m (Gwiazdka Angel przeniosła stronę Ratując Mistrza (scenariusz) na Ratując mistrza (scenariusz), bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem) |
m (Lisica01 przeniosła stronę Ratując mistrza (scenariusz) na Ratując mistrza/Scenariusz, bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem) |
Wersja z 22:11, 6 maj 2018
Kupiec1: Tarcze, wyborne tarcze, ludzie!
Throk: Weźmiemy miecz i resztę broni, jeśli będzie pan tak miły i zapakuje.
Płatnerz: Przykro mi, ale ta broń jest już sprzedana.
Throk: Rozumiem. A te tutaj można?
Płatnerz: Niewyraźnie mówię? Sprzedane.
Mala: Wyjawisz, kto kupił, miły człowieku?
Łowca1: Zapłać mu. Albo i nie, co za różnica.
Dagur: Łowcy! Postradaliście już resztki przyzwoitości? Już na kolana przed królową. Pani wybaczy. To prości wojownicy, tędzy w barach, mniej na umyśle. Wynocha, nim nas tu pozabijają. Widzę, że się zjawiłem w samą porę. Tu już nie jest bezpiecznie.
Czkawka: Czekaj, jakiś obcy w kapturze ryzykował, żeby was ocalić?
Mala: Gdyby nie on, nie wiem, byłoby naprawdę źle.
Czkawka: Kupowałaś już wcześniej na tej wyspie, tak?
Mala: Pewnie, od wielu lat.
Heathera: Też jestem zdziwiona. Przecież każdy był tam zawsze mile widziany.
Czkawka: Trzeba by sprawdzić, co ci Łowcy znów knują. Dzięki za te informacje. Miło, że o nas pomyślałaś.
Mala: Tak naprawdę wezwałam was z zupełnie innego powodu.
Mieczyk: Czkawka, w życiu nie uwierzysz! Hy, hy... Cześć, o pani. Pięknie wyglądasz. Czarny wyszczupla, dobry wybór.
Szpadka: Szykuje się chyba najlepszy dzień w życiu.
Mieczyk: Nie chyba - zdecydowanie najlepszy. Chociaż, jak pierwszy raz walczyłem z dzikiem - łoooaa! Wtedy to było nieźle obłędnie. Ale jak za drugim razem walczyłem z dzikiem...
Astrid: Oj, dobra, no mówcie wreszcie.
Mieczyk: Cierpliwości. Najpierw zbudujemy sobie napięcie. W wiosce wydarzy się dziś jakieś niezwykłe coś!
Astrid: Aha...
Szpadka: Podpytaliśmy lokalnych, co się święci, a oni na to, że-
Czkawka: Pewnie coś w stylu "a kto pyta i po co".
Mieczyk: Były i takie reakcje. Ale potem wyjawili nam, że dziś nastał... dzień próby!
Heathera: Próby?
Mieczyk: Żartujesz? Wszystko wam trzeba tłumaczyć? Dziś wybierają nowego króla. Będą różne testy i konkurencje... Będzie ogień, jadowite gady, wulkany i generalnie wszystko, co boli i może uszkodzić lub zabić.
Szpadka: Ależ nam się trafiło!
Mieczyk: To co, Mala, kto będzie królem?
Sączysmark: Czkawka! Błagam, znikajmy stąd, proszę- OOooł! Haha haha, cześć, piękna. Jak tam życie? No właśnie tak sobie pomyślałem, że nie możesz się doczekać, aż spłonę żywcem na twoich oczach, co? Powiedz, ty wiedziałeś?
Czkawka: Porwę go na chwilę, dobrze?
Mala: Oczywiście.
Sączysmark: Nie mam zamiaru taplać się w jakiejś lawie, żeby zostać królem wiochy!
Mieczyk: A nie nie nie nie. Lawa została wycofana.
Sączysmark: Serio?
Mieczyk: Serio. Mają coś lepszego. I w ogóle wykluczone, żeby Smark dał radę. Nie posiada, biedak, ani fizycznego, ani psychicznego zaplecza, aby wykazać się należytym męstwem. Gorzej - on pewnie nawet nie wie, co to męstwo.
Sączysmark: Ta? Na serio? Tak ci się wydaje?
Szpadka: Kochany, wszystko rozrysowaliśmy - i generalnie finał finałów to będzie taki.
Sączysmark: Dosyć, cisza! Zostajemy. I lepiej zacznijcie ćwiczyć ukłony, bo stoi tu przed wami przyszły król, niedowiarki.
Czkawka: I świetnie. Okej, to tak: zabieram Heatherę i lecimy na Północne Rynki, a do reszty wielka prośba: zróbcie wszystko, żeby Sączysmark wyszedł z tego w jednym kawałku.
Szpadka: Żeby Sączysmark co?
Mieczyk: Nie wyszedł z tego w jednym kawałku.
Szpadka: Nie ma sprawy.
Heathera: Doskonale. Teraz nikt cię nie pozna.
Czkawka: Nie, mordko. Zamaskowani obcy może jeszcze przejdą, ale zamaskowani obcy z Nocną Furią i Szpicrutą pod bokiem? Na to się nie nabiorą. Dość sporo Łowców. Kimkolwiek był obcy w kapturze, miał rację. Nie jest bezpiecznie. Zaczekaj. Patrz. To pewnie ten płatnerz, o którym wspomniała Mala.
Łowca1: Nie dotykać. Towar sprzedany.
Czkawka: W porządku, jasne, oglądałem tylko sobie. Pan... pan wybaczy.
Heathera: Idziemy, to nie na sprzedarz.
Czkawka: Znikajmy stąd, zanim ktoś zobaczy smoki.
Łowca1: Hej!
Heathera: Ych...
Czkawka: W porządku?
Heathera: Eche, he.
Dagur: A słyszeliście ten o Łowcy i tępej siekierce? Haha haha!
Czkawka: Co się dzieje?
Heathera: Nie wiem. Wydawało mi się, że-
Dagur: Ło-hahaha! Jeden za burtą! Hahaha!
Czkawka: Ale to niemożliwe! No przecież... on-
Heathera: Wiem, pamiętam, ale Dagur!
Czkawka: Aha. I wygląda na to, że przystał do Łowców.
Dagur: Chodź, pomogę... Uu, hahaha! Tonie chłopak.
Heathera: Uch, jak mogłam być taka głupia! Dagur był i będzie obłudnym, obrzydliwym, kłamliwym-
Czkawka: Yy, czekaj, czekaj, czekaj. Nie rozpędzaj się. Wybacz, ale ja nie pozwalam.
Heathera: Czkawka, kiedy ja...
Czkawka: Posłuchaj mnie, proszę. Posłuchaj. Dagur ryzykował życie, żeby nas ratować. Ciebie, mnie, nas. I myślisz, że co? Po to ryzykował, żeby teraz przystać do Łowców? Nie, hm, to się nie trzyma kupy.
Heathera: Dagur to Dagur. Od kiedy miałby się czymkolwiek przejmować?
Czkawka: Zgoda, jest jaki jest. Ale jeśli zaatakujesz teraz, zdemaskujesz i nas, i smoki. Serio, aż tak warto?
Heathera: Mmm... Ach!
Czkawka: Słuchaj, też chciałbym wiedzieć, co tu jest grane. Chociaż nie mam ochoty pakować się w zgraję Łowców. Złapiemy go sam na sam, i na pewno wszystko się wyjaśni. Bo jestem pewien, że się wyjaśni.
Heathera: Dobra, spróbujmy po twojemu. Niech ci będzie.
Czkawka: Mądra decyzja. Bardzo ci dziękuję.
Sączysmark: Ech. Och. Hę?
Szpadka: Uu. Nawet smoki lubią sobie pooglądać okrutne sceny.
Astrid: Ja nie wiem, czy on będzie oglądał.
Sączysmark: Yy... A!
Astrid: A to dopiero pierwsza próba.
Mieczyk: Na sto procent nie połknie wszystkich skał.
Szpadka: Nigdy.
Śledzik: Kiedy wcale nie ma połykać. Musi tylko po nich przejść.
Mieczyk. Aa. Czyli inny rodzaj zgonu. Ale może równie zabawny.
Astrid: Jak tylko zacznie krzyczeć, macie go wyciągnąć, jasne? Bo jak nie, to będziecie go mieli na sumieniu.
Mieczyk: Jakoś to przeżyję. A siostra?
Szpadka: Też dam radę. Jak coś, weźmiemy Gustawa.
Sączysmark: No dobra, to co? Spacerek po rozżarzonych węglach? Raz kozie cap. Sączysmark!! A-a-a-a-a-u-a-ua-
Astrid: Oj... Auć.
Sączysmark: A! Yy, hy, a, hy, hy, au! Hy.
Mieczyk: Łał, bracie. Ale nie powiesz, że nie bolało.
Sączysmark: Nic a nic. Au...
Czkawka: Widziałaś go gdzieś?
Heathera: Nie. Mówiłam, że trzeba go było załatwić od razu.
Czkawka: Słuchaj... Możemy do tego nie wracać?
Heathera: Taki jesteś spokojny. Zapomniałeś, że Dagur jest teraz kompletnie nieobliczalny?
Czkawka: Ale dlaczego? Co się takiego... A, bo teraz ma smoka. Racja. Hej, a co to?
Dagur: Och, co mi robicie?
Czkawka: Uwielbiam cię, mordko. Damy sobie radę.
Heathera: No już, gadaj, co tu robisz, co? Czemu do nas nie wróciłeś?
Dagur: Ratunku, złodzieje! Proszę, nie mam pieniędzy. Jestem biedakiem. Żyję z datków od takich jak wy. Nie krzywdźcie.
Heathera: Co to ma znaczyć? Co to ma znaczyć?!
Czkawka: A może on naprawdę nas nie poznaje. Pewnie uderzył się w głowę, stracił pamięć...
Heahtera: Przestań! Kolejna durna sztuczka. Mam rację, bracie?
Dagur: Błagam, błagam, przysięgam, nic nie mam! Puśćcie mnie! Ratunku! Na pomoc! Na pomoc!
Łowca1: Jeźdźcy smoków! Brać ich, i brać ich smoki! Nocna Furia cenniejsza!
Czkawka: Teraz chcecie się bawić? Serio?
Łowca1: A to zły moment?
Czkawka: Mordko, bądź uprzejmy odrobinę plazmy.
Throk: Teraz czeka cię druga z trzech prób, Sączysmarku Jorgensonie.
Mieczyk: A-ha!
Sączysmark: Ee, takie pytanko: mamy do czynienia z przyjemnymi węgorzami, co to oswoisz i przytulasz... yy... przed snem?
Throk: Jeśli znajdujesz przyjemność w przytulaniu jadowitych bestii, to tak.
Mieczyk: A ja ci powiem, że nieźli z nich towarzysze niedoli. W dziecięctwie gryzą boleśnie, w dorosłości - jeszcze boleśniej.
Sączysmark: Dzięki wielkie, pocieszycielu.
Mieczyk: Na mnie zawsze możesz liczyć.
Throk: Jeśli masz ochotę, możesz wybrać sobie broń.
Sączysmark: Bomba. Będę miał większe szanse.
Throk: Hahahaha... Nie.
Astrid: Szykujcie się. Na "w razie czego".
Śledzik: Jesteśmy w pogotowiu.
Sączysmark: A! Spokojnie, miłe węgorze. Nie zdążycie mrugnąć, a będzie po wszystkim.
Mieczyk: Halo! Ty! Węgorze nie mrugają!
Sączysmark: Cisza tam na górze!
Mieczyk: Nie słychać cię! One nie mają powiek!
Sączysmark: Ech.
Mieczyk: Wiedza cenna rzecz. A nuż ci się przyda! Nie daj się ukąsić!
Sączysmark: Paskudne paskudy! Yhy! O proszę, nie wygląda strasznie. Bułka z masłem. Bułka z masłem, bułka z masłem... Aaa! Weźcie, co ja wam zrobiłem? Uwielbiam węgorze! Zwłaszcza jadowite! Aaa! Ooo! Jest wyjście! Wolność, wolność!
Mieczyk: Hakokieł pewnie będzie tęsknił.
Astrid: Możecie już przestać?
Sączysmark: Oach!
Astrid: Maczuga! Maczugę masz!
Sączysmark: O. Aaa! Sączy- o Thorze! A, oł!
Mieczyk: Ha.
Sączysmark: A! Dasz radę, Smarku! Ia, a! Dasz radę, Smarku! Nie dasz rady, Smarku.
Śledzik: Chodź, wskakuj!
Sączysmark: Zmykaj mi stąd, Śledziu! Dam radę.
Śledzik: Ho, ho... O! Nie, nie dasz rady, nawet nie masz szans. O Thorze...
Sączysmark: Dosyć, dosyć! Mam dość tych paskudnych węgorzy i obleśnego labiryntu! Sączysmark! Aa! O.
Mieczyk: Ale... ale jak to?
Szpadka: Cuda, braciszku.
Dagur: No, w samą porę.
Heathera: Dobra, jest sam. To moja jedyna szansa.
Czkawka: Nie, stój.
Heathera: Nie wierć się, braciszku słodki, to nie będzie bolało!
Dagur: O! A!
Heathera: Ech! Ech, co jest?! Walcz!
Dagur: U-hu... A! W porządku, jak sobie życzysz.
Czkawka: Przestań, nie! Nie strzelaj do niego!
Łowca: Ognia!
Czkawka: Teraz strzelaj, mordko! Na całego! Słuchaj, lepiej go stąd zabierzmy. Przesłuchamy go na wyspie.
Heathera: Szpicruta, ogon!
Dagur: Au. Zostawcie mnie w spokoju. Ja muszę tam wracać, no! Czkawka! Heathera!
Heathera: A ja myślałam, że się nie znamy. No proszę, odzyskałeś pamięć.
Dagur: Nie odzyskałem, bo nie straciłem. Musiałem się ukrywać. Inaczej nic by z tego nie wyszło.
Czkawka: Z czego? Co by znów nie wyszło?
Dagur: Nie rozumiesz, że pracuję dla Łowców?
Heathera: Wiedziałam!
Dagur: Nie miałem wyboru, zabrali mi smoka! Płynie teraz do portu z wielką dostawą Gronkli. Chciałem go uratować, wielka mi zbrodnia. Ale teraz za późno. Nigdy w życiu go już nie zobaczę!
Czkawka: Widzisz? Chciał ratować swojego smoka. Wcale nie pracuje dla Łowców. No... Może chciałabyś mu coś powiedzieć albo...
Heathera: Co na przykład?
Czkawka: Nie mam pojęcia. Jakieś... "przepraszam" na przykład? I coś jeszcze... od siebie może?
Dagur: Teraz to nie ma znaczenia. Już po ptakach. Sam bym sobie nie zaufał. Wiem, że masz wyrzuty sumienia. Widzę to w twoich oczach. Brat to wie.
Heathera: Wystarczy. Krok w tył.
Dagur: Masz rację, zanadto się zbliżyłem. Dobra, pogadajmy może o tym, jak zamierzacie mi pomóc.
Heathera: My - tobie? O nie nie nie, chyba żartujesz.
Czkawka: Ło ło ło ło łoł... Hej. Słuchaj, chętnie pomożemy ci uratować Króla Demolki, prawda?
Heathera: Pewnie. Ale najpierw parę pytań.
Dagur: Słodka, kochana siostrzyczko. Obiecuję, wszystko ci opowiem, ale potem. W tej chwili naważniejszy jest dla mnie smok. Zrozum, proszę. No, mam nadzieję, że masz już jakiś genialny plan i wiesz, co robimy?
Czkawka: Sporo statków, nie spodziewałem się aż tylu.
Dagur: Kiedy ja znam je na pamięć. Wiem, na których są Gronkle. Wystarczy zakraść się na pokład, wyciągnąć smoka i już. Nawet się nie zorientują. Chociaż... Demolek jest najprzystojniejszy z towarzystwa, więc... może się i zorientują...
Czkawka: Najlepiej się będzie rozdzielić. Widzimy się na klifach za jakieś parę chwil.
Astrid: Proszę cię, daruj już sobie. Miałeś wielkie szczęście.
Śledzik: Wręcz szalone szczęście. Tak szczerze to taki intensywny łut to się raczej nie zdarza. No, ewenement.
Sączysmark: Szczęście miałem? Niedowiarki jedne, no wiecie co? Zero wsparcia od przyjaciół. Przepraszam, proszę ich odprowadzić do namiotów, bo nie czują się najlepiej.
Astrid: Smarku, ja cię bardzo pro-
Sączysmark: Mm. I tego mięsiwa jeszcze dokładeczkę. Nie wiem, co to takiego, ale soczyste i smakowite, i smakuje jak kurczak.
Obrońca Skrzydła: Dajcie bohaterowi jeszcze hieny.
Sączysmark: Hieny? Hieny? A co to są hieny?
Mieczyk: Taki rarytas zdarza się, bracie, raz jeden w życiu. Delektuj się, smakoszu. Delektuj.
Czkawka: Sprawdziłem większość łodzi. Broń i jeszcze raz broń.
Heathera: Taka broń?
Czkawka: Taka broń.
Dagur: To gdzie się podziały Gronkle?
Czkawka: Mam pewną teorię. Za mną. Broń jest nowiusieńka, prawda? A może Viggo wymienił Gronkle za siekierki i maczugi?
Dagur: Ale po co? Gronkle to najwspanialsze i najbardziej urocze smoki świata.
Heathera: Dagur, który brzmi jak Śledzik. No kto by pomyślał.
Czkawka: Po co zwykłemu płatnerzowi takie ilości smoków?
Heathera: Skup się, braciszku.
Dagur: Mmm...ee... Stal! Topią stal!
Heathera: I produkują Gronklowe żelazo.
Dagur: Jak znajdziemy płatnerzy...
Heathera: Znajdziemy Króla Demolki.
Czkawka: Ostatnia łódź popłynęła mocno na wschód. Polecimy za nimi. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Dagur: Jest Demolek! Widzę go!
Heathera: Pewien jesteś?
Dagur: Mężczyzna wszędzie pozna swego smoka.
Czkawka: No pewnie, że pozna.
Dagur: Nawet mi się zrobiło szkoda tych Łowców. Niczego się nie spodziewają. Pokażmy im, do czego są zdolni wkurzeni jeźdźcy.
Czkawka: Chwila, chwila. Wyhamuj trochę. Po pierwsze, kochany, nie jesteś...
Dagur: Trzymaj się! Tatuś leci na ratunek, kochaneczku!
Czkawka: ...Jeźdźcem smoków. Yhm. To co? Spieszymy ratować braciszka?
Heathera: Uduszę go kiedyś.
Dagur: Tylko ciebie! Wytrzymaj! Cofnąć się! Zabieram smoka i znikam wam z oczu.
Łowca2: Co z oczu, to z serca.
Dagur: Łuhuhoho haha!
Heathera: Czkawka, spróbuję ich odciągnąć od Dagura.
Czkawka: Uważaj na siebie.
Dagur: A! Haha! O raju, jak mi dobrze. Nareszcie buzuje krew. Królu mój słodki!
Łowca1: Prędzej zginiesz, złodzieju, niż oddamy ci smoka.
Dagur: Prędzej zginę ja czy ty?
Łowca1: Oo, nie igraj ze mną!
Dagur: No hej. To co? Pewnie będzie bura?
Heathera: No jasne, bura i lanie.
Dagur i Heathera: Hahaha!
Dagur: Stęskniłem się jak diabli. Zabieramy się. Słuchaj, Czkawka. Zanim zaczniesz krzyczeć...
Czkawka: Nie zacznę krzyczeć.
Dagur: Na-na-naprawdę? Szkoda, bo przygotowałem taką mowę...
Heathera: Chciałeś tylko ratować smoka. Też by nas pewnie poniosło.
Czkawka: Kiedy poniosło, i to nie raz. I nie dwa.
Heathera: E... Czkawka?
Czkawka: Czyli się połapali. Dobra, zmykamy stąd. Jeśli nas zauważą, nie utrzymamy Gronkli w szyku i nie dotrzemy do wyspy.
Dagur: Nie zauważą. Będą mnie zaraz ściagać, aż miło. Wyprowadzę ich w pole, a wy zajmijcie się Gronklami.
Heathera: Proszę, nie... Ja...
Dagur: Nie bój się o mnie. Wrócę, przysięgam. Koniec tajemnic, odpowiem na wszystkie pytania. Spójrz mi w oczy, daję ci słowo Berserka. I przysięgam na honor, że słowa dotrzymam.
Czkawka: Nie smuć się. Wiesz, że wróci. To całe słowo Berserka to jakaś poważna sprawa.
Heathera: Ech, a... Coś tam niedobrego się dzieje.
Czkawka: No to fantastycznie.
Astrid: Jesteś, dzięki ci Thorze.
Czkawka: Proszę cię, tylko powiedz, że żyje.
Astrid: Ha, pewnie, że żyje. A jak przejdzie ostatnią próbę, zostanie królem.
Czkawka: Prosiłem, żebyście się nim zaję-
Astrid: Staraliśmy się. Ale co ty, nie wiesz, jakie on ma ego?
Czkawka: Jakie on ma ego?
Szpadka: Ciach. Ciach-ciach, ciach-ciach-ciach, ciach. I pijemy.
Sączysmark: No to jedziemy. Co tym razem? Krwiożercze dziki? Pająki? Może Szeptozgony? Co by to nie było, Smark jest gotów.
Throk: Nic tak widowiskowego, Sączysmarku Jorgensonie.
Sączysmark: Czekaj, to chyba średni pomysł, żeby celować do królowej. A jak się palec przypadkiem omsknie i poleci strzałka, to co?
Throk: Ta strzała przeznaczona jest dla ciebie. To ostatnia próba. Masz osłonić swym ciałem jej ciało i pozwolić, by grot wbił się aż po kość.
Mieczyk: E, hehehe.
Throk: Jeśli przeżyjesz, zostaniesz królem.
Sączysmak: O!
Throk: Jeśli nie...
Czkawka: Pomysły?
Astrid: A, może dopisze mu szczęście.
Sączysmark: Daleko zaszedłeś. Poradzisz sobie, Smarku. Ha, haha, jedna strzała, nic strasznego, prawda? Sączy-sączy-smark-smark-smark...
Mieczyk: No już, zaczynajcie, ludzie. Niech się dzieje, bo nie wytrzymam.
Sączysmark: Aa, mamooo!
Czkawka: Uff. Spryciarzu ty.
Sączysmark: I co? Co się stało?
Mala: Już po wszystkim.
Sączysmark: Wygrałem?
Mala: Nie, przykro mi, niestety nie.
Sączysmark: To jestem tym królem? Ej, bo to nie moja wina, że on kiepsko strzela.
Mala: Przyczyna porażki interesuje mnie znacznie mniej niż sam jej fakt.
Sączysmark: Co? To ja skaczę dla ciebie po lawie, taplam się z węgorzami i nie zostaję królem, bo kolega nie potrafi strzelać?
Throk: Ghrr...
Mala: Tak.
Sączysmark: Oooch...
Mala: Jeśli cię to w jakiś sposób pocieszy, mnie również jest przykro.
Sączysmark: Może nie bardzo, ale trochę pociesza.
Mala: Nie smuć się, Smarku. W nagrodę za twą wielką odwagę zapraszam na wielką ucztę.
Śledzik: Hm. Król na jeden wieczór, też się w sumie liczy.
Sączysmark: Skrócić o głowę!
Śledzik: O!
Sączysmark: Żartowałem. A może nie? Kto wie. Chodźcie jeść.