Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Akcja rozgrywa się po JWS 2. Astrid i Czkawka są razem Śledzik i Sączysmark nadal podrywają Szpadkę. Valka mieszka na Berk. Stoick - niespodzianka


Wstęp[]

Minęło pół roku kiedy Berk wygrało bitwe z Drago. Mieszkańcy odbudowali zniszczenia. Życie toczy się tak jak wcześniej. Żyją w zgodzie i radości. Czkawka bardzo tęskni za ojcem i ciągle o nim myśli. Nie może wybaczyć sobie tego, że ojciec poświęcił się dla niego i stracił życie. Jedynie loty na swoim kompanie i spotkania z Astrid sprawiały, że znowu pojawiał się ba jego twarzy uśmiech.



Rozdział I Zaspa


Pewnego dnia Czkawka i Szczerbatek poszukiwali nowych wysp. Po godzinie radosnego lotu odkryli nową wyspę. Była piękna.

- Szczerbo spójrz, to tu słońce zachodzi najpiękniej. - powiedział Czkawka.

Nagle usłyszał odgłos Zebacza. To była Astrid.

- Szczerbo lecimy. Astrid nie może tego zobaczyć! - wykrzyknął.

Po tych słowach polecieli. Leceli tak szybko,że nie zobaczyli Astrid i Wichury i wlecieli w nie.

- Aaaa...! - krzyczała Astrid.

- Trzymaj się! - wrzasnął chłopak.

Czkawka zeskoczył ze smoka, ustawiając wcześniej tryb w siodle, aby Szczerbek mógł samodzielnie latać. Gdy złapał ukochaną rozłożył swój kombinezon. Przelecieli kilka metrów i wpadli w zaspe.

- No wiesz ty co Czkawka.

- Tak Milejdi - mówił chłopak Całując Astrid w rękę. 

- Mogłeś mnie zabić! A co jeśli.. -chłopak uciszył dziewczynę pocałunkiem w usta. - No dobra. Nie gniewam się.

Zapanowała cisza. Patrzyli na siebie, gdy nagle...



Rozdział II Zabawa


Nagle z krzaków wyskoczyły smoki. Para przestraszyła się,ale byli szczęśliwi, że to one. Czkawka i Astrid zaczęli bawić się ze smokami. Tarzali się w śniegu, rzucali się śnieżkami,lepili bałwana, itp. Na koniec smoki wykorzystały sytuację i popłynęły swoich właścicieli na siebie, po czym Czkawka pocałował Astrid.

- Och, ale to było słodkie -powiedziała dziewczyna.

- ZgadzAm się - odpowiedział Czkawka ponownie całując ukochaną.

- Wiesz kochany, że musimy już lecieć?

- Wiem. No dobra to lećmy. - powiedział - Milejdi?- podał rękę Astrid, aby pomóc jej wstać.

Zakochani wrócili na Berk. Gdy wylądowali zobaczyli Valkę, która zastępowała Czkawkę w jego obowiązkach.

-O cześć kochani. Jak się latało?

- Dobrze mamo. Było cudownie. - powiedział chłopak, całując Astrid w policzek.

- Tak proszę pani, było wspaniale.

- Mamo odprowadzę Astrid i wrócę do domu.

- Dobrze. Pójdę zrobić coś do jedzenia.

Idąc przez wioskę, Czkawka trzymał Astrid za rękę. Doszli do jej domu.

- Dziękuję ci -mówił, całując dziewczynę w usta.

- Za co?

- Za wszystko. Ty we mnie wierzysz,jesteś przy mnie, kiedy cię potrzebuję. Jesteś niezastąpiona.

- Och Czkawka. Ja zawsze będę przy tobie. Nie opuszczę cię nigdy.

Czkawka słysząc, co mówi jego ukochana ucieszył się a z jego oka popłynęła łza. Pocałował dziewczynę i poszedł do domu.

- Już jestem! - krzyknał.

Gdy wszedł do domu nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.



Rozdział III Niespodzianka


Gdy Czkawka wszedł do domu, nie mógł uwierzyć swoim oczom. Zobaczył jak jego mama płacze w objęciach swojego ojca.

-Tata?! - wykrzyknął - Tata! - podbiegł i przytulił się do ojca.

- Tak synu. To ja - mówiąc pocałował syna w głowę.

- Tato ty żyjesz! - krzyczał Czkawka.

- Tak synu. Obudziłem się na palącej łodzi. Widziałem jak walczysz z Drago. Jestem z ciebie dumny synu.

- Musimy powiedzieć o tym Wandalom - powiedziała Valka.

- Oczywiście - krzyknął Czkawka - pójdę zastąpić w róg.

- Och Val. Straciłem cię już drugi raz i nie pozwolę na trzeci.

- Stoicku - Stoick przerwał Valce, całując ją w usta.

Wyszli z domu i niezauważeni weszli za scenę.

- Mieszkańcy Berk - mówił młody wódz - przepraszam za tak nagły apel,ale ta sprawa nie mogła czekać. Dziś jest wspaniały dzień dla mnie, mojej mamy, wszystkich mieszkańców i wyspy. Proszę pokaż się.

Zza sceny wyszedł Stoick.

- To Stoick. - mówili Wandale.

- Moi mili. Przepraszam,że dopiero teraz pojawiam się, ale bez smoka trochę się to przedłużyło. Mam nadzieję, że nie będziecie za to źli. Ogłaszam, że do czasu,gdy mój syn będzie chciał wodzować, ja przejmę jego obowiązki.

Tłum bił brawo najmocniej jak potrafił. Czkawka szybko przytulił się do ojca, mamy a na końcu podbiegł do Astrid i ją pocałował. Nagle...



Rozdział IV Imreza


Nagle smoki wykonały pokaz, o którym nikt nie wiedział. Wszyscy byli pod wrażeniem.

- Wszyscy do Twierdzy! Czas urządzić imprezę dla wodza! - krzyczał Pyskacz.

- Dziękuję przyjacielu - mówił Stoik.

- Aaa no wiesz. Dobrze,że wróciłeś.

Wszyscy szli za zakochanymi i wodzem do Twierdzy. Rozpoczęła się impreza. Czkawka patrzył ciągle na Astrid, a Astrid na Czkawkę. Nie mogli oderwać od siebie wzroku. Tańczyli razem. Podobnie było z Valką i Stoickiem. Wybiła północ. Muzyka ucichła. Po chwili na scenę wszedł Stoick.

- Moi mili. Jak dobrze wrócić na Berk. Brakowało mi tego. Brakowało mi przyjaciół, syna, żony. Och Val. Z każdym dniem jesteś piękniejsza. Czy zaszczycisz takiego starego wikinga jak ja i zatańczysz ze mną?

- Stoicku. Nie jesteś stary i oczywiście, że zatańczę z moim jedynym - mówiła wchodząc na scenę Valka.

Nagle wszyscy usłyszeli piękną melodię. To była ich piosenka. Kobiecie popłynęła łza ze szczęścia. Zaczęli tańczyć i śpiewać. Nie mogli oderwać od siebie wzroku. Wszyscy patrzyli na nich i uśmiechali się z ich szczęścia. Astrid wtuliła się w Czkawkę, a chłopak objął ją ramieniem. Małżeństwo zakończyło taniec i śpiew pocałunkiem - bardzo namiętnym, prawdziwej miłości. Od tego momentu Stoick i Valka tańczyli do końca imprezy, do 3 nad ranem. Wszyscy rozeszli się do domów. Valka ze Stoickiem weszli do domu i śmiejąc się przygotowywali coś do jedzenia. Nie zwrócili nawet uwagi,że nie ma z nimi syna, który nie wrócił do domu...



Rozdział V Wyznanie


Czkawka nie wrócił do domu, bo poszedł na spacer z Astrid. Chodzili patrząc sobie w niebieskie i zielone oczy przez 2 godziny. W ogóle nie czuli zmęczenia. Wtedy najważniejsze było dla nich to,że spędzają ze sobą czas. Doszli do klifu, gdzie spotykali się w wolnym czasie. Usiedli na urwisku.

- Astrid? Dlaczego wybrałaś takiego chłopaka jak ja? -zapytał

- Och Czkawka. Już kolejny raz mnie o to pytasz. Kochany ty mój. Żaden Smark czy kto inny nie dorówna ci w niczym. Jesteś uroczy, kochany, pomagasz innym w potrzebie, zawsze myślisz o innych a potem o sobie. Udowodniłeś wszystkim, że smoki są cudowne. Masz cudowne wnętrze. Jesteś przesłodki. Dla mnie wygląd nie jest najważniejszy, lecz twoje wnętrze. 5 lat temu rozkochałeś mnie w sobie do szaleństwa. Nie pokazywałam tego, ale tego żałuję. Jesteś najlepszym,co mnie spotkało.

- Naprawdę? - Tak. Nie wyobrażam życia bez ciebie.

Po tych słowach Czkawka wstał. Astrid nie widziała o co chodzi. Również wstała. Patrzyła na chłopaka, który nic nie mówił, tylko patrzył na siebie. Nagle nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

Czkawka....


I jak może być opko? :)


Przepraszam, że takie dość krótkie rozdziały, ale dopiero uczę się pisać takie opko :)


Mam pisać dalej? :)



Rozdział VI Zakochani


Czkawka złapał Astrid w pasie.


- Każdego dnia kiedy wstaję nie mogę uwierzyć, że taka cudowna osoba jest z kimś takim jak ja. Wtedy dziękuję Thorowi, za to, że jesteś. Wspierasz mnie w najgorszych chwilach. Potrafisz mi poprawić humor jak nikt. Dziękuję, że jesteś. 

Czkawka podarował Astrid bardzo namiętny pocałunek. 


- Czkawka. To było cudowne. Kocham Cię z całego serca i pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie. A na przyszłość nie zadawaj mi takich pytań, bo uderzę Cię w brzuch, a uwierz mi - to nie będzie dla Ciebie i dla mnie miłe. 


- Wiem moja Milejdi.


Astrid całowała się z Czkawką i nie mieli zamiaru przerwać. W między czasie chłopak wziął ukochaną na ręce i położył ją na trawie, nie przerywając pocałunku. Gdy już przestali, patrzyli się na siebie przez cały czas. Postanowili, że tu przenocują. Czkawka wykonał tjk. łóżko, gdzie położyli się. Usunęli wtuleni w siebie. Nagle coś ich zbudziło.


==Rozdział VII Wyspa Zakochanych==


Nagle obudziły ich promienie słońca. Pierwsza obudziła się Astrid, która patrzyła jak jej ukochany śpi. 


- Dzień dobry Mileydi - obudził się Czkawka, całując dziewczynę w usta.


- A witam witam.


- Jak się spało? 


- Tobą zawsze cudnie.


- Dziś czeka na ciebie niespodzianka. Ale najpierw pora coś zjeść. 


- Ooo... Ok. To ja rozpalę ognisko a ty coś ugotuj.


- Dla cb wszystko - pocałował ukochaną w usta.


Po zjedzeniu, Czkawka zawołał smoki i wylecieli. Kierowali się tam, gdzie chłopak znalazł nową wyspę. 


- Kochana to jest wyspa. Nasza wyspa.


- Jak tu jest pięknie!


- Jak chcesz ją nazwać? 


- Wyspa Zakochanych. 


- Jaka piękna nazwa. 


Po tych słowach Czkawka przytulił Astrid do siebie, a ona wtuliła się w niego. W tym czasie...



==Rozdział VIII Dzień Zakochanych==



- Val, gdzie oni najczęściej spędzają wspólny czas? - zapytał wódz.


- Nad klifem, niecałe 5 minut drogi stąd a coś się stało? 


- Nie wręcz przeciwnie. Zauważyłaś, że najczęściej oni śpią raz u Astrid a raz u nas w domu? 


- No tak. To coś złego?


- Nie najdroższa. Wręcz przeciwnie. Mam już prezent dla nich. Tylko musimy już zaczynać go realizować, bo nie wyrobimy się do Dnia Zakochanych. 


- Chyba wiem o czym myślisz. 

Tymczasem Astrid i Czkawka siedzieli nad morzem na Wyspie Zakochanych.


- Astrid, za miesiąc Dzień Zakochanych. Co ty na to, aby ogłosić wtedy nasze zareczyny?


- Świetny pomysł! - wykrzyknęła dziewczyna, po czym pocałowała Czkawkę.


Minął miesiąc. W międzyczasie Czkawka całe wieczory spędzał w kuźni, przygotowując prezent dla Astrid. Dziewczyna również coś dla Czkawki szykowała. Valka i Stoick wraz z częścią mieszkańców przygotowała niespodziankę dla zakochanych.  Nadszedł ten dzień. Dzień Zakochanych. W Berk ten dZień jest jednym z najwspanialszych dni w roku. Zawsze wódz przemawia a po tem wszyscy biesiadują. 


- Mieszkańcy Berk! Witam was na tegorocznym Dniu Zakochanych! Cieszę się że w wiosce z roku na rok jest coraz więcej par. A ci samotni niech się nie martwią, bo Dzień Zakochanych jest dla wszystkich. Mój syn Czkawka chciałby coś wam powiedZieć - mówił Stoick. 


- Tak... Dziękuję tato. Witam was serdecznie. Dziś jest Dzień Zakochanych, więc chciałbym coś wam ogłosić, ale najpierw poproszę kogoś, aby dołączyła do mnie. Moja Mileydi, Astrid. Zapraszam. Otóż ja i Astrid zaręczyliśmy się. 


Nagdle tłum wiwatował.


- Niech żyją zakochani! - krzyczeli.


- To cudowna wiadomość! Przewidzieliśmy to z Val i mamy dla was niespodziankę! Otóż w waszym ulubionym miejscu nad klifem wybudowaliśmy wam dom! A klif nazwiecie jak chcecie. 


- Naprawdę?! - zapytali razem zakochani. 


- Tak. To taki prezent od nas i od całej wioski.


- Słyszałaś Mileydi? BędZiemy teraz zawsze razem. - mówił Czkawka i pocałował Astrid namiętnie w usta.


- A teraz bawmy się! - wykrzyknął Stoick.


Cała wioska bawiła się. Tymczasem Stoick z Valką zaprowadzili zakochanych do ich nowego domu.


- Dzieci. Oto wasz dom. Oto klucze. Wasze rzeczy są w środku w pudłach. Musicie się tylko rozpakować. Miłego mieszkania! -mówiła Val.


- Dzięki - powiedział z uśmiechem Czkawka. 


- Dziękujemy! Jesteście kochani! - wykrzyknęła Astrid.

- To co idziemy?


- Idziemy! 


Czkawka wziął ukochaną na ręce.  Weszli do środka. Dom był ogromy. Na parterze była odromna kuchnia, a obok jadalnia, salon i pokój a tam biurko i pudełko, a w pudełku rysunki Czkawki. Na piętrze była ogromna sypialnia a obok niej garderoba. Były tam również 3 dodatkowe pokoje. Młodzi nie spodziewali się, że jest także specjalne pomieszczenie dla smoków. Ten pokój był był ogromny a w nim były 2 posłania i szawka a w niej smoczymiętka i rzeczy do pielęgnacji smoków. Dom był tak wysoki,że mógł po nim swobodnie chodzić Śmietnik Zębacz. Był on doskonały. 


- I jal Mileydi? Podoba się domek? - zapytał Czkawka obejmując ukochaną w pasie.


- Jest cudowny lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. - wtedy Astrid i Czkawka pocałowali się i wcale nie chcieli przerwać. 


- Mileydi, a jak nazwiemy ten klif?


- Hmmm... Wiem! Nazwijmy go...




Rozdział IX Impreza, zakocvhani i śpiochy oraz nalot


- Nazwijmy go Klif Szczęścia - powiedziała Astrid. 


- Jaka śliczna nazwa, a dlaczego tak? - zapytał Czkawka.


- Bo mam wielkie szczęścia, że mam tak cudownego narzeczonego.


Po tych słowach Czkawke popłynęły łzy po policzku. Pocałował namiętnie ukochaną w usta i nie zamierzał tego przerwać. W międzyczasie wziął ją na ręce i zaniósł do salonu,gdzie położył ją na kanapie. Nagle oderwali się od siebie. 


-Ale tu zimno - mówiła dziewczyna.


- Zaraz coś na to poradzę. 


Czkawka wstał i rozpalił w kominku a nastepnie usiadł obok ukochanej i przytulił się do niej. Siedzieli tak jakiś czas.


- Skarbie? Może rozpakujemy nasze rzeczy?


- Ok. Rozpakowywali się.

Przy okazji wspominali sobie historie związane z częścią rzeczy. Skończyli urządzać dom późnym wieczorem. Usiedli na kanapie. Nagle do domu weszli Mieczyk, Szpadka, Eret,Śledzik i Sączysmark z ekwipunkiem, m.in. z jaczego mleka i krabowe ciastka, wino własnej roboty i kilka innych przysmaków. 


- Siema zakochańcy! No wiecie co... nie powiedzieć nam takiej super wiadomości to skandal - mówił Mieczyk.


- No wiesz. - powiedział Czkawka, ale przerwał mu Mieczyk.


- Ciiii... My wam wybaczamy, ale trzeba to uczcić, więc towar na stół Pyskacz z zespołem już dochodzi i bawimy się! - krzyczał Thorston.


Rozpoczęła się impreza. Czkawka i Astrid nie rozłączali się na krok. Eret tańczył ze Szpadką a Śledzik, Mieczyk i Smark tańczyli w kółku i pili wino domowej receptory Jorgensonów.


