoraj świrowałaś, dlatego od dzisiaj masz taką ksywę – zaczął się śmiać.

 Astrid: Nie żartuj sobie – on chyba mówi poważnie.

Czkawka: Ale ten świr to w takim pozytywnym znaczeniu – uśmiech wogóle nie schodził mu z twarzy.

Astrid: Nie miałeś już przypadkiem iść do Emmy ? – chciałam przynajmniej trochę go wkurzyć.

Czkawka: Dobra już idę, tylko jeszcze jedno wracając do całowania, muszę przyznać, że jesteś nawet dobra – nawet teraz się uśmiechał.

Astrid: Dziękuje – odpowiedziałam krótko, myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem.

Czkawka: Na razie świrze – rzucił przed ramię i wyszedł, chyba tylko on potrafi mnie rozbawić :) Gdy wyszedł, usiadłam na łóżku.

Astrid: Nie może wyczuć strachu - powiedziałam sama do siebie, zaczęłam się śmiać. Położyłam się już całkiem, chociaż jeszcze wczesna pora, ale ta rana wypompowała całkiem, ze mnie energię. Zaczęłam myśleć, co będzie jutro, popatrzyłam na kalendarz, gdy zobaczyłam, jaka jutro jest data, odrazu na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Oj chłopcy uważajcie, dobrze wam radzę, myślałam jeszcze trochę, po czym totalnie odpłynęłam, wkońcu mogę się porządnie wyspać.

Rozdział 20. Święto zwane...

Hejka, kochani ;3 Proszę oto next, trochę krótki, ale jeśli nic mi nie przeszkodzi dzisiaj w nocy w pisaniu, postaram się dodać jutro dłuższy next ;3 zanim przejdziemy do czytania, chciałam ogłosić wyniku konkursu :) Więc tak dedyk za odgadnięcie święta dostają: Użytkownik Wiki 46.238.124.246, Użytkownik Wiki 87.206.73.136, MaddyM, Domi06 i Użytkownik Wiki 80.54.231.253, gratuluje ;3 Nie przeciągając już, życzę miłego czytania :*** <33

-Perspektywa Astrid-

Była chyba 8 rano, gdy zaczęłam się budzić. No, chyba najwyższy czas, nie na marne spałam wczoraj przez pół dnia. Odkryłam koc, moja noga wyglądałam już lepiej, nie czułam już takiego ostrego bólu jak wczoraj. Powoli zmieniłam pozycję. Z pozycji leżącej na pozycję siedząca. Zaczęłam powoli ruszać nogą w górę i w dół, trochę mi zdrętwiała. Gdy skończyłam poranno rozgrzewkę, wstałam i kulejąc, udałam się do łazienki. Trochę mi tam zeszło, wzięłam apteczkę, muszę zmienić bandaż, był trochę nasączony krwią. Po wyjściu, odrazu usiadłam na łóżku. Zaczęłam powoli rozwijać bandaż z nogi, gdy skończyłam, przemyłam ranę wodą utlenianą, później zaczęłam owijać udo, nowym bandażem. Po kilku minutach skończyłam, ubrałam się w to, co zawsze. Dzisiaj jest moje ulubione święto, jedyne święto w roku, kiedy możesz robić kawały innym, a oni się z tego śmieją, tak dobrze myślicie dzisiaj jest 1 Kwietnia, czyli inaczej mówiąc Prima Aprilis. Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół, trochę mi to zajęło jakieś 5-7 minut, muszę się przyzwyczaić jeszcze dłuższy czas będę tak chodzić. Zjadłam szybkie śniadanie i udałam się na zewnątrz. Gdy weszłam z domu, zobaczyłam, że nieopodal stoi tajne stowarzyszenie, czyli dziewczyny, Suzi, Szpadka i o kulach stała Emma. Emma ?! Przecież ona miała siedzieć w domu. Nie zastanawiałam się długo, zaczęłam iść w ich stronę.

Astrid: No hej – przywitałam się z moim kumpelami.

Suzi: Ooo, wstałaś jakoś wcześnie – wcześnie? jest 8 rano a tak w ogóle jak się czujesz? – zapytała moja siostra.

Astrid: Jak się śpi od wczorajszego popołudnia to człowiek od razu czuje się bardziej wypoczęty – uśmiechnęłam się – Emma, a ty przypadkiem nie miałaś siedzieć w domu? – ja muszę wszystko wiedzieć XD

Emma: A ty nie powinnaś ? – drażni się tak samo jak Czkawka – zresztą nie będę siedzieć w domu, dobrze się czuje, takiego dnia nie można przepuścić – wszystkie dobrze wiedziałyśmy, o co chodzi Emmie.

Szpadka: No właśnie, mamy jakiś plan? – wszystkie jednocześnie popatrzyły na mnie.

Astrid: No, co? Mam coś na twarzy, albo na głowie – może to znowu ten liść XD

Emma: Dzisiaj Prima Aprilis, a wszystkie dobrze wiemy, że zawsze ty masz jakieś plany – o jaka mądra.

Astrid: No dobra coś tam mam – wszystkie zaczęłyśmy się śmiać – ale to nie jest, aż tak śmieszne – dodałam.

Szpadka: Zawsze tak mówisz prawie, co roku – skierowała to do mnie.

Suzi: Już 8.10 zaraz zaczynają się zajęcia w Akademii – popatrzyła na zegar słoneczny.

Astrid: Dobra ja idę nakarmić jeszcze Ice, spotkamy się przed wejściem do Akademii – zaczęłam odchodzić od grupy.

Szpadka: Okej, ja idę zrobić jeszcze jedną rzecz – po chwili każda z nas, rozeszła się w swój strony. Ja udałam się do stajni, tam czekała na mnie moja smoczyca. Jeszcze nie wiedziałam, co czeka nas w Akademii.

Nexcik ;33 No dobra, chciałam podziękować wam za to że czytacie moje wypociny i że ciągle jesteście przy mnie, pocieszaliście mnie już nie raz i za to imponującą liczbę komów ;3 bardzo wam za to dziękuje <33 Kocham was za to że po prosru jesteście :** <33 no koniec czułości XD miłego czytania kochani <3

-Perspektywa Czkawki-

Dzisiaj trochę wcześniej przyleciałem do Akademii, dlaczego? Otóż już tłumaczę, dzisiaj Prima Aprilis, mogę się założyć, że dziewczyny mają plan, a znając Astrid, napewno mają bardzo dobre kawały. Kilka lat temu, obiecałem z Mieczykiem, Smarkiem i Śledzikiem, że my też przygotujemy sobie kawały. Gdy dotarłem do SA, czekali tam już na mnie chłopaki.

Czkawka: Siema, sorry za spóźnienie – przywitałem się z kumplami.

Smark: Siema, widziałeś dziewczyny? – zapytał, podszedł do mnie razem z Mieczykiem i Śledzikiem.

Czkawka: Nie, ale niedługo przyjdą – zsiadłem z Szczerbatka.

Mieczyk: To czekaj jak to ma wygląda? – zapytał.

Czkawka: Wszyscy bardzo dobrze wiemy, że dziewczyny mają dużo słabości, albo czegoś się panicznie boją – skierowałem to do Mieczyka.

Śledzik: A skąd wiesz? Może są jeszcze twardsze od nas – poparzył na mnie.

Czkawka: Tu cię zaskoczę, wczoraj przekonałem się o tym na własnej skórze – oczywiście chodziło mi o reakcję Astrid na liścia XD

Smark: Jak to przekonałeś się na własnej skórze? – i po co to mówiłem.

Czkawka: Najważniejsze, że wiem – nie miałem ochoty opowiadać mu co się wczoraj wydarzyło – dobra nie ważne, wszystko jest gotowe ? – skierowałem to do Mieczyka.

Mieczyk: Tak, teraz tylko musimy właściwie je podejść – odpowiedział z uśmiechem.

Czkawka: A i jeszcze jedno, postarajcie się nie śmiać jeszcze przed kawałem – powiedziałem – mogą się czegoś domyśleć – dodałem.

-Perspektywa Astrid-

 Od razu, gdy tylko nakarmiłam swoją przyjaciółkę, zaczęłam iść w stronę Akademii. No przyznam trochę zeszło, zaledwie od wczoraj mam pół sprawną nogę, a już mam jej dość. Już mniej więcej wiem, jak się czuje Czkawka. Gdy doszłam na miejsce, przed wejściem do SA stały dziewczyny. Czekały na mnie, teraz będzie tak przez jakieś 2-3 tygodnie, niestety.

Astrid: Sorry, znowu wina nogi – pokazałam na udo.

Suzi: Albo mi się tylko wydaję, albo chłopaki szykują coś na nas – patrzyłam ukratkiem na arenę.

Astrid: Dlaczego tak myślisz? – w sumie jak się zastanowić…

Szpadka: Nie tylko ona tak myśli, mi też się tak wydaję – wtrąciła się – no bo po co chłopaki, przylecieliby do Akademii tak wcześnie? Przed nami? W dodatku w Prima Aprilis – wszystko zaczęło się układać.

Emma: Musimy na nich uważać, przydałaby się jakaś strategia – oznajmiła.

Astrid: Mam pewien pomysł, jeśli będą się dziwnie zachowywać my będziemy robić to samo – tłumaczyłam – musimy ich jakoś zdezorientować – dodałam.

Suzi: Dobra, a jeśli będą chcieli nam coś dać? Co wtedy robimy? – zapytała się mnie.

Astrid: Przyjmiemy to, żeby nie wzbudzać podejrzeń – coś czuje, że dzisiaj będzie bardzo ciekawy dzień.

Szpadka: Dobra chodźmy już – wszystkie posłusznie udałyśmy się na arenę. Gdy tylko weszłyśmy chłopcy bardzo serdecznie nas powitali, teraz wiem, że mają coś przygotowane.

Czkawka: O już jesteście, myślałem, że nie przyjdziecie – z niego byłby dobry aktor.

Astrid: Takiego dnia nie da się przegapić – drażnie się z nim.

Czkawka: Dobra, zaczynamy zajęcia – wszyscy z naszej ekipy stanęli w jednym rzędzie. Czkawka stał przed nami, obok niego stał zamknięty kosz i mapa Berk – dzisiaj poćwiczymy orientację w teranie i spostrzegawczość, na Berk, Pyskacz schował kilka szarf, jedne są niebieskie drugie czerwone – tłumaczył – zostaniecie podzieleni na dwie drużyny, w drużynie czerwonej będą… - przerwałam mu.

Astrid: Może ułatwimy sobie życie i w drużynie czerwonej będą dziewczyny, a w niebieskiej chłopaki – zaproponowałam.

Czkawka: Skoro tak chcecie – mówił trochę podejrzanie – dobra w koszy są szarfy, niebieskie i czerwone, niech każdy weźmie szarfę koloru zgodnie ze swoją drużyną – skierował to do wszystkich – panie pierwsze – popatrzył na naszą czwórkę. Pierwsza zaczęłam iść ja, byłam już przy koszu. Czkawka ciągle się na mnie patrzy, chwyciłam za pokrywkę od kosza. Odkryłam, wpadła w panikę. Zaczęłam piszczeć. Uciekłam od kosza, schowałam się za Suzi.

Czkawka: Co się stało? – zapytał, im już całkiem się poprzewracało w głowach!

Astrid: No jak to, co! Tam są myszy! – jeszcze bardziej schowałam się za Suzi.

Czkawka: Przecież to są takie miłe zwierzątka – wziął, jedną do ręki, zaczął ją głaskać i iść w moją stronę.

Astrid: Nawet się do mnie z nią nie zbliżaj! – teraz zaczęłam odsuwać się od Suzi.

Czkawka: Musisz wkońcu pokonać swój strach – ciągle szedł z tą myszą w moją stronę. Cofałam się do czasu, gdy nie wpadłam na ścianę, Czkawka był zaledwie 2 metry ode mnie.

Astrid: Proszę, Czkawka zabierz ją – byłam przerażona, Czkawka ciągle ją trzymał, wystawił swoją rękę. Zapewne chciał żebym dała mu swoją, ale po co?

Czkawka: Daj rękę, coś ci pokaże – czekał aż podam mu rękę.

Astrid: Napewno nic nie zrobisz? – musiałam mieć pewność.

Czkawka: Nie ufasz mi? – zapytał, zmarszczył lekko czoło.

Astrid: Wiesz dzisiaj Prima Aprilis, mogę się wszystkiego po tobie spodziewać – zazwyczaj mu ufam, no, ale dzisiaj to trochę nie możliwe. Popatrzył na mnie wzrokiem „Proszę, zaufaj mi”. Przez chwilę jeszcze trochę się wahałam, ale wkońcu ustąpiłam, podałam mu swoją rękę. Zaczął iść ze mną w stronę kosza, trochę się bałam, nawet bardzo. Zatrzymał się jakieś 3 metry od kosza.

