ErielVanya (tablica | edycje) (Dodawanie kategorii) |
ErielVanya (tablica | edycje) Nie podano opisu zmian |
||
Linia 590: | Linia 590: | ||
Mala: Ostrzegałam, że jeśli nas okłamiesz i zdradzisz, twoi ludzie zginą za twoje kłamstwa! |
Mala: Ostrzegałam, że jeśli nas okłamiesz i zdradzisz, twoi ludzie zginą za twoje kłamstwa! |
||
− | To koniec, Czkawko. Czas pożegnać się z życiem. |
+ | To koniec, Czkawko. Czas pożegnać się z życiem. |
+ | |||
+ | |||
+ | ==Zobacz też== |
||
{{Scenariusze}} |
{{Scenariusze}} |
Wersja z 21:19, 14 gru 2017
Czkawka: Lecimy!
Sączysmark: Och, czekajcie, ja chcę! Ałałał.
Astrid: Ugh. No dalej, szalej!
Mieczyk: Jasne.
Śledzik: Oooch! Nie poddawaj się, kochanie! O nie...
Astrid: Aaa! Ugh!
Śledzik: Słuchajcie, bo ja tutaj... Och, czyli zostaliśmy sami. Strzelaj, mała, strzelaj! To może w kołowrót?
Ryker: Hahahaha! O, niepodzianka, i łańcuch, i kołowrót są smokoodporne!
Czkawka: A jak stoicie z pokładem?
Śledzik: Łuhu!
Czkawka: Wszystko w porządku?
Śledzik: Trochę jej jednak przykro. Tak nas zostawiliście i w ogóle... Zwichnęła skrzydło, ale poradzimy sobie.
Czkawka: Ty kulejesz?
Astrid: Nie!
Heathera: Dostała prosto w udo.
Czkawka: Co?
Astrid: Strzelali mi do Wichury, wyciągnęłam nogę i...
Czkawka: Własną nogę?
Astrid: Ledwo mnie drasnęło, wszystko gra.
Czkawka: Słuchajcie, ktoś jeszcze ostatnio oberwał i nic nie powiedział?
Mieczyk: Mam coś niedobrego w oku.
Szpadka: Znowu ten robak, daj spokój.
Mieczyk: Hej, ten robak też atakował. Ja statki, on mnie - więc oberwałem.
Czkawka: O Thorze...
Heathera: Wszyscy wiemy, jakie jest ryzyko.
Astrid: I uwolniliśmy w tym tygodniu parę dobrych dziesiątek smoków.
Czkawka: Dobra, słuchajcie, nowe zasady. Od dzisiaj...
Mieczyk: Co tam masz? Całe mnóstwo słów. Pozwolisz proszę, że zerknę? Taa, słowa to moja działka. A może raczej... działeczka?
Astrid: Halo, odezwiesz się?
Czkawka: Viggo pisze. Chce się ze mną spotkać.
Astrid: Wybrał sobie wyspę na środku oceanu. Długi lot, smok będzie wykończony...
Sączysmark: Hahahaha, zasadzka, na stówę zasadzka.
Astrid: Tak myślę. Polecisz tam sam, a jego ludzie raz dwa cię porwą.
Czkawka: Nie, to nie w jego stylu.
Heathera: Rzeczywiście średnio. Viggo nie lubi zasadzek, on woli grać.
Czkawka: I to jego słabość.
Mieczyk: No chyba, że tak się stanie, że wygra. Wtedy... jakby słabość zmienia się w mocność.
Szpadka: Ugh!
Mieczyk: Au! Nie mów, że ci to nie przyszło na myśl!
Szpadka: Jasne, że przyszło, ale nie trzeba od razu na głos, geniuszu!
Mieczyk: Wybacz, że me myśli same się wypowiadają. Co myślę, to mówię. Taka moja uroda.
Szpadka: Nie uświadamiaj mu, że jest na przegranej pozycji, bo podkopie to jego marną pewność siebie.
Mieczyk: Ponieważ tę pewność musi znaleźć w sobie. Ależ mu jej brakuje... Trzeba by go zmotywować.