- Uwaga. Chciałbym, a raczej chcielibyśmy wam coś ogłosić. Otóż ja i Szpadka jesteśmy razem! - powiedział Eret.


- To fantastycznie! - wykrzyknęła Astrid, po czym przytuliła Szpadkę.


Zabawa była jak ta lala. Wszyscy się super bawili. Śledzik i Smark po tym jak dowiedzieli się, że ich ukochana jest z kimś innym wypili całe wino jakie było w domu. Impreza zakończyła się po północy. Goście spali u młodych w domu. Szpadka z Eretem w jednym gościnnym, Śledzik w drugim a Smark z Mieczykiem w trzecim. Czkawka i Astrid poszli do swojego pokoju, gdzie położyli się. Chłopak przytulił się do ukochanej i pocałował w głowę. Po czym oboje zasnęli. Wszystkie smoki zmieściły się i spały na parterze. Kolejnego dnia, w południe Valka i Stoick nie mogli się doczekać młodzieży, więc poszli do domu narzeczonych. Po wejściu nie mogli uwierzyć w to co zobaczyli. Wszędzie był bałagan. Butelki leżały na całej podłodze, a między nimi leżały smoki, ale nigdzie nie było ich właścicieli. Postanowili, że pójdą na górę. W gościnnych zastali jeźdźców, ale najbardziej zdziwiło ich to,że Mieczyk i Sączysmark leżeli w jednym łóżku przytuleni do siebie. W sypialni zastali zakochanych. 


- Wtawiać śpiochy! - krzyknął wódz, stojąc na korytarzu przed pokojami.

Nagle w pokoju Mieczyka i Smarka rozległ się krzyk - wiadomo dlaczego. Wszyscy niechętnie wstali. W kuchni Valka przygotowywała śniadanie. Jeźdźcy je zjedli i pomogli w sprzątaniu bałaganu. Po ten pożegnali się i wyszli. Podobnie zrobili Stoick i Valka. 


- Hmmm.... To co chciałabyś porobić Mileydi? - zapytał Czkawka, łapiąc Astrid w pasie.


- Najchętniej to poleciałabym gdzieś. 


- Świetny pomysł! Już wiem gdzie polecimy.



==Rozdział X Miłość, miłość zawsze i wszędzie.==



- Czyżbyś chciał zabrać mnie na tą cudowną wyspę? 


- Tak Mileydi. Na naszą wyspę. Wyspę Zakochanych.


Czkawka pocałował Astrid w usta i powiedział, aby przygotowała smoki do lotu. W tym samym czasie spakował kosz piknikowy, który schował dyskretnie w siodło Szczerbatka.

Wylecieli. Lecieli pośród chmur.

Czkawka ciągle patrzył na ukochaną i nie mógł wierzyć, że tak cudowna dziewczyna jak ona jest z nim.

Dolecieli.

Właśnie słońce miało zachodzić. Czkawka rozłożył koc, a na nim przygotowane przekąski. Astrid wtedy patrzyła jak słońce chce chować się pośród fal morza.


- Mileydi. Kolacja czeka.


Dziewczyna nie mogła uwierzyć swoim oczom.

Na plaży leżał koc a na nim: wino, winogrona, koreczki i kieliszki. Usiedli. Zaczęli jeść i delektować się winem. Patrzyli sobie w oczy. Nie mogli przestać. Smoki bawiły się w wodzie. Patrząc na to, chłopak miał pomysł. W mgnieniu oka wziął Astrid na ręce i pobiegł w morze,gdzie ją wrzucił. Ta w zemście ochlapała go. Bawili się tak do wieczora. Postanowili wrócić. Byli w domu około jedenastej. Rozpalili w kominku. Usiedli na kanapie i ogrzewali się, patrząc na płomienie ognia. Siedzieli przytuleni do siebie jakiś czas. Po północy poszli spać. Następnego dnia, kiedy wstali, nie mogli uwierzyć w to co zobaczyli.


I jak mogą być kolejne rozdziały? ^^



Rozdział XI Tragedia pewniej Mileydi.


Zobaczyli bałagan na całym parterze. Nie wiedzieli na początku co się dzieje. Zobaczyli,że wśród bałaganu leżą smoki i przypomnieli sobie, że zapomnieli je nakarmić, ale one o tym nie zapomniały i same się postanowiły nakarmić. 

- Chyba smoki były głodne-powiedział Czkawka.

- No chyba. Zaczęli sprzątać. W połowie obudziły się smoki i zobaczyły, co zrobiły, więc postanowiły pomóc w porzadkach.

- Czkawka ja już lecę.

- A gdzie moja Mileydi się wybiera?

- Do rodziców. 

- O to ja do akademii podlecę, bo przecież trzeba troszkę tych wikingów. Dozobaczenia. - mówił chłopak po czym dał ukochanej namiętnego całusa na pożegnanie. 

Wyszli z domu. Czkawka poleciał do Smoczej Akademii.

- Witam wszystkich. Zaczynamy zajęcia!

- O nie - mówił Mieczyk - a z Astrid już gdzieś nie lecisz?


- Nie bądźcie zazdrośni. Dla moich przyjaciół zawsze znajdę czas.


- Ta... ale my się nie obrazimy. Niee... wręcz przeciwnie.


- Zaczynamy trening Mieczyk.


Tymczasem Astrid doleciała już do domu rodziców.

- Cześć!


- Astrid! Dawno u nas córeczko byłaś - mówił pan Hofferson. - może chcesz coś zjeść? 


- Nie, nie trzeba. To opowiadajcie co u was słychać.


Rodzice opowiadali córce co się u nich działo, kiedy była na swojej wyspie,pomyłka ich. Pewna wiadomość ją zszokowała.

- Jak to jutro wypływacie?

- Córeczko, jedziemy odwiedzić rodzinę na sąsiedniej wyspie. Jutro wypływamy w południe i nie martw się, wrócimy za tydZień. 


- Dobrze. Ale macie mi obiecać, że wrócicie.


- Obiecujemy.


- Przenocuję dziś u was, bo chcę z wami spędzić trochę czasu.


Dziewczyna napisała list i kazała Spryciuli,aby dostarczyła ją Czkawce. Chłopak był już w domu. Bawił się ze Sczerbatkiem. Zobaczył, że leci Spryciula. Wyjął liścik i przeczytał:

,,Kochany mój. Dziś przenocuję u rodziców,bo jutro wypływają do rodziny i nie będzie ich przez tydzień. Nie martw się o mnie. Wypływają jutro w południe. Dozobaczenia."


Następnego dnia. Wybiło południe. Na przystani był już Czkawka. Pożegnali oni państwo Hofferson i poszli na obiad do Valki i Stoicka. Czkawka poszedł potem do akademii na zajęcia a Astrid postanowiła patrolować. Leciała na Wichurce. Nagle zobaczyła rozbitą łódź z symbolem Berk. Natychmiast wylądowała. Zobaczyła jak jej rodzice leżą nieprzytomni. Kazała smoczcy wziąć ich i poleciała najszybciej jak mogła do Gothi. Niestety kobieta nic nie mogła zrobić. Załamana dziewczyna odleciała. Nie wróciła do domu. Czkawka zamartwiał się. Postanowił jej poszukać. Nigdzie jej nie było. Ani na wyspie, ani nad Klifem Szczęścia. Przypomniało mu się, że kiedyś chodziła nad Klif Zapomnienia. Poleciał tam. Zobaczył załamaną ukochaną, która zdejmuje siodło ze smoka i każe mu odlecieć, ale smok nie słucha. Wtedy idzie nad Klif i skacze. Chłopak czym prędzej leci i łapie ukochaną tuż przy samej wodzie.


- Zostaw mnie! Trzeba było mi pozwolić wpaść do morza! - krzyczała.


Czkawka wylądował. Trzymał Astrid w ramionach.

- Nie pozwoliłbym i nie pozwolę, aby osoba, którą kocham ponad życie zginęła. Pyskacz mi powiedział.

- Ty nic nie rozumiesz! Obiecali mi, że wrócą, że będą przy mnie,że będą na naszym ślubie, że nie zostawią mnie. 

- Wszystko będzie dobrze Mileydi. 


- Nic nie będzie! Nie ma ich, rozumiesz?


- Oni są. O tutaj w twoim sercu. Zawsze będą przy Tobie. Zabijając się skrzywdziłabyś zbyt wiele osób. Wichurkę, mnie i przedewszystkim rodziców. Nie mogliby żyć spokojnie u boku Thora myśląc,że ich córka zabiła się z ich powodu.

- Ale głupia jestem.


- Nie jesteś. Tylko jesteś załamana po stracie rodziców. Ja też byłem, ale dzięki Tobie przestało tak być. 


- Kocham Cię. 


Chłopak pocałował dziewczynę, po czym polecieli do domu. Następnego dnia ....


==Rozdział XII Smok wesprze i pomoże i zawsze będzie przy tobie==


Następnego dnia Czkawka wstał wcześniej i zrobił śniadanie, które zaniósł do łóżka ukochanej. Ale nawet to nie poprawiło jej nastroju. W południe odbył się pogrzeb rodziców. Z tej okazji do Berk zjechała rodzina Astrid. Dziewczyna płakała cały czas. I nie mogła przestać. Po ceremonii poszła do domu i położyła się na kanapie. Cały czas płakała. Nie mogła przestać. Wichurka była przy niej. Pocieszała ją jak tylko mogła. Położyła się obok pani i przytulała się do niej. W tym samym czasie Czkawka witał krewnych narzeczonej. Zaprzyjaźnił się z Bellą. Najbliższą kuzynką Astrid. Mieczyk nie odstąpił jej na krok, bo zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Bella odwzajemniała jego zaloty. - Mieczyk jesteś cudowny, ale poczekajmy jakiś czas dobrze? Dziś był pogrzeb. To jest mój najgoszy i zarazem najwspanialszy dzień w moim życiu. - mówiła Bella.

- Oczywiście, rozumiem. Przyjdź jutro do nas do akademii to zobaczysz mojego smoka, którego dzielę z moją siostrzyczką.

Bella pocałowała Mieczyka w policzek. - Dziękuję. Tymczasem Astrid płakała cały czas. Smok był obok niej. - Wichurka. Jesteś cudownym smokiem. Nie zasługujesz na takiego jeźdźca jak ja. Każdy byłby inny niż....

Smok nie pozwolił dokończyć zdania dziewczynie, przytulając się do niej.

- Dziękuję.


DZiewczyna wstała i postanowiła dołączyć do gości. Chciała iść na piechotę i kazała smoczycy zostać, ale nie posłuchała i towarzyszyła Astrid. Nie odstępywała jej na krok. Jak Astrid źle się czuła, dawała jej opacie. Przynosiła jej to, czego potrzebowała. Kiedy Wichura poszła po wodę. Astrid poszła w stronę lasu. Smoczyca nie widząc dziewczyny, natychmiast szukała jej tropu, szukała jej. Znalazła ją.

-Wichurka! Żaden smok nie może się z tobą równać! Jesteś niesamowita. Nie mogłam sobie lepszego smoka wymarzyć. Jesteś najlepszym smokiem na Berk! Dziękuję, że jesteś

. Po tych słowach Astrid przytuliła się do smoczycy, która przykryła ją skrzydłami. Wtedy...




==Rozdział XIII Bella.==


Wtedy do dziewczyny przyszedł Czkawka.

- Jak się czuje moja Mileydi? - Dobrze dzięki Wichurce i Tobie.

Wtulili się w siebie. Stali tak jakiś czas. Podeszła do nich Bella.

- Cześć! - krzyknęła Bella.

- To ja was zostawię. Dozobaczenia w domu Mileydi. - powiedział Czkawka, po czym pocałował Astrid w usta.

- Ale masz cudownego narzeczonego - mówiła kuzynka - wiesz, poznałam dziś cudownego chłopaka, ale narazie nie chcę się z nim spotykać z powodu dzisiejszego, no wiesz. I on to rozumie.

- uuu... kim jest ten szczęściarz?

- Mieczyk Thorston.

- Hahahahahahahahah! Mieczyk? Na prawdę?


- No tak. On jest taki mądry, wyrozumiały.


- Mówił z sensem?

- Tak.

-Ooo. To musisz mu się na prawdę podobać.


Bella opowiadała Astrid, jak się poznali, spędzali razem czas. Dziewczyna opowiadając, mówiła tak, jakby opowiadała, jak odnalazła miłość.


- Astrid, ja postanowiłam zostać na Berk. Chcę z nim być. Nie będziesz zła jak zamieszkam w domu twoich rodziców?


- Oczywiście,że nie. To cudowna wiadomość! Nie przejmuj się dzisiejszym wydarzeniem. Rób to, co każe ci serce.


- Dziękuję.


Dziewczyny rozmawiały do wieczora. Rozeszły się do domów. Na dziewczynę czekał Czkawka. Przygotował kolację, a dom posypał płatkami róż. Kolacja wyszla mu znakomicie. Wziął ukochaną na ręce i zaniósł do sypialni. Położył ją na łóżku, a potem przytulił się do niej. Zasnęli w ramionach. Następnego dnia, oboje postanowili pójść do akademii. Byli tam już wszyscy jeźdźcy i Bella. Mieczyk opowiadał jej o każdym smoku. Czkawkę zszokował ten widok. Zdał sobie sprawę, że nawet bliźniaki go usłyszeli, jak opowiadał o tych cudownych schorzeniach. Spotykali się w takim składzie codziennie. Eret też tam był. Miłość Mieczyka i Belli rozkwitała. Byli tacy szczęśliwi, że nic im nie mogło tego zepsuć. Niestety. Jednak tak się stało. To, czego Bella obawiała się, nastąpiło. Pewnego dnia...



==Rozdział XIV Przeszłość powraca==


Pewnego dnia, do Berk przybyła łódź. Był na niej człowiek, którego nienawidzi Bella. To Vincent. Jej były chłopak. Bił ją. Ona przeprowadzała się na inne wyspy, ale odnajdywał ją. Bella przyszła nad przystań z Mieczykiem.

- Co ty tu robisz?! - krzyknęła. - Witaj kochanie. Stęskniłaś się? Chodź, wracamy do domu. Naucze cię, aby przedemną nie uciekać. - Nigdzie nie idzie. Zostaje tu. - mówił Mieczyk.

- Jeszcze się okaże.


Vincent poszedł do Stoicka, prosząc o nocleg. Ten zgodził się.

Przez resztę dnia. Obserwował Bellę i Mieczyka. Miał już plan zemsty.

Zapadł zmrok. Vincent jadł z Valką i Stoickiem kolację. Dopytywał się o zakochanych i o Zebiroga. Następnego dnia, poszedł do akademii. Otworzył tak jakby pokój Wyma i Jota. Zaczęła się walka. Smok bronił się jak tylko mógł, ale tyran wbił mu prosto w serce miecz, po czym odszedł, śmiejąc się. Z rany smoka,leciała jeszcze krew. Jakiś czas potem, do akademii przysZli Eret, Szpadka, Mieczyk i Bella.

- Szpadka! - krZyknął Mieczyk.

Bliźniaki podbiegły do smoka. Po chwili było słychać ich płacz. Doszli do nich Eret i Bella. Zaczęła płakać.


- Mieczyk. To moja wina.


- O czym ty mówisz?


- To przezemnie Wym i Jot nie żyją. Gdybym nie przyjechała, to Vincent nie zrobiłby tego.


Mieczyk przytulił ją.


- Nawet tak nie mów. Jesteś przy mnie i to jest najważniejsze.


Po tych słowach, Mieczyk pocałował ukochaną w usta. Siedzieli w ciszy ze łzami w oczach. Do akademii weszli inni jeźdźcy. Na ten widok posmutnieli. Astrid popłynęła łza z oka.


- Ej. Pomoglibyście nam przy pogrzebie? - zapytała smutna Szpadka.


- Oczywiście - powiedziała Astrid.


Odbył się pogrzeb. Wszyscy byli smutni.


- Żegnajcie- powiedzieli bliźniaki.


Zapadła cisza. Każdemu popłynęły łzy. Smoki zaczęły strZelać na pożegnanie przyjaciół. Bella rozpłakała się i pobiegła nad klif. PodsZedł do niej Vincent. Wyjął miecz.


- Chyba nie będziesz walczył z nieuzbtojoną dziewczyną?


Oddał jej broń, a wyjął drugą. Rozpoczęła się walka. Nikt nie odpuszczał. Nagle przybiegli jeźdźcy.


- Bella!


- Mieczyk. Zostań!


Walczyli dalej. Okazało się,że Vincent ma skręconął rękę, która uszkodził podczas walki ze smokiem. Bella wykorzystała to, kopiąc go tam. Mężczyzna osłabł. Dziewczyna wykorzystała to. Wtrąciła mu z dłoni miecz, który spadł w przepaść.

- Chyba nie bedziesz walczyć z nieuzbrojonym?

Uderzyła go w twarz.

- To za to, co mi zrobiłeś!

Ponownie uderzyła go.

- To za gnębienie mnie.

I wbiła mu miecz.

-A to za skrzydzenie tych, których kocham!

Vincent wpadł w przepaść.

- Mieczyk! Przepraszam.

- Bella!

Dziewczyna zemdlała.


