Scenariusz Niniejsza strona jest scenariuszem danego filmu/odcinka. →Powrót do artykułu |
Sączysmark: I po co lądujecie? Przecież nam odpłyną! Hakokieł, pędem!
Czkawka: Stój! Za dużo ich. Płyną ciasno, chronią burty.
Sączysmark: Ja ci zaraz ochronię burtę.
Śledzik: Czkawka ma rację. Nie weźmiemy ich z zaskoczenia. Przecież od razu nas zauważą.
Astrid: To trzeba odwrócić ich uwagę.
Czkawka: Robi się, moja miła.
Sączysmark: Żartujesz? To chyba nie pora na przebieranki.
Mieczyk: Z resztą żółte? Skąd nagle żółte? Ty wiesz, chłopcze, który mamy rok? To jest jedno wielkie modowe faux pas.
Szpadka: Ach. De mode.
Czkawka: Ogon jest lżejszy i sztywniejszy. Zrobiłem go z cieniutkiego płatu żelaza. Nie nadaje się wprawdzie na długie dystanse, ale…
Śledzik: Za to tnie powietrze jak brzytwa i może ślizgać się nad powierzchnią jak szybowiec. Genialne!
Czkawka: Dziękuję, przyjacielu. Poszybujemy sobie nisko i dyskretnie. Czekajcie na znak, dobra?!
Mieczyk: Ja osobiście zostałabym przy czerwieni. Żółty do czarnego smoka? Serio? A fe!
Czkawka: Teraz, mordko!
Łowca: Atakują! Chronić ładunek za wszelką cenę.
Śledzik: Dobra, jest znak. Lecimy.
Sączysmark: No, w samą porę. Na smok, towarzystwo! Ohoho. Ale płoną!
Czkawka: Dzień dobry, przejmujemy ładunek. Chodź do roboty. Uwolnimy smoki i bierzemy się za resztę statków.
Śledzik: Mam nadzieję, że za bardzo ich nie wystraszyliśmy. Biedactwa. Słuchaj… A gdzie się podziały smoki?
Szpadka: Ty, a nie za mocno trochę związaliśmy?
Mieczyk: Gdzie tam. Nie ma za mocno. Mocno znaczy dobrze.
Szpadka: Racja. Nie ma za mocno.
Astrid: Widziałeś? Ani śladu smoków. Na żadnym statku. Wszędzie tylko marmury.
Heathera: A bronili się rękami i nogami. Skały jak skały.
Śledzik: Czkawka…
Sączysmark: Co to leci?
Astrid: Co by to nie było, leci prosto na nas.
Śledzik: Złe wieści?
Czkawka: Nie najwspanialsze. Na ziemię!
Sączysmark: Aa, smoczy najazd! Kryć się, ludzie!
Czkawka: Odwrotnie! Natychmiast na smoki.
Sączysmark: Co?! Po co?!
Heathera: Szpicruta, uważaj.
Śledzik: Czkawka, co ty knujesz?
Czkawka: Polecimy za nimi. Zobaczymy co się dzieje. Bo coś się dzieje. Nie uciekają bez powodu.
Śledzik: O rany! Słyszałeś to?
Czkawka: Lecimy! Trzeba się temu przyjrzeć!
Mieczyk: Atakują!
Heathera: Mieczyk! Szpadka!
Mieczyk: Niczego nie żałuję!
Szpadka: A ja wszystkiego żałuję!
Mieczyk: Ał, ał… prze… ał.
Czkawka: Mieczyk? Szpadka?
Mieczyk: Jak tam, jak tam? Nic nowego pod słońcem?
Szpadka: Bo Wym i Jot lekko się, że tak powiem, połamali.
Sączysmark: Wspaniale. Brawo, no. Świetny plan.
Czkawka: Hm.
Śledzik: Słuchaj, identyczne statki jak w tamtym konwoju.
Czkawka: Kryć się.
Śledzik: Sztusia!
Czkawka: Chodź, ale dyskretnie.
Łowca: Nie krępujcie się. Stałem oko w oko z samym Szeptozgonem. Nie boję się was.
Mieczyk: Czyli mamy twardziela, proszę. Jak cię zaraz sieknę to ci bokiem wyjdzie.
