Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Dzielę się swoją twórczością chyba pierwszy raz publicznie, będę wdzięczna za każdą opinię, konstruktywną krytykę bądź wskazówkę (z góry dzięki). Nie wiem jak często będzie się pojawiał jakiś nowy wpis, ale postaram się poskromić swojego lenia i czasem coś tu dopisać.

Prolog[]

Młody mężczyzna stał nieruchomo na brzegu niewielkiej wysepki, obserwując nieustanny i monotonny taniec fal. Panował zmrok, a słońce nie wzeszło - nic dziwnego, w końcu panowała tu typowo skandynawska zima. Jedynym źródłem światła i ciepła było ognisko rozpalone przez tego człowieka, błyskające i targane przenikliwym wiatrem.


To była niewątpliwie ciężka noc, a on nadal nie wiedział jak to możliwe że stoi tu gdzie teraz i jest tym człowiekiem którym jest. Jako młody dzieciak miał inne perspektywy na przyszłość, nigdy nie wyobrażał sobie że jego los tak się odmieni. Kiedyś powiedziałby że spadł z góry na samo dno, ale teraz właściwie patrzył na swoją zmianę jak na wybawienie. Z upływem czasu uświadomił sobie, że walka o wodzowski stołek nie jest tym czego chce. Obowiązki są bardziej skuteczne niż okowy, szczególnie kiedy przejmuje się je po własnym ojcu. 


Westchnął ciężko, owijając się szczelniej płaszczem, po czym odwrócił za siebie ku ogniu. W pobliżu paleniska leżało ponad dwutonowe, smocze cielsko. Niemal się nie poruszało, boki zwierzęcia unosiły się i opadały niespokojnie, od czasu do czasu drgając spazmatycznie i rozgarniając ogonem mokry, zimny piasek.


Mężczyzna podszedł ostrożnym krokiem do gada i przykucnął przy jego długim, rogatym łbie. Nie dotknął jednak smoka, okazując mu w milczeniu szacunek. 


Smok wydał z siebie głuchy pomruk, zapewne oznaczający a nie mówiłem? gdyby tylko potrafił mówić.


- Wiem, to moja wina. - odpowiedział mu człowiek i współczująco poklepał zwierzę po szyi. - Dzisiaj już nigdzie się nie ruszymy. Zaryzykujemy i odpoczniemy. 


Blask ognia oświetlił powoli otwierające się żółte ślepia, a mocno zwężone źrenice rzucały pozornie wrogie spojrzenie. Pozory są jednak tylko pozorami, po wspólnie spędzonym czasie młodzieniec potrafił rozróżniać poszczególne smocze humory. 


- Będzie dobrze. Kiedy dojdziesz do siebie to opatrzę ci rany, a potem razem zapolujemy. - dodał mężczyzna, chcąc chyba bardziej pokrzepić siebie niż smoka. - Nie znajdą nas.


Gad dzielnie znosił wszelkie niedogodności, nawet jeśli niedogodność była zakończona grotem i tkwiła przy jego lewym barku, a kolejna w udzie po tej samej stronie. Bestia nie pozwalała się dotknąć, ale jej ludzki kompan nauczył się cierpliwości i wiedział że nie będzie zbyt narowista kiedy emocje opadną.


Smok oddychał już spokojniej, ciało uspokoiło się i nie podrygiwało nerwowo. Wkrótce przymknął powieki i drzemał, tylko ogon zamiatał od czasu do czasu gdy dopalające się bierwiona trzaskały iskrami w ciemność.

Advertisement