Czkawka: Nie bój się – powiedział bardzo łagodnym głosem. Znowu zaczęliśmy iść, Czkawka puścił moją rękę. Podeszłam do kosza. Gdy bardziej się przyjrzałam tym myszom, okazało się, że to tylko maskotki, no zabije go! Spojrzałam na niego wzrokiem „Już po tobie!”, a on po chwili się odezwał.

Czkawka: Prima Aprilis – zaczął się śmiać, w jego ślady poszła męska część naszego zespołu.

Astrid: Nie będę cię biła, bo dzisiaj to normalne – mówiłam spokojnie, przynajmniej próbowałam – ale, jutro uważaj, a i jeszcze jedno – zrobiłam krótką pauzę - barany! – skierowałam to już do wszystkich chłopaków.

Czkawka: No weź to było trochę śmieszne – ciągle się śmiał – tylko jedna była prawdziwa – dodał.

Astrid: No dobra przyznam udał wam się ten kawał – uśmiechnęłam się lekko, podeszłam do niego bliżej – ale teraz nadeszła moja kolej – powiedziałam to prawie szeptem. Odwróciłam się, zaczęła iść do wyjścia, za mną szły dziewczyny.

Czkawka: Astrid – zawołał, odwróciłam się w jego stronę – tylko żeby ten twój kawał miał jakoś moc, po prostu żeby nie był do kitu – nadal się śmiał, oj już niedługo zniknie mu ten uśmiech z twarzy.

Astrid: O to nie musisz się martwić – odpowiedziałam, razem z moją ekipą wyszłam z Akademii. Wszystkie cztery, szłyśmy do centrum wioski.

Emma: To, jaki kawał idzie na pierwszy ogień? – zapytała wszystkich członków naszej ekipy. Przez chwilę trwała burza mózgów, aż wkońcu zdecydowałyśmy.

Szpadka: No dobra mamy kawał – wszystkie byłyśmy w cudownych nastrojach – ale do którego idziemy? – zapytała.

Astrid: Do wszystkich – uśmiechnęłam się, zemsta będzie słodka, no może nie do końca słodka XD. Wszystkie ustaliłyśmy, co robimy po kolei, każda dostała zadanie, co ma przygotować do kawały…

Hejka ;3 No dobra najpierw sprawa oficjalna kto dostał dedyk już mówię: Tajemniczy Jeźdźec, Jancia2000, Letniaaa i Użytkownik Wiki 91.224.116.2 ;) Gratuluje ;3 Po części zgadliście, że to będzie posiłek, ale pozostało jeszcze jedno pytania ;) Jaki będzie miało smak? No to zapraszam do czytania ;3

Po jakiś 30 minutach wszystkie spotkałyśmy się u Szpadki w domu. Ona, jako jedyna miała ten ostatni składnik do naszego kawału. Chyba najwyższy czas powiedzieć, co przyszykowałyśmy dla chłopców, otóż wszystkie dobrze wiem, że chłopaki bardzo lubią jabłka, wszystko jedno czy są one czerwone czy zielone ważne, że są. Ale dzisiaj zamiast jabłek dostaną, no możemy uznać to za przeciwieństwo jabłek, chodzi mi o cebulę. Jabłka zazwyczaj są słodkie i soczyste, a cebula piekąca i trochę twarda. Raczej, gdy ją zjedzą nie powinni zachorować, no bo przecież cebula to samo zdrowie. Plan jest ogólnie taki żeby pomalować cebulę czerwono jadalną farbą, odciąć niepotrzebne końcówki, albo jakieś tam korzonki, ogólne musimy zrobić tak żeby cebula w magiczny sposób stała się jabłkiem. Gdy byłyśmy już u Szpadki razem z koszem cebul, ona wyjęła jadalną farbę, od razu zabrałyśmy się do malowania. Po 20 minutach nasze „jabłka” były gotowe do spożycia. Wzięłyśmy cały kosz cebuli i prawdziwych jabłek, chodziło nam o dobre maskowanie. Nie były to duże koszę, więc swobodnie można było je schować za plecami. Suzi i Ja, wzięłyśmy kosze, ona trzymała kosz z prawdziwymi jabłkami, a ja z tymi podrobionymi. Nasz plan, wyglądał tak idziemy przez wioskę, częstujemy mieszkańców prawdziwymi jabłkami, a gdy będziemy przy chłopcach zamienimy kosze. W centrum wioski właśnie stały nasze ofiary. Razem z dziewczynami schowałyśmy się za pobliskim domem, tam właśnie podmieniłyśmy kosze.

Astrid: Tylko nie róbcie żadnych min, normalne częstowanie jabłkami – musiałyśmy trochę uważać, ale chłopaki widzieli jak dajemy jabłka innym mieszkańcom wioski, więc powinni nabrać się bez problemu. 

Wyszłyśmy z ukrycia i zaczęłyśmy iść w stronę chłopców. Gdy byłyśmy już przy nich zaczęłam mówić pierwsza.

Astrid: Spróbujecie? Niedawno zebrane – pokazałam wzrokiem na kosz, który trzymałam w rękach. 

Czkawka: A jeśli są zatrute? – zapytał.

Mieczyk: Albo zgnite? – dodał, od kiedy to oni są tacy bystrzy.

Suzi: No proszę was, chyba widzieliście jak częstowałyśmy nimi mieszkańców – wtrąciła się do „rozmowy”.

Śledzik: Nie możemy mieć pewności, że są świeże – oni nie kapują, że dawałyśmy je mieszkańcom?

Emma: No weźcie pół mózgi pomyślcie – klepnęła się lekko w czoło.

Szpadka: Jeśli byłby zatrute czy nieświeże, to po co dawałybyśmy je mieszkańcom ? – nawet nie wiedziałam, że potrafią tak dobrze przekonywać.

Czkawka: No dobra skoro mówią, że są dobrze to tak jest – przerwał ten spór o jabłka.

Astrid: Czyli spróbujecie? – zapytałam już na koniec.

Czkawka: Tak – odpowiedział krótko. Chłopcy wzięli po jednym jabłku, przez chwilę było widać, że się jeszcze trochę wahają, no, ale wkońcu ugryzli.  Po chwili jednak wypluli, ich miny były bez cenne. Nawet chyba trochę mieli łzy w oczach. Wszystkie cztery wpadłyśmy w niepohamowany śmiech, kosz wypadł mi z rąk, za bardzo mnie to rozbawiło żebym mogła dalej go trzymać. Gdy chłopcy wypluli już resztki cebuli zaczęli mówić.

Czkawka: Serio? cebula, nie mogłyście wziąć czegoś innego – mówił z grymasem na twarzy.

Astrid: No sorki, ale wiem jak bardzo nie lubisz cebuli – rozłożyłam ręce, nadal się śmiałam – to zemsta za myszy, a i jeszcze jedno Prima Aprilis! – dodałam.

Mieczyk: Jak ten dzień ma wyglądać tak dalej to naprawdę będzie niezła zabawa – mówił przecierając oczy z łez.

Emma: Dwa słowa mi się cisną na ustach… - nie dokończyła, ponieważ jej przerwałam.

Astrid: Nie dziękujcie – dokończyłam.

Emma: O właśnie dokładnie te – teraz zaczęłyśmy śmiać się jeszcze bardziej.

Czkawka: Dobra nawet wam się udał, jako zemsta – mówił już prawie normalnie – ale dzień się jeszcze nie skończył – lekko uśmiechnął się w naszą stronę.

Smark: Mam nadzieje, że trochę jeszcze tego macie – wtrącił się.

Suzi: Nie przejmuj się, nami – powiedziała podchodząc do niego bliżej - radzę uważać kochaniutki - oni jeszcze się nie pogodzili.

Smark: Jeszcze się na mnie wkurzasz za tamto? – zapytał, ich rozmowa przeszła chyba na drugi tor.

Suzi: Nie chce mi się z tobą gadać – ojj ktoś tu chyba zaraz oberwie – czekam przy twierdzy – skierowała to już do nas. Po czym odeszła, a Smark został, ale już się nie odzywał. Chyba Suzi popsuła mu humor.

Astrid: Okej – powiedziałam rozglądając się – wracając, ile macie jeszcze tych fantastycznych kawałów? – zapytałam.

Czkawka: Nie ważne ile, ważne żeby były dobre – nie lubię jak tak mówi – może nawet zobaczysz swojego dawnego przyjaciela – o czym on gada?

Astrid: Jakiego przyjaciela? – zapytałam zdziwiona.

Czkawka: Już zapomniałaś o liściu? – o matko teraz ciągle będzie mi o nim przypominał.

Astrid: Przy tobie nie da się o nim zapomnieć – no jak ciągle mi przypomina to trochę ciężko.

Czkawka: Mniejsza o liścia, wracając do kawałów tak jak wcześniej wspomniałem po prostu ważne żeby były dobre – przyrzekam sobie jeszcze raz wspomnisz o liściu, a cie zabije, czaisz ?!

Astrid: Jeśli do tych waszych kawałów wchodzi wkurzanie mnie, to radzę się zastanowić – zaczęli się cofać, zupełnie tak jakby chcieli zaraz odejść.

Czkawka: Na pewno przemyślę, ale teraz ulatniamy się – powiedział odwracając się, razem z chłopakami zaczęli iść w stronę areny.

Astrid: No, ale o której was jeszcze zobaczymy? – krzyknęłam.

Czkawka: Szybciej niż ci się wydaje – odpowiedział. Po chwil nasi koledzy z ekipy, zniknęli za domami. My zrobiłyśmy prawie to samo tylko, że my udałyśmy się w kierunku twierdzy…

-Perspektywa Czkawki-

Byliśmy przy wejściu na arenę, zastanawialiśmy się, jaki kawał zrobimy dziewczynom. Skoro dziewczyny zrobiły nam coś z jedzeniem, my zrobimy im coś z bronią…

Czkawka: Wszystko jasne ? – zapytałem ekipę, po ustalonym planie i wskazanych zadaniach.

Śledzik: Tak, kiedy zaczynamy? – zapytał po chwili.

Czkawka: Jak najszybciej – odpowiedziałem, nasze drogi rozeszły się, ale i tak niedługo znowu się zejdą…

Next ;3 jednak mi się udało ;33 No więc zacznijmy od tego, dedyk otrzymują: MaddyM, I-love-astrid199911, Użytkownik Wiki 89.71.10.104, Użytkownik Wiki 46.149.221.27, Użytkownik Wiki 78.8.234.138, Domi06 oraz WildDragonRider, mam nadzieje, że o nikim nie zapomniałam XD ciężko się myśli jak cię głowa boli XD No dobra przepraszam za błędy i życzę miłego czytania :**

Minęło jakieś 30-40 minut. Znowu się spotkaliśmy tylko, że tym razem przy wejściu do kuźni. Musieliśmy rozrobić żelatynę(chyba w tamtych czasach nie występowało coś takiego jak żelatyna, ale w moim, opku będzie wszystko XD). Mieczyk przyniósł wodę, a my resztę potrzebnych składników.

Czkawka: No dobra zaczynajmy – razem z chłopakami przystąpiliśmy do rozrabiania. Przyznam trochę nam zeszło, ale coś czuje, że efekty naszej pracy nie pójdą na marne. Robiliśmy ją jakoś godzinę. Ciężko zrobić żelatynę w 6 litrowej bani, najgorzej było chyba z mieszaniem to nam najdłużej zeszło. Po co taki wysiłek? Już mówię. Tak jak wcześniej wspomniałem chcemy zrobić coś z bronią dziewczyn, chodzi nam o zamoczeniu tej broni właśnie w naszej miksturze. Efektem końcowym będzie wielki kloc z żelatyny, a w środku będzie broń. Trochę zajmie im to zanim wydostaną to broń.

Czkawka: Dobra, Śledzik zostań tutaj – wydałem polecenie – jak przyjdą dziewczyny masz je szybko spławić okej? – zapytałem.

Śledzik: Jasne – odpowiedział krótko.

Czkawka: Dobra, zrobimy tak Mieczyk ty pójdziesz do swojego domu i przyniesiesz broń Szpadki – skierowałem do Mieczyka, po chwili już go nie było – Smark ty pójdziesz po broń Astrid i Suzi, a ja po broń Emmy – dodałem.

Smark: Okej – odpowiedział i udał się w kierunku domu As i Suzi. Ja zacząłem iść energicznym krokiem do swojego domu.

-Perspektywa Śledzika-

Zostałem sam w kuźni. Niby proste zadanie przypilnować żelatynę, żeby dziewczyny nic nie zauważyły ani nie zaczęły czegoś podejrzewać. No, ale one są na tyle ciekawskie, że wszystko może się zdarzyć. Oby tylko mnie nie zauważyły, i po co ja to mówiłem. No po prostu super idą w moją stronę wszystkie cztery, o Thorze co ja teraz zrobię ?!

Astrid: Cześć, Śledzik co robisz? – zapytała stając niedaleko mnie.

Śledzik: A nic tak sobie stoję – próbowałem je zmylić, ale chyba mi to za bardzo nie wychodziło.

Szpadka: A tak w ogóle gdzie są chłopaki? – już po mnie.