Czkawka: Viggo i tak nas dopadnie, czy tam polecę, czy nie. Dlatego lecę.
Heathera: Jest Viggo!
Astrid: Nie widzę, gdzie mógłby ukryć ludzi.
Heathera: Można by go stąd nawet sprzątnąć.
Czkawka: Nie, nie! Bardzo jestem ciekaw, co zaproponuje. Pilnujcie statku, dobra? Uwaga, Szczerbek! Niebieski oleander! Tym razem zostajesz. W razie czego... już ty wiesz, co robić. Coś ci chyba upadło.
Viggo: Przyleciałeś? Nie spodziewałem się.
Czkawka: Spodziewałeś. Nie siedziałbyś na łące pełnej trujących oleandrów, gdybyś się nie spodziewał.
Viggo: Przezorny zawsze ubezpieczony. Widzę, że nie jesteś całkiem sam.
Czkawka: Przezorny zawsze ubezpieczony. Dobra, mów, czego chcesz.
Viggo: Jestem pod sporym wrażeniem. Wasza drużyna odnosi ostatnio niemałe sukcesy. Osłabiacie mnie dość dotkliwie.
Czkawka: Bardzo nam miło.
Viggo: Jesteś godnym przeciwnikiem. Ta nasza wojenka mogłaby się tak toczyć całymi latami. Chyba, że...
Czkawka: Co? Chyba że co?
Viggo: Że ją zakończymy.
Czkawka: Jak fajnie, że się poddajesz.
Viggo: Hahahaha... Cieszę się, że nie straciłeś poczucia humoru. Proponuję zawieszenie broni. Na wyjątkowo dogodnych warunkach. Trzymacie się na południe od tej linii. Ja i moi ludzie będziemy się trzymać powyżej - i nigdy już się nie spotkamy. Zrozum, nie jestem szaleńcem. Nie zamierzam rządzić światem, jak... niektórzy. Prowadzę interesy, a wojna nie idzie w parze z zyskiem.
Czkawka: No dobra, a Smocze Oko?
Viggo: Niestety nie wchodzi w grę. Możesz uratować życie każdego smoka na terytorium pod linią i nie narażać już więcej swoich przyjaciół. Chcę zawrzeć z wami pokój, tu i teraz, i zakończyć tę rzeźnię. Jak będzie?
Czkawka: Muszę się zastanowić.
Viggo: Naturalnie, rozumiem. Wszyscy wielcy potrzebują doradców. Ale tak naprawdę to my decydujemy, nieprawdaż? A właśnie, jak noga Astrid? Dobrze się goi? Powiedz. Czas to towar na wagę złota. Rozejm równie łatwo zawrzeć, co złamać...
Heathera: Pokój? No chyba żartuje.
Śledzik: Mapa wygląda zupełnie dobrze.
Astrid: Nie mów, że w ogóle rozważasz... Nawet mnie nie rozśmieszaj. Yy, Czkawka? Mapa jest tutaj.
Czkawka: Wiem, ale odpowiedzi szukam gdzie indziej. Viggo jest graczem. Za każdym posunięciem kryje się podstęp.
Mieczyk: No chyba, że on wie, że ty wiesz, że on jest graczem. Wtedy podstępem będzie postąpić w sposób oczywisty.
Śledzik: Ee...
Szpadka: Ale, Viggo jest na tyle bystry, by wiedzieć, że Czkawka wie, że Viggo wie, że Czkawka wie, że on jest graczem. Wtedy podstępem będzie postąpić niebanalnie, ale podstępnie.
Śledzik: Hm...
Mieczyk: Ale, jeśli jest aż tak bystry, by wiedzieć, że Czkawka jest bystry, więc wie, że i Viggo jest bystry, i wie, że Czkawka to Viggo... Nie, zaraz. O czym to my, bo zapomniałem?
Astrid: Ach. Możesz nam powiedzieć, co o tym wszystkim myślisz?\
Czkawka: Viggo wcale nie chce rozejmu. Chce, żebyśmy zostawili go w spokoju. Czyli nad tą linią coś musi się kryć.
