Czkawka: Hej, ludziska! Chodźcie tu. Tak się składa, że jutrzejszy trening to pomysł naszej ulubionej Astrid. Dlatego to ona wam wszystko opowie.
Sączysmark: O nie…
Mieczyk: No błagam was.
Astrid: Ej, co?
Śledzik: Oj, no bo te twoje treningi są takie koszmarne.
Astrid: Nieprawda, przesadzasz.
Śledzik: A walka wręcz?
Sączysmark: Slalom między kolcami?
Mieczyk: Kąpiele w gorącej lawie?
Astrid: Tego akurat nie było.
Mieczyk: Właśnie, a szkoda. Taka kąpiel każdemu by się czasem przydała.
Astrid: No dobra, tym razem będzie prościzna. Smocza Wyspa. Trzeba tylko przejść, o tu, z plaży po wschodniej części wyspy do jaskini w zachodniej.
Śledzik: Nie takie straszne.
Sączysmark: Mhm, tak? Okej, niech ci będzie.
Astrid: Ale w nocy..
Sączysmark, Śledzik, Mieczyk i Szpadka: Och…
Astrid: Żadnych kocyków ani prowiantu…
Sączysmark, Mieczyk, Szpadka i Śledzik: Och…
Astrid: I uwaga, żadnych smoków.
Sączysmark, Mieczyk, Szpadka i Śledzik: Co?!
Sączysmark: Oszalałaś chyba! Po co takie coś?
Astrid: A po to, żebyśmy umieli się obronić przed dzikimi smokami.
Czkawka: Słusznie mówi. Wiadomo, że na smokach możemy absolutnie wszystko, ale zdarzają się sytuację bez smoków.
Sączysmark: Oech…
Czkawka: … Bez smoków też musimy sobie dawać radę.
Astrid: Oj, zobaczycie. Super będzie.
Szpadka: Ojss…
Sączysmark: No jasne.
Czkawka: No dobra, teraz tak. Ktoś musi przeprowadzić smoki do jaskini po drugiej stronie wyspy, żeby nie próbowały nam przypadkiem pomagać.
Śledzik: Łaa!
Czkawka: O tak właśnie. To co? Słucham? Kto ma ochotę zająć się smokami?
Śledzik: To chyba oczywiste, że…
Mieczyk: Ja! Ja się zgłaszam!
Śledzik: Ee-e-e, ale ja się lepiej znam na smokach.
Mieczyk: Aha, chyba z książki. A ja… ja je czuję. O, tutaj. Nie, nie cz-czekaj, nie tu-tutaj. Bardziej tutaj. Tak. W żołądeczku. Po za tym, kto pierwszy ten lepszy.
Czkawka: Nie wierzę, że to powiem, ale Mieczyk ma rację. Śledzik, to prawda, wiesz o smokach dosłownie wszystko, ale jak Albrecht przyleci tu ze zgrają dzikusów, musimy się nauczyć bronić. O każdej porze dnia i nocy. Całkiem sami. Bez niczyjej pomocy.
Śledzik: Nie lubię, kiedy tak logicznie mówisz.
Mieczyk: Hehehehe.
Astrid: Trzymaj się, Wichurka.
Sączysmark: Zachowuj się.
Śledzik: Pa, księżniczko.
Szpadka: Wiem, że będziesz tęsknić. Też będę, obiecuję.
Śledzik: Dzisiaj nie jemy razem.
Czkawka: Nie, Szczerbatek, nie, nie. Dzisiaj idziesz z Mieczykiem. Znowu nie wierzę, w to co mówię, ale… on teraz rządzi.
Mieczyk: A no właśnie. Słyszą smoki? Jestem szef. Główny wódz, jestem wielki. Wódz… Szef jestem ja. Wielki wódz szef. Ej, a nie wiecie gdzie ta jaskinia? Matko, żartowałem tylko, a może jednak nie… Hahaha. Sam nie jestem pewien.