Śledzik: Poszli po… wodę? Tak, tak właśnie poszli po wodę – co ja gadam?!

Suzi: Po co im teraz woda? – zapytała zdziwiona.

Emma: Mniejsza o wodę – wtrąciła się – lepiej powiedz, co tam chowasz – pokazała na banie za mną.

Śledzik: To nic takiego, tak w ogóle to, co u was słuchać? – próbowałem zmienić temat, ale chyba mi nie wyszło.

Astrid: Coś zbyt podejrzanie mówisz – zmarszczyła lekko czoło – dobra pokaż, co tam chowasz – podeszła bliżej.

Śledzik: Ja… - nie miałem pojęcia, co powiedzieć, na moje szczęście Czkawka, Smark i Mieczyk już wrócili.

-Perspektywa Astrid-

Gdy razem z dziewczynami miałyśmy już zobaczyć „tajemnice’’ Śledzika, jak z nieba pojawili się chłopaki. Oni są jak rzepa, gdy się przyczepia to już nie puszczą.

Czkawka: W czymś możemy paniom pomóc? – zapytał podchodząc razem z Mieczykiem i Smarkiem.

Astrid: Nie dziękujemy – odpowiedziałam, wiem, że to trochę go denerwuje – my już będziemy iść – zaczęłyśmy odchodzić.

Czkawka: A i jeszcze jedno za jakieś pół godziny przyjdźcie do Akademii – co oni kombinują?  

Astrid: Jeśli ma być tam stos liści, to ja dziękuje, ale nie przyjdę – podniosłam ręce na znak, że się poddaję, lubię sobie żartować.

Czkawka: Spokojnie nie będzie liści – chyba go to trochę rozbawiło.

Emma: Po co tak w ogóle mamy przyjść do Akademii? – zapytała.

Mieczyk: Przyjdźcie to zobaczycie – odpowiedział.

Astrid: Okej za pół godziny w Akademii, zrozumiałyśmy – teraz całkiem odwróciłyśmy się i poszłyśmy w swoją stronę. Jestem naprawdę ciekawa, co oni kombinują.

-Perspektywa Czkawki-

Gdy dziewczyny zniknęły już z naszego pola widzenia, Śledzik odezwał się.

Śledzik: Gdzie macie broń? – zapytał mnie.

Czkawka: Schowaliśmy ją za tamtym domem – pokazałem na stojący niedaleko kuźni dom – zaraz wracamy – dodałem, razem z Mieczykiem i Smarkiem udaliśmy się po schowane fanty. Po chwili byliśmy zpowrotem razem z bronią oczywiście.

Czkawka: Dobra bierzmy się do roboty, niedługo zastygnie żelatyna – wziąłem jedną z błoni do ręki. Dość szybko nam to poszło, teraz zostało tylko zabrać ją do Akademii, no to będzie trochę trudniejsze, ale jakoś poradzimy sobie.

--25 minut później—

Mówiłem, że sobie poradzimy, jesteśmy już w Smoczej Akademii, a razem z nami nasze żelowe fanty. Zostało jeszcze pięć minut do przyjścia dziewczyn, na szczęście klocki nie są aż takie duże, jesteśmy na tyle wysocy, że swobodnie możemy je za sobą schować.

-Perspektywa Astrid-

Jesteśmy już przed wejściem do Akademii. No nadszedł ten wyczekiwany moment od 30 minut. Weszłyśmy do SA, na środku stali chłopcy, dziwnie, ale stali w jednym rzędzie chyba coś chowali.

Czkawka: No jesteście na czas – uśmiechnął się.

Astrid: Streszczajcie się, musimy jeszcze parę kawałów wam zrobić – odpowiedziałam podchodząc razem z dziewczynami do nich.

Czkawka: No dobrze nie przedłużając – rozszedł się to, co zobaczyłam po prostu mnie zszokowało. Jak oni to zrobili ?! WTF?! To żelatyna! Już po nich!

Astrid: Żartujecie sobie? – pokazałam na naszą broń w żelatynie.

Czkawka: W sumie to tak, dzisiaj wkońcu jest taki dzień – chłopaki zaczęli się śmiać.

Emma: No dobra udał wam się ten kawał – chyba chciało jej się trochę śmiać.

Czkawka: Zapomnieliśmy by – odezwał się po chwili – Prima Aprilis – powiedział razem z Mieczykiem, Smarkiem i Śledzikiem.

Astrid: No dobra tak chcecie się bawić – miałam już koncepcje na kolejny kawał – więc rozpoczynamy zabawę – dodałam.

Czkawka: Okej czekamy – rozłożył ręce, ciągle się śmiejąc.

Suzi: Już niedługo nie będzie wam tak do śmiechu – skierowała to do wszystkich chłopaków.

Czkawka: Dajcie znać jak wygrzebiecie broń z żelatyny – powiedział wychodzą razem z chłopakami z Akademii. I tyle ich widziałyśmy.

Szpadka: To, co teraz robimy? – zapytała.

 Astrid: Bronią zajmiemy się później teraz czas na zemstę – powiedziałam zacierając ręce.

Emma: I to rozumiem – uśmiechnęła się – który kawał teraz? – zapytała.

Astrid: Może… – myślałam chwilę – już wiem, skoro my mamy się grzebać w żelatynie chłopcy będą mieli robotę w swoich pokojach… - dodałam tajemniczo.

Nexcik moi kochani :*** ^.^ Przepraszam, że dopiero dzisiaj :/ wiem, że mogłam was tym rozczarować, że dopiero dzisiaj napisałam next :(( Bardzo was za to przepraszam :/ mam nadzieje, że mi kiedyś wybaczycie :) A co zagadki nikt nie zgadł, przykro mi. Przepraszam za błędy i życzę miłego czytania <3 buziaki :***

Dziewczyny jeszcze do końca nie wiedziały, to co mi chodzi, skąd to wiem? Ich miny mówią same za siebie, postanowiłam przybliżyć im trochę plan zemsty.

Emma: Okej, a tak właściwie to co my mamy im zrobić w tych pokojach ? – zapytała.

Astrid: Dobra trochę wam przybliżę mój plan, chodźcie bliżej – skierowałam to do wszystkich dziewczyn.

Szpadka: No dobra słuchamy – oznajmiła.

Suzi: Tylko musimy trochę się pośpieszyć, niedługo koniec dnia – wskazała na słońce. Nie było ono aż tak blisko horyzontu, do zachodu zostało jeszcze jakieś 4 godziny.

Astrid: No więc, mój plan wygląda tak, wiemy że chłopaki maja w pokojach różne rzeczy prawda?  - zapytałam.

Emma: No zapewne – odpowiedziała - Czkawka ma chyba tego mnóstwo – dodała po krótkiej chwili.

Astrid: No właśnie, a my to wykorzystamy – mówiłam z chytrym uśmieszkiem.

Suzi: Możesz jaśniej nic nie kapuje – spojrzałam na miny moich przyjaciółek nadal nic im nie świtało.

Astrid: No dobra, po prostu przykleimy im rzeczy i meble z całego pokoju… – powiedziałam, ale nie dały mi dokończyć.

Szpadka: To jest ten twój wyśmienity plan, przykleić im rzeczy i meble do podłogi? – zapytała z zawiedziona miną.

Astrid: A kto powiedział, że chce je przykleić do podłogi – rozłożyłam ręce.

Emma: To gdzie je chcesz przykleić? – zapytała zdziwiona.

Astrid: Do drugiej podłogi tylko, że na górze – próbowałam naprowadzić je na odpowiedź, ale chyba nic z tego nie będzie – no dobra przykleimy im meble i rzeczy do sufitu – zaczęłam się trochę śmiać, a w moje ślady poszły dziewczyny.

Suzi: Chyba sobie żartujesz, jak my mamy to zrobić? – mówiła rozbawiona.

Astrid: Spokojnie, nie takie rzeczy się już robiło – wszystkie na raz zaczęłyśmy się śmiać.

Szpadka: No dobra, jeśli chcemy żeby kawał się udał bierzmy się do roboty – oznajmiła.

Emma: Tylko jest problem ich jest czterech i są cztery pokoje – tego nie przewidziałam – przecież same nie damy rady prawie wszystkiego przykleić do sufitu, zeszłoby nam do wieczora – ona ma rację. 

Suzi: No to, co teraz zrobimy? – zapytała.

Astrid: Wiem podzielimy się na dwie grupy – oznajmiłam po chwili myślenia – ale najpierw do których idziemy? Możemy pójść tylko do dwóch – zapytałam moje wspólniczki.

Suzi: Na pewno do Smarka, pożałuje tego, co wtedy powiedział – skierowała to do mnie.

Astrid: Okej do Smarka i do… - nie dokończyłam, ponieważ Emma mi przerwała.

Emma: Do Smarka i do Czkawki – dokończyła.

Astrid: To wiemy, do kogo idziemy tylko teraz, w jakich składach? – zapytałam.

Szpadka: Ja mogę pójść z Suzi – zgłosiła się.

Emma: Okej to ja idę z tobą – skierowała to do mnie.

Astrid: Dobra to zrobimy im osobny kawał, jak już skończycie i pokażecie to Smarkowi spotkamy się przy wejściu do Akademii, okej ? – zapytałam Suzi i Szpadkę.

Suzi: Dobra to my już lecimy – rzuciła, po czym razem z Szpadka oddaliły się w kierunku domu Smarka. W Akademii zostałyśmy tylko ja i Emma.

Emma: To, co my chyba też już będziemy iść do pokoju mojego braciszka? – zapytała z chytrym uśmieszkiem.

Astrid: No jasne, chodźmy – zaczęłam iść powoli w stronę wyjścia, obok mnie szła Emma. Nasza bron została w SA, później po nią wrócimy.

--10 minut później, pokuj Czkawki--

Jesteśmy już na miejscu. Trochę nam zeszło przybycie tutaj, no wkońcu ja mam rozciętą nogę, a Emma skręconą kostkę, ale jeszcze, dlatego że musiałam wstąpić do domu po jedna rzecz. Od razu postanowiłyśmy wziąć się do pracy, Ice nam trochę pomoże wkońcu ona jest wyższa ode mnie i ma więcej siły, a ostatnio bardzo mnie się słucha, więc to będzie prościzna.

Emma: Dobra to, co przyklejamy? – zapytała.

Astrid: No jak to, co wszystko – zaczęłam się śmiać.

Emma: Przecież nie przykleimy łóżka do sufitu, od razu by spadło – wskazała na łóżko.

Astrid: A tu cie zaskoczę po co mi by była ta żywica ? – zapytałam pokazując na wiadro, które przyniosłam (niewiem czy żywica jest na tyle wytrzymała, żeby dało się przykleić łóżko do sufitu, ale wiem, że mocno klei z własnego doświadczenia XD)

Emma: No dobra skoro ty tak mówisz, bierzmy się do roboty – oznajmiła z uśmiechem. No dalej nie działo się nic ciekawego, tylko przyklejałyśmy różne rzeczy i meble Czkawki do sufitu to mnie tylko trochę bawiło. Po godzinie wszystko było gotowe do pokazu. Akurat złożyło się tak, gdy wychodziłyśmy z pokoju Czkawki on wszedł do domu. Jestem bardzo ciekawa jego reakcji…

Nexcik ;33 Jednak się wyrobiłam, no dobra nie przedłużając przepraszam za błędy i życzę miłego czytania jak i miłego dnia :* <33 Koffam was XD :** ^.^ <3

Emma: Właśnie miałyśmy po ciebie iść – zaśmiała się pod nosem.

Czkawka: Serio? Jakoś dziwnie się zachowujecie – patrzyła na nas z podejrzanym wyrazem twarzy.

Astrid: Po prostu mamy swój powód – lekko się uśmiechnęłam.

Czkawka: Naprawdę, mam dziwne przeczucie, że coś zrobiłyście – podszedł do nas bliżej.

Emma: Niby, co takiego? – rozłożyła pytająco ręce.

Czkawka: Jeszcze niewiem, ale chyba zaraz się dowiem – zaczął iść w naszą stronę przynajmniej myślałam tak na początku, ale jednak udał się w kierunku swojego pokoju. Otworzył ostrożnie drzwi, nie zauważył, że jego meble i inne rzeczy są przyklejone do sufitu.

Czkawka: Gdzie są moje meble? – zapytał mnie ze zdziwieniem.  

Astrid: Masz je tuż nad głową – pokazałam na sufit, gdy się spojrzał razem z Emmą wpadłyśmy w niepohamowany śmiech.

Czkawka: Nie no serio? – patrzył ciągle na sufit.

Astrid: Serio, serio – śmiałam się – jeszcze jedno Prima Aprilis – dodałam.

Emma: No, co zemsta bywa okrutna – zmarszczyła lekko czoło, ciągle śmiałyśmy się.

Czkawka: W sumie nawet dobry ten wasz żart – lekko się uśmiechnął – a wracają jak tam wasza broń i jeszcze coś innego – dodał.