==Rozdział XV Miłość rozkwita. Stary przyjaciel powraca==



Dziewczyna zemdlała. Mieczyk wziął ją na ręce i najszybciej jak tylko mógł, pobiegł do Gothi. Kobieta dała Belli leki na wzmocnienie organizmu i chłopak zaniósł ją do domu, położył na łóżku i nie odchodził od niej, czekając aż się obudzi. Minęły trzy godziny, ale Bella się jeszcze nie obudziła. Do Mieczyka dołączyła Szpadka.

- Jak się czuje?

- Ciągle śpi. Szpadka, boję się o nią - Mieczykowi popłynęły łzy - a co jak już się nie obudzi?

Siostra przytuliła go.

- Na pewno obudzi się. Będę przy tobie brat. Pomogę ci zawsze.

- Dzięki siostra. Ty na mnie też możesz liczyć. Nagle na twarzy Mieczyka pojawił się uśmiech. Zobaczył, że Bella się budzi. Dziewczyna otworzyła oczy.

- Mieczyk. Przepraszam cię. - Nie masz mnie za co przepraszać. Najważniejsze, że obudziłaś się.


- Szpadka? Wybaczysz mi? Ja na prawdę nie chciałam, aby tak się stało. - Bella. To nie była twoja wina. Najważniejsze, że żyjesz i dajesz szczęście mojemu głupiutkiemu braciszkowi. Pójdę zrobię wam coś do jedzenia. - Dzięki siora.

Szpadka poszła do kuchni. Mieczyk ciągle trzymał ukochanej rękę. Nie miał zamiaru jej puścić. Patrzyli sobie w oczy. Szpadka przyniosła jedzenie. Wszystkim bardzo smakowało. Minął miesiąc. Szpadka i Eret mieszkali u Szpadki. Mieczyk przeprowadził się do Belli. Czkawka i Astrid planowali ślub. Odbywały się ćwiczenia w akademii. Nagle zjawił się Stoick. - Synu. Musimy wybrać się na wyspę smoków, bo chcę mieć smoka.

- Super tato. Przy okazji zabierzemy, tych co też nie mają. Czkawka był szczęśliwy. - Słuchajcie! Wszyscy lecimy na Wyspę smoków i pomożemy wam znaleźć smoki! - Hura! - krzyczeli. - Lecimy za godzinę. Godzinę później. Jeźdźcy wyruszyli. Wybrała się z nimi Valka. Z Czkawką leciał Mieczyk, z Astrid Bella, Valką Stoick, a z Eretem SZpadka. Dotarli na miejsce.

- Ja skądś znam to miejsce. - mówił wódz. Nagle zza skał wyskoczył niebieski Gromogrzmot.

- Ja ciebie skądś znam...


Smok zbliżył się do Stoicka.


- Nie. To nie możliwe. Tornado! Czy to naprawdę ty?


Smok ucieszył się i przytulił się do wodza. Wtedy....



==Rozdział XVI Porwanie==


Wtedy coś zaszeleściło w krzakach. Smoki zakryły swoich przyjaciół. Okazało się,że były to Straszliwce, które w dobre bawiły się. Wszyscy poszli dalej, w głąb wyspy. Spotkali różne smoki. Śmietniki, Koszmary Ponocniki, Zębirogi, Straszliwce, Gronkiele. Nagle zza drzew wyskoczył Zmiennoskrzydły.


- Zmiennoskrzydły? Ale co on tu robi? - pytał Czkawka.


- Może inne wygnały go. - mówiła Valka.


Wtedy Mieczyk podszedł do niego.


- Mieczyk! - krzyknęła Bella.


Nikt nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Po raz pierwszy, ktoś nawiązał więź ze Zmiennoskrzydłym i to był Mieczyk.


- Ej, widzicie? Mam smoka. - powiedział. Chłopak wsiadł na niego. - Nazwę cię Kwasiu.


Szli dalej. Doszli do końca wyspy. Na brzegu wylegiwał się ich stary znajomy. Nikt go nie rozpoznał, prócz Szpadki. Dziewczyna zaczęła iść w kierunku smoka.


- Szpadka, nie idź tam! - krzyczał Eret.


- Spokojnie. Wiem co robić. - odpowiedziała.


Smok otworzył oczy. Spojrzał na bliźniaczkę. Przypomniało mu się jak kiedyś ona go nie zostawiła i pomogła mu wrócić do morza. Dzięki niej nadal żyje. Wrzeniec przytulił się do dziewczyny.


- Cześć Wrzeniek. Dzięki, że mnie pamiętasz.


Smok wtulił się w dziewczynę, jakby mówił, że już jej nie opuści. Wsadził ją na swój grzbiet.


- Pamiętacie go? - zapytała Szpadka.


- Czy to Wrzeniek? - zapytał Smark.


Szpadka uśmiechnęła się. W tej chwili nie spodziewali się tego, co miało nastąpić. Z lasu wyskoczył Koślawy Mruk. Wszyscy myśleli, że on chce się zaprzyjaźnić. Nagle złapał Bellę i odleciał.

- Bella! - krzyczał Mieczyk - dalej Kwasiu, lecimy.

Rozpoczął się pościg.



==Rozdział XVII Nowy przyjaciel.==


Pościg nadal trwał. Mruk trzymał dziewczynę i nie zamierzał jej pościg. Mieczyk razem z Kwasiem próbowali przejąć Bellę, ale nie udało im się. Wtedy smok porywacz nagle skręcił w gęsty las, skąd wleciał do gniazda. Jeźdźcy zgubili go. Zawiedziony i smutny chłopak musiał wracać do domu.

Przestraszona Bella próbowała uciekać, ale Koślawy Mruk nie pozwolił jej na to. Wtedy smok padł. Okazało się, że smok jest ranny i w ranę wdało się zakażenie. Dziewczyna przeraziła się. Postanowiła, że zostanie ze smokiem, dopóki on nie wyzdrowieje.


Tym samym czasem Mieczyk z przyjaciółmi obmyślali jak znaleźć Bellę.

- Ona musi się znaleźć! - krzyczał Mieczyk.

- Mieczyk, dobrze wiesz, że zrobimy wszystko, aby ją znaleźć.


Postanowili, że się rozdzielą. Wyruszyli. Niestety ta akcja zakończyła się porażką.


W tym czasie Bella opatrzyła ranę smoka. Rozpaliła ognisko. Złowiła ryby. Smok się zbudził. Zobaczył, że dziewczyna nie ucieka. Zrozumiał, że ona chce mu pomóc. Wstał i usiadł obok niej.


Minął tydzień.


Smok przyzwyczaił się do towarzystwa Belli. Ten dzień był tym, który zmienił ich życie. Gdy Bella poszła złowić ryby, Mruk siedział w jaskini. Wtedy wpadł Szeptozgon - stary przyjaciel smoka, sprawca rany, przez którą ledwo przeżył. Rozpoczęła się walka. Szeptozgon zagonił Mruka w kąt. Smok był bez szans. Wtedy przyszła Bella. Dziewczyna chciała mu pomóc. Rzuciła w Szeptozgona kamieniem. Smok ruszył na nią. Dziewczyna zaczęła uciekać, a wróg gonił ją. Mruk poleciał za nimi. Szeptozgon dogonił ją. Bella upadła. Wtedy Mruk rzucił się na wroga. Rozpoczęła się bójka. Ostatecznie wróg przegrał i uciekł. Bella podeszła do smoka. Wyciągnęła rękę a on przyłożył do niej swoją rękę.


- Cześć. Dziękuję, że mnie obroniłeś i uratowałeś, Hiro. Choć zjemy coś.


Wrócili do jaskini.

Przez ten czas Mieczyk wierzył, że Bella żyje. Siedział w domu. Kwasio dotrzymywał mu towarzystwa. Jedynie poszedł do Pyskacza po odbiór siodła dla smoka. Szpadka wspierała go, tak jak reszta przyjaciół. Tymczasem w jaskini, Bella kończyła z Hiro jeść ryby. Postanowiła wrócił, bo zobaczyła,że rana już się wygoiła u smoka. Nie mogła doczekać się, aż zobaczy ukochanego.



==Rozdział XVIII Powrót, miłość i zakochani==


Bella leciała na Hiro. W tym czasie Astrid patrolowała Berk. Zobaczyła Koślawego Mruka a na nim postać - to jej kuzynka.


- Bella! - krzyknęła Astrid.


- No cześć - odpowiedziała.

-Wszyscy myślą, że nie wrócisz. Oprócz Mieczyka i mnie.


- Mój biedny. Gdzie on jest?


- U was w domu z Kwasiem siedzi.


Bella poleciała. Po drodze przywitała się z mieszkańcami. Weszła do domu.


- Idź sobie. Nie chcę nikogo widzieć. - mówił smutny chłopak.


- Nawet mnie?


- Bella! - Mieczyk podbiegł do ukochanej i pocałował ją w usta.


- Wiesz, będziemy musieli zbudować większą stajnię dla smoków. Pamiętasz tego Mruka co mnie porwał?


- Nie da się o nim zapomnieć.


- To jest Hiro. Nie było mnie, bo zajmowałam się nim. Był ranny.


- Super, że wróciłaś najdroższa. Nie martw się o to. Coś wymyslimy. - powiedział przytulając się do dziewczyny.


Minęły dwa tygodnie.


W tym czasie, Hiro i Kwasio zaprzyjaźnili się. Bella i Mieczyk połączyli swój dom ze stajnią swoich pupili.


Czkawka i Astrid byli i są szczęśliwi. Było południe. Czkawka i Astrid byli na Wyspie Zakochanych. Leżeli na łące. Astrid bawiła się włosami narzeczonego. Ich ślub miał się odbyć za tydzień. Cieszyli się swoim towarzystwem. Do domu wrócili o północy. Nie spodziewali się, że spotka ich miła bądź nieprzyjemna niespodzianka.


Następnego dnia...



==Rozdział XIX Hedera==


Następnego dnia, do Berk przypłynęła łódź. Na niej był ktoś, kogo każdy znał na wyspie. Na przystań przyszli jeźdźcy z Akademii. Nie mogli uwierzyć w to, kogo zobaczyli. To była Hedera. Wszyscy chłopcy, prócz Mieczyka podbiegli do niej. Zostawili Szpadkę,Bellę, Mieczyka i Astrid, która była załamana. Nie mogła uwierzyć w to, że ona wróciła i może zniszczyć, coś, na czym jej zależy.


- Cześć Astrid - powiedziała Hedera.


- Hedera. Cześć - odpowiedziała.


Czarnowłosa przytuliła ją. Ostatnio, kiedy się widziały, były zaprzyjaźnione, ale jednak dziś Astrid była zdruzgotana. Gdy Hedera podeszła do Wichury, ta popatrzyła na nią wzrokiem, mówiącym: nie zbliżaj się i odeszła do Astrid. Do zmierzchu, Czkawka nie zwrócił na nią uwagi. Interesowała go tylko Hedera. Podobnie było u Ereta i Szpadki, tylko, że Ereta znudziły opowieści czarnowłosej i był razem z ukochaną. Mieczyk i Bella podtrzymywali Astrid na duchu.


- Nie przejmuj się. Na pewno zaraz przyjdzie. - powiedział Mieczyk.


Mijały minuty, a dziewczyna była bardziej zasmucona. Bella postanowiła coś zrobić.


- Zobaczmy się w domu najdroższy. Zabiorę Astrid stąd.


- Dobrze. Dozobaczenia. - powiedział Mieczyk, po czym pocałował Bellę u usta.


Bella zabrała Astrid na przejażdżkę. Leciały. Wylądowały na łączce w lesie. Rozmawiały tam. Astrid tego potrzebowała. W tym czasie Wichurka bawiła się z Hiro.


- Nie martw się. Na pewno tylko porozmawia i będzie wszystko tak jak dawniej.


- Nie zwrócił na mnie uwagi nawet na sekundę.


Astrid rozpłakała się. Gdy smok to usłyszał, od razu przerwał zabawę i pobiegł do dziewczyny. Przytuliła się do niej.


- Bella? Mogę dziś u was przenocować?


- Pewnie.


W tym samym czasie, Mieczyk siedział z Eretem i siostrą. Wtedy podszedł do nich Czkawka.


- Ej, gdzie jest Astrid?


- A co, Hedera cię spławiła? - powiedział Mieczyk.


- Nie no bez takich. Gdzie jest moja Mileydi?


- Twoja Mileydi.... Odleciała z Bellą. Przez cały ten czas była zdruzgotana. I to wszystko przez ciebie.


- Muszę ją znaleźć.


Poleciał do domu. W tym samym czasie dziewczyny wróciły do domu Belli. Czkawka doleciał. Miał nadzieje,że jego Mileydi jest tam. Wszedł do domu. Posmutniał.


I jak może być? :)


==Rozdział XX Miłość wszystko przetrwa==


Czkawka był smutny. Jego Mileydi nie było w domu. Odleciał wszystkie miejsca, gdzie lubiła spędzać czas. Wracał do domu. Zobaczył Wichurę. Bawiła się z Hiro i Kwasiem obok domu Mieczyka i Belli. Wylądował. Pukał w drzwi. Otworzyła Bella.

- Gdzie jest Astrid?


- U mnie. A gdzie Hedera? Czyżby zostawiła cię samego i przypomniałeś sobie o narzeczonej?!


- Bez takich dobra? Wpuść mnie. Muszę z nią porozmawiać.


- Nic nie musisz. Daj jej spokój. Właśnie usunęła.


- Jak sobie życzysz.


Czkawka odszedł. Zobaczył w którym pokoju przebywała Astrid. Wdrapał się tam. Wszedł przez okno. Dziewczyna leżała na łóżku i płakała.


- Mileydi. Jesteś.


- Zostaw mnie! Zostawiłeś mnie dla jakiejś panny, która przypłynęła na wyspę. Idź teraz do niej. - powiedziała, zdejmując z palca pierścionek - a to daj tej, która na to zasługuje i którą pokochasz.


- Ale tak, która na to zasługuje i skradła moje serce. Zrozum ja KOCHAM TYLKO CIEBIE! Nikt inny nie zastąpi mi tak kochanej, cudownej, mądrej i wyjątkowej dziewczyny, którą jesteś ty.


- Tylko tak mówisz. Zostawiłeś mnie dla Hedery jak 5 lat temu.


- Nieprawda - mówił Czkawka wyjmując z kombinezonu pudełeczko - Hedera przywiozła mi coś, czego Johan nie dostarczyłby na czas.

Otwórz to sama zobaczysz. Astrid otworzyła je. Zobaczyła tam przepiękny diadem. Oniemiała z wrażenia.


- Chcę, aby moja Mileydi założyła to w najcudown.iejszy dzień w naszym życiu.


Dziewczynie popłynęły łzy. Czkawka pocałował ją w głowę i przytulił.


- Ale ja głupia jestem.


- Nie mów tak! Jesteś najmądrzejszą dziewczyną jaką znam!


Po tych słowach Astrid pocałowała ukochanego w usta. Chłopak wstał. Wziął z łóżka pierścionek. Uklęknął.


- Czy zostaniesz moją Mileydi do końca życia?


- Tak.


Włożył jej pierścionek na palec. Usiadł na łóżku. Zakochani całowali się. Po jakimś czasie położyli się wtuleni w siebie i usunęli. Następnego dnia rano....



==Rozdział XXI ,,Tylko mnie kochaj" ==


Następnego dnia rano, para jeszcze spała. Bella, wchodząc do pokojy kuzynki. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Czkawka i Astrid spali razem wtuleni w siebie. Postanowiła pójść na dół zrobić im śniadanie. W tym czasie, obudziła się Astrid. Zobaczyła, że jej jedyny jeszcze śpi. Patrzyła na niego. Potem zaplotła warkoczyk. Pocałowała go w usta. Chłopak obudził się.


- Witam moją Mileydi. Jak się spało?


- Cudownie, bo spał ze mną mój jedyny.


- Serio? A kto taki?


- Ty głupku.


Czkawka podarował swojej Mileydi pocałunek. Śmiali się. Zeszli na dół. Zobaczyli na stole śniadanie. Nikogo nie było w domu.


- Chyba jesteśmy sami.


- Chyba, mój jedyny.


Zjedli. Wyszli i polecieli do Twierdzy, aby ustalić szczegóły ślubu. Nagle do zakochanych przybiegł Smark.


- Astrid, ktoś przepłynął i mówi, że to do ciebie. P

obiegli na przystań. Dziewczyna zobaczyła, że przyjechała jej cała rodzina. Przybyli na ich ślub. Goście spali y młodych i u Belii. Dziewczyny były szczęśliwe.


Minął tydzień.


Nadszedł ten dzień. Dzień, który miał zmienić życie Astrid i Czkawki. Dzień ich ślubu. Bella pomagała Astrid w przygotowaniach. Czkawka umierał się w garnitur. Wszystko było już gotowe. Goście zajęli miejsca. Gothi razem ze świadkami: Bellą i Śledzikiem czekali przy ołtarzu. Pan młody szedł w jego kierunku. Każda panna westchnęła na jego widok. Valka i Stoick byli szczęśliwi. Nagle zabrzmiała muzyka. Każdy patrzył się w kierunku drzwi. Stała tam Astrid i Pyskacz, który prowadził ją do ołtarza. Dziewczyna była ubrana w przepiękną, białą suknię. Włosy miała uczesane w warkocz, ale inny niż zazwyczaj. Był on przyozdobiony w róże i  zalpeciony do tyłu. Podobny, jaki miała w wieki 15 lat, wtedy, gdy zakochali się w sobie. Na głowie miała diadem, ten, który podarował jej Czkawka. Doszła do ołtarza. Rozpoczęła się ceremonia. Pyskacz tłumaczył słowa kobiety.


