Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki
Scenariusz
Niniejsza strona jest scenariuszem danego filmu/odcinka.
Powrót do artykułu
Concept toothless


Stoick: Łapać go! Szybko, bo jeszcze ucieknie!

Czkawka: Ech. Kto by pomyślał, że on taki szybki. Astrid! W twoją stronę biegnie!

Astrid: Dobra! Wichurka, kolce!

Pyskacz: Nie, Stoick, nie ma mowy. Nie masz prawa mnie zmuszać. Wy też mnie nie macie prawa.

Stoick: Nie dajcie mu uciec!

Pyskacz: Wikingowie śmierdzą, bo chcą śmierdzieć! To kwestia honoru, nie rozumiecie?

Śledzik: Szybciej. Trzeba napełnić całą balię, żeby się Pyskacz wykąpał.

Stoick: Przyjacielu, przecież to dla twojego dobra.

Czkawka: A ściślej mówiąc dla dobra całej wioski.

Stoick: Już! Marsz do balii!

Sączysmark: Hakokieł! Wrzucamy Pyskacza do balii. Aaa! To samo? Zawsze to samo? Serio?! Nigdy ci się nie znudzi?!

Pyskacz: Nie, Stoick, ja odmawiam.

Czkawka: Astrid, teraz!

Pyskacz: Aaa!

Stoick: Śledzik! Mydło i woda!

Pyskacz: Ach.

Stoick: Może bardziej byś się jednak postarał?

Śledzik: Nie da rady, wodzu, bo w studni... w studni nie ma wody.

Stoick: Raptem dwa lata temu ją wykopaliśmy.

Czkawka: Ale woda nie znika tak ot, po prostu. Coś tam się musiało stać.

Stoick: Ech, trzeba kopać nową studnię. Trochę to potrwa, więc będziemy racjonować wodę. Co znaczy...

Pyskacz: Że koniec kąpieli. I czyje na wierzchu? Hę?

Czkawka: No dobra. Dopóki nie wykopią studni – a trochę to potrwa – musimy skombinować jakąś wodę. Mieczyk, Szpadka, bierzecie balię, lecicie na jezioro Larsa i napełniacie.

Mieczyk: Nie ma sprawy. Tyle że spora ta balia. No, większa nawet niż tyłek Szpadki. Trochę nam to zajmie. Tydzień, dwa... Au!

Czkawka: Troszkę liczyłem, że może wykorzystacie smoka.

Mieczyk: A skąd ci to przyszło, co?

Czkawka: A stąd, że no... Och. Jedziemy dalej. Astrid, Sączysmark, polecicie w góry i napełnicie tyle dzbanów, ile się da. Dobra?

Sączysmark: W górskich strumykach. Romantycznie... Aau!

Czkawka: Śledzik, Sztukamięs – my sobie za to dokładnie obejrzymy tę studnię i wymyślimy, co się stało.

Śledzik: Eee, bo ty może nie wiesz, ale Sztusia i ja średnio się czujemy w ciasnych przestrzeniach.

Sączysmark: A wiesz, Astrid, tak pomyślałem...

Astrid: Gadaliśmy już o tym twoim myśleniu. Niczemu nie służy, zapomniałeś już?

Sączysmark: Bo czemu mamy rozdawać tę wodę tak za nic?

Astrid: Ale... o co ci chodzi właściwie?

Sączysmark: O zwykłe prawa podaży i popytu. Już ci tłumaczę. Ludzie na Berk chcą pić. Marzy im się odrobina wody. A kto ma wody pod dostatkiem? Sączysmark, brzmi odpowiedź. Heh. Dziewczyno, fortunę zbiję.

Astrid: Ty serio chcesz brać towar za wodę? Gratuluję, w życiu nie słyszałam nic durniejszego.

Sączysmark: Czyżby? Ehe. A rób, co chcesz. Rób, rób, ale nie przychodź potem i nie błagaj o swoją dolę.

Śledzik: Ślicznie, księżnisia. Nieruchomo trzymaj.

Czkawka: Niżej! Dobra, powoli! Jeszcze tylko kawałeczek! Super, super, tak zostaw, wystarczy. Dziwne, bo woda sięgała aż dotąd. Kamienie są jeszcze mokre. Śledzik! Spuszczajcie mnie na sam dół!

Śledzik: Ale na pewno? Tam jakoś strasznie mokro i strasznie strasznie.

Czkawka: Śledzik!

Śledzik: Oj, dobra! Księżnisia, na sam dół!

Czkawka: Ło. Ej. Ło! Śledzik! Śledzik, no!

Śledzik: Sztu-Sztukamięs, spokojnie.