Astrid: Broń w Akademii – odpowiedziałam na jego pierwsze pytanie – co masz na myśli mówiąc coś innego? – zapytałam, o co mu chodzi?

Czkawka: Jeszcze nie widziałaś swojego domu? – zapytał, podchodząc do okna.

Astrid: A co niby mogło stać się z moim domem w ciągu godziny? – zapytałam podchodząc do niego, za mną stała Emma.

Czkawka: Co ja ci będę tłumaczył, sama zobacz – wskazał przez okno na mój dom. Nie widziałam za bardzo dokładnie mojego domu, ale zauważyłam jedną rzecz. Mój dom był chyba zaplatany sieciami?! WTF? Ale oni mają pomysłu.

Czkawka: Powiem krótko, Prima Aprilis – tym razem on zaczął się śmiać.

Astrid: Haha, jak widać chyba jest remis – popatrzyłam na sufit pokoju Czkawki i swój dom.

Czkawka: Najwyraźniej – odpowiedział z lekkim uśmiechem.

Emma: Dobra ja może zostawię was samych – chciała wyjść z pokoju, ale ją zatrzymałam.

Astrid: Nie poczekaj idę z tobą – zaczęłam iść w stronę wyjścia – Czkawka może przyjść dzisiaj o 20 na Krucze Urwisko – odwróciłam się w jego stronę, stanęłam w progu.

Czkawka: Jasne, będę na pewno – odpowiedział, już przestał się śmiać.

Astrid: Super, do zobaczenia – rzuciłam, po czym już całkiem wyszłam z jego pokoju. Gdy byłyśmy już w drodze do mojego domu, Emma odezwała się.

Emma: Dobra możesz już powiedzieć, co planujesz – spojrzała na mnie.

Astrid: A skąd pomysł, że coś planuje? – udawałam, że niewiem, o co chodzi.

Emma: Za dobrze przyjęłaś nowinę o swoim domu – jej się nie da oszukać, znam mnie zbyt dobrze.  

Astrid: No dobra to po części taka zemsta za to, że na moim domu są sieci – nie dokończyłam, nie miałam ochoty mówić jej, co do końca planuje.

Emma: No, a co z drugie strony? – właśnie najbardziej bałam się tego pytania.

Astrid: Nie chce o tym mówić – pokiwałam lekko przecząco głową.

Emma: Proszę, powiedz jestem twoją przyjaciółką nikomu nie powiem, a już na pewno nie Czkawce – trochę się waham, ale ufam jej, skoro tak powiedziała to znaczy, że słowa dotrzyma.

Astrid: No dobra, robie to, dlatego że chce się zemścić i – przez chwilę myślałam, żeby nic nie mówić, ale wkońcu się odważyłam – i chyba z uczucia do Czkawki – trochę mi ulżyło, nosiłam to w sobie już parę miesięcy.

Emma: Mam rozumieć, że zakochałaś się w moim bracie – mówiła to tak jakby chciała żeby okazało się to prawdą.

Astrid: Ja sama nie wiem czy to przyjaźń czy miłość, może po prostu krótkotrwałe zauroczenie – to wszystko jest takie skomplikowane.

Emma: To nie może być zauroczenie – kiwnęła przecząco głową.

Astrid: Niewiem, co mam o tym myśleć – czuje się bezsilnie.

Emma: Jeśli chodzi o miłość, rozum powinien schodzić na drugi plan – stanęła przede mną – a serce powinno zająć miejsce na pierwszym planie, to ono wtedy jest najważniejsze – Emma ma rację, muszę iść za głosem serca, jeżeli to facet mojego życia muszę zrobić wszystko żeby to sprawdzić.

Astrid: Dziękuje, niewiem, co bez ciebie bym zrobiła – przytuliłam się do niej.

Emma: Zawsze do usług – odsunęliśmy się od siebie, uśmiechnęła się. Zaczęłyśmy iść dalej. Nasz temat do rozmowy zmienił się, teraz pozostało mi tylko udać się na Krucze Urwisko i poczekać na Czkawkę…

Kochani na początek chce wam serdecznie podziękować za to, że nie opuściliście mnie, za te motywujące komy, które pisaliście, za wsparcie i oczywiście za wierność ^^ dziękuje wam <3 jesteście najlepsi !!! <3 Na początku mojej przerwy nie miałam ochoty już pisać dalej bloga, jedną z moich myśli było to żeby go oddać któremuś z was… ale po przeczytaniu komentarzy, postanowiłam zebrać się w sobie i dokończyć to opko :3 dziękuje za motywacje, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy ^^ kocham was <3 Teraz druga sprawa pomył na ostatni kawał nadesłała mi : Szczerbatka07 więc jej dydykuje nexta i bardzo dziekuje za pomył :33 i życzę miłego czytania ;33 oczywiście przepraszam za błędy xD

--20 minut później—

Gdy dotarłam na miejsce spotkania Czkawka już tam był. Chyba mnie nie słyszał, dlaczego tak sądzę? Bo cały czas patrzy się w niebo, ale, po co? Trochę dziwnie się czułam, miałam dziwne uczucie, że nie powinnam mu tego robić, co zaplanowałam. Biłam się ze swoimi myślami. Skoro mnie jeszcze nie zobaczył może się wycofam? Wszystkie możliwe scenariusze krążyły mi po głowie bez celu, ale wkońcu zdobyłam się na odwagę, odezwałam się.

Astrid: Myślałam, że cie nie będzie – stałam w miejscu, on po chwili przestał patrzeć na niebo, zaczął patrzeć na mnie.

Powrót

Z okazji mojego powrotu zrobiłam kolaż o naszej parce <3 Mam nadzieje że się spodoba ^^

Czkawka: Za tobą mógłbym pójść wszędzie – to mi jeszcze bardziej utrudnia mój plan…

Astrid: Chyba aż taka ważna dla ciebie nie jestem – zaczęłam do niego podchodzić.

Czkawka: A jeżeli jesteś – mówił to jakbym była jego dziewczyną…

Astrid: Bardzo cię lubię – zbliżałam się do niego, mówiąc coraz bardziej szeptem.

Czkawka: Jak bardzo – odpowiedział swoim łagodnym niskiem głosem.

Astrid: Mogę ująć to w ten sposób, że nie jak przyjaciela – moje ręce powędrowały na jego szyje – jak chłopaka… - dodałam tajemniczo. Gdy nasze usta zaczęły się zbliżać, wtedy właśnie miałam zamiar zakończyć swój plan.

Astrid: Prima Aprilis – powiedziałam to dosłownie jakiś centymetr przed jego ustami, on uśmiechnął się podobnie jak ja. Po niedługim czasie, oboje już śmieliśmy się.

Czkawka: Naprawdę dobre – oznajmił – znowu w tym roku wygrałaś – dodał.

Astrid: Mówiłam, że nie macie z nami szans – powiedziałam – ale wasze kawały też był całkiem, całkiem – przyznam, że bardzo rozbawiła mnie ta broń.

Czkawka: Ale nie takie dobre jak wasze – ciągle patrzył się w moje oczy. Zapadł niezręczna cisza, postanowiłam się ulotnić, jak najszybciej.

Astrid: To ja będę już lecieć – zaczęłam iść powoli w stronę wioski – a ty zostajesz czy idziesz? – zapytałam jeszcze przez ramię.

Czkawka: Nie jeszcze chwile zostanę, muszę nad czymś pomyśleć – odpowiedział.

Astrid: Okej, to do zobaczenia pa – powiedziałam.

Czkawka: Pa – po jego odpowiedzi zniknęłam za drzewami.

Nad czym musi pomyśleć? To naprawdę zaczyna być coraz bardziej skomplikowane, czasami żałuje, że jestem już dorosła…  

Gdy dotarłam do domu było około godziny 21, przez cało drogę zastanawiałam się, o czym myśli Czkawka. Sama zaczęłam zastanawiać się nad swoimi uczuciami, podjęłam decyzję. Jutro postaram się z nim porozmawiać… Czuje, że czeka mnie długi dzień…

Mam nadzieje że się podobało, jeśli tak zostaw koma :3 Jeżeli chodzi o next to przepraszam, że taki krótki :/ i jeśli chodzi kiedy dalsza części z przykrością muszę stwierdzić że jeszcze nwm :/ Niedługo w mojej budzie kończy się semestr, no i wiecie dużo poprawiania, pisania zaległych sprawdzianów itd. Do tego dochodzą jeszcze moje sprawy osobiste… i oczywiście znany przypadek brak czasu :( Postaram się jak najszybciej coś napisać, mogę obiecać że na pewno w tym tyg. Jeszcze coś się pojawi :) To tyle dziękuje za uwagę xD Pozdrawiam 789Queen789 :**

Rozdział 21. Chyba ją kocham, Wyznanie życia...[]

Moi kochani wyrobiłam się z nextem ^^ Następny bedzie może jutro, ale nie obiecuje, ponieważ jadę do lekarza, a jeśli nie jutro postaram dodać coś w czwartek/piatek :3 To tyle miłego czytania i przepraszam za błędy xD Do zobaczenia papa ^^

-Perspektywa Czkawki-

Trochę zarwałem noc. Wróciłem do domu jakoś około 21-22. Położyłem się od razu, ale myślałam bardzo długo o Astrid. Ta wczorajsza sytuacja na Kruczym Urwistku, była trochę niezręczna. Nigdy się tak prze niej nie spinałem, od jakiegoś czasu, gdy jestem bliżej niej serca zaczyna bić mi coraz szybciej. Nigdy czegoś takiego nie czułem, nie mam pojęcia, co robić. Muszę z nią porozmawiać, bo chyba się zakochałem… Wstałem około godziny 8-9 wiem, że późno no, ale co zrobisz, nic nie zrobisz (sorry za te teksty, za dużo oglądam youtuberów xD). Rutynowo udałem się do łazienki. Postanowiłem odwołać dzisiaj zajęcia w Smoczej Akademii, moja rozmowa z Astrid może się trochę przeciągnąć… Szczerbatek jeszcze spał, no, ale musiałem go obudzić.

Czkawka: Mordko, wstawaj jesteś mi potrzebny – klęknąłem na przeciwko jego wielkiego czarnego łba. Szczerbatek zaczął coś mruczeć, ale wkońcu się obudził – lecimy do Akademii – dodałem krótko. Razem z moim przyjacielem zeszliśmy na dół, po kuchni krzątała się moja mama.

Valka: O już wstałeś wkońcu – zaśmiała się po nosem – zjesz śniadanie? – zaptała.

Czkawka: Nie, może innym razem jestem trochę zajęty – rzuciłem przed ramię, razem ze Szcarbatkiem wyszliśmy z domu. Po 3 minutach byliśmy w Akademii, byli już wszyscy jeźdźcy nawet Smark.

Czkawka: Trochę się spóźniłem – powiedziałem zsiadając z Szczerbatka.

Smark: Trochę to mało powiedziane – wtrącił się.

Suzi: Daj mu spokój, sam ciągle się spóźniasz na zajęcia – już się nie odezwał.

Śledzik: To, co dzisiaj będziemy robić? – zapytał mnie.

Czkawka: Dzisiaj nic – wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem – macie wolne możecie wracać do domu – dodałem, jeszcze bardziej się zdziwili.

Emma: Ale tak po prostu dajesz nam wolne? – czy ona zawsze musi wszystko wiedzieć. 

Czkawka: Dlaczego niby nie, wczoraj był Prima Aprilis, mogę się założyć że połowa z was nie ma sił na nic – musiałem wymyśleć jakoś ścieme.

Smark: Coś kręcisz stary – wtrącił się – to ma być dla nas argument? – zapytał.

Czkawka: A czy argumentem jest dla ciebie to, że masz wracać do domu, a jak nie to ci przestrzele kolana? – może się wkońcu odczepi.    

Smark: Dobra, dobra już nic nie mówię – najwyraźniej podziałało.

Wszyscy jeźdźcy już nic nie mówili, zabrali swoje smoki i wylecieli z Akademii. Zostałem tylko ja i Astrid, chyba też chciała mi coś powiedzieć.

Czkawka: Dobrze, że zostałaś muszę coś ci powiedzieć – zacząłem trochę się denerwować.

Astrid: Też chciałam coś ci powiedzieć – nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, jakoś dziwnie się czuje.

Czkawka: Powiedz pierwsza, wkońcu jesteś kobietą, a kobiety mają pierwszeństwo – już się boje.

Astrid: Chodzi o to, że chciałam z tobą porozmawiać – powiedziała tajemniczo.

Czkawka: Serio? Bo właśnie też chciałem z tobą porozmawiać – jej mina mówiła wszystko.

Astrid: Może nie tutaj, jakoś czuje się nie swojo – zaczęła rozglądać się po arenie.

Czkawka: To gdzie proponujesz? – zapytałem.

Astrid: Tam gdzie zrobiliście raban ze Szczerbatkiem (chodzi mi o to wyspę, gdzie Czkawka wyciąga mapę i zaczyna coś rysować, ta wyspa w drugie części, chyba wiecie, o którą chodzi, napisałabym wam nazwę jakbym pamiętała xD).