Łowca: Nic a nic z nas nie wyciągniecie, wy smokolubne popłuczyny.
Czkawka: Hm.
Łowca: Dobra, wszystko mówię. Dwa konwoje ruszyły z samego rana w stronę...
Mieczyk: Ych, gębula mu się w ogóle nie zamykała. Dobry jestem?
Śledzik: Człowieku, właśnie zaczął mówić. Wszystko by nam powiedział!
Mieczyk: Serio? Hehe. Wybaczcie. Jakiś taki odruch.
Czkawka: Ach. Astrid, bierz Heatherę i Smarka, lećcie. Może znajdziecie drugi konwój. Zbadajcie co się święci.
Astrid: Robi się.
Czkawka: My przeszukamy wyspę. A nuż znajdziemy coś ciekawego. To jakaś gigantyczna sprawa.
Łowca: No dalej, dalej. Mocno!
Śledzik: Nie dziwne, że smoki pouciekały.
Czkawka: Ale po co Czarcioustemu tyle marmuru? Dobra, Mieczyk, Szpadka, zostajecie na ziemi. Śledzik, my uderzymy z powietrza. Kryj mnie. Spróbuję im rozwalić te tarany. Musimy się dowiedzieć, co tu się dzieje i co ten Viggo znowu knuje.
Śledzik: Och!
Czkawka: Gotowy?
Śledzik: Nie! Stop!
Czkawka: Co ty…?
Śledzik: Czekaj. Przyjrzyj się lepiej. To nie żadne tarany. Przecież to Miażdytłuki. Niesłychane, wykorzystują Miażdżytłuki do demolki.
Czkawka: Wiesz, chętnie bym się pozłościł i w ogóle, ale…
Śledzik: O masz! Aa!
Czkawka: Bliźniaki! Na pewno nic im nie jest. Przeżyli gorsze rzeczy.
Śledzik: Och!
Łowca: Do roboty, gadzie!
Śledzik: O Thorze. Okej, czyli chodzi o wibracje.
Czkawka: Ale jak to?
Śledzik: Wystarczy, że któryś Łowca uderzy w ziemię młotem, a smoki robią wszystko, co im się każe. Wyłapują smoki, każą walczyć, a teraz jeszcze wykorzystują do robót. Potwory, nie ludzie. A to fajne smoki. Wydają się wredne i agresywne, ale w środku mają kawał serducha.
Czkawka: Ja wiem. Smoki nie zasługują na takie traktowanie.
Śledzik: Jak chcesz je uwolnić?
Czkawka: No… Pff…
Mieczyk: Nie ważne co planujesz, z rozkoszą któremuś przyłożę jakimś konarem.
Czkawka: Jesteście, o rany. Nic wam nie jest. A zaraz. A Jot…?
Mieczyk: Nie, nie. Wszystko gra. My Thorstonowie mamy wyjątkowo twarde czachy.
Szpadka: Serio. Wojownicy nosili czachy naszych przodków zamiast hełmów.
Mieczyk: Widzisz? Gruba czacha. Hehehe...
Czkawka: A to był dość jednak mroczny widok. Chętnie bym go wymazał z pamięci.
Szpadka: To jak będzie, panie szefie? Uwalniamy smoki?
Mieczyk: Jestem ranny.
Czkawka: Aa, no tak, no. Jasne, że uwalniamy. Pytanie jak ich podejść. Ale zaraz. Z drugiej strony chyba wiem jednak jak podlecieć na tyle blisko, żeby Śledzik i Sztusia mogli sobie poczarować.
Sączysmark: Dziewczyny, od dłuższego czasu leży mi coś na sercu i… Hej, jesteśmy przyjaciółmi, nie musi być niezręcznie.
Astrid: Co ty znowu insynuujesz?
Sączysmark: A to, że obie się we mnie kochacie i sytuacja zrobiła się napięta.
Astrid: Że co?
Heathera: O rany, oszalał.
Sączysmark: Przecież damy jakoś radę. Wszyscy jesteśmy dorośli. Obie jesteście cudowne i nie chcę wam sprawiać przykrości i w ogóle… Dlatego nie róbmy sobie wyrzutów, tak będzie lepiej. Zgoda?