Czkawka: Pamiętajcie, tu się liczy spryt, nie szybkość. Nieważne, czy dojdziemy tam za godzinę czy za osiem. Liczy się jak sobie poradzimy z dzikimi smokami, o ile się oczywiście jakiś trafi. Wszyscy wszystko wiedzą? No to okej. Powodzenia życzę. I do zobaczenia w jaskini.
Śledzik: Ooch… Pięknie. No co? Ja tylko sobie obmyślam plan.
Czkawka: Nie panikuj, dasz sobie radę.
Śledzik: Wrrr. Niech to! Trzeba było w ogóle nie stawać dzisiaj z łóżka. Sztukamięs lizałaby mi paluszki, a ja co?
Czkawka: Rusz się, Śledzik.
Śledzik: Nie pospieszaj mnie! Zbieram się w sobie! Oj…
Mieczyk: No to co Spędzimy tu sobie trochę czasu. Znam takie super opowieści o duchach. A-a-a-a-a. A dokąd to panie Nocna Furia? Pamiętasz co ustaliliśmy? Smoki nie pomagają. No, czyli wy. Po za tym ja tu jestem szef. Przeczuwałem coś w tym stylu. Okej, pomoże któryś? Pomożesz swojemu szefu-wodzu? Aaa…
Astrid: Aa! No proszę, to tak, dziki Śmiertnik? Prościzna myślę. Stanąć w jego martwym punkcie i… co smoczku? Świerzbią kolce? No, to w co się teraz pobawimy?
Sączysmark: Hyja! Sączysmark Jorgenson! Hua! Wiking doskonały. Czy to w domu czy w naturze. Aaa! Chodźcie, chodźcie tu do mnie dzikie smoczki. Wcale się nie boję. Ahaśk. Pokazać wam? Pokazać co potrafi Sączysmark? Co będziemy tak stać? Łaa!
Szpadka: Koszmar Ponocnik. Po prostej szybki jak strzała, ale na zakrętach masakra. Pewnie boi się bardziej niż ja jego, co nie? Nie. Ja się boję bardziej! W prawo! W prawo! No to w lewo! Lewo! Ech. Zna wszystkie moje ruchy! Co jest?!
Śledzik: Zimno mi i smutno, i… Ach. Och. A to co? A kto tu jest? Dzięki, Astrid, będziesz miała moją krew na rękach. Aaa!
Czkawka: Hah, kwarc. Gronkiele to są jednak proste w obsłudze. Czy to… ognisko? No bez przesady, widać ich na milę.
Mieczyk: Drap… Drap… Kto zwinął mój złoty hak? Drap… Draaap. Ty się odwracasz, a on mówi „ty jesteś złodziej”. Och, ciężka publiczność. Tak, słucham? Wybierasz się dokądś? Szczerbatek, no ja rozumiem, martwisz się o swoją drugą połowę. Czuję co czujesz. No, może nie całkiem. W sumie ja lubię jak Szpadka pakuje się w kłopoty. Kiedyś się normalnie cała paliła, a ja stałem i patrzyłem. Ale nie ważne. Możecie mnie bić tymi ogonami, możecie mnie smażyć na tej swojej plaźmie, możecie mi delikatnie wymasować ramionka… Ale poważnie, tu, nie żartuje. Ale… o nie, nie. Ja tu mam swoje obowiązki. Ja… Ty śpisz? Wszystkie się pospały. To w sumie niezły pomysł.
Czkawka: No już, możesz się pokazać. Sączysmark, wyłaź, nic ci nie zrobię, obiecuję. Dagur?
Dagur: Czkawka! Przyjacielu, ty żyjesz! Hohoho…
Czkawka: Eee, z tego co wiem to tak. To ten… yy… Nie widziałem cię od…
Dagur: Od tego straszliwego ataku smoków na Berk. Mały, ty sam, jeden, pokonałeś Nocną Furię.
Czkawka: Ach… rzeczywiście. Tak, straszny smok, straszny atak.