- Moi drodzy! Zebraliśmy się tu, aby przypieczętować miłość tej pary. Czy ty Astrid Hofferson, bierzesz sobie Czkawkę za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i że nie opuścisz go do śmierci?


- Ślubuję.


- Czy ty, Czkawko Ważki, bierzesz sobie Astrid za żonę i ślubujesz jej miłość wierność i że nie opuścisz jej do śmierci?


- Ślubuję.


- Załużcie sobie obrączki na znak miłości.


Po chwili.


- Możesz pocałować swoją żonę.


- Moja Mileydi moją żoną. Jakie to cudowne - myślał Czkawka. Pocałował swoją Mileydi.


- Oto państwo Ważcy! Wiwat! - krzyczał Pyskacz.


- Wiwat! Niechaj żyją młodzi! - krzyczeli goście.


Para młoda wyszła z Twierdzy. Smoki zaczęły ziać ogniem. Pod Twierdzą rozstawione były stoły i krzesła. Zaczęło się wesele. Pyskacz ze swoim zespołem grali. Czkawka i Astrid nie opuszczali się na krok. Smark coraz bardziej spoufalał się z Hederą. Wszyscy się świetnie bawili. Zakochani tańczyli.


- Astrid. Moja Mileydi. Moja panno Ważka. Jestem taki szczęśliwy. Będziesz moją Mileydi do końca. Zawsze. Bez końca. Zrobię dla ciebie wszytsko.


- Nie chcę wszystkiego.


- Tylko co?


- Tylko mnie kochaj.

Czkawka pocałował ukochaną. Tłum wiwatował. Wtedy...




==Rozdział XXII Zakochani są wszędzie. ==


Wtedy każdy był pod wrażeniem. Smoki urządziły paradę na cześć młodej pary. Młodzi byli pod wielkim wrażeniem. U każdego pojawił się uśmiech na twarzy. Po zakończeniu pokazu, w nagrodę smoki dostały górę ryb - tylko dla nich. Wszyscy byli zadowoleni. Zabawa trwa w najlepsze. Sączysmark i Hedera siedzą przy stole.


- Hedero. Jakby to powiedzieć. Kiedy 5 lat temu ujrzałem cię, nie mogłem o tobie zapomnieć. Myślałem codziennie i miałem nadzieje, że cię jeszcze ujrzę. I tak się stało. Dzień, kiedy przypłynęłaś na wyspę, to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. I chciałem się ciebie o coś zapytać. Yyyymm.. no ten...


- Sączysmark. To, co powiedziałeś było cudowne. Ja też nie zapomniałam o Tobie. I na twoje pytanie odpowiadam tak. Będę twoją dziewczyną. Smark pocałował dziewczynę w rękę.


- Dzięki twojemu towarzystwu, każda chwila jest dla mnie czymś cudownym. Kocham Cię i nie przestanę Cię kochać.


Hederze popłynęły łzy. Pocałowała partnera.


- To było cudowne i też ciebie kocham, najdroższy.


Wtulili się w siebie. Przez resztę zabawy nie oderwali od siebie wzroku. Minęła północ. Mieczyk siedział obok Belli.


- Jaki był ten dzień, najdroższa?


- Och to cudowny dzień. Astrid i Czkawka są małżeństwem. A ja mam u boku największego Zahara na świecie.


Pocałowali się.


- Wiesz Bella, ja...


Nagle ich rozmowę przerwał im wódz.


- Uwaga! Nadszedł, aby moja synowa rzuciła welonem. Zapraszam wszystkie panny.


- Idź najdroższa. - powiedział Mieczyk.


Wszystkie dziewczyny zebrały się przed Astrid. Każda przygotowywała się do łapania. Wśród nich była Szpadka, Hedera i Bella.


- Uwaga, rzucam!- powiedziała Astrid.


Tak jak powiedziała, tak zrobiła. Nikt się tego nie spodziewał. Welon wylądował w ręce Belli. Dziewczyna była zszokowana.


- Zapraszam na środek Bella.


Dziewczyna tak zrobiła. Przyszedł do niej Mieczyk.


- Wiesz najdroższa. Ta sytuacja nawet dobrze się składa. Od dawna chciałem to zrobić, ale... no ten... zabrakło mi odwagi.


Uklęknął. Wyjął pudełeczko. Był w nim pierścionek.


-Bello, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem i zostaniesz moją żoną?


Dziewczyna uklęknęła przed ukochanym.


- Ukochany, byłabym chyba najgłupszą dziewczyną, gdybym nie chciała spędzić życia przy boku największego Zahara na świecie.


Po tych słowach dziewczyna pocałowała chłopaka. Tłum zaczął bić brawo. Mieczyk i Bella nie odststąpili się na krok. Zabawa trwała w najlepszego do białego rana. Każdy świetnie się bawił,że nie zauważyli jak młoda para wymknęła się. Czkawka i Astrid byli w domu. Jak nakazuje tradycja, pan młody przenosi swoją żonę przez próg, i tak się stało. Chłopak trzymał nadal swoją Mileydi na rękach.


- Och panno Ważka, jak się czuje panienka z nowym nazwiskiem?


- Och panie Ważki, czyję się wspaniale, bo mój jedyny na takie same nazwisko.


- Naprawdę, a kto to taki?


- Ten, który mnie właśnie trzyma.


Czkawka uśmiechnął się.


- Wydaje mi się, że pan Ważki nie ma zamiaru puścić pannnu Ważkiej. - powiedział.


- A dlaczego?


- Bo nie chce, aby jego Mileydi nie poszła sama na górę.


- Ależ jego Mileydi nie zrobiłby tak.


Zaczęli się śmiać. Pan młody zaniósł pannę Ważką na górę. Przez resztę nocy cieszli się, że są już małżeństwem. Następnego dnia...



==Rozdział XXIII Zakochani ==


Następnego dnia, w wiosce było cicho. Wszyscy spali. Znaczy, że dobrze się bawili na weselu młodej pary. Minęło południe. Pyskacz już pracował w kuźni. Smark i Hedera siedzieli na ławce i patrzyli na siebie non stop. Bella siedziała na kolanach Mieczyka na ich balkonie. Cieszyli się każdą, wspólnie spędzoną chwilą. Czkawka i Astrid jeszcze spali. Nikt nie chciał ich budzić. Szpadka szła z Eretem przez wioskę. Smoki im towarzyszyły.


- Dziękuję, że zbudowałeś ten basen dla Wrzeńka. Bardzo się ucieszył.


- Dla ciebie zrobię wszystko Szpadka.


Wędrowali dalej. Szli przez las, aż dotarli na polanę w lesie. Dziewczyna nie mogła uwierzyć swoim oczom. Czekał na nich koc i kosz piknikowy. Eret to wszystko zaplanował, aby zrobić radość swojej Szpadce.


- Eret to...


- Ciii. Nic nie mów. To wszystko dla ciebie kochana. Chociaż w ten sposób mogę pokazać jak mi na tobie zależy.


Dziewczyna pocałowała go. Usiedli na kocu. Z kosza Eret wyjął owoce, kieliszki i wino. Czuli się jak w niebie. Niczym się nie przejmowali się. W tym czasie świeżo upieczeni państwo Ważcy obudzili się. Leżeli w łóżku.


- Jak minęła noc mojej Mileydi?


- Było cudownie. Mogłabym tak do końca życia.

- Hmmm... Ciekawa propozycja panno Ważka.

- Och panie Ważki, ale nagle panu oczy się zaswieciły.

Zaczęli się śmiać.

- Zaczekaj. Muszę cię taką zapamiętać. Muszę cię uwiecznić. Nie ruszaj się.

Chłopak wstał. Szybko się ubrał. Wziął kartkę i ołówek. Zaczął ją rysować. Dziewczyna leżała pod koldrą. Włosy miała uczesane jak wczoraj. Rysował ją przez dwie godziny. Efekt końcowy był cudowny. Obraz wyglądał jak zdjęcie. Dziewczyna była pod wrażeniem. Zeszli na dół zjeść i nakarmić smoki. Gdy to zrobili wyszli na dwór. Szli w kierunku wioski. Kiedy do niej doszli, uśmiechnęli się i byli zszokowani.


Może być? :)




==Rozdział XXIV Rodzice, zamówienie, sytuacja.==



Nie mogli w to uwierzyć. Kiedy szli przez wioskę, każdy witał się z nimi:


- Witam świeżo upieczonych państwo Ważkich!


Każdy miał na twarzy ogromny uśmiech. Młodzi zobaczyli Valkę i Stoicka.


- Synu, synowo. Ach jaka synowo, mów mi po prostu tato Astrid.


-Och proszę pana, to znaczy tato. Dziękuję- dziewczyna wtuliła się w niego.

- Skarbie,a do mnie mów mamo. Będę wtedy zaszczycona, że taka wspaniała, cudowna dziewczyna będzie dla mnie jak córka.

Astrid popłynęły łzy. Przytuliła się do kobiety.

- JesZcze kilka miesięcy temu nie uwierzyłabym, że będę miała rodziców. A ta myśl przeobraziła się w rzeczywistość.

Czkawka przytulił ją.

- Mileydi, nie płacz.

Podarował jej całusa. - To my już nie będziemy wam przeszkadzać. Odwiedzimy was w najbliższym czasie. Pa - powiedziała Valka. <- Pa - odpowiedzieli młodzi.

Poszli do Pyskacza.

- Oooo witam nowożeńców! W czym mogę pomóc?

- Czy jest możliwość, aby na mojej obraczce napisać ,,Astrid Forever"?

- A mojej ,,Czkawka Forever"?

- Ależ oczywiście zostawcie je.

Poszli do domu. Zobaczyli, że smoki się bawią, więc przyłączyli się do nich. Ich smoki to spryciarze. Wykorzystali sytuację i przewrócili młodych. Pocałowali się. Astrid leżąc na mężu, wyciągnęła z jego kombinezonu mapę. Wspólnie zaczęli ją oglądać. Czkawka wpadł na pomysł.

Może być? :)


ZAWIESZAM BLOGA. PRZYKRO MI. STORMFLY99

REAKTYWACJA! <3


==Rozdział XXV Podróż==




Czkawka wpadł na pomysł.


- Mileydi, nasza podróż poślubna się jeszcze nie odbyła, niepradaż?


- Och tak najdroższy. - Ej, zaraz dlaczego mówimy jak ,,zacni milordowie"?


- Hymmm, nie wiem. Może dlatego, że w głębi duszy chcemy nimi zostać? Zaczęli się śmiać.


- Wyruszamy dziś wieczorem, co ty na to?


- Świetny pomysł!

Złożyli mapę i poszli przygotowywać się do wyjazdu. W tym samym czasie Mieczyk i Bella wybrali się na wycieczkę. 


- Jak się podoba mojej pani wycieczka? - zapytał chłopak.


- Och najdroższy, jest cudownie. Hiro i Kwasio są zadowoleni, ja lecę u boku największego Zahara na świecie.


- Naprawdę? Kto to taki?


- Umiesz rozbawić kobietę. Oczywiście, że ty. Chłopak uśmiechnął się. Latali tak przez jakieś dwie godziny. Wrócili do domu. - Skarbie, jak wyobrażasz sobie nasz ślub? - zapytał chłopak przytulając ukochaną od tyłu.

- Hmmm... Na pewno chcę być w pięknej sukni, żeby koło ołtarza czekał na mnie najwiekszy Zahar na świecie, ymmm.. i jeszcze, aby przy tym wydarzeniu byli najbliżsi przyjaciele, rodzina a i byłoby cudnie, gdyby smoki przyniosły nam obrączki. I najlepiej, aby był słoneczny dzień.


- Och Skarbie, stawiasz przedemną trudne zadanie. A kiedy chciałabyś, aby to się stało?


- Nie wiem. Najważniejsze, abyś ty był obok mnie.


Mieczyk uśmiechnął się. Ukochana pocałowała go. W tym samym czasie Czkawka i Astrid kończyli przygotowywania do podróży.


- Czy moja Mileydi jest już gotowa do lotu? - zapytał chłopak obejmując swoją żonę w pasie.


- Już jestem gotowa. A czy mój mąż mi powie gdzie lecimy?


- Niespodzianka. A niespodzianek się nie zdradza.


- No fakt.


Czkawka uśmiechnął się. Przytulił ukochaną. Pocałował w czoło.


- To jak lecimy? - zapytała Astrid.

- Oczywiście. Ruszajmy.


Wylecieli. Czkawka leciał pierwszy.


- Leć za mną. - powiedział chłopak.


Wlecieli w chmury. Astrid nic nie wiedziała. To była część planu podróży poślubnej Czkawki. Wylecieli z chmur. Dziewczyna nie mogła uwierzyć swoim oczom.




==Rozdział XXVI Wróg powraca.==




Dziewczyna nie mogła uwierzyć swoim oczom. Zobaczyła ich wyspę.

- Ooo. Czkawka. Nasza wyspa. To takie urocze.

- Tak jest. Spędzimy tu miesiąc, Mileydi.

Jeźdźcy jeszcze nie wylądowali. Mieli zamiar to zrobić, gdy nagle zatrzęsła się ziemia. Przeraźliwy huk stawał się coraz głośniejszy. Po chwili, wyspa pękła. Rozerwała się na części. A spod niej pojawił się wielki Oszołomstrach. I to nie byle jaki. To był ich stary znajomy. To był Zły Oszołomstrach. Ale nie było z Drago... Astrid poleciała do niego.

- Astrid nie leć tam!

Dziewczyna nie posłuchała męża. Poleciała do Oszołomstracha. Nikt się nie spodziewał, co się stanie. Nagle pojawił się Drago ze Stormutterami i..... Nocnymi Furiami! Mężczyzna kazał smokom, aby złapały dziewczynę. Smoki posłuchały się. Wichurka została potrącona. Straciła przytomność i wpadła do wody. Szczerbatek był przerażony. Natychmiast zanurkował po smoczycę. Wyciągnął ją. Położył na części wyspy.

- Drago! Puść ją!

- Chyba śnisz! Gdzie twój lud? Czyżby stchórzył?

- Nie! Są na wyspie. Zepsułeś mi podróż poślubną draniu!

- Oooo. To teraz ja zaopiekuję się twoją żoną!

- Tylko ją skrzywdź to...

- To co? Sam pokonasz mnie na tej nędznej Nocnej Furii?

- To nie jest nędzna Nocna Furia! Już zapomniałeś? To jest Alfa.

Szczerbatek zaryczał. Nagle za jeźdźcem i jego smokiem pojawiły się tysiące smoków, gotowych do walki. Czkawka napisał list i wysłał Straszliwcem Straszliwym na Berk.

- Myślisz, że o tym zapomniałem? Ciekawe czy ta Twoja Alfa będzie walczyć ze swoimi rodzicami.

-Rodzicami?

Wtedy zza Drago pojawiły się 2 Nocne Furie. Szczerbatek skamieniał. Rozpoznał w nich swoich rodziców.

- Do ataku! - krzyczał Drago.

- Smoki do walki!

Rozpoczęła się bitwa.




==Rozdział XXVII Wojna, tragedia, cud.==




Walka rozpoczęła się. Drago i jego smoki atakowali bez skutku. Czkawka i Szczerbatek próbowali namówić Nocne Furie, ale nie udało im się, bo Drago nie pozwolił im się do nich zbliżyć. Tymczasem na Berk. Stoick rozmawiał z Pyskaczem. Wtedy przyleciał Straszliwiec.


- Pyskacz! Czkawka napisał. Nie uwierzysz


- Yyyy... To może mi powiesz?


- Drago zaatakował jego i Astrid. Do tego ją porwał. Zbieraj ludzi i smoki, wyruszamy jak najszybciej!

- Robi się.

Wódz najszybciej jak tylko mógł pobiegł do domu.

- Val, stało się coś okropnego! Drago zaatakował młodych i porwał Astrid.

- To straszne! Lecę z tobą.

- Najgorsze jest to, że Drago ma w swojej smoczej armii Stormuttery i Nocne Furie.

- Lećmy jak najszybciej!

Wikingowie zabrali się najszybciej jak tylko mogli i od razu wyruszyli. Czkawka nadal prowadził wojnę z Drago.

-Drago! Dlaczego porwałeś Astrid?

- To czysty przypadek. Myślałem, że to ty podlatujesz. Ale trzeba przyznać. Zadziorna ta twoja żona. Ale mało wytrzymała.

- Co ty jej zrobiłeś?!

- Właściwie nie jest mi już potrzebna.

Wtedy przybyła pomoc.

- Drago! Zostaw młodych! - powiedział Stoick.

- Ty jeszcze żyjesz?

- Czy to takie dziwne? Nie łatwo jest się mnie pozbyć.

- Do trzech razy sztuka, Stoick.

- Puść moją synową.

- Jak sobie życzysz.

Wtedy smoki puściły nieprzytomną i związaną do oceanu.

- Astrid! - krzyknął chłopak i szybko zanurkował za nią.

- Walcz ze mną Drago. Pożałujesz, że zadarłeś z Wikingami z Berk. Wikingowie do ataku!

- Jak sobie życzysz Stoicku.

