Scenariusz Niniejsza strona jest scenariuszem danego filmu/odcinka. →Powrót do artykułu |
Czkawka: Nic nie rozumiem. Jak Viggo nam uciekł? Czemu straciliśmy Heatherę, Szpicrutę, Marazmora?
Astrid: Ty wiesz, co oni im zrobią? O matko, Czkawka. A co zrobią Heatherze?
Czkawka: Znaleźliście coś?
Śledzik: Nie. Mgła była za gęsta. Rozpłynęli się jak w maśle. Nic. Zero śladów.
Astrid: Trzeba było ratować Heatherę. Ja wiedziałam. Wiedziałam, że tak to się...
Czkawka: Przestań. Próbowaliśmy, nie chciała.
Mieczyk: Zawsze mogło być gorzej. Gdybyśmy mieli Smocze Oko... Au!
Czkawka: A skąd wiecie, że nie miałem przy sobie Oka?
Mieczyk: Skąd wiemy, że nie miałeś przy sobie Oka? Au!
Czkawka: Dobra, trafiliście. Nie miałem.
Astrid: Dzięki ci, Thorze.
Sączysmark: Ale by było! Viggo miałby Heatherę, Szpicrutę, Marazmora i jeszcze Smocze Oko.
Czkawka: Które zostało sobie na Końcu Świata i nikt go nie pilnuje.
Śledzik: Jakby mi ktoś... wszedł... z butami do łóżka.
Czkawka: Viggo musiał to zaplanować.
Sączysmark: Co? Wyciągnął nas z wyspy, żeby jego chorzy ludzie mogli swobodnie przetrząsać nasze graty?
Czkawka: Czemu tego nie przewidziałem? Zniknęło. Mają Oko.
Sączysmark: A bliźniaki ci nie oddały? Gdzie indziej je może schowałeś?
Czkawka: Bliźniaki? Jakie bliźniaki? Co tu jest, przepraszam, grane? Ło, zrobili wam niezły bałagan.
Sączysmark: W sumie to wiele się nie zmieniło.
Mieczyk: Bzdura, bo tego miecza to ja nie pamiętam.
Sączysmark: Nie, czekaj, czekaj, czekaj, czekaj. Bawiliśmy się w piratów i wikingów. Yy, Jorn był kapitanem piratów.
Mieczyk: A, no tak! Hehehe. Piraci są najlepsi, co? Czyli wszystko na swoim miejscu.
Czkawka: A czemu to takie brudne?
Mieczyk: Tłuszczyk z dzika. Spokojnie, zaraz się wytrze. Widzisz? Oj, chyba stężał.
Czkawka: Czemu wzięliście je sobie bez pytania? Wystarczyło poprosić, przecież bym pożyczył. Oko jest wspólne.
Sączysmark: Właśnie, szczeniaki. Wiecie, co by było, gdyby Viggo wykradł nam Smocze Oko?
Szpadka: A mnie się zdaje, że gdybym go nie zwinęła z twojej jakże genialnie dyskretnej kryjówki, inaczej byśmy sobie teraz, panowie, rozmawiali.
Astrid: Hej. Wszystko gra?
Czkawka: Pewnie. Nie. Astrid, bo to moja wina. Przeze mnie porwali Heatherę i Szpicrutę. Ja źle ukryłem Smocze Oko. Ja dałem się nabrać jak dzieciak. Czuję się strasznie.
Astrid: No tak, jest źle. Ale stało się i nie ma co płakać. Trzeba działać. Pamiętasz?
Śledzik: Sprowadzimy zaraz Drużynę A, weźmiemy tyle broni, ile się da i wpadniemy do nich na smokach.
Mieczyk: A mogę wziąć Miecię? Ciągle pyta, kiedy wreszcie będziemy się bić.
Czkawka: Nie. Nigdzie nie lecimy. Spokój. I na razie nic nie będziemy robić. Nic. Słyszycie mnie? No bo patrzcie. Od lat trenujemy, prawda? Tworzymy całkiem fajny zespół. Jesteśmy szybcy, nie boimy się, mamy smoki. A tu przychodzi taki... taki Viggo i bawi się nami jak bandą głupich, niedoświadczonych dzieciaków. Jeśli serio chcemy go pokonać, nie możemy ot tak polecieć i postrzelać jak zwykle. Heathera mogłaby przez nas zginąć. Albo ktoś z nas mógłby zginąć.