Czkawka: Aaaaaa!

Śledzik: Czkawka! O matko! Szczerbatek! Czkawka!

Czkawka: Aaa! Ach... Szczerbatek. Jesteś cały?

Stoick: Czkawka! Synek!

Czkawka: Ej, tata! Żyjemy!

Stoick: Dasz radę się wydostać?!

Czkawka: Nie! Za wąsko jest!

Stoick: Ludzie, przynieście linę! Zaraz po ciebie schodzę!

Czkawka: Nie, nie trzeba. Nie ma sensu, jeszcze wszyscy utkniemy.

Stoick: To zostań... zostań tam... zostań, a ja pomyślę. Pomyślę i zaraz coś wymyślę!

Czkawka: Bez sensu! Przecież ta woda musiała gdzieś popłynąć! Mam Szczerbatka, tata, znajdziemy jakieś inne wyjście!

Śledzik: Wie wódz, ten pański syn to logicznie myśli. Nocna Furia ma świetną orientację w terenie. I... ewidentnie powinienem się był nie odzywać.

Czkawka: Tata! Słyszysz?! Chyba coś znalazłem! To wy-wygląda jak... tunel!

Stoick: No to idź, ale błagam cię, uważaj na siebie! Jak coś, jesteśmy tu i czekamy!

Czkawka: I co, przyjacielu? Sprawdzimy sobie, co jest na drugim końcu? Może... yy... tędy? Nie wiem, jak ty, ale ja mam jakieś przeczucie, że nie jesteśmy tu sami. O rany. Ogromna sieć tuneli pod całym Berk. Smocze jaja? Ty to widzisz? Niedobrze, to znak Łupieżców. Szczerbek, oświetl mi tamtą część, dobra? A te tunele przekopały Szeptozgony. Taa, wiem, wiem. Też za nimi nie przepadam. A to to już serio nie mam pojęcia, co to.

Pyskacz: Po kolei. Spokojnie, nie pchamy się. Jedno wiadro na głowę.

Sączysmark: Woda, woda, woda, woda, woda, wodaa! Świeżuśka górska woda Sączysmarka! Ha! Widzisz, jakie to proste? I komu teraz głupio, co, mała? Kolesiowi, co ma wózek pełen drobiu? Czy może paniusi, co nabrała sobie wody w usta?

Astrid: Ty nie rozumiesz, że wykorzystujesz niewinnych ludzi?

Sączysmark: Mała poprawka: niewinnych i bardzo spragnionych.

Astrid: Myślę, że Czkawka nie do końca na to liczył, wiesz?

Sączysmark: Serio? Może to dlatego on jest Czkawka, a ja Sączysmark.

Astrid: Hoho, ta. Na pewno właśnie dlatego. Aha, jasne. He.

Wikingowie: Łoo...

Sączysmark: Ej! Bo mi dochody spadną.

Czkawka: Ach, świetnie. Ta, i jeszcze świetniej. Mógłbyś, proszę? Aa! Dobra, zmywamy się może! Jest jeden... dwa... trzy... Ej! Ludzie, no bez przesady! Eee... Dziwna sprawa. Gdzie się podziały? Na górę uciekają! Prosto do wioski! Szczerbek, musimy działać, i to szybko.

Sączysmark: Woda, woda, woda, woda!

Gustaw: Hę?

Sączysmark: Zapraszam po świeżusieńką górską wodę Sączysmarka!

Astrid: Co się dzieje?

Gustaw: Ło! Hę?

Pyskacz: Cofnąć się!

Gustaw: Hee...

Pyskacz: Ech! Ech! Ech! Ech.

Sączysmark: Eee! Kto niszczy, ten płaci! A dobra, zamykam kram.

Stoick: Trzymaj.

Wiking: I co mam z tym robić?

Stoick: Dąć, myślę! Ludzie, szybko! Zbierać się na środku! Linię obrony tworzyć!

Sączysmark: Hakokieł! Pomóż! Szybko! Aaaa! O-o-o.

Astrid: Wichurka! Strzelaj!

Śledzik: Astrid! Piękny strzał, mała. Jak zwykle cudowne wyczucie czasu.

Stoick: Aaa! Aaaa! Aaa! Głodna jesteś, bestio?! No to proszę! Podano na tarczy! Aaa! Uuu. Na brodę Odyna. Pyskacz, zostań, pilnuj wioski. Zaraz się przekonamy, jak się tym jaszczurom spodoba Thornado.

Sączyślin: Wybacz, Pyskacz! Łoo...

Astrid: Ale skąd tu się wzięły Szeptozgony? I widziałeś? Jakieś takie malutkie.

Śledzik: Bo to pewnie młode.