Stoick i Drago rozpoczęli walkę. Wtedy Czkawka wypłynął z ukochaną na brzeg.

- Astrid! Proszę, nie rób mi tego! Nie zostawiaj Wichurki, Szczerbatka i mnie. Proszę nie rób tego.

Dziewczyna otworzyła oczy. Wtedy poleciała do nich Valka.

- Czkawka, przepraszam cię - powiedziała dziewczyna z zachrypniętym głosem.

- Nie Mileydi. Ty nie masz mnie za co przepraszać- chłopakowi ciągle leciały łzy.

- Przepraszam.

Astrid zamknęła oczy. Serce przestało jej bić.

- Nieeee! Błagam! Kochanie, nie rób tego! Błagam nie! - krzyczał chłopak i ciągle łzy mu leciały - To ja powinienem być na twoim miejscu. Ja i tylko ja, ale nie ty! Przepraszam Mileydi.

Czkawka podarował ukochanej chyba ostatni pocałunek w usta.

- Mamo, gdzie jest Drago?

- Walczy z twoim ojcem.

- Nie, nie pozwolę, aby znowu zabił kolejną ważną dla mnie osobę w moim życiu. To ja powinienem z nim walczyć, a nie tata. Proszę bądź przy niej. Nie chcę, aby dzikie smoki ją porwały.

- Dobrze. Ale co teraz zamierzasz zrobić?

- Położyć kres złu na tym świecie.

Chłopak wsiadł na smoka i poleciał. Wtedy Valka nie mogła uwierzyć swoim oczom. Pojawił się jej uśmiech na twarzy, ale zaczęła się martwić o męża i syna. W tym samym czasie, Stoick ciągle walczył z Drago.

- Drago!

Walka została przerwana.

- Ooo co za miła niespodzianka. Czkawka się pojawił.

- Powinieneś walczyć ze mną a nie z moim ojcem.

- Ależ proszę bardzo.

Rozpoczęła się walka miedzy Czkawką a Drago. Mijały minuty a walka nadal trwała. Chłopak zauważył, że mężczyzna ma ranę na nodze, w którą wdało się zakażenie. Wykorzystał tą sytuację i uderzył go w ranną nogę. Drago upadł. Czkawka podszedł do niego. Uderzył go w twarz.

- To za wykorzystanie smoków do swoich niemądrych planów.

Ponownie do uderzył.

- To za skrzydzenie moich bliskich.

I wbił mu miecz.

- A to za to, że moja Mileydi nie żyje!

Drago zmarł. Czkawka uklęknął. Zaczął płakać. Nagle zobaczył postać idącą w jego stronę. Nie mógł uwierzyć swoim oczom. To była Astrid!

- Astrid! Mileydi! Ty żyjesz! - mówił w czasie, kiedy podbiegł do ukochanej i zaczął ją całować.

- To dzięki tobie Thor pozwolił mi wrócić. Dla ciebie. Najlepsze było w tym to, że widziałam się z rodzicami. Są szczęśliwi z naszego ślubu.

- Najdroższa! Nie rób mi tego więcej! Powtórzę to, co mówiłem wcześniej tobie. Zrobię dla ciebie wszystko!

- Czkawka! Ja nie chcę wszystkiego!

- Tylko co? - Tylko mnie kochaj! I nic więcej.

Para uśmiechnęła się. Wtedy nie mogli uwierzyć swoim oczom. Zobaczyli jak.....




==Rozdział XXVIII Smocza miłość, smoczy smutek.==




Zobaczyli jak zły Oszołomstrach wyzywa do walki Szczerbatka. Smok nie waha się przez sekundę i przyjmuje wyzwanie. Rozpoczęła się bitwa. Oba smoki walczyły, aż do czasu, kiedy wielki smok chciał strzelić do Czkawki. Szczerbatek znowu wpadł w furię. Strzelał plazmą bez końca, aż Oszołomstrach padł. Wszyscy byli pod zdumieniem. Nagle smoki zaczęły składać pokłon Szczerbatkowi,a w tym Nocne Furie. Nagle do smoka podchodzą jego rodzice. Szczerbatek skakał ze szczęścia jak szalony, do czasu kiedy zobaczył piękną samice Nocnej Furii Lagunę. Od razu do niej podszedł. Wtedy coś tknęło Wichurkę. Była zrozpaczona, widząc smoka z inną. Chciała jak najszybciej odlecieć. Zabrała Astrid i poleciała w stronę wioski. Od tego momentu Szczerbatek spędzał czas tylko z Laguną. Za każdym razem, jak Wichurka widziała ich chciała się zapaść pod ziemię. W tym czasie Astrid doszła do zdrowia. Widziała, że jej smoczyca cierpi.


- Och Wichurka, nie przejmuj się. Ty też poznasz jakiego Zębacza.


Wtedy smoczyca odleciała. Astrid stała jak wryta. Podszedł do niej Czkawka.


- Co się dzieje Mileydi?


- Od kiedy Szczerbatek ma dziewczynę, Wichurka dziwnie się zachowuje.


- Może ma to po swojej pani, kiedy to jej właścicielka była piekielnie zazdrosna i zdruzgotana kiedy rozmawiałem z teraźniejszą dziewczyną Smarka?


- Wichurka jest zazdrosna o Szczerbatka?


- Na to wygląda. Ale teraz nie będzie tego często oglądać, bo zrobiłem mu to.


Wtedy Czkawka wyjął zza pleców nowy ogon dla Szczerba, dzięki któremu może sam latać. Chłopak od razu mu go założył.


Minął tydzień. Szczerbatek i Laguna spędzali ciągle ze sobą czas. Z każdym dniem Wichurka pogrążała się w gorszy smutek. Wieczorem, kiedy Szczerbo chciał się z nią pobawić, smoczyca nie zwracała na niego uwagi. W tym samym czasie, Czkawka i Astrid siedzieli na kanapie przed kominkiem. Wtedy przyszła Wichurka i usiadła obok nich.


- Czkawka, szkoda mi Wichurki. Kiedy widzę jak ona cierpi to chce mi się płakać.


- Mileydi, wszystko będzie dobrze.


- A skąd taki wniosek.


- Skoro Wichurka jest jak ty, to Szczerbatek musi być jak ja, więc z czasem wszystko się poukłada i będzie dobrze.


- Abyś miał rację.


- A co chciałabym dostać Mileydi na święta, które są za tydzień?


- A niech to będzie miła niespodzianka.


Wtedy chłopak pocałował ją.


- Jak ta Mileydi?


- Tak Skarbie.


Zakochani usiedli koło smoczycy. Siedzieli z nią di północy a potem poszli spać.


Minął tydzień.

Nadeszły święta - Migdaliska.


Wichurka...



Może być? :)



Rozdział XXIX Migdaliska i szczęśliwe zakończenie



Wichurka nie poleciała na Smoczą Wyspę, aby złożyć jaja. Inne smoki poleciały, zwłaszcza Szczerbatek z Laguną. Astrid bardzo martwiła się o smoczycę.

- Hej mała. Dlaczego nie poleciałaś?

Smok odwrócił się i leżał. Dziewczyna siedziała przy Wichurce do wieczora. W tym samym czasie, Czkawka poszedł do Pyskacza.

-Witaj Pyskacz!

- Oooo Czkawka. Witam. Dawno ciebie tu nie było.

- Masz moje zamówienie?

- Obrączki? Proszę bardzo.

- A te drugie?

- Zrobiłem, ale ten napis to już sam musisz napisać.

- Dobra. To zabieram się już do roboty.

Chłopak zaczął kończyć prezent dla ukochanej. Mijały godziny. Czkawka dokładnie kończył prezent, a Astrid nadal była przy pogrążonej w coraz głębszym smutku Wichurce. Nagle usłyszeli jakiś hałas. To były dwa smoki. A konkretnie, Szczerbatek i Laguna a za nimi kilka sekund później przyleciał inny samiec ich gatunku, którzy strzelił w Szczerba. Smok przepędził jego i Lagunę. Poszedł do domu. Zobaczył smutną Wichurę. Chciał ją pocieszyć, ale smoczyca go odtrąciła. Nadszedł wieczór. Rozpoczęły się Migdaliska. Czkawka szukał Astrid. W ręcach miał miał ich obrączki i pudełeczko z prezentem oraz jemiołę. W tym samym czasie, Szczerbatek krążył po Twierdzy i wypatrywał Wichurki. Znalazł ją. Siedziała na dworze. Podszedł do niej i wypluł przed nią naszyjnik z serduszkiem, w którym było zdjęcie jego i smoczycy. Wichurka była szczęśliwa. Jednak to nie jest jedyna niespodzianka. Szczerbek podniósł nad ich pyszczki jemiołę. Dali tak jakby sobie buzi. Od tej chwili cały wieczór spędzili razem, szczęśliwi, bo doszli smok doszedł do wniosku, że stracił czas na randkowaniu z Laguną, gdyż obok siebie miał smoczycę swojego życia. Zakochane i radosne smoki weszły do Twierdzy. Zobaczyli ich Czkawka i Astrid.

- Czkawka, zobacz. Szczerbatek i Wichurka są szczęśliwi. Zobacz na wisiorek Wichurki! To pewnie od Szczerbatka.

- Widzisz, miłość w końcu złączy tych, co powinna złączyć. Tak samo było z nami, pamiętasz?

- Och, tego nie da się zapomnieć. To zostanie do końca tu, w moim sercu.

- Astrid, kochanie, mam coś dla ciebie. Najpierw nasze zamówienie.

- Nasze obrączki! Ale Pyskacz je pięknie wykończył.

- A teraz coś odemnie.

Chłopak wyjął pudełeczko. Dziewczyna otworzyła je. Był w nim wisiorek ze znakiem Nocnej Furii, a w środku zdjęcie Czkawki i napis:

,,Będziesz moją Mileydi na zawsze."

Astrid popłynęły łzy.

- Czkawka to jest cudowne!

- Ja mam taki, Mileydi.

Chłopak wyjął z pod kombinezonu naszyjnik ze znakiem Śmiertnika Zębacza. W środku było zdjęcie jego Mileydi i tekst:

,,Tylko mnie kochaj"


Astrid przytuliła się do chłopaka, a on wziął ją na ręce. Patrzyli sobie w oczy. Wtedy podbiegły do nich smoki i Szczerbatek przytrzymał nad ich głowami jemiołę.


- Szczerbatku, ty zawsze wiesz jak wykorzystać sytuację. To jak Mileydi, tradycja nakazuje, aby...


Chłopak nie skończył zdania, kiedy Astrid dała mu namiętnego całusa.


Wikingowie bili brawo.


Wtedy...


I jak może być? :)




Rozdział XXX


Nowina, radość i kolacja.



Wtedy na środek wyszli Stoick i Valka.


- Mieszkańcy, przyjaciele, rodzino. Ja i Val mamy dla was nowinę. Otóż my...... spodziewamy się dziecka.


Zapanowała cisza. Nagle wszyscy bili brawo. Czkawka podbiegł do rodziców.


- Czyli będę miał braciszka lub siostrzyczkę?


-Tak. Nie jesteś na nas zły? - zapytała matka.


- Ja, zły? Chyba szczęśliwy. Zawsze marzyłem o rodzeństwie. Nareszcie doczekałem się. No w sumie liczyłem, że trochę wcześniej będzie, ale jest super!


Podbiegła do nich Astrid.


- Gratuluję! Tak się cieszę z waszego szczęścia.


Dziewczyna przytuliła się do nich.


- Mileydi! Będę miał rodzeństwo! Rozumiesz to? Nie będę wreszcie jedynakiem!


- Och Czkawka, słyszałam to bardzo dobrze i wyraźnie.


Chłopak wziął ukochaną na ręce i niósł ją do samego domu.


- Nie zmęczyłeś się skarbie?


- Moją Mileydi mógłbym nosić non stop. - powiedział Czkawka, łapiąc dziewczynę w pasie.

Uśmiechnęła się. Zostawiła męża i poszła do kuchni zrobić kolację.


- Ammm. Mileydi? Co ty tam robisz?


- Kolację, a co?


- Po co masz przemęczać się i marnować swoje piękne rączki - mówiąc to, pocałował jej dłonie.


- Ależ ty jesteś czarujący. No dobra, sam coś ugotuj, skoro nalegasz, ale nie myśl sobie, że wiem co miałeś na myśli, skarbie.


Czkawka uśmiechnął się. Astrid poszła do smoków dać im ryby.


Minęło pół godziny.

Dziewczyna nadal siedziała przy smokach. Dawała im smoczymiętkę. Przyszedł do niej Czkawka z kolacją. Przygotował smażoną rybę z sosem z owoców.


- Ale pięknie pachnie.


Zaczęli jeść. Szczerbatek, otumiony smoczymiętką, chciał zabrać im jedzenie, ale Czkawka zauważył to i przechytrzył smoka.


Wybiła północ. Małżeństwo poszło do sypialni.

Następnego dnia. Był top dzień jak co dzień, ale jednak był inny, otóż...


Taki krótki na dziś ;) Może być? ^^





Rozdział XXXI

Gość i miłość przybywa.




Otóż każdy wiking krzątał się i pomagał w przygotowaniach wydarzenia. Młodzi nie wiedzieli o co chodzi.

Wtedy podeszli do nich Bella Mieczyk.


- Bella, co się dzieje? - zapytała Astrid. 


- To wy nic nie wiedzie? - odpowiedziała Bella.


- No nie, ale o czym mielibyśmy nie wiedzieć? - pytał Czkawka.


- No, bo ja i Bella pobieramy się, a ślub już pojutrze. Tak wiem, wiem, że to tak szybko i spontanicznie, ale ja ją kocham z całego serca.


- A ja kocham jego - powiedziała Bella, patrząc w oczy narzeczonego.


- Więc, poszliśmy na spontan. I my przyszliśmy do was. Chcemy, abyście byli naszymi świadkami na ślubie.


Państwo Ważcy uśmiechnęli się. I przytulili się do Mieczyka i Belli.


- Czyli..... zgadzacie się? - zapytał Thorston.

- No pewnie! Chyba bylibyśmy głupi, żeby wam odmówić. - odpowiedziała pani Ważka.


Rozmawiali ze sobą jakiś czas. Poszli pomagać w przygotowaniach do uroczystości.

Do Berk przypłynął statek. Tylko Mieczyk wiedział co na nim jest, a raczej kto. Przyjechała kuzynka Mieczyka i Szpadki Amanda. Nikt nie wierzył, że są rodziną, bo dziewczyna była mądra, urocza i mówiła z sensem. Wywarła ogromne wrażenie na Śledziku, który już od momentu, kiedy ją ujrzał, poczuł jakieś mrowienie w brzuchu. Nie wiedział co mu jest. Wtedy myślał tylko o Amandzie. Nikt go nie obchodził. Od tamtej pory zabierał dziewczynę na długie spacery i loty na Sztusi.

Minęły dwa dni.


Nadszedł dzień, na który czekał każdy. Dzień, w którym Mieczyk i Bella będą razem na zawsze.


Rozpoczęła się ceremonia.


Pod ołtarzem czekali: Gothi, Pyskacz, Czkawka i Astrid. Wszyscy wstali. Czekali na młodą parę. Doczekali się. Ale zakochani weszli inaczej niż inni. Oni biegli do ołtarza za ręce. Zaczęła się uroczystość.


- Podajcie sobie prawe ręce - mówił Pyskacz. - Czy ty Bello Hofferson, ślubujesz, że nie opuścisz Mieczyka i będziesz z nim zawsze, na dobre i na złe, w szczęściu i w smutku, w zdrowiu i w chorobie?

-Ślubuję.

- Czy ty Mieczyku Thorston, ślubujesz, że nie opuścisz Belli i będziesz z nią zawsze, na dobre i na złe, w szczęściu i w smutku, w zdrowiu i w chorobie?

- Ślubuję.

- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę Thorston.

I tak się stało.

Chłopak wziął żonę na ręce i wybiegł z nią na dwór. Były tam rozstawione krzesła, stoły a na nich dużo jedzenia i picia.


Rozpoczęło się wesele.


Wszyscy świetnie się bawili. Pyskacz z zespołem grali, Astrid i Czkawka tańczyli ze sobą non stop i nie rozstawali się na krok. Hedera i Sączysmark ciągle tańczyli, rozmawiali i byli ciągle razem. Amanda i Śledzik z każdą sekundą spędzoną razem zakochiwali się w sobie. Głowny tematem ich rozmów były smoki. Chłopak opowiadał jej wszystko, co wiedział na ich temat. Dziewczyna była pod wielkim wrażeniem. W pewnej chwili, pocałowała go w policzek.


- Dziękuję.


- Za co Amando?


- Za wszystko. Ty jeden pokazałeś mi całą wyspę, powiedziałeś mi wszystko o smoka, zapoznałeś ze swoim słodziutkim Gronkielem. Spędzałeś ze mną czas, wtedy, kiedy nawet nie mogłeś, to byłeś ze mną. Dziękuję.


Chłopak zarumienił się.


Wtedy...

Może być? ;)



Rozdział XXXII

Wyznanie




Wtedy Stoick zaczął przemawiać.

- Pora, aby panna młoda rzuciła welonem! Zapraszam tu wszystkie niezamężne panny.


- Idź, Amando. Ja tu poczekam.


Dziewczyna poszła, a chłopak bardzo jej się przyglądał.


Przed Bellą zgromadził się tłum panien, w którym była Amanda i Szpadka.