Czkawka: Dobra, może być o 18? – zapytałem.

Astrid: Yhym – znowu ta niezręczna sytuacja – to ja będę lecieć – wskazała na wyjście z Akademii. Odwróciła się i wyszła z SA. Ja zostałem, myślałam nad naszym spotkaniem o 18, to będzie ciężka rozmowa…

-Perspektywa Astrid-

Wróciłam do domu. Była już w nim Suzi. Musiałam z kimś porozmawiać, a tylko ona była moją najbliższą osobą… Musiałam się komuś wyżalić, opowiedzieć o swoich niejasnych uczuciach…

Astrid: Masz czas? – zapytałam podchodząc do Suzi.

Suzi: Mam dość sporo – uśmiechnęła się – o co chodzi mów śmiało – dodała.

Astrid: O Czkawke… - powiedziałam szeptem.

Suzi: Co się stało tym razem? – zapytała.

Astrid: Chyba coś do niego czuje… coś więcej niż przyjaźń – mówiłam trochę wahając się.

Suzi: Czyli jednym słowem jesteś na granicy miłości, a przyjaźni tak? – mówiła tak jakby wiedziała, przez co przechodzę.

Astrid: Można tak powiedzieć – chciała mi się płakać nawet nie wiem, z jakiego powodu.

Suzi: Wiesz, że z miłością nie powinno się igrać? – zapytała, popatrzyłam na nią z lekko czerwonymi oczami.       

Astrid: Wiem, ale to jest zbyt skomplikowane… - nie miałam już siły nawet myśleć.

Suzi: Miłość, nigdy nie jest skomplikowana – próbowała podnieść mnie na duchu – miłość może być tylko fałszywa albo prawdziwa – dodała.

Astrid: Co ja mam teraz zrobić? Doradź mi proszę… - czułam się bez silna.

Suzi: Nie mogę ci doradzać w sprawach sercowych – oznajmiła – sama musisz zdecydować rozumem i sercem… - dodała – zostawię cie samą pomyśl nad tym – i zniknęła za drzwiami.

O ludzie, dlaczego to jest takie trudne, niby miłość jest piękna, ale żeby ją rozpoznać i udowodnić, trzeba naprawdę być twardym i nieugiętym i oczywiście mieć nienaruszony stan psychiczny jak i mieć całe i niezranione serce… nie wiem czy w ogóle jestem zdolna do miłości… ale muszę to sprawdzić coś jednak do niego czuje jeśli to nie przyjaźń ani nie miłość to już niewiem… jest tylko jeden sposób żeby się przekonać…

Myślałam bardzo długo, co dalej będzie, rozpatrzyłam wszystkie możliwe opcje. Niedługo 18 muszę się zbierać na spotkanie, to spotkanie może zmienić całe moje dotychczasowe życie…

Next ^^ Nie będę przeciągać po prostu życzę miłego czytania i przepraszam za wszystkie błędy xD buziaki :*** ^^

--18.00—

Jestem już na miejscu gdzie miałam spotkać się z Czkawką, na razie go nie ma może jestem za wcześnie, no nic poczekam na niego. Usiadłam na kamieniu, wpatrywałam się w niebo, było czyste ani jednaj chmurki słońce chowało się za horyzontem, a na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy, dziwne, że jest dopiero 18 a już pojawiają się gwiazdy. Siedziałam sama w ciszy do czasu aż nie usłyszałam za sobą męskiego głosu…

Czkawka: Przepraszam, że czekałaś – stanął przede mną, ja wstałam z kamienia.

Astrid: Nic się nie stało – powiedziałam.

Czkawka: To, co chciałaś mi powiedzieć? – zapytał.

Astrid: A tak, no, więc chodzi o to, że… - teraz ogarnął mnie nie wyobrażalny strach, zaczęłam strasznie się wahać – chodzi o to, że… nie, nie dam rady – chciałam uciec, ale ktoś mnie zatrzymał. 

Czkawka: Poczekaj nie uciekaj, może mi powiedzieć wszystko jesteśmy przyjaciółmi – ciągle trzymał mnie za nadgarstek. Znowu stanęłam naprzeciwko niego.

Astrid: No właśnie przyjaciółmi… - chyba dałam mu trochę do myślenia. Przez chwile nikt z nas się nie odzywał aż wkońcu odezwał się.

Czkawka: Dobrze rozumiem, że zakochałaś się we mnie? – powiedział to trochę obojętnie.

Astrid: Jeśli mam być szczera to tak, mam dość nie chce tego przed tobą ukrywać… - patrzyłam na niego oczami do których zaczęły napływać łzy.

Czkawka: Skoro ty jesteś szczera wypada żebym też był szczery – co on chce przez to powiedzieć? – nie miałam odwagi ci to powiedzieć, ale od jakiegoś czasu czuje do ciebie więcej niż tylko przyjaźń – nie wiem, dlaczego ale w głębi duszy zrobiło mi się w wiele lepiej – od czasu pocałunku na Rubinowej Wyspie, wiedziałam, że cię kocham… - teraz się rozryczałam oczywiście ze szczęścia ^^.

Astrid: Nie miałam pojęcia, że ktoś mnie kocha – uśmiechnęłam się.

Czkawka: To teraz już wiesz – objął mnie w tali, zaczął się do mnie zbliżać, pocałowaliśmy się ten pocałunek był zupełnie inny niż te wszystkie do tej pory, zazwyczaj całowałam się z nim jak byłam na bani (sorki za „banie” xD), to jest miłość, jeszcze nigdy tak dobrze się nie czułam ani nigdy w życiu nie czułam czegoś takiego… długo to trwało zanim się sobą nacieszyliśmy, po dłuższym czasie odsunęliśmy się od siebie.

Astrid: Mówimy im o nas? – zapytałam.

Czkawka: Nie, jeszcze nie muszę się Tobo nacieszyć – powiedział z uśmiechem.

Astrid: Nie wiedziałam, że z ciebie taki romantyk – zaśmiałam się pod nosem.

Czkawka: Jeszcze sporo rzeczy o mnie nie wiesz – również się zaśmiał, znowu zaczęliśmy się całować ^^

I tak właśnie spędziliśmy wieczór. Opowiadaliśmy sobie historie, dużo rozmawialiśmy, no i oczywiście prawie ciągle się całowaliśmy xD Gdy wróciliśmy do wioski odprowadził mnie do domu, tylko się przytuliliśmy no nie będziemy jeszcze wszystkim pokazywać jak wyglądają nasze pocałunki xD

Czkawka: Do jutra – uśmiechnął się szeroko.

Astrid: Do jutra – zamknęłam powoli drzwi, zaczęłam skakać jak głupia miłość robi swoje... ^^

Co było później? Później było coraz lepiej, żyliśmy sobie szczęśliwie… ale to jeszcze nie koniec historii, jeszcze kilka rzeczy się wydarzyło…

Rozdział 22. Czy oni...?[]

Witam, cześć, hejka xD ;3 Zaczynamy pisać następny rozdział ^^ Więc tak na początek mogę wam zaproponować abyście czytali go słuchając tej piosenki : https://www.youtube.com/watch?v=AJtDXIazrMo  Zakochałam się w niej xD <3 (może wam się go czytać dobrze, ale też i nie bo słuchałam tej piosenki jakoś od połowy pisania, więc jak coś sorki, ale naprawdę polecam czytać z trochę przyciszoną piosenką w tle ;3) Druga sprawa dedyk dostają: Domi06 oraz Szczerb1203 za odgadnięcie zagadki w malutkiej części xD Gratuluje ^^ i teraz ostatnia sprawa przepraszam za błędy i życzę miłego czytania ;3 Mam nadzieje że się spodoba :)

-Perspektywa Czkawki-

Tak jak zawsze, co rano na początek musiałem zwlec się z wyra. Szczerbatek jeszcze spał, więc postanowiłem udać się pod prysznic. Wczoraj miałem naprawdę udamy dzień, wyznałem Astrid miłość, którą nosiłem w sobie już od dłuższego czasu. Teraz jesteśmy razem, za jakieś 3 miesiące kończę 20 lat, co oznacza, że przejmę tytuł wodza… Mój kochany tatuś postanowił, że przejmę jego stanowisko w dniu swoich 20 urodzin. Super świetnie po prostu, już mam przed oczami wszystkie te sprawy, z którymi będę musiał się zmierzyć… Ale teraz to mnie nie martwi, mam przy sobie kobietę którą kocham czego więcej może chcieć facet od życia? Ja wiem, że potrzebuję tylko jej… ona jest całym moim szczęściem.

Postanowiłem jeszcze nie budzić swojego przyjaciela, niech przynajmniej on się wyśpi i tak dzisiaj nie ma zajęć w Akademii. Chyba przejdę się do As, zapewne już nie śpi. Jak pomyślałam też tak zrobiłem, próbowałem wyjść domu nie robiąc zamieszania, ale tak jak zwykle nie udało mi się to.

Stoick: Gdzie tak rano pędzisz synku? – o matko znowu się zaczyna…

Czkawka: Przejść się, wiesz za 3 miesiące nie będę miał już takiej możliwości – wiem, że to go wkurza, ale sam nie jestem szczęśliwy z tytułu wodza.

Stoick: Znowu zaczynasz – odpowiedział obojętnie – przecież wiesz, że i tak będziesz musiał przejąć go ode mnie – on chyba mnie wogóle nie słucha…

Czkawka: Wiem, bardzo dobrze wiem – nie chciałem się z nim kłócić, ale chyba każdy wie, jaki jest mój ojciec – nie jestem jeszcze gotowy, to twoja robota, a ja nie jestem tobą – próbowałem mu to przekazać jak najdelikatniej mogłem.

Stoick: A kiedy będziesz gotowy? – zapytał.

Czkawka: Niewiem, ale wiem, że to nie zbyt odpowiedni moment żebym został już wodzem – i zaraz się zacznie…

Stoick: Nie możesz wiecznie mówić, że nie jesteś gotowy – oznajmił.

Czkawka: Wiem, próbuje się oswoić z to myślą – powiedziałem – ale to nie jest takie proste jak ci się wydaje, naprawdę długo nad tym myślałam i myślę codziennie – dodałem.

Stoick: Przestań myśleć tylko zacznij działać – zabrzmiało to jak rozkaz.

Czkawka: Nie chciałem ci tego mówić, ale nie możesz za mnie decydować jestem już dorosły sam znajdę odpowiednią drogę – nic już nie powiedział, ale gdy chciałem wyjść usłyszałem jego głos.

Stoick: Rozczarowałeś mnie – wiedziałem, że to powie…

Czkawka: Chcesz wiedzieć, co o tym myślę? – nie dałem mu czasu na odpowiedź – mam to daleko gdzieś – i wyszedłem, super zacząłem dzień, pierwsza kłótnia z ojcem zaliczona… ciekawe, kto będzie następny…

Byłem trochę wkurzony, chyba było po mnie to widać każdy mieszkaniec, który obok mnie przechodził patrzył się na mnie jak na kogoś obcego, mam nadzieje, że przynajmniej Astrid tego nie zauważy. Byłem już pod jej domem, chwile od zapukania usłyszałem kroki, to zapewne ona albo Suzi.

-Perspektywa Astrid-

Kto tak wcześnie do mnie przychodzi? Ale chyba już wiem, kto to… Otworzyłam drzwi za nimi stał, mój kochany zielono oki brunet.

Astrid: Co tutaj tak wcześnie robisz? – zapytałam przytulając się do niego.

Czkawka: Chciałem cię zobaczyć – odpowiedział krótko, był trochę nieobecny – chcesz się przejść? – zaproponował.

Astrid: Pewnie, ale do kąt? – zapytałem.

Czkawka: Gdziekolwiek, tylko żebyśmy byli daleko od wioski – mówił obojętnie.

Astrid: To może na Krucze Urwisko? – zaproponowałam.

Czkawka: Okej, może być chodź – złapał mnie za rękę, zamknęłam drzwi i ukratkiem udaliśmy się w kierunku Urwiska.


Szliśmy w ciszy dopóki nie postanowiłam się odezwać.

Astrid: Czkawka, co się dzieje, jesteś jakiś nieobcy? – byłam naprawdę zaniepokojona.

Czkawka: Czyli jednak zauważyłaś – mówił bardzo dziwnie.

Astrid: Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć – próbowałam z niego coś wyciągnąć – chyba mi ufasz czy nie? – zapytałam.

Czkawka: Ufam ci, bezgranicznie – oznajmił – ale nie chcesz tego słuchać – dodał.

Astrid: Proszę powiedz, o co chodzi – próbowałam go zmotywować.

Czkawka: Pokłóciłem się z ojcem… - powiedział wydychając powietrze.

Astrid: O nie, o co znowu poszło? – wiem, mniej więcej jak wyglądają jego kłótnie z ojcem, nic przyjemnego.