Astrid: No to chyba dobrze, że młode?

Śledzik: Eee... Szczerze mówiąc nie bardzo. Młode Szeptozgonów bywają okrutniejsze niż dorosłe. Nie potrafią jeszcze kontrolować ani szczęk, ani kolców. Są jak takie... no ten... No rozkojarzone piły tarczowe.

Astrid: Porównanie dziwne, ale niezłe.

Czkawka: Tak jest, tak właśnie lecimy. Byle do przodu. Że też nie umieją prosto drążyć tych tuneli. Fajnie, że chociaż jeden z nas widzi po ciemku. Ech... No nic, trzeba działać.

Astrid: Wichura! Ognia! Jak tylko wyłażą, natychmiast atakujemy. A wy na co się tak gapicie?

Szpadka: No na Szeptozgony. Cały dzień mogłabym się tak gapić.

Mieczyk: Ty widziałaś, jak one się przegryzają przez skały? Coś niesamowitego.

Szpadka: Eee, brat, ty ryczysz?

Mieczyk: W życiu. No może... Ej no, nie oceniaj mnie.

Astrid: Eee... Z tyłu!

Śledzik: Musimy je stamtąd wykurzyć.

Sączysmark: Się rozumie! Te złodzieje ukradły mi wodę!

Czkawka: Szczerbatek, osłaniaj mnie. Pora rzucić trochę światła na tę całą sytuację. Ooo, bolą oczka, tak mi przykro. Zasada numer jeden: pamiętamy, że smoki też mają słabe punkty. Dobra, Szczerbek, bierzemy się za nie. Słuchaj, to przez te ich tunele uciekła nam cała woda.

Astrid: Taa, sama się domyśliłam. Trzeba wywabiać te smoki na powierzchnię.

Czkawka: I właśnie dlatego wziąłem tarczę.

Astrid: Hej, to działa! Uciekają normalnie jak poparzone!

Sączysmark: Tak, tak, uciekaj, tchórzu!

Mieczyk: Będzie mi ich brakowało. Takie są, wiesz, strasznie groźne, ale i piękne jednocześnie. Zupełnie jak ja.

Czkawka: Coś czuję, że to jeszcze nie koniec. Mógłbym się nawet założyć.

Sączysmark: Przestań z tymi czarnymi myślami. Może byś tak się pocieszył chwilą? Chcesz kupić wody? Łaaa!

Śledzik: Aa... Co się dzieje?

Czkawka: Aha, to tego się mniej więcej bałem. Eee, ktoś ma jakiś pomysł może przypadkiem?

Śledzik: Łoo!

Sączysmark: Łoo! Matko moja, co to jest?!

Czkawka: Eee, Śledzik? Mamy w Księdze takie coś?

Śledzik: Gigant, potwór... Ogromny gigant.

Czkawka: Śledzik! Mamy tego potwora w Księdze czy nie?

Śledzik: Eee... Chyba wiesz, że nie.

Czkawka: A pewien jesteś?

Śledzik: Czkawka. No myślę, że bym zapamiętał białego Szeptozgona z głazożernych o tytanowych skrzydłach i czerwonych ślepiach, co patrzą tak, że zapiera dech i cierpnie skóra.

Czkawka: Szczerbatek, spróbuj plazmą.

Astrid: Ech... Ech... Czkawka, smoki nie dają rady.

Czkawka: No widzę. Ten krzyk je jakoś kompletnie dezorientuje.

Mieczyk: Ale Krzykozgon! Jak ja go kocham! Okej, może z tą miłością to jednak przesadziłem.

Astrid: Czkawka, co my mamy robić?!

Czkawka: Nie wiem, skupcie się może na Szeptozgonach. Ja spróbuję wykurzyć stąd tego Krzyko-stwora.

Sączysmark: Spoko! To miłego! Pa, pa!

Czkawka: Pamiętajcie, co ćwiczyliśmy w Nadziemnym Kręgu!

Mieczyk: Czułem, że trzeba było się wkręcić do tego Kręgu.

Astrid: Chodźcie, dzieciaki! Łuhu! Haha! Łuhu!

Sączysmark: Hahaha! Je!

Wiking: Uwaga, przebiegam!

Wikingowa: Och! Och. Och!

Czkawka: Szczerbatek, teraz! Ach! Och. Ła! Aaa! Dzięki, tata!

Stoick: Ja nawet nie chcę wiedzieć, co to za potwór. Musimy się go pozbyć, synek, i to szybko.

Czkawka: Wiesz, że sam na to wpadłem. Dobra, spróbuję go wykurzyć z wioski.