- Uwaga, rzucam!


I tak się stało.

Dziewczyna rzuciła. Nikt się nie spodziewał. Welon złapała Szpadka.


- Zapraszam Szpadko na środek. I nie zapomnij o swoim jedynym!


Szpadka wzięła Ereta za rękę i weszli na scenę. Zaczęli się całować.


W tym czasie, Amanda wróciła do Śledzika.


- I jak, złapałaś?


- Nie złapałam, ale to nawet dobrze.


- Dlaczego tak mówisz?


- Złapała go Szpadka. I super, bo potem musiała wejść z tym jedynym, a ja.. ja go nie mam.


Wtedy coś tknęło Śledzika.

Złapał dziewczynę za rękę i zaczął biec.


- Ale zaraz! Śledzik, gdzie ty mnie zabierasz?


- Zobaczysz sama! Tego nie da się opisać!


Biegli. Po pewnym czasie, chłopak zwolnił. To był skraj lasu.

Zasłonił Amandzie oczy. Zaczął ją prowadzić.

Doszli do pięknej polany, która była cała w kwiatach. Płynęła przez nią mała rzeczka. Słońce pięknie świeciło.


Odsłonił jej oczy. Nie mogła wydusić z siebie słowa. Oglądała i podziwiała krajobraz.


- Miałeś rację. Tego nie da się opisać.


Oparła głowę o ramię chłopaka.


- Mówiłaś, że dobrze, że nie złapałaś welonu. Ja się z tym nie zgadzam! Bo widzisz ja... ja... ugh.. Dlaczego nie mogę tego powiedzieć! Amando. Kiedy cię zobaczyłem, zakochałem się w tobie. Bałem się tobie o tym powiedzieć, bo nie chciałem cię stracić i żebyś mnie odtrąciła. Amando, Kocham Cię!


Dziewczyna oniemiała.


Wtedy chłopak uklęknął.


- Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem i będziesz moją dziewczyną?


Dziewczyna uklęknęła.


- Och Śledzik. Ja ciebie też kocham, ale nie mogę, bo jutro wyjeżdżam. Wracam do domu. Po raz pierwszy ktoś był ze mną szczery. Dziękuję.


Pocałowała go.


Poleciały mu łzy.

Siedzieli tak wtuleni w siebie.

Nagle dziewczyna wstała.


- Nie tak nie może być! Poznałam super chłopaka i już muszę od niego wyjeżdżać?! Śledzik, postanowiłam, że zostaję i będę twoją dziewczyną.


Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

Wstał i najmocniej jak tylko mógł przytulił ją.


Natychmiast wrócili do wioski.


Może być? :)




Rozdział XXXIII Postanowienie, wyścig i sprzątanie


Natychmiast wrócili i poszli do rodziców Amandy - państwa Robinów.

- Mamo, tato, ja nie mogę wyjechać.

- Ale dlaczego skarbie? - zapytała pani Robin.

- Bo tu spotkałam miłość mojego życia i nie chcę jej opuszczać.

- To tylko zauroczenie - powiedział pan Robin.

- Co? Jak możesz tak mówić tato! On jest słodki, troszczy się o mnie i skradł moje serce. - powiedziała Amanda, patrząc w oczy chłopaka.

- A gdzie moja panno mieszkałabyś?

- U Mieczyka i Belli. Mają wolny pokój. Na pewno się zgodzą. Przecież zawsze byłam w lepszych stosunkach rodzinnych z Mieczykiem i zawsze robiliśmy kawały Szpadce, więc na pewno mi nie odmówi.

- Co o tym mężu sądzisz?


- Upartą mamy córkę kochanie. No dobrze. Zapytamy się Mieczyka czy się zgadza.


Dziewczyna przytuliła się do Śledzika, a potem do rodziców. Chłopak uścisnął dłoń z panem Robinem i pocałował dłoń jego żony.


- Och, Śledziku, ale z ciebie kulturalny mężczyzna.


- Widzisz, jak go tu nie kochać - powiedziała Amanda, po czym pocałowała chłopaka w policzek.


Wybiegli z domu. Biegli na ich polanę. Zatrzymali się i przytulili w siebie.


Tymczasem, Czkawka i Astrid patrolowali wyspę. Zobaczyli parę.


- Spójrz Czkawka. Nawet Śledzik znalazł swoją Mileydi.


- Ej, zaraz. Tylko ja używam tego sformułowania i mówię tak do ciebie. Nie życzę sobie, aby ktoś inny zapożyczał sobie tego.


- No dobrze, tylko teraz nie strzel focha, moja dzidzio.


Szczerbatek się zaśmiał.


- Odezwała się wielka dzidzia, co Mordko?


Smok spoliczkował go uchem.


Astrid zaśmiała się.


- To tak cię śmiesz? Lepiej nie bódź we mnie siły. Takiej, która zniszczy wszystko na swojej drodze. Nadal chcesz ją ujrzeć?


- Wiesz, zaryzykuję. Co ty na to, wieeeelka siło, na wyścig? Kto przegra, sprząta dom.


- Czy ty na prawdę chcesz się ze mną ścigać? No dobrze, ale...


Nie dokończył mówić a dziewczyna zostawiła do w tyle.


Dotarli do Berk.

Niestety Czkwaka przegrał.


- I co? Sprzątasz dom.


- Ugh..


Wrócili do domu.

Astrid przyniosła mop, szczotkę i wiadro pełne wody.


- Proszę. Powodzenia Skarbie.


Podeszła i pocałowała chłopaka w policzek.

Sama poszła do smoków. Nakarmiła je, dała im pić i smoczymiętkę.

Weszła do salonu. Czkawka tam sprzątał, ale ciągle kichał z obecności kurzu i pot ciągle leciał mu po twarzy. Podeszła do niego i pocałowała go.


- Ooo.. a to za co Mileydi?


- Za to, że jako jeden z nielicznych potrafisz przegrywać i dobrze wiem, że spokojnie mogłeś wygrać. A teraz daj mi tą szczotkę. Pomogę ci.


Sprzątali tak do północy.


- Uffff.. nareszcie Mileydi.


- Myślałam, że będzie mniej.


Chłopak niespodziewanie wziął ukochaną na ręce.


- OOO.. a to co?


- Nie pozwolę, aby moja Mileydi przemęczała się idąc do sypialni.


Zaniósł ukochaną do sypialni i spali.

Następnego dnia....



Może być? :)




Rozdział XXXIV

Tylko nas kochaj


Następnego dnia.


Słońce pięknie świeciło. Straszliwce Straszliwe śpiewały na dachu. Czkawka i Astrid jeszcze spali. Bella siedziała z Mieczykiem na balkonie i cieszyli się wspólnie spędzonym czasem. Amanda przeprowadzała się do Mieczyka i Belli. Oczywiście pomagał jej Śledzik. Razem ustalali gdzie co ma stać. Sączysmark i Hedera spędzają ze sobą ciągle czas. Nie ma wolnej chwili, aby nie byli razem.


Przed dawnym domem Czkawki, Stoick i Valka siedzieli na ławce i rozmawiali.


- Ale dziś pięknie słońce świeci. A najlepsze jest Val, że ono obok mnie jaśnieje.


- Och Stoick. Przynieś mi kubełek lodów.


- Ooo.. Spodziewałem się innej reakcji, ale ta też jest cudowna. A jakie mają być?


- Duże. Wielosmakowe. Na górze polane polewą czekoladową i białą oraz posypane posypką. Wszystkimi, jakie mamy.


- A na wierzchu soczysta wisienka?


- Nie. Ogóreczek.


- Już się robi.


Mięło piętnaście minut. Stoick szedł z lodami dla swojej żony.


- Proszę bardzo. Widzę, że maleństwo jest bardziej wybredne niż Czkawka - mówił siadając obok Valki.


- Prawda. Cieszę się, że mogę ponownie przeżyć ten cudowny okres.


- A ja nie spodziewałem się, że zostanę ojcem po raz drugi. Spełniło się moje marzenie o drugim maleństwie, bo te pierwsze już troszkę urosło i nie wydaje się być malutki.


- Och, Stoick.


- A który to już miesiąc?


- Drugi.


- Drugi... Zaraz, co?! Przecież już niedługo będziesz robić a pokój jeszcze nie gotowy! Skąd weźmiemy łóżeczko? A gdzie będzie ono stało?!


- Stoick. Oddychaj głęboko. Łóżeczko można wziąć po Czkawce. A dawny pokój naszego syna stoi pusty. To jest idealne miejsce. Niedługo przypływa Johan. Dokupimy co będzie potrzebne i wszystko będzie gotowe.


- Och, Val. Ale ty jesteś mądra.


Minęło siedem miesięcy.


W tym czasie, Stoick z Pyskaczem skończyli przygotowywać pokój dla maleństwa. Szpadka z Eretem pobrali się. Odbyło się huczne wesele. Sączysmark oświadczył się Hederze, która przyjęła je. Amanda ciągle przebywała ze Śledzikiem. Nie było chwili, aby nie byli razem.


Słońce pięknie świeciło.


Czkawka i Astrid siedzieli przed domem nad Klifem Szczęścia. Chłopak tak jakby leżał oparty o ramiona. Dziewczyna położyła się na jego nogach.


- Cieszysz się, że będziesz mieć rodzeństwo.


- Zawsze o tym marzyłem. Od dawna chciałem mieć rodzeństwo. Nie spodziewałem się, że dopiero teraz, ale jestem bardzo szczęśliwy.


- Chciałbyś, aby takie maleństwo chodziło po naszym domu?


- Oczywiście! Cieszyłbym się jak głupi! Kiedyś na pewno. Ja teraz się cieszę, bo od roku jestem żonaty i to nie byle z kim. Z tą wielką i nieustraszoną Astrid Hofferson, która na zawsze jest i będzie moją Mileydi. Dziewczyna uśmiechnęła się. Wzięła rękę chłopaka i położyła na swoim brzuchu.


- A co gdyby ,,kiedyś na pewno" było już teraz?


Chłopaka zszokowało. Po chwili uśmiechnął się. Dziewczyna wstała i stanęła tyłem do chłopaka.


- Jesteś bardzo zły?


- Ja? Zły? Chyba żartujesz! Ja... - mówił obracając dziewczynę twarzą do niego - jestem najszczęśliwszym chłopakiem i mężem na świecie. Mam cudowną żonę, która jest w ciąży. Będę ojcem. Nic lepszego nie spotkało mnie od wielu lat. Oprócz tego, że jesteś moją żoną. Jesteśmy i będziemy wielką rodziną. Szczęśliwą rodziną. Zrobię dla was wszystko.


- Nie trzeba wszystkiego.


- Tylko co?


- Tylko nas kochaj.


Czkawka uśmiechnął się. Pocałował dziewczynę.


Nagle rozległ się krzyk.


Może być? :)


TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ WSZYSTKIM ADMINOM I ADMINKOM NA STRONACH, GDZIE ADMINUJĘ. UWIELBIAM WAS! ♥ TAK JAK POWIEDZIAŁ CZKAWKA ,,JESTEŚMY WIELKĄ RODZINĄ" ♥ KOCHAM <3



Rozdział XXXV Dorian


Nagle rozległ się krzyk.

- Co się dzieje Mileydi?

- Chodź, lećmy.

Państwo Ważcy wsiadli na swoje smoki i polecieli do wioski najszybciej, jak tylko mogli.

Zszokowało ich. Valka zaczęła rodzić.

- Mamo!

- Czkawka pomóż ojcu, bo tak się zestresował, że nie potrafi sam nalać ciepłej wody do miski.


Astrid podbiegła do rodzącej.


- Wszystko będzie dobrze. Jestem obok.


- Dziękuję.


W tym czasie Pyskacz przyprowadził Gothi, a Czkawka przyniósł miskę ciepłej wody.


Wszystcy męczyźni wyszli do sąsiedniego pokoju.


- Astrid, proszę bądź przy mnie.


- Oczywiście, ja zawsze będę.


Ścisnęły sobie dłonie i zaczął się poród.


Valka krzyczała tak głośno, jak tylko mogła. Stoick próbował kilka razy wejść tam, ale Pyskacz z Czkawką nie pozolili na to. Mężczyzna usiadł.


Nagle zapanowała cisza. Stoick wstał.


Z pokoju wyszła Astrid.


- Już można wejść.


Stoick, Czkawka i Pyskacz weszli pomału, tak niepewnie. 

Zobaczyli Valkę, która trzymała na rękach małego chłopca.


- Chodźcie moi mężczyźni. Przedstawiam wam Doriana Ważkiego. Waszego syna, brata i chrześniaka.


- Mam drugiego syna.


- Mam rodzeństwo.


- Mam chrześniaka.


Valka zaśmiała się. Podała Astrid Doriana, która przekazała go ojcu.


- Witaj mój maleńki.


Mężczyźnie popłynęły łzy. Zaniósł malucha do kołyski. Za nim poszli Czkawka i Pyskacz.


Astrid została z kobietą.


- Jak to jest jak się zostanie mamą?


- To jest cudowne uczucie. Czuję się wtedy, jak najszczęśliwsza kobieta na świecie. Jest wtedy dla kogo żyć, oprócz męża. Dziecko przynosi tyle radości, uśmiechu na twarzy. Mam dwóch synów, ale również córkę. - powiedziała Valka, ściskając dziewczynie rękę.


Astrid uśmiechęła się i przytuliła się do niej.


Wtedy przyszło d nich męskie grono.


Dziewczyna podeszła do męża.


- Co ty na to, aby im powiedzieć?


- Powiedzieć o czym? - zapytał się Pyskacz.


- Otóż Astrid jest w ciąży i spodziewamy się dziecka.


Każdy był zszokowany. Stoick podbiegł do nich.


- Synu! - przytulił chłopaka - Córko! - przytulił dziewczynę.

Wtedy...


Może być? :)





NIESTETY ZAWIESZAM BLOGA. NIE WIEM CO DALEJ PISAĆ. REAKTYWUJĘ GO Z NOWYMI POMYSŁAMI NA PRZYGODY PAŃSTWA WAŻKICH I ICH PZYJACIÓŁ. NIE BĄDŹCIE ŹLI ;)



REAKTYWACJA! ;)


Rozdział XXXVI

Klara


Wtedy do domu przypiegł Sączyślin.

- Stoicku, Albrecht przybył.

- Już idę. Czkawka choć ze mną. Astrid zostań z Val.

Poszli do portu.

- Witaj Stoicku! - mówił Albrecht.

- Witaj Albrechcie. Co cię do mnie sprowadza?

- Doszły do mnie informacje, że córka Drago chce się na was zemścić.

- Drago miał córkę? - zapytał Czkawka.

- Tak i najdziwniejsze jest to, że wcale nie jest do niego podobna z wyglądu.

- Dziękujemy Albrechcie za fatygę, aby nas o tym poinformować. Może zjesz z nami obiad w Twierdzy?

- Z chęcią skorzystam. A co z tymi nieudacznikami co ze mną przypłynęli?

- Ich też zapraszamy. Chodźcie za nami moi mili!

Poszli na obiad.


Minęły trzy miesiące.

Astrid była już w 5 miesiącu ciąży. Czkawka był szczęśliwy i co jakiś czas zabierał swoją żonę na wycieczki do różnych cudownych miejsc. Szczerbatek i Wichurka nadal bardzo się kochali i nawet kiedy byli przy sobie, już bardzo za sobą tęsknili.

Ten dzień był czymś okropnym w ich życiu. 

Przypłynęła łódź. Nikt nie znał tej osoby, która jest na niej. 

Wszyscy zebrali się prz porcie. Dobiła do brzegu. Wysiadła z niej krukowłosa dziewczyna. Miała piękne żółte oczy i była średniego wzrostu. Na szyi wisiał jej duży dziwnego koloru i kształu. Był jej tajną bronią. Hipnotyzował on wybraną osobę, którą ona chciała mieć tylko dla siebie. Miała na imię Klara. Kiedy wysiadła z łodzi, zobaczyła Czkawkę, trzymającego za rękę ciężarną, niebieskooką, piękną dziewczynę. Bardzo się jej to nie spodobało.

Podszedł do niej Czkawka z Astrid. 

- Witaj na Berk! Jak masz na imię?

- Klara. A ty jesteś pewnie tym słynnym Czkawką Ważkim, który pokonał.... Drago.

- Tak. A to moja żona Astrid.

- Witaj, jestem Astrid. Miło mi cię poznać Klaro.

- Fajny masz wisiorek - powiedział Czkawka patrząc na niego. 

Wtedy on go zahipnotyzował. Chłopak puścił rękę żony i przytulił Klarę.

- Jesteś tą jedyną.

Astrid złamało się serce. Uciekła. Wichurka ze Szczerbatkiem pobiegli za nią. Podobnie zrobiła Bella. Mieczyk podszedł do Czkawki.

- Czkawka! Co ty wyprawiasz?! 

- Spotkałem miłość swojego życia.

- Myślałem, że była to Astrid. Ej, a dlaczego patrzysz się tylko w jeden punkt?

- Daj sobie spokój kolego. Najwyraźniej zdał sobie sprawę, że ja jestem tą jedyną.

- Dowiem się co tu jest nie tak, Klaro.

Wspadł na Kwasia i razem z Hiro poleciał szukać Astrid i Belli.

Tymczasem...


Może być? :)



Rozdział XXXVII


,,To ona jest moją jedyną!"