Astrid: Może i racja, ale co... Co on znowu znalazł?
Czkawka: Możemy spokojnie założyć, że Viggo oddał nam tyle, ile mógł i ile musiał. Podejrzewam, że to, czego mamy nie znaleźć, znajduje się tuż nad samą linią. Tutaj. Od tego zaczniemy. Jest i wyspa.
Astrid: Patrzcie, na skraju lasu! Chyba jakaś wioska.
Czkawka: Przedziwnie to wygląda. Ani to nasze, ani Łowców... A widzicie pomnik? Śledzik, zerknij i powiedz mi, co to może być za smok.
Śledzik: Na pewno coś z Głazożernych, ale nigdy takiego nie widziałem.
Sączysmark: Zawsze można zapytać.
Astrid: Czekaj, czekaj, stop!
Sączysmark: Aach...
Astrid: Nie wiemy, czy nas polubią, czy nie. Może jednak najpierw małe przeszpiegi?
Czkawka: Zgoda, zgadzam się. Lądujemy po cichu w lesie. Spróbujemy się rozeznać, co i jak.
Astrid: Ta wioska nie wygląda za specjalnie. Jak myślisz, czemu Viggo nas tu nie chciał?
Czkawka: Nie mam pojęcia. Ale miło, że wreszcie udało się go przechytrzyć.
Sączysmark: Yaww... Uch!
Mieczyk: Hej-
Szpadka: Uch!
Mieczyk: A Sączysmark gdzie? Okej... Jestem pewien, że kiedy lądowaliśmy, miałem jeszcze siostrę. A może to byłem ja sam? W damskich ciuszkach... Łooh!
Śledzik: O, ile jagódek... Och!
Heathera: Ach!
Czkawka: Wiesz, yy... Coś mi tu chyba nie gra.
Astrid: Mogę ci popsuć humor? To patrz.
Czkawka: Astrid... Przybywamy w-
Astrid: Au!
Czkawka: ...pokoju. Ale jak to?
Astrid: Och, pięknie.
Heathera: Hę?
Sączysmark: Co to za jedni?
Śledzik: I czym oni karmią nasze smoki?
Czkawka: Nie mam pojęcia, ale pewnie zaraz się dowiemy.
Throk: Jestem Throk. Pokłonić się Mali, królowej Obrońców Skrzydła!
Mala: No proszę. Jak rozumiem, świeża dostawa Łowców, tak?
Throk: Tak, o pani.
Astrid: Łowcy? My? No nie, nie wierzę.
Czkawka: My nie polujemy na smoki!
Mala: Stroicie sobie żarty? Przybyliście na polecenie Viggo Czarcioustego skraść Wielkiego Protektora.
Czkawka: Nieprawdopodobnie się mylisz.
Mieczyk: Właśnie. Po co nam jakiś pomnik? Żeby sobie pozować godzinami albo i tygodniami?
Mala: Zamilcz, dziewczyno.
Mieczyk: Ja?! Ona jest dziewczyną!
Szpadka: Nic nie szkodzi, często się zdarza. Przywykliśmy.
Czkawka: Nie mamy pojęcia, kim jesteście i kim jest wasz Protektor, ale jeśli macie na pieńku z Viggo, to coś nas jednak łączy.
Mala: Dokładnie to samo mówił ostatni szpieg Viggo.
Czkawka: Nie krzywdzimy smoków! Szanujemy je i czcimy.
Mala: Doprawdy? Dlaczego więc spętaliście je rzemieniami?
Czkawka: Przecież to zwykłe siodła. Latamy na smokach.
Mala: Więcej nie polecicie. Wasze smoki od dziś są wolne.
Obrońca Skrzydła1: Lećcie! Lećcie wolno!
Mala: Lećcie, nie musicie już im służyć!
Astrid: Widzisz? Są lojalne, bo się przyjaźnimy.
Sączysmark: Dzięki ci, Hakokieł. Jestem z ciebie dumny!
Czkawka: Skoro tacy z nas źli Łowcy, to dlaczego nasze smoki nie odlatują? Przecież są wolne.