Astrid: Chodź się rozdzielimy! W końcu się nie rozdwoi, co nie?

Sączysmark: Czekaj, nie łapię... A, łapię! Dobra, świetny pomysł! Ahaha! I co, Hakokieł? Fajna zabawa?

Astrid: Wichurka, robimy slalomik!

Sączysmark: Dawaj, smok! Teraz!

Astrid: Ups... Nienawidzę takich numerów.

Śledzik: Wolniej, misia. Wytrzymaj, wytrzymaj jeszcze... I walisz ogonem! Ha! Nie ma nic piękniejszego niż celny cios ogonową maczugą. Prawda, księżnisia?

Czkawka: No dobrze... A może to mu się spodoba? Tak właśnie myślałem. Uwaga!

Stoick: Jak widać światło nie robi mu różnicy.

Czkawka: Czyli to nie jest jego słaby punkt.

Stoick: W takim razie znajdźmy jakiś, synek, bo będzie bieda. Och... Co to ma być?!

Czkawka: To właśnie Krzykozgon, jego krzyk paraliżuje smoki.

Stoick: Sparowany atak!

Mieczyk: Ha! Pięknie!

Stoick: Poradzę sobie! Lećcie pomóc Czkawce!

Mieczyk: A gdzie on jest?

Stoick: Szukajcie gigantycznego smoka o czerwonych ślepiach. Gdzieś obok pewnie znajdziecie Czkawkę.

Mieczyk: No dobra. A co, jak nie znajdziemy?

Stoick: JUŻ!

Czkawka: Jakby światło go wabiło, a nie odstraszało... Może to jakaś słabość, zobaczymy. Szczerbek, lecimy na skały.

Astrid: Hej, tam jest! Radzisz sobie czy pomóc?

Czkawka: Zdecydowanie pomóc. To coś kompletnie nie przypomina Szeptozgona. Wyobrażasz sobie? To uwielbia słońce.

Astrid: Aha, to jak to pokonamy?

Czkawka: Urządzimy mu piekło. Ja będę udawał, że uciekam, wy go zaskoczcie od tyłu i atakujcie bez przerwy, czym się da!

Astrid: Dobra.

Czkawka: Łaa! Łaa!

Szpadka: Wym, chodź mu pokażemy!

Sączysmark: Czyli nie jesteś taki twardziel. No proszę...

Śledzik: On nie chciał obrazić, proszę pana. Czy może pani... Czy czym tam jesteś.

Sączysmark: Łaaaa!

Śledzik: Łaaa!

Czkawka: Wielki jest, może chociaż to da się wykorzystać. Hajda! Szybciej, Szczerbek! Jeszcze wyżej! Czekaj... Jeszcze... Teraz! Tak jest. Leć ładnie za nami. Zaraz będziemy na miejscu. Połamał sobie skrzydło. Nie może latać. O ja cię, widziałaś to? Nie, już spokój. Ranny jest, dajmy mu szansę. W tunelach widziałem symbol Łupieżców, tata. Myślę, że Albrecht podrzucił nam te jaja, żeby się wykluły smoki i kompletnie zniszczyły Berk. Może jeszcze nie lata na smokach, ale tata... on je już wykorzystuje.

Stoick: Albrechtem i dzikimi smokami zajmiemy się później. Na razie to mamy spory problem z wodą.

Śledzik: Hej, Czkawka, patrz. Studnia sama się zapełnia.

Czkawka: To znaczy, że Szeptozgony w tym całym ferworze przekopały jakiś nowy tunel i jakimś cudem woda z powrotem trafiła do studni.

Pyskacz: No tak. To co? To ja może... może się będę zbierał?

Stoick: O nie. Nie myśl sobie, przyjacielu.

Mieczyk: Stój!

Mieczyk i Szpadka: Hahaha...

Pyskacz: Litości! Niech mnie kule biją.

Stoick: I za uszami, tam mocno wyszczotkować. Chmara wron mu stamtąd ostatnio wyleciała.

Astrid: Tu się chowasz. Przegapiłeś czyszczenie Pyskacza. Żałuj, że nie widziałeś, co mu wygrzebaliśmy spomiędzy palców.

Czkawka: Bardziej mnie jakoś martwi, co za rzeczy siedzą pod naszą wyspą.

Astrid: Przestań, co ty mówisz? Przecież Szeptozgony poleciały.

Czkawka: Nie byłbym taki pewien. Młode Szeptozgonów często wracają tam, gdzie się wykluły. I zostają już na zawsze.

Astrid: Czyli chcesz powiedzieć, że...

Czkawka: Że z tym koszmarnym Krzykozgonem pewnie się jeszcze spotkamy.

Advertisement