Tymczasem Astrid przybiegła do domu. Wbiegła do pokoju. Położyła się i zaczęła płakać. Za nią przyszła Bella.


- Astrid, kochana nie płacz. Wszystko będzie dobrze.


- Nic nie będzie dobrze! Straciłam rodziców, a teraz jego! Straciłam najważniejsze rzeczy w moim życiu. Jeśli stracę Wichurke to nie będę miała dla kogo żyć! Dlaczego on mnie okłamywał? Mógł od razu powiedzieć, że nie jestem tą jedyną. Dałabym sobie z nim spokój. A teraz co?! Nie mam nic!


- Astrid! Masz! Masz Wichurke, mnie, Mieczyka i najważniejsze - dziecko, które nosisz w sobie.


- Ja nie mogę już tu mieszkać! Muszę wyjechać. Nie mogę na nich patrzeć. Wyjeżdżam. 


- Nie, nie rób tego.


- Bella. Ja muszę. Nie wytrzymam na tej wyspie widząc jego i Klarę.


- Proszę. Zastanów się. 


- Dobrze.


Wtedy przybiegł Mieczyk.


- Astrid - przytulił ją - Ja jego nie rozumiem. On jakiś dziwny się zrobił. Kiedy z nim gadałem to patrzył ciągle w jeden punkt. Muszę się dowiedzieć dlaczego on jest taki.


- Mieczyk, nie musisz.


- Muszę Astrid! Jesteś najbliższą kuzynką mojej najdroższej i nie pozwolę, aby on ciebie skrzywdził. 


- Ja i Mieczyk zostaniemy przy tobie.


- Dziękuję wam.


Nastał wieczór. Bella i Mieczyk już sobie poszli. Astrid została z Wichurką. Szczerbatek poszedł do swojego pana, aby go odzyskać. Dziewczyna nie zrezygnowała ze swojej decyzji. Spakowała wszystkie swoje rzeczy.


- Wichurka. Wybacz, ja muszę to zrobić. Nie wytrzymam tu dłużej. Jeżeli chcesz możesz zostać. Zrozumiem to, bo kochasz Szczerbatka. Nie będę na ciebie zła. 


Smoczyca przytuliła ją. 


- Żegnaj. 


Wichurka wyrwała jej torbę z reki i próbowała włożyć ją do siodła. 


- Kocham cię mała. 


Astrid włożyła torby do siodła smoka. Na stole zostawiła dwa pudełka. Jedno podpisała ,,Bella" a drugie ,,Czkawka". Do pierwszego włożyła list.


,,Bella. Przepraszam. Wyjechałem. Nie mogę znieść widoku ich. Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zła. Uściskaj Mieczyka odemnie. Obok jest pudełko dla niego. Oddaj mu je. Całuję. Astrid."


Do drugiego włożyła naszyjnik i obrączkę. Napisała również list.


,,Czkawka. Bądź szczęśliwy z Klarą. Ja wyjechałam. Przeproś Szczerbatka, że odebrałam mu jego miłość. Bądź szczęśliwy z tą jedyną. Astrid."


Odleciała. Poleciała tam, gdzie nikt jej nie znajdzie. To Smocze Sanktuarium. Wiedziała, że nikt jej tam nie znajdzie. Następnego dnia. Czkawka spał u rodziców razem z Klarą.  Bella przyszła do Astrid. Ale nie było jej tam. Otworzyła pudełko z jej imieniem. Przeczytała list. Rozplakala się. Zabrała drugie i wybiegła.  Czkawka jadł śniadanie. Czuł jakąś pustkę. Brakowało mu kogoś. Kogoś niebieskookiego, slicznego, uroczego i jedynego w swoim rodzaju. Nie mógł sobie jej przypomnieć. Wtedy przyszła Bella, cała zapłakana.


- Proszę. 


- Co to jest?


- Coś od matki twojego dziecka. Znalazłam to w waszym domu.


- Dzięki. Chyba.


Chłopak patrzył na pudełko. 


- Klaro, pójdę się przejść. 


Czkawka poszedł do domu. Wszedł do sypialni. Usiadł na łóżku. Otworzył je. Przeczytał list. Popłynęła mu łza. Zobaczył obrączkę z napisem ,,Czkawka Forever".


- Zaraz. Czkawka to ja. -mówił sam do siebie. 


Potem zobaczył naszyjnik. Otworzył go. Był on kształtu symbolu Nocnej Furii. Było w nim jego zdjęcie i tekst ,,Moja Mileydi na zawsze". Przypomniało mu się, że sam ma podobny, tylko w kształcie symbolu Śmietnika Zębacza. Było w nim zdjęcie Astrid i napis ,,Tylko mnie kochaj". Zobaczył w pokoju rysunki. Swoje rysunki. Była na nich Astrid. W ciąży, po ich nocy poslubnej, oraz w wielu innych sytuacjach. Nagle zaczął sobie przypominać. 


- Moją jedyną nie jest Klara, tylko. ... Astrid! To ona jest moją jedyną! Muszę ją znaleźć...


Może być? :)



Rozdział XXXVIII ,,Teraz jest jak dawniej"



Pobiegł najszybciej jak tylko mógł do Belli.

- Bella! Gdzie ona jest?

- Kto?

- Astrid!

- A nie Klara?

- Co ty gadasz! Ja kocham tylko Astrid! Kochałem, kocham i będę kochać te jej cudowne oczy, piękne włosy, ten charakter i... nasze dziecko - po policzku popłynęła mu łza - Tęsknię za nią! Kiedy przebywałem z Klarą ja nie byłem sobą. Zapomniałem o niej, ale czułem, że brakuje mi jednej bardzo ważnej osoby. Proszę cię, powiedz mi gdzie ona jest?

- Ale ja nie wiem. Dostałam list. Prosiła mnie, abym dostarczyła ci to pudełko. Zabrała Wichurkę i odleciała.

- Wiem! Dzięki za tą cenną informację!

- Zaraz, gdzie idziesz?

- Wiem jak znajdę Astrid!

Wybiegł z domu Belli a pobiegł do swojego. Zabrał pudełko i rysunki.

- Szczerbatek! Mordko, chcesz być przy Wichurce, prawda?

Smok pokiwał głową twierdząco.

- Wiem, że za nią tęsknisz. Pomóż mi ją znaleźć. Tu są rzeczy Astrid i Wichurki. Znajdziesz trop?

Szczerbatek podniósł uszy i zaczął skakać.

- Super Mordko. Proszę szukaj.

Jeździec wsiadł na swojego przyjaciela i wzbił się w chmury.

Minęła godzina. Znalezli się nad Smoczym Snaktuarium.

- Ale Mordko, to jest stare miejsce zamieszkania mojej mamy. Chyba musiało ci się pomylić.

Smok spoliczkował go uchem.

- No dobra. Zrozumiałem.

Wylądowali. Chłopak poszedł do tak jhakby sypialni. Zobaczył Astrid i jej smoczycę.

- Astrid!

- Odejdź stąd!

- Ale kochanie...

- Kochanie?! Chyna sobie żartujesz. Najpierw łamiesz mi serce, ja próbując o tobie zapomnieć wyprowadziłam się z wyspy i teraz jeszcze mnie ścigasz?

- Nie, proszę wysłuchaj mnie.

- Zapomnij. Idź sobie do tej jedynej.

Wyszła z pomieszczenia. Czkawka pobiegł za nią.

- Ale ja przyszłem do tej jedynej. Do tej, którą kocham. Do tej, która jest matką mojego dziecka. Ta jedyna jest piękna, niebieskooka, ma piękne włosy i cudowne wnętrze. Jest moją żoną. Tak żoną. Moja Mileydi wyszła za mnie rok temu, dokładnie rok temu. Nie zapomniałem o rocznicy. Ja przepraszam cię za tamto, nie byłem sobą. Kiedy nie było ciebie przy mnie czułem się samotny. Nie byłem w pełni sobą. Tylko ty sprawiasz, że jestem sobą w stu procentach. - uklęknął. - Mileydi, proszę, uczyń mnie najszczęśliwszym człowiekiem i wybacz mi. Proszę.

Astrid rozpłakała się. Uklęknęła.

- Czkawka, ja... nadal cię kocham i kiedy usłyszłam to, zamarłam. Ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! Chcę spędzić z tobą resztę życia. Kocham cię.

Chłopak wstał i zaczął obracać swoją żonę.

- Och Milejdi!

Astrid odsunęła się.

- Ale zaraz. Myślisz, że jak ci wybaczę, to już jest jak dawniej?

- Faktycznie. Chodź tu do mnie.

Przyciągnął ją do siebie i pocałował.

- I jak?

- Teraz jest jak dawniej Czkawka.

Przytulili się do siebie.

Wtedy...


Może być? :)



Rozdział XXXIX

,,Daj mi chwilę, a będę twój"


Wtedy rozległ się głośny hałas.

- Mileydi, zostań ja zobaczę co się dzieje.

- Ale Czkawka...

- Bez żadnego ale. Musisz być cała, bo nosisz w sobie nasze dzicko. Zaraz wrócę. - pocałował żonę w policzek i pobiegł.

Szczerbatek ruszył za nim.

- Wiataj mój jedyny - powiedziała Klara, która była z całą smoczą armią.

- Klara...

- Czyżbyś się zgubił? Miałeś zaraz wrócić.

- No wiesz. Niestety twoje czary na mnie nie zadziałały. Kocham moją żoną i to ona jest tą jedyną.

- Wolisz tą ciężarną odemnie?!

- Nie ciężarną, lecz Mileydi mojego dziecka.

Podeszła do niego.

- Jesteś tego pewny?

- Ja...

Nie dokończył mówić, kiedy Klara go pocaowała. Niestety widziała to Astrid. Załamała się. Wsiadła na Wichurkę i odleciała w stronę Berk.

Czkawka uśmiechnął się.

- Ja...

- Jesteś pod wrażeniem, prawda Czkawka?

- Tak jestem, jestem pod wielkim wrażeniem twojego egoizmu i dążenia do tego, co nigdy się nie wydarzy. Jesteś fałszywa. Jesteś niczym w porównaniu do mojej Mileydi. Myślisz, że tym marnym pocałunkiem mnie do siebie przekonasz? Jesteś w wielkim błędzie! Mnie tylko urzekają pocałunki Astrid, które są przepełnione miłością, czułością, wielkim uczuciem, a nie goryczą, nienawiścią. Zostaw mnie i moją w rodzinę w spokoju, Klaro Krwawdoń. Myślałaś że nie wiem? Jestes marną aktorką.

- Pożałujesz swojej decyzji. Zginiesz marnie!

- Nie, nie sądzę. Podjąłem dobrą decyzję. Szczerbatek!

Smok zaryczał. Nagle za jeźdzcem i jego przyjacielem zebrały się tysiące smoków. Klara się przeraziła. 

- Myślisz, że twoja smocza armia mnie pokona? Mylisz się Czkawka.

- On może nie, ale ja tak. - powiedziała tajemnicza osoba.

- Kto ty?

- Skrzywdziłaś bliskie mi osoby. Pożałujesz tego! 

Wtedy wyjawiła się postać Belli.

- Bella!

- Czkawka, dlaczego ty ciągle krzywdzisz Astrid? Biedna przyleciała do mnie cała zapłakana.

- Gdzie ona jest?!

- W domu.

- Muszę do niej iść!

- Nigdzie poójdziesz Czkawka!

- Zostaw go Klara! Masz mnie!

- Jedna chwała czy zabiję ciebie czy jego.

- Leć do niej i przeproś ją odemnie.

- Ale Bella..

- Już!

- Dziękuję.

- Och, jakie to urocze...

- Ucisz się Klara! Masz mnie, a ich zostaw w spokoju!

Rozpoczęła się walka. Bella była lepszą wojowniczką od Klary, bo przecież pochodziła od rodu tych Hoffersonów. Klara wiedziała, że jej rywalka może wygrać. Postanowiła grać nie fair. Wsiadła na swojego Koszmara Ponocnika i zaczęła atakować ogniem Bellę. W ostatniej chwili przed śmiercią uratował ją Hiro. 

- Hiro!  

Wsiadła na niego rozpoczęła się bitwa w powietrzu.

Nagle Hiro zadał ten ostatni strzał. Trafił on Klarę. Spadła do oceanu. Dobro pokonało zło.

Tymczasem Czkawka był już przed domem. W sypialni była Astrid. Ciągle płakała. Chłopak wszedł do pokoju. Zaczął śpiewać piosenkę:


,,Pozwól mi całować twoje łzy


Nie ma potrzeby się bać


Mówiłem ci, kochanie, jesteś jedyną


Więc nie martw się, jeśli jutro odejdę


Wrócę ,

ze złotem i skarbami dla Ciebie ,


z całego świata


Możesz przewracać oczami


I mówić mi znowu, jaki kiedyś byłem


Ale ranisz moje uczucia


Bo wszystko, co robię


Wiesz, że robię to dla Ciebie


I wierzę, że z tobą w moim sercu


Nie ma nic czego bym nie mógł osiągnąć


Tak więc, mam nadzieję, że nasza miłość będzie trwać

wiecznie


Daj mi chwilę, a będę twój


Bo wiem, że należymy do siebie


Muszę mieć tylko chwilę, a będę twój


Proszę, musisz wierzyć we mnie


Nie ma takiego miejsca, gdzie wolałbym być bardziej niż z tobą w domu


Gdzie wszystko jest bezpieczne i ciepłe


Ale teraz muszę walczyć z tą burzą


I wygram


Moje życie razem z Tobą ,


wkrótce się rozpocznie


Tak więc, mam nadzieję, że nasza miłość będzie trwać

wiecznie


Daj mi chwilę, a będę twój


Bo wiem, że należymy do siebie


Muszę mieć tylko chwilę, a będę twój


Ostatnio byłaś bardzo cicho


Proszę odbierz, gdy dzwonię


Jesteś dla mnie taka zimna,


A teraz jestem z powrotem


Nawet nie zauważyłaś


Mówiłem ci, będę wieczorem w domu


Ale wszystko co widzę to puste pokoje


Brak zdjęcia na którym, ja i ty


List leżący na podłodze , " to koniec "


Nie kochasz mnie już


Ale wciąż mam nadzieję, że nasza miłość będzie trwać

wiecznie


Daj mi chwilę, a będę twój


Bo wiem, że należymy do siebie


Muszę mieć tylko chwilę, a będę twój


Tak, będę twój

A nasza miłość będzie trwać wiecznie


Daj mi chwilę, a będę twój


Oh, bo wiem, że należymy do siebie


Muszę tylko chwilę ..


Tylko chwilę ..


Proszę, daj mi chwilę ..


I będę twój.'


- Wiem, jestem łajdakiem. Krzywdzę najwspanialszą dziewczynę na świecie, która na to nie załuguje. Ja kocham tylko ciebie. Klara dla mnie nie istnieje.

Astrid wtuliła się w niego.

- Mam tu skarby dla mojej jedynej.

Chłopak wyciągnął z kombinezonu naszyjnik i obrączkę.

- Kocham cię Czkawka.

- Jesteś moją jedyną, Mileydi.


W tym czasie...




Może być? :)

Piosenka napisana na postawie singla Alexandra Rybaka, pt. ,,5 to 7 years"

Link: https://www.youtube.com/watch?v=UlmrdDtDjLU




Rozdział XL

,,Brakowało mi ciebie"



W tym czasie Bella była jeszcze w Smoczym Sanktuarium.

- Nareszcie. To koniec. - odwróciła się w stronę smoka. - Dziękuję przyjacielu, gdyby nie ty, nie byłoby mnie tu. Choć wracamy do domu.

Wsiadła na smoka i odleciała w stronę domu.

Mieczyk niecierpliwił się, bo nie było jego ukochanej jeszcze w domu.

Nagle zobaczył jak leci jakaś postać na smoku. To była Bella!

- Najdroższa! Wróciłaś! - powiedział Thorston biegnąc do ukochanej, po czym ją przytulił.

- A dlaczego nie miałabym wrócić? Czyżbyś miał inną na oku?

- Ja? Nie... Ty jesteś moją jedyną.

- Kochany. Czkawka już wrócił?

- Nie wiem. A co on tak ciebie interesuje, czyżbyś wolała jego? 

- Ja? Jego? Nie... Wolę być u boku największego Zahara na świecie lub inaczej mówiąc u boku mojego męża. - pocałowała go.

- No dobrze. Wierzę ci.

- A ja pytałam się o niego, bo znowu pokłócił się z Astrid i to znowu przez Klarę.

- Ale jak to?

- No bo Klara pocałowała Czkawkę na jego oczach, a Astrid widziała to i załamana przyleciała do mnie. I stąd to wszytsko wiem. Kiedy przyleciałam do Smoczego Sanktuarium, Czkawka kłocił się z Klarą i okazało się, że ona jest córką Drago Krwdonia czy jakoś tak.

- Drago Krwawdonia? To trzeba powiedzieć o tym wodzowi, żeby nie doszło do kolejnej smoczej wojny!

- Nie trzeba.

- Jak to nie trzeba?

- Po prostu. Już się z nią rozprawiłam.

- Oooooo. To pewnie nic z niej nie zostało, prawda?

- Znasz mnie.

- Przecież pochodzisz z rodu Hoffersonów, więc nie miała szans. Bo wiem, jak moja żona rozprawia się z nieproszonymi gośćmi.

- Ooo mężu, ależ ja cię kocham. 

- Naprawdę?