Mieczyk: Ja, jeśli można, jestem zdecydowanie przeciwko ginięciu. A już zwłaszcza swojemu.
Szpadka: Tak, ja też, popieram. I nie dlatego, że to mój brat i myślimy generalnie tak samo.
Astrid: To co? Będziesz siedział i patrzył, jak Viggo zabija smoki – i tyle? Naprawdę nic nie zrobisz?
Czkawka: Chcę to dobrze rozegrać, rozumiesz? Więc proszę, dajcie mi trochę czasu.
Ryker: No masz, potworze. Kolacja. Viggo liczy, że w końcu nabierzesz apetytu. Jak dla mnie – mógłbyś zdechnąć z głodu.
Viggo: O, bracie, jak możesz? Smok jest naszym gościem i ma dla nas wielką wartość. Zadbamy o niego, nakarmimy... Pytanie brzmi, co zrobimy z drugim gościem.
Ryker: Z dziewuchą. Może tunele Szeptozgonów? Wrzućmy ją, smoki rozedrą ją na kawałki, nasi chłopcy trochę się rozerwą, humor im wróci. Hehe.
Viggo: Nie interesuje mnie morale naszych chłopców. Mają być czujni. Czkawka zbierze ludzi i zaatakuje, to kwestia czasu. Tak, braciszku, on nie odpuści. Ciesz się, że natura dała ci chociaż mięśnie.
Ryker: Grr...
Viggo: Ją zostawimy przy życiu. Jeszcze nam się przyda. Nasz świecący przyjaciel też się jeszcze przyda.
Dagur: Ta... Tu ci będzie dobrze. Zaczekasz tu sobie grzecznie, aż rozwiążemy sprawę twoich jeźdźców ostatecznie.
Heathera: Posłuchaj. Pochodzimy z potężnego i dumnego rodu wikingów – Berserków. Nie zdradzamy rodziny. Trzymamy się razem. Rozumiesz? Jak możesz to lekceważyć?
Dagur: Jak to jak? Udaję, że nie słucham, a potem już przestaję słyszeć. Taki mam patent. A co?
Heathera: Nie kpij sobie. Wiem, że ci zależy. Znam cię, słyszysz? Płynie w nas ta sama krew. Jesteś bystry. Za bystry, by udawać, że nic cię nie obchodzi.
Dagur: Mogę ci zadać pytanie, siostrzyczko?
Heathera: No pewnie. Pytaj, o co chcesz.
Dagur: Teraz częstujesz mnie tu prorodzinną propagandą, a kto chciał wysadzić mój statek i MNIE ZABIĆ?!
Heathera: Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jesteś moim bratem. I nie wiem, czy pamiętasz, ale zniszczyłeś mi wyspę.
Dagur: Hm. Hm. Rzeczywiście. Czyli co? Między nami wszystko w porządku? Wszystko gra? Czy zostały nam jeszcze jakieś anse? A widzisz!
Heathera: Jak to? Dagur, proszę cię.
Dagur: Przez te wszystkie lata nauczyłem się, że ufać mogę tylko jednej osobie. Któż to, ach, któż? Domyślasz się może?
Heathera: Dagur.
Dagur: No właśnie! Dagur! Tylko jemu, jemu mogę ufać. Bo jemu można ufać. Bo nie zdradza i nigdy mnie jeszcze nie zawiódł.
Heathera: Jestem twoją siostrą. Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko.
Dagur: Serio?
Heathera: Tak.
Dagur: Och. Świetnie. TO PRZESTAŃ WRESZCIE GADAĆ I NIE ZAWRACAJ MI WIĘCEJ GŁOWY! Zhańbiłaś rodzinę, pamiętaj.
Heathera: Ach.
Astrid: Czekaj! Gdzie my lecimy?!
Czkawka: Zanim rzucimy się na Viggo, chcę się o nim czegoś dowiedzieć. Obejrzymy sobie jego statek. Może coś przegapiliśmy.
Astrid: O rany, byliśmy tu już tyle razy. Mówię ci, że wszystko zabrali.
Czkawka: A zauważyłaś? Viggo specjalnie nie pcha się do walki. On jest od myślenia. Planuje każdy krok, przewiduje każdy scenariusz. Weźmy Heatherę.
Astrid: Ty naprawdę myślisz, że od początku podejrzewał?