Czkawka: O przejęcie tytułu wodza, próbowałam mu wytłumaczyć, że jeszcze nie jestem gotowy – był przygnębiony – ale on tak jak zwykle mnie nie słucha – dodał.

 Astrid: Myślałam w ogóle nad tym? – zapytałam, próbowałam go jakoś pocieszyć.

Czkawka: Żeby to raz – powiedział obojętnie – ciągle o tym myślę, ja się do tego nie nadaję to jego działka – dodał.

Astrid: Wodzowanie nie jest aż tak skomplikowane… - próbowałam mu jakoś to przybliżyć.

Czkawka: Astrid ja po prostu wiem, że nie poradzę sobie z tym całym plonowaniem, wyznaczaniem i ogólnie ze sprawami mieszkańców – chyba czuł się trochę bezradnie.

Astrid: Przecież zjednoczyłeś świat nasz i smoków, wytresowałeś Nocną Furię… - czy ona nadal tego nie rozumie.

Czkawka: Co ma Szczerbatek do wodzowania… – za wszelką cenę nie chciał dopuścić myśli, że może być bardzo dobrym wodzem.

Astrid: Powiem ci, że ma i to dużo – powiedziałam – nikt inny tego nie dokonał, twój ojciec jest jednym z najlepszych wojowników na Berk, ale ty władasz nad smokami, to coś więcej niż tylko wymachiwanie mieczem – dodałam. Popatrzył na mnie chyba trochę mu pomogłam.

Czkawka: Jeśli mam się zastanowić, możesz mieć trochę racji – no wkońcu się przełamał – może nie jest taki jak ojciec, ale mam władze nad smokami – dodał – dziękuje Astrid – uśmiechnął się.

Astrid: Wiesz, że zawsze ci pomogę – również posłałam mu szczery uśmiech, nie spodziewałam się kompletnie tego, że mnie pocałuje, chyba trochę zmienił się przez te lata ^^. Na koniec jeszcze się przytuliliśmy i wtedy zobaczyłam coś, co kompletnie zwaliło mnie z nóg…

Koffani nexcik xD ^^ Pierwsza sprawa dedyczek otrzymują: 02Wicia07 oraz Szczerb1203 ^^ Gratuluje :** Druga sprawa przepraszam za będy i życzę miłego czytania :3 ^^

Gdy odsunęliśmy się z Czkawką od siebie, moja mina mówiła wszystko…

Czkawka: Co się stało? – zapytał zdziwiony.

Astrid: Po, co ci będę mówić, odwróć się i sam zobacz…- coś czuje że będzie zadyma.

Czkawka niepewnie na mnie popatrzył powoli się odwrócił jego chyba ten widok też zwalił z nóg…

Czkawka: Zabije go… - wiedziałam, że tak zareaguje.

Astrid: Proszę nie idź tam do nich, później pogadasz, bądź spokojny – próbowałam go zatrzymać.

Czkawka: On całuje się z moją siostrą, jak mam być spokojny ?! – u niego to norma, zawsze, gdy widział Emme z jakimś kolesiem chciał ją chronić, ale czasami trochę przesadza.

Astrid: Chyba to nie jest przestępstwo – mówiłam szeptem.

Czkawka: Niby nie, ale nawet nie wiesz jak to mnie wkurza – również mówił szeptem.

Astrid: Ty się ze mną całujesz i jakoś nic, to dlaczego oni mają tego nie robić ?! – musiałam go jakoś uspokoić.

Czkawka: Ty jesteś moją dziewczyną, a to, co innego – za wszelką cenę chciał tam do nich pójść.

Astrid: No, ale wielka mi różnica – powiedziałam wymachując rękami – my też się całowaliśmy jak jeszcze nie byliśmy ze sobą, zresztą może oni są parą – dodałam.

Czkawka: To moja siostra martwię się o nią – akurat tutaj go rozumiem.

Astrid: Też mam siostrę i też się o nią martwię, ale przed miłością ją nie uchronisz – do niego nic nie dociera, już wiem skąd ma to Emma.

Czkawka: Idę tam muszę z nią porozmawiać – nie zdążyłam go zatrzymać, jedyne, co mogłam zrobić to pilnować tylko, żeby nic nie zrobił Mieczykowi.

Chyba go jeszcze nie zauważyli, dlaczego? Bo ciągle się całują coś czuje, że może polać się krew, albo jakaś poważniejsza kłótnia o ludzie!

Czkawka: Cześć, nie przeszkadzamy? – o Thorze już się boje…

Emma: Czkawka, Astrid, co w tutaj robicie? – była zaskoczona i zmieszana, nie wiedziała, co robić.

Astrid: My szliśmy właśnie w drugą stronę, prawda Czkawka? – popatrzyłam na niego wzrokiem „Daj im spokój!”

Czkawka: Nie, co wy wogóle tutaj robicie? – zapytał.

Emma: Nie widzisz całujemy się – pięknie, to jeszcze bardziej go zdrzaźni.

Czkawka: Dlaczego mi nie powiedziałaś, że się zakochałaś i że masz chłopaka? – myślałam, że gorzej to przyjmie.

Emma: Bo to jeszcze nic poważnego – po co mu to mówiłaś.

Czkawka: W sumie chyba masz rację pocałunek to nie musi być odrazu miłość – co on powiedział ?!!

Astrid: Czyli pocałunek to tylko jakaś czynność nic więcej? – myślałam, że mu zaraz przywalę.

Czkawka: Nie to chciałem powiedzieć… - nie dokończył, już mnie tam nie było – Astrid poczekaj – usłyszałam tylko to, później kompletna cisza. Nie trwała ona jednak długo, ktoś mnie zatrzymał był to Czkawka…

Czkawka: Astrid, porozmawiaj ze mną proszę – dobra dam mu szansę.

Astrid: Masz 5 minut – powiedziałam stanowczo.

Rozdział 22.

Troszeczkę to smutne :( Ale w niektórych sytuacjach prawdziwe :(

Czkawka: Uwierz mi nie chciałem tego powiedzieć… - mówił naprawdę przekonująco.

Astrid: Ale powiedziałeś niewiem czy to dobry znak czy zły – byłam zmieszana – niewiem czy dobrze zrobiliśmy chodząc ze sobą – miałam coraz większe wątpliwości.

Czkawka: Wiem możesz być na mnie wściekła, masz do tego prawo, ale nie przekreślaj nas z powodu tego, że zachowałem się jak idiota – chyba mu naprawd'ę z'ależy – wiem, że popełniłem błąd już kolejny raz, wiem że możesz mnie nie potrzebować ani mojej miłości, ale ja potrzebuje ciebie… - mam mętlik kolejny raz…

Astrid: To nie jest takie proste jak ci się wydaje… - kocham go, ale czy nadal wszystko będzie okej?

Czkawka: Proszę zastanów się… - powiedział – jeśli chcesz być jeszcze ze mną przyjdź dzisiaj na plaże o 19, jeśli nie po prostu nie przychudź, zrozumiem cię – dodał, powoli odwrócił się i poszedł w przeciwną stronę. Ja jak najszybciej wróciłam do domu, od razu pobiegłam na górę do pokoju, musiałam pomyśleć w ciszy i samotności…

Czkawka po części ma rację nie powinnam tego przekreślać… Ale to mnie zabolało bardzo… Kocham go, ale nawet, jeśli będę z nim dalej czy nasze relacje będą takie same jak przed kłótnią? Czy wszystko będzie dobrze? Znowu ten sam dylemat… Nienawidzę swojego życia!!! Staram się jak tylko mogę i nic… Chyba jestem jakaś przeklęta… Najpierw śmierć rodziców, później straciłam siostrę, śmierć Wichury, nieszczęśliwa miłość, co jeszcze?... Co ja Torze zrobiłam, że tak mnie każesz?!...

--19.00—

-Perspektywa Czkawki-

Już po 19, a Astrid nie ma, to znaczy tylko jedno zdecydowała nie chce być ze mną… zawsze muszę palnąć głupotę, jeszcze wczoraj byliśmy najbardziej szczęśliwy na świecie, a dzisiaj zerwała ze mną i zapewne nie będzie się do mnie odzywać… nie dziwie jej się też tak bym się zachował, straciłem swoją miłość… już nigdy nie będę szczęśliwy…

Miałem już iść do domu, ale zatrzymał mnie wysoki damski głos.

Astrid: Dokąd się wybierasz nie przytulisz swojej dziewczyny? – zapytała, rozkładając ręce. Co mogłem zrobić podbiegłem do niej i ją uściskałam. Kocham ją jest moją lepszą połową…

Czkawka: Już nigdy mnie nie zostawiaj, proszę – szeptałem, ciągle ją przytulając.

Astrid: Nie mam takiego zamiaru… - odpowiedziała łagodnym głosem.

Resztę wieczoru spędziliśmy razem. Ona jest niezastąpiona, po prostu niesamowita. Przysiągłem sobie, że już nigdy jej nie z ranie… już zawsze przy niej będę… w zdrowiu i chorobie zawsze kochać będę…

Rozdział 23. Najwyższy czas, Niespodzianka...[]

No dobra nie będę przedłużam lecim z tym koksem xD Miłego czytania ^^

--3 miesiące później—

-Perspektywa Czkawki-

To już dzisiaj, tak dokładnie dzisiaj zostanę wodzem. Szybko zleciały te 3 miesiące, pamiętam jak pokłóciłem się z Astrid, całkiem jakby to było jeszcze wczoraj. Przez ten czas, nic specjalnego się nie wydarzyło, ja i Astrid ciągle się kochamy, ale jeszcze nikt nie wie, że jesteśmy razem. Ukrywamy to od 3 miesięcy, ale dzisiaj postanowiliśmy wyjawić cało prawdę, już za kilka godzin cała wioska dowie się jak bardzo ją kocham…

Dzień zaczynał się raczej spokojnie, ludzie jeszcze spali wkońcu była chyba 6 rano. Ja nie mogłem spać, ani leżeć, więc udałem się na plaże. Musiałem trochę pomyśleć, co będzie dalej, czy poradzę sobie z obowiązkami wodza i jeszcze o wielu innych sprawach. Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem postać, siedzącą na skale i wpatrywującą się w morze, była to Astrid. Podszedłem do niej.

Czkawka: Mam nadzieje, że nie przeszkadzam – chyba ucieszyła się na mój widok.

Astrid: Wręcz przeciwnie, cieszę się, że jesteś – uśmiechnęła się szeroko.

Czkawka: O czym tak myślisz? – zapytałem siadając obok niej.

Astrid: O przyszłości, o nas, o tym jak zareagują na wieść, że jesteśmy parą – zaczęła wymieniać – ogólnie o wszystkim – spojrzała na mnie.

Czkawka: Wiem jedno mój ojciec na pewno będzie zachwycony wieścią, że mam dziewczynę – zaśmiał się.

Astrid: To chyba dobrze, nie będzie robił ci więcej awantur – oznajmiła.

Czkawka: Bardzo dobrze… - dopowiedziałem trochę zamyślony.

Astrid: No chyba nie tylko ja nad czymś myślę – szturchnęła mnie lekko łokciem.

Czkawka: Wszystko dzieje się tak szybko – zacząłem – wszystko się zmienia, całe moje życie jest zmienione – dodałem.

Astrid: W jakim sensie zmienione? – zapytała.

Czkawka: Po prostu zmienione na lepsze – popatrzyłem w jej błękitne oczy.

Astrid: No wiesz Szczerbatek wiele wprowadził zmian do twojego życia – jej oczy powędrowały na lekko wzburzone wody.

Czkawka: A kto powiedział, że ja mówię o Szczerbatku – oznajmiłem – to ty zmieniłaś je na lepsze… - lekko chwyciłem jej zmarznięto dłoń. Nic już nie powiedziała tylko przytuliła się do mnie. Tak właśnie spędziliśmy poranek i południe, a wieczorem, wieczorem była już zupełnie inna bajka…

Około godziny 16 wróciliśmy do wioski, odrazu „napadł” nas mój ojciec…

Stoick: Synek gdzieś ty był tyle czasu? – zapytał – wszędzie cię szukałem, zresztą nie ważne chodź musimy się już przygotować do przyjęcia – dodał.

Czkawka: Dobra zaraz przyjdę tylko jeszcze coś powiem Astrid – chciałem, chociaż na chwilę się go pozbyć.

Stoick: Dobrze tylko szybko czekam na ciebie w domu – i poszedł.

Czkawka: To, co chyba najwyższy czas… - byłem trochę zdenerwowany.

Astrid: Wszystko będzie dobrze, zobaczysz jeszcze się będziesz z tego śmiać – uśmiechnęła się.

Czkawka: Obyś miała rację – odwzajemniłem uśmiech.

Astrid: Pamiętaj zawsze mam rację, i co by się nie wydarzyło zawsze będę z tobą – uściskała mnie.

Czkawka: Widzimy się w twierdzy – powiedziałem.