- Innej opcji nie ma.

Chłopak wziął dziewczynę na ręcę.

- Idziemy do domu i to zaraz.

- Ale jak ja mam iść, skoro moje nogi są w górze?

- Moje wyręczą twoje najdroższa.

W tym samym czasie, Czkawka i Astrid leżeli na łóżku przytuleni do siebie.

-Astrid, ja ciebie przepraszam.

- Nie masz za co.

- Właśnie mam. Przez jakiś głupi urok straciłbym żonę i dziecko. Nie wybałczyłbym sobie do końca życia, jeśli by się to stało. 

- Ważne jest to, co jest tu i teraz.

- Mam bardzo mądrą żonę.

- Nie podlizuj się skarbie. To nic nie da?

- To może...

- Nie, boli mnie głowa.

- A długo będzie ciebie boleć?

- Sam zobaczysz.

- Czyli długo.

- Długo, ale teraz mnie przytul. Brakowało mi ciebie.

- A mi ciebie najdroższa.

Wtulili się w siebie.

Na dworze, Szczerbatek i Wichurka spędzali wspólnie czas. Bardzo przeżyli swoją rozłąkę. Brakowało im siebie.

Minęły 2 miesiące.



Może być? :) Taki krótki, bo nie dam rady na więcej ;-; Jutro będzie dłuższy xD



Rozdział XLI ,,Jesteś kochany"

Minęły dwa miesiące.  W tym czasie, Sączysmark i Hedera pobrali się. Astrid była już w siódmym miesiącu ciąży. Czkawka był przy niej non stop i spełniał jej każde zachcianki. Bella siedziała z Mieczykiem na kanapie w salonie. - Jak się czuje moja najdroższa?  - Wspaniale, bo jesteś obok mnie.  - och,ale mi schlebiasz. A co u Astrid słychać?  - Na szczęście wszystko jest dobrze. Czkawka przynosi jej wszystko co sobie zażyczy. Ciąża to bardzo dziwny czas. A mam do mojego Zahara pytanie.  - Jakie najdroższa?  - Czy chciałbyś może przeżyć kiedyś ze mną taki okres? - Czy ty mówisz na serio?  - Znasz mnie. - Oczywiście! Ty zmieniłaś moje życie na lepsze. Zacząłem czytać książki i mówić z sensem! A to już jest coś wspaniałego! Kocham cię i marzę o dziecku. - To twoje marzenie się spełniło.  - Serio?  - Naprawdę.  Chłopak wstał i zaczął obracać Bellę.  - Jestem najszczęśliwszym człowiekiem ma ziemi! Kocham cię. - Ja ciebie też, ty mój Zaharze. Pocałowali się.  Tymczasem Czkawka był obok Astrid. - Czkawka, przyniósłbyś mi lody? Albo nie, czekaj, ogórki z bitą śmietaną, albo wszystko ma raz. - Pewnie. A jakie lody Mileydi? - Wszystkie jakie mamy. - Już się robi. Minęło 5 minut.  - Proszę bardzo.  - Dziękuję. Mmm... bardzo dobre. Umiesz robić najlepsze desery na świecie. - Dla mojej jedynej wszystko. - Czkawka! - Co się stało?  - Czy ty jeszcze mnie kochasz? - To mało powiedziane. Ja cię ubóstwiam. Jesteś tą jedyną, najważniejszą.  - Nawet kiedy jestem gruba? - Ty gruba? Nie prawda. Nie mów tak jesteś śliczna.  - Naprawdę?  - Na tysiąc procent. - Ooo kochany jesteś.  Wtedy...

Dziś krótki,bo nie mam kompa ;c Przepraszam ;c





Rozdzial XLII ,,Jesteśmy rodzicami"

Wtedy do domu zakochanych przyszli Bella i Mieczyk.  - Cześć!  - Bella! Mieczyk! - krzyknął Czkawka. - Siostrzyczko! - powiedziała Astrid wstając i szła w kierunku Belli. - Mieczyk! Chcesz być moim braciszkiem? Zawsze go chciałam mieć.  - A ja zawsze chciałem mieć siostrę taką jak ty.  - A co tam kochana jesz pysznego? - zapytała Bella. - Najlepszy deser od mojego męża.  - A czy dla mnie też możesz taki zrobić?  - Serio? - pytał z niedowierzaniem Czkawka. - Nie pytaj się głupio tylko idź, bo jak się moja najdroższa zdenerwuje to mówię ci uciekaj. Uciekaj gdzie pieprz rośnie.  - Wwooow. To grubo. - Super nie? Kobieta moich marzeń.  - To idziesz je robić, bo mam na nie ochotę.  - Ok. - Pójdę ci pomóc. Przy okazji się sam nauczę. Chłopcy poszli. Dziewczyny zostały. - Astrid, jak to jest być w ciąży?  - To dziwne a zarazem cudowne uczucie. Ciągle jem ogórki. Jak zobaczę coś smakowitego to od razu muszę to mieć i zjeść. A dlaczego pytasz?  - No bo ja też jestem. - Serio? Super! Zobaczysz to jest coś niesamowitego! A braciszek już wie? - Tak. Skakał z 3 godziny ze szczęścia. Taki mój kochany szajbus. - Hahahahah mam fajnego braciszka. - I to bardzo. Wiesz ile on książek przeczytał? Już na drugiej półce robi się mało miejsca i będzie trzeba zrobić 3. - Serio? Ja nie mogę. Widać, że cie kocha, bo zagonic go do książek było nieosiągalne. - A teraz to taki mój pan profesor.  Tymczasem na dole w kuchni. - Czkawka jak to robisz? - Normalnie. Biorę miskę. Taką dużą. Do niej kładę dużo lodów. W tym przypadku wszystkie smaki. Na to dużo bitej śmietany i kilka ogórków, a mówiąc kilka to z pół sloika. - Nieźle.  - Mieczyk, a ty już wiesz o tym?  - Ale o czym? - Że Bella jest w ciąży.  - Oczywiście. Ale skąd ty to wiesz? - Tylko Astrid je takie desery. I tylko kobieta w ciąży.  - No w sumie to łatwo się domyślić.  - Choć zaniesiemy jej to. Poszli na górę do sypialni. - Gotowe. - O super! - Proszę i gratuluję.  - Skąd wiesz? - Sam się domyślił. W sumie nie było trudne. - Dzięki.  Cieszyli się twoim towarzystwem do późnego wieczora. Bella poszła do domu z Mieczykiem. Małżeństwo rozmawiało.  - Czkawka, jak myślisz to chłopiec czy dziewczynka? - Nie wiem, grunt, aby było tak piękne jak ty. - A jak dałbyś na imię dziewczynce?  - Berenika. A ty jak dałabyś na imię chłopcu?  - Gracjan.  - Jakie piękne imię.  - Nie mogę się doczekać tego dnia.  - Ja też.  Minęły dwa miesiące.  Bella była w czwartym miesiącu ciąży, a Astrid już w dziewiątym.  Czkawka siedział z Astrid w sypialni. - Mmmm.. Pyszny kompot skarbie.  - Dla mojej Mileydi wszystko. - Już 9 miesiąc a na razie nic się nie stało.  - Eee... Astrid?  - Tak? - Wylał ci się napój?  - Co?! Czkawka wody mi odeszły!  - O wielki Thorze! To to to. - Leć po Gothi i mamę!  - Dobra. Już. Zaraz będę.  Czkawka wybiegł z domu i prawie nie wbiegł w Belle. - Czkawka! - O cześć. Słuchaj Astrid rodzi ja lecę po Gothi i mame. Możesz pójść do niej? - Pewnie! - Dobra. Szczerbatek!  Minęło 5 minut. - Aaaaaa! - Spokojnie, oddychaj. Wdech, wydech, wdech wydech. Czkawka przyleciał z Gothi, mamą i Mieczykiem. - Czkawka przynieść ciepłej wody i ręczniki. - powiedziała Valka. - Proszę tu zaczekać. Czkawka i Mieczyk siedzieli przed drzwiami. Astrid ciągle krzyczała.  - Ja nie wytrzymam! Idę tam! - Czkawka! Zostań. Będzie dobrze. - Ale Mileydi krzyczy! - Zaraz przestanie. Krzyki ucichły. Czkawka stał przerażony. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, bo usłyszał płacz dziecka. Ucichło. Drzwi się otworzyły.  - Chcesz zobaczyć swoją córeczkę?  - Jestem ojcem. Mam córkę!  - Gratulacje stary. Czkawka wszedł po cichu. Zobaczył jak Astrid trzymała ich dziecko i pocałowała w czoło. Podszedł bliżej.  - Jaka ona słodka. Tak samo śliczna jak mama. - Nie przesadzaj. Zobacz, to nasza kruszynka. Chcesz potrzymać Berenike? - Berenika. Nasza słodka Berenika - mówił biorąc na ręce córeczkę. - Jesteśmy rodzicami. W tym czasie, pod domem zebrała się cała wioska. - Dasz radę wstać?  - Dam. - To chodź przedstawimy im naszą Berenike. Astrid wstała. Oparła się o Czkawke i wyszli na taras. - Mieszkańcy Berk. Przedstawiamy Berenike! - Słyszeliście? Mam wnuczkę!  MiesZkańcy wiwatowali.

Może być? Emotikon smil





Rozdział XLIII

,,Nie tylko ja jestem głodna"



Stoik niosąc Doriana wszedł do domu świeżo upieczonych rodziców.

W tym czasie Astrid już leżała w łóżku, a Czkawka trzymała małą Berenikę na rękach.

Wódz wszedł do pokoju. Przekazał synka żonie.

- Ale mam śliczną wnóczkę - mówił pochodząc do syna.

- Wdała się w mamę, prawda tato? - powiedział Czkawka, patrząc na Astrid, która usnęła.

- Prawda.

- Kochani, wyjdźmy, bo Astrid jest zmęczona porodem. Musi odpocząć - mówiła Valka.

Czkawka położył córeczkę w kołysce. Wszyscy wyszli przed dom.

- Kochani, dziękuję za tak liczne przybycie, aby powitać moją córeczkę. W zamian zapraszam was na ucztę w Twierdzy! Niestety ja się trochę spóźnię, ale mój tata poprowadzi poczęstunek. Miłej zabawy!

- Chodźcie za mną moi mili!

Wszyscy poszli. Czkawka poszedł do kuchni zrobić obiad swojej żonie, która spała. Dał smokom jedzenie i poszedł na górę. 

Wchodząc do sypialni zobaczył już przebudzoną Astrid,

- Witaj Mileydi. Pewnie jesteś głodna.

- Skąd wiedziałeś? A mała gdzie?

- W kołysce. Słodko śpi. Proszę Mileydi. Jedzonko na wzmocnienie sił.

- Dziękuję kochany, a gdzie jest reszta?

- Poszli na ucztę do Twierdzy.

- Czyli mamy dużo wolnego czasu.

- Fakt, ale ja tam muszę pójś, bo już im to obicałem, ale nie zostawię ciebie samej. Kiedy przyjdzie Bella to wtedy pójdę.

- Dobrze.

Wtedy Berenika się rozpłakała.

- Nie tylko ja jestem głodna. Daj, nakarmię ją.

Czkawka podszedł do kołyski. Zobaczył słodkie maleństwo, które wysłało do niego szeroki uśmiech.



Rozdział XLIV

,,A gudzi gudzi guuuu"



Wziął je na ręce. Podał Astrid. Zaczęła ją karmić. Czkawka wziął kartkę, ołówek i  zaczął rysować.

Uwiecznił wspaniały widok matki karmiącej dziecko.

Zbliżał się wieczór. 

W tym czasie przyszła Bella z Mieczkiem.

- Hej. - powiedziała Bella.

- O cześć kochani - powiedziała Astrid.

- A to Czkawka, twój tata ciebie woła - powiedział Mieczyk.

- Oooo pewnie będzie ciekawie. Dobra. Mileydi ja już idę - powiedział Czkawka, całując Astrid - a wy jesteście za nią odpowiedzialni, przepraszam - za nie.

- Czkawka... -mówiła Astrid.

- Nie, zawsze będę się o was bał. A wy pamiętajcie.

- Dobrze. Miłej zabawy! - powiedziała Bella.

- Dzięki!

Wyszedł. Mieczyk podszedł do kołyski.

- A kto tu taki śliczny? Co? A gudzi gudzi guuuuuu. - mówił chłopak.

- Oooo jakie to rozkoszne - mówiła Astrid.

- Nie może się doczekać kiedy nasze przyjdzie na świat. 

- To już czwarty miesiąc?

- Tak, a mój Zahar zachowuje się jakby był już dzięwiąty.

- Eee Astrid, mogę wziąść małą na ręce?

- Oczywiście, tylko uważaj.

- Jasna sprawa.

Wziął maleństwo. Berenika otworzyła oczka. Były duże i zielone - tak jak tatuś.

- Ale jestem śliczna... tak tak tak. Nikt nie jest ślczniejszy odemnie. - mówił do dzidziusia. - Chcesz być smoczkiem? Tak? To lecimyyyyyy - uniusł dziewczynkę nad swoją głowę i biegał po pokoju. - Lecimyyyyy!

Dziewczynka ciągle się śmiała.

Bella i Astrid śmiały się.

- Widać, że chce już bawić się ze swoim maleństwem - powiedziała Astrid.

- Narazie ma Berenikę. Będziesz mu jej czasem użyczać?

- Dla tekiego widoku? Zawsze Bella.

Ponownie zaśmiały się.

- Wujek Mieczyk zabierze ciebie do cudownej krainy pełnej pluszaków, czyli Pluszakolandii!

- Ohohohoh, wujek Mieczyk sam się rozmarzył - powiedziała Bella.

- Nie słuchaj ich maleńka. Nie znają wszystkich krain. - mówił.

- Tylko nie strzel wujku focha - powiedziała Astrid.

- A kto tu tak się ślicznie uśmiecha? To ma takie śliczne oczka? A gudzi gudzi guuuuu...

Berenika nadal się śmiała.


Może być?



Rozdział XLV

,,Zasadziła mama ziarnko"



- Takkk.. Jesteś nnaaajśliczniejsza. A gudzi gudzi guuuuu.. - mówił Mieczyk do maleńkiej. Berenika zaczęła ziewać. - Zaraz wujek Mieczyk zabierze cie w podróż do Kołyskolandii. Lemimyyy? Taaak? Lecimyyy...

Podniósł dziewczynkę i zaczął iść w kierunku kołyski. Położył ją w niej. Podeszła Astrid.

- Dziękuję. 

- Nie ma za co Astrid. 

Usiadł obok Belli.

Astrid zaczęła kołysać kołyskę i śpiewać. Wtedy Czkawka przyszedł, ale ona o tym nie wiedziała,

A: ,,Zasadziła mama ziarnko, co dzień podlewała


urósł kwiatek, a w kwiatuszku Calineczka mała


na hamaku z pajęczynki mama ją lulała


a malutka Calineczka słodko przysypiała


Ref


Późno już kumkają żabki, 


dzieci muszą spać


świetlik lampkę już zapalił


świerszczyk zaczął grać


Późno już, huknęła sowa


czas już nocnej ciszy


nawet w starym bucie taty


śpi rodzinka myszy."


Wtedy zaczęł śpiewać Czkawka.

Cz: ,,Zmilkła juz kukułka w lesie 


śpi juz jaskółeczka


mama nocka powkładała


gwiazdki do łóżeczka


żabki juz przestały śpiewać


śpią już kijaneczki


nawet bajki sie schowały spać do twej książeczki



Ref


Późno już kumkają żabki,

  dzieci muszą spać


świetlik lampkę już zapalił


świerszczyk zaczął grać


Późno już, huknęła sowa


czas już nocnej ciszy


nawet w starym bucie taty


śpi rodzinka myszy


A: mmmmmmmmmmmmmmmmmmmm... <według melodii>


A i Cz: ,,Późno już huknęła sowa czas już nonej ciszy


nawet w starym bucie taty 


śpi rodZinka myszy"



Zakochani przytulili się do siebie.

- To my już pójdziemy. Pa - powiedziała Bella.

- Pa. -odpowiedzieli.

Patrzyli sobie głęboko w oczy.

- Ślicznie śpiewałaś. Moja ulubiona kołysanka.

- Nasza. Najdroższy.

- Kocham cię.

- A ja ciebie.

Pocałowali się.

Natępnego dnia rano.


Może być? ;)

Link do piosenki: https://www.youtube.com/watch?v=knjXGnR8MDE



Rozdział XLVI

,,Dziękuję Thorowi"



Następnego dnia rano.

Czkawka z Astrid i ich róreczką nadal spali.

Bella chodziła po kuchni robiąc swój ulybiony  deser.

Valka siedziała ze Stoickiem i rozmawiali.

- Pamiętasz Val jak się poznaliśmy?

- Tego się nie da zapomnieć. Wpadłeś na mnie niby przez przypadek i złamałeś rękę. Potem codziennie odwiedzałeś mnie i pomagałeś w różnych czynnościach.

- Wtedy tak głupio mi było, że ci ją złamałem, ale przynajmniej się opłaciło.

- A dlaczego tak sądzisz? 

- Bo teraz jesteś moją żoną i mamy dwóch synów.

Pocałował żonę.

- Dziękuję Thorowi, że cię odnalazłem.

- A ja dziękuję za ciebie i naszych synów.

Wtedy...


Taki krótki, bo brak weny ;/

Advertisement