Czkawka: Myślę, że się domyślił i wykorzystał ją, żeby nas zniszczyć. Co, mordko? Masz coś? Szpony i topory. Wódz wikingów. A to pewnie ja. Próbuję ratować zdrajcę.
Astrid: A to kto?
Czkawka: Myślę, że wódz łotrów. Obstawiałbym, że to Viggo. A to, niestety, jest nasz zdrajca.
Astrid: Lub, innymi słowy, Heathera. Myślisz, że zapomniał czy zostawił specjalnie?
Czkawka: Rzuca mi wyzwanie. Chce się zmierzyć. Zaprasza do gry.
Astrid: Czemu rozbił figurkę Heathery?
Czkawka: Bo zdrajca musi na końcu zginąć. Zdrajcy zawsze giną.
Śledzik: O rany! Szpony i topory. Czy to znaczy, że...
Czkawka: Nie. Nie, Śledzik.
Śledzik: Ale ty wiesz, że tę grę wymyślono dla przyszłych wodzów? Żeby zbadać ich refleks i umiejętność radzenia sobie w walce.
Czkawka: Spokojnie, nikt mnie jeszcze nie wybiera na wodza. Viggo zostawił grę. Wygląda na to, że będę musiał z nim zagrać.
Mieczyk: Viggo jest u nas?
Szpadka: Też chcemy zagrać!
Czkawka: Nie. Nie. Nie. Nie ma go tu. I-idźcie sobie. Nie będziemy grać. To jest gra na serio. Gra żywymi ludźmi. Boję się, że nie mam wyboru. Że muszę zagrać o życie Heathery.
Śledzik: A co, jeśli z nim nie zagrasz? O nie, nie, nie. Nie. Musisz z nim grać. Słyszysz? Musisz grać.
Sączysmark: No, to przyda się strategia.
Czkawka: I to nie byle jaka. Inna. Taka, której w życiu bym sam nie wymyślił. Genialna. Bo jak się nie uda, już nigdy nie zobaczymy Heathery.
Viggo: Proszę, przyjacielu, myśl. Pod tymi bliznami chyba musi się coś kryć.
Dagur: Przecież myślę. Nie widzisz, że myślę? W porządku. Stawiam swoją łódź obok twojej największej łodzi. Hahaha! I co ty na to?
Viggo: Zmusiłeś mnie, bym poświęcił siedmiu łowców. Interesujący ruch.
Dagur: Ha! Dobry jestem. Odbieram ci wszystkich siedmiu. Są moi, tylko moi. I dla rozrywki skażę ich sobie na dożywocie w moim więzieniu. Hmhmhmhm.
Viggo: Hah. Ha, jeśli musisz. Powiedz, ilu mamy łowców w Szponach i toporach?
Dagur: Ośmiu.
Viggo: A ty pojmałeś siedmiu moich, tak?
Dagur: O tak, o tak. Poddajesz się?
Viggo: Przeciwnie. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale mój ostatni łowca trzyma topór nad głową twego wodza. I po zabawie. Widzisz, przyjacielu, dobry gracz w imię zwycięstwa jest w stanie poświęcić wszystkie pionki. Wszystkie. Bo pionki, jak i ludzie, niewiele znaczą. Każdego można zastąpić.
Czkawka: Proszę was, pamiętajcie. Viggo zna mnóstwo sztuczek. Musimy być o krok przed nim. Zawsze o krok, inaczej przegramy.
Mieczyk: Jak na moje oko, to już raczej przegraliśmy.
Szpadka: Ta. Za różowo niestety nie jest.
Śledzik: Hej, skąd się wzięły strzały?
Astrid: Nie wiem, gdzieś spod chmur. Łowcy pewnie są równo pod nami.
Śledzik: Ale jak nas wypatrzyli?
Sączysmark: Ach. No co? Zimno mi było. Teraz ciepło i przyjemnie.
Czkawka: Czuję, że jesteśmy blisko.
Astrid: Ee... Czkawka.
Czkawka: Mamy go!
Śledzik: Ale myślisz, że to tu? Nic tu się nie dzieje. Dobra, wszystko cofam.
Sączysmark: Widzieliście? Strzela w nas ogniem! Z Tajfumerangów!
Astrid: Ciepło i przyjemnie, co?
Sączysmark: Sama jesteś ciepło, mądralo jedna.