Heathera: Słuchaj, ale on na serio?
Astrid: A żeby to pierwszy raz. Czekajcie. Coś płynie.
Heathera: I mamy zagubiony konwój.
Astrid: Cała na przód. Jest szansa, że doprowadzą nas do Viggo.
Sączysmark: Ale ja serio mówię! Możemy się przyjaźnić!
Astrid i Heathera: Cicho!
Łowca: Jeźdźcy na horyzoncie!
Czkawka: Och! Tylko spokojnie. Ogon jest bardzo czuły. Dużo łatwiej ci będzie manewrować, zobaczysz. Uważaj, zaskoczymy panów Łowców i dowiemy się, co knuje Viggo.
Łowca 1: Mam cię, dzieciaku.
Szpadka: Brać ich!
Mieczyk: Łuhu!
Szpadka: Najpierw gaz, potem iskra. Jot, możesz się wreszcie nauczyć?
Łowca 2: Co to może być?
Czkawka: I o to chodzi. Łowcy w potrzasku. Spróbuj uwolnić smoki.
Śledzik: Nic się nie bójcie, potworki. Zaraz będzie po wszystkim. Dziewczynka gotowa? No to do dzieła. Jaka ty jesteś zdolna.
Czkawka: Koniec zabawy! Uciekajcie! Aha! Takiej reakcji się nie spodziewałem.
Śledzik: A-a-ale dlaczego? Jesteście wolne. Sztusia, uważaj!
Czkawka: W nogi!
Łowca: Dalej!
Mieczyk: Bosko. W lewo, Wym! Mocno w lewo!
Szpadka: W lewo, w lewo! Słyszysz?
Mieczyk: Osz ty smoku!
Czkawka: Słuchaj, bliźniaki nie mają kompletnie żadnych szans. Spróbujmy przepłoszyć smoki.
Mieczyk: Lecimy, no!
Czkawka: I pięknie, chyba się udało. Teraz będą atakować. Przepraszam cię, ogon jest skrętny, ale za wysoko to się nie wzniesiemy. No wiem, wszystko wiem, dopracuję go.
Śledzik: O rany. Przecież te smoki zaraz ich poszatkują. Śledzik, znasz te smoki, lubisz je. Ruszaj, możesz je powstrzymać.
Czkawka: O nie, nie teraz. Nie oswajaj ich. ŚLEDZIK, UCIEKAJ ALE JUŻ!
Śledzik: Wcale nie jesteście takie. Znam was i nie zrobicie mi krzywdy. O Thorze!
Mieczyk: Niczego nie żałuję!
Szpadka: A ja tak!
Czkawka: I jak tam? Wszyscy cali?
Szpadka: Tu na drzewie w porządku. Tyle, że Wym chyba trochę oberwał.
Mieczyk: Ech. Wyglądacie jak kupa nieszczęścia. Ale się przypudruje.
Czkawka: Co to było? Ty zupełnie oszalałeś? Myślałeś, że co? Że ci się nagle pokłonią?
Śledzik: Wolą słuchać swoich okrutnych panów niż dzieciaka, co to chciał zwrócić im wolność.
Mieczyk: Śmieszne. Znałem w Sztokholmie dziewczynę. Miała podobny syndrom.
Czkawka: Słuchaj, nikt nie mówił, że ze smokami łatwo pójdzie. Sam widzisz, nie wiedzą co to wolność. Założę się, że od dawna je tu trzymają i wykorzystują.
Śledzik: Ech, ale musi być jakiś sposób, żeby do nich dotrzeć.
Czkawka: I pewnie jest. A może już za późno i nic nie da się zrobić. Nie wiem. Przykro mi, takie życie.
Szpadka: Bomba, hehe.
Czkawka: Ech, nie mogą tak wszystkiego bezkarnie niszczyć. No tak. Jak znam Viggo planuje coś naprawdę wielkiego.
Śledzik: Bardzo bym nie chciał skrzywdzić tych smoków.
Mieczyk: Ech. Wym, ten gazowy oddech. Weź miętówkę.
Czkawka: Nie, to nie Wym. Zostaw go.
Szpadka: Czyli ja? Rybie móżdżki.
Mieczyk: Rany, kobieto. Tysiąc razy już to omawialiśmy.