Dagur: A ty normalnie i rach i ciach. I krzyczałeś „Dagur, ratuj się!”, a wtedy ja „Co? Dzięki, stary, już uciekam.” Ale ty zostałeś i potem pewnie… No właśnie. Powiedz, przyjacielu, co tu robisz?
Czkawka: Co ja tu robię, pytasz?
Dagur: Nic nie mów! Już ja dobrze wiem co ty tu robisz.
Czkawka: Eee… S-s-serio?
Dagur: Oczywiście. No pewnie. Dobrze wiem, że jesteś tu z tego samego powodu co ja. Przybyłeś zapolować na smoki.
Czkawka: Och, matko, no. To mnie przyłapałeś. Tak, po to tu właśnie jestem i to kompletnie sam.
Dagur: A zdradzisz mi, co z tą Nocną Furią się stało?
Czkawka: O, stary, no mówię ci. Smutna historia, bo… bo uciekła.
Dagur: Przestań! To super właśnie!
Czkawka: Na-naprawdę?
Dagur: Pewnie! Ale plan. Ty i ja wspólnie zapolujemy na przeklęty pomiot piorunów i samej śmierci. I tak na niego zapolujemy, przyjacielu, że niech drży drań ze strachu.
Czkawka: Yyy… No dobra, to…
Dagur: Uuuuuhuhu! Co jest? No wyj ze mną. Uwalnia napięcie. Uuuuu! Hahahaha.
Czkawka: Uuuu… No pięknie.
Dagur: Ty wiesz? Po tej całej sprawie na Berk jakoś tak ciągle, wiesz… myślę sobie o tobie.
Czkawka: Aha, nieco dziwne wyznanie, ale chyba mi schlebiasz.
Dagur: Nie w sensie, że o tobie, tobie. O tobie i tej Nocnej Furii. Jakbyś normalnie… Jakbyś znał tego smoka. Jakbyś wlazł mu do głowy i znał jego słabe punkty. Ja, ty mój nieodmięśniony przyjacielu, też postanowiłem, że chcę… że ja chcę wiedzieć o smokach wszystko. Dlatego tu właśnie przybyłem. I uczyłem się… Uczyłem się dzień po dniu. Śmiertnik Zębacz. Patrz czym mi strzelił. Ale było cudnie! A Koszmar Ponocnik? Patrz tylko, już nie taki koszmarny, co nie? A o Gronkielach to ci nawet nie będę opowiadał.
Czkawka: Eeee… A to, to jest…?
Dagur: Nie, to z jaka. Ale ty wiesz, że te smoczydła są naprawdę zadziwiające?
Czkawka: Łoł. Fajna kusza.
Dagur: Dzięki, moja zdecydowanie ulubiona. A ty co? Masz tylko… tarczę?
Czkawka: Taa… To… Tak, tylko tarczę. Taką zwykłą, starą dobrą tarczę.
Dagur: Jakoś mocno zdobiona. Wiesz, moja siostra miała kiedyś podobną, ja natomiast nigdy nie odczuwałem potrzeby ukrywania się za czymkolwiek. Aaahaaahaaa!
Czkawka: Tak… Słuchaj. A długo już tu sobie siedzisz? Powiedz.
Dagur: Ee, kilka dni, tygodni. Kto to wie? Ciężko stwierdzić. Na polowaniu czas przestaje się liczyć. Muszę się skupić. Oczy dookoła głowy, kolego!
Czkawka: Aaaj. Ty wiesz, może byś przerwę sobie zrobił, co?
Dagur: Zrobię, jak tylko dorwę moją Nocną Furię. Czkawka, ja wiem, że ten smok jest na wyspie. Ja to czuję o tutaj. Przyznaj się, że też to czujesz. Powiedz, że czujesz.
Czkawka: Aaa… Nie, ja czuję… czuję się dziwnie. W tej chwili.