Astrid: Na pewno będę – rzuciła, po czym odeszła, ja udałem się do domu, najwyższy czas zostać wodzem…

Next <3 Miłego czytania i przepraszma za błedy xD ^^

 --19.00—

Jestem już w twierdzy, prawie cała wioska również już jest. Za 10 minut zaczynamy uroczystość, żeby wszystko było dobrze. Wyszedłem jeszcze na zewnątrz, musiałem trochę odreagować. Po jakiś 5 minutach obok mnie znalazła się moja dziewczyna.

 Astrid: Denerwujesz się? – zapytała.

Czkawka: Nawet nie wiesz jak bardzo – trochę mnie to rozbawiło.

Astrid: Zobaczysz będzie okej – stanęła naprzeciwko mnie.

Czkawka: Łatwo ci mówić, czuje, że zaraz coś się stanie, ale niewiem czy to będzie dobre – powiedziałem.

Astrid: Uwierz mi będzie to dobre – i oczywiście tak jak myślałem Astrid pocałowała mnie, niewiem, dlaczego, ale trochę się uspokoiłem. Jedna osoba dowie się o nas jeszcze wcześniej niż myślałem.

Stoick: Wiedziałem! – no to pięknie – dlaczego mi nie powiedziałeś że jesteście razem? – dodał, podchodząc do nas.

Czkawka: Właśnie, mieliśmy zamiar to powiedzieć dzisiaj – oznajmiłem.

Stoick: Od kiedy jesteście ze sobą? – teraz będzie się o wszystko dopytywał.

Czkawka: Od 3 miesięcy – odpowiedziałem.

Stoick: I dopiero teraz się dowiaduje, to idealna dziewczyna na twoją przyszło żonę – był tak szczęśliwy, że nie miałem pojęcia, czego jeszcze mogę się po nim spodziewać.

Czkawka: Tato! – musiałem przyhamować mu tę dawkę szczęścia.

Stoick: No, co mówię prawdę – widać, że Astrid nieźle się bawi, z trudnością hamowała śmiech.

Astrid: Może wejdziemy już do twierdzy – zaproponowała.

Czkawka: Dobry pomysł chodźmy – odpowiedziałem.

Stoick: Czkawka poczekaj jeszcze chce ci coś powiedzieć – mam się bać?

Astrid: To ja już pójdę, zostawię was samych – dlaczego mi to robisz?! I zniknęła za wielkimi drewnianymi drzwiami.

Czkawka: O co chodzi? – zapytałem.

Stoick: Widzisz, razem z mamą postanowiliśmy gdzieś się zaszyć, po prostu odpocząć – zaczął – skoro dzisiaj zostajesz wodzem i przejmujesz wszystkie moje obowiązki, postanowiliśmy też oddać ci nasz dom – dodał.

Czkawka: Co? – byłem zaskoczony.

Stoick: Po prostu wyprowadzamy się razem z mamą, będziemy was odwiedzać, ale na razie nie będzie nas jakiś rok – chyba sobie żartuje.

Czkawka: Dlaczego nie możecie zostać? – nie chciałem żeby się wyprowadzali.

Stoick: Podjęliśmy już decyzję, jesteś dorosły masz dziewczynę, a zapewne niedługo żonę, zapewne niedługo też założysz rodzinę – odpowiedział.

Czkawka: Wiesz szczerze jeszcze nie śpieszy mi się do założenia rodziny – oznajmiłem.

Stoick: Rozumiem jesteś młody masz dużo czasu, ale ja i twoja mama już nie jesteśmy tacy młodzi, a przed śmiercią chcielibyśmy zostać jeszcze dziadkami – a żeś teraz dowalił.

Czkawka: Serio? Sorry, ale nic nie poradzę – powiedziałem.

Stoick: Właśnie to od ciebie zależy – zaśmiał się.

Czkawka: Dobra koniec o wnukach, jak będą to będą – mówiłem trochę przez śmiech. 

Stoick: No i to rozumiem, dobrze chodźmy już niedługo się zacznie – oboje weszliśmy do twierdzy, teraz zostało tylko objąć tytuł wodza i koniec na dziś, przynajmniej tak myślałam przed przekazaniem tytułu…

Nexcik ^^ Jeśli się wyrobie może wstawię coś jutro, a jeśli nie to we wtorek :3 Miłego czytania i przepraszam za błędy :) ^^

--21.00—

-Perspektywa Astrid-

Muszę przyznać, że impreza nawet się udała, a samo przejęcie tytułu było nawet spokojne i o dziwo ludzie dobrze przyjęli wiadomość, że ja i Czkawka jesteśmy parą. Znaczy o dziwno chodzi mi o to, że nie było żadnych nie potrzebnych okrzyków, po prostu wszystko było dobrze, przez większość wieczoru nie rozstawałam się z Czkawką, reszta jeźdźców albo powychodziła z imprezy albo kręcili się bez celu po twierdzy. Też miałam zamiary wobec Czkawki…

Astrid: Idziemy? Chce się przewietrzyć – mój plan zaczynał się od niewinnej przechadzki.

Czkawka: Jasne, a gdzie dokładnie chcesz iść? – zapytał.

Astrid: Dowiesz się w swoim czasie – czas zacząć zabawę. Szliśmy tak sobie przez wioskę, Czkawka jeszcze nie wiedział, że idziemy pod jego dom…

Czkawka: Miałaś rację – powiedział.

Astrid: Możesz jaśniej? – wiem, że zazwyczaj mam rację, ale niewiem, o co mu teraz do końca chodziło.

Czkawka: Miałaś rację o tym, że przejęcie tytułu nie będzie aż taki złe – oznajmił.

Astrid: No wiesz, zazwyczaj tak jest, że dziewczyny mają racje – uśmiechnęłam się – a tak wogóle, o czym gadałeś ze swoim tatą jak już weszłam do twierdzy? – zapytała.

Czkawka: O wodzowaniu, o moim życiu, o założeniu rodziny i o tym, że razem z mamą wyprowadzają się z Berk… - ostatnio powiedział wyjątkowo smutno.      

Astrid: Jak to? Gdzie się wyprowadzają? – sama byłam zaskoczona tą wiadomością.

Czkawka: Niewiem, dokładnie mi nie powiedział gdzie się zatrzymają, powiedział tylko, że potrzebują odpoczynku i że będą nas odwiedzać – oznajmił.

Astrid: To trochę smutne – wiem jak się czuje, wiem jak to jest żyć bez rodziców.

Czkawka: Nie ważne, to wyjątkowy dzień nie będę zastanawiać się jak to będzie bez nich, jutro się po martwię – powiedział. Jakoś szybko, ale jesteśmy już pod domem Czkawki, czas na drugą wazę mojego planu…

Astrid: Trochę mi zimno, może wejdziemy do twojego domu? – zapytałam.

Czkawka: Jasne, chodź – otworzył mi drzwi, weszłam pierwsza.

Astrid: I co, jak się czujesz z tą myślą, że już od jutra będziesz miał obowiązki na głowie? – zapytałam.

Czkawka: Szczęśliwy nie jestem, ale nie myślę, co będzie jutro – powiedział.

Astrid: Więc mamy podobne charaktery – zaczęłam do niego podchodzić.

Czkawka: W jakim sensie? – zapytał.

Astrid: Oboje żyjemy chwilą, która jest teraz i tu – byliśmy dosłownie kilka centymetrów od siebie. Chciałam go pocałować, ale on zrobił to pierwszy. Teraz mój plan, mam nadzieje, że pójdzie z górki. Muszę jakimś cudem zabrać go na górę…

Astrid: Chodź – chwyciłam jego rękę, skierowałam się w stronę jego pokoju. Stanęliśmy przed drzwiami, to on mnie zatrzymał.

Czkawka: Co chcesz zrobić? – zapytał, był bardzo ciekawy, co zamierzam.

Astrid: Udowodnić jak bardzo cię kocham… - no i się zaczęło, całowaliśmy się przed tymi drzwiami z jakieś 2 minuty. Wkońcu weszliśmy do pokoju, oczywiście nie przestając się całować, zaczęłam rozpinać jego koszule w pewnym momencie złapał mnie za ręce.

Czkawka: Na pewno tego chcesz? – zapytał.

Astrid: Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo – uśmiechnęłam się. I zaczęłam kontynuować czynność, chodziliśmy po pokoju całując się, chyba nie było takiego miejsca gdzie byśmy tego nie robili.

Chodziliśmy tak do póki nie zostaliśmy w samej bieliźnie. Teraz jesteśmy w łóżku, na chwilę odsunęłam go od siebie, wstałam z łóżka i skierowałam się do drzwi. Przekręciłam klucz, musimy mieć trochę prywatności.

Astrid: Na wszelki wypadek – położyłam klucz na biurku i wróciłam do swojego chłopaka. Znowu były pocałunki, ale nie tylko w usta. Zaczął całować mnie po brzuchu, ramionach, szyi, policzkach i tak dalej, robi to tak delikatnie… Później spędziliśmy razem najbardziej romantyczną noc, jaką przeżyłam kiedykolwiek, on jest tym jednym czuje to cało sobą. Byłam trochę zmęczona, obolała, ale bardzo szczęśliwa, wkońcu to była moja pierwsza noc z chłopakiem, z moim wymarzonym chłopakiem…   

+ Rozdział Dodatkowy. Już zawsze razem...[]

Moi drodzy o co się rozchodzi w tym dodatkowym rozdziale xD nie opisałam wam zaręczyn Czkawki i Astrid więc proszę w tym rozdziale dowiecie się wszystkiego ^^ Będzie to krótki dodatkowy rozdział nawet bardzo krótki, dobra nie przedłużając zapraszam do czytania :3 przepraszam za błędy xD

--Rok później--

-Perspektywa Czkawki-

Minoł już cały okrągły rok odkąd jestem z Astrid, więc postanowiłem coś przygotować. Wszystko było gotowe. Powiem szczerze, że trochę to zeszło zanim zebrałem się na odwagę i zanim wszystko przygotowałem. Miałem zamiar to zrobić na Urwisku, nie na Kruczym Urwisku po prostu na urwisku nie miało ono nazwy, znalazłem je przez kompletny przypadek. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, zostało jeszcze tylko sprowadzić tam jakimś cudem Astrid, tylko, że po zmroku.

Moja blond włosa dziewczyna właśnie przechodziła niedaleko mnie chyba mnie nie zauważyła, więc ja podszedłem do niej.

Czkawka: Jak mija dzień? – zapytałem.

Astrid: Dziękuje, że pytasz – uśmiechnęła się – nawet znośnie – dodała.

Czkawka: Mam dla ciebie pewną niespodziankę, tylko musisz ze mną gdzieś pójść – powiedziałem.

Astrid: Ale kiedy i gdzie chcesz mnie zabrać? – była bardzo ciekawa.

Czkawka: Wieczorem w jedno miejsce, ale to niespodzianka – popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem – to jak pójdziesz ze mną? – zapytałem.

Astrid: Jasne, czemu nie – pierwsza waza wykonana.

Czkawka: Dobra przyjdę po ciebie o 20 okej? – zapytałem.

Astrid: Może być – odpowiedziała.

Czkawka: To ja lecę obowiązki wzywają, pa – dałem jej buziaka w policzek i wróciłem do obowiązków wodza wioski.

--20.00—

Wybiła 20. Jestem już pod domem Astrid, po chwili usłyszałem kroki to zapewne ona.

Czkawka: Gotowa? – zapytałem, gdy zza drzwi wyszła Astrid.

Astrid: Tak możemy lecieć – odpowiedziała z uśmiechem.

Wsiadłem na Szczerbatka, ona usiadła za mną objęła mnie w pasie. Podczas lotu zapytała się tylko o jedną rzecz.

Astrid: Czkawka, co zamierzasz? – zapytała.

Czkawka: Mówiłem już to niespodzianka – odpowiedziałem.

Astrid: Ty ciągle masz jakieś niespodzianki – powiedziała.

Czkawka: Obiecuje, że to już ostatnia chyba, że nadarzy się okazja do kolejnych – oznajmiłem.

Reszta lotu minęła spokojnie. Wkońcu dotarliśmy na miejsce.

Czkawka: Zamknij oczy – popatrzyłem na nią.

Astrid: Mam się bać? – zapytała trochę rozbawiona.

Czkawka: Raczej nie – uśmiechnąłem się.

Astrid: Nie strasz – powiedziała.

Czkawka: Proszę zamknij oczy, nic się nie stanie, obiecuje – powiedziałem. Zamknęła, teraz tylko muszę ją zaprowadzić nad przepaść, tam czeka na nią niespodzianka nawet podwójna. Po 5 minutach staliśmy nad przepaścią. Stałem za nią.

Czkawka: Już możesz otworzyć, popatrz w dół – a na samym dole był święcący napis: „Kocham cię”, jak to zrobiłem? z pomocą Szczerbatka wydrążyliśmy napis „Kocham cię” miał on chyba z 3-4 metry głębokości, a z racji tego, że ognioglizdy święcą mocniej, gdy są obok siebie nasypaliśmy tam je, trochę to zajęło, musieliśmy zrobić kilka kursów na wyspę Ognioglizd, ale za to efekt jest nie z tej ziemi. Oczywiście to jeszcze nie koniec…

-Perspektywa Astrid-

Astrid: Thorze, Czkawka to jest przepiękne – zaczęłam płakać, jeszcze żaden facet nie zrobił dla mnie takiego czegoś. Stałem tyłem do Czkawki ciągle przypatrując się napisowi, ale gdy się odwróciłam całkiem mnie zamurowało… Zobaczyłam klęczącego Czkawkę, który trzymał pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym.

