ErielVanya (tablica | edycje) mNie podano opisu zmian |
Nie podano opisu zmian |
||
(Nie pokazano 2 wersji utworzonych przez 2 użytkowników) | |||
Linia 1: | Linia 1: | ||
+ | {{scenariusz}} |
||
'''[[Czkawka]]''': Życie Wikinga bywa ciężkie, pełne zakrętów i burz. Nikt nie da rady sam. W którymś momencie każdemu przyda się przyjaciel. Niestety, nie zawsze jest to ten wymarzony przyjaciel. |
'''[[Czkawka]]''': Życie Wikinga bywa ciężkie, pełne zakrętów i burz. Nikt nie da rady sam. W którymś momencie każdemu przyda się przyjaciel. Niestety, nie zawsze jest to ten wymarzony przyjaciel. |
||
Linia 59: | Linia 60: | ||
'''Stoick''': Słucham? Co proszę? |
'''Stoick''': Słucham? Co proszę? |
||
− | '''Mieczyk:''' Eee, nic |
+ | '''Mieczyk:''' Eee, nic nie mówiłem. To… ona mówiła. |
'''Szpadka: '''Ej. |
'''Szpadka: '''Ej. |
Wersja z 18:54, 6 maj 2018
Scenariusz Niniejsza strona jest scenariuszem danego filmu/odcinka. →Powrót do artykułu |
Czkawka: Życie Wikinga bywa ciężkie, pełne zakrętów i burz. Nikt nie da rady sam. W którymś momencie każdemu przyda się przyjaciel. Niestety, nie zawsze jest to ten wymarzony przyjaciel.
Sączysmark: Ee, jaka beznadzieja. Co my tu w ogóle robimy?
Czkawka: To nasza pierwsza misja, pamiętasz? Mamy znaleźć i uratować.
Sączysmark: Znaleźć, znaleźć… No to szukamy. A co niby mamy ratować? A ty w ogóle wiesz gdzie lecimy?
Czkawka: Ojciec mówił, że ta łódź kierowała się na południe.
Sączysmark: Ee tam, jakieś bzdury gadasz. Patrz no, nic tam przecież, nic nie ma. Moim zdaniem trzeba na północ.
Astrid: A gdyby Czkawka chciał na północ?
Sączysmark: Znowu próbujesz mi coś namieszać. Nie próbuj… nie nic nie mieszaj… nic a nic.
Astrid: Ach, Śledzik, słuchaj. Jak stoimy z mapą?
Śledzik: W tej pozycji ciężko powiedzieć.
Sączysmark: Wiesz co, Czkawusiu? Nie chcę mi się ciebie słuchać. Ja mówię północ i lecę na północ! Powiedziałem. Ej! Hej! Hej! Smok, dla mnie pracujesz! Łoo… Aaa!
Szpadka: I co? Zostawimy go tak?
Mieczyk: A czemu nie?
Astrid: Hy-khm.
Czkawka: Ach… No dobra, dobra, lecę. Bierz resztę i wracajcie, znajdę go. Zawracaj mały. Łał, jaka trąba albo wir. Ej, Sączysmark, słuchaj, trochę tu niebezpiecznie.
Sączysmark: Dlatego nie wlatuję, ale okrążam geniuszu.
Czkawka: Za blisko… Za blisko lecisz! Uważaj!
Sączysmark: Aaaa! Nie, nie, nie, nie, nie, nie! Aaaa! Aaa! Nie! Pomóż! Ała! Pomocy! Aaa!
Czkawka: Już lecę!
Sączysmark: Aaaaaa! Aaaa!
Czkawka: Szczerbatek, zabieraj nas stąd! Szybko!
Sączysmark: Aaaa!
Czkawka: O nie. Sączysmark, trzymaj się! Aaaa! Aa! Aaa! Aa! Aa!
Stoick: Ach, Pyskacz, no pchaj.
Pyskacz: Stoicku, no przecież pcham.
Stoick: Jakoś nie do końca jestem przekonany. Możesz mocniej?
Pyskacz: O, patrz. Wrócili.
Stoick: Jak miło, że wróciliście. Łódź też wróciła?
Mieczyk: Trzeba było powiedzieć za nim polecieliśmy.
Stoick: Słucham? Co proszę?
Mieczyk: Eee, nic nie mówiłem. To… ona mówiła.
Szpadka: Ej.
Stoick: A gdzie Czkawka?
Astrid: Musiał się wrócić po Sączysmarka.
Mieczyk: Ech, ja bym go zostawił. Ee… ona mówiła. Nie wiem co w nią wstąpiło.
Pyskacz: Stoick, oj przestań. No co ty się martwisz? Sam wiesz, że dzieciak mógłby latać od rana do wieczora.
Czkawka: Szczerbatek?! Gdzie jesteś?! Szączysmark?! Szczerbatek. Ej, nic ci nie jest? Och… No hej. Prawda, że nic? Dzięki ci, Thorze. Dzięki, dzięki. Dobra, nie było to najlepsze lądowanie. No cacy. Ogon cały w strzępach, szkielet do bani, pałąk też. Oj, no i co my teraz zrobimy?
Sączysmark: Może, na przykład, ściągniecie mnie z tego durnego drzewa? Aaa! Aa.
Czkawka: Aha, chyba bolało. Bolało? Możesz mówić?
Sączysmark: Wypchaj… się… skałą.
Czkawka: Juhu, jednak żyje. Jak się cieszę. Ej. A gdzie Hakokieł?
Sączysmark: Hakokieł?! Hakokieł?! Smok, gdzie jesteś?! Hakokieł, do mnie! Zrozumiałeś?! Ale już! Hakokieł?! Hakuś! Kiełku?!
Czkawka: Wiesz co? Chyba go tu nie ma.
Sączysmark: Co ty nie powiesz? Hah. Tępe smoczysko.
Czkawka: Nie martw się, znajdziemy go. Znajdziemy, jak tylko wymyślimy jak się stąd wydostać. No dobra, ogon jako tako. Z tym będzie nieco gorzej. Ech… Ała!
Sączysmark: Czkawka, tu w ogóle nie ma co jeść. Co za w ogóle bez sensu misja.
Czkawka: Tej, Mo-może przestań narzekać i weź mi pomóż, co?
Sączysmark: Stary, no chyba przecież ci pomagam. Wyobraź sobie, uczę cię, czym jest przetrwanie. Pierwsza sprawa: przybory, rzecz najważniejsza. A przybór podstawowy to… to buła.
Czkawka: Buła, taka jak ta co trzymasz.
Sączysmark: Błagam cię, to stare, suche coś? No popatrz na to, tu pleśń, tam pleśń. Ej!
Czkawka: Mamy większe problemy niż twoja buła.
Sączysmark: Hej no! Zjadł mi bułę! Co za smok kradnie człowiekowi bułę?! Jak mówią, zwierzak upodabnia się do swojego pana.
Czkawka: Ee-ehe…
Sączysmark: Dobra, dawaj. Źle robisz, pokażę ci. Mięsień w to trzeba włożyć, rozumiesz? Zapomniałem, nie masz mięśnia. Hahaha.
Czkawka: Niee, ostrożnie, bo się po…
Sączysmark: Chciałeś mieć dwa, to masz.
Czkawka: Nie, to była nasza jedyna szansa na powrót.
Sączysmark: Nie moja wina, że ten twój smok nie ma ogona. Znajdź sobie inny pałąk.
Czkawka: Ty serio nic nie rozumiesz? Nie mamy pojęcia gdzie jesteśmy, halo! Cicho.
Łupieżca: Słyszeliście?
Bestial:Tu słyszałem.
Sączysmark: Hej, co widzisz?
Czkawka: Możesz się uciszyć? Bardzo możliwe, że trafiliśmy na wyspę wroga.
Sączysmark: Weź przestań się już mazać. Jakiego znowu wroga?
Łupieżca: Jak nic to ślady dzikiego smoka.
Bestial: Świetnie, zachciało mi się krwi.
Czkawka: I co powiesz? Zabrzmiało wrogo?
Łupieżca: Ee, tu nic nie ma.
Bestial: Tu też nie.
Czkawka: To ja już wiem gdzie jesteśmy.
Bestial: No chodźcie, tędy.
Łupieżca: Idę, idę.
Czkawka: To był Bestial. Sączysmark, jesteśmy na wyspie Łupieżców. Wyspa Łupieżców. No, po prostu pięknie. Słuchaj, musimy szybko naprawić pałąk i spadać, bo zrobią z nas krwiste steki. Wiesz co, nie jestem pewien czy powinieneś jeść te jagody.
Sączysmark: A ja nie wiem, czy powinieneś mi mówić co powinienem. Szczególnie, że ukradłeś mi bułę. Ej, odczep się, moje jagódki.
Czkawka: Ty, one mogą być trujące.
Sączysmark: Ty, jesteśmy u Łupieżców. Szykuje się wojna, musimy zbierać siły. No, ale ty oczywiście się na tym nie znasz.
Czkawka: Wojna z Łupieżcami? Poważnie? My? My na nich?
Sączysmark: Przecież mówię.
Czkawka: Co... yy… Co mówisz? Co powiedziałeś?
Sączysmark: No mówię, że przecież mówię. Czyli na tych… chyba mówię.
Czkawka: Och, matko, na litość… Powiedziałem chyba, nie jedz tych jagód.
Sączysmark: Czemu? A bo co? O nie, paskudnie wyglądam.
Czkawka: Yy, dobra, daj torbę, może mam coś, co pomoże na ten język.
Sączysmark: Towbę?
Czkawka: O nie, nie, nie, nie, nie. Błagam, nie mów… Tylko nie mów, że zostawiłeś. Jak ktoś znajdzie te „towbę” już po nas. Na „towbie” jest nasz krzyż. Krzyż Berk.
Sączysmark: Uspokój się. Jest okej. Zaufaj. Nikt nie znajdzie towby.
Bestial: Oo, Albrecht będzie zachwycony.
Stoick: Od paru dni ani śladu. A mówiłaś, że lecą za wami.
Astrid: Pewnie się gdzieś schowali, żeby przeczekać burzę.
Śledzik: O, tam coś leci.
Astrid: To Hakokieł.
Śledzik: Jeżeli Hakokieł tutaj, to gdzie Sączysmark?
Astrid: A gdzie Czkawka? I gdzie Szczerbatek?
Stoick: Przygotujcie smoki. Trzeba ich znaleźć.
Łupieżca 1: No nieźle! Aa, furia!
Łupieżca 2: Ja biorę drugiego! I go! Za tobą!
Albrecht: O, jak ja go kocham. Ten to ma charyzmę. Czemu te obrzydliwe, przeklęte smoki mnie nie słuchają?!
Łupieżca 3: Panie, potrzebna ci Księga.
Albrecht: Eee, żadna tam Księga, chcę syna Stoicka.
Bestial: Panie.
Albrecht: Ooo, torba prosto z Berk. Hohoho, a co, mam urodziny?
Łupieżca 4: Ty, nic mu nie dałem. Wiesz co lubi?
Albrecht: Przestać tu szeptać! Przyprowadźcie tu właściciela torbusi.
Łupieżca: Żywego, panie, czy…
Albrecht: Żywego! Na razie.
Czkawka: O-o-o, tam jest. Poczekamy tu chwilę, kowal sobie pójdzie, ja się wślizgnę i zrobię nowy pałąk.
Sączysmark: Długo muszę tak jeszcze z tym jęzorem w tym czymś? To jest obrzydliwe. Widziałem jak Szczerbatek tu pluł.
Czkawka: Rzeczywiście, pluł. Eche… Ale… Ale, słuchaj, ślina Nocnej Furii ma niesłychane właściwości lecznicze.
Sączysmark: Ble. Smakuje całkiem jak tarcza z jaka.
Pyskacz: Ach! Ach! Ach! Smoku! Ach! Spokojnie! Uchu, ostro. Szczęście, że założyłem żelazne majciochy. Tak jest smoczku, podążaj za zapachem swojego pana.
Astrid: To Sączysmark, ciężko się będzie zgubić.
Mieczyk: Rany, daleko jeszcze?
Stoick: Cicho!
Szpadka: Ale ja muszę do łazienki.
Stoick: Trzeba było to załatwić wcześniej.
Mieczyk: Siostra, a po co masz hełm?
Pyskacz: Słuchajcie, lecimy! Smok nareszcie złapał trop!
Czkawka: No chodź. Szybciej. Ten cały kowal może wrócić w każdej chwili.
Sączysmark: Szedł sobie Sasza, suchą szosą szedł. Suchą sobie szedł, szosą Sasza szedł. I tak szedł szosą suchą Sasza szedł.
Czkawka: Sączysmark. Co ty wyprawiasz?
Sączysmark: Chyba cieszę się swoim językiem.
Czkawka: Ech, ekstra, przynajmniej ktoś.
Sączysmark: Hakokieł! Aa! Nie Hakokieł.
Czkawka: Dziki Koszmar Ponocnik! Szczerbek, nie!
Łupieżca: Tutaj są! Intruzi z Berk!
Czkawka: W nogi! Szczerbatek, szybko, zajdź ich od tyłu. Dobra, poszli sobie. Okej, to… To czekamy na Szczerbatka i… i idziemy prosto do kowala.
Sączysmark: Żartujesz? O nie, ja się tam więcej nie zbliżam. Prawie nas przez ciebie złapali.
Czkawka: Że co?! Że przeze mnie?! Stary, Łupieżcy wiedzą, że tu jesteśmy, tylko dlatego, że to ty… ty zgubiłeś moją torbę!
Sączysmark: Serio? A co za baran bierze torbę z krzyżem na wyspę Łupieżców?!
Czkawka: Wyobraź sobie, nie wiedziałem, że wyląduję na tej wyspie.
Sączysmark: Ty masz braki wiedzy, a wina jest moja? Hm…
Czkawka: Okej. Nie podobają ci się moje pomysły, dobra, proszę, słucham. Dawaj, jaki masz plan? Tego się właśnie spodziewałem. Cześć Szczerbatek, dobra robota. Ktoś tu przynajmniej pomaga, a nie przeszkadza.
Sączysmark: Oo, dumny jesteś z siebie, co?
Czkawka: Ja?
Sączysmark: Czkawka jest taki mądry, Czkawka jest taki odważny, pokonał Czerwoną Śmierć, tresuje smoki, ma sztuczną nogę.
Czkawka: Nogi się czepiasz?! To cię wkurza, naprawdę?! O to ci chodzi?! O nogę?!
Sączysmark: Nie. Chodzi o wszystko, co jest przyczepione do nogi.
Czkawka: Sorry, wybacz, musisz się z tym pogodzić. Przykro mi. Bo w tej właśnie chwili masz tylko mnie, jasne?!
Sączysmark: Tak? Myślisz, że cię potrzebuję? Wcale cię nie potrzebuję!
Czkawka: T-też cię nie potrzebuję! Idź sobie! No co? On zaczął.
Śledzik: O-o. Hej, patrzcie, tam coś jest!
Astrid: Wichurka, uwaga. Robimy zamach. Ogon Szczerbatka.
Śledzik: Nie dobrze, Szczerbatek stracił ogon. A Szczerbatek bez ogona nie może latać. Jeśli on nie może, oni też nie. A jak oni nie mogą, to…
Stoick: Wystarczy! Prawdopodobnie gdzieś tu niedaleko dryfują. Lecimy nisko nad wodą!
Szpadka: Super, muszę w końcu przepłukać ten hełm.
Czkawka: Lepiej się schowaj i siedź cicho.
Bestial: A co my tu kujemy, Czkawkusiu?
Czkawka: Ee, prezent dla… Albrechta. Żeby podziękować za wielką gościnność. O rany…
Bestial: Osobiście mu podziękujesz. Brać go!
Łupieżca 1: Brać dzieciaka.
Łupieżca 2: Ła-Łapać.
Łupieżca 1: Nie rzucaj się. Spokojnie mały, bez numerów.
Sączysmark: Wyobraź sobie, że nie tylko ty masz świetne pomysły. Hah. Haha. Sączy-Sączy-smark-smark-smark. Oo… Ach… O, jak mi miło, że tego nie widział. Szczerbatek? Przestań, nie musisz się chować. I tak cię nie potrzebuję. Czkawka?! Czkawka?! Uch. O, już rozumiem, Czkawka potrzebuje pomocy. Czkawka? Czkawka? Co za głupi smok, przecież tu nikogo nie ma. Hm… A skąd my to znamy? Aaa! Ty wiesz Szczerbatek, całkiem niezła z nas ekipa. Może cię nie oddam, co? Hehe. Żartowałem.
Łupieżca: Szybciej! Ruchy, ruchy.
Sączysmark: Dobra, Szczerbek, odbijemy go.
Bestial: Stoick na pewno nie wysłał cię samego. No słucham, gdzie reszta?
Czkawka: Jaka reszta? Nie, nie, ja sam. Tylko ja. Takie sobie zrobiłem wakacje. Ponoć Wyspa Łupieżców o tej porze roku to istny raj.
Bestial: Albrecht wszystko z ciebie wyciągnie. Myślę sobie, będzie zachwycony. Wierz mi mały, ty mniej. Jazda!
Albrecht: Najlepszego Albrechciku. Tak, wszystkiego najlepszego!
Łupieżca: Yy, ja nie rozumiem. Ma wódz urodziny czy nie?
Albrecht: Dla ciebie, miły sługusie, urodziny to ja mam codziennie. A teraz ruszać się, przygotować smoki. Pogromca zaraz tu będzie.
Łupieżca 1: Kryć się!
Łupieżca 2: Uciekać!
Sączysmark: Szczerbatek, teraz!
Bestial: Szybko, zawracamy!
Czkawka: Szczerbek!
Albrecht: O ty w życiu, polegać to ja mogę tylko na sobie.
Sączysmark: Czkawka!
Czkawka: Aha, tak, też się stęskniłem. Dziękuję, stary. Sączysmark!
Sączysmark: Aa-hahaha! Ta! Je! Bój się!
Albrecht: A może pomóc?
Sączysmark: Aaa! Aa!
Albrecht: Zestrzelić ich! Ognia! Ech, czemu to czterdziestokilowe chuchro regularnie ośmiesza moją srogą armię krwiopijców i bestiali.
Bestial: Czy ja… Yyy. Czy ja mam odpowiedzieć?
Albrecht: Sam sobie odpowiem! Jeszcze tu wróci, wróci. Siłą go tu zaciągnę osobiście. Wróci, oj wróci.
Czkawka: Łuhuhu! Stary, ale numer! Ty wiesz co zrobiliśmy?
Sączysmark: No chyba, totalną sieczkę. Pytanie.
Czkawka: Noo i to razem zrobiliśmy tą sieczkę. Słuchaj, to prawda, że jestem…
Sączysmark: Głodny, co nie?
Czkawka: Tak… Tak…
Sączysmark: Ja strasznie.
Śledzik: Hej. A to co?
Stoick: Przecież Czkawka.
Mieczyk: Łał, przygruchał sobie niezłą foczkę.
Śledzik: Sączysmark!
Stoick: Synek, ty żyjesz!
Pyskacz: Wcale się nie martwiliśmy.
Sączysmark: Hej, hej. A ten z tyłu to co? Hakokieł! Nadal jestem na ciebie zły! Aaa! Aa!
Czkawka: Bywa czasem tak, że utkniesz z kimś, na kim kompletnie nie masz ochoty polegać. Mówię wam, tak utknąć z Sączysmarkiem to wątpliwa przyjemność. Ale… kto by przypuszczał? Chłopak się spisał.