Dagur: Hohoho… Hehe… Haha… Ty… Ty jesteś taki śmieszny, kurczę. Taki śmieszny. Dobra, zbieram się powoli. Szykuj się, ruszamy po Nocną Furię. Bracie.
Czkawka: Bracie?
Dagur: O tak. Ty i ja.
Czkawka: I się poczułem dziwniej niż dziwnie.
Dagur: Cii. To na pewno Furia.
Czkawka: Nie. Za duże na Furię.
Dagur: Miałeś rację, ale co tam, zestrzelę sobie tak dla frajdy. Jak śmiesz, kurduplu!
Czkawka: Ja-ja-ja musiałem, bo Nocna Furia… on by wyczuł i wiesz…
Dagur: To one tak potrafią?
Czkawka: Och, pewnie. Mają niesamowity węch. Natychmiast wyczuwają niebezpieczeństwo.
Dagur: Ale z nas para. Ty maluśki, ale za to… już ty sam wiesz co za to. I ja. Dagur Szalony. Kto by pomyślał, że stworzymy kiedyś nieustraszoną brygadę.
Czkawka: Eche… No ja nie. Eee… Ja na pewno nie.
Dagur: Koniec tego gadania.
Mieczyk: Aa-le mi moja derka… Yyy. Ale miałem sen. Tak się bawimy? Kto przechytrzy Mieczyka? Ja… ja wam pokażę! Dobra smoki, wchodzę w to. Wchodzę do gry.
Dagur: Ciii. Słyszysz? Tym razem jakiś mniejszy. Na pewno Nocna Furia.
Czkawka: Tak szczerze, to mnie to bardziej brzmiało na dzikiego jaka.
Dagur: Hehehehe…
Czkawka: Aaa, blisko byłem.
Sączysmark: Czkawka! O rany, jak fajnie cię widzieć! Ty nie wiesz co ja tu przeżyłem. Tu normalnie się roi od dzikich smoków.
Czkawka: No, to w sumie Smocza Wyspa przecież.
Sączysmark: Dagur! Ale numer! A co ty tu robisz?
Dagur: Sączyglut miałeś na imię?
Sączysmark: Sączysmark. Sączysmark.
Dagur: I tak brzydko. A mówiłeś, że sam tu jesteś.
Czkawka: Bo… Bo też tak myślałem. Sączysmark, co to ma być? Miałeś chyba zostać na wyspie.
Sączysmark: Hę?
Czkawka: A ja miałem polować na smoki sam. Tu, w ciemnym lesie.
Sączysmark: Że robić co i że gdzie?
Dagur: Nie z tych najkumatszych żab w strumyku, widzę.
Czkawka: A żebyś wiedział. Ogarnij się, Dagur nie może się dowiedzieć o smokach, bo je zaraz zabije, wypcha i powiesi na ścianie.
Sączysmark: Ale… Bo nie rozumiem.
Mieczyk: Ha i mamy Zębiroga. Mam cię! Ha! No, już migiem do jaskini, co? Ee, bo ja… Eee… Chyba was z kimś pomyliłem. Sorry, zwyczajne nieporozumienie. Ał! Hehehehe. I co ty na to smoczku? Kto pokonał dzikiego Zębiroga? Aaa…
Śledzik: Aaa!
Sączysmark: Aaa!
Śledzik: Aaa!
Sączysmark: Aaa!
Śledzik: Aaa!
Czkawka: Śledzik. Ty-ty patrz kto tu jest. Dagur. Dagur też poluje na smoki. Poluje tak jak my.
Sączysmark: Właśnie! Jesteśmy Łowcami Smoków. Polujemy na smoki.
Dagur: Wiesz, Czkawka... kiedy ja mówię, że jestem sam to chyba inaczej to jakoś rozumiem. Ale kto wie? Może grubas pomoże nam…
Sączysmark: Smoka upolować! Bo tym się właśnie zajmujemy. Polowaniem.
Czkawka: Na smoki.
Śledzik: Wystarczy, załapałem.
Czkawka: Hop, hop! Naprzód!