Śledzik: Ziemia pęka. Leci gaz?
Mieczyk: Znowu Miażdytłuki?
Czkawka: Nie, smoki nie mają z tym nic wspólnego. To zupełnie inna bajka.
Śledzik: Co chcesz powiedzieć?
Czkawka: Że te wcześniejsze wstrząsy to nie smoki. Wygląda na to, że wyspa się zapada.
Śledzik: I dlatego te dzikie smoki uciekały. No jasne. Teraz wszystko jasne.
Czkawka: No niestety. Wydobywają marmur na potęgę, walą młotami gdzie popadnie i nic dziwnego, że wszystko się trzęsie.
Szpadka: Czyli nie śmierdzi mi z ust?
Mieczyk: Och, nie pochlebiaj sobie. Capi tam gorzej niż u smoka. Bez urazy, oczywiście.
Czkawka: Myślę, że jest szansa, wiesz? Myślę, że możemy powstrzymać Łowców i uratować twoje smoki.
Sączysmark: Hej, a skąd my znamy to miejsce?
Heathera: Oj, za dobrze znamy.
Astrid: Baza Viggo.
Sączysmark: Jasne, to chyba już wiemy, po co mu ten cały marmur.
Heathera: Ale dziwadło. Wygląda jak jakiś bunkier.
Astrid: Trochę mu jeszcze brakuje.
Sączysmark: Co powiecie na małą… renowację?
Astrid: Wielkie nieba. Sączysmark ma plan i o dziwo całkiem niezły.
Sączysmark: No patrz. Ja czułem, że się dogadamy. Ognia, mały! Och, nic z tego.
Astrid: Bo to marmur. Widać jest odporny na smoczy ogień.
Heathera: No to weźmy go sposobem.
Sączysmark: Viggo stworzył kompletnie niezniszczalną fortecę.
Astrid: Trzeba powiedzieć Czkawce, zanim przypłyną kolejne statki.
Heathera: Jeszcze jedna dostawa i będą gotowi, a wtedy…
Astrid: A wtedy żaden smok się tu nie dostanie. I żaden nie ucieknie.
Czkawka: Zostawcie marmur i znikajcie nim będzie za późno. Nie widzicie, że wyspa zaraz się rozwali?! Wiedziałem, że się zrozumiemy.
Mieczyk: Eee, zdaje się, że się zrozumieliście nieco opacznie.
Czkawka: Wycofujemy się!
Mieczyk: Okej, to chyba już po wszystkim. Cofam to! Znowu się trzęsie! Aa!
Śledzik: Czkawka!
Czkawka: Spokojnie, damy radę. Ee… Śledzik!
Śledzik: Nie chcesz skrzywdzić przyjaciela. Czyli masz jednak kawałek serca. No to ryzyk fizyk.
Czkawka: ŚLEDZIK! Szczerbek, dawaj szybko! Rusz się, cała wyspa się wali.
Mieczyk: Ratunku! Aaa!
Sączysmark: Hej, a Wym i Jot czemu na łodzi? I dlaczego popsuliście wyspę? A skąd w ogóle się wzięły Miażdżytłuki? Chyba coś przegapiliśmy.
Astrid: Czkawka, już wiemy o co chodzi z marmurem. Viggo buduje smokoodporną twierdzę.
Czkawka: Nie żartuj. Dobra, nie mamy czasu. Lecimy.
Heathera: Nic nie zrobisz. Marmur jest smokoodporny.
Śledzik: Eee, możliwe, ale można by jeszcze raz zaryzykować. NA NIIIICH! Nie. Koniec pracy. Zrozumiano?
Czkawka: O rany, jesteś wielki.
Śledzik: Ciekawe, ile jeszcze smoków porwał i zniewolił.
Czkawka: Nieważne ile. Znajdziemy je i uwolnimy. Dobra. Lecimy na Mroczą Głębię. Pora by potworki znalazły odrobinę radości. Zapracowały sobie.
Sączysmark: Halo, halo. Powie mi ktoś, skąd tu się wzięły Miażdżytłuki?
Ryker: Bracie. Ale jak?
Viggo: Czkawka. To już się powoli zaczyna robić nudne. Akcja… niebawem nabierze tempa.