Mieczyk: Ten facet to szatan. Przecież my z nim nie mamy żadnych szans. To gorszy diabeł niż...
Czkawka: Uważaj!
Astrid: Czkawka, może wracajmy? Trzeba jeszcze raz wszystko przemyśleć. Nie przedrzemy się przez ten ogień.
Czkawka: Nie. To gra. To wszystko tylko gra.
Sączysmark: Jaka gra?! Ogień! Prawdziwy ogień.
Mieczyk: Z przykrością muszę potwierdzić, że prawdziwy.
Czkawka: Zrozumcie wreszcie. Viggo nie chce, żebyśmy odpuścili. Zastawia na nas pułapki, ale liczy, że przedrzemy się przez ogień i strzały. Chce, żebym znalazł Heatherę. Bo wtedy zacznie się prawdziwa gra.
Sączysmark: Ta, skoro tak bardzo chce, to średnio nam to ułatwia.
Czkawka: Obstawił, że się wycofamy. Że oblecimy wyspę dookoła i zaatakujemy od tyłu.
Sączysmark: O, to jest propozycja, ale oczywiście nie skorzystamy. Prawda?
Czkawka: Nie. Polecimy w sam środek. Prosto w ogień, kochani. Wiem, myślicie, że oszalałem.
Sączysmark: Bo oszalałeś.
Czkawka: Płomień Tajfumeranga jest jak wielkie tornado. Polecimy dokładnie w sam środek. Będzie gorąco, ale nic nam się nie stanie.
Sączysmark: Prosto w ogień?! Dajcie spokój. O nie, nie lecę w żaden ogień.
Mieczyk: A ja wraz z mą siostrą po wielokroć w historii naszych trików odstawialiśmy ten niezwykły trik.
Szpadka: Pewnie. Dla frajdy. I żyjemy. Ale uwaga, w środku lepiej nie panikować.
Sączysmark: AAAA!
Śledzik: Aa! Trzymaj się, mała! Aaa!
Mieczyk: Aaa! Hahaha! Tak! Lubię to!
Szpadka: Aha! Łuuhu!
Czkawka: Dobra, mordko, nasza kolej.
Łowca: Gdzie się podziali? Wstrzymać ogień! Wstrzymać ogień!
Sączysmark: Czołem, panowie. Dobrze się bawicie? Ognia!
Czkawka: Zajmijcie się Tajfumerangami! Lecę szukać Heathery.
Astrid: Śpiesz się.
Viggo: Rozumiem, że przylecieli.
Ryker: Ale inną drogą. Rzucili się prosto w ogień. Przelecieli przez środek płomieni.
Viggo: Genialne. Po prostu genialne. Chłopak jednak zna się na smokach. Proszę, proszę.
Ryker: Zamierzasz zareagować? Większość ludzi mamy po drugiej stronie wyspy.
Viggo: Nie no, żartujesz sobie. Gdzie radość ze zwycięstwa, kiedy nie dajesz przeciwnikowi równych szans?
Ryker: Jak sobie życzysz, braciszku.
Dagur: Yyy, chodzą słuchy, że jeźdźcy smoków porwali Tajfumerangi.
Viggo: Jesteś tego pewien?
Dagur: Tak. Sądzę, że cztery smoki ulatujące za horyzont stanowią nie najgorszy dowód.
Viggo: Zrobiłeś, co kazałem z naszym więźniem?
Dagur: Oczywiście. Ale myślę, że może...
Viggo: To nie myśl. Od myślenia jestem ja. Ty masz słuchać i wykonywać rozkazy. Zrozumiano?
Dagur: Ty jesteś starszym bratem, tak?
Ryker: Ach, zgadza się.
Dagur: I nie masz czasem ochoty ukręcić mu tego przemądrzałego wąsa?
Ryker: Jasne, że mam. I mógłbym. Bez problemu. Ale nie chcę.
Dagur: A czemu, jeśli wolno?
Ryker: Bo brat to brat. Zapamiętaj to sobie, Dagurze.
Czkawka: Ło. Sprawdźmy, co tam się dzieje. Nie, dam sobie radę. Zostań na czatach, dobrze? Co oni ci zrobili? Wrócę po ciebie. Przysięgam. Tak to jej nigdy nie znajdę. O proszę! Mam ją. Heathera, szybko. Chodź. Musimy uciekać.
Viggo: Akuku. Niespodzianka.
Czkawka: Gdzie Heathera?