Czkawka: Wiem, że chodzimy ze sobą rok, ale ty jesteś tą właściwą dziewczyną już zawsze chce cię mieć przy sobie, jeśli teraz się nie zdecydujesz będę na ciebie czekał – myślałam, że zaraz wybuchnę ze szczęścia – więc moje pytanie brzmi wyjdziesz za mnie? – to dla mnie za dużo jak na jedne wieczór.

Astrid: Proszę cię wstań – o dziwo posłuchał się mnie, widać było, że z niecierpliwością czeka na odpowiedź – tak wyjdę za ciebie – poryczałam się ze szczęścia ^^. Pocałowałam go, przytuliłam i ciągle płakałam, nigdy jeszcze nie czułam tyle szczęścia, co teraz. W moim życiu zaczyna się nowy rozdział, najbardziej szczęśliwy rozdział...

Rozdział 24. Wyjątkowy dzień and Happy End :3[]

No dobra kochani niestety to już ostatni rozdział smutam :’( Ostatni raz życzę wam miłego czytania i przepraszam za błędy jeśli się spodoba zostaw koma, jakiś ślad po tobie zostanie :)

--6 miesięcy później—

-Perspektywa Astrid-

Siedzę przed lustrem, w sukience białej jak śnieg. Zamiast warkocza mam włosy upięte w koka. Myślę, co będzie dalej, co będzie za te 20 minut, gdy już zostanę mężatko, dobrze myślicie dzisiaj biorę ślub z wodzem wioski. Cała wioska tam będzie, wszyscy na mnie spoglądają. Jak potoczy się moje życie, czy wszystko dobrze się ułoży? Skrywam pewien sekret, ale i tak wszyscy się o nim dowiedzą już niedługo…

Boje się tego, co będzie, boję się ślubu, niewiem czy dam radę tam wyjść, stres zżera mnie od środka, ale moja siostra to zauważyła… Siedziałam sama przed tym lustrem, wpatrując się w nie jak kretynka, aż ktoś przyszedł mi z wizytą…

Suzi: Jak się czujesz? – zapytała z troską, wchodząc do mojego pokoju.

Astrid: Nigdy nie czułam takiego stresu jak dziś – odwróciłam się w jej stronę.

Suzi: Nie denerwuj się będzie okej, zobaczysz jeszcze będziesz się z tego śmiać – próbowała mnie pocieszyć.

Astrid: No niewiem, czy będzie tak kolorowo – ja oczywiście widziałam wszystko w czarnych barwach.

Suzi: Co może pójść nie tak? To twój dzień, twój ślub taki dni zawsze się udają – przynajmniej jedna z nas myśli optymistycznie.

Astrid: No niewiem, może stać się cokolwiek, na przykład Dagur zaatakuje, albo smoki – szukałam dziury w całym.

Suzi: Z Dagurem mamy sojusz, a smoki od kilkudziesięciu lat żyją z nami w zgodzie, więc to mało prawdopodobne – próbowała mnie uspokoić.

Astrid: Okej, ale ja zwyczajnie się boje – jestem wojowniczką, a boję się stanąć przed ołtarzem.

Suzi: Uwierz mi będzie dobrze, kochacie się i to w stu procentach wystarczy – uśmiechnęła się.

Astrid: Zapewne masz rację, tak jak zawsze – odwzajemniłam uśmiech – ale wiesz jest jeszcze taka jedna sprawa i nie mama pojęcia jak na nią zareaguje Czkawka – dodała.

Suzi: Niewiem co to może być, ale na pewno się uciesz – powiedziała bardzo pewnie – ale jak chcesz możesz mi teraz o niej powiedzieć, może ci trochę ulży – dodała.

Astrid: No, bo chodzi o to, że… - co mi szkodzi i tak za kilka miesięcy by się dowiedziała, może nawet szybciej – chodzi o to, że ja… ja jestem w ciąży – faktycznie trochę mi ulżyło.

Suzi: Co?! To świetna wiadomość! – cieszyła się bardziej niż ja, gdy się dowiedziałam – zostanę ciocią! – dodała wesoło.

Astrid: Skoro ty się aż tak cieszysz to wychodzi na to, że nie ma aż takiej tragedii – zaśmiałam się.

Suzi: Czkawka będzie w niebo wzięty jak się o tym dowie – powiedziała – właśnie, kiedy masz zamiar mu to powiedzieć? – zapyatała.

Astrid: Dzisiaj po ślubie, na razie powiem tylko jemu nie chce żeby każdy z wioski o tym wiedział – oznajmiłam.

Suzi: I tak za kilka miesięcy się dowiedzą – zdaje sobie z tego sprawę – o już 11 chodź zaraz zacznie się ślub, nie możesz na niego się spóźnić – dodała.

Astrid: Bezemnie i tak by nie zaczęli – zaśmiałam się, po czym razem z Suzi udałam się do twierdzy. Byli już tam wszyscy, każdy z wioski, dzieci, kobiety, mężczyźni, jeźdźcy i starsze osoby. Ślubu miała nam udzielić Pyskacz, a do ołtarza miał mnie prowadzić ojciec Czkawki. A przed ołtarzem stał już mój przyszły mąż. Wszyscy zaczęli się na mnie patrzyć, właśnie tego chciałam uniknąć. No, ale nic, jakoś tam dojdę. Gdy byłam już naprzeciwko Czkawki, Pyskacz zaczął przemawiać.

Pyskacz: Zebraliśmy się tu, aby połączyć węzłem małżeńskim oto tę parę – ale mnie wkurza takie gadanie, najpierw ja powtarzałam za Pyskaczem – ja Astrid Hofferson – powiedział.

Astrid: Ja Astrid Hofferson… - patrzyłam mu prosto w oczy.

Pyskacz: Biorę cię za męża…

Astrid: Biorę cię za męża…

Pyskacz: I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńsko…

Astrid: I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńsko…

Pyskacz: Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci

Astrid: Oraz że się nie opuszczę aż do śmierci

Czkawka powtórzył to samo, tylko, że w zmienionej formie. Później nastąpiła wymiana obrączek.

Czkawka: Przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności – mówił zakładając złotą obrączkę na mój palec.

Powtórzyłam te słowa.

Pyskacz: Ogłaszam was mężem i żoną – skierował to do nas obojga – możesz pocałować pannę młodą – a to już skierował do Czkawki, oczywiście nastąpił sakramentalny pocałunek. Co się stało później, no wiecie, oklaski, okrzyki, składanie ślubnych życzeń, myślałam, że padnę. Dopiero po jakiejś godzinie mogłam trochę odpocząć, postanowiłam udać się na, zewnątrz, ale nie było mi dane odpocząć samej, ponieważ dołączył się do mnie Czkawka to był idealny moment żeby powiedzieć mu o ciąży.

Stałam chwilę sama na zewnątrz, ktoś z tyłu do mnie pot rzedł i objął mnie w pasie był to mój mąż.

Czkawka: Jak się czujesz z świadomością, że jesteś mężatko? – zapytał.

Astrid: Bardzo dobrze, myślałam, że będzie gorzej, ale będę musiała się przyzwyczaić do kilku zmian – odwróciłam się do niego.

Czkawka: Jakie zmiany masz na myśli? – zapytał z uśmiechem.

Astrid: Jest taka jedna tylko, że ona dotyczy nas obojga… - próbowałam stopniowo budować napięcie.

Czkawka: Yyyyy… mam się bać? – zapytał rozbawiony.

Astrid: Tak jakby – jego mina, gdy to usłyszał bez cenna.

Czkawka: Mówi, o co chodzi, bo naprawdę zacznę się bać – był trochę zmieszany, nie wiedział czy ma się śmiać czy bać.

Astrid: Okej, bo widzisz ja… - musi się o tym dowiedzieć wkońcu zostanie ojcem – ja jestem w ciąży, będziesz ojcem – zamurowało go kompletny brak kontaktu ze światem.

Czkawka: Muszę ci powiedzieć, że… - już się boję – że uczyniłaś mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi w dniu ślubu dowiaduję się że będę ojcem, lepszego prezentu nie mogłem dostać – nie potrzebnie się obawiałam.

Astrid: Czyli jesteś szczęśliwy że będziesz ojcem tak? – normalnie nie wierzyłam w to co usłyszałam.

Czkawka: Bardzo szczęśliwy – powiedział z uśmiechem.

Astrid: To, co teraz? – zapytałam.

Czkawka: Teraz musimy uczcić nasz ślub i nasze dziecko tak jak myślałam Czkawka pocałował mnie, jest strasznie przewidywalny, ale za to, jaki kochany. Nigdy nie marzyłam nawet o tym, że moje życie aż tak dobrze się ułoży, teraz zostało tylko czekaj na nowego członka naszej rodziny oraz wioski…

Na Koniec Bloga

Nigdy was nie zapomnę, zawsze będziecie w moim sercu... ^^

--Rok później—

-Perspektywa Czkawki-

'Minął rok od naszego ślubu. Jeśli chodzi o nasze życie i o funkcjonowanie wioski bardzo dużo się zmieniło. Zapewne jesteście ciekawi, co dzieje się teraz na Berk, już mówię. Miesiąc temu na świat przyszedł nasz długo oczekiwany syn, daliśmy mu na imię Will. Co stało się z pozostałymi jeźdźcami? Otóż każdy znalazł drugą połowę, Emma związała się z Mieczykiem, Suzi znalazła szczęście z Sączysmarku, Śledzik po długich podchodach zdobył serce Szpadki, a ja byłem szczęśliwy z Astrid. Dwa miesiące temu dowiedziałem się, że będę wujkiem, Emma zaszła w ciąże, już za kilka miesięcy urodzi bliźniaczki. Jeśli chodzi o wioskę to nie zbyt dużo się zmieniło, oprócz tego, że zaczęła się rozrastać to nic ciekawego się nie działo. Wszystko szło po mojej myśli, wszyscy mieszkańcy dogadują się ze sobą a co może bardziej cieszyć wodza wioski jak nie widok, gdy twój lud żyje ze sobą w zgodzie. Przez ten czas prawie wszystko się zmieniło. Każdy znalazł swoje szczęście, każdy spełni swoje marzenie, no i oczywiście każdy się zmienił, ale jedna rzecz została bez zmian i mam nadzieje, że będzie już tak przez kolejne pokolenia. Tą jedną rzeczą są nasi skrzydlaci przyjaciele, nasze'

Lista

Dziękuję ^^ Ale najbardziej tym którzy byli ze mną do końca :)

smoki…

THE END

Więc przydało by się teraz kilka słów ode mnie, no cóż co mogę powiedzieć, smuto mi że będę się musiała z wami rozstać :( Przez te 4-5 miesięcy zawsze byłam uśmiechnięta, znaczy nadal tak jest, tylko, że ten uśmiech nie jest taki sam jak był podczas pisania bloga, ciężko mi pisać te ostatnie słowa do was, chciałabym żeby ten moment trwał wiecznie, ale jest takie powiedzenie coś musi się skończyć żeby coś mogło się zacząć. Przez ten czas bywały chwile smutne, wesołe cz'asam'i nawet byłam załamana, zawsze mnie pocieszaliście, nie raz płakałam, gdy czytałam wasze komy, to wy motywowaliście mnie do dalszej pracy, ciężko mi jest teraz do was pisać po prostu kochałam dla was pisać to było moje hobby, mogę wam jedynie podziękować, że byliście ze mną przez ten czas, że nie opuściliście mnie, że czytaliście tego bloga i że pisaliście mega motywujące po części też kochane komy, po prostu będę za wami tęsknić mam nadzieje, że kiedyś jeszcze się spotkamy, ale żeby nie robić aż takiej smutaśnej chwili mogę wam zdradzić, że na przełomie Maj-Czerwiec powinien pojawić się mój drugi blog ^^ Dlaczego, tak późno, nie mam jeszcze za bardzo takiej dobrej fabuły, po prostu ten mój pomysł jeszcze nie jest dokończony muszę nad nim trochę pomyśleć, a nie chce zaczynać kolejnego bloga na początku czy tam w środku drugiego semestru bo wiem że nie będę miała czasu na pisanie nextów, więc gdy tylko pojawi się luz u mnie w budzie napewno zacznę pisać następnego bloga ^^ Po prostu pożegna się z wami bo czuję że zaraz się popłaczę, będę za wami tęsknić jesteście jak moja druga rodzina bardzo się do was przywiązałam, do zobaczenia za kilka miesięcy (mam nadzieje) papa koffam was <3 ~789Queen789 :***

Advertisement