Dagur: Eee, Czkawka? A ja myślę, że sporo nas łączy.
Czkawka: Myślisz? A-a co na przykład?
Dagur: Choćby… jesteśmy urodzeni przywódcy.
Śledzik: O tak! To się akurat zgadza.
Dagur: Synowie wodzów.
Czkawka: Aha… I to się zgadza.
Dagur: Których trzeba było wyeliminować, żeby przejąć władze.
Czkawka: Aha… Czekaj, co? Nie, nie. Mojego ojca nikt nie eliminował. Co ty w ogóle gadasz?
Dagur: Ale ktoś mógłby, z łatwością. Wystarczy słówko.
Śledzik: Hyy…
Czkawka: Ta, przemyślę… Dzięki, ciekawa propozycja.
Sączysmark: Rany…
Dagur: Ach, no dobrze. Który to z twoich kumpli tym razem?
Czkawka: Wiesz, ciężko powiedzieć.
Dagur: Ło, Nocna Furia! Czkawka, bracie mój! Udało się! Znalazłeś mi prawdziwą Nocną Furię. Kuszo, poznaj swoją ofiarę. Ofiaro, poznaj…
Czkawka: Czekaj, Dagur, nie! Mogę? Proszę, mogę ja?
Dagur: Ja go znalazłem pierwszy!
Czkawka: Yy, okej, ale to ja ci go znalazłem.
Dagur: Ale ja mam kuszę, a ty jakąś durną, kolorową tarczę. Spadaj! Już, odsuń się!
Astrid: Ha, hej, co to ma być? W garści miałam już te Straszliwce. Dwie sekundy i byłby obiad.
Dagur: Straszliwce, Parszywce, dziewczyno, my tu polujemy na Furię! Został ktoś na Berk czy wszystkich zabrałeś?
Czkawka: Hehe. Ech. Tak, tak, bardzo śmieszne.
Astrid: On powiedział, że… polujecie na Nocną Furię?
Czkawka: Tak. Tak właśnie dokładnie powiedział.
Astrid: Ale przecież Szczerbatek…
Czkawka: No wiem. Skoro on uciekł to pozostałe pewnie też. Robimy tak: szukacie Mieczyka i Szpadki, bierzcie smoki i zabierajcie się stąd. Nie bój się, Dagur nic mi nie zrobi. Jego bratem jestem.
Dagur: No chodź bracie, póki jeszcze ślad świeży.
Czkawka: Nie mogę polować w takim tłumie. Wracajcie na Berk, dajcie pracować profesjonalistom.
Sączysmark: No i fantastycznie. I jak niby znajdziemy nasze smoki?
Śledzik: Myślę sobie, że to nie będzie aż takie trudne.
Dagur: Ja nie rozumiem. Czemu on nie odleci?
Czkawka: Może… pff… Może chce, żebyśmy go śledzili?
Dagur: Bo szykuje pułapkę?
Czkawka: No właśnie… pu… ee… pułapkę. Słuchaj, może wracajmy.
Dagur: Oj, braciszku, a nie wiesz, że ten kto pułapki zastawia, w pułapki się stawia?
Czkawka: I co to niby znaczy?
Dagur: A ja wiem?! Hahahaha!
Mieczyk: Ha, teraz Mieczyk cichaczem obejdzie Śmiertnika i tak mu pokażę… Hy! Ał!
Szpadka: A ty tu co? Co ty tu robisz?
Mieczyk: Eee… ciebie szukam, no przecież. Yyy, wiedziałem, że się zgubisz, przybyłem na ratunek.
Szpadka: Eech, jasne. A Wym i Jot czemu za tobą są?
Mieczyk: Eeee… Oni… Bo oni byli głodni… Chcieli sobie zapolować. Ach, pouciekały mi smoki. Zadowolona?
Szpadka: Nie, wcale nie zadowolona. Co, opowiadałeś im swoje durniaste historyjki o duchach?
Mieczyk: Ja? Kto tam wie? Nie. No tak…
Szpadka: Rusz się, idziemy po resztę!
Astrid: Hej, tu jesteśmy. Wy naprawdę głośniej nie potraficie się kłócić?
Mieczyk: Jasne, że tak, ale po co…!?
Astrid: Ciii.
Szpadka: Co ona się tak dot…!
Czkawka: W ten sposób w życiu go nie trafisz.
Dagur: Och, chyba wiem. Chcę po prostu, żeby biegł ładnie w tamtą stronę.
Czkawka: Ale po co?
Dagur: Szczerze mówiąc, bracie, ja też nie przybyłem tu całkiem sam, wyobraź sobie.
Czkawka: Nocne Furie są koszmarnie niebezpieczne. Paru ludzi w tę czy we w tę nie robi im różnicy.
Dagur: Naprawdę? Tak myślisz? No to mamy szczęście, no bo sprowadziłem tu całą armadę i z gigaliard uzbrojonych Berserków!
Czkawka: No tak, gigaliard to już jest pewna różnica.
Dagur: A i owszem. Zagnamy bestię prosto w ich spocone łapska. Myślę, że spokojnie dadzą sobie radę.
Czkawka: Chyba coś mało szlachetnie.
Dagur: A co mnie obchodzi czy szlachetnie czy nie. Ja chcę mieć martwą bestię. Czachę chcę nosić jak hełm.
Czkawka: O nie, nie wytrzymam. Dagur, nie zabijesz tego smoka, ja się nie zgadzam.
Dagur: Znowu to samo. Dobra, pierwszy go znalazłeś, dostaniesz nóżkę, skrzydełko czy co tam chcesz.
Czkawka: O nie, żadne skrzydełko. Biorę całość. Ałuuu!
Dagur: Ło. Hej, to chyba…
Czkawka: Siodło. Tak mój drogi. To siodło. Punkt za spostrzegawczość.
Dagur: Czyli, że ja…?
Czkawka: Miałeś rację, gratuluję. Na Berk nie polujemy już na smoki. Latamy na nich.
Dagur: Czyli twój ojciec mnie okła… I ty też mnie okłamałeś!
Czkawka: Chciał tylko utrzymać pokój między naszymi plemionami. Ja zresztą też.
Dagur: Utrzymać pokój?! Robiąc ze mnie głupka?!
Czkawka: Szczerze to sam sobie z tym radzisz doskonale. Twój ruch.
Dagur: A mogłeś… mogłeś być moim bratem. Bratem, rozumiesz? Teraz jesteś moim największym wrogiem.
Czkawka: Jak tam sobie chcesz. Ale pamiętaj. To my mamy smoki i możemy ich użyć w każdej chwili. To co? Chyba nic tu po nas. Łaa!
Dagur: Aaa! Aaa! Twój ruch… koleżko. Wiecznie tam stać nie będziesz!
Czkawka: I nie zamierzam.
Dagur: No, braciszku… Proszę, proszę…
Czkawka: Właśnie. Żeby była jasność. Nie jestem twoim bratem.
Dagur: Hahaha! Ale pudło!
Czkawka: Czyżby?
Dagur: Łoo. Też chcę taką babską kolorową tarczę. Hahaha… Łoo. Aa! Aa! SMOKI ATAKUJĄ! PRZYGOTOWAĆ SIĘ!
Czkawka: Dobra, lećmy już stąd. Zaraz się pojawi gigaliard.
Sączysmark: Daj spokój, damy im radę.
Czkawka: Ale nie dzisiaj. Dagur jeszcze wróci i wtedy będziemy gotowi.
Kapitan Vorg: Jednak tresują smoki na Berk. Powinienem zabić smarkacza za te kłamstwa.
Dagur: Nie! Nikt, zrozumiano? Nikt nie tknie Czkawki. Nikt, powiedziałem. Oprócz mnie. Ale najpierw to ja chcę… chcę te jego Nocną Furię. I co lepsze… będę ją miał.