Mala: Też mi pytanie! Nie potrafią już same myśleć, a my im pomożemy. A wy zapłacicie za swoje okrutne zbrodnie. Zabrać ich stąd! Z samego rana odbędzie się proces!
Astrid: Ja wezmę tego z lewej.
Heathera: A ja tego z prawej. Reszta leci prosto do smoków. Będziemy was osłaniać.
Astrid: Z powietrza, oczywiście.
Czkawka: Zaraz, zaraz, chwila! Nigdzie nie uciekamy.
Astrid: Ale jak to?
Czkawka: No tak to. Przecież ci ludzie kochają smoki, zupełnie jak my. Do tego świetnie walczą. Wreszcie mielibyśmy sprzymierzeńców.
Sączysmark: Szkoda tylko, że niestety mają nas za zdrajców.
Czkawka: Przecież to jakieś nieporozumienie.
Astrid: Chętnie się będę tłumaczyć, ale jednak na smoku, dobra?
Mieczyk: Eech!
Czkawka: Jeśli teraz im uciekniemy, nigdy nam nie zaufają.
Szpadka: Gdyby ktoś pytał, to mnie wszystko jedno.
Mieczyk: A ja popieram! Bo to głosowanie. Każdy ma głos, tak? Au!
Czkawka: Ej, Viggo bardzo się nagiął, zależało mu, żebyśmy nie znaleźli wyspy. Zdaje sobie sprawę, że ci tutaj mogą nam pomóc go pokonać. Nie wiem, jak, ale muszą nam zaufać.
Astrid: Chcesz się tłumaczyć na procesie?
Czkawka: Oskarżają nas o dręczenie smoków. Przecież jesteśmy niewinni.
Śledzik: Kto wie, może prawda nas uwolni?
Mieczyk: Spróbujmy się powołać na niepoczytalność.
Szpadka: U ciebie może się udać.
Mieczyk: Prawda.
Czkawka: Damy radę.
Astrid: Niech ci będzie. Ale jeśli się nie uda...
Czkawka: To po nas.
Mala: Oskarża się was o polowania, dręczenie i uprzedmiatawianie smoków. Przyznajecie się do winy?
Czkawka: Nie!
Mala: Ale zmuszacie smoki, by woziły was na swoich grzbietach.
Czkawka: Nikt nikogo nie zmusza.
Mala: A kto je zmusił, by wylądowały na naszej wyspie?
Czkawka: No my, ale nie zauważyłem, żeby cierpiały.
Mala: Nie przyłapaliśmy was, jak zakradaliście się do naszej wioski?
Czkawka: Zakradaliśmy? Bez przesady.
Mala: A nie mieliście przy sobie broni?
Czkawka: Mieliśmy na wszelki wypadek.
Mala: Aha, czyli spodziewaliście się walki?
Czkawka: Nieprawda, przekręcasz moje słowa!
Mieczyk: Dobra, dosyć tego! Pora, by do akcji wkroczył ekspert.
Astrid: Nie, błagam...
Szpadka: Oj, puść go. Chłopak stawał przed sądem częściej niż ktokolwiek z nas. Oczywiście w większości wypadków go skazywali, ale co tam!
Mieczyk: Mieczyk Thorston, adwokat-
Czkawka: Co robisz?
Mieczyk: Generalny, w naszej obronie, Wasza Królewskość. Czy zakradliśmy się na wyspę? Możliwe. Czy zjadłem kokosa?
Szpadka: Możliwe.
Mieczyk: Ale, od kiedy to węszenie na cudzym terenie bez pozwolenia to zbrodnia?
Czkawka: Żeby nie było, ten tutaj wcale mnie nie reprezentuje.
Szpadka: Ani trochę!
Mieczyk: I może zmuszamy smoki, żeby robiły, co im każemy, i woziły nas, gdzie mamy ochotę, i robiły to co chcemy i kiedy chcemy... i trzymamy je w klatkach, owszem, ale... Ale, czy to znaczy, że je uprzedmiatawiamy?
Szpadka: Absolutnie nigdy w życiu!
Astrid: Aha, a co znaczy "uprzedmiatawiać"?
Mieczyk: Że to? Co za koszmar. Jesteśmy potworami.
Czkawka: Mieczyk, ja cię błagam, idź sobie.
Mieczyk: A nasz przywódca, Czkawka Haddock Trzeci...
Szpadka: Bo jest numer trzy!
Mieczyk: Ten chłopak zestrzelił Szczerbatka, i okaleczył, żeby mógł latać tylko z nim. Tak go uprzedmiotowił. Dobrze użyłem słowa? Nie mam więcej pytań, Wysoki Sądzie.
Czkawka: No to już po nas.
Mieczyk: Oj tak.
Czkawka: Zgoda, jeszcze parę lat temu walczyliśmy ze smokami. Ale dorośliśmy i teraz żyjemy z nimi w zgodzie. Owszem, latamy na nich, bo... bo nam na to pozwalają! Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze, że nienawidzimy Łowców i za wszelką cenę pragniemy ich zniszczyć.
Mala: Doceniamy twoją szczerość i naprawdę chcemy ci wierzyć. Jeszcze jedno pytanie. Jeśli tak bardzo gardzicie Viggo, skąd u was mapa z jego własnoręcznym podpisem?
Obrońcy Skrzydła: Och!
Mala: Uznaję was za winnych i skazuję na ten sam los, który spotyka wszystkich Łowców: Gniazdo.
Astrid: To co? Myślisz, że damy radę się zaprzyjaźnić?
Czkawka: Nie uwierzysz, ale tak.
Sączysmark: Hej, chyba nie czas na optymizm!
Heathera: Czkawka, musimy się stąd wydostać i to już!
Czkawka: Możecie mnie posłuchać? Zabierają nas do gniazda, tak? Gniazda... czego?
Astrid: Smoków, jak znam życie.
Czkawka: Właśnie. Kiedy wrzucą mnie do gniazda, zamiast walczyć, oswoję te smoki. Udowodnimy im, że nie jesteśmy żadnymi Łowcami.
Heathera: Ale naprawdę myślisz, że dasz radę?
Czkawka: Jeśli nie, przypłacę życiem.
Astrid: Chciałeś powiedzieć "wszyscy przypłacimy".
Mala: Czcimy nasze smoki, bowiem zawdzięczamy im życie. Pozwalamy decydować, ponieważ przyjęły nas pod swój dach. Podejdźcie, niech zapadnie ostateczny wyrok.
Czkawka: Jestem wodzem, pójdę pierwszy.
Sączysmark: Zapraszam, proszę. Nie jesteś wodzem, ale idź pierwszy.
Astrid: Czkawka... Powodzenia.
Czkawka: Dam sobie radę.
Heathera: Czekaj, każdego smoka potrafi oswoić?
Astrid: Jest parę wyjątków. Szeptozgony, Zmiennoskrzydłe...
Czkawka: I Szybkie Szpice. Aaach!
Astrid: Czkawka! Czkawka!
Czkawka: Wszystko gra! Jak na razie...
Mala: A co on wyprawia?
Throk: Wie, że nie ma szans, więc podaje się na tacy.
Mala: Możliwe. Tchórz, który lęka się cierpienia?
Czkawka: Cześć... Dzieńdoberek, maluchu. Zaprzyjaźnimy się? Chodź, pokażemy im, że... Aaa! Dzięki, mordko.
Mieczyk: Tup tup!
Sączysmark: Hę? Dziękuję bardzo.
Mala: Poddać się!
Astrid: Wiesz, może jednak nie dziś?
Czkawka: Mala, proszę, zastanów się. Gdybyśmy krzywdzili smoki, czy ryzykowałyby życie, żeby nas ochronić?
Throk: Wydaj rozkaz, królowo, a zrobię jak każesz.
Czkawka: To smoki miały wydać ostateczny wyrok. I masz! Nasze smoki to też smoki, prawda? Nie jesteśmy wrogami.
Mala: Cofnąć się.
Throk: Ale pani...
Mala: Szanujemy decyzję smoków. Wypuścić. Jesteście wolni.
Czkawka: Dziękuję.
Mala: Intrygujesz mnie, Czkawko Haddocku. Zapamiętaj: jeśli nie jesteś tym, za kogo się podajesz, i jeśli nas zdradzisz, osobiście utnę ci głowę. A smok ci nie pomoże.
Czkawka: W porządku. I co? Mówiłem, że się uda?
Astrid: Ech.
Mala: A tu jest Świątynia Skrzydła. Zaraz obok lazaret, gdzie w razie konieczności leczymy i smoki, i ludzi.
Śledzik: Serio leczycie smoki?
Mala: Niektóre urazowsze.
Śledzik: Też co nieco wiemy, możemy się podzielić!
Mala: Oto Owoc harmonii. Uspokaja nawet najbardziej agresywne smoki. Stają się potulne jak baranki.
Czkawka: Dlatego nasze smoki nawet nie próbowały się stawiać.
Mala: Jednak gdy zaszła potrzeba, twój smok rzucił się na ratunek. Zrobiło to na mnie wrażenie.
Czkawka: Szczerbatek nie jest zwyczajnym smokiem.
Mala: Widzę, że łączy was szczególna więź. Więź, której nie rozumiem, ale nie mogę jej zaprzeczyć.
Czkawka: To co? Może zechcesz się przelecieć?
Mala: Nie. Te rzeczy są zabronione.
Śledzik: Ee, Wasza Wysokość, a co to za smok?
Mala: To właśnie nasz Wielki Protektor, Eruptodon. Żywi się lawą z wulkanu, by nie zniszczyła wioski. Gdyby nie on, już dawno spłonęlibyśmy żywcem.
Szpadka: Wcina lawę? Rewelacja.
Mieczyk: Może by go spiknąć ze Sztusią? Wiesz, ona pluje lawą. Pewnie by się dogadali.
Śledzik: Czyli jednak Głazożerny.
Sączysmark: Hehehe, wasz Wielki Protektor chyba sobie dzisiaj przysnął.
Mala: Ależ niemożliwe...
Czkawka: Pozwól, że sprawdzimy. Dolecimy tam w kilka-
Mala: Nie, Czkawko Haddocku. Na tej wyspie obowiązują nasze zasady. Możecie iść z nami, ale pieszo.
Czkawka: Zgoda. Zasady to zasady.
Mala: Lawa nigdy jeszcze nie dotarła tak daleko.
Czkawka: Na pewno da się to jakoś wyjaśnić.
Mala: Wasza trójka - wycinać drzewa, nim ogień zdąży się rozprzestrzenić. Reszta idzie ze mną do jaskini Protektora.
Heathera: Wow, patrz ile darów. Ten smok to ma dobrze.
Sączysmark: Aa! Co? Źle cię traktuję? Przecież ty nie jadasz kwiatów! Zachłanna bestia.
Mala: A gdzie są straże? Protektor zniknął!
Czkawka: Czekaj, może po prostu gdzieś poleciał.
Mala: Nie, nie oddala się od źródła pożywienia.
Astrid: Czkawka...
Czkawka: Co się dzieje?
Astrid: Tfu! Łowcy smoków.
Czkawka: Co?
Astrid: Jeszcze świeże. Obawiam się, że porwali Eruptodona.
Czkawka: Viggo. Drań chciał, żebyśmy znaleźli tę wyspę. Zwabił nas podstępem, narobiliśmy zamieszania, a oni ukradli smoka. Jak mogłem być tak głupi?!
Mieczyk: Ej, twój adwokat próbował cię ostrzec.
Mala: Ach tak. Mieliście narobić zamieszania. A już powoli zaczynałam wam ufać.
Czkawka: Nieprawda, przecież to nie my-
Mala: Milcz, Czkawko Haddocku! Twój pan będzie z ciebie dumny. Bez Wielkiego Protektora los mojej wioski jest przesądzony. I również twój!
Czkawka: Mala...
Mala: Ostrzegałam, że jeśli nas okłamiesz i zdradzisz, twoi ludzie zginą za twoje kłamstwa! To koniec, Czkawko. Czas pożegnać się z życiem.