Viggo: Hmm, przykro mi, ale dziś nie ma dla ciebie czasu. Jeśli zaś chodzi o naszą małą grę, pozytywnie mnie zaskakujesz. Gratuluję. Tylu strażników, czasu niewiele. Ale proszę, tak dobrze się bawię. Dam ci przewagę.
Czkawka: Niby dlaczego?
Viggo: Bo dla mnie najważniejsza jest gra, przyjacielu. Mógłbym zakończyć tę partię tu i teraz, ale gdzie tu frajda?
Czkawka: No dobra. Myśl, Czkawka, myśl. Czemu cię wypuścił? Wie przecież, że mamy... smoki. Jak dobrze, że cię nie złapali.
Viggo: I znowu się spotykamy. Liczyłem, że wykorzystasz przewagę.
Czkawka: Koniec zabawy, Viggo.
Viggo: Takie odnosisz wrażenie? Nie byłem godnym przeciwnikiem? Nie odpowiadaj. Przegrani nie mają głosu.
Czkawka: Jak widać, jeszcze nie przegrałem.
Viggo: W porządku. Oto moja propozycja. Oddaj to, co mi ukradłeś. Należało do mojego plemienia od wieków. A ja poważnie się zastanowię, czy nie puścić was wszystkich wolno.
Czkawka: Chodzi ci o Smocze Oko?
Viggo: Smocze Oko? Ciekawa nazwa. Pozwolisz, że ją sobie przyswoję?
Czkawka: Skoro się podoba, proszę. Ale pamiętaj, że cię ostrzegałem. Ha...a.
Viggo: Daliście się złapać w pułapkę jak dzieci. Więcej się po tobie spodziewałem. Oo... Czkawko Haddocku Trzeci, cieszę się bardzo, że cię poznałem i życzę sobie, byśmy się jeszcze kiedyś spotkali.
Łowca: Chwila. Coś tu nie gra.
Łowca 2: Ta. Przecież Viggo rozkazał...
Dagur: Zmiana planów. Nic mnie nie obchodzi, co Viggo rozkazał.
Heathera: Dagur, proszę cię. Nie! Aa! Ach. Szpicruta, ty żyjesz!
Czkawka: Ach!
Łowca: Ha!
Łowca 2: Spokój.
Ryker: Po co to wszystko? Zabijmy bestię i już.
Łowca 2: Spokój, mówię.
Łowca 3: Już! Już!
Ryker: Viggo, jeźdźcy smoków.
Viggo: Daj mi jeszcze chwilę. Uwolnić smoka!
Czkawka: Viggo!
Viggo: Zasady gry są takie, że jedna ze stron zawsze przegrywa. I niestety musi się z tym pogodzić.
Czkawka: Hej! Uciekajcie stąd!
Szpadka: Czemu?! Dopiero przylecieliśmy!
Mieczyk: To tak to się teraz wita przyjaciół?!
Śledzik: Halo, tutaj!
Czkawka: Trzeba go stąd zabrać. Musi wrócić na szlak.
Astrid: Heathera!
Heathera: Nie rób mu krzywdy. Wystarczy go tylko przestraszyć.
Czkawka: Musimy przeszukać tunele! Chodźcie!
Astrid: Przestań, przecież dawno go tam nie ma. Dobrze wiesz, że wszystko dokładnie zaplanował. Od początku do końca. Nie znajdziesz go. Odpuść.
Czkawka: AAAAAA!
Mieczyk i Szpadka: Aaach!
Śledzik: Och. Hohoho.
Czkawka: Gdzie Heathera?
Astrid: Zabrał ci Smocze Oko, tak? Jeszcze je odzyskamy. Poza tym nie ma zęba Mroziczorta. Po co mu Smocze Oko bez zęba?
Czkawka: No właśnie po nic. Tylko czemu tak mu strasznie zależało?
Ryker: No, prezentuje się całkiem nieźle. Bez klucza jest bezużyteczne, ale na półce postawić można. Zaraz. Ale jak ty...?
Viggo: Twórcy Smoczego Oka roztropnie wyposażyli je w mechanizm awaryjny. Mechanizm, który uruchomić jest w stanie tylko płomień Marazmora. Oj, zdziwi się Czkawka, bo za jego lekkomyślność zapłacą wszystkie smoki na tej ziemi. Włącznie z jego